W tym pięknym, słonecznym dniu, we Wrocławiu odbył się 25. Maraton Wrocławski. Muszę przyznać, że podziwiam wszystkich ludzi, którzy startują w maratonach. Trzeba przecież dużo pracy włożyć w to, by odpowiednio przygotować się do biegu na tak długim dystansie. A kiedy już biegniesz, dopadają cię różne kryzysy, które też trzeba przezwyciężać na trasie biegu. Wielce szanuję tych ludzi, niezależnie od tego czy biegają w czasie trochę ponad dwóch godzin, czy sześciu.
Szkoda, że są ludzie nie rozumiejący tej idei. Dziś byłem świadkiem, jak na Placu Uniwersyteckim, jakiś pan w podeszłym wieku zrobił awanturę policjantowi pilnującemu ruch. O co temu panu chodziło, nie wiem do tej pory. Mówił coś o tym, że nie powinni blokować ruchu, bo ktoś chce sobie pobiegać, dlatego że on musi teraz iść do domu 200 metrów dłuższą trasą, czy coś w tym stylu... :D
W ogóle na świecie jest dużo buraków :D Np. dzisiaj, jakiś cep strasznie na mnie trąbił swoim polonezowym klaksonem, gdyż jechałem sobie ulicą Ślężną... (nie ma tam ścieżki, więc pozostaje tylko droga) Ów kretyn, zdobiony obleśnymi wąsami i krzaczastymi brwiami, trzymający fajkę w pysku musiał być w siódmym niebie, gdy zatrąbił na mnie hehe Przez chwilę zastanawiałem się co on ode mnie chciał, ale doszedłem do wniosku, że jego intencji nigdy już nie odgadnę. Chyba był zły, bo ma popsutą skrzynię biegów w swoim super skorodowanym polonezie hehe Jak mnie wyprzedził to coś mu tam zatrzeszczało wewnątrz auta, coś jakby zmielił garść śrub i gwoździ w wielkim młynku do kawy hehe (ale wymyśliłem) :D
A później to dopiero musiał mieć doła... bo za zakrętem czekał na niego taki, oto korek buahaha (maratończycy biegali :D )
A gdzie jeździłem?! Ano pojechałem dzisiaj z Czarkiem na Maślice obejrzeć działkę, na której powstanie super nowoczesny stadionik na Euro :D Później uderzyliśmy na Stabłowice i jechaliśmy sami nie wiedząc już dokąd :D Przejechaliśmy koło oczyszczalni ścieków na Janówku i wylądowaliśmy w rzepakowym polu :)
Wróciliśmy się wałami na ulicę Stabłowickę i później już Kosmonautów, Estakada i Hallera do domku.
Jeszcze po szesnastej pojechałem rowerkiem na Stare Miasto, bo przypomniało mi się, że... dziś rano zostawiłem tam auto pod Uniwerkiem, a później z zajęć wróciłem tramwajem hehe Tak się zastanawiałem, gdzie może być moje auto i mi się przypomniało :D
Wielki szacunek! Biegną maratończycy na ulicy Hallera
Komentarze (12)
Forumową fotkę można by zrobić. :) Podoba mi się ta propozycja. W końcu kilku nas jest. :)
Jak już pisałem - u Mr Pixona - zwiewam od tłumów. Przynajmniej masz świeże powietrze u siebie. :) Wrocławskiego jeszcze zdążysz się nawdychać. Spoko Piotrek - tak tylko napisałe o tym rankingu. Wzięło się to stąd, że nadrabiając zaległości BIKEstat-sowe, kliknąłem na "100", a Ty byłeś akurat na samym dole. ;) Ty też kiedyś zauważyłeś to czego ja nie widziałem i mi napisałeś. Dzisiaj Ci się zrewanżowałem. Tylko szkoda, że tak smutnym akcentem. ;) Nauka jest dla Ciebie najważniejsza - to samo mówię Córci. Pozdrawiam - Czesiek
Agenciara o rowerku na pewno nigdy nie zapomnę. Wiesz... auto to auto, można zgubić hehe ale rower?! NIE! :D
Kosma na szczęście pozostawienie auta pod uczelnią nie było efektem zakręcenia :) Po prostu zaparkowałem auto na Kuźniczej - jednej z ulic, gdzie biegali maratończycy, no i jak już skończyłem zajęcia okazało się, że droga jest zamknięta. :D Wróciłem więc tramwajem do domu, a później pojechałem po swoją furę pościgową rowerem. Swoją drogą dziwnie na mnie ludzie się patrzyli kiedy zajechałem rowerem po autko hehe :D
Zielak koło Twojego akademika też biegali :) Ja ich również widziałem z okien swojego bloku, kiedy poginali ulicą Świeradowską. Cały Wrocław dzisiaj był zdominowany przez biegaczy i fajnie :)
Peugeot... też jeżdżę francuzem, ale innym hehe I kluczyki też kiedyś zgubiłem, na szczęście odnalazłem je w trawie nieopodal auta hehe. Jeżeli idzie o unieruchomienie auta to ostatnio miałem niezły motyw :D Pojechałem do kina autkiem, zaparkowałem na jednej z ulic w centrum, a że szykował się bardzo fajny wieczór, to wypiłem kilka piwek. Nie jeżdżę po alkoholu, bo uważam to za szczyt głupoty, więc postanowiłem wrócić po auto następnego dnia :) No i... się bardzo zdziwiłem. gdyż akurat w tamtym momencie nawalił mi kluczyk od zamku centralnego i alarmu hehe Musiałem wrócić się do domu po zapasowy (duuuużo czasu straciłem :D ) no ale... ... i tak było pięknie! :D
Cześku dlaczego uciekać przed maratonem z miasta?! Może w przyszłym roku wystartujemy w nim?! :D Tomek już jest chętny hehe
Na "nowe śmiecie" wróciłem, ale na krótko. Teraz, gdy to piszę to znów siedzę w Jasieniu hehe Do Wrocławia wrócę dopiero po długim weekendzie, więc przez najbliższy czas będę Wam pokazywał moje lubuskie okolice :) Taki już mój żywot, prawie jak marynarz hahaha :D A tak poważnie, to jakoś tak wyszło przypadkiem, ze prawie cały kwiecień poza Wrocławiem spędzę. Maj i Czerwiec powinny być zgoła inne :)
No i fajine wiedzieć, że ktoś oprócz mnie też się cieszy z tego, że jeżdżę. Jest to cholernie miłe i stanowi jeszcze większą zachętę do jazdy.
Co do rankingu... faktycznie dałem ciała na maxa. No cóż... nie ma co siedzieć i płakać - trzeba brać się za odrabianie strat :D
POZDRAWIAM WAS SERDECZNIE!
P.S. Ależ referat mi wyszedł hehe ciekawe, czy ktoś dotrwał do końca z czytaniem :P
Maraton... - jeszcze jeden powód by jak najszybciej zwiewać z miasta. :) Wróciłeś na "nowe śmiecie". :)) Przeczytałem wszystkie Twoje relacje. Cieszę się, że znów zacząłeś śmigać na dwóch kółkach. :) Pozdrawiam - Czesiek
widziałem również maratończyków w sobotę jak po szkolę zawędrowałem na rynek :)
a co do zostawienia auta,,, to jaa... :( jak byłem w piątek w międzygórzu to zgubiłem gdzieś w lesie kluczyki od auta i mój peugłocik dalej tam stoi... kłi kłi kłi :( muszę dorabiać kluczyki z jakiejś karty magnetycznej
Hehehehe. Mlynarz czyżbyś był tak zakręcony jak ja (czyli jak słoik na zimę?) Ja kiedyś (dawno temu jak chodziłam do technikum) pojechałam samochodem do szkoły. Po szkole wsiadłam do autobusu i pojechałam do domu ;D Ale miałam szybszy zapłon - zorientowałam się jak kierowca drzwi zamykał, że przyjechałam samochodem i wysiadłam na następnym przystanku. Pozdrawiam
hehe obyś tak rowera tak bez opieki nie zostawiał, bo co będzie jak Ci się nie przypomni, kto tu bedzie sie wpisywac? :D fajna historyjka, szczegolnie o wąsatym kierowcy swojej karety :D:D:D
Nie choruję na tzw. "cyklozę".
Pokonywanie dystansu i własnych słabości, poznawanie nowych miejsc i ludzi (w niektórych można nawet się zakochać :D ), zdrowe i przyjemne spędzanie wolnego czasu - o to w tym wszystkim chodzi!
I tak właśnie wygląda ta moja zabawa z rowerem. :)
Uwielbiam jeździć długie dystanse i pokonywać podjazdy.
Kocham lasy, kocham góry, kocham jeździć. :)
Czasem bawię się w rowerowe rajdy na orientację ale najwięcej radości sprawia mi podróżowanie z sakwami. W wakacje 2009 roku wraz z moją kochaną Asią i przyjacielem Mateuszem pokonałem trasę Dookoła Polski. Łącznie przejechaliśmy niemal 4000 kilometrów w ciągu 30 dni. Na trasie towarzyszyli nam nasi Przyjaciele. Poza tym mam na swoim koncie wypady do Pragi, Wilna oraz na Bornholm. W głowie są kolejne plany. :)
Na blogu BIKEstats.pl dodaję regularnie i nieregularnie wpisy od czerwca 2006 roku. Można tam znaleźć tysiące zdjęć, oraz setki opisanych tras i relacji z wycieczek mniejszych i większych. :)
Trochę statystyki:
PRZEBIEG: 52'788 km (30.04.10)
MAX DYSTANS: 323,40 km (24.07.08)
MAX PRĘDKOŚĆ: 72,00 km/h (Puchaczówka, 20.09.09)
POWYŻEJ 300 km: 2 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 200 km: 16 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 100 km: 170 razy (stan na 19.03.12)