Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2008

Dystans całkowity:801.14 km (w terenie 188.38 km; 23.51%)
Czas w ruchu:37:57
Średnia prędkość:19.92 km/h
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:47.13 km i 2h 22m
Więcej statystyk

Wreszcie Breslau

Piątek, 11 kwietnia 2008 · Komentarze(29)
Ostatnio strasznie rzadko jestem we Wrocławiu, bo ciągle coś mi wypada.
Ale dziś wreszcie udało mi się pojeździć właśnie po wrocławskich terenach i okolicach.

Za oknem słońce i całkiem fajna pogoda. Chociaż, że byłem mocno styrany po pracy, to i tak ciągnęło mnie mocno na rower. Po prostu musiałem pojeździć!
Po raz drugi w tym roku śmigałem sobie w krótkim rękawku – jeszcze kilka dni i będę jeździł tak codziennie! :)
A ja uwielbiam jeździć na krótko.

Jako cel podróży obrałem sobie jaz w Ratowicach. Raz, że dawno tam nie byłem, a dwa to fakt, że dojazd tam to w większości spokojne drogi.

Jechało się bardzo przyjemnie!
Najpierw przejechałem przez Kładkę Zwierzyniecką i śmignąłem wałami za Zoo, a to tylko dlatego, że miałem chęć przejechania przez Wyspę Cześka! :)
Potem na Siechnice i Kotowice, skąd lasem dojechałem do jazu.

Dookoła czuć już wiosnę.
Fruwa cała masa owadów, co akurat jest dokuczliwe, ale są inne miłe rzeczy związane z przyjściem ciepłych miesięcy...
W lesie ciągle słychać było ptaki, wszędzie dookoła czuć zapach zakwitających kwiatów na drzewach owocowych...
Jest po prostu pięknie i niech będzie tak, jak najdłużej! :)

TRASA:
WRO/Gaj – Las Rakowiecki – Kładka Zwierzniecka – Wyspa Opatowicka...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Ratowice-jaz -> Kotowice -> Groblice -> Siechnice -> Blizanowice -> Trestno...
WRO/Opatowice – Las Rakowiecki - Gaj

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
POUL OAKENFOLD – „Southern Sun”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Widok z Kładki Zwierzynieckiej


We wrocławskim Zoo trwają przygotowania do nowego sezonu


Wyspa Opatowicka – specjalnie dla Cześka!


Komuś się przysnęło ;)


Droga do Kotowic z Groblic


Rów melioracyjny w lesie nieopodal Kotowic


Wiosna przyszła!!!


Dookoła kwitnące, pachnące kwiaty


Już dotarłem do Ratowic


Na ratowickim jazie


Wędkowanie, a więc... luz – blues! ;)


Wracając łabędź już nie spał, za to słońce powoli zapadało w sen :D


Dla zainteresowanych podaję linki do trzech wycieczek, które zrobiłem w tym tygodniu będąc na Śląsku w związku z pracą. :)
1 – Park Chorzowski
2 – Moje Głuchołazy
3 – Razem z Kosmaczem, czyli parada atrakcji!

Razem z Kosmaczem, czyli parada atrakcji! :D

Środa, 9 kwietnia 2008 · Komentarze(20)
Kategoria woj. Śląskie
Kolejny dzień na Śląsku, który tym razem miałem przyjemność spędzić w towarzystwie Kosmacza. :)
Rano, gdy już się jako tako wyspaliśmy, zaczęliśmy obmyślać, gdzie by tu pojechać żeby zaliczyć pierwszą setkę tego roku. :D
No i padło na Ogrodzieniec i tamtejszy zamek.

Najpierw jednak musiałem się ogolić, bo nie lubię być zarośnięty, jak dziki agrest. (Kosma strasznie się czepiała, że długo mi to szło :D)

Potem udaliśmy się do serwisu po rower Moniczki.
Zanim jednak tam doszliśmy... nastąpił krótki, acz jakże atrakcyjny wybuch złości u Kosmy, bo zorientowała się, że zapomniała zabrać licznik z domu. W sumie to nie tylko ona się zorientowała, bo po tym nagłym wybuchu kilka zniesmaczonych głów obróciło się w stronę mej koleżanki. ;P

Dobra, kontynuujmy. :D
Rower odebrany, więc jedziemy do Ogrodzieńca.
Jedziemy, jedziemy... jedziemy i nagle Monika oświadcza, że pedał jej się odkręca.... No ale jakoś go dokręciła dziewczynka. :)

Wpadłem na genialny plan, by podjechać na stację orlenowską podpompować koła. No cóż... chyba nie jesteśmy w tym pompowaniu najlepsi, bo zamiast wbić kilka atmosfer w koło... urwaliśmy wentyl, a właściwie to Monia go urwała. :P

Zmiana dętki pociągnęła za sobą również zmianę planów...
Doszliśmy do wniosku, że dziś setki nie ma sensu robić. Było już późne południe, a nas czekała praca w nocy, więc niezbyt uśmiechało nam się gonienie tylko po to, by zobaczyć trzy cyfry na liczniku.
Po co się stresować, że się można spóźnić do pracy?! Zamiast tego wybraliśmy beztroskie spacerowanie po Dąbrowie Górniczej i jej okolicach.
I to był strzał w dziesiątkę!

Pierwsze na celowniku było... mieszkanie Moniki. :D
Zmieniliśmy ubranie na takie, w którym nie zapocimy się na śmierć, bo słońce dawało nieźle, a termometr wskazywał niemal 20 stopni w cieniu!
Przy okazji Monika zabrała swój licznik. :)

Z mydlickiego osiedla pojechaliśmy do Będzina odwiedzić tamtejszy zameczek. Po drodze Monia testowała swój nowy napęd i była bardzo zadowolona.

Na zamku w Będzinie było wesoło. Spotkaliśmy miłego pana z miotłą, który nam dwadzieścia razy tłumaczył którędy wejść do zamku (Monika była tam tylko kilkadziesią t razy :D).
A tak poważnie to spodobał mi się klimat na dziedzińcu zameczku. Taka oaza spokoju. Przekraczasz mury zamku i znajdujesz się w innym świecie, gdzie nie widzisz pędzących aut, a zamiast nich są dookoła zimne mury, a nad głowami niebieskie niebo i latające ptaki. Dla mnie bomba! :D
Aż się położyłem na ławeczce, by poobserwować sobie niebo. :)

Z zamku udaliśmy się pałacyku, który znajdował się nieopodal, a który to zachwalał pod niebiosa pan spotkany kilka chwil wcześniej. :)

Później ruszyliśmy w stronę Dorotki, którą miło było zaliczyć.
Na jej szczycie wypiliśmy sobie po pysznym, zimnym piwku, a później ruszyliśmy polną dróżką w dół, pędząc....

Gdy byliśmy już dobre 5 kilometrów od Dorotki zorientowałem się, że wypadła mi z kieszeni pięciozłotówka. Zatrzymałem się i sprawdziłem co jeszcze zgubiłem...
No i było pięknie! Zgubiłem dowód osobisty. :/
Nie załamaliśmy się. Zamiast tego wróciliśmy i niemal na samym szczycie Dorotki znalazłem swój dokument tożsamości. :)
Monika twierdzi, że to fart.
A ja byłem pewien, że go znajdziemy. :)
Mało tego, Monice udało się też znaleźć drugą pięciozłotówkę! :D

No to, jak już mieliśmy zastrzyk gotówki... szybko zmierzaliśmy do sklepu. :)
Kupiliśmy parę fajnych rzeczy, w tym pyszne lody i oddaliśmy się degustacji.

Na sam koniec pojechaliśmy nad Pogorię III, którą też sobie objechaliśmy dookoła.
Przy okazji Monika pokazała mi Park Zielony, czy jakoś tak. :)

Wyjazd był po prostu doskonały! Już dziś wiem, że długo będę go wspominać.
Zbyt dużo śmiesznych rzeczy się na nim wydarzyło, by o nim zapomnieć.
O wszystkim nie będę nawet próbować pisać, bo się nie da, z resztą i tak nieźle przynudziłem. :D

Dzięki Ci Moni(cz)ko! ;P

- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
FASOLKI – „Fantazja” :D
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Ale daje! :D


Będzin – zamek w całej okazałości


Trochę śmiesznie to wygląda... powiew średniowiecza, a w tle bloki Gierka :D


POZDRAWIAMY! Kosmacz i Młynarczyk ;P


A taki miałem widok, gdy leżałem na ławeczce :)


Pałac Mieroszewskich w Będzinie *


Gdy zaliczyłem Dorotkę moim oczom ukazał się kościół...


Ale poszła! Kosma na zjazdach jest niedościgniona! ;P


Kto by pomyślał, że widok mojego dowodu osobistego mnie tak uraduje :D


Pogoria III – widok z ławeczki


Nie dziwię się Monice, że lubi Pogorię – mnie też zauroczyła


Wiater wiał :D


Nie pytajcie po co i dlaczego. Tak po prostu za konsumowanie zupy zabrała się Kosma!


----------
*O pałacyku w Wikipedii

Moje Głuchołazy

Wtorek, 8 kwietnia 2008 · Komentarze(8)
Kategoria woj. Opolskie
To był genialny pomysł! :D
Kiedy skończyłem w nocy pracę postanowiłem, że odwiedzę swoją babcię w Konradowie.
A co! Miałem cały wolny dzień, więc pojechałem zaznać trochę spokoju.

Zajeżdżając rano do malowniczej wioseczki leżącej u podnóża Gór Opawskich przywitało mnie wschodzące słońce. Ja jednak z nim się pożegnałem i... poszedłem odsypiać nockę. :D
Ale gdy wstałem... musiałem to zrobić! Musiałem odwiedzić swoje ukochane Głuchołazy! :)
No i odwiedziłem.
Przy okazji pozałatwiałem babci parę drobnych spraw.

Ale najfajniejsza była jazda!
Przemierzanie głuchołaskich uliczek, po których w każde wakacje spacerowałem, bądź śmigałem na rowerze to była wielka przyjemność!

Odwiedziłem swoje ulubione miejsca.
Zaliczyłem też podjazd na Kolonię Jagiellońską i zjeżdżając prawie otarłem się o 70 km/h.

Dzień był po prostu cudowny!
Pogoda dopisała i znalazłem się w tym dniu w miejscu, które wywołuje u mnie zawsze pozytywne emocje.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
POUL OAKENFOLD – „Southern Sun”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Wieża Bramy Górnej w Głuchołazach


Rynek głuchołaski


Kościół św. Warzyńca, w którym to mnie ochrzczono :D


Amorek – fajna knajpka, kiedyś pojechałem tam rowerem... ;)


Biała Głuchołaska


I trasa spacerowa wzdłuż niej...


A na tej trasie takie oto atrakcje :D


Jeszcze raz Biała Głuchołaska :D


Generalnie to lubię tą rzekę! :D


A jeszcze bardziej lubię się nad nią relaksować! :)


Widok na Kopę Biskupią i Górę Chrobrego


Domki na Koloni Jagiellońskiej


Głuchołazy – ulica Bohaterów Warszawy

Stadion Śląski i Park Chorzowski

Poniedziałek, 7 kwietnia 2008 · Komentarze(6)
Kategoria woj. Śląskie
Akurat tego dnia zawitałem na Śląsk, by zarobić troszkę na chleb. :)
Korzystając z wolnej chwili pomiędzy obowiązkami, postanowiłem że pojeżdżę trochę na rowerze.
W sumie to cały dzień padało, było zimno i ponuro, ale akurat wieczorem przestało chociaż siąpić z nieba.

Jako że byłem w Katowicach to wybrałem się w okolice Stadionu Śląskiego i pojeździłem sobie w jego sąsiedztwie, a także troszkę poeksplorowałem ścieżki Parku Chorzowskiego.
Mimo złej pogody było bardzo fajnie!
Ten park ma, w moim odczuciu, swój klimat.

Ta jazda ucieszyła mnie przede wszystkim dlatego, że mogłem się choć chwilkę zrelaksować przed czekającą mnie nocką. :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
POUL OAKENFOLD – „Southern Sun”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Wejście główne Stadionu Śląskiego


Mozaika nad wejściem stadionu


Górnicy przed Stadionem Śląskim


W Parku Chorzowskim jest sporo wody


Niedługo się zazieleni i będzie bardzo pięknie


Mają tam nawet statek piracki! ;)


Jest też Chorzowskie Zoo


No i zmierzch też tam zapada ;P


Jedna z oświetlonych parkowych alej


Żeby nie było... :D

Wszystko można

Piątek, 4 kwietnia 2008 · Komentarze(25)
Wyjazd dedykowany mojemu Przyjacielowi, o którym to rozmyślałem na każdym kilometrze trasy. :)

A wyszedłem pojeździć jeszcze później niż wczoraj, bo dopiero o 22:00, a wszystko przez Agenciarę, która mnie zagadała na GG. ;P

Dziś pogoda super. Było sucho i bez wiatru.
Pojechałem do Żar, by odebrać autko, które zostawiłem dzisiaj na parkingu.
Jazda bardzo dobrze mi zrobiła.
Orzeźwiłem się w chłodnym powietrzu, a co najważniejsze odstresowałem. :)

Później jeszcze mały lans autkiem po Żarach, jak za starych dobrych lat...
Chyba mi się zatęskniło za ogólniakiem. :D

- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
WWO - "Mogę wszystko"
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -

TRASA:
Jasień -> Świbna -> Drożków -> Grabik -> Żary

Lodowate krople deszczu

Czwartek, 3 kwietnia 2008 · Komentarze(13)
Wyszedłem na rower późno, bo przed dwudziestą.
Akurat zrobiła się podła pogoda, na niebie czarne chmury zastąpiły białe, a z wysokości posypały się miliony kropel...

Byłem zły, nie na pogodę, miałem swój powód. Więc taka aura akurat mnie cieszyła, bo mogłem sobie pojechać pod wiejący zimny wiatr zmagając się z lodowatym deszczem, który co chwilę kuł moje nogi.
Krótki spodenki były odpowiednie na tę pogodę...

Dziś jeszcze czeka mnie nocka, ale...
Doszedłem do ciekawego wniosku...
Czas na zmiany.

TRASA:
Jasień -> Świbna -> Bieszków -> Jasień

Taka sceneria mnie dziś nie wzruszyła...

Bez celu

Środa, 2 kwietnia 2008 · Komentarze(11)
Dziś bez żadnego celu. Tak tylko wyszedłem, by troszkę pokręcić.
Przejechałem dziś odcinek polny z Bronic do Golina – dawno tamtędy nie jechałem.
Udało mi się trafić w moment, gdy nie padało.

TRASA:
Jasień -> Jabłoniec -> Golin -> Zieleniec -> Bronice -> Golin -> Zieleniec -> Jasionna -> Bronice -> Zieleniec -> Lisia Góra -> Jasień

Polna droga z Bronic do Golina