Wpisy archiwalne w miesiącu

Grudzień, 2009

Dystans całkowity:646.82 km (w terenie 182.60 km; 28.23%)
Czas w ruchu:39:57
Średnia prędkość:16.19 km/h
Maksymalna prędkość:49.24 km/h
Suma podjazdów:3394 m
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:53.90 km i 3h 19m
Więcej statystyk

MINUS, JUŻ MINUS

Poniedziałek, 14 grudnia 2009 · Komentarze(17)
Nie pamiętam kiedy ostatni raz jeździłem na rowerze przy ujemnej temperaturze powietrza...
Zapomniałem już jak to jest. Nie mam nawet porządnych rękawiczek, bo stare się... popsuły. :/

Prognozy mówią, że będzie jeszcze mroźniej w najbliższych dniach, trzeba więc potestować konfiguracje ubioru na rower korzystając z dostępnych ciuszków, które mam.

Może takie testy przeprowadzę jutro?! :D

Od dziś TREK ma taką oto czaderską naklejkę na ramie ;) © Mlynarz

MINI NOCNA MASAKRA 2009 - KĄPIEL BŁOTNA

Sobota, 5 grudnia 2009 · Komentarze(15)
No i po zawodach! ;)
Tegoroczna Mini Nocna Masakra przeszła już do historii. Cieszy jednak, że była udana i będzie co wspominać.

Ta sobota, to dla nas (dla Asi, Jacka i dla mnie) nie tylko udział w Mini Nocnej Masakrze. Tego dnia mieliśmy też wielką przyjemność uczestniczenia w I Spotkaniu Wrocławskich Podróżników Rowerowych, na którym prezentowaliśmy zdjęcia z naszej wyprawy „Dookoła Polski”. Uczestnictwo w tym spotkaniu, na które zaprosił nas główny organizator Antek Bednarz, było dla nas sporym wyróżnieniem. Cieszy, że spotkanie w MDK Śródmieście zainteresowało wielu ludzi, sala pękała w szwach.
Wśród publiczności znalazł się również nasz ulubiony maratończyk Michał. :)
Poznaliśmy także Magdę, która przyjechała do Wrocławia prosto z Wieliczki, a właściwie z Golkowic. :)
Bardzo chcieliśmy zostać do samego końca tej wspaniałej imprezy, jednak... czekała na nas kolejna, o której wspomniałem na wstępie, czyli MNM.

Bazą tegorocznej zabawy na orientację organizowanej przez klub Artemis był ośrodek jeździecki w miejscowości Kątna – jakieś 20 km od Wrocławia.
Razem z Asią i Jackiem dotarłem tam niemal na ostatnią chwilę. Na miejscu byli już Filip i Michał, a w momencie gdy parkowaliśmy auta w bazie przez bramę wjazdową ośrodka jeździeckiego wpadł zdyszany, zziajany i uśmiechnięty jak zawsze Błażej – przyjechał z Wrocławia na rowerze, podobnie jak Michał (reszta to lenie takie jak my ;) ).

Dużym wyzwaniem było przebranie się w rowerowe ciuszki – musieliśmy zrobić to na dworze przy temperaturze powietrza oscylującej w okolicach zera. Daliśmy jakoś radę po czym pognaliśmy szybko się zarejestrować, odebrać mapy i karty startowe. Gdy byliśmy gotowi do startu było już kilka minut po 18:00. Oczywiście czekała na nas reszta ekipy BS, bo jak co roku chcieliśmy pojechać w tych zawodach dużą grupą. Razem z Błażejem, Filipem i Michałem czekało na nas jeszcze kilka innych osób, których jednak niestety nie udało nam się poznać. Wszystkim było bardzo spieszno do zdobywania punktów i... jakoś pognali do przodu. Ani się obejrzeliśmy a ekipy BS nie było. :D
No nic. Przecież we trójkę też się dobrze jeździ. Spokojnie rzuciliśmy okiem na mapę, wspólnie uzgodniliśmy swoją koncepcję zdobywania punktów i ruszyliśmy do boju! ;)

PK 4 – krzyż na dawnym rozdrożu
Jako pierwszy przyszło nam zdobyć punkt umiejscowiony najbliżej bazy. Droga do niego wiodła wzdłuż lasku i łąki, na której zalegała niesamowita mgła tworząca klimat, który właśnie w takich imprezach lubię. :)
Punkt zdobyty łatwo, szybko i przyjemnie.

PK 5 – dwie sosny
Położony w lesie po drugiej stronie łąki. Kto by tam chciał wracać się do drogi...
Przebiliśmy się przez trawę na drugą stronę wspomnianej łąki. Świetna sprawa – przestrzeń, ogarniająca cię mgła, a ty brniesz do przodu nie widząc niczego przed sobą... :)
W końcu dotarliśmy do ściany lasu, w którym również bezproblemowo wjeżdżamy na punkt.

PK 9 – paśnik
Do tego punktu czekała nas nieco dłuższa droga. Niestety troszkę jej nadłożyliśmy, bo popełniłem dwa błędy nawigacyjne – dobrze że Asia z Jackiem trzymali rękę na pulsie. ;)
Wspólnymi siłami namierzamy odpowiednią drogę, później dobrze typujemy przecinkę, trochę potaplaliśmy się w błocie i zgarnęliśmy nasz trzeci punkcik.

PK 7 – ambona
Wyjeżdżamy z lasku, w którym był poprzedni punkt. Jest wesoło.
Jacek po drodze pokazał nam nawet dość ciekawą figurę akrobatyczną wykonując cudowne salto przez kierownicę. Na szczęście lądowanie było boskie i zakończyło się wzorowym telemarkiem! Brawo Jacku! :D
Gdy już byliśmy blisko szukanego punktu zrobiliśmy sobie małą przerwę.
Asia zjadła batonika, a Jacek zmienił dętkę, bo... znudziła mu się jazda na kapcioszku. ;)
Ja w tym czasie poszukałem ambony i chwilę później zameldowaliśmy się na niej we trójkę podbijając nasze karty.

PK 2 – kamień geodezyjny
Opuszczamy pole, na którym stała ambona. Przejeżdżamy przez Chrząstawę Wielką, wbijamy się do lasu i mkniemy po kolejny punkt. Skręt w lewo, skręt w prawo, hamowanie, nawracanie i jest! :)
Po drodze mijamy sporo osób, które błąkały się po lesie na rowerach. ;)
Dorzucę, że Jacek znów zrobił salto. :D

PK 6 – wieża obserwacyjna
Zdecydowanie najłatwiejszy punkt do znalezienia. Ślepy, by po pijaku trafił .;)
Nam też się udało. :D

PK 10 – wieża geodezyjna
Tutaj czeka nas trochę asfaltu. Postanawiamy z Asią i Jackiem troszkę się rozgrzać, więc mocniej depnęliśmy. Efektem tego było wyprzedzenie sporawej grupki rowerzystów. Tuż przed zjazdem z asfaltu na pole mijamy się z jadącą z naprzeciwka drugą częścią ekipy BS. Pozdrawiamy się i gnamy dalej – nie ma sentymentów. ;P
Tak się zagnaliśmy, że minęliśmy wieżę. :D
Asia wybiła mi z głowy brnięcie dalej „w chaszcze”, zatrzymujemy się. Chłodna analiza mapy, wracamy. Nadłożyliśmy jakieś 500 metrów ale dzięki temu poznaliśmy nową ścieżkę. ;)
Zgarniamy punkt i jedziemy dalej.

PK 8 – ambona
Znowu czeka nas dużo asfaltu. Po drodze do punktu, spotykamy pasącą się na polu... krowę. Późny wieczór, zimno, ciemno, to już niemal zima, a tu taka niespodzianka. :D
Jacek stwierdził, że to „krówka”... nie Jacku, to był byk z krwi i kości! Ale ładnie pozował do zdjęć. :D
Przyjemnie jechało się do punktu asfaltem, w końcu skręciliśmy w las, też było nieźle. Typujemy przecinkę i wspólnie z inną ekipą podbijamy karty przy ambonie.

PK 3 – złamana sosna
Mamy już osiem punktów, całkiem nieźle. Wydawało nam się, że w ciągu pół godzinki zaliczymy dwa ostatnie i wpadniemy zadowoleni na metę – nic bardziej mylnego! Dwa ostatnie punkty, dojazd do nich, to istna błotna masakra! Nie wiem czy kiedykolwiek taplałem się w takim błocie. Praktycznie co 50 metrów wpadaliśmy w kałuże, w których koła zapadały się po piasty, nie można było nawet ich za bardzo ominąć. :)
Często rowery tańcowały sobie po całej drodze, kilka razy byłem bliski zderzenia się z Jackiem, na szczęście nasze wysokie umiejętności i ponadprzeciętna technika jazdy pozwalały nam uniknąć takich zdarzeń. ;)
Co ciekawe, najlepiej w tych warunkach radziła sobie Asia i jej poczciwy Flecik. :)
Wróćmy jednak do zdobywania punktu...
No więc zdobyliśmy go prawie bez problemu, prawie bo musieliśmy się do niego wracać jakieś 100 metrów. Trzeba pamiętać, że 100 metrów w tym błocie to było dość spore nadkładanie drogi. :)

PK 1
Taplaniny w błocie ciąg dalszy. Było trochę nawigowania. Poszło nam jednak bezbłędnie i bez najmniejszych problemów zlokalizowaliśmy punkt przy leśnym stawie. Teraz już tylko wyjechać z lasu i cisnąć asfaltem do bazy. :)

Z czasem 4:13 zajmujemy 38 lokatę. Może być. Gdyby była pierwsza lub ostatnia czułbym się tak samo dobrze. Przyjechałem do Kątnej by się dobrze bawić i tej zabawy nie brakowało. :)
Kolejna MNM i kolejna udana impreza. Nie dziwi więc fakt, że co roku przybywa uczestników na MNM. W tegorocznej edycji wzięło udział ćwierć tysiąca osób, z czego 80 stanowili rowerzyści. :)

W bazie pijemy ciepłą herbatkę. Rozmawiamy sobie z Kasią, która wraz z Bagirą walczyła na trasie pieszej. :)
Chwilę później wpadają równie zadowoleni Błażej, Filip i Michał.
Wymieniamy się wrażeniami z trasy wyzywając się od zdrajców. ;)

Jak to się stało, że nie pojechaliśmy razem nie wie nikt. :D
Że znów dobrze się bawiliśmy wiedzą wszyscy.
I o to w tym wszystkim chodzi! :)

Do zobaczenia za rok!

Relacja Jacka z MNM
Relacja Jacka ze Spotkania Podróżników Rowerowych
Relacja Michała z MNM
Relacja Michała ze Spotkania Podróżników Rowerowych
Relacja Filipa z MNM

I TROCHĘ FOTEK: (niektóre wykonał Jacek)

I Spotkanie Podróżników Rowerowych - tuż po naszej prezentacji © JPbike


Mini Nocna Masakra - analiza mapy to podstawa © JPbike


Moje warianty przejazdu nie zawsze podobają się Asi © JPbike


Jednak zazwyczaj trafiamy do punktów :) © JPbike


Noc i rower - lubię to © JPbike


Błotnej kąpieli zażywa rower Jacka © JPbike


Aura tajemniczości... © Mlynarz


Paśnik przy jednym z punktów kontrolnych © Mlynarz


Nie po oczach! ;) © Mlynarz


Jacek usuwa awarię - szybko mu to poszło © Mlynarz


Zmasakrowany Flecik © Mlynarz


Moja Masakratorka (mini) ;) © Mlynarz


Jacek przy ambonie - skrada się po punkt. ;) © Mlynarz


Mini Nocna Masakra z lotu ptaka ;) © Mlynarz


JPbike zdobywca! Przed nim nie ukryje się żaden punkt © Mlynarz


Nocny Byk © Mlynarz


Tak mi dobrze, tak radośnie, boooo.... zdobyłłłłłłemmmm punkt! :D © Mlynarz


Na mecie. Ekipa BS - zawsze wesoła © JPbike


BIKEstats.pl Team ;) © JPbike&Mlynarz;

JAK ZAKRZTUSIŁEM SIĘ LANDRYNKĄ...

Piątek, 4 grudnia 2009 · Komentarze(19)
To był cudowny dzień! :D
A raczej wieczór.
Wreszcie po rocznej przerwie znów do Wrocławia zawitał nasz ulubiony poznański biker...
...Panie i Panowie...
JPbike!!!

No!
Fajnie było, bo pojechaliśmy o pierwszej w nocy na trening przed Mini Nocną Masakrą. :D
Forma jest.
Jutro (a właściwie to dziś) będzie ogień!
Myślę, że bez problemu wszystkich rozgromimy. Zdobędziemy wszystkie puchary, dyplomy, medale i laurki. :D
Team BIKEstats.pl wygra w klasyfikacji drużynowej.
Myślę też, że Jacek wygra w klasyfikacji górskiej i dostanie koszulkę w czerwone groszki. :D
Ja zapewne jak co roku wygram klasyfikację najaktywniejszych i zaliczę wszystkie premie lotne, czy jak tam się one nazywają... :)

Czekajcie na wieści jutro.
Dziś już nie mogę nic napisać, bo Jacek każe mi trenować dalej. Polał jakiś złoty anabolik do kufla z napisem „Piast” - mam nadzieję, że to nie jest substancja znajdująca się na liście zakazanych. Bo jeszcze nas zdyskwalifikują, a takiej hańby moja rodzina nie zniesie. :D

No!
To do zobaczenia jutro na Eurosporcie o 18:00! :D
Transmisja live do 180 krajów! Tylko na Eurosporcie i TVP3 Wrocław! :D

p.s.
A żeby nie było, to zdradzę gdzie trenowaliśmy...
Otóż pojechaliśmy sobie po mojego Aniołka, który późno kończył pracę.

Trening był trochę niebezpieczny, bo na drogach zalegała gołoledź i było ślisko, nie mniej jednak jak mocniej depnęliśmy to aż się spod kół kurzyło. Mało tego, jak Jacek spiął łydki porządnie to zwinął kostkę brukową na Rynku, a później jeszcze asfalt w kilku miejscach Wrocławia...
W pewnym momencie tak mnie przetyrał, że zasapawszy się zakrztusiłem się miętową landrynką.

Ok, to już na prawdę koniec.

I pamiętajcie...
tylko jutro!
LIVE do 180 krajów świata!
Eurosport i TVP3 Wrocław.
Komentują:
Mariusz Max Kolonko,
Dariusz Szpakowski,
Bożydar Iwanow,
a z helikoptera... Mariusz Pudzianowski! :D


Cztery fotki, wszystkie autorstwa Jacka:

Jak Jacek przyjeżdża do Wrocławia to aż chce się skakać z radości :) © Mlynarz


Nie wiem, na prawdę nie wiem co oni robią... © Mlynarz


Pokazaliśmy Jackowi jednego krasnala, a potem drugiego. (Dwa tygodnie wcześniej Igorek znalazł ich aż... czternaście!) :) © Mlynarz


Słodko :D © Mlynarz