Przez tysiące kałuż z Jackiem
Sytuacja jest już na tyle nieciekawa, że w okolicy wiele miejsc przypomina tereny dotknięte powodzią...
W takiej scenerii wyczekiwałem kolejnego lipcowego weekendu. Dni w których mieliśmy się spotkać z naszymi przefajnymi rowerowymi Przyjaciółmi: Anetką, Kosmą, Darkiem, Jurkiem, Pawłem, Wiktorem i Igorkiem. Tym razem spęd odbył się na naszych lubuskich terenach. :)
Jako pierwszy zjawił się Jacek. Mój ulubiony poznański biker zawitał już do nas w czwartkowy wieczór. To świetnie, bo my lubimy spędzać wieczory przy piwku gaworząc na różne tematy. ;)
W piątek, wczesnym rankiem, Jacek razem ze mną pojechał do pracy. Obaj zastanawialiśmy się co będziemy robić po powrocie z tak pięknym, szarym i deszczowym dniem. Oczywiście wpadliśmy na genialny pomysł.... Idziemy na rower! :D
No to poszliśmy.
Było zimno. Było mokro. Było wietrznie. Ale jakże przyjemnie. :)
Za cel obraliśmy sobie tereny dawnej fabryki amunicji w Brożku kolo Zasiek. Żeby nie było zbyt łatwo postanowiliśmy dojechać tam terenem zahaczając po drodze o jezioro Żurawno. Pierwsze kilometry minęły całkiem lekko. Był podjazd do Dłużka, potem kilka leśnych ścieżek i chwila oddechu nad Żurawnem. A ten oddech to się przydał, bo Jacek, jak to Jacek, trochę mnie przetyrał. :D
Myślałem, że jak będzie po kontuzji, ze zrastającym się obojczykiem, to może dotrzymam mu kroku (korby?). No i niby dotrzymywałem ale lekko nie było, bo Jacek radzi sobie w terenie dziesięć razy lepiej ode mnie nawet mając do dyspozycji tylko jedną sprawną rękę. :D
No cóż, w końcu to pogromca gór – stary lis, maratonowy wyjadacz, itd. :)
Gdy opuściliśmy piękne Żurawno czekał nas odcinek specjalny do Nowej Roli. Już po kilkudziesięciu metrach było niemal pewne, że zawrócimy, ponieważ naszym oczom ukazał się niecodzienny widok. Otóż zbliżając się do miejsca, w którym płynie sobie strumyczek o nazwie Tymnica okazało się, że okoliczne polany znajdują się pod wodą. Pod wodą był także mostek i droga, którą mieliśmy jechać. A wody było duuuużo...
Chwila zawahania i Jacek się pyta:
Ściągamy buty?
No nie wiem... Hmm... - zastanawiam się.
Chyba damy radę?! Chyba nie jest głęboko... - ciągnie dalej.
No właśnie ciężko powiedzieć... Wiesz Jacku, tam jest jeszcze drewniany mostek przez, który trzeba przejść a pod nim płynie rzeczka... - odpowiadam.
Będziemy szli powoli. - nie odpuszcza. :D
OK! - zgadzam się. :)
No i poszliśmy. Było to jakieś 300 metrów. Rowery na plecach. Woda do połowy ud. Adrenalina, zwłaszcza na mostku, skoczyła. Ale udało się. Wrażenia bezcenne.
Mogliśmy jechać dalej.
Później nie było już tak ekstremalnie, jednak drogi którymi jechaliśmy często przypominały potoki, bo woda występująca z brzegów Tymnicy musiała znaleźć sobie nowy szlak dla swojego nurtu. Było nieźle. Po krótkim czasie staliśmy się ekspertami w dziedzinie pokonywania potoków wzdłuż i wszerz. Nie mieliśmy już na sobie jednej suchej nitki, tak więc padający deszcz nie robił już na nas większego wrażenia.
Minęliśmy Nową Rolę i na chwilę wpadliśmy na asfalt prowadzący do Gręzawy. Potem znów teren i tysiące kałuż, głębszych i tych mniej ekstremalnych. Każdorazowo wjeżdżając w nowe kałuże pojawiała się myśl i niepewność, czy aby na pewno nie będzie gleby – bo przecież nie wiadomo co znajduje się na dnie takiej kałuży, czy może głaz, czy jakaś kłoda? Tego dnia udało nam się przeżyć bez gleby. ;)
Po kilkunastu kilometrach wreszcie wylądowaliśmy na obrzeżach dawnej fabryki amunicji. Uwielbiam te tereny. Jacka zabrałem tam po raz pierwszy. Zwiedzanie sobie odpuściliśmy, bo robiło się coraz zimniej, a na poprawę pogody szanse były mniejsze niż trafienie szóstki w Totka. ;)
W związku z tym skierowaliśmy się najkrótszą drogą do Brożka, następnie po płytach i bruku do Zasiek i została nam ostatnia, dwudziestokilometrowa, asfaltowa prosta do Lubska prowadząca przez Brody. Tutaj już nie było żadnej większej filozofii, jazda na zmiany ze średnią nie schodzącą poniżej 30 km/h. Przyjemnie było aczkolwiek pod koniec opadałem z sił – brak treningu robi swoje. :)
No i cóż tu dodać?
Było arcyprzyjemnie.
Po tym piwo smakowało pięć razy lepiej niż zazwyczaj. ;)
Późnym wieczorem wpadła do nas jeszcze śląsko-zagłębiowska ekipa w składzie: Kosmacz, Dariusz, Wiktoriusz i Igoriusz. Niestety zabrakło Anetki, która po raz kolejny udowodniła, że ma szlachetne serce. Piękne jest to, gdy człowiek potrafi poświęcać się dla innych i pomagać tym, którzy pomocy potrzebują najbardziej – i taka właśnie jest Żona Darka. :)
No!
To koniec opowieści. :)
TRASA:
Lubsko -> Dłużek -> jez.Żurawno -> Nowa Rola -> Gręzawa -> Brożek (fabryka amunicji, lasem) -> Zasieki -> Marianka -> Jeziory Wysokie -> Brody -> Chełm Żarski -> Lubsko
FOTKI:
Wodna przeprawa w okolicy jeziora Żurawno© Mlynarz
Tymnica wylała = zalane drogi© Mlynarz
Chyba damy radę...© Mlynarz
Jacek jak zawsze dobrej myśli :)© Mlynarz
Nad jeziorem Żurawno© Mlynarz
Tego dnia Tymnica przybrała charakter górskiego potoku© Mlynarz
Niektóre miejsca wyglądały groźnie© Mlynarz
Drogi leśne jak potoki...© Mlynarz
A my jak amfibie© Mlynarz
Napieramy przez wodne przeszkody© Mlynarz
Byle do przodu - na suchy ląd ;)© Mlynarz
Odwrotu nie było ;)© Mlynarz
Czyściutki Trek Jacka© Mlynarz
Epizodyczna wizyta w fabryce amunicji© Mlynarz
Zamyślony Jacek. Chłód i niesłabnący deszcz kazały nam wracać do domu... Na piwo. :D© Mlynarz