MRÓZ, MGŁA... A I TAK
A wszystko dlatego, że był to kolejny wspólny wypad z Cześkiem! I z tego powodu nie mogło być inaczej, jak tylko świetnie. :)
Dzień faktycznie był mroźny, aż do tego stopnia, że przez pierwsze kilometry mróz dość mocno szczypał mnie po policzkach. Do tego niebo było gęsto zasnute chmurami, które wisiały bardzo nisko, miejscami tworząc mgłę.
Te okoliczności jednak nie pozbawiały Cześka i mnie dobrego humoru. :)
Uśmiechnięci, razem pokręciliśmy w stronę Siechnic. W tamtejszym sklepie kupiliśmy co trzeba i skierowaliśmy się w stronę gigantycznej hałdy pohutniczej. Co tu dużo pisać... zdobyliśmy ją z Cześkiem w wielkim stylu! :D Wspinaliśmy się niczym Marco Pantani!
Będąc na szczycie chwilkę poświęciliśmy na relaksik przy pysznej herbatce, którą przygotowała Wiola. (ale ze mnie pasożyt... Wiola zrobiła herbatę, Czesiek targał termos przez 20 km, a ja... jedynie ją wypiłem hehe). W każdym razie to nie nie był koniec atrakcji...
Kilka minutek porozmawialiśmy z dwoma gośćmi, którzy z hałdy pozyskują „na dziko” chrom, wolfram i żelazo – ci biedni ludzie z tego żyją...
No cóż, po tym jak dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy na temat pracy tych panów, nie pozostało nam nic innego, jak zjechać z hałdy i pomyśleć nad dalszym planem podróży. :)
Zjazd nie był taki do końca prosty, bo ziemia zamarzła, a więc strasznie rzucało na koleinach w drodze.
Po krótkiej wymianie zdań, doszliśmy z Cześkiem do wniosku, że warto byłoby dziś jeszcze gdzieś pojechać. I tak padło na jeziorko, do którego dotarliśmy kierując się drogą leśną w stronę Kotowic. Nad jeziorkiem tym wypiliśmy po Piaście i pogadaliśmy o głupotach, jak to mamy w zwyczaju :D
Tak w ogóle to sprawdziłem w domu, jaką nazwę nosi ten akwen... Jest to... Jezioro Dziewicze! Hehe
Zwał je jak chciał, my i tak objechaliśmy je dookoła. :D Udało nam się pooglądać zajaz/kawiarnię nad tym jeziorem. Trochę poujadał tam na nas pies, straszyły nas również jakieś tabliczki o treści... „uwaga niebezpieczny dzik” :D
Generalnie objazd jeziorka był strzałem w dziesiątkę! Moc wrażeń! :D
Później już wracaliśmy najprostszą drogą do Wrocławia. Ale jako że zaczęło się przejaśniać i nawet wyjrzało słońce, to Czesiek zaproponował odwiedzenie Wyspy Opatowickiej. Musiałbym być szaleńcem żeby się nie zgodzić. :)
Dzięki Cześkowi poznałem dziś jeden z końców wyspy, na którym do tej pory nie byłem. Muszę powiedzieć, że jest to bajeczna miejscówka, na to by sobie posiedzieć, pogadać i wypić piwko.
I tak zakończył się nasz kolejny i zapewne nieostatni wspólny wypad.
Było przefajnie! Dzięki Cześku! :)
Trochę więcej fotek niż zazwyczaj, ale co tam... Kto chce ten obejrzy! :)
Ulica Międzyrzecka rankiem

Czesiek na swojej śluzie

Takie mieliśmy widoki dojeżdżając do Siechnic – to były czasy! ;)

Widok z hałdy w Siechnicach. Nienajlepszy, bo pogoda niezbyt fajna. :)

Mróz, szron... ogólnie: BRRRRRRRRR :D

Fura pościgowa Cześka na szczycie siechnickiej hałdy :P

NEGOCJACJE: ”(...)no słuchaj Czesiek... odpal mi kanapkę, no nie bądź taki! Dam Ci puszkę Piasta. To jak?! Dasz tą kanapkę?!” ;)

Jezioro Dziewicze skute lodem

Dziki dzik! :D

Czesiek: ”Nara leszcze!”

CHWILĘ PÓŹNIEJ: „... o kur...! Choduuuuuuuu!!!!!!!” hehe

Jedzie pociąg z daleka... gdzieś tam Czesiek ucieka. :P

”Ufff! Niewiele brakowało.” ;)

Powoli zaczyna wychylać się słoneczko...

Robi się sympatycznie...

Czesiek zdecydował, że dalej pójdzie z buta... :D

Siechnicka autostrada. W roku 2007 Czesiek przemierzał ją niemal każdego dnia!

Może i życie nie jest lekkie, ale czasem są takie chwile!!!
>>>..’’- LUZ -’’..<<<

POZDRAWIAMY!!!!!!!!

Widok z Wyspy Opatowickiej na... Kanał Opatowicki :)

Koń w słońcu
Zdjęcie dedykowane mojej kochanej siostrze Paulinie! :)

”Czasem Lepiej się ugiąć niż dać się złamać” :)

TRASA:
WRO/Gaj – Niskie Łąki – Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> ...las... -> Jezioro Dziewicze -> ...las... -> Blizanowice -> Trestno...
WRO/Opatowice – Wyspa Opatowicka – Traugutta – Dworcowa – Plac Grunwaldzki – Gaj...