Przez tysiące kałuż z Jackiem

Piątek, 22 lipca 2011 · Komentarze(14)
Od kiedy wróciliśmy z Asią z Gotlandii w Polsce niemal bez przerwy leje...
Sytuacja jest już na tyle nieciekawa, że w okolicy wiele miejsc przypomina tereny dotknięte powodzią...

W takiej scenerii wyczekiwałem kolejnego lipcowego weekendu. Dni w których mieliśmy się spotkać z naszymi przefajnymi rowerowymi Przyjaciółmi: Anetką, Kosmą, Darkiem, Jurkiem, Pawłem, Wiktorem i Igorkiem. Tym razem spęd odbył się na naszych lubuskich terenach. :)

Jako pierwszy zjawił się Jacek. Mój ulubiony poznański biker zawitał już do nas w czwartkowy wieczór. To świetnie, bo my lubimy spędzać wieczory przy piwku gaworząc na różne tematy. ;)
W piątek, wczesnym rankiem, Jacek razem ze mną pojechał do pracy. Obaj zastanawialiśmy się co będziemy robić po powrocie z tak pięknym, szarym i deszczowym dniem. Oczywiście wpadliśmy na genialny pomysł.... Idziemy na rower! :D
No to poszliśmy.

Było zimno. Było mokro. Było wietrznie. Ale jakże przyjemnie. :)
Za cel obraliśmy sobie tereny dawnej fabryki amunicji w Brożku kolo Zasiek. Żeby nie było zbyt łatwo postanowiliśmy dojechać tam terenem zahaczając po drodze o jezioro Żurawno. Pierwsze kilometry minęły całkiem lekko. Był podjazd do Dłużka, potem kilka leśnych ścieżek i chwila oddechu nad Żurawnem. A ten oddech to się przydał, bo Jacek, jak to Jacek, trochę mnie przetyrał. :D
Myślałem, że jak będzie po kontuzji, ze zrastającym się obojczykiem, to może dotrzymam mu kroku (korby?). No i niby dotrzymywałem ale lekko nie było, bo Jacek radzi sobie w terenie dziesięć razy lepiej ode mnie nawet mając do dyspozycji tylko jedną sprawną rękę. :D
No cóż, w końcu to pogromca gór – stary lis, maratonowy wyjadacz, itd. :)

Gdy opuściliśmy piękne Żurawno czekał nas odcinek specjalny do Nowej Roli. Już po kilkudziesięciu metrach było niemal pewne, że zawrócimy, ponieważ naszym oczom ukazał się niecodzienny widok. Otóż zbliżając się do miejsca, w którym płynie sobie strumyczek o nazwie Tymnica okazało się, że okoliczne polany znajdują się pod wodą. Pod wodą był także mostek i droga, którą mieliśmy jechać. A wody było duuuużo...

Chwila zawahania i Jacek się pyta:
Ściągamy buty?
No nie wiem... Hmm... - zastanawiam się.
Chyba damy radę?! Chyba nie jest głęboko... - ciągnie dalej.
No właśnie ciężko powiedzieć... Wiesz Jacku, tam jest jeszcze drewniany mostek przez, który trzeba przejść a pod nim płynie rzeczka... - odpowiadam.
Będziemy szli powoli. - nie odpuszcza. :D
OK! - zgadzam się. :)

No i poszliśmy. Było to jakieś 300 metrów. Rowery na plecach. Woda do połowy ud. Adrenalina, zwłaszcza na mostku, skoczyła. Ale udało się. Wrażenia bezcenne.
Mogliśmy jechać dalej.

Później nie było już tak ekstremalnie, jednak drogi którymi jechaliśmy często przypominały potoki, bo woda występująca z brzegów Tymnicy musiała znaleźć sobie nowy szlak dla swojego nurtu. Było nieźle. Po krótkim czasie staliśmy się ekspertami w dziedzinie pokonywania potoków wzdłuż i wszerz. Nie mieliśmy już na sobie jednej suchej nitki, tak więc padający deszcz nie robił już na nas większego wrażenia.

Minęliśmy Nową Rolę i na chwilę wpadliśmy na asfalt prowadzący do Gręzawy. Potem znów teren i tysiące kałuż, głębszych i tych mniej ekstremalnych. Każdorazowo wjeżdżając w nowe kałuże pojawiała się myśl i niepewność, czy aby na pewno nie będzie gleby – bo przecież nie wiadomo co znajduje się na dnie takiej kałuży, czy może głaz, czy jakaś kłoda? Tego dnia udało nam się przeżyć bez gleby. ;)

Po kilkunastu kilometrach wreszcie wylądowaliśmy na obrzeżach dawnej fabryki amunicji. Uwielbiam te tereny. Jacka zabrałem tam po raz pierwszy. Zwiedzanie sobie odpuściliśmy, bo robiło się coraz zimniej, a na poprawę pogody szanse były mniejsze niż trafienie szóstki w Totka. ;)
W związku z tym skierowaliśmy się najkrótszą drogą do Brożka, następnie po płytach i bruku do Zasiek i została nam ostatnia, dwudziestokilometrowa, asfaltowa prosta do Lubska prowadząca przez Brody. Tutaj już nie było żadnej większej filozofii, jazda na zmiany ze średnią nie schodzącą poniżej 30 km/h. Przyjemnie było aczkolwiek pod koniec opadałem z sił – brak treningu robi swoje. :)

No i cóż tu dodać?
Było arcyprzyjemnie.
Po tym piwo smakowało pięć razy lepiej niż zazwyczaj. ;)

Późnym wieczorem wpadła do nas jeszcze śląsko-zagłębiowska ekipa w składzie: Kosmacz, Dariusz, Wiktoriusz i Igoriusz. Niestety zabrakło Anetki, która po raz kolejny udowodniła, że ma szlachetne serce. Piękne jest to, gdy człowiek potrafi poświęcać się dla innych i pomagać tym, którzy pomocy potrzebują najbardziej – i taka właśnie jest Żona Darka. :)

No!
To koniec opowieści. :)

TRASA:
Lubsko -> Dłużek -> jez.Żurawno -> Nowa Rola -> Gręzawa -> Brożek (fabryka amunicji, lasem) -> Zasieki -> Marianka -> Jeziory Wysokie -> Brody -> Chełm Żarski -> Lubsko



FOTKI:

Wodna przeprawa w okolicy jeziora Żurawno © Mlynarz


Tymnica wylała = zalane drogi © Mlynarz


Chyba damy radę... © Mlynarz


Jacek jak zawsze dobrej myśli :) © Mlynarz


Nad jeziorem Żurawno © Mlynarz


Tego dnia Tymnica przybrała charakter górskiego potoku © Mlynarz


Niektóre miejsca wyglądały groźnie © Mlynarz


Drogi leśne jak potoki... © Mlynarz


A my jak amfibie © Mlynarz


Napieramy przez wodne przeszkody © Mlynarz


Byle do przodu - na suchy ląd ;) © Mlynarz


Odwrotu nie było ;) © Mlynarz


Czyściutki Trek Jacka © Mlynarz


Epizodyczna wizyta w fabryce amunicji © Mlynarz


Zamyślony Jacek. Chłód i niesłabnący deszcz kazały nam wracać do domu... Na piwo. :D © Mlynarz

Komentarze (14)

Trzymam za słowo Jacku! :)

Mlynarz 22:21 niedziela, 4 września 2011

Jak będą podobne (czyt. nasze :D) warunki do jazdy na fajnej Ziemi Lubuskiej ;)

JPbike 20:22 sobota, 3 września 2011

Agenciara wszyscy lubimy w życiu urozmaicenia. :)

Kosmaczu jesteś kobietą małej wiary! ;P

Azbest a Ty mężczyzna małej wiary. ;)

Mattik nawet taką beznadzieją pogodę można dobrze wykorzystać. :)

Jacku więc kiedy powtórka?! :D

Pozdrawiam!

Mlynarz 09:14 piątek, 2 września 2011

gdybym nie wiedziała jaka to frajda jest nosić swój rower przeprawiając się przez głęboką wodę to zrobiłabym oczy przed kompem jak pięć polskich złotych... a tak to czuję ten klimat dobrej zabawy w kościach ;)

nie wiem naprawdę nie wiem dlaczego rowerzyści tak się cieszą na widok wody będąc na rowerach, powie mi ktoś co jest w tym takiego kuszącego? :-)

Aga 21:21 czwartek, 1 września 2011

No niestety Moniko - wystarczyło kilka jazd z dużą ilością terenu po opadach i wszystko jasne :)
A tu na zdjęciu wygląda jakby zjechał z fabryki, nawet opony lśnią czernią :)

JPbike 19:51 czwartek, 1 września 2011

Jacku Twój Trek brudny??? NIE WIERZĘ!!!

kosma100 19:42 czwartek, 1 września 2011

Ja, szalony uczestnik tejże wyjazdu skomentuję tak - wtedy tyle się działo że żaden następny mój dotychczasowy tegoroczny wyjazd z blachą w obojczyku ani odrobinę nie dorównał tejże giga fajnie opisanej relacji ;)
Wstyd przyznać że teraz Trek jest ... brudny :D

JPbike 19:37 czwartek, 1 września 2011

Podziwiam. Przygoda i szkoła przetrwania w jednym ;P

mattik 15:00 czwartek, 1 września 2011

No nie wierze! Dopiero teraz zauważyłem, że się pojawiłeś:) Biorę się za czytanie wpisu:)
Pozdro!

azbest87 14:30 czwartek, 1 września 2011

Kosma też się cieszę. :)

Van ostatnio Iskierka na browarze opowiedział mi o Twoim wyjeździe. Teraz widzę, że jesteś w trakcie tworzenia relacji z wyprawy. I jak ja mam dodać zaległe wpisy, jak tu tyle ciekawych rzeczy do poczytania?! :)

Pozdrawiam!

Mlynarz 14:21 czwartek, 1 września 2011

Zajebiaszczo!
:-)

kosma100 14:05 czwartek, 1 września 2011

Drugi ! :P Piiotrek, w końcu się zabierasz za bikestatsa porządnie ! :) Witaj ponownie !

vanhelsing 13:56 czwartek, 1 września 2011

Już przeczytałaś?! :D
Szybciej ode mnie! ;P

Oczywiście wszystko aktualne. :)

Pozdrawiam!

Mlynarz 13:40 czwartek, 1 września 2011

Ach!
Jaki piękny wpis!
Młynarczyku Nie mogę się doczekać przyszłego tygodnia... mam nadzieję, że jest aktualny ;-)
Buziaki Wariaci!

kosma100 13:38 czwartek, 1 września 2011
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa eniem

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]