Kornelia Maria - nasza wielka radość. Boska Istota!
Nie ma takich słów, zwrotów, określeń, które mogłyby choć w małym stopniu oddać, to co czułem towarzysząc Asi w czasie porodu, co czułem widząc rodzącą się Córeczkę, co czułem przecinając pępowinę, co czułem spędzając sam na sam z Kornelcią jej pierwsze pół godziny życia, gdy razem czekaliśmy na dzielną Mamusię... Tego opisać się nie da.
Wiem jedno. To najwspanialsze, co może spotkać człowieka w życiu! To najwspanialsze, co człowiek może zrobić. Dać życie drugiej osobie... To cud.
I cudem jest Kornelcia. I sprawia, że życie wielu osób stało się cudowne. Ta malutka Boska Istotka, przed którą tyle rzeczy do odkrycia...
Rano. Rześka pogoda. Bardzo przyjemnie. Z ATB na uszach. Parkiem do Białkowa. O dziwo, biegło się bardzo przyjemnie. Nie forsowałem się zbytnio. Dziś wtrąciłem 6 przebieżek po 20 sekund - bardzo fajne to. :)
Kolejny raz w ciągu ostatnich kilku dni udało się pokręcić z Krzychem. Bardzo fajnie. Dziś zabrałem go nad jezioro Żurawno. Jeziorko to bardzo przypadło Krzychowi do gustu.
Cisza, szum wiatru i śpiew ptaków.
Żurawno to miejsce niezwykłe.
Większość trasy wiodła przez leśne dukty. Dużo podyskutowaliśmy na temat meczów Dania - Holandia i Niemcy - Portugalia. Euro generuje niezłe emocje. Aby je ostudzić znów posiłkowaliśmy się zimnym Carlsbergiem. :D I fajnie. :)
Korzystając z ładnej i pogody i tego, że w Jasieniu urlopuje się Kristof pojeździłem na rowerze. :D
Przed południem ruszyliśmy razem bokami do Żar, gdzie byłem uczestnikiem transakcji sprzedaży wersalki. :D Zarobiłem na kilka piw (ewentualnie dwa worki tynku) pozbywając się niepotrzebnego mebla. Powrót również bokami, ale nieco innymi. ;) Na powrocie już siły trochę nas opuściły. Potem jeszcze rajd do sklepu po chleb w przerwie meczu Holandia - Dania (duński dynamit odpalił).
Zimny Carlsberg, słońce, przyjemny wiaterek, zapach lasu... To jest coś! Czy może być piękniej?! Tak! I to jest najfajniejsze w tym wszystkim. :D
W miarę spokojny bieg. Parkiem do mostku przed Białkowem i powrót. Słońce. Ciepło. Przyjemnie.
6,2 km 45:35
Bardzo zaniedbałem bieganie. Niestety w pewnym momencie gdzieś zagubiła się systematyczność. A później, jak to zwykle, im dłużej trwała przerwa w planie, tym ciężej było znów się zmotywować do działania...
Na szczęście z pomocą Asi udało mi się kilka razy pójść pobiegać - Ona bardzo we mnie wierzy. :)
Wiem, że nie odrobię już straconego czasu. Ale wiem też, że do Maratonu Wrocławskiego zostało jeszcze 98 dni. Mogę to wykorzystać i cały czas wierzę, że uda mi się przebiec te 42 km ulicami Wrocławia 16. września! Początkowo liczyłem na to, że uda mi się to zrobić w czasie około 4:30. Teraz będę się cieszył jeśli w ogóle uda mi się zmieścić w limicie 6 godzin... Wiem, że nie będzie łatwo. Moja aktualna kondycja pozostawia wiele do życzenia (delikatnie rzecz ujmując). Ale postaram się.
Wreszcie znów pojeździłem. Pogoda do tego zachęcała. Do jazdy zachęcił mnie również odpoczywający w rodzinnym domu Krzychu.
Po zjedzeniu pysznych lodów zaserwowanych przez jego Mamę ruszyliśmy na jasieńskie glinianki. Tam spędziliśmy chwilę dyskutując i delektując się pysznym Carlsbergiem. :D
Po tym jak Krzychu przyjął z niedowierzaniem ode mnie wiadomość, że jednak nie jadę do Warszawy na mecz Rosją... pojechaliśmy dalej. :D
Dziś większość leśnymi duktami - zapomniałem już jakie, to przyjemne... Przez Świbinki i Nową Rolę na Grabówek, gdzie wciąż tamtejsze kąpielisko jest w stanie agonalnym. Powrót przez Drzeniów, w którym posmakowaliśmy pysznej oranżady! Rozstaliśmy się w Górnej Glince skąd obaj pognaliśmy do swych domów.
Nie choruję na tzw. "cyklozę".
Pokonywanie dystansu i własnych słabości, poznawanie nowych miejsc i ludzi (w niektórych można nawet się zakochać :D ), zdrowe i przyjemne spędzanie wolnego czasu - o to w tym wszystkim chodzi!
I tak właśnie wygląda ta moja zabawa z rowerem. :)
Uwielbiam jeździć długie dystanse i pokonywać podjazdy.
Kocham lasy, kocham góry, kocham jeździć. :)
Czasem bawię się w rowerowe rajdy na orientację ale najwięcej radości sprawia mi podróżowanie z sakwami. W wakacje 2009 roku wraz z moją kochaną Asią i przyjacielem Mateuszem pokonałem trasę Dookoła Polski. Łącznie przejechaliśmy niemal 4000 kilometrów w ciągu 30 dni. Na trasie towarzyszyli nam nasi Przyjaciele. Poza tym mam na swoim koncie wypady do Pragi, Wilna oraz na Bornholm. W głowie są kolejne plany. :)
Na blogu BIKEstats.pl dodaję regularnie i nieregularnie wpisy od czerwca 2006 roku. Można tam znaleźć tysiące zdjęć, oraz setki opisanych tras i relacji z wycieczek mniejszych i większych. :)
Trochę statystyki:
PRZEBIEG: 52'788 km (30.04.10)
MAX DYSTANS: 323,40 km (24.07.08)
MAX PRĘDKOŚĆ: 72,00 km/h (Puchaczówka, 20.09.09)
POWYŻEJ 300 km: 2 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 200 km: 16 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 100 km: 170 razy (stan na 19.03.12)