GŁUCHOŁAZY – REJVIZ –

Niedziela, 18 lutego 2007 · Komentarze(10)
GŁUCHOŁAZY – REJVIZ – JESENIK

Ależ się cieszę z tej trasy!!! Bo ją uwielbiam :D

W sobotę zapakowałem się w auto i pojechałem do Głuchołaz, do mojej babci, którą niestety musiałem odwiedzić w szpitalu. Ale babcia trzyma się dobrze, więc będzie zdrowa :)

Oczywiście wrzuciłem do auta również rower, choć nie wiedziałem, czy będę jeździć, gdyż miałem w nocy pracę i czasu właściwie minimum dla siebie. W sobotę niestety nie udało się, ale w niedzielę wstałem już o 9 po nocce i wiedziałem, gdzie pojadę :)

Jedna z najbardziej przeze mnie lubianych tras – dzisiaj ją przejechałem. Wyjazd ze wsi Konradów, gdzie mieszka moja babunia i gdzie kiedyś mieszkałem również ja :)
Szybko przez malowniczo położoną wioseczkę do przejścia granicznego i już po 4 kilometrach byłem w Czechach.
Zleta Hory na początek i stamtąd udałem się w stronę mojego celu – Rejviz. Jest to najwyżej położona miejscowość w Jesenikach (778 m npm.) i prowadzi do niego blisko pięciokilometrowy, stromy podjazd – klasyczna, asfaltowa, górska serpentyna, czyli to co lubię :)

Miałem nadzieję, że uda mi się zjechać z Rejvizu wyciągając z 70 km/h, ale nic z tego... na większości drogi leżał śnieg lub była warstwa lodu i musiałem sobie podarować. Ale dzięki temu zrobiłem kilka fotek, których na pewno bym nie robił podczas normalnego zjazdu.

Następny na trasie był piękny Jesenik i stamtąd już udałem się w stronę przejścia granicznego w Głuchołazach. W ogóle uwielbiam drogę Jesenik – Głuchołazy, bo jest to świetnej jakości asfalt i zawsze ten dwudziestokilometrowy odcinek przejeżdża mi się niezwykle przyjemnie. Prawie przez cały odcinek do Głuchołaz drodze towarzyszy rzeka Byla (polska Biała Głuchołaska) i jej widok potęguje tę przyjemność :)

Już po polskiej stronie rozpędziłem się na górce w Głuchołazach do 70 km/h i szybko wróciłem do Konradowa.

Niestety nie miałem zbyt wiele czasu i nie porobiłem fotek tyle ile bym chciał. Teraz wpadłem na godzinkę do Wrocławia i zaraz jadę znów pracować.

Wyjazd bardzo udany, zresztą pogodę też miałem wspaniałą, no może poza wyjątkiem wiatru, który zwłaszcza na Rejvizie ostro dawał się we znaki, ale kij z nim... :D


TRASA:

Konradów
Zlate Hory
Rejviz
Jesenik
Pisecna
Siroki Brod
Mikulovice
Głuchołazy
Konradów


Dojeżdżam do przejścia Konradów/Zlate Hory
- po lewej widoczna Biskupia Kopa




Ależ ja to lubię! :)



A na Rejvizie śnieg



Niestety na drodze też śnieg...



Słońce dziś mnie zadziwiało



Momentami droga była dobra



Biała Głuchołaska jeszcze po stronie czeskiej

Komentarze (10)

Hej
Fotki bardzo ładne, przyjemnie się je ogląda. Takich widoków to aby pozazdrościć. U mnie niestety takich niema :(
pozdrawiam i życzę dłuuuuugich podróży
verbcd

verbcd 09:50 czwartek, 22 lutego 2007

Mlynarz Ty to jesteś Sherlock Holmes (chodzi o blog Vincenta) ;)
Ale buzia w dziób ;) Heheheheheh
Pozdrawiam

kosma100 18:27 poniedziałek, 19 lutego 2007

tęsknię za górami jak czytam takie relacje...

tomalos 14:19 poniedziałek, 19 lutego 2007

Kosma na tej drodze ośnieżonej byłabyś wniebowzięta jak ja :) Przecież wiem, że kochasz góry :D


Paolo taki wyskok chodził mi po głowie od dawna, graniczył wręcz z marzeniem i dlatego tak bardzo cieszę się z tych kilkudziesięciu kilometrów. To pozwoliło mi się oderwać od codzienności - taka ucieczka do pięknej krainy, wspaniałych widoków i wspomnień :)
Śniegu rzeczywiście dużo, ale przede wszystkim w lasach i na samej górze.
Rowerzystę spotkałem tylko jednego :)
A co do zjazdu, to rzeczywiście gnać po tym śniegu byłoby samobójstwem, zwłaszcza że często po prawej stronie drogi miałem wręcz przepaść. Dlatego zjeżdżałem z maksymalną prędkością koło 35 km/h :D A te co 70 wycisnąłem w Głuchołazach to już na suchym asfalcie.


Tomek nie ma czego zazdrościć - zrobi się ciepło to wyskoczymy do Głuchołaz na jakiś weekend i sobie też poużywasz do woli :D


Granicho tamtych terenów nie da się nie lubić :)
Ziemia Nyska, Góry Opawskie i czeskie Jeseniky to jest rowerowy raj! Wspaniałe krajobrazy, podjazdy i zjazdy, piękne lasy, rzeki, malownicze dolinki i masa sympatycznych ludzi. Bardzo chciałbym w nadchodzące wakacje spędzić tam chociaż tydzień.

327 km to wspaniały wynik, a średnia 25 to już fenomen! Nie wiem jak Ty to robisz - to jest coś niesamowitego. Do tego trasa w górach :D RESPECT!

Na Kopie byłem kilka razy ale piechotką, a Pradziada dwa razy zdobyłem na rowerze (ostatni raz w zeszłe wakacje). Bardzo fajnie byłoby zdobyć go kolejny raz w "bikestatowym" towarzystwie :)


Pixon i tu się z Tobą nie zgodzę :) Zjazdy są wspaniałe, to olbrzymia frajda pędzić między drzewami w dół krętą drogą osiągając przy tym prędkości do 70 km/h.
Ale podjazd to też wielka sprawa - mierzysz się z górą i musisz ją pokonać. Gdy już widzisz szczyt i jesteś blisko celu... ależ to przyjemność - takie małe wielkie zwycięstwo ;]
I jeszcze czeka nagroda, która jest właśnie zjazd :D
Sam podjazd pod Pradziada ma trochę ponad 9 km długości, a średnie nachylenie tam (jeśli dobrze pamiętam to 12%). Wjechać tam nie zatrzymując się... oj, jak to smakuje! :)


Cześku Niestety nie zrobiłem zapasów, bo nie miałem nawet jednej korony hehe, a tylko co chwilę za Jesenikiem mijałem knajpy z napisami: "Gambrinus", "Radegast"... To było najbardziej męczące podczas mojego wypadu :D

Mlynarz 10:46 poniedziałek, 19 lutego 2007

Super wycieczka Piotrek. :)
Część tych tras/miejscowości znam, ale z letnich eskapad - hehehe.
Pozdrawiam - Czesiek
Ps. Zapas Bażanta jest? ;)

czesiek 08:32 poniedziałek, 19 lutego 2007

Ale tereny, pozazdrościć tylko :) oczywiście zjazdów bo podjazdy to już akurat nie należą do przyjemniejszych :)

Pixon 22:19 niedziela, 18 lutego 2007

Strasznie lubię te tereny. W czerwcu 2005 zaliczyłem tam życiową jazdę - 327 km z avg 25.o3 km/h. W zeszłym roku nie udał nam se atak na Pradziada, za wcześnie bo w kwietniu. Nie byliśmy na na Biskupiej Kopie i szkoda, ale wszystko przed nami. Może spotkamy się z okazji ataku na Pradziada? Pozdrawiam jednego z moich gyru!!!

granicho-bez-4 20:21 niedziela, 18 lutego 2007

Boski wyjazd, gratuluje pomyslu :D i zazdroszcze

Tomek 20:19 niedziela, 18 lutego 2007

..Hej.
Na taki wyjazd Cię pociągnęło.. Zjazdy w takich warunkach kończą się czasem bardzo źle, ale niektórym trudno uspokoić rządzę szybkości w kolanach ;) Śniegu chyba więcej niż w Polsce z z Twoich zdjęć wynika. A czy jacyś rowerzyści na Twojej drodze podróży się pojawiali?
Pozdrawiam i milego wieczoru
Paolo

Vicente 19:43 niedziela, 18 lutego 2007

Ale widoki ;) Suuuuuuuper ;)
Chociaż na tej drodze ośnieżonej chyba bym po.....gubiła mysli ;D
Pozdrawiam

kosma100 19:17 niedziela, 18 lutego 2007
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa gowdu

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]