Wszystko co piękne kiedyś się kończy. :) I tak też było w tym przypadku. Po pięciu słonecznych dniach na Litwie, przejechaniu sześciuset kilometrów, wieczorach przy ognisku, odwiedzeniu Wilna i wielu innych niezwykle klimatycznych miejsc nastał czas powrotu.
Rankiem nie chce się za bardzo wychodzić z namiotów ale musimy, bo o 8:20 wyjeżdża pociąg do Wrocławia. Mamy szczęście, że jest bezpośrednie połączenie, bo nie będzie trzeba się przesiadać i taszczyć rowerów z sakwami po peronach.
Sprawnie odnajdujemy dworzec PKP w Suwałkach oraz sklep spożywczy, w którym kupujemy prowiant na trzynastogodzinną podróż pociągiem. 10 metrów przed dworcem łapię gumę. Jak się później okazało opona z boku się przetarła. Całe szczęście, że stało się to już w Suwałkach, a nie gdzieś na Litwie, bo tym razem zapomniałem zapakować do sakw zapasową oponę.
Sama podróż, choć bardzo długa, minęła w miarę szybko i spokojnie. Były w pociągu atrakcje, gdy z rowerami pakowała się grupa dziesięciu osób, a PKP na cały skład zapewniło przedział z (UWAGA!) trzema miejscami na rower. :D
Pod koniec jazdy postanowiłem też załatać dętkę, a przetartą oponę owinąłem kilka razy dookoła taśmą klejącą, by nie wychodziła dętka po napompowaniu – zdało to egzamin, bo dojechałem później z dworca na Księże Małe o własnych siłach. Taśma klejąca jest dobra na wszystko! :D Może spróbuję przy jej pomocy naprawić suport, który też mi się rozsypał na Litwie. ;)
Po 21:00 zajechaliśmy do Wrocławia. Aniołek wysiadł na Mikołajowie, a ja z chłopakami pojechałem do Dworca Głównego. W drodze na Księże zahaczyliśmy jeszcze o sklep „Pod semaforem”.
Wyjazd się zakończył. Dostarczył nam wiele barwnych przeżyć i wspomnień. Litwa okazała się wspaniałym krajem do uprawiania turystyki kolarskiej. Myślę, że każdy znalazłby tam coś dla siebie. Kraj nie jest wcale taki, jak się o nim w Polsce często mówi. Spotykani ludzie byli bardzo sympatyczni, często przejeżdżając przez małe miejscowości byliśmy pozdrawiani, ludzie spoglądali na nas z dużym zainteresowaniem. Nic, tylko brać rower i jeździć po litewskich włościach! :)
Na koniec chciałem podziękować Aniołkowi i chłopakom za bardzo udaną majówkę! :)
Cześć. Czytałem właśnie o planowanej przez Ciebie(Was) wyprawie dookoła Polski. Jeżeli akurat będę na miejscu, chętnie dołączę na dzień lub dwa - może być?
Szkoda, że jutro, bo akurat na ten weekend jadę do domu. :/ No nic, w każdym razie ta traska jest raczej najfajniejsza. Wzdłuż ulicy Borowskiej jest cały czas ścieżka rowerowa. Później na Grota-Roweckiego jest mały remont drogi ale rowerami da się przejechać. Po wyjeździe z Wrocławia od strony miejscowości Wysoka ruch jest bardzo mały. :)
dzięki za mapę, zaraz ją prześledzę. We Wrocławiu będziemy z moim towarzyszem Jacem , mam nadzieję, o 9.20. Jeslibysmy nie wstali, ale wolałabym żebyśmy jednak wstali...to o 10.20. Ale ta 10.20 mi się w ogóle nie podoba....
Tatanka ja bym wysiadł na głównym i pojechał taką trasą: maps.google. Kiedy będziesz we Wrocławiu? Jeśli będę miał wolną chwilę to kawałek chętnie Cię odprowadzę. :)
Dzesio oj była wypas! :)
Mnowaczy dziękuję. Życzę Ci, by Tobie wyjazd również się udał. A że się uda - nie wątpię. :) Korsyka! Cudowny pomysł. Już nie mogę doczekać się zdjęć. :)
Witam! Mam pytanie z tych geograficznych: wybieram sie do Sobótki, gdzie sobie dojadę rowerem. Pojadę do Wrocławia pociągiem, i teraz oglądając mapę, wydaje mi się, że lepiej by było wysiąść na stacji Wrocław Mikołajów i stamtąd jakoś pojechać na Pietrzykowice i potem Kąty Wrocławskie, i potem na Sobótkę - niż z Dworca Głównego sie przebijać nie wiadomo jak przez całe miasto którego kompletnie nie znam. Chcę w miare szybko dojechać do Sobótki - ale nie żadnymi głównymi, zrzucic tam toboły i pozwiedzać okolicę odciążonym rowerem - taki jest plan. Jak juz wyjadę za Wrocek - to nie problem, mapy mam, chodzi mi tylko o dogodny start z Wrocka na Sobótkę. Czy zatem będzie lepiej wysiąść na Mikołajowie? Będę wdzięczna za podpowiedz. pozdrawiam ! tatanka identyczne zapytywanie wrzuciłam Pani Jahoo:) nie mam pojecia które z Was częściej zagląda w bloga.
Gratuluję udanego wypadu. Relacji jeszcze nie czytałem ale po zdjęciach sądzę, że było super. Ja w majowy weekend jeździłem po Borach Tucholskich w ramach treningu przed Korsyką. To będzie coś, już nie mogę się doczekać (jeszcze tydzień).
Karla oj była piękna, udała nam się pogoda, humory dopisały i wszystko inne było tak, jak powinno być. My również Cię serdecznie pozdrawiamy! :)
Kosma Treka na pewno bym tam nie zostawił. :D I tak zrobiłem małą awanturę, jak się zaczęli pakować z tymi rowerami. Ja lubię Twój "spam". :P My czekamy na Twoją wyprawę. Ale mamy nadzieję, że kolejna będzie już wspólna. :)
Ewcia cieszę, że Ci się spodobało. Mam nadzieję, że takich majówek będzie w moim życiu jeszcze dużo. :) Takich samych, a nawet dużo lepszych, życzę również Tobie! :)
Agnieszka tak, taśma klejąca zawsze musi być przy mnie. :D Pierwszą noc mieliśmy bardzo ciepłą ale była też taka, gdy woda w bidonach zamarzała. :) W takich chwilach dobry śpiwór to podstawa. Ja nie marzłem ale nie wszystkim to się udało.
Mavic jak to mówią: "mała rzecz a cieszy". :) I do tego jak pomaga!
Johan dziękujemy za pozdrowienia i odwzajemniamy! Doszły mnie słuchy, że Huragan podczas majówki też się nie nudził. :)
Egonik bardzo dziękuję! :) Przygoda była. Litwa okazała się dla nas tym czego szukaliśmy i na pewno chce się tam jeszcze wrócić tylko... czasu brak. :/
Jacku ekipa będzie dopiero wspaniała jak do niej dołączysz w lipcu. :) Cieszę się, że zdjęcia Ci się podobają. I dziękuję za łyk piwa za naszą wyprawę! (swoją drogą nie mogę się doczekać aż znów sobie posmakujemy wspólnie zimnego browarasa) ;)
Platon bardzo dziękujemy! Potwierdzam, że wyjazd był arcyudany! :)
Siwiutki wielkie dzięki! Pomysł na Litwę to i tak nic w porównaniu z Twoim wypadem na wulkan. :D Co do piętnowania PKP... to pewnie i tak nic nie da, bo będzie przypominało walkę z wiatrakami... A może się mylę?! Dziwne jest to, że często dochodzi do takich sytuacji, a przecież każdy z nas płaci właśnie za przewóz roweru, więc należałoby zapewnić jakieś warunki umożliwiające podróżowanie z nim w cywilizowanych warunkach. Co do wyjazdu dookoła Polski to jest on już pewny na 100%. Może się skusisz?! :) Nawet jeśli nie na całą wyprawę to może na którąś jej część?! Zapraszamy! :)
tasma klejąca to podstawowa rzecz w ekwipunku! nie zmarzliście w tych namiotach? troche jednak mroziło ostatnimi czasy... nieustraszeni pogromcy kilometrów!
Heh, Młynarz, ale się szarpnęliście z majówą! Pomysł świetny. PKP jak zwykle żadnych wniosków nie wyciągnęło. Myślę, że dziadów trzeba zacząć piętnować i może zrobimy jakąś wspólną akcję w bikestats ze specjalnym działem opisującym przygodę z pociągami? Może jak się sporo tego nazbiera to wpisując w google PKP hasło, będzie ono wysoko pozycjonowane i ktoś sobie weźmie to do serca? Brak mi słów po prostu na te łamagi, nas też w tym roku znowu to spotkało.
No i widzę, że w końcu planujesz upragnioną wyprawę dookoła Polski? Powodzenia :), pozdro byku!
Hehhehehhe ale złomowisko w tym pociągu ;) Dobrze, że nie wziąłeś swojego Tecka... bo by było ;p Ogólnie - naspamowałam już na wszystkich dniach tej wyprawy. Podsumowując....... ............... .b.r.a.k.....m.i.....s.ł.ó.w...... ;) Szkoda, że nie miałam wolnego - ale to na poczet mojej przejażdżki "nie dookoła komina ;)" Buziaki ;)
Oj ... musiałem iść do Żabki po dwa piwa i ... łyk za Waszą SUPER majówkę :))) Fantastyczna relacja - bardzo urzekające fotki ... :))) No i wspaniała ekipa :) Pozdrawiam :)
Nie choruję na tzw. "cyklozę".
Pokonywanie dystansu i własnych słabości, poznawanie nowych miejsc i ludzi (w niektórych można nawet się zakochać :D ), zdrowe i przyjemne spędzanie wolnego czasu - o to w tym wszystkim chodzi!
I tak właśnie wygląda ta moja zabawa z rowerem. :)
Uwielbiam jeździć długie dystanse i pokonywać podjazdy.
Kocham lasy, kocham góry, kocham jeździć. :)
Czasem bawię się w rowerowe rajdy na orientację ale najwięcej radości sprawia mi podróżowanie z sakwami. W wakacje 2009 roku wraz z moją kochaną Asią i przyjacielem Mateuszem pokonałem trasę Dookoła Polski. Łącznie przejechaliśmy niemal 4000 kilometrów w ciągu 30 dni. Na trasie towarzyszyli nam nasi Przyjaciele. Poza tym mam na swoim koncie wypady do Pragi, Wilna oraz na Bornholm. W głowie są kolejne plany. :)
Na blogu BIKEstats.pl dodaję regularnie i nieregularnie wpisy od czerwca 2006 roku. Można tam znaleźć tysiące zdjęć, oraz setki opisanych tras i relacji z wycieczek mniejszych i większych. :)
Trochę statystyki:
PRZEBIEG: 52'788 km (30.04.10)
MAX DYSTANS: 323,40 km (24.07.08)
MAX PRĘDKOŚĆ: 72,00 km/h (Puchaczówka, 20.09.09)
POWYŻEJ 300 km: 2 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 200 km: 16 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 100 km: 170 razy (stan na 19.03.12)