Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2007

Dystans całkowity:253.57 km (w terenie 105.00 km; 41.41%)
Czas w ruchu:16:25
Średnia prędkość:15.45 km/h
Liczba aktywności:6
Średnio na aktywność:42.26 km i 3h 17m
Więcej statystyk

MRÓZ, MGŁA... A I TAK

Sobota, 22 grudnia 2007 · Komentarze(9)
MRÓZ, MGŁA... A I TAK BYŁO PIĘKNIE!

A wszystko dlatego, że był to kolejny wspólny wypad z Cześkiem! I z tego powodu nie mogło być inaczej, jak tylko świetnie. :)

Dzień faktycznie był mroźny, aż do tego stopnia, że przez pierwsze kilometry mróz dość mocno szczypał mnie po policzkach. Do tego niebo było gęsto zasnute chmurami, które wisiały bardzo nisko, miejscami tworząc mgłę.
Te okoliczności jednak nie pozbawiały Cześka i mnie dobrego humoru. :)
Uśmiechnięci, razem pokręciliśmy w stronę Siechnic. W tamtejszym sklepie kupiliśmy co trzeba i skierowaliśmy się w stronę gigantycznej hałdy pohutniczej. Co tu dużo pisać... zdobyliśmy ją z Cześkiem w wielkim stylu! :D Wspinaliśmy się niczym Marco Pantani!

Będąc na szczycie chwilkę poświęciliśmy na relaksik przy pysznej herbatce, którą przygotowała Wiola. (ale ze mnie pasożyt... Wiola zrobiła herbatę, Czesiek targał termos przez 20 km, a ja... jedynie ją wypiłem hehe). W każdym razie to nie nie był koniec atrakcji...
Kilka minutek porozmawialiśmy z dwoma gośćmi, którzy z hałdy pozyskują „na dziko” chrom, wolfram i żelazo – ci biedni ludzie z tego żyją...

No cóż, po tym jak dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy na temat pracy tych panów, nie pozostało nam nic innego, jak zjechać z hałdy i pomyśleć nad dalszym planem podróży. :)
Zjazd nie był taki do końca prosty, bo ziemia zamarzła, a więc strasznie rzucało na koleinach w drodze.

Po krótkiej wymianie zdań, doszliśmy z Cześkiem do wniosku, że warto byłoby dziś jeszcze gdzieś pojechać. I tak padło na jeziorko, do którego dotarliśmy kierując się drogą leśną w stronę Kotowic. Nad jeziorkiem tym wypiliśmy po Piaście i pogadaliśmy o głupotach, jak to mamy w zwyczaju :D
Tak w ogóle to sprawdziłem w domu, jaką nazwę nosi ten akwen... Jest to... Jezioro Dziewicze! Hehe

Zwał je jak chciał, my i tak objechaliśmy je dookoła. :D Udało nam się pooglądać zajaz/kawiarnię nad tym jeziorem. Trochę poujadał tam na nas pies, straszyły nas również jakieś tabliczki o treści... „uwaga niebezpieczny dzik” :D
Generalnie objazd jeziorka był strzałem w dziesiątkę! Moc wrażeń! :D

Później już wracaliśmy najprostszą drogą do Wrocławia. Ale jako że zaczęło się przejaśniać i nawet wyjrzało słońce, to Czesiek zaproponował odwiedzenie Wyspy Opatowickiej. Musiałbym być szaleńcem żeby się nie zgodzić. :)

Dzięki Cześkowi poznałem dziś jeden z końców wyspy, na którym do tej pory nie byłem. Muszę powiedzieć, że jest to bajeczna miejscówka, na to by sobie posiedzieć, pogadać i wypić piwko.

I tak zakończył się nasz kolejny i zapewne nieostatni wspólny wypad.
Było przefajnie! Dzięki Cześku! :)


Trochę więcej fotek niż zazwyczaj, ale co tam... Kto chce ten obejrzy! :)


Ulica Międzyrzecka rankiem



Czesiek na swojej śluzie



Takie mieliśmy widoki dojeżdżając do Siechnic – to były czasy! ;)



Widok z hałdy w Siechnicach. Nienajlepszy, bo pogoda niezbyt fajna. :)



Mróz, szron... ogólnie: BRRRRRRRRR :D



Fura pościgowa Cześka na szczycie siechnickiej hałdy :P



NEGOCJACJE: ”(...)no słuchaj Czesiek... odpal mi kanapkę, no nie bądź taki! Dam Ci puszkę Piasta. To jak?! Dasz tą kanapkę?!” ;)



Jezioro Dziewicze skute lodem



Dziki dzik! :D



Czesiek: ”Nara leszcze!”



CHWILĘ PÓŹNIEJ: „... o kur...! Choduuuuuuuu!!!!!!!” hehe



Jedzie pociąg z daleka... gdzieś tam Czesiek ucieka. :P



”Ufff! Niewiele brakowało.” ;)



Powoli zaczyna wychylać się słoneczko...



Robi się sympatycznie...



Czesiek zdecydował, że dalej pójdzie z buta... :D



Siechnicka autostrada. W roku 2007 Czesiek przemierzał ją niemal każdego dnia!



Może i życie nie jest lekkie, ale czasem są takie chwile!!!
>>>..’’- LUZ -’’..<<<




POZDRAWIAMY!!!!!!!!



Widok z Wyspy Opatowickiej na... Kanał Opatowicki :)



Koń w słońcu
Zdjęcie dedykowane mojej kochanej siostrze Paulinie! :)




”Czasem Lepiej się ugiąć niż dać się złamać” :)



TRASA:
WRO/Gaj – Niskie Łąki – Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> ...las... -> Jezioro Dziewicze -> ...las... -> Blizanowice -> Trestno...
WRO/Opatowice – Wyspa Opatowicka – Traugutta – Dworcowa – Plac Grunwaldzki – Gaj...

SPRAWDZAŁEM BŁOTNIKI KOSMACZA!

Środa, 12 grudnia 2007 · Komentarze(92)
SPRAWDZAŁEM BŁOTNIKI KOSMACZA! :D

Dziś odwiedziłem legendarną Kosmę STO - dla przyjaciół Kosmacz.

Korzystając z tej niebywałej okazji, postanowiłem przetestować jej nowiuśkie błotniki! :D
Teren do jazdy miałem kiepski, bo tylko po przedpokoju i kuchni (za mało błota)!
Ale wrażenia z jazdy całkiem, całkiem... :)

Na Kosmowym rumaku... w Kosmowym przedpokoju! :D

RAZEM Z CZEŚKIEM W RATOWICACH

RAZEM Z CZEŚKIEM W RATOWICACH

To był bardzo udany dzień! Dobrze się zaczął i tak było już do końca. :)

Z Cześkiem, z którym jeździłem, spotkałem się o 11:00 niedaleko Panny z Wielkimi Kolanami :D przy Instytucie Niskich Temperatur. Znowu się trochę spóźniłem, muszę się poprawić, bo Czesiek nie będzie chciał ze mną jeździć. ;)

Obraliśmy kierunek na Siechnice, gdzie troszkę zamarudziliśmy przy elektrociepłowni „Czechnica” oglądając sąsiadującą z nią starą zabudowę. Jeszcze w Siechnicach Czesiek pokazał mi ciekawą drogę prowadzącą do hałdy. Spodobało mi się :)

Do tego momentu bardzo przeszkadzał nam dość silnie wiejący wiatr, ale nie zważając na jego złośliwość, postanowiliśmy dalej jechać walcząc z nim. I tak dojechaliśmy do Groblic, z których skierowaliśmy się na Kotowice. Jechało się już dużo lepiej.
W Kotowicach spędziliśmy miłą chwilkę na krzesełkach przy sklepiku, mogąc przy okazji zapoznać się z tutejszymi obyczajami. :D

Następnie postanowiliśmy, że pojedziemy na jaz w Ratowicach. Miałem obawy, że Czesiek nie będzie chciał jeździć po błocie w lesie, obawy te jednak były płonne. :D
O ile początkowo Czesiek starał się ubrudzić rower w jak najmniejszym stopniu... to później zamienił się w rasowego błotniaka! :D Żebyście go widzieli, z jaką gracją pokonywał kolejne kałuże! Rewelacja! Takie widoki są bezcenne! :)

Zanim dojechaliśmy do jazu, odebrałem telefon i dowiedzieliśmy się z Cześkiem na kogo nasza Reprezentacja trafi w meczach grupowych podczas EURO 2008. Informację tą przyjęliśmy z dużą radością, bo mamy Austrię, która jest co prawda gospodarzem, ale rozjedziemy ich! :D Chorwacja jest mocna, ale każda inna drużyna z jej koszyka była jeszcze silniejsza, więc trzeba się cieszyć z jej wylosowania. No i na deser... Niemcy, z którymi zagramy swój pierwszy mecz na ME. Pojedziemy z nimi, jak z... furą gnoju! :D
Odgryziemy się za porażkę na ostatnim Mundialu, bo Polska Reprezentacja jest najlepsza!
Ale to taka mała dygresja... :D

Dojechaliśmy do jazu i spędziliśmy na nim dłuższą chwilkę, konsumując śniadanko i robiąc zdjęcia. Bardzo przyjemnie się tam siedziało, do tego mieliśmy piękną pogodę, bo tak naprawdę poza wiejącym wiatrem, na nic już nie mogliśmy narzekać. :)

Postanowiliśmy, że wrócimy do Siechnic jadąc tylko leśnymi drogami, a stamtąd to już standardowo przez Trestno do Wrocławia.

I znów dzięki Cześkowi poznawałem nowe drogi, które bardzo mi się spodobały. Momentami czułem się tak, jakbym jeździł po swoich lasach, których mam koło Jasienia tysiące hektarów...

Powrót był bardzo przyjemny. Już we Wrocławiu zajechaliśmy jeszcze na Dworcową, odwiedziliśmy też Ostrów Tumski i pokręciliśmy się w okolicach Placu Grunwaldzkiego.
Muszę przyznać, że dzisiejsza jazda mnie wymęczyła. Cześka chyba też, bo dobił do 99 km i dalej już licznik nie drgnął! :D

Później też było bardzo miło. Smakowite gołąbeczki Wioli, która jest kulinarnym arcymistrzem! :)

Na koniec powrót do domu na Gaj i potem jeszcze na nockę do pracy... :/
Ale co tam! Bez pracy nie ma kołaczy! hehe

Jest czas na przyjemności i na pracę – tego dnia nie zabrakło niczego! :)


- - - - - - - - - - - - - - - - - -
IRA – „Nadzieja”
- - - - - - - - - - - - - - - - - -



W Siechnicach



Hałda w Siechnicach



Czesiek napiera w kierunku do Kotowic :)



W lesie za Kotowicami



Czesiek na horyzoncie – jaz Ratowice tuż, tuż.



I znowu Czesiek... :P



Diamondback na Odrze w Ratowicach


Czesiek zapragnął kąpieli w lodowatej Odrze... :D



Jaz w Ratowicach :D



Odra – nasza rzeka



Jechać, czy nie jechać?! Oto jest pytanie! :D



Odra w Ratowicach



Unikatowa fotka! Czesiek rozjeżdża z impetem kałuże! :D





TRASA:
WRO/Gaj – Niskie Łąki – Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Ratowice (jaz) -> Kotowice -> Siechnice (lasem) -> Blizanowice -> Trestno...
WRO/Opatowice – Niskie Łąki – Komuny Paryskiej – Dworcowa – Piotra Skargi – Wzgórze Partyzantów – Wzgórze Polskie – Plac Grunwaldzki – Niskie Łąki - Gaj

MINI NOCNA MASAKRA


MINI NOCNA MASAKRA


W pierwszy grudniowy dzień miałem przyjemność uczestniczyć w imprezie zorganizowanej przez Marcina Drewniaka z Wrocławskiego Klubu Sportowego Artemis.
Tego dnia, o godzinie 17:00, prawie 50 osób spotkało się w Wilczynie koło Obornik Śląskich, gdzie na szlakach pieszych i rowerowych pokonywało trasę Mini Nocnej Masakry.

I już na początku szybko piszę, że impreza była świetna!
Złożyło się na to kilka rzeczy.
Na pewno jedną z nich jest to, że Marcin w bardzo ciekawy sposób rozmieścił punkty kontrolne. Ważne było też, że w imprezie wzięli udział ludzie wielce pozytywnie nastawieni do życia, a to musiało się przełożyć na wyborną atmosferę w gronie uczestników. :)
Poza tym mimo złych prognoz... pogoda okazała się świetna! Temperatura powietrza oscylowała w granicach 5 stopni, podczas rajdu nie wystąpiły żadne opady, a wiatr nie dawał się zbytnio we znaki – jechało się bardzo przyjemnie!
I na koniec, ostatni powód tego, że udział w Mini Nocnej Masakrze był dla mnie frajdą, to obecność Boskiego Blase! :P
Właśnie wspólnie z Błażejem pokonywaliśmy naszą trasą, co zakończyło się powodzeniem i odnalezieniem wszystkich punktów kontrolnych! :)

Dobra! Koniec słodzenia! :D Pora przejść do relacji... :)
Zanim zacznę podaję też link do relacji na blogu Blase, gdzie możecie obejrzeć również fotki, których ja niestety nie robiłem (nie wziąłem aparatu). Tutaj wrzucę tylko kilka, które są autorstwa Błażeja. :)



Do Wilczyna wybraliśmy się autkiem. Dojechaliśmy niemal na ostatnią chwilę, bo miałem wcześniej szkolenie i wyjeżdżaliśmy z Błażejem z Wrocławia już bardzo późno. :)
Może kiedyś doczekam się dnia, że nie będę wszystkiego robić na ostatnią chwilę... :D

W każdym razie podróż była bardzo przyjemna! A po dotarciu na miejsce było jeszcze lepiej. Ja musiałem szybko się przebrać w wiejskie ciuszki na rower.
Po chwili nastąpiła wesoła odprawa przed startem. Wszyscy otrzymali wskazówki związane z rozmieszczeniem punktów oraz mapy z ich lokalizacją.

Razem z Błażejem zastanawialiśmy się chwilę nad tym, w jakim kierunku wyruszyć. W końcu postanowiliśmy, że zaczniemy zaliczać PK zaczynając od nr 10. Jechaliśmy więc w całkowicie odwrotnie niż reszta uczestników, których spotkaliśmy dopiero w połowie trasy. :)

No i ruszyliśmy! Z Wilczyna szybko asfaltem do Golędzinowa i tam musieliśmy zlokalizować drogę polną prowadzącą do pierwszego PK. Udało nam się to prawie bez problemów, jednak drobny błąd nawigacyjny sprawił, że musieliśmy kilkadziesiąt metrów pokonać wzdłuż torowiska. Później kilka minut jechaliśmy w ciemnościach po polnych pustkowiach, aż wreszcie gdzieś przed nami zarysowały się kontury sosny, na której dopadliśmy PK 10! Zostało nam tylko dziewięć! :)

Znów poruszamy się polnymi drogami, zaliczamy niemal wszystkie kałuże, bo nasze skąpe oświetlenie niewiele nam ułatwia w przemieszczaniu się po oblanym nocą terenie. :D
Jest to nawet fajne! Taka mała adrenalinka, bo nigdy nie wiadomo w co wjedziesz... za 10 metrów! Hehe :D

Słabe oświetlenie jednak nas nie zniechęca! Jesteśmy zdeterminowani tak bardzo, że nie czujemy strachu wjeżdżając na teren ukrytego w leśnych czeluściach cmentarza... I tak oto zdobywamy kolejny punkt, tym razem PK 9 umiejscowiony na cmentarzyku w okolicach wsi Lubnów.

Szybkie spojrzenie na mapę i podążamy do kolejnego PK. Znowu szukamy cmentarza, ale tym razem jest to stary niemiecki cmentarz, również koło Lubnowa. Pojawiają się drobne problemy z jego odnalezieniem, a wszystko przez to, że... wciąż gadamy z Błażejem i gadamy. :D Przejechaliśmy przez lasek, w którym był szukany przez nas cmentarzyk. Dobrze, że w porę się opamiętaliśmy. hehe
Właściwie to tej nocy niemal każdy punkt przejeżdżaliśmy przez to, że się zagadywaliśmy. Kto by pomyślał, że z facetów są takie gaduły?! :D No ale mieliśmy ciekawe tematy... lachony, szybkie auta, browary, plaża i takie tam inne. :P (Najbardziej obgadywaliśmy Agenciarę ;P )
Wreszcie jest! PK 8 na cmentarzu niemieckim – mroczny klimat, palący się znicz na starej płycie nagrobnej, chwilka refleksji i jedziemy dalej.

Wracamy do Lubnowa, z którego jedziemy asfaltem do Urazu. Tam spotykamy pierwszych bikerów, którzy jadą z naprzeciwka.
Docieramy do miejscowego zamku i zabieramy z jego ogrodzenia PK 7.

Później szukamy Portu Uraz, który standardowo przejeżdżamy... Zorientowaliśmy się dość późno, bo zdążyliśmy już wyjechać poza zabudowania. :)
Jednak wracamy się, troszkę błądzimy, w końcu znajdujemy bramę wjazdową do portu, pomógł nam w tym troszkę miejscowy wędkarz. :D Przy wartowni jest PK 6.

Opuszczamy Uraz i kierujemy się asfaltem w stronę Rościsławic, przejeżdżamy przez wieś Niziny, za którą wpadamy w straszną mgłę. Teraz łapiemy z Błażejem niesamowity klimat... Najpierw te cmentarze, teraz ta mgła! Podoba nam się ta zabawa! :D
A czego szukamy?! Szukamy miejsca, które na mapie jest oznaczone, jako Spalona Wieś, znajduje się tam gruzowisko po starej osadzie. W pierwszej chwili szukaliśmy jej po złej stronie strumienia. Zaraz potem nadjechało kilku kolejnych masakrarzy, z którymi wspólnie udaje nam się znaleźć pozostałości schodów, a przy nich PK 5.
My z Błażejem jedziemy dalej w swym kierunku, a oni udają się do Urazu. Dowiadujemy się jeszcze, że zrezygnowali z szukania punktu kontrolnego numer 4, bo mieli duże problemy z jego odnalezieniem.

To nas jednak nie zraża. Wpadamy do ciemnego lasu, szybko odnajdujemy szukaną przez nas drogę, jeszcze tylko 200 metrów i dotrzemy do szukanego przez nas wzgórza, a na nim będzie wysoki dąb, który jest naszym kolejnym celem. No i właśnie... jakieś wzgórze jest, ale dębów od groma :/ Dużo czasu straciliśmy na szukaniu tego punktu. Od początku nam tu dużo rzeczy nie pasowało. Nie poddajemy się jednak i chłodno zastanawiamy się, gdzie ten punkt może być. Pomysłów jest wiele. Wreszcie dochodzimy do wniosku, że to może nie być to właściwe wzgórze... Może za szybko skręciliśmy?! Mapa mówi, że skręciliśmy dobrze... ale tu przecież nie ma żadnego charakterystycznego wzgórza, dębu, a tym bardziej punktu! :/
Wracamy do poprzedniej drogi i próbujemy zdobyć punkt, od drugiej strony. Szybko jednak okazało się, że poprzednia dróżka to nie było to czego szukaliśmy poprzednio... 50 metrów dalej była nasza, której szukaliśmy. :) Teraz już bez problemu odnajdujemy wzgórze z dębem i zbieramy PK 4. Straciliśmy dużo czasu, ale wcale nie żałowaliśmy. Celem było znalezienie wszystkich punktów, a czas... przecież nigdzie się nie spieszyliśmy :D

Żegnamy się z innymi zdobywcami tego punktu, których udało nam się spotkać. Poczym zjeżdżamy drogą w dół. Słyszę krzyk Błażeja, który jedzie przede mnę, pytam co się stało... nie zdążył odpowiedzieć, sam się dowiedziałem o co chodzi, gdy uderzam przednim kołem w kłodę leżącą na drodze. hehe To był taki mały OTB bez konsekwencji :D Udało mi się podeprzeć rękoma i szybko dalej jechałem. Błażejowi, cwaniaczkowi, który jest w terenie wyjadaczem udało się przeszkodę ominąć w ostatniej chwili. :D A ja zaliczyłem swoją kolejną glebę w tym roku. (nabieram doświadczenia: to już piąta :D)

Nic to, jedzie się dalej. Musimy wyjechać z lasu i znaleźć wioskę Jary. Nim to jednak następuje, w dziecinny sposób mylimy drogi. Skręcamy za szybko w lewo i jedziemy przez jakieś mokradła. :D Ostatecznie jednak jesteśmy z tego zadowoleni, bo zaliczanie w ciemnościach kałuż które są głębokie do połowy koła i mają nawet po 5 metrów długości jest całkiem ciekawym doświadczeniem. :D
Świetnie na nich sobie radził „Lodołamacz Blase” hahaha Ale i on w końcu poległ i wylądował z butami w błocie! :P
Cali mokrzy, ale zadowoleni, wyjeżdżamy z lasu, przejeżdżamy przez Jary, za którymi skręcamy w las i docieramy do małego stawu. Obok niego stoi tablica informacyjna, a na niej jest nasz PK 3.

Zostaje nam już tylko przejazd lasem do Obornik Śląskich. Jadąc miejscami omijamy resztki zalegającego śniegu. Mija chwila i wpadamy na ulice Obronik. Bez problemu znajdujemy wylotową drogę, która prowadzi w kierunku naszego kolejnego punktu. Trochę mocowania się z grząskim błotem i już widzimy stojącą koło lasu ambonę, a w niej jest PK 2. Bardzo ciekawa lokalizacja, ale kolejna, już nasza ostatnia, była najlepsza... :)

Jazda lasem, wyjeżdżamy na drogę asfaltową, krótka chwila i jesteśmy w Wilczynie, a tam skręcamy w pole i odnajdujemy ruiny starej kaplicy! Wielce klimatyczne miejsce, które w nocy wgląda niezwykle. Zabieramy PK 1, który jest naszym ostatnim na trasie i podążamy do bazy rajdu.

Okazuje się, że dojeżdżamy w pierwszej połowie stawki, więc nie jest tragicznie. :)
Ale nie rywalizacja była najważniejsze tego dnia. Liczyła się dobra zabawa i myślę, że to wszystkim się udało w pełni zrealizować! To cieszy. :)

Na pewno przyda nam się doświadczenie zdobyte podczas odnajdywania punktów, bo zarówno dla mnie, jak i dla Błażeja, była to pierwsza taka impreza. Najważniejsze obok kondycji, humoru i dobrego samopoczucia jest... dobre oświetlenie! :D A tego nam dziś brakowało bardzo. :)

W bazie rajdu wraz z innymi uczestnikami ucinamy sobie przyjemne rozmowy, pijemy herbatkę, po czym następuje czas na pożegnanie.
Błażej i ja, pakujemy się w autko i wracamy do naszej metropolii! :D
Obydwaj zadowoleni i usatysfakcjonowani! (Zapomniałem dodać... ubłoceni :P )

Dzięki Blase!


- - - - - - - - - - - - - - - - -

Niektórzy z uczestników Mini Nocnej Maskary wystartują 15. grudnia we właściwej Nocnej Masakrze, która odbędzie się w Międzyrzeczu. Tam będzie do pokonania niemal 200 km w limicie czasowym 15 godzin! Oczywiście wszystko w nocy. :D

- - - - - - - - - - - - - - - - -

Poniżej kilka fotek (wszystkie autorstwa Blase):

Tłumnie oblegana baza rajdu :D


Na cmentarzu – w poszukiwaniu PK


Pośród mgieł...


Lodołamacz BLASE! :P


Przedostatni PK – na ambonie



TRASA:
Wilczyn Leśny -> Golędzinów -> Lubnów -> Uraz -> Niziny -> Jary -> Oborniki Śkąskie -> Wilczyn