Wpisy archiwalne w kategorii

woj. Opolskie

Dystans całkowity:3728.30 km (w terenie 234.40 km; 6.29%)
Czas w ruchu:176:45
Średnia prędkość:21.09 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:1821 m
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:103.56 km i 4h 54m
Więcej statystyk

GÓRA ŚWIĘTEJ ANNY

GÓRA ŚWIĘTEJ ANNY

Dziś moim celem była Góra Świętej Anny. Jeszcze nigdy tam nie byłem – nigdy, do tej pory... :D

Cały wypad był w 100% udany. Jedyne co mi się nie podobało to... znowu pogoda.
Tym razem nie było burz i ulew, dzisiaj było istne piekło! Nie wiem, jaka była temperatura powietrza, bo nie sprawdzałem, ale fakty są takie:
Zero chmur na niebie i żar lejący się z nieba...
Jazda po topiącym się asfalcie :D
Na jednym ze skrzyżowań przykleił mi się but do asfaltu hehe

No ale to nic, najważniejsza była jazda :)
Z Kazimierza uderzyłem do Głogówka i później uroczymy wioseczkami (w każdej masa kapliczek i krzyży przydrożnych) dotarłem do Krapkowic, z których skierowałem się na Zdzieszowice (całkiem fajne miasteczko, mają tam stadion z zadaszoną trybuną i plastikowymi krzesełkami :D).
Ze Zdzieszowic już jechałem praktycznie cały czas podjazdem na Górę Świętej Anny. Podjeżdżało się wspaniale! :D

Bardzo zauroczyła mnie ta miejscowość, bo jest niezwykle malowniczo położona, a tamtejsza bazylika i park z kapliczkami robią takie fajne, mistyczne wrażenie :)
Niesamowity jest też posąg przedstawiający Naszego Papieża.

Podczas zjazdu zatrzymałem się jeszcze na parkingu ze świetnym miejscem widokowym. Dzisiaj bez problemu można było sobie podziwiać otaczające Górę Świętej Anny pola i wioseczki.

Gdy już zjechałem do Zdzieszowic, jechałem w stronę Kędzierzyna-Koźla.
Miałem dzisiaj przyjemność pomóc pewnej miłej pani, która złapała kapcia niedaleko Kędzierzyna :D
Widząc ją stojącą przy aucie z małym synem, postanowiłem że zmienię im koło :D
Fajnie jest móc komuś pomóc hehe

Z Kędzierzyna-Koźla już szybko jechałem, bo spieszyłem się na babcine pierogi z czereśniami :)


Droga z Kazimierza


Dojeżdżam do Krapkowic


Krapkowice


Kościółek w wioseczce Rozwadza


Droga prowadząca na Górę Świętej Anny


Jedna z uliczek Góry Świętej Anny


Park z kapliczkami


Wnętrze jednej z kapliczek


Nasz Papież patrzy na nas z góry



TRASA:
Kazimierz -> Głogówek -> Nowe Kotkowice -> Rozkochów -> Walce -> Grocholub -> Brożec -> Żużela -> Stradunia -> Żużela -> Bąków -> Żywocice -> Krapkowice -> Obrowiec -> Krępna -> Rozwadza -> Zdzieszowice -> Góra Świętej Anny -> Zdzieszowice -> Wielmierzowice -> Januszkowice -> Kędzierzyn-Koźle -> Większyce -> Pokrzywnice -> Twardawa -> Zwiastowice -> Biedrzychowice -> Stare Kotkowice -> Głogówek -> Kazimierz

REJVIZ NA OTARCIE ŁEZ I W

Niedziela, 24 czerwca 2007 · Komentarze(12)
REJVIZ NA OTARCIE ŁEZ I W DALSZĄ DROGĘ...

Dziś rano strasznie nie chciało mi się wstać :D
Poszedłem jednak do kościoła w Konradowie i na spacer, którego celem była zapora wodna w Skowronkowie.
To był przyjemny spacer, podczas którego mogłem sobie powspominać różne miłe chwile związane z mijanymi przeze mnie miejscami :)

Przed obiadem pojechałem do Czech, by w końcu zrobić tam jakąś traskę.
Po wczorajszym wielkim zawodzie i nie dojechaniu na Pradziada przez załamanie pogody, postanowiłem dziś wjechać chociaż na Rejviz, na który mam z Konradowa tylko 18 kilometrów.
Uwielbiam jeździć po górach, pokonywać te długie podjazdy, a później zjeżdżać serpentynami w dół podziwiając widoki.
Przyjemnie było i dziś. :D
Z Rejvizu zjechałem do pięknego Jesenika, z którego dojechałem do Głuchałaz. Zasuwałem tą jakże lubianą przeze mnie drogą, która biegnie przez malowniczą dolinę i niemal przez cały czas towarzyszy jej rzeka Biała.

Chwilkę pokręciłem się po Głuchołazach, ale spieszyłem się na obiad więc długo nie zabawiłem w swoim miasteczku :)

Po południu pożegnałem się z mą babunią i wyruszyłem w kierunku Głogówka, by odwiedzić moją druga babcię mieszkającą w Kazimierzu. :]
Jechało się bardzo dobrze, bo niemal cały czas miałem wiatr w plecy.

Jadąc czerpałem niesamowitą przyjemność z oglądania otaczających mnie gór i pól, mijałem dziesiątki przydrożnych krzyży, ja po prostu kocham tam jeździć! :D

No i gdy już dojechałem do Kazimierza... też było niezwykle przyjemnie :)


W Konradowie


Krzyż – w końcu to niedziela :D


Taka pogoda powinna być codziennie


Zapora w Skowronkowie


Początek podjazdu na Rejviz


Droga w Jeseniku


Jesenik – jedna z piękniejszych budowli


Kocham takie widoki


Specjalnie dla Mostowo-Górskiego Zboczucha :P


"Amorek" w Głuchołazach – najlepsze miejsce na wypicie piwa! (i nie tylko :D )


Dojeżdżam do Głogówka


A słońce ciągle daje


Złote kłosy...


Złote morze!


TRASA:
Konradów -> Zlaté Hory -> Dolní Údolí -> Rejvíz -> Dětřichov -> Jesenik -> Česká Ves -> Písečná -> Široký Brod -> Mikulovice -> Głuchołazy -> Konradów

Po południu:
Konradów -> Jarnołtówek -> Pokrzywna -> Moszczanka -> Łąka Prudnicka -> Prudnik -> Lubrza -> Laskowice -> Racławice Śląskie – Dzierżysławice -> Głogówek -> Tomice -> Kazimierz

TO MIAŁ BYĆ PRADZIAD...

TO MIAŁ BYĆ PRADZIAD...


Miał być, ale nie był. Dlaczego?!
Ano, znowu ulewa :(

Tym razem wróciłem się i nie kontynuowałem jazdy, bo nie było sensu pakować się w góry, gdy z nieba woda leje się wiadrami i wieje silny wiatr.
I tak powinienem się cieszyć, że po ostatniej jeździe w takich warunkach się nie przeziębiłem hehe

A wydawało się dziś, że z dojazdem na Pradziada nie będzie problemu, bo niebo od rana wyglądało całkiem nieźle.
Jednak, gdy pokonywałem pierwszy dzisiejszy podjazd, z miasteczka Zlaté Hory do Heřmanovic, niebo pokryły czarne chmury i znów miałem sztorm! :D

Na szczyt podjazdy wjechałem cały mokry. Schowałem się na przystanku autobusowym, gdzie czekałem aż przestanie padać. A ze mną czekał jakiś Czech, który zadławił się bananem hehehe

Biorąc pod uwagę to, że chmury przyszły z kierunku, w którym zmierzałem, oraz to że wieje i jest zimno, postanowiłem spasować. Przysięgłem sobie jednak, że Pradziada w te wakacje jeszcze zdobędę :D

Jako, że ciągle mocno lało, zjeżdżałem 4 kilometry przez cały czas hamując i nie przekraczając 50 km/h, bo nie chciałem zaliczyć gleby (jechałem na slickach).
Szkoda, bo to potężny zjazd i na tych oponkach, przy suchym podłożu można przekroczyć 70 km/h.

Mimo tych wydarzeń, i tak jestem zadowolony, bo odpoczywam i dotrzymuję towarzystwa ważnej w mym życiu osobie :D

”Złote Jezioro” niedaleko Zlatych Hor :)


Rozpoczyna się podjazd pod Heřmanovice


I znowu deszcz...


Pradziad musi poczekać


Moje szczęście nie zna granic :D


Zlaté Hory


Uciekłem przed chmurą

NIE ŚPIESZĄC SIĘ NIGDZIE

Kategoria woj. Opolskie
NIE ŚPIESZĄC SIĘ NIGDZIE

Do południa troszkę się obijałem :D

Przeszedłem się po polach, zrobiłem zakupy i suszyłem swoje ciuchy po wczorajszej jeździe (plecak chyba przybrał na wadze z 10 kilo :D )

Aparat w telefonie na szczęście już działa :)

Miałem dziś fajne zajęcie... zrywałem maliny i czereśnie, którym w tym roku jest od groma i są niezwykle smakowite.
Podczas tego prostego, acz fantastycznego zajęcia doszło do mnie, że wreszcie nie musze nigdzie się spieszyć! :)
I o to właśnie mi chodziło właśnie!

Rowerek był tylko wieczorem.
Pospacerowałem sobie po Głuchołazach, tylko szkoda że było chłodno i padało – nie mam szczęścia do pogody tym razem.

Mimo to pięknie było!


Widok na Kopę Biskupią


A taki mam widok z okna, gdy jestem w Konradowie :D


W tej stodole, w każde wakacje świetnie się bawiliśmy :)


Maliny – jak słodko!


I cała masa czereśni!


Mniam!


Głuchołazy – ul. Gen. Andersa


Pogoda smutna – niepodobna do Głuchołaz! :)


Tutaj wszystko się zaczęło :D


A tu mnie ochrzcili :)


Mój żłobek :D


No i głuchołaski stadion


A tak wyglądają zachody słońca w Konradowie :)

ROCZEK

Czwartek, 21 czerwca 2007 · Komentarze(32)
ROCZEK

Dnia 21. czerwca 2006 roku, o godzinie 17:03,
po kliknięciu lewym klawiszem myszki, co spowodowało zatwierdzenie wcześniej wprowadzonych danych...
STAŁEM SIĘ JEDNYM Z WAS!
Co bardzo mnie cieszy i z czego jestem dumny :)

Przez ten rok, w moim podejściu do jeżdżenia na rowerze wiele się zmieniło.
Jestem wdzięczny Błażejowi za to, że stworzył ten wspaniały serwis!
Dzięki temu moja motywacja do jazdy jest o wiele większa niż wcześniej, a przede wszystkim staram się być regularny :)

Jednak BikeStats to dla mnie coś więcej niż tylko miejsce, gdzie można wklepać dane z wycieczki.
Jest to miejsce spotkań ludzi, których łączy jedna pasja, jaką jest rower!

Z niezwykłą przyjemnością dzielę się z Wami moimi wycieczkami, wypadami i małymi radościami, które pojawiają się na każdym kilometrze trasy.

Z jeszcze większą przyjemnością obserwuję Wasze dokonania, postępy i sukcesy.

Zamieszczając zdjęcia ze swoich przejażdżek mniejszych, czy większych, każdorazowo stwarzacie ucztę dla moich oczu.

Każdy z nas poznał i wciąż poznaję dzięki temu serwisowi nowych ludzi.

Jest tutaj wiele ciekawych osobistości i wciąż przybywają nowi tworząc wspaniałą społeczność.

Jedna osoba motywuje drugą, przez co maksymalizujemy nasze osiągi, bądź radość, którą daje nam „kręcenie”...

Coraz więcej osób utożsamia się z BS, powoli powstaje drużyna BS i jestem pewien, że będzie to świetny team, w którym nie zabraknie nic!
A już na pewno nie będzie brakowało dobrej zabawy i frajdy z jazdy!

Nie ważne, czy na kolarzówce, góralu, składaku, czy nawet makrokeszu... :)
Nie ważne jest też to, jak szybko...
Nie ważne również, czy po lesie, błocie, asfalcie...
Nie ważne jak daleko...
WAŻNE, ŻE RAZEM!

Razem tworzymy ten serwis!
Razem dzielimy się doświadczeniemi!
Razem przeżywamy nasze wzloty i upadki!
Razem świętujemy sukcesy!
Razem cieszymy się z jazdy!



„I tak jest pięknie!”



- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


I w tym pięknym dniu wsiadam na rower, wyjeżdżam z Wrocławia i jadę do swojej babci, najpierw jednej, potem drugiej, a wracam za tydzień.

Odpocznę od cywilizacji troszeczkę i studenckiego życia w pięknym Wrocławiu.
W spokoju przygotuję się do kolejnego egzaminu, który mnie czeka 30. czerwca. :D


----------WYJAZD----------

ARMAGEDON! :D

Jak postanowiłem już wcześniej, tego dnia udałem się na rowerze do swojej babci, która miesza koło Głuchołaz.
Właściwie to plan był nieco inny, ale to po kolei... :)

Wyjechałem dość późno, bo po godzinie 15-tej. Wszystko przez to, że miałem jeszcze do załatwienia we Wrocławiu dwie sprawy. A później jeszcze nadeszła burza...
Czekając aż przejdzie burza miałem różne myśli w głowie, również takie, by zrezygnować z wyjazdu...

W końcu powiedziałem sobie, że już raz (miesiąc temu) spasowałem, więc teraz już pojadę choćbym miał całą drogę zasuwać w deszczu. No i pojechałem :D

Po trzech kilometrach doszło do mnie, że zapomniałem rękawiczek, ale już się po nie nie wracałem, bo i tak było późno.

W Opatowicach, po ośmiu kilometrach jazdy, zaatakowała mnie druga ulewa... złapałem też kapcia...
Później w Świętej Katarzynie złapałem drugiego kapcia...
Byłem jednak strasznie zdeterminowany i jechałem dalej mimo to.

W ciągu pierwszych 20 kilometrów, dwukrotnie łatałem koło, byłem cały przemoczony i zły, bo zamokła mi komórka.

Ostatecznie jednak dojechałem do swojej babci :D
Nie wiem ile burz tego dnia nade mną przeszło, ale zapewne więcej niż 10 hehe
W Ziębicach zerwała się taka ulewa, że jak pokonywałem podjazd, to z góry waliła woda zabierając ze sobą kamienie i piach – w takim deszczu nigdy jeszcze nie jechałem :)

Najbardziej wymęczył mnie odcinek z Nysy do Głuchołaz, ale gdy przejeżdżałem przez swoje miasto to odzyskałem siły :D

Jadąc przez Konradów, gdzie już było niezwykle spokojnie, wiedziałem że warto było jechać nawet w taki deszcz, by znaleźć się w tym miejscu!



Ciężko zdecydować się na wyjazd, gdy za oknem mamy taki widok...


Pierwsze kilometry...


Pogoda wymarzona :D



TRASA:
WRO/Gaj – WRO/Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Sulimów -> Okrzeszyce -> Gęsice -> Swojków -> Piskorzów -> Piskorzówek -> Doamniów -> Kończyce -> Borek Strzeliński -> Świnobród -> Ludów Polski -> Strzelin -> Strzegów -> Kazanów -> Wadochowice -> Brukalice -> Henryków -> Nowy Dwór -> Ziębice -> Dębowiec -> Wilemowice -> Kamiennik -> Karłowice Małe -> Karłowice Wielkie -> Grądy -> Goświnowice -> Jędrzychów -> Nysa -> Podkamień -> Przełęk -> Polski Świętów -> Nowy Świętów -> Bodzanów -> Głuchołazy -> Konradów

WIELKI UKŁON W STRONĘ PANA

Środa, 16 maja 2007 · Komentarze(28)
WIELKI UKŁON W STRONĘ PANA KIEROWCY!

Wstając rano, ledwie się rozbudzając włączyłem kompa, by zobaczyć co w świecie słychać...
No i niestety, odczytałem bardzo niepomyślną dla mnie wiadomość e-mail, a do tego wszystkiego kolejny już dzień z rzędu moja sztandarowa spółka dostaje baty na giełdzie.
W takich chwilach człowiekowi się wszystkiego odechciewa.
Postanowiłem, że dziś robię sobie wolne od wszystkiego, wsiadam na rower i jadę przed siebie, tak by się konkretnie wyluzować i odreagować, a także przemyśleć pewne sprawy.
Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę! Zresztą inaczej nie mogło być :)

Spontanicznie powziąłem decyzję, że pojadę najpierw do Oławy, a później do Brzegu, dalej plan był taki, by przejechać przez Rezerwat „Przylesie”, a na sam koniec odwiedzić Oleśnicę Małą, gdzie miałem zamiar odszukać w lesie tamtejsze mauzoleum.

No więc wyruszyłem ze swojego Gaju ciesząc się, że „pogodynka”, którą wczoraj mnie straszył Rachwał pomyliła się :D
Standartowo na Krakowską, Niskie Łąki i Opatowice, dalej do Siechnic, skąd przez Kotowice dojechałem do Oławy, w której panował niezwykły ruch uliczny.
Z Oławy wyjechałem do wioseczki Ścinawa Polska, za którą miałem kilka kilometrów terenu do pokonania, w końcu dotarłem do Brzegu, w którym wydarzyła się sytuacja związana z tytułem tej relacji... :D

Otóż muszę się przyznać, że dziś byłem uczestnikiem kolizji drogowej, w której brało udział pewne auto i ja. Już na starcie opisu wydarzenia mówię, że to ja byłem winny.
Po prostu jechałem sobie ulicą za autkiem i akurat musiałem się gapić w lewo, by podziwiać piękne zabytki. Auto, które przede mną jechało gwałtownie zahamowało, bo na pasy weszła jakaś kobieta. Nietrudno się domyślić co stało się dalej. Dopiero kątem oka zauważyłem, że auto stoi, jakoś odbiłem w lewo żeby nie uderzyć w samochód i nacisnąłem klamki, a że niedawno założyłem sobie nową tarczówkę z przodu i do tego jechałem na stojąco... :D
No właśnie, przeleciałem sobie przez kierownicę i przywaliłem prawą klamką w tył auta (zapewne ciekawie to z boku wyglądało). Mi jednak nie było do śmiechu, bo wiedziałem, że musiałem przerysować lakier samochodu. Kierowca zatrzymał się, ja od razu się pozbierałem (nie wiem jakim cudem, ale nawet sobie siniaka nie nabiłem) i podjechałem do niego, by go przeprosić za to, że zagapiłem się i przez to w niego uderzyłem. Powiedział, że nic się nie stało i zapytał czy nic mi nie jest. Odpowiedziałem, że nie, a on na to, że to bardzo dobrze. Mówię mu, żeby sprawdził czy nic się nie stało z tyłem jego auta, a on wciąż mnie zaskakuje, bo powiedział, że nie ma sprawy. Ja jednak wiedziałem, że ma przerysowany tył i powiedziałem mu o tym, żeby później nie był zaskoczony. W końcu wysiadł i poszedł zobaczyć swoją ryskę i małe wgniecenie. Byłem gotów mu zwrócić koszty naprawy szkody, bo w końcu to normalna kolizja była. A on popatrzył i mówi do mnie „To nic takiego, najważniejsze, że tobie się nic nie stało”. Powiem Wam jedno – przeżyłem lekki szok! :)
Zawsze się narzeka na kierowców, ale ja jestem pewien, że takich jak ten Pan, jest wiele więcej i życzę Wam, żebyście tylko z takimi mieli do czynienia!
Tak właśnie wyglądała moja przygoda dnia :)

Wracam do dalszej relacji.

Troszkę pokręciłem się po Brzegu, jednak nie chciało mi się za bardzo robić tam fotek i ruszyłem dalej, jadąc częściowo Szlakiem Polichromii Brzeskich. Dojechawszy do wioseczki Kopanie postanowiłem, że pora nawracać :D
I stamtąd zacząłem zmierzać do kolejnego celu mej wycieczki, którym był Rezerwat „Przylesie”
Zanim tak dojechałem zrobiłem sobie krótką chwilę odpoczynku na boisku w miejscowości Łosiów. Pierwszy raz widziałem na polskiej wioseczce stadionik z plastikowymi siedzeniami dla kibiców, równą płytą boiska niczym stolnica i profesjonalnymi ławkami dla rezerwowych – był to dla mnie bardzo miły widok :)

Wreszcie ruszyłem dalej i znalazłem się w rezerwacie, troszkę pomęczyłem się tam w terenie. Udało mi się odszukać tam schron przeciwlotniczy oraz starą, poniemiecką strzelnicę.

Po opuszczeniu rezerwatu zmierzałem do Oleśnicy Małej, gdzie chciałem odnaleźć mauzoleum. Jeszcze nigdy nie widziałem schowanego w lesie grobowca.
Ucieszyłem się na jego widok :) (wiem, że dziwnie to brzmi hehe)
W skład tej budowli wchodzi 20 grobowców członków rodu Yorck von Wartenburg, którzy dawniej byli właścicielami dóbr oleśnickich.

To był już ostatni cel mojej wyprawy :)
Od tamtej pory zmierzałem już tylko do Wrocławia. Ostatnie półtorej godziny jechałem już pod przykryciem gwiaździstego nieba i było bardzo przyjemnie :)
Niestety źle skręciłem w Sobocisku, bo pojechałem na Wierzbno, zamiast do Jarsosławic i przez to nadłożyłem ponad 5 km drogi. A trzeba tu wspomnieć, że byłem wtedy strasznie wygłodniały, spragniony i nie mogłem się doczekać prysznica :)
Jakoś jednak przeżyłem tę pomyłkę i po wróceniu na właściwą drogę szybko dojechałem do Wrocławia.

Dzień zaczął się źle, a skończył wspaniale dla mnie.
Dlatego musze to napiać: JAK ZAWSZE BYŁO PIĘKNIE! :D


MUZYKA DNIA: UNITING NATIONS – Everywhere 2005 :D


ZDJĘCIA Z WYPADU

Brzeg – kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego


Korzeń :P


Na niebie dzieją się cudowne rzeczy


Kościół w Obórkach – zbudowany już w XVI w.


Po takich chaszczach musiałem jeździć w Rezerwacie „Przylesie”


Schron przeciwlotniczy w Rezerwacie „Przylesie”


W oddali widać zarys Gór Opawskich – tam się narodził Młynarz :D


Słońce należy do mnie!


Mauzoleum rodziny Yorck von Wartenburg w Oleśnicy Małej


Już pora spać, a ja jadę dalej



TRASA:
WRO/Gaj – Niskie Łąki – WRO/Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Zakrzów -> Siedlce -> Oława -> Ścinawa Polska -> Lipki -> Brzezina -> Brzeg -> Kruszyna -> Zwanowice -> Kopanie -> Łosiów -> Janów -> Pogorzela -> Olszanka -> Krzyżowice -> Obórki -> Przylesie -> Bierzów -> Łukowice Brzeskie -> Owczary -> Oleśnica Mała -> Niemil -> Osiek -> Jaczkowice -> Gaj Oławski -> Marszowice -> Miłonów -> Sobocisko -> Wierzbno -> Janków -> Teodorów -> Jarosławice -> Okrzeszyce -> Sulimów -> Święta Katarzyna -> Zacharzyce...
WRO/Brochów – WRO/Gaj

GŁUCHOŁAZY – REJVIZ –

Niedziela, 18 lutego 2007 · Komentarze(10)
GŁUCHOŁAZY – REJVIZ – JESENIK

Ależ się cieszę z tej trasy!!! Bo ją uwielbiam :D

W sobotę zapakowałem się w auto i pojechałem do Głuchołaz, do mojej babci, którą niestety musiałem odwiedzić w szpitalu. Ale babcia trzyma się dobrze, więc będzie zdrowa :)

Oczywiście wrzuciłem do auta również rower, choć nie wiedziałem, czy będę jeździć, gdyż miałem w nocy pracę i czasu właściwie minimum dla siebie. W sobotę niestety nie udało się, ale w niedzielę wstałem już o 9 po nocce i wiedziałem, gdzie pojadę :)

Jedna z najbardziej przeze mnie lubianych tras – dzisiaj ją przejechałem. Wyjazd ze wsi Konradów, gdzie mieszka moja babunia i gdzie kiedyś mieszkałem również ja :)
Szybko przez malowniczo położoną wioseczkę do przejścia granicznego i już po 4 kilometrach byłem w Czechach.
Zleta Hory na początek i stamtąd udałem się w stronę mojego celu – Rejviz. Jest to najwyżej położona miejscowość w Jesenikach (778 m npm.) i prowadzi do niego blisko pięciokilometrowy, stromy podjazd – klasyczna, asfaltowa, górska serpentyna, czyli to co lubię :)

Miałem nadzieję, że uda mi się zjechać z Rejvizu wyciągając z 70 km/h, ale nic z tego... na większości drogi leżał śnieg lub była warstwa lodu i musiałem sobie podarować. Ale dzięki temu zrobiłem kilka fotek, których na pewno bym nie robił podczas normalnego zjazdu.

Następny na trasie był piękny Jesenik i stamtąd już udałem się w stronę przejścia granicznego w Głuchołazach. W ogóle uwielbiam drogę Jesenik – Głuchołazy, bo jest to świetnej jakości asfalt i zawsze ten dwudziestokilometrowy odcinek przejeżdża mi się niezwykle przyjemnie. Prawie przez cały odcinek do Głuchołaz drodze towarzyszy rzeka Byla (polska Biała Głuchołaska) i jej widok potęguje tę przyjemność :)

Już po polskiej stronie rozpędziłem się na górce w Głuchołazach do 70 km/h i szybko wróciłem do Konradowa.

Niestety nie miałem zbyt wiele czasu i nie porobiłem fotek tyle ile bym chciał. Teraz wpadłem na godzinkę do Wrocławia i zaraz jadę znów pracować.

Wyjazd bardzo udany, zresztą pogodę też miałem wspaniałą, no może poza wyjątkiem wiatru, który zwłaszcza na Rejvizie ostro dawał się we znaki, ale kij z nim... :D


TRASA:

Konradów
Zlate Hory
Rejviz
Jesenik
Pisecna
Siroki Brod
Mikulovice
Głuchołazy
Konradów


Dojeżdżam do przejścia Konradów/Zlate Hory
- po lewej widoczna Biskupia Kopa




Ależ ja to lubię! :)



A na Rejvizie śnieg



Niestety na drodze też śnieg...



Słońce dziś mnie zadziwiało



Momentami droga była dobra



Biała Głuchołaska jeszcze po stronie czeskiej

Powrót od babci

Środa, 19 lipca 2006 · Komentarze(0)
POWRÓT :(
do Wrocławia z Głuchołaz, wszystko co piękne szybciutko się kończy... ale na szczęście zawsze wraca :) zawsze!

Pożegnałem się z babunią :) i jazda w tym piekle w samo południe, na trasie lasów zero hehe jedynie na początku parę drzewek :) było cięzko ale dałem radę :)

Konradów - Głuchołazy - Nysa - Skoroszyce - Grodków - Jutrzyna - Kowalów - Wiązów - Jędrzychowice- Skrzypnik - Domaniów - Piskorzów - Sulimów - Święta Katarzyna i przez Zacharzyce oraz Brochów na WRO/Gaj

Rejviz latem

Wtorek, 18 lipca 2006 · Komentarze(0)
Przejechałem swoją ulubioną traskę w tych okolicach.

Konradów/Zlate Hory - Dolni Udoli i podjazd na Rejviz, dość długa serpentynka, która pokonuję się niezwykle przyjemnie, po przejechaniu przez Rejviz przecudowny i długi zjazd do samego Jesenika, po prostu miód, a później z Jesenika na przejście Mikulovice/Głuchołazy. Ten odcinek, Jesenik-Mikulovice, uwielbiam ponad wszystko, jedzie się tam zawsze świetnie i nieprawdopodobnie przyjemnie, bo droga, bardzo dobra, ciągle biegnie wzdłóż rzeki Bela dolinką pomiędzy górami - to uczta dla oczu :)
Troszeczkę pokręciłem się po kochanych Głuchołazach, a jutro niestety trzeba już wracać do Wro, praca... :(

Czeskie piwo :)

Poniedziałek, 17 lipca 2006 · Komentarze(0)
No cóż... ten dzień raczej upłynął pod znakiem czeskiego piwa a nie jazdy na rowerku :)
Jedynie wypady do Głuchołaz i Zlatych Hor... po piwko właśnie :) a co, jak już jestem tu to trzeba się troszkę podelektować!