Po wczorajszym wypadzie na siłownię z Matyskiem, byłem troszkę obolały przez więszkość dnia :D
Kolejny już raz miałem problem z zabraniem się na rower, coś ostatnio ciężko mi się zmotywować, bo mam mało czasu wolnego. A ja lubię na rower iść ze spokojną głową, nie myśląc o niczym, a już na pewno nie o tym, że jestem ograniczony czasowo :) Będę musiał jednak przyzwyczaić się do takiego stanu rzeczy, bo trochę on niestety potrwa :(
Po załatwieniu wszystkich spraw, wyskoczyłem na rower wieczorem. Było to raczej takie krótkie spacerowanie, by trochę się odprężyć i przewietrzyć :) Dlatego też wybrałem się do lasu. Pora wyjazdu późna, bo po 19:30 hehe
Jak tylko wjechałem do lasu, drogę przebiegł mi lis. Później przeraziłem się wielce, gdy zobaczyłem dzika. Na szczęście on wystraszył się mnie o wiele bardziej i uciekł w krzaki. Przyznaję, że serce mi zabiło mocniej, gdy go ujrzałem, a miałem do niego z 20 metrów.
To już druga taka sytuacja w moim życiu, że jadąc na rowerze spotykam tego leśnego świniaka hehe :D
Wyjeżdżając z lasu spotkałem jeszcze sarnę. A dlaczego o tym piszę?! Bo nigdy mi się nie zdarzyło bym podczas jednego wypadu spotkał tyle dzikich zwierząt :) A wyjazd miał aż... 6 kilometrów :D
Jadąc do lasu – chmury, chmury, chmury...
Komentarze (8)
Historyjkę :))) - z tym się zgodzę. :) Pozdrawiam - Czesiek
Mlynarz Czyli przesadziłeś z "ładowaniem na atlasie", hehehhe ;) Mistrzyni_siłowni coś ucichła ale pewnie by Ci powiedziała, że z siłownią jak z innymi rzeczami trzeba znać umiar ;D Fajne obcowanie ze zwierzakami miałeś ;) Po zdaniu "Później przeraziłem się wielce, gdy zobaczyłem dzika. Na szczęście on wystraszył się mnie o wiele bardziej i uciekł w krzaki." nie zapomniałeś dodać: "Mogłem spokojnie zejść z drzewa"? ;) Pozdrawiam serdecznie ;)
Minionej zimy spotkałem podczas jazdy całą dziczą watahę (a były tam także lochy z małymi), było ich z 20. Nie byłem świadom zagrożenia, gdy potem opowiadałem, że przebiegły sznurkiem jakieś 15 m przede mną, wszyscy ochali i achali, jakie miałem szczęście :D Cała rzecz miała się jeszcze we Wrocławiu, na drodze za Karczmą Rzym (tuż za mostkami na Bystrzycy).
Wiesz... akurat o tym nie pomyślałem ;P Ale idea dobra :D
Gdybyś był dziś ze mną, to rzuciłbyś ten pomysł z rusztem, a wtedy zaczęlibyśmy działać. Dorwalibyśmy świniaka i zrobili super biesiadę w lesie. Skoczyłbym do sklepu po piwko, po drodze skręciłbym jakieś jasieńskie dziewoje :D Oj działoby, się działo... A tak... to wróciłem do domu i mecz w TV oglądam :)
Nie choruję na tzw. "cyklozę".
Pokonywanie dystansu i własnych słabości, poznawanie nowych miejsc i ludzi (w niektórych można nawet się zakochać :D ), zdrowe i przyjemne spędzanie wolnego czasu - o to w tym wszystkim chodzi!
I tak właśnie wygląda ta moja zabawa z rowerem. :)
Uwielbiam jeździć długie dystanse i pokonywać podjazdy.
Kocham lasy, kocham góry, kocham jeździć. :)
Czasem bawię się w rowerowe rajdy na orientację ale najwięcej radości sprawia mi podróżowanie z sakwami. W wakacje 2009 roku wraz z moją kochaną Asią i przyjacielem Mateuszem pokonałem trasę Dookoła Polski. Łącznie przejechaliśmy niemal 4000 kilometrów w ciągu 30 dni. Na trasie towarzyszyli nam nasi Przyjaciele. Poza tym mam na swoim koncie wypady do Pragi, Wilna oraz na Bornholm. W głowie są kolejne plany. :)
Na blogu BIKEstats.pl dodaję regularnie i nieregularnie wpisy od czerwca 2006 roku. Można tam znaleźć tysiące zdjęć, oraz setki opisanych tras i relacji z wycieczek mniejszych i większych. :)
Trochę statystyki:
PRZEBIEG: 52'788 km (30.04.10)
MAX DYSTANS: 323,40 km (24.07.08)
MAX PRĘDKOŚĆ: 72,00 km/h (Puchaczówka, 20.09.09)
POWYŻEJ 300 km: 2 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 200 km: 16 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 100 km: 170 razy (stan na 19.03.12)