Wpisy archiwalne w kategorii

woj. Śląskie

Dystans całkowity:2008.32 km (w terenie 190.70 km; 9.50%)
Czas w ruchu:98:55
Średnia prędkość:20.30 km/h
Maksymalna prędkość:61.77 km/h
Suma podjazdów:786 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:66.94 km i 3h 17m
Więcej statystyk

Żywiec i Jezioro Żywieckie

Wtorek, 6 maja 2008 · Komentarze(13)
Kategoria woj. Śląskie
Jako, że musiałem zawitać do Bielska-Białej,a miałem też i wolną chwilkę wieczorem, postanowiłem odwiedzić sobie niedaleki Żywiec. :)
Nigdy tam nie byłem, więc tym bardziej chciałem skorzystać z okazji.

Dwie godzinki spędzone w tym niewątpliwie uroczym miasteczku, z którego pochodzi jedno z najlepszych polskich piw, były dla mnie bardzo przyjemne.

Objechałem rowerem dookoła Jezioro Żywieckie i co najważniejsze, akurat trafiłem na zachodzące słońce, więc miałem tę frajdę, że jadąc podziwiałem cudowne rzeczy, które tworzyła natura na niebie, za szczytami gór i na tafli jeziora.

Było dość sporo zjazdów, jak i podjazdów, a więc fajnie! :)

TRASA:
Żywiec -> Czernichów -> Tresna -> Zarzecze -> Żywiec

Troszkę fotek :)

JEZIORO ŻYWIECKIE, W TLE BESKIDY I ZACHODZĄCE SŁOŃCE...


Złote promienie nad Beskidami i Jeziorem Żywieckim


Takie spektakle tworzy tylko natura


Bogata paleta barw...


Sprawia, ze to co piękne jest jeszcze piękniejsze :)


Góry, woda i zachodzące słońce...


Samotny korzeń wystający ponad taflą Jeziora Żywieckiego


Jezioro Żywieckie w wersji, gdzie wieje chłodem... ;)


A tutaj już emanuje ciepło :)


Myślę, że mógłbym zakochać się w Beskidach :)


W dole jakaś przystań...


Żywiec – Ratusz


Żywiec – Rynek nocą


Żywiec – dzwonnica

Razem z Kosmaczem, czyli parada atrakcji! :D

Środa, 9 kwietnia 2008 · Komentarze(20)
Kategoria woj. Śląskie
Kolejny dzień na Śląsku, który tym razem miałem przyjemność spędzić w towarzystwie Kosmacza. :)
Rano, gdy już się jako tako wyspaliśmy, zaczęliśmy obmyślać, gdzie by tu pojechać żeby zaliczyć pierwszą setkę tego roku. :D
No i padło na Ogrodzieniec i tamtejszy zamek.

Najpierw jednak musiałem się ogolić, bo nie lubię być zarośnięty, jak dziki agrest. (Kosma strasznie się czepiała, że długo mi to szło :D)

Potem udaliśmy się do serwisu po rower Moniczki.
Zanim jednak tam doszliśmy... nastąpił krótki, acz jakże atrakcyjny wybuch złości u Kosmy, bo zorientowała się, że zapomniała zabrać licznik z domu. W sumie to nie tylko ona się zorientowała, bo po tym nagłym wybuchu kilka zniesmaczonych głów obróciło się w stronę mej koleżanki. ;P

Dobra, kontynuujmy. :D
Rower odebrany, więc jedziemy do Ogrodzieńca.
Jedziemy, jedziemy... jedziemy i nagle Monika oświadcza, że pedał jej się odkręca.... No ale jakoś go dokręciła dziewczynka. :)

Wpadłem na genialny plan, by podjechać na stację orlenowską podpompować koła. No cóż... chyba nie jesteśmy w tym pompowaniu najlepsi, bo zamiast wbić kilka atmosfer w koło... urwaliśmy wentyl, a właściwie to Monia go urwała. :P

Zmiana dętki pociągnęła za sobą również zmianę planów...
Doszliśmy do wniosku, że dziś setki nie ma sensu robić. Było już późne południe, a nas czekała praca w nocy, więc niezbyt uśmiechało nam się gonienie tylko po to, by zobaczyć trzy cyfry na liczniku.
Po co się stresować, że się można spóźnić do pracy?! Zamiast tego wybraliśmy beztroskie spacerowanie po Dąbrowie Górniczej i jej okolicach.
I to był strzał w dziesiątkę!

Pierwsze na celowniku było... mieszkanie Moniki. :D
Zmieniliśmy ubranie na takie, w którym nie zapocimy się na śmierć, bo słońce dawało nieźle, a termometr wskazywał niemal 20 stopni w cieniu!
Przy okazji Monika zabrała swój licznik. :)

Z mydlickiego osiedla pojechaliśmy do Będzina odwiedzić tamtejszy zameczek. Po drodze Monia testowała swój nowy napęd i była bardzo zadowolona.

Na zamku w Będzinie było wesoło. Spotkaliśmy miłego pana z miotłą, który nam dwadzieścia razy tłumaczył którędy wejść do zamku (Monika była tam tylko kilkadziesią t razy :D).
A tak poważnie to spodobał mi się klimat na dziedzińcu zameczku. Taka oaza spokoju. Przekraczasz mury zamku i znajdujesz się w innym świecie, gdzie nie widzisz pędzących aut, a zamiast nich są dookoła zimne mury, a nad głowami niebieskie niebo i latające ptaki. Dla mnie bomba! :D
Aż się położyłem na ławeczce, by poobserwować sobie niebo. :)

Z zamku udaliśmy się pałacyku, który znajdował się nieopodal, a który to zachwalał pod niebiosa pan spotkany kilka chwil wcześniej. :)

Później ruszyliśmy w stronę Dorotki, którą miło było zaliczyć.
Na jej szczycie wypiliśmy sobie po pysznym, zimnym piwku, a później ruszyliśmy polną dróżką w dół, pędząc....

Gdy byliśmy już dobre 5 kilometrów od Dorotki zorientowałem się, że wypadła mi z kieszeni pięciozłotówka. Zatrzymałem się i sprawdziłem co jeszcze zgubiłem...
No i było pięknie! Zgubiłem dowód osobisty. :/
Nie załamaliśmy się. Zamiast tego wróciliśmy i niemal na samym szczycie Dorotki znalazłem swój dokument tożsamości. :)
Monika twierdzi, że to fart.
A ja byłem pewien, że go znajdziemy. :)
Mało tego, Monice udało się też znaleźć drugą pięciozłotówkę! :D

No to, jak już mieliśmy zastrzyk gotówki... szybko zmierzaliśmy do sklepu. :)
Kupiliśmy parę fajnych rzeczy, w tym pyszne lody i oddaliśmy się degustacji.

Na sam koniec pojechaliśmy nad Pogorię III, którą też sobie objechaliśmy dookoła.
Przy okazji Monika pokazała mi Park Zielony, czy jakoś tak. :)

Wyjazd był po prostu doskonały! Już dziś wiem, że długo będę go wspominać.
Zbyt dużo śmiesznych rzeczy się na nim wydarzyło, by o nim zapomnieć.
O wszystkim nie będę nawet próbować pisać, bo się nie da, z resztą i tak nieźle przynudziłem. :D

Dzięki Ci Moni(cz)ko! ;P

- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
FASOLKI – „Fantazja” :D
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Ale daje! :D


Będzin – zamek w całej okazałości


Trochę śmiesznie to wygląda... powiew średniowiecza, a w tle bloki Gierka :D


POZDRAWIAMY! Kosmacz i Młynarczyk ;P


A taki miałem widok, gdy leżałem na ławeczce :)


Pałac Mieroszewskich w Będzinie *


Gdy zaliczyłem Dorotkę moim oczom ukazał się kościół...


Ale poszła! Kosma na zjazdach jest niedościgniona! ;P


Kto by pomyślał, że widok mojego dowodu osobistego mnie tak uraduje :D


Pogoria III – widok z ławeczki


Nie dziwię się Monice, że lubi Pogorię – mnie też zauroczyła


Wiater wiał :D


Nie pytajcie po co i dlaczego. Tak po prostu za konsumowanie zupy zabrała się Kosma!


----------
*O pałacyku w Wikipedii

Stadion Śląski i Park Chorzowski

Poniedziałek, 7 kwietnia 2008 · Komentarze(6)
Kategoria woj. Śląskie
Akurat tego dnia zawitałem na Śląsk, by zarobić troszkę na chleb. :)
Korzystając z wolnej chwili pomiędzy obowiązkami, postanowiłem że pojeżdżę trochę na rowerze.
W sumie to cały dzień padało, było zimno i ponuro, ale akurat wieczorem przestało chociaż siąpić z nieba.

Jako że byłem w Katowicach to wybrałem się w okolice Stadionu Śląskiego i pojeździłem sobie w jego sąsiedztwie, a także troszkę poeksplorowałem ścieżki Parku Chorzowskiego.
Mimo złej pogody było bardzo fajnie!
Ten park ma, w moim odczuciu, swój klimat.

Ta jazda ucieszyła mnie przede wszystkim dlatego, że mogłem się choć chwilkę zrelaksować przed czekającą mnie nocką. :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
POUL OAKENFOLD – „Southern Sun”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Wejście główne Stadionu Śląskiego


Mozaika nad wejściem stadionu


Górnicy przed Stadionem Śląskim


W Parku Chorzowskim jest sporo wody


Niedługo się zazieleni i będzie bardzo pięknie


Mają tam nawet statek piracki! ;)


Jest też Chorzowskie Zoo


No i zmierzch też tam zapada ;P


Jedna z oświetlonych parkowych alej


Żeby nie było... :D

"Kraina Wielkich Jezior"

Czwartek, 6 marca 2008 · Komentarze(10)
Kategoria woj. Śląskie
Dziś mój kolejny dzień na Śląsku – raczej ostatni w tym miesiącu. :)

Korzystając z ładnej pogody i wolnego czasu, postanowiłem znów wsiąść na rower.
Tym razem moim towarzyszem-przewodnikiem był wujek. :D

Muszę przyznać, że w świetny sposób pokazał mi ładny kawałek Dąbrowy Górniczej.
Dziś byliśmy na wszystkich czterech Pogoriach, a do tego zaliczyliśmy Jezioro Przeczycko-Siewierskie.
Pięć pięknych akwenów sprawiło, że mogliśmy poczuć się, jak w Krainie Wielkich Jezior. :)

Cała wycieczka upłynęła bardzo miło.
Na trasie było kilka całkiem milusich podjazdów – najbardziej spodobał mi się ten w Ujejscu.

TRASA:
Dąbrowa Górnicza/Łęknice -> Pogoria III -> D.G./Piekło -> D.G./Marianki -> Pogoria IV -> Wojkowice Kościelne -> Tuliszów -> Jezioro Przeczycko-Siewierskie -> Podwarpie -> D.G./Trzebiesławice -> D.G./Ujejsce -> D.G./Ząbkowice -> Pogoria I -> Pogoria II -> Pogoria III -> D.G./Łęknice


Jezioro Przeczycko-Siewierskie



Pogoria II – słońce chowa się za drzewami



Elektrownia Łagisza widziana z Pogorii III



p.s.
W poprzedzającą ten dzień noc byłem w Krakowie.
Przywiozłem coś z tego pięknego miasta. :)

Kraków – Wawel nocą

Ach, ta Pogoria! :D

Poniedziałek, 3 marca 2008 · Komentarze(4)
Kategoria woj. Śląskie
Kolejny dzień pobytu na Śląsku i cieszę się bardzo, że znów udało mi się pojeździć. :)
Wstałem tuż przed południem, bo odsypiałem nockę.
Obudziłem się w Dąbrowie Górniczej. :D

Nie zastanawiałem się zbytnio nad tym, gdzie będę jeździł, bo ciężko się nad czymś takim głowić, gdy ma się 100 metrów do... Pogorii. Tak, tak. To jest właśnie ten słynny zbiornik wodny dookoła którego niemal codziennie jeździ nasz Kosmacz! ;P
Konkretnie chodzi o Pogorię III (w sumie jest ich cztery).

Także, jak tylko wstałem i zjadłem śniadanie to wyruszyłem na Pogorię III, nad którą więcej odpoczywałem niż jeździłem. :D
Po jakimś czasie wróciłem się na obiad, a po nim już w towarzystwie mojej cioci, udałem się na Pogorię IV, która strasznie mi się spodobała!
Strasznie w niej czysta woda, ale w sumie nie ma się co dziwić, bo w końcu wszystkie Pogorie to sztuczne zbiorniki, które powstały przez zalanie wodą dawnych kopalni piasku.

Byłem już kiedyś nad Pogorią III i IV razem z Moniką, ale było ciemno. :D
Dziś jednak mogłem zobaczyć piękno tych akwenów w ciągu dnia.

Razem z ciocią dojechałem do końca asfaltowej ścieżki na Pogorii IV, po czym zawróciliśmy do domu.
Mimo, że było wietrznie to wypadzik ten zaliczam do bardzo udanych. :)



- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
ATB – „Renegade”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Pogoria III



Łódka nad Pogorią III – ja wolę rower. :D



Taką ścieżką sobie jeździłem koło Pogorii III



Na pogodę nie mogłem narzekać



Wielka fala na Pogorii III ;)



Ruszam na podbój Pogorii IV :D



Łęknice - osiedle nad Pogorią widziane wieczorem

Wielkie Derby

Niedziela, 2 marca 2008 · Komentarze(5)
Kategoria woj. Śląskie
To był dzień! :D

To nic, że dzień przed z powodu pracy położyłem się spać bardzo późno...
To nic, że musiałem zerwać się z łóżka po czterech godzinach snu...
To nic, że było zimno i padał deszcz...
To nic, że Emma powyrywała drzewa! :D
To wszystko nic, bo tego dnia miałem wielkie plany. ;)

O godzinie 7:30 zawitałem na zabrzańskie osiedle Helenka, by... pojeździć na rowerku w towarzystwie Darka i Damiana. :D
Po raz pierwszy się spotkaliśmy ale spotkanie to nie wyglądało, jak pierwsze... hehe
Widać nadajemy na tych samych falach, a więc... rowery, FOOTBALL, piwo i... piękne kobiety! :D
Tak, tak! Muszę w tym miejscu oświadczyć, że koledzy znają się na rzeczy i wybrali na towarzyszki swego życia piękne dziewczyny! :D
No dobra, nie miałem o tym tu pisać... hehe

Także padał deszcz, było zimno, wiało, niedziela, ósma rano... a my jedziemy! :)
Darek z Damianem pokazali mi podczas krótkiej wycieczki wiele świetnych miejsc.
Poznałem Dolomity - Sportową Dolinę, gdzie nawet latem można śmigać na nartach, a poza tym są tam do wynajęcia quady i masa innych atrakcji. Według mnie utworzenie takiego miejsca to był świetny pomysł.

Odwiedziliśmy także wielce klimatyczny tarnogórski ryneczek.
Damian tam wdał się w rolę przewodnika, a ja zafascynowany jego opowieściami słuchałem z wypiekami na twarzy o tym, jak to kiedyś do tamtejszej studni spuszczali się górnicy... :D
To jest naprawdę bardzo interesujące! ;P

Zobaczyłem również kopalnię srebra, którą mam zamiar kiedyś odwiedzić, by popływać sobie w jej tunelach łódeczką. To musi być świetna atrakcja.

Oprócz tego zawitaliśmy na Repty, gdzie w tamtejszym parku co chwilę omijaliśmy powyrywane z ziemi przez Emmę drzewa...
Tam chłopaki pokazali mi szyb Sztolni Czarnego Pstrąga. Fajna sprawa. :)

Jako że czas nas gonił to postanowiliśmy wracać do domku, by przygotować się do wyjazdu na mecz derbowy pomiędzy Górnikiem Zabrze, a Ruchem Chorzów.
Dzięki temu meczowi powstał pomysł na nasze spotkanie. :D
I bardzo mnie to cieszy! :)

W drodze powrotnej robiliśmy sobie jeszcze fotki na tle graffiti poświęconych zabrzańskiemu Górnikowi.

U Darka szybko zjedliśmy pyszny obiadek przygotowany przez Anetkę i Sabinkę.
Wypiliśmy po niemniej pysznym piwku.
Odświeżyliśmy się i ruszyliśmy na Roosvelta pod stadion KSG.
Stamtąd do Katowic na Załęże i dalej pojechaliśmy autobusami wypełnionymi kibicami pod sam Stadion Śląski.

To była moja kolejna wizyta na tym wspaniałym, legendarnym obiekcie i jak zawsze była tam wspaniała atmosfera.
Mimo padającego ciągle deszczu, zimna i niestety, porażki Górnika, będę tę wizytę wspominał niezwykle przyjemnie.
Piłkarze obu drużyn zagrali z zaangażowaniem, ale trzeba przyznać że tego dnia Ruch zaprezentował się o niebo lepiej d Górnika i zasłużenie zgarnął trzy punkty.
Ja wiem, że powodem porażki była absencja Tomka Hajty, który pauzował za żółte kartki, ale nikt mi w to nie wierzy. hehe

Do tego meczu dorzućmy to co lubię najbardziej, a więc blask jupiterów i atmosferę na trybunach... Po prostu miód! :D
A race... to już był klimat nie do opisania.

Po meczu, wraz z Darkiem, Damianem i... piętnastoma tysiącami Górnika, eskortowani przez policję, pomaszerowaliśmy główną ulicą Katowic na Załęże, gdzie zostawiliśmy nasze auto. To było niezłe przeżycie, iść tak wielką grupą przez Chorzowską w Katowicach, gdzie codziennie przejeżdżają dziesiątki tysięcy aut.

Wróciliśmy do Darka i po kolacji przyszedł czas na pożegnanie.

Sabinka z Damianem ruszyli w stronę Warszawy, by następnego dnia móc wstać do pracy...
Ja ruszyłem razem z nimi, by jeszcze tej nocy znaleźć się w pracy... :D Rozdzieliliśmy się w Częstochowie.
A kto miał najlepiej?! :)
Anetka i Darek, którzy zostali w ciepłym domku i mogli spędzić wieczór delektując się... wrocławskim Piastem! :D

Podsumowując tę epopeję... ;P
Dzień był wielce udany!
Fajnie było pojeździć.
Cieszę się także bardzo z tego, że znów poczułem legendę Stadionu Śląskiego podczas oglądania Wielkiego Derby!

Ale przede wszystkim świetnie było poznać takich ludzi, jak Anetka z Sabinką i Darka z Damianem! No i oczywiście nie mogę też zapomnieć o wschodzącej gwieździe BIKEstats, czyli o Wiktorze, a także jego braciszku. :)
Dziękuję Wam wszystkim za ciepłe przyjęcie, wspaniałe towarzystwo i atmosferę!
Do następnego! :)

TRASA:
Zabrze/os. Helenka -> Tarnowskie Góry/Rynek -> Tarnowskie Góry/Stare Tarnowice -> Tarnowskie Góry/Repty -> Bytom/Stolarzowice -> Zabrze/os. Helenka

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
FRAGMA – „Toca me”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Na rynku w Tarnowskich Górach



Tarnowskie Góry – studnia (ta słynna :D)



Repty - Damian i Darek... na tropach Emmy



Wielkie Derby 2008 – Stadion Śląski jeszcze pusty...



Jupitery na Stadionie Śląskim



Żabole :D



Czas rozpocząć Wielkie Derby



Na trybunach zrobiło się gorąco... :)



Wielkie racowisko na Stadionie Śląskim – kibice Górnika się popisali!



Katowice – ulica Chorzowska, którą maszeruje 15000 fanów Górnika! Tak wyglądał powrót z meczu. :)



P.S. :D

Kaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!
eSssssssssssssssssssssssssssssss!!!
Gieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!!!

KSG!!!


GÓRNIK!!! ZABRZE!!!
:D

POWRÓT Z MECZU

Niedziela, 18 listopada 2007 · Komentarze(45)
POWRÓT Z MECZU

Po wczorajszym, wielkim dniu, nadszedł czas na powrót do Wrocławia. :D

Pobudka rano, ciągle w głowie szumi od wczorajszego dnia, tych wszystkich emocji, śpiewów i okrzyków! Ciągle żyję wczorajszym wieczorem...

Katowice. Za oknem na termometrze minus 6 stopni! Brrrrrrr :/
Małe zawahanie... jest decyzja. Jedziemyyyyyyyy! :D

Po pysznym śniadanku i rozmowach z kuzynkiem oraz wujkiem, trzeba zacząć się zabierać do drogi powrotnej. I tak po godzinie 12:00 wsiadam na rower...
Najpierw męczę się na oblodzonych ścieżkach rowerowych. Po jakimś czasie daję sobie spokój i wskakuję na drogę... trzypasmową :D

Mijam kolejne miejscowości Katowickiego Okręgu, odbieram kilka telefonów. I nawet się nie spostrzegłem, jak znalazłem się już 40 km od Katowic.

Dookoła wszędzie leży śnieg, jest silny mróz, ale jedzie mi się świetnie. Bardzo pomocny był wiatr. Bo mimo wielkiego zmęczenia ostatnimi dniami, ciągle poruszam się w stronę Wrocławia.

W okolicach Strzelec Opolskich robię postój na małe jedzonko. Chciałbym się czegoś napić, ale... wszystko co miałem w bidonie zamieniło się w kostkę lodu... :/
Nic to! Jedzie się dalej.

Wreszcie dojechałem do Opola, w którym postanowiłem zabawiać nieco dłużej, by móc nacieszyć oczy nocnymi widokami tego miasta. I bez wahania mogę napisać, że jest tam przecudnie! Zrobiłem troszkę fotek, a później udałem się już na przedmieścia, gdzie na stacji benzynowej zakupiłem sobie herbatkę i ciepłe jedzenie.
Zrobiłem dość długą, aczkolwiek przyjemną i niezwykle pożyteczną przerwę.

Jest już całkowicie ciemno. Opuszczam Opole. Do Wrocławia jeszcze jakieś 90 kilometrów.

Zrobiło się cieplej! :D Już tylko minus 3 stopnie hahaha
Ale tak prawdę mówiąc, dziś tego zimna prawie w ogóle nie odczuwałem.
Za Opolem jechało mi się jeszcze lepiej niż pierwszą połową trasy.
Mam sprzyjający wiatr. Może nie jest silny, ale lepsze 10 km/h w plecy niż w pysk! :P

Ciągle jadę drogą 94, ten numer będzie śnić mi się po nocach :D

Mijam Brzeg, do którego postanawiam wjechać, by również zobaczyć sobie to miasteczko nocą. To samo robię w Oławie. :)

Z Oławy szybko jadę w stronę Wrocławia. Siechnice... Radwanice... i wreszcie Wrocław!!!

Udało mi się! Nie myślałem, że będę mieć siły na powrót z meczu rowerem, a jednak plan powiódł się! :)

Na liczniku mam 190 km, więc postanawiam dokręcić do 200 jeżdżąc już tylko ścieżkami.

Szczęśliwy i usatysfakcjonowany wpadam na mieszkanie.
Kolacyjka, gorąca kąpiel i wreszcie... sen!!!

Jeżeli zazwyczaj piszę na koniec każdej wycieczki, że... BYŁO PIĘKNIE!, to dziś muszę napisać, iż słowo „pięknie”, na określenie tego całego weekendu jest niewystarczające!
Właściwie nie znam słowa, które w pełni oddałoby obraz tego co w te dwa dni przeżyłem. Takie słowo chyba nie istnieje! :D

Jedno wiem... te dwa dni będę wspominał z radością i uśmiechem na ustach do swych ostatnich chwil!


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
E-TYPE – „Campione”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Ścieżki rowerowe w Katowicach



Bytom – Miechowice. Kościół św. Krzyża



Dookoła śnieg



Droga 94 będzie śnić mi się po nocach! Polubiłem ją :)



Takim poboczem jedzie się rewelacyjnie



Wszędzie śnieg, śnieg i śnieg! :D



Opole – Wieża Piastowska



Opolski ryneczek



W Opolu prawie, jak w... Krakowie :D



Ratusz opolski



Kanał... Młynówka! :D
Dlaczego nikt z Opola nie wrzuca takich zdjęć?! Macie tam pięknie!




A z tego zdjęcia ucieszy się chyba pewna pani z DG. Również Opole!



Brzeski deptak



Ratusz w Brzegu



Ratusz w Oławie (Cześka kumpel już nastawił zegar :P)






TRASA:
Katowice/Chorzowska -> Chorzów -> Bytom -> Piekary Śląskie -> Bytom -> Zabrze -> Wieszowa -> Boniowice -> Karchowice -> Zawada -> Pyskowice -> Paczynka -> Paczyna -> Pisarzowice -> Toszek -> Płużnica Wielka -> Błotnica Strzelecka -> Warmątowice -> Strzelce Opolskie -> Sucha -> Izbicko -> Nakło -> Walidrogi -> Opole -> Wrzoski -> Karczów -> Skarbiszów -> Borkowice -> Skorogoszcz -> Buszyce -> Leśniczówka -> Łosiów -> Strzelniki -> Pawłów -> Brzeg -> Gać -> Godzikowice -> Oława -> Stanowice -> Marcinkowice -> Jankowice -> Groblice -> Siechnice -> Radwanice -> Wrocław
... Wro/Księże Małe – Gaj - Powstańców Śląskich - Gaj

EBI, EBI, EBI!!!

Sobota, 17 listopada 2007 · Komentarze(19)
EBI, EBI, EBI!!! :D


Dziś wielki dzień triumfu!
Nasza wspaniała Reprezentacja!
Nasza biało-czerwona husaria wywalczyła awans do Euro 2008!
I znów miejscem, stadionem na którym to się rozstrzygnęło, był monstrualny „Kocioł Czarownic”! Stadion Śląski w Chorzowie!

JESTEM PRZESZCZĘŚLIWY!!!

Jeszcze dziś huczą mi w głowie:

EBI, EBI, EBI!!!
LEO, LEO, LEO!!!
POLSKA BIAŁO-CZERWONI
HEJ POLSKA GOL
SIALALA, SIALALA PODZIELIMY RÓWNO... (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) :D

I co najważniejsze: Mazurek Dąbrowskiego!
Również gromkie: DZIĘKUJEMY! DZIĘKUJEMY...

I na koniec, dziękujący sobie nawzajem piłkarze i kibice, na niebie eksplodujące fajerwerki, a w uszach „We are the Champions!”

Dookoła 50’000 rozkrzyczanych ludzi w biało-czerwonych barwach, wśród nich moi przyjaciele i ja!
Wielka euforia! Wybuch szczęścia! Spełnienie marzeń!
Czy można chcieć czegoś więcej?!

BYŁO FANTASTYCZNIE!


Po raz pierwszy w życiu postanowiłem połączyć wyjazd na mecz Reprezentacji z... jazdą na rowerze! :)
Do tej pory, gdy jechałem na Kadrę zawsze chowałem rower do szafy na dwa dni hehe

Dziś jednak, wstałem wcześnie rano i postanowiłem dojechać z Wrocławia do Katowic. :)
Wszystko wcześniej zaplanowałem i przygotowałem.

Punktualnie o 5:00 wyjechałem ze swego osiedla, a przede mną było do pokonania prawie 200 kilometrów. Musiałem dojechać do Katowic na 14:40, bo wtedy przyjeżdżali pociągiem pierwsi koledzy, a oni akurat wieźli torbę z młynarzowymi ubraniami! :D

Jechało mi się bardzo ciężko, co było efektem braku snu w ostatnim czasie, a przede wszystkim złej pogody, a konkretnie wiatru wiejącego w twarz.
Każdy kilometr sprawiał mi wiele trudności.
Mimo to ciągle kontynuowałem jazdę do Katowic, drogą 94. Dopiero, gdy dojechałem do Opola, postanowiłem, że dalej pojadę pociągiem, ponieważ istniało wielkie prawdopodobieństwo, że jazda może potrwać nawet do godziny 17-tej. A co jak co... dziś była dla mnie najważniejsza Reprezentacja, wielki mecz i zabawa!

Jak pomyślałem, tak i zrobiłem.
Dzięki temu byłem w Katowicach około 13:30.

Wykorzystując wolny czas podjechałem sobie rowerem do Parku Chorzowskiego, by pooglądać sobie otoczenie Stadionu Śląskiego na kilka godzin przed meczem.
Trzeba tu napisać, że wszystkie ścieżki i chodniki były zasypane śniegiem, bądź oblodzone, co sprawiało mi spore problemy w przemieszczaniu się na moim rowerku. :D

Ten czas minął mi szybko i przyjemnie.
Wróciłem na PKP po kolegów.
Później udałem się do kuzynka, by wziąć prysznic i przebrać się.
Wspólny obiad.

A o godzinie siedemnastej już była cała nasza ekipa w Katowicach! Wśród chłopaków był słynny Matysek! :D

W około trzydzieści osób wybraliśmy się na stadion.
Piwo lało się strumieniami, a śpiewom nie było końca.
Tysiące ludzi pozdrawiających się, wesołych i szczęśliwych.
Wielkie święto!
Wszyscy przyjechali tu z całej Polski!
By dopingować swą ukochaną, jedyną drużynę!

Godzinę przed meczem wejście na trybuny i tam...
Nie będę Wam pisał. :D
Musicie przeżyć to sami!


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
E-TYPE – „Campione”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -



Takie były początki tego niesamowitego dnia... :D



Wysiadka w Katowicach



Ścieżka w Parku Chorzowskim



Park Chorzowski – widok na Stadion Śląski



Dla mnie tylko jedno się liczy! Barwy biało-czerwone!!!



Z kuzynkiem



Zaraz będzie Hymn



”Kocioł Czarownic”



Niemal 50’000 ludzi...



Wspaniała atmosfera na Śląskim...



Morze biało-czerwonych szali



Idzieeeeee falaaaa!!! I było gorąco! :)



Mamy Euro!!!!!!!



DZIĘKUJEMY!!! DZIĘKUJEMY!!! DZIĘKUJEMY!!!






TRASA:
Wrocław/Gaj – Księże Małe...
Radwanice -> Siechnice -> Groblice -> Jankowice -> Marcinkowice -> Stanowice -> Oława -> Godzikowice -> Gać -> Zielęcice -> Skarbimierz -> Brzeg -> Strzelniki -> Łosiów -> Leśniczówka -> Buszyce -> Skorogoszcz -> Borkowice -> Skarbiszów -> Karczów -> Wrzoski -> Opole
...dalej pociągiem do Katowic...
I w Katowicach:
Katowice -> Chorzów (Park Chorzowski, Stadion Śląski) -> powrót do: PKP Katowice

POGORIA III i IV

Tak

Poniedziałek, 5 listopada 2007 · Komentarze(15)
Kategoria woj. Śląskie
POGORIA III i IV

Tak to się fajnie złożyło, że dziś mogłem odwiedzić Kosmacza w jej pięknym mieście! :D
Oczywiście najpierw kazała po siebie przyjechać furą pościgową na PKP ;P

Później jednak, gdy już się ogrzaliśmy w domku, wyruszyliśmy na słynną Pogorię!
Niewątpliwie dzisiejsze wydarzenie zapadnie mi w pamięci na wieki! ;)
Wreszcie me oczy ujrzały te miejsca, w których Kosma obraca się na co dzień.
Do tego działo się to wieczorową porą i w towarzystwie słynnej dziewoi z BIKEstats :P :D

Było fajnie i przyjemnie, choć niestety temperatura dała nam w kość. Strasznie zmarzliśmy. Niestety Moniczka do dzisiaj kaszle (11.11. - niedziela) :( ;(
Wiem, że to przeze mnie! :D

Ale ona i tak Wam powie, że... BYŁO PIĘKNIE! :D


Mój pierwszy raz na Pogorii. Byłem strasznie zawstydzony, a Kosmacz sobie ze mnie jaja robił!
Poskarżę się swojej mamie! :P


:D


To by

Sobota, 11 sierpnia 2007 · Komentarze(8)
Kategoria woj. Śląskie
U KOSMY...

:D


To był jeden z tych dni, kiedy nie interesuje mnie pogoda, nie zaglądam do portfela, nie martwię się przyziemnymi sprawami i gówno mnie obchodzi, czy podjeżdżając do najbliższego skrzyżowania zdążę na zielone światło…

Tak, bo to był znowu piękny dzień, dodam: wybitnie piękny dzień :D

A wszystko to dzięki ludziom, z którymi miałem przyjemność go spędzić :)
I za to chcę im podziękować już na wstępie...

Także dziękuję Wioli, Monice, Agnieszce, Panu „Dużemu” Januszowi, Cześkowi, Tomkowi i Zielakowi no. 69...

A dzień ten zaczął się tak:

Pobudka o 5:00 i po krótkim czasie na moje wrocławskie osiedle zawitał Zielak, który przyjechał swoją furą z samego serca Kotliny Kłodzkiej :D
Po bezoowocnych poszukiwaniach otwartego KFC wjechaliśmy na autostradę A-4, gdzie Zielak strzelał popisy na szosie :D
Po niespełna dwóch godzinkach i malutkim błądzeniu w Dąbrowie trafiliśmy pod blok Kosmacza, gdzie czekał na nas Czesiek :D

Szybkie śniadanko i miłe powitanko, wizyta w sklepie rowerowym, gdzie musieliśmy zakupić dętki...

Przenosiny do Łośnia, w którym to ugościł nas przesympatyczny tatuś Kosmatki.

Stamtąd wyruszyliśmy już w naszą dzisiejszą trasę, na której nie brakowało dobrej zabawy, śmiechu i kilku ciekawych wydarzeń :D

Początkowo jechaliśmy mało pedałując, bo w większości zjeżdżaliśmy, a rzadziej męczyliśmy jakieś podjaździki. Po dojechaniu do Chechła odbiliśmy na Pustynię Błędowską, na której to byłem po raz pierwszy.
Tam zrobiliśmy sobie malutką sesję fotograficzną i nastąpił podział naszej ekipy.

Wiola i Czesiek pojechali do Ogrodzieńca asfaltem, a cała reszta, czyli Aga, Kosma, Zielak, Tomalos i ja wjechaliśmy na czarny szlak, którym jechaliśmy z Chechła do Żelazka.
Choć nie jestem zwolennikiem ciężkiego terenu i szlak ten mnie wymęczył, to i tak jazdę po nim wspominam bardzo miło, bo ciekawy był :D

Przed Żelazkiem Kosma złapała spektakularnego kapcia, który w tym przypadku był problemem, gdyż nie mieliśmy odpowiedniej dętki, a łatki na nic się nie zdały...
Po długim czasie Kosma, przy pomocy Zielaka, doprowadziła rower do stanu używalności i ruszyliśmy dalej, w kierunku zamku w Ogrodzieńcu, gdzie czekali na nas z utęsknieniem Wiola i Czesiek.

Na tamtych kilometrach dopadł nas deszcz, ale doskonały nastrój i tak nas nie opuszczał, było zdzieranie gumy, ściganie skuterka i ogólne wygłupy dużych dzieci hehe

Wreszcie zajechaliśmy na zamek, a tam przy piwku i posiłku spędziliśmy niemal godzinkę, przy czym też sobie zwiedziliśmy troszkę okolicę jakże urokliwego zameczku :)

Powrót do Łośnia był dosyć ciekawy :D
Wiola z Cześkiem wyjechali z dużym wyprzedzeniem, a my puściliśmy się w pościg za nimi :D
Aga i Kosma jechały sobie razem obgadując nasze łydki...
A trio w składzie: Zielak, Tomalos i Młynarz zasuwało dzielnie do Łośnia...
Oczywiście tempo nadawał Zielak, a było ono nie małe, gdyż przez pierwsze kilka kilometrów nie schodziło poniżej 40 km/h...
Później zmianę dał Tomalos, zaczęły się lekkie podjazdy i mimo to, że tempo troszeczkę spadło to nie dawałem rady niestety :D
Po paru kilometrach znów jechaliśmy razem, bo Zielak i Tomalos zaczekali na mnie, ale byłem wykończony samotną jazdą, także wspólna jazda znów nie trwała długo i ostatnie 5 km jechałem już sam próbując niwelować stratę do napieratorów :D
Średnia z tego odcinka, a miał on prawie 25 km, wyszło koło 34 km/h, a więc jak dla mnie zabójcza hehe
Było jednak bosko :D

Kiedy już wszyscy dojechali do Łośnia, to pochowaliśmy rowery i zabraliśmy się za realizację drugiego etapu dzisiejszego dnia... :)
Zrobiliśmy ogromne zakupy na wieczornego grilla...
Panie przygotowywały pieczonkę, panowie pili piwo... :D
Ale przy okazji zrobiliśmy stanowisko na pieczonkę, przygotowaliśmy grilla i całą resztę, także byliśmy również pracowici hehe

Nasza, jakże udana impreza trwała do późnej nocy, rozmowy były fascynujące :D
Piwo lało się strumieniami... chyba każdy wstał od stołu syty i zadowolony :)

Ale przyszedł czas, że trzeba było pójść spać...
W końcu każdego zmorzył sen, ale nim do tego doszło, to wydarzyło się jeszcze dużo! :D :D :D

Kto był ten wie! A kto nie był tego zapraszamy na kolejne spotkanie... :)

PIWO DNIA:... Tańcowane :D


Na Pustyni Błędowskiej. Tomalos, Młynarz, Zielak



Z Tomalosem za Chechłem...



Aga vel. Agenciara :D



Kosma100, dla przyjaciół… Kosmacz :P



Tomalos...



Napierator Zielak



Młynarz...



Ogrodzieniec – zamek



Zamek w całej okazałości



Skałki – bardzo sympatyczne :D



Para idealna... ♥ Wiola&Czesiek ♥



Kosma nas świetnie ugościła – tu spaliśmy... ;)



Zielak właśnie znalazł mojego „Tigera”... :D



A to ulubiony puls... Zielaka :P




TRASA:
Łosień -> Błędów -> Chechło -> Pustynia Błędowska -> Chechło -> czarny szlak -> Rodaki -> Żelazko -> Ryczów -> Kolonia Ryczów -> Ogrodzieniec -> Podzamcze (zamek) -> Ogrodzieniec -> Skałki w Niegowonicach -> Niegowonice -> Łosień