BORNHOLM 2008 - Dzień 1.
Następny dzień
9 dni – 1185 km:
1 – Przygodę czas zacząć – polskie wybrzeże
2 – Witamy na wyspie, początki w Nexo
3 – Las, las, las
4 – Parada atrakcji i pożegnanie z wyspą
5 – Kopenhaga oraz pierwsze kilometry w Szwecji
6 – Dzień lenia – prom odpływa bez nas
7 – Rugia, klify i wielka burza
8 – Od deszczu do deszczu – jak wrócić do domu?!
9 – Powrót do domu, koniec przygody zwieńczony nowym rekordem
I nadszedł ten dzień – dzień wyjazdu!
Długo czekaliśmy z Matyskiem na ten moment. Wreszcie mogliśmy wyruszyć w naszą podróż i zostawić problemy i troski, by cieszyć się wolnością!
W noc poprzedzająca wyjazd w ogóle nie spałem, bo jak to mam w zwyczaju, pakowałem się na ostatnią chwilę. :D
Ostatecznie wszystko udało się wrzucić w sakwy, zrobiłem też potrzebne zakupy i wczesnym rankiem pojechałem autem do Żar na pociąg.
Miałem jechać rowerem ale okazało się, że... złapałem kapcia. :D
Nie wiem kiedy i jak. Fakt jest taki, że rano gdy bardzo się spieszyłem, wyciągam rower z piwnicy i nie ma w nim powietrza. Szybko zmieniłem dętkę, bo na łatanie już nie miałem ochoty.
Na dworcu w Żarach czekał już Matys. Humory dopisywały od pierwszych minut. (czyli wszystko w normie) :D
Do odjazdu pociągu została z nami moja dzielna mama, która wzięła na swe barki powrót do domu moją bryką. ;)
Nasz pociągowy cel to Świnoujście.
Po drodze przesiadamy się w Zielonej Górze, Rzepinie i Szczecinie. Te przesiadki kosztują nas wiele energii i nerwów. Rowery, sakwy... podróżować z takim sprzętem naszym PKP to wielkie wyzwanie! Sam się czasem zastanawiam jak człowiek na wózku inwalidzkim może korzystać z przejazdów koleją. Ręce można załamać.
A jeśli do tego dorzucimy chamską obsługę pociągu, jaka czasem niestety się trafia to można stracić nerwy. My niestety tego dnia trafiliśmy na bardzo nieprzyjemną kobietę...
Nie chcę o tej pani zbyt wiele pisać, bo nie warto. Uważam tylko, że ludzie korzystający z usług PKP, płacący za przejazd, nie zasługują na to, by do nich krzyczeć: „zabierzcie te rowery” albo „ruchy, ruchy”.
Ta „pani” miała szczęście, że Młynarz miał dobry dzień... :D
Dość o niej. :)
W końcu, po kilku godzinach jesteśmy w Świnoujściu. Z wielką ulgą oddalamy się od pociągu, którym jechaliśmy i udajemy się na prom, by przeprawić się na drugą stronę miasta. Troszkę sobie zwiedzamy nadmorską miejscowość, jeździmy też po plaży ku uciesze turystów wjeżdżamy w morskie fale. Dobrze, że mamy sakwy Crosso Dry. ;)
Jest wesoło.
Coś tam jemy i udajemy się jeszcze na latarnię morską, na którą się wspinamy.
Czas jednak leci nieubłaganie więc ruszamy dalej.
Naszym celem jest Kołobrzeg, bo dnia następnego mamy rano statek do Nexo.
Wcześniej jednak odwiedzamy Międzyzdroje, gdzie udajemy się na Promenadę Gwiazd.
Do Międzyzdrojów jechaliśmy w deszczu, niestety pogoda się popsuła na tym etapie.
To jednak nie przeszkodziło nam w tym, by zobaczyć Morze Bałtyckie z punktu widokowego „Gosań”, który również znalazł się na trasie. :)
Deszcz przestaje padać. Jedzie się bardzo dobrze. W końcu docieramy do Dziwnowa, Dziwnówka i Łukęcina, nadmorskich miasteczek, do których mam sentyment, bo będąc małym chłopcem jeździłem tam między innymi na obozy harcerskie. :)
Dziś nawet odwiedziliśmy teren obozu, zobaczyliśmy namioty, w których kiedyś sami spaliśmy...
To były czasy!
Nawet próbowaliśmy z Matyskiem odnaleźć nasz „skarb”, który ukryliśmy w lesie... 13 lat temu. :)
Niestety nie udało nam się go znaleźć, najprawdopodobniej ktoś zrobił to przed nami. :(
Przed Łukęcinem zaliczam nieprzyjemny upadek.
Hamuję, by nie wjechać w zjeżdżającego na pobocze Matyska, niestety zbyt mocno zaciśnięty przedni hamulec powoduje poślizg przedniego koła i szoruję ciałem i sakwami po ziemi.
Wyglądało to groźnie, zwłaszcza że jechało za mną auto. Na szczęście kierowca zachował odpowiednią odległość i się zatrzymał. Mogło dojść do nieszczęścia, to mógł być nawet koniec wyprawy, która ledwie się zaczęła. :/
Na szczęście skończyło się na kilu obtarciach i nadwyrężonym barku. Podnoszę się z ziemi i przepraszam kierowcę, wszystko gra.
Zjeżdżamy do Łukęcina, by zjeść pyszną rybkę... To jest to co uwielbiam nad morzem! :D
Po smakowitej kolacji wyruszamy w dalszą podróż. Mijamy znajome miejscowości: Pobierowo, Trzęsacz, Rewal, Niechorze...
Robi się ciemno, a do Kołobrzegu zostało sporo kilometrów.
Zmęczenie daje coraz bardziej znać o sobie. Brak snu musiał w końcu wyjść i właśnie 30 km od Kołobrzegu zacząłem ponosić konsekwencje tego, że nie poszedłem spać w noc poprzedzającą wyjazd.
Wierzcie mi lub nie ale... zasypianie na rowerze jest możliwe. Matys również jest bardzo senny. W pewnym momencie zastanawiamy się nad tym, czy nie przespać się na przystanku autobusowym w jednej z wiosek. Ostatecznie, resztkami sił, dojeżdżamy do celu, odnajdujemy plażę i rozbijamy na niej namiot.
Idziemy spać!
TRASA:
Świnoujście -> Międzyzdroje -> Wisełka -> Kołczewo -> Międzywodzie -> Dziwnów -> Dziwnówek -> Łukęcin -> Pobierowo -> Pustkowo -> Trzęsacz -> Rewal -> Niechorze -> Lędzin -> Konarzewo -> Rogozina -> Zapolice -> Trzebiatów -> Gołańcz Pomorska -> Bogusławiec -> Błotnica -> Zieleniewo -> Kołobrzeg
PODRÓŻ PKP... :D
DEBATA ZWIĄZANA Z PRZEBIEGIEM TRASY... :D
TRZEBA SIĘ SKUPIĆ, BY DOBRZE ZAPLANOWAĆ DZIEŃ ;)
NA PROMIE „BIELIK” W ŚWINOUJŚCIU
MATYSEK SZALEJĄCY NA PLAŻY
CZY JEST PIĘKNIE?! JEST!!!
”RZUCĘ SIĘ W MORSKIE FALE ALE NIE UTOPIĘ SIĘ, BO...” :D
DZIAŁKO W JEDNYM Z FORTÓW W ŚWINOUJŚCIU :)
MATYS ZAGADAŁ Z ZIOMKIEM I MOGLIŚMY DOTYKAĆ EKSPONATY... ;)
W MUZEUM NALEŻY SIĘ ODPOWIEDNIO ZACHOWYWAĆ... ;P
ZOSTAŁEM POWALONY POCSIKIEM PRZECIWPANCERNYM... ;)
MATYS W SWOIM ŻYWIOLE :D
ARGUS?! HMMM.... :D
ŚWINOUJŚCIE – WIDOK Z LATARNI MORSKIEJ
MIĘDZYZDROJE – SPACEREK PO MOLO
NA PROMENADZIE GWIAZD – DUDEK
WIKINGOWIE ATAKUJĄ! ;)
WIDOK Z PUNKTU „GOSAŃ”
DZIWNÓW – POPSUŁ SIĘ MOST?! ;)
STATECZEK :)
KIEDYŚ BYŁO SIĘ HARCERZYKIEM... :)
SPAŁO SIĘ W TAKICH NAMIOTACH...
I SZUKAŁO SKARBÓW PO LESIE :)
ŁUKĘCIN – ŁEZKA W OKU SIĘ ZAKRĘCIŁA :)
TRZĘSACZ
TRZEBIATÓW
Pozostałe dni wyprawy:
2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9