Wpisy archiwalne w kategorii

Jasień i okolice

Dystans całkowity:10023.26 km (w terenie 2153.79 km; 21.49%)
Czas w ruchu:470:11
Średnia prędkość:21.28 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:45 m
Maks. tętno maksymalne:186 (96 %)
Maks. tętno średnie:150 (78 %)
Suma kalorii:3775 kcal
Liczba aktywności:259
Średnio na aktywność:38.70 km i 1h 49m
Więcej statystyk

Już jestem :)

Czwartek, 14 lipca 2011 · Komentarze(28)
Jak w tytule. :)

Dzisiaj razem z Asieńką po pracy zjedliśmy szybki obiadek (jakże pyszny) i pognaliśmy do Żar, by spotkać się z Matyskiem.
Odwiedziny były oczywiście bardzo udane.
Fajnie było też zobaczyć się "po latach" z Karoliną i poznać wreszcie jej dwóch małych urwisków: Mikołaja i Julka - super chłopaki! :)
Oczywiście było dużo śmiechu i rozmów o "Graży" oraz takich tam innych rozważań w stylu "gdzie Pani Halinka chowa pomidory?". :D
Mieliśmy też okazję podzielić się wrażeniami z naszego urlopu (dlaczego tak szybko minął?!), który spędziliśmy z Asią na Gotlandii (opis pojawi się na BS – obiecuję). :)

Wieczorem, gdy szykowaliśmy się z moją Żonką do powrotu, na niebie zagościła cudna tęcza! Nic tylko garnek podstawiać. ;)

Dzisiejsza jazda była bardzo przyjemna (byłaby jeszcze bardziej, gdyby niektórzy kierowcy przy wyprzedzaniu nas zachowywali odstęp większy niż 10 cm...). Na powrocie udało nam się wykręcić średnią bliską 29 km/h - bardzo fajnie. :)
Muszę też przyznać, że pomimo przejechania 50 kilometrów, dalej nie mogę się przyzwyczaić, że przy rowerze nie mam już sakw i przyczepki. To sprawia że... rzuca mną dość mocno na boki w czasie pedałowanie. :)

Wydarzyła się dziś też rzecz tragiczna... ;)
Otóż moja tylna lampka nadaje się do kasacji... Po tym jak na przejeździe kolejowym w Budziechowie postanowiła wzbić się w przestworza, by następnie wylądować pod kołami pędzącego Flecika Asieńki straciła cztery diody (z pięciu) i jest dość mocno poturbowana. Szkoda Smarcika, bo służył mi dzielnie. Nic to, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - teraz mogę tylko czekać na prezent od Żonki. ;P

Gdy już byliśmy w domku też było miło, nawet bardzo.
Pyszna kolacyjka, orzeźwiająca zimna meliska, rubinowe wino, płonące świece, gwiazdy na niebie, szumiące na wietrze topole i zapach maciejki na balkonie...
Trzeba łapać piękne chwile. Ile się da. Bo są bezcenne.

Fajnie wrócić. :)

TRASA: Lubsko -> Budziechów -> Jasień -> Świbna -> Drożków -> Grabik -> Żary -> Grabik -> Drożków -> Świbna -> Jasień

Tęcza nad Żarami © Mlynarz

Okolice Jasienia

Środa, 26 maja 2010 · Komentarze(8)
Korzystając z tego, że byłem kilka dni w Jasieniu, a także z dobrej pogody, wybrałem się na krótką przejażdżkę z Adrianem. Fajnie było znów razem przejechać chociaż te kilkanaście kilometrów. Równie fajnie było odwiedzić kilka okolicznych wioseczek i znów pojeździć po drogach, które tak bardzo lubię. :)

W ogóle cały wyjazd do domu był bardzo pożyteczny. :)

TRASA:
Jasień -> Świbna -> Drożków -> Lipsk Żarski -> Jaryszów -> Golin -> Jabłoniec -> Jasień

Jabłoniec - kościół filialny św. Anny © Mlynarz


Przykościelna kapliczka © Mlynarz

Do Żar z Adusiem, który cisnął na kolarce...

Środa, 24 marca 2010 · Komentarze(3)
Chwila w rodzinnych stronach...

W ten piękny słoneczny dzień wybrałem się z Adriankiem do Żar, by zakupić potrzebne linki i pancerze w sklepie rowerowym.
Trochę się obawiałem tego wyjazdu, bo Aduś przyjechał po mnie na swojej kolarce. Znam go dobrze i wiem, że lubi cisnąć...

Adrian, który lubi mocno depnąć...
Jego kolarka na super wąskich oponach...
I ja, który w tym roku póki co mało jeździ...
Zapowiadał się niezły wycisk.
Nadspodziewanie stało się inaczej.
Co prawda wycisk był ale to nie ja dostałem w kość. :D

Jechało się bardzo dobrze! :)

Adrian napiera :) © Mlynarz

To jest to... Las!

Wtorek, 23 marca 2010 · Komentarze(5)
Przy okazji pobytu w domu rodzinnym odwiedziłem bardzo lubiany przeze mnie Rezerwat przyrody Żurawno.

W lesie jest cudnie.
Szumiące drzewa, śpiewające ptaki, zapach żywicy...
To jest to.

Wiosna! © Mlynarz


Leśna droga do Świbinek © Mlynarz


Tymnica - leśny strumyczek © Mlynarz


Jezioro Żurawno © Mlynarz


Dłużek © Mlynarz


Okolice Dłużka © Mlynarz


Żabka :D © Mlynarz

Rabaty - użytek ekologiczny

Poniedziałek, 22 marca 2010 · Komentarze(3)
Po południu, korzystając ze wspaniałej pogody, odwiedziłem glinianki koło Budziechowa.
Bardzo fajnie się prezentowały przy wiosennym słońcu.
W ogóle fajnie tam było. :)

Później trochę jazdy lasem.
Drogi leśne po zimie są jeszcze w większości bardzo grząskie, co znacznie utrudnia jazdę.
W każdym razie i tak jeździ się po lesie cudnie.

Wracając do domu udało się odkryć umiejscowienie użytku ekologicznego „Rabaty”. Całkiem sympatyczne bagienka. Byłem tam po raz pierwszy i spodobało mi się to miejsce.
Cieszy, że wciąż w bliskiej okolicy jest sporo miejsc, które warto odkrywać i poznawać.

Dzień jak co dzień... Czyli bardzo udany. :)

Glinianki w okolicach Budziechowa © Mlynarz


Prowizoryczne molo ;) © Mlynarz


Las - piękny las... © Mlynarz


Użytek ekologiczny "Rabaty" © Mlynarz


"Rabaty" - bagienko © Mlynarz


Charakterystyczne kanaliki © Mlynarz


"Rabaty" © Mlynarz

MINUS TRZYNAŚCIE Z ANIOŁKIEM

Piątek, 18 grudnia 2009 · Komentarze(10)
Wreszcie do Jasienia przyjechał mój Aniołek! :)
Oczywiście wspólnie musieliśmy zrobić próbę generalną przed jutrzejszym startem w Nocnej Masakrze.

Jak już uwinąłem się z wieszaniem lampek na drzewkach w ogródku, zjedliśmy obiadek i pojechaliśmy na chwilę do Lubska. Po powrocie zajęliśmy się montażem lampki czołowej do kierownicy roweru Asi. Misja zakończyła się powodzeniem. Przy pomocy sznurka i taśmy klejącej uzyskaliśmy profesjonalne mocowanie. :D

Oświetlenie na Nocną Masakrę gotowe.
Ubraliśmy się porządnie i pognaliśmy do lasu gdy tylko zrobiło się ciemno. Towarzyszył nam prószący śnieg. Wszystkie drogi dookoła białe. Świetnie jeździło się po śnieżnym puchu w lesie. Po jakimś czasie nabiera się pewnej wprawy w poruszaniu się po drogach w takich warunkach – jest naprawdę fajnie. :)

Dla nas najcenniejsze tego dnia było jednak sprawdzenie ciuchów. W temperaturze minus trzynaście stopni spędziliśmy dwie godziny i… cały czas było nam ciepło. Także rewelacja! Trochę czuć było zimno przy palcach stóp ale radziliśmy z tym sobie. Z resztą na Nocną Masakrę przygotowaliśmy jeszcze pewien drobny patent, który ma sprawić, że w butach będzie ciepło… :)

Jazda w śniegu, po leśnych duktach i drogach między wioseczkami była bardzo przyjemna i niezwykle klimatyczna. Tereny, które zawsze oglądam za dnia, w nocy pokazują swoje drugie oblicze. Mało tego, udało nam się dziś odkryć przypadkiem grób nieznanego żołnierza przed Biedrzychowicami Dolnymi. Przejeżdżałem obok niego wielokrotnie i nigdy, do tej pory, go nie zauważyłem.
Przed samym Jasieniem wykręciłem 35,8 km/h - to chyba mój śnieżny rekord prędkości. ;)


Po powrocie skupiliśmy się na błogim odpoczynku w gronie rodzinnym.
Miło. :)


Jahoo! Jej śniegi, mróz i mrok nie są straszne. :) © Mlynarz


Nie chcę być gorszy. ;) © Mlynarz


Dziś odkryłem wadę kominiarek... nie można się w nich całować. ;) © Mlynarz


Nocnomasakrowy Aniołek :) © Mlynarz


Grób nieznanego żołnierza w okolicy Biedrzychowic Dolnych © Mlynarz


Wieża kościelnej bramy w Biedrzychowicach Dolnych © Mlynarz


POLSKA! :) © Mlynarz


Świąteczny Aniołek :) © Mlynarz


Nowy patent - czyli jak zamocować czołówkę do kierownicy roweru... Potrzebne: SZNUREK i oczywiście... TAŚMA KLEJĄCA! :D © Mlynarz


A teraz patent na zamontowanie licznika do górnej rury ramy. Potrzeby jest kawałek... wykładziny i jeszcze kilka rzeczy. (to pomysł Asi) :) © Mlynarz

SKRZYPIĄCY ŚNIEG

Czwartek, 17 grudnia 2009 · Komentarze(12)
CZYLI WIECZORNA JAZDA PO ZAŚNIEŻONYM LESIE

Dziś ponownie ruszyłem na Treku do lasu zaraz jak zrobiło się ciemno.
Podobnie jak wczoraj bardzo mi się podobało, nawet bardziej, bo spadł śnieg. :)
Super sprawa tak sobie sunąć rowerem po ciemku przez środek zaśnieżonego lasu.
Jedyne słyszalne odgłosy to szum drzew i skrzypiący śnieg pod kołami.
Rewelacja!

Warunki do jazdy w lesie są bardzo fajne, bo na zamarzniętej ziemi leży śniegowy puch – bardzo dobrze się po tym jeździ. Pod spodem nie ma lodu ale od czasu do czasu można wjechać w pułapkę w postaci przykrytej lodem i śniegiem kałuży. :)
Na asfaltach, między wioskami jest niezła ślizgawka ale nie ma jeszcze tragedii.

Jestem bardzo zadowolony z dzisiejszej jazdy. Pomijając fakt, że była arcyprzyjemna trzeba też przyznać, że dała mi dużo korzyści. Ciuchy na mrozie się sprawdzają, oświetlenie też jest satysfakcjonujące, podczas jazdy nasunęły mi się pewne wnioski, które będą przydatne w kontekście zbliżającej się Nocnej Masakry. :)
To już za dwa dni!

Mnie jednak bardziej cieszy fakt, że jutro przyjedzie do mnie mój Aniołek. :D

Kokpit ;) © Mlynarz


Grunt to dobre oświetlenie :) © Mlynarz


Trek w całej okazałości © Mlynarz


Świąteczny Trek między choinkami © Mlynarz


Zima, noc, las - pięknie! © Mlynarz


Pułapka w postaci kałuży przykrytej lodem i śniegiem © Mlynarz


Przez noc spadło trochę śnegu - sceneria w lesie... marzenie! © Mlynarz


Ktoś tu chyba sobie biegał, może jakaś sarenka?! ;) © Mlynarz


Po skrzypiącym pod kołami śniegiem jeździ się rewelacyjnie! © Mlynarz


Już w Jasieniu - wjazd tunelem obok stacji kolejowej © Mlynarz

MROŹNY WIECZÓR W LESIE

Środa, 16 grudnia 2009 · Komentarze(19)
Wieczorem, gdy zrobiło się już całkiem ciemno, wybrałem się do pobliskiego lasu.
Chciałem przetestować ubiór i oświetlenie, bo już w sobotę przyjdzie mi zmierzyć się z trasą Nocnej Masakry, w której wezmę udział razem z moim Kochanym Aniołkiem.
Zapowiada się niezła zabawa. :)

Jestem bardzo zadowolony, bo ubrałem się porządnie i w ogóle nie odczuwałem zimna panującego na dworze (a było minus 5 stopni). Było mi ciepło nawet w stopy, a także twarz. Na Nocną Masakrę przygotuję jeszcze małe dodatki.
Co do oświetlenia, to nie dysponuję jakimś specjalnym sprzętem ale wymyśliłem pewien sposób na to, by podczas Masakry widzieć co się dzieje wokół mnie. Dziś jedynie bawiłem się z dwoma diodówkami i czołówką (do tego działało to na słabych bateriach) i jechało mi się całkiem nieźle. Miałem dość dobrą widoczność. W lesie przy 16 km/h poruszałem się raczej bezstresowo. Jutro jednak wykonam kolejne testy i liczę na to, że będę śmigał spokojnie 20 km/h omijając wszystkie przeszkody.

Mróz sprawia, że jazda w lesie nabiera całkowicie innego wymiaru. Zamarznięte kałuże stanowią niezłe pułapki, bo często załamuje się na nich lód. Również trzeba bardzo uważać na zmrożone koleiny, bo jazda w nich na rowerze nie należy do najłatwiejszych. Wpadnięcie w taką rozoraną przez koła i zamrożoną na kamień szczelinę w drodze powoduje, że przy większych prędkościach praktycznie zawsze trzeba ratować się przed upadkiem. Nie wspominam już nawet, jak trudna jest zmiana toru jazdy, gdy natrafi się na takie koleiny.

Dlatego wiem, że na Nocnej Masakrze dobrej zabawy nie zabraknie. :D
A prognozy mówią, że noc podczas zawodów będzie bardzo mroźna, ma być minus 11 stopni. :D
Będzie się działo! :)

Trek na oblodzonej leśnej drodze © Mlynarz


W ciemności, w środku lasu... było bardzo fajnie :) © Mlynarz


Nawet nieźle widziałem co się dzieje dookoła, będzie trzeba jednak wzmocnić oświetlenie, by było jeszcze lepsze © Mlynarz


Tak ubrany nie odczuwałem w ogóle mrozu © Mlynarz

PKP I TREK - DEBIUT

Wtorek, 15 grudnia 2009 · Komentarze(14)
Dziś wybrałem się do Jasienia. Wszak ma Kochana Pajla (znaczy się siostrzyczka) ma tego dnia urodziny. :)
Wybrałem się co prawda z Trekiem ale… 90% trasy pokonałem PKP. To nie te czasy, kiedy pokonywało się dystanse po 200 km – starzeję się. ;)

Trasa na Treku to droga z wrocławskiego mieszkanka na Dworzec Główny, a następnie po wysiadce w Żarach pognałem do Jasienia.
Z Żar do rodzinnego domu jechałem w kompletnych ciemnościach, rozświetlanych jedynie przez lampkę mojego roweru i reflektory przejeżdżających od czasu do czasu aut. Lubię nocną jazdę.
Na rogatkach Jasienia spotkałem Adriana, który wyjechał mi naprzeciw. Oj, dawno się nie widzieliśmy, teraz będzie okazja to nadrobić.

Sama podróż PKP minęła bezproblemowo. Miałem jedną przesiadkę w Węglińcu.
Choć poruszałem się pociągiem osobowym to dotarłem do Żar w całkiem niezłym czasie. Co najważniejsze nie było tłoku w wagonie i Trek mógł sobie spokojnie podróżować. Była to jego pierwsza styczność z naszym „przyjaznym rowerzystom” PKP. Debiut przeszedł pomyślnie – miał farta. ;)

Jak to dobrze pobyć w domu.
Najbardziej jestem zadowolony z tego, że niespodzianka jaką zrobiłem siostrze zaskoczyła ją i ucieszyła. :)
Fajnie.

TREK w pociągu - wagon bagażowy © Mlynarz

Trek czeka na warsztat

Piątek, 11 września 2009 · Komentarze(5)
Dziś wreszcie zabrałem się za przegląd Treka, który od czasu zakończenia wyprawy nie miał z mojej strony zbyt wiele opieki.
Rower został wypucowany, wyregulowałem hamulce, bo klocki są już na wyczerpaniu i niedługo będzie trzeba je wymienić.

Trochę szkoda, że napęd nie chodzi już jak żyletka.
Po wymianie łańcucha, na ten nieco mniej wyciągnięty, widać znaczne zużycie środkowej tarczy na korbie, a także dość znacznie już sfatygowane koronki kasety.
Najbardziej szkoda mi luzów na suporcie, który będzie trzeba wymienić.
Równie mocno było mi żal nowo odkrytych uszkodzeń lakieru ramy, to jednak było do przewidzenia, że po trudach wyprawy rower nie będzie już lśnił. :)

Generalnie do końca roku będę jeździł na tym co jest, zajadę napęd, a w okresie zimowym Trek dostanie dwa nowe łańcuchy, suport, kasetę, środkową tarczę w korbie, a także zafunduję mu wymianę linek z pancerzami, kółeczek przerzutki oraz przegląd amora.
To wszystko powinno sprawić, że na wiosnę będzie jak nowo narodzony. :)

Póki co jeździmy bez płaczu aż padnie napęd. :D
Trek przez dziesięć miesięcy ze mną swoje już przeżył, ma już ślady używalności. :)

Jedno jest pewne, po przeszło 7000 kilometrach mogę powiedzieć, że rower jest niemal bezawaryjny i nie sprawia żadnych większych problemów.
To cieszy!

NA WIOSNĘ ZNÓW BĘDZIE JAK NOWY ;)
Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Mlynarz