BORNHOLM 2008 - Dzień 2.
Poprzedni dzień --- Następny dzień
Wstajemy wcześnie rano.
Na zegarkach 5:30 a więc za wiele nie pospaliśmy. Musimy szybko złożyć namiot i gonić do portu, bo o 7:00 odpływa nasz statek do Nexo. Ciężko nam to idzie.
Z kołobrzeskiego portu wciąż dochodzą głośne dźwięki, które nie pozwalają nam myśleć o tym, by spać. :D
W końcu udaje nam się zmobilizować. Wstaliśmy. Dojechaliśmy na miejsce i odebraliśmy bilety na rejs.
Pakujemy na statek rowery, troszkę po nim spacerujemy i w końcu ruszamy.
Patrzymy jedynie jak w dali niknie wybrzeże podczas, gdy my znajdujemy się na otwartym morzu. Idziemy spać dalej. :D
Około jedenastej jesteśmy już na Bornholmie. Dobijamy do Nexo.
Pierwsze co robimy to szybko szukamy banku i jakiegoś sklepu.
Wymieniamy walutę na korony duńskie i kupujemy coś na śniadanie oraz kartki, które chcemy wysłać rodzinie i znajomym.
Śniadanko pałaszujemy w pobliskim parku, gdzie jest bardzo cicho i spokojnie.
Robimy też małe porządki w sakwach. Okazuje się, że dzień wcześniej zgubiłem komórkę... :/
Mimo wszystko postanawiam, że nie będę się tym przejmować – to tylko przedmiot, a przede mną kilka wspaniałych dni! Mam drugi telefon więc jakoś sobie poradzę.
Zawsze jest szkoda gdy coś nam ginie, no ale takie jest życie, czasem musimy poczuć mały zawód, by potem doceniać to co dobre.
Pewnie szczęśliwy znalazca cieszył się, że mógł posłuchać kawałków KSU zgranych na kartę SD telefonu. ;)
W końcu, grubo po drugiej, ruszamy na pierwsze wojaże po wyspie, :D
W tym dniu postanawiamy, że pojedziemy z Nexo na północ wyspy korzystając ze ścieżki rowerowej, która wiedzie wzdłuż wschodniego wybrzeża. Następnie chcemy dojechać do Ronne i dalej się zobaczy. :)
Jedziemy!
Zwiedzanie uroczego Nexo odpuszczamy sobie, bo wiemy, że jeszcze tu wrócimy podczas naszego pobytu. :)
Pierwsze wrażenia są niesamowite.
Dookoła widać masę uśmiechniętych ludzi, wielu z nich podróżuje na rowerach – są i Polacy.
Domki w Nexo są bardzo śliczne – malutkie, kolorowe i takie swojskie. :)
Po przejechaniu kilku kilometrów postanawiamy na chwilę skręcić z drogi w prawo, by dojechać do wybrzeża. Jak się okazuje było to doskonałe posunięcie, bo odkrywamy niesamowite miejsce, o którym z Matysem podczas wyjazdu wiele razy rozmawialiśmy.
Po opuszczeniu drogi poruszamy się wąską ścieżynką, przedzieramy się między iglastymi drzewkami, aż w końcu naszym oczom ukazuje się przepiękne wybrzeże. Z wody wynurzają się setki skał zabarwionych na żółto, wszystko to tworzy cudowną scenerię. Obaj jesteśmy tym miejscem zafascynowani i wiemy, że tu wrócimy. :)
Dość dużo czasu tam spędziliśmy – chyba potrzebowaliśmy pobytu w takim miejscu, by się poczuć wolnym!
Trzeba jednak jechać dalej, bo przecież chcemy dużo zobaczyć.
Wracamy więc na ścieżkę rowerową.
Po kilku kolejnych kilometrach docieramy do Arsdele, gdzie spotykamy ładny, biały wiatrak holenderski z XIX wieku.
Następną miejscowością na trasie jest Svaneke. Tam jeździmy między miejscowymi domkami, którymi jesteśmy zauroczeni, odwiedzamy też kościółek i troszkę czasu spędzamy w porcie.
Ze Svaneke, przez Bolshavn i Saltunę docieramy do Gudhejm. Jedzie się błogo! Po lewej stronie mijamy wciąż pola i i domki, a na prawo mamy widok na morze – to jest wspaniałe uczucie! Robimy masę zdjęć. Po pewnym czasie dochodzę do wniosku, że nie ma sensu wszystkiego fotografować, bo co chwilę pojawiają się zapierające dech w piersiach widoki. Lepiej się tym napawać i to wszystko chłonąć póki się jest na wyspie. :D
Przed Gudhejm leżymy chwilkę na plaży, dajemy też odpocząć nogom w morskiej wodzie. :)
W samym miasteczku natomiast robimy drobne zakupy. Jemy lody i pijemy zimne piwo, którego mi trzeba było! :D
Jako, że czasu coraz mniej, a mamy dużo do przejechania jeszcze, to postanawiamy żwawo pedałować na samą północ wyspy. Przez to przegapiamy dwa fajne miejsca, do których na szczęście wróciliśmy w ostatnim dniu pobytu na wyspie. :)
I tak przez Tejn i Allinge docieramy do Sandvig – miasteczka leżącego na semej północy wyspy.
Przed miasteczkiem udało nam się obejrzeć prehistoryczne rysunki naskalne – Medsebakke.
My gonimy jeszcze na najdalej wysunięty na północ punkt – Hammer Odde, gdzie podziwiamy morze i oglądamy latarnię morską Hammerodde Fyr.
Kolejnym punktem dnia są ruiny cudownego zamku Hammershus. Niestety jesteśmy już tam późno, a więc robi się szarówka i zdjęcia wychodzą takie sobie. My jednak będąc tam czujemy magię miejsca, w którym się znajdujemy.
Okazało się, że za późno zaczęliśmy jazdę tego dnia. No cóż, to dopiero nasz drugi wypad i zbieramy doświadczenia. :)
Już wiem, że jeśli w ciągu dnia chce się dużo zwiedzić i przy tym przejechać około 100 km to trzeba zacząć jazdę najpóźniej o 10 rano. :)
Jako, że robi się ciemno to postanawiamy jechać do Ronne drogą nr 159. Po niedługim czasie, mijając Vang, Hasle i Muleby docieramy do Ronne, z którego drogą nr 39 kierujemy się do Nexo.
Dopiero koło 2 w nocy rozbijamy namiot. Gdzie?! Oczywiście w naszym ulubionym miejscu – na wybrzeżu, pośród skał, które odkryliśmy na początku wycieczki.
Postanawiamy, że śpimy do oporu, by nadrobić zaległości w spaniu i mieć siły na pedałowanie następnego dnia.
Pierwszy dzień na Bornholmie był udany!
Pogoda dopisała, a my przekonaliśmy się, że ludzie mówiący o Bornholmie, że jest to raj dla rowerzystów... mają rację! :)
TRASA:
Dojazd do portu w Kołobrzegu na statek do Nexo i dalej:
DK/Nexo -> Arsdele -> Svaneke -> Bolshavn -> Saltuna -> Melsted -> Gudhejm -> Badsted -> Tejn -> Sandkas -> Allinge -> Sandvig -> Vang -> Helligpeder -> Hasle -> Ronne -> Nylars -> Lobaek -> Aakirkeby -> Slamrehuse -> Nexo
CIĘŻKI PORANEK...
ALE JAKŻE PIĘKNY...
MORSKIE KLIMATY
PAN KAPITAN – BARDZO SYMPATYCZNY CZŁOWIEK
JUŻ NA POKŁADZIE, ZARAZ ODPŁYWAMY
ZOSTAWIAMY ZA SOBĄ KOŁOBRZESKI PORT
I JESTEŚMY NA OTWARTYM MORZU
WRESZCIE DOBIJAMY DO BRONHOLMU
CUMOWANIE
I JESTEŚMY W NEXO
PO WIZYCIE W BANKU MOŻNA RZĄDZIĆ! ;)
ZJAZD Z ASFALTOWEJ ŚCIEŻKI BYŁ DOSKONAŁĄ DECYZJĄ
ODKRYWAMY WSPANIAŁE MIEJSCE NIEOPODAL NEXO
MIEJSCE W KTÓRYM MOŻNA POCZUĆ HARMONIĘ I SPOKÓJ
GŁAZ UPAMIĘTNIAJĄCY OBRONĘ WYBRZEŻA BORNHOLMU – XVII WIEK
BORNHOLM JEST PIĘKNY
MORSKA SYRENA ;P
TU NA SLICKACH JECHAŁO SIĘ NIEZWYKLE PRZYJEMNIE :D
TO JEST TO, TO MÓJ ŚWIAT! :D
ARSDALE
SVANEKE
W PORCIE SVANEKE
TAKĄ DROGĄ MOŻNA PODĄŻAĆ BEZ KOŃCA...
KAŻDY KILOMETR DAWAŁ DUŻO RADOŚCI
KAŻDE MIASTECZKO BYŁO UROCZE...
GDZIEŚ NA TRASIE – OKOLICE GUDHEJM
”WRESZCIE ZROBIĘ ZAKUPY, KUPIĘ ZIMNE PIWO I BĘDZIE GIT!” :D
JECHAĆ! NIE UMIERAĆ!
ODPOCZYNEK NA PLAŻY
CHYBA ZIMNA WODA ;P
DOMKI, ZBOŻE I... MORZE ;)
POCZUĆ WOLNOŚĆ...
I POGNAĆ PRZED SIEBIE!
TAKIE MIEJSCA SĄ NA ZIEMI :)
PO BORNHOLMIE JEŹDZI SIĘ WIELCE PRZYJEMNIE
CZASEM NAWET TRAFIAJĄ SIĘ PODJAZDY :)
”DZIWNE DRZEWA” ;)
W DRODZE NA LATARNIĘ MORSKĄ
HAMMERSHUS
PREHISTORYCZNE MALUNKI NASKALNE
OWIECZKI :)
PRZYSTOJNIACZEK (MATYSEK) :D
TAM DALEKO ZOSTAŁO WSZYSTKO TO CO MNIE MĘCZY :)
I TAKIE BYŁY KLIMATY NA PÓŁNOCY WYSPY – WODA, SKAŁY I SŁOŃCE
ROZBIJAJĄCE SIĘ O SKAŁY FALE
Pozostałe dni wyprawy:
1, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9