Wpisy archiwalne w kategorii

Aniołek

Dystans całkowity:9894.97 km (w terenie 1442.69 km; 14.58%)
Czas w ruchu:513:10
Średnia prędkość:19.23 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:4005 m
Liczba aktywności:152
Średnio na aktywność:65.10 km i 3h 25m
Więcej statystyk

Kombajn na podjeździe

Czwartek, 9 sierpnia 2012 · Komentarze(0)
Dzisiejsza jazda, to spora niespodzianka. Plany były inne, ale są przecież po to, by je zmieniać. ;)

Kornelcia poszła z dziadkiem Adamem na spacer i dzięki temu mogłem porowerować wspólnie z Asią. Przez ostatni rok bardzo mi tego brakowało.

Zrobiliśmy przyjemną pętelkę po asfaltach, zaliczając kilka pagórków. Na jednym z podjazdów wyprzedziliśmy kombajn - Asia była z tego bardzo dumna. :D

Było bardzo przyjemnie. I wszyscy zadowoleni. Dziadek pospacerował. Kornelcia odpoczęła od rodziców. A rodzice... poczuli się jak kiedyś...
No prawie, tylko gór brak. Ale i tak jest fajnie. :D

TRASA:
Lubsko -> Stara Woda -> Lutol -> Górzyn -> Grabków -> Osiek -> Mierków -> Lubsko

Z Aniołkiem - wreszcie!

Sobota, 28 lipca 2012 · Komentarze(12)
I nadszedł ten upragniony dzień!
Długo wyczekiwany dzień!
Wreszcie znów razem!
Znów razem na rowerach!
Aniołek i ja!
Ależ było fajnie pojeździć z moją Żonką!
Późnym popołudniem.
W okolicach Wełmic.
Po drobnym deszczyku...

To nasza pierwsza wspólna jazda od ponad roku. Kornelcia została na trzy godzinki pod opieką babci. To pozwoliło nam pojeździć tak jak kiedyś. Bez pośpiechu, bez obowiązków na głowie. Te kilka godzin, ten krótki czas spędzony we dwoje na rowerach był nam bardzo potrzebny. Ale mimo wszystko, mimo tej wielkiej przyjemności z jazdy, mimo ciekawych rozmów, mimo tej całej wesołości towarzyszącej wspólnej przejażdżce... Z upływającymi kilometrami człowiek coraz bardziej chciał być już w domu. Bo w domu czekała na nas nasza Księżniczka. :)

Tak to już jest. Człowiek szybko się uzależnia.:D

TRASA:
Lubsko -> Lutol -> Chocicz -> Strużka -> Janiszowice -> Przychów -> Wełmice -> Kałek -> Tymienice -> Grabków -> Osiek -> Mierków -> Lubsko


Wielka radość z jazdy! © Mlynarz


Okolice Wełmic © Mlynarz


Jak dobrze być znów na trasie © Mlynarz


Aniołek i promienie © Mlynarz


Przed siebie... © Mlynarz

CÓRECZKA

Wtorek, 12 czerwca 2012 · Komentarze(17)
Kategoria Aniołek
12. czerwca 2012 roku – najpiękniejszy dzień w moim życiu.

Moja ukochana Żonka o 5:27 urodziła naszą Córeczkę!

Kornelia Maria - nasza wielka radość. Boska Istota!

Nie ma takich słów, zwrotów, określeń, które mogłyby choć w małym stopniu oddać, to co czułem towarzysząc Asi w czasie porodu, co czułem widząc rodzącą się Córeczkę, co czułem przecinając pępowinę, co czułem spędzając sam na sam z Kornelcią jej pierwsze pół godziny życia, gdy razem czekaliśmy na dzielną Mamusię...
Tego opisać się nie da.

Wiem jedno.
To najwspanialsze, co może spotkać człowieka w życiu!
To najwspanialsze, co człowiek może zrobić. Dać życie drugiej osobie...
To cud.

I cudem jest Kornelcia.
I sprawia, że życie wielu osób stało się cudowne.
Ta malutka Boska Istotka, przed którą tyle rzeczy do odkrycia...

Wspaniale być jej tatą!

Kornelia Maria - Boska Istota! © Mlynarz


Już razem! © Mlynarz

RZUT KŁODĄ W DAL

Niedziela, 24 lipca 2011 · Komentarze(9)
Ekipa jak wczoraj...
Tylko trochę styrana po wieczorno/nocnych bojach, ekscesach, tańcach, swawolach, hulankach i alkotransach... ;)
Pyszne śniadanko w wykonaniu mojej kochanej Żonki.
Później jeszcze co niektórzy się przeciągali i wreszcie ruszyliśmy na rowery...
Została tylko Asieńka, która poświęciła się dla dobra wszystkich i postanowiła przygotować nam obiadek. :)

Ruszyliśmy. Leniwie.
Szybko musieliśmy zacząć myśleć i działać na podwyższonych obrotach, bo do pokonania była... wielka kałuża, która zalała dłuuuugi odcinek drogi gruntowej na naszym szlaku. Wszyscy zadowoleni, tylko Darek jakiś niemrawy... ;)
Całe szczęście, że dzielny Igorek pokazał swojemu Tatusiowi jak się pokonuje takie przeszkody.

Pokonaliśmy piękny las (niegdyś lubski park) wyskoczyliśmy na ulicę Warszawską, minęliśmy rogatki Lubska i skierowaliśmy się ku Lutolowi, w którym na krótką chwilę przystanęliśmy przy tamtejszym kościółku co by można było trochę oddechu złapać. ;)

Dalej jechaliśmy już w stronę wioseczki Mokra, polnymi drogami. Nieco zbłądziliśmy, bo wylądowaliśmy jedną osadę dalej – w Chocimku. To nic, wszakże nadzwyczaj przyjemnie pokonywało się odcinki polnych dróg podtopione przez wodę, która wystąpiła z okolicznych strumyczków. :)
Poza tym krajobraz na tym odcinku jest śliczny – z gryką w tle. :)
A pogoda... Pogoda sprzyjała dziś takiej jeździe połączonej z wodną zabawą.

Wróćmy do Chocimka...
Po wyjeździe na drogę wszyscy otrzepali się z... kleszczy. Tak profilaktycznie. ;)
Poziom mojego szczęścia przekroczył wszelkie bariery, gdyż przed wjazdem do wioseczki czekała na nas moja Asieńka, która zdążyła w domku uporać się kotletami i... wyprzedziła nasz peleton. Teraz już mogliśmy jechać wszyscy razem.

Zaliczyliśmy przyjemny postój przy uroczym kościółku w Chociczu.
Później spotkaliśmy na swej trasie chodzące luzem po drodze stadko koni.
Gdzieś w międzyczasie zaliczyliśmy morderczy sprint, aż pot oczy zalewał.
Trochę też kopaliśmy się na piaszczystych drogach leśnych (biedna Kosma na slickach). :D

I nadeszła ta chwila!
Tytułowa zabawa – rzut kłodą w dal!
Miejsce zawodów: skrzyżowanie PIĘĆ DRÓG gdzieś w lesie przy trasie Lubsko – Krosno Odrzańskie. ;)
Ileż tam śmiechu było... Zamiast opisu polecam zdjęcia. :)
Najlepiej kłodą miotali chyba Paweł i Jurek. Nie mniej jednak ciężko było wyłonić zwycięzcę i... go nie wyłoniliśmy. Można zapytać Wiktora kto najlepiej rzucał, bo on uważnie, z zażenowaniem i wielkim zdziwieniem, przyglądał się temu co robią dorośli ludzie w środku lasu. ;)
Było wesoło.

Po wyjeździe z lasu, w okolicy Tymienic. Kierowaliśmy się już w stronę Lubska. Po drodze odwiedziliśmy ruiny w Osieku. Próbowaliśmy też znaleźć krzyż pokutny w okolicy Raszyna – niestety bezskutecznie. Za to nie mieliśmy problemów ze znalezieniem czynnego sklepu spożywczego w Lubsku. :)
Po przejażdżce, jakże fajnej i wesołej, zimne piwo smakuje doskonale.
Jeśli połączyć to jeszcze z pysznym obiadkiem... Jest jak w raju.

Diametralnie inaczej smakuje... pożegnanie.
Tak, pożegnania są do bani.

Dziękujemy!
I do następnego! :)

...wtem GRZMOT! ;)


TRASA:
Lubsko -> Lutol -> Chocimek (terenem) -> Chocicz -> Tymienice (terenem) -> Grabków -> Osiek -> raszyn (terenem) -> Lubsko



FOTKI:
Kierownik wycieczki Igorek - a za nim wataha ;) © Mlynarz


Wszyscy prężni i gotowi © kosma100


Darek bierze kąpiel razem z rowerem - ZAWSZE! :) © Mlynarz


Na rogatkach Lubska © Mlynarz


Docieramy do Lutolu - prowadzi Wikuś :D © Mlynarz


Przez pola... © Mlynarz


Biała gryka (podobno) :D © Mlynarz


Naprzód przez kałuże! © Mlynarz


Nie są straszne nam żadne potoki! © Mlynarz


Jakie opony są na wodę? :D © kosma100


Czyja to łydka! Taka potężna! :D © Mlynarz


Spotkanie z Asieńką koło Chocimka © Mlynarz


Chocicz - kościółek © Mlynarz


Ekipa pod kościółkiem © kosma100


Niecodzienne spotkanie - konie na drodze © Mlynarz


Droga leśna w borze sosnowym © Mlynarz


Chwila przerwy na skrzyżowaniu "Pięć dróg" © Mlynarz


Hmmm... co Oni robią? © kosma100


Chyba będzie zabawa... © Mlynarz


O jaaaaaaaaaaaaa.... :D © Mlynarz


Rzut kłodą - to jest to! © Mlynarz


Kto raz spróbował - nigdy nie pożałuje :D © Mlynarz


Jak baletnica... © djk71


Da się na tym jeździć? © djk71


Mała kłoda dla Igorka © Mlynarz


Znamy wiele technik... © Mlynarz


Ale urrrrrrrrrrrrwał! © Mlynarz


Leeeeeciiiiiiiiiii!!! :D © Mlynarz


Dobry wynik wymaga poświęceń ;-) © kosma100


Starzy, a.... © djk71


Było ciężko :D © Mlynarz


Najważniejsza jest technika! © Mlynarz


Grunt to się nie zabić ;) © Mlynarz


Jurek błagał o litość! © Mlynarz


Litości jednak nie ma! © Mlynarz


No chyba, że się za nia odpowiednio zapłaci ;) © Mlynarz


Dzisiaj stawiał Darek... ;) © Mlynarz


Znów na szlaku... © Mlynarz


Zdobyć horyzont... © Mlynarz


Okolice Tymienic © Mlynarz


Zachwycony Darek :) © Mlynarz


Piękny krajobraz © Mlynarz


Ruiny dworu w Osieku © Mlynarz


Jeszcze kilka kilometrów - Igorek to dzielny chłopak! © Mlynarz


Wizyta w sklepie - dla każdego coś miłego :) © Mlynarz


I koniec wycieczki = koniec weekendu... :( C.D.N. :) © Mlynarz

Poczwórne urodziny, Koncert Wojskiego i wycieczka zagraniczna... ;)

Sobota, 23 lipca 2011 · Komentarze(4)
I nastała sobota!
Jeszcze bardzo wczesnym rankiem do pracki na kilka godzin...
Ale pracka minęła przyjemniasto, bo towarzyszyła mi w niej Kosma Kosmaczewska 100® ™.

Gdy już powróciliśmy do Lubska, w domku czekała na nas Moja Najukochańsza Żonka Asia oraz Kibol Górnika - Dariusz, Przybysz z Pyrlandii – Jacek, Westchnienie Zabrzańskich Nastolatek – Wikuś i Kierownik Wszystkich Weekendowych Wycieczek – Igorek.
Więc było miło. :D

Po kilku chwilach z Zielonej Góry doturlał się do nas Jurek, który do Winnego Grodu dotarł przy pomocy Przewozów Regionalnych, a następnie przepedałowawszy 50 km krajówką znalazł się w naszym Słodkim Mieście (podobno). :)
Ledwie opadły emocje po wzruszającym przywitaniu się z Jurkiem, a trzeba było znów powstrzymywać spływające wartkim nurtem po policzkach łzy szczęścia i radości, które pojawiły się u wszystkich wraz z chwilą gdy do drzwi zakołatał Paweł, który tak wiele kilometrów przejechał z nami na wyprawie Dookoła Polski (podobnie jak wszyscy w/w). :D

Nadeszła pora obiadowa. Dziś postanowiłem odciążyć swoją Żonkę i zafundowałem gościom swoje danie popisowe – mrożone pierogi ruskie oraz pierogi z mięsem (również mrożone). :D
Gdy już wszyscy zmęczyli ten obiad i najedli się do syta wyruszyliśmy na wycieczkę zagraniczną.
Zapakowaliśmy siebie i rowery w auta, spaliliśmy gumę na trawniku, jeszcze parę popisów na szosie i znaleźliśmy się w przygranicznych Zasiekach.

Kolejne trzy godziny spędziliśmy po drugiej stronie Nysy Łużyckiej u naszych sąsiadów – Niemców. Mogliśmy obserwować wezbrany tego dnia nurt przygranicznej rzeki (wspomnę, że tego dnia nie wszędzie ścieżka rowerowa Oder-Neiße była przejezdna, powodem podtopienia). Pokręciliśmy się po Forst, gdzie zawitaliśmy w Parku Różanym oraz na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich. Po spenetrowaniu kilkunastu uliczek tego dolnołużyckiego miasteczka pognaliśmy ścieżką na południe do Groß Bademeusel. Do Forst wróciliśmy już gładkim asfalcikiem – bardzo przyjemny odcinek.
Całej naszej wyprawie towarzyszyły wesołe rozmowy – świetna sprawa spotkać się w takim gronie.
Nad tym aby wszyscy trzymali równy szyk i za bardzo się nie ociągali czuwał Igorek, który dyktował niezłe tempo oraz zarządzał przerwy na picie, gdy już wszyscy oddychali rękawami i nie mieli siły jechać za nim dalej. :D

Fajnie.
Uwielbiam takie sielankowe klimaty.
Nie zawsze tak można. Nie można tak na co dzień. Bo takie jest życie – to normalne. Ale dobrze, że gdy już jest ten weekend, to można sobie zafundować takie sympatyczne chwile. Szkoda tylko, że czas wtedy jakby przyspiesza i godziny zdają się biec w tempie iście sprinterskim.
Tak to już jest. ;)

O after party nie będę pisał, bo... to blog rowerowy. ;P
Taki żarcik. :)
Napiszę tylko, że grillowane mięsko i zimne piwo w ciepły, letni wieczór... W takim towarzystwie... To jest mieszanka gwarantująca setki miłych wspomnień.
Przy okazji świętowaliśmy... poczwórne urodziny – Asi, mojej Mamy, Kosmy i Darka!
Tak więc było hucznie i wesoło.
Nie zabrakło nawet akcentów z Adama Mickiewicza (i nie chodzi tu o wódkę Pan Tadeusz)! :D

„(...) Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty
Swój róg bawoli, długi, cętkowany, kręty
Jak wąż boa, oburącz do ust go przycisnął,
Wzdął policzki jak banię, w oczach krwią zabłysnął,
Zasunął wpół powieki, wciągnął w głąb pół brzucha
I do płuc wysłał z niego cały zapas ducha,
I zagrał: róg jak wicher, wirowatym dechem
Niesie w puszczę muzykę i podwaja echem.
Umilkli strzelcy, stali szczwacze zadziwieni
Mocą, czystością, dziwną harmoniją pieni.
Starzec cały kunszt, którym niegdyś w lasach słynął,
Jeszcze raz przed uszami myśliwców rozwinął;
Napełnił wnet, ożywił knieje i dąbrowy,
Jakby psiarnię w nie wpuścił i rozpoczął łowy.
Bo w graniu była łowów historyja krótka:
Zrazu odzew dźwięczący, rześki: to pobudka;
Potem jęki po jękach skomlą: to psów granie;
A gdzieniegdzie ton twardszy jak grzmot: to strzelanie.
Tu przerwał, lecz róg trzymał; wszystkim się zdawało,
Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało...”


Takich dni i wieczorów nigdy za wiele.
Chcę więcej. :)

TRASA:



FOTKI:
Napierator Igorek na czele ekipy © Mlynarz


Asieńka z Pawłem... czyli plotki, plotki, plotki ;) © Mlynarz


Maruderzy :D © Mlynarz


Wieża ciśnień w Forst (Niemcy) © djk71


Nysa Łużycka po opadach deszczu nieco się rozlała © Mlynarz


Zatopiony fragment ścieżki też się znalazł ... © JPbike


Konsternacja w Parku Różanym w Forst © Mlynarz


Rzut okiem w mapę ;) © Mlynarz


Ach, ten Dariusz! ;) © Mlynarz


Jacek ujeżdżający Diamonda © Mlynarz


Jurek robiący fotkę na Fejsika :D © Mlynarz


Piękna ścieżka, prawda ? © JPbike


Wiktor przy niemieckim słupku granicznym... Ech... ten wiek dojrzewania... ;P © Mlynarz


My tu gadu gadu a niemcy ... . © Jurek57


Igorek napiera... reszta została daleko w tyle © Mlynarz


Niemieckie asfalty to piękna sprawa © Mlynarz


Forst - brzydsza część... © Mlynarz


Forst - lepsza część :) © Mlynarz


Sierp i młot na bramie radzieckiego cmentarza w Forst © Mlynarz


Obelisk na cześć radzieckich żołnierzy poległych w czasie II Wojny Światowej umiejscowiony na cemntarzu w Forst © Mlynarz


Ostatnie metry i wracamy do domu bo zimne piwo czeka ! © JPbike

Dyżurująca Mama :)

Niedziela, 17 lipca 2011 · Komentarze(11)
Dziś odwiedziliśmy z Aniołkiem moją Mamę, która w niedzielne popołudnie i wieczorek spełniała swą życiową misję dyżurując, by pomagać ludziom... :D

Było miło. Do Mamy przyjechała też Pajla (najukochańsza Siostrzyczka :D ) z Baficzkiem (piesek nad pieskami) więc śmiechu nie brakowało. Trochę pojedliśmy, popiliśmy kwasu chlebowego i czas bardzo szybko nam wszystkim zleciał.

Przed powrotem do domku kupiliśmy sobie jeszcze kebab u Alexa i świeżo pieczone bułeczki w żabce.

Pogoda jest rześka i daje wytchnienie po upalnym dniu.
Niebo zachwyca swym urokiem.
Zapowiada się burzowa noc - fajnie, bo nie muszę podlewać ogródka. :D

Swoją drogą, to kilometrów dziś miałem w planach o wiele więcej. No cóż, może innym razem. Dziś byłem w słabej kondycji. Tak to czasem bywa. ;)

Już jestem :)

Czwartek, 14 lipca 2011 · Komentarze(28)
Jak w tytule. :)

Dzisiaj razem z Asieńką po pracy zjedliśmy szybki obiadek (jakże pyszny) i pognaliśmy do Żar, by spotkać się z Matyskiem.
Odwiedziny były oczywiście bardzo udane.
Fajnie było też zobaczyć się "po latach" z Karoliną i poznać wreszcie jej dwóch małych urwisków: Mikołaja i Julka - super chłopaki! :)
Oczywiście było dużo śmiechu i rozmów o "Graży" oraz takich tam innych rozważań w stylu "gdzie Pani Halinka chowa pomidory?". :D
Mieliśmy też okazję podzielić się wrażeniami z naszego urlopu (dlaczego tak szybko minął?!), który spędziliśmy z Asią na Gotlandii (opis pojawi się na BS – obiecuję). :)

Wieczorem, gdy szykowaliśmy się z moją Żonką do powrotu, na niebie zagościła cudna tęcza! Nic tylko garnek podstawiać. ;)

Dzisiejsza jazda była bardzo przyjemna (byłaby jeszcze bardziej, gdyby niektórzy kierowcy przy wyprzedzaniu nas zachowywali odstęp większy niż 10 cm...). Na powrocie udało nam się wykręcić średnią bliską 29 km/h - bardzo fajnie. :)
Muszę też przyznać, że pomimo przejechania 50 kilometrów, dalej nie mogę się przyzwyczaić, że przy rowerze nie mam już sakw i przyczepki. To sprawia że... rzuca mną dość mocno na boki w czasie pedałowanie. :)

Wydarzyła się dziś też rzecz tragiczna... ;)
Otóż moja tylna lampka nadaje się do kasacji... Po tym jak na przejeździe kolejowym w Budziechowie postanowiła wzbić się w przestworza, by następnie wylądować pod kołami pędzącego Flecika Asieńki straciła cztery diody (z pięciu) i jest dość mocno poturbowana. Szkoda Smarcika, bo służył mi dzielnie. Nic to, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - teraz mogę tylko czekać na prezent od Żonki. ;P

Gdy już byliśmy w domku też było miło, nawet bardzo.
Pyszna kolacyjka, orzeźwiająca zimna meliska, rubinowe wino, płonące świece, gwiazdy na niebie, szumiące na wietrze topole i zapach maciejki na balkonie...
Trzeba łapać piękne chwile. Ile się da. Bo są bezcenne.

Fajnie wrócić. :)

TRASA: Lubsko -> Budziechów -> Jasień -> Świbna -> Drożków -> Grabik -> Żary -> Grabik -> Drożków -> Świbna -> Jasień

Tęcza nad Żarami © Mlynarz

Wymarzona Żona!!!

Sobota, 3 lipca 2010 · Komentarze(53)
Kategoria Aniołek
To był jeden z najpiękniejszych dni w moim życiu!
Moją kochaną Żoną została Asiczka!!!
Marzenia się spełniają!
Jestem bardzo szczęśliwy.

Nasza wspólna podróż do ołtarza zaczęła się 26. lipca 2008 roku podczas pamiętnego wypadu do Ustrzyk Dolnych.
Później była pierwsza randka.
Później kilkanaście gorzkich tygodni i wreszcie...
Piękny dzień 20. listopada 2008 - zostaliśmy parą.
Jeszcze piękniejszy 20. listopada 2009 - Asia przyjęła moje oświadczyny.
Aż w końcu, 3. lipca 2010 roku zostaliśmy Mężem i Żoną.

Po drodze przejechaliśmy wspólnie na rowerach tysiące kilometrów, objechaliśmy Polskę dookoła, przeżyliśmy wiele cudownych chwil.
W naszej podróży, od samego początku towarzyszą nam i nie opuszczają nas: Anetka, Monika, Darek, Wiktorek i Igorek. Nie zabrakło ich również w dniu naszego Ślubu.
W tym pięknym dniu zechcieli z nami także być Józek, Michał i Focus - wspaniale mieć tak dobrych rowerowych Przyjaciół.
To właśnie Wy, razem z resztą naszych Przyjaciół i Rodziną, sprawiliście że w tym niesamowitym dniu mogliśmy czuć się najszczęśliwszymi ludźmi na Ziemi!
Obecność Was wszystkich sprawiła, że towarzyszące nam emocje zostały spotęgowane!
Dziękujemy Wam za to!

Jestem szczęśliwym człowiekiem.

I jeszcze coś dla mojej Asi...

Kocham Cię Aniołku!!!

Zawsze i na zawsze tylko Twój...
Wszystko co robię, robię dla Ciebie...
Gdzie jesteś Ty, tam jest dom mój...
Już nigdy, nigdy nie obejrzę się za siebie...

Ty jesteś moim szczęściem, radością moją...
Wszystko co mam najlepsze to Ty właśnie...
Twoje dłonie, ten dotyk, me serce goją...
Przy Tobie ta miłość nigdy nie zgaśnie...

Jesteś moim skarbem najwspanialszym...
To dla Ciebie wstałem, gdy już upadałem...
Jesteś Aniołkiem najcudowniejszym...
Wszystko co mam, Tobie oddałem...


Nowożeńcy © djk71


Wszystkim bardzo dziękujemy za życzenia!

My też życzymy Wam samych cudownych chwil i wielu niezapomnianych momentów.
Bądźcie szczęśliwi!
Życzymy wszystkim, by po każdym dniu mogli powiedzieć, że... było pięknie!

Do Bierutowa z ekipą BS

Sobota, 29 maja 2010 · Komentarze(5)
Udało się kolejny raz zmontować ekipę BS na weekendowy wyjazd. Tym razem na starcie wycieczki stawiło się... 13 osób. Nieźle! Oby tak dalej. :)
Poniżej pełny skład. :)
Aniołek
Kasia
Ala
Agata
Błażej
Filip
Tomek
Marcin
Jacek
Michał
Mateusz
Żyła
Młynarz – czyli ja ;)

Ekipa dopisała. Pogoda też.
Wypad udał się w 100%.
Śmiechu było co niemiara. :)
To była niezwykle przyjemna i sielankowa setka.

Szczególne słowa uznania należą się dziewczynom, które świetnie poradziły sobie z długim dystansem. Agata, Asia, Ala i Kasia to twarde zawodniczki. Wyróżnić w tym składzie trzeba zwłaszcza Alę, która całą trasę pokonała na... rowerze miejskim – szacunek! :)

Niemal cała trasa była poprowadzona bocznymi drogami, tak by uniknąć dużego ruchu samochodowego. Część też prowadziła przez dukty leśne. Był też... mały odcinek specjalny prowadzący przez pola. :D
Wszyscy dobrze się bawili.

Do najciekawszych miejsc odwiedzonych na trasie należy zaliczyć kościół w kształcie rotundy we wsi Stronia, krzyż pokutny w Kijowicach, cmentarz w Nadolicach, pałac w Borowej, domy Kargula i Pawlaka w Dobrzykowicach oraz... ambonę przy której wypiliśmy sobie po pysznym Piaściku!

Całej ekipie chciałem serdecznie podziękować za wielce przyjemne towarzystwo!
Wszystkim serdecznie gratuluję pokonania ponad 100 kilometrów.
Mam nadzieję, że jeszcze nieraz przyjdzie nam wspólnie pokręcić. :)
Cieszę się, że udało mi się poznać nowe, nadzwyczaj sympatyczne osoby!

Jako, że moja relacja nie jest szczególnie bogata w treść, to... polecam odwiedzić jeszcze blogi:
- Kasi,
- Michała,
- Jacka,
- Filipa,
- Żyły.
Miłej lektury! :)

TRASA:
Wrocław: Krzyki – Rynek – Plac Grunwaldzki – Psie Pole...
Domaszczyn -> Szczodre -> Dobroszów Oleśnicki -> Januszkowice -> Stępin -> Borowa -> Raków -> Piszkawa -> Ligota Wielka -> Smolna -> Gręboszyce -> Nowoszyce -> Wszechświęte -> Zarzysko -> Stronia -> Gorzesław -> Bierutów -> Kijowice -> Zawidowice -> Zbytowa -> Chrząstawa Wielka -> Chrząstawa Mała -> Nadolice Wielkie -> Nadolice Małe -> Dobrzykowice...
Wrocław: Wojnów – Strachocin – Bartoszowice – Niskie Łąki – Gaj – Krzyki



Team BIKEstats górą ! © JPbike


Ekipa BS na wrocławskim Rynku © JPbike


Peleton wrocławskiej ekipy BS na trasie © Mlynarz


Napierają... © Mlynarz


Zakupy w sklepie © Mlynarz


Pałac w Borowej © JPbike


Błogie leniuchowanie © Mlynarz


Stronia - kościółek w kształcie rotundy © Mlynarz


Rzepakowy Aniołek ;) © Mlynarz


Kamuflaż :) © zyla82


Ekipa BS widziana z "lotu ptaka" © Mlynarz


Nowy krzyk mody! :D © Mlynarz


Żyła i zmodyfikowana "dieta Małysza" ;) © Mlynarz


Gdy Błażejowi chce się pić... © Mlynarz


Ale dają! ;) © Mlynarz


Młynarz – znaczy się ja :) © JPbike


Rower miejski w terenie? A czemu nie?!! :) © Mlynarz


Drogowskaz w Bierutowie © Mlynarz


Zdewastowany krzyż pokutny w Kijowicach © Mlynarz


Terenowo przez las © JPbike


Cmentarz w Nadolicach © WrocNam


Przy domach Kargula i Pawlaka :) © JPbike


Pożegnanie przy Kładce Zwierzynieckiej © JPbike