Wpisy archiwalne w kategorii

Czechy

Dystans całkowity:1300.52 km (w terenie 104.50 km; 8.04%)
Czas w ruchu:64:31
Średnia prędkość:20.16 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Liczba aktywności:12
Średnio na aktywność:108.38 km i 5h 22m
Więcej statystyk

Praga 2008 - powrót do domu

Niedziela, 4 maja 2008 · Komentarze(34)
Niesamowity powrót z Pragi do Jasienia. :D

Po wczorajszej decyzji o tym, że ostatniego dnia wypadu mamy pokonać cały dystans z Pragi do domów nadszedł czas na realizację planów.

Nikt nie kwapi się do tego, by się wygramolić z namiotu, bo najzwyczajniej w świecie o 5 rano jest strasznie zimno. :D
Do tego poszliśmy późno spać, bo w nocy szukaliśmy otwartego sklepu, żeby mieć co zjeść na kolację i śniadanie. :)
Poza tym troszkę zabawiliśmy u właściciela kempingu. Trzeba było uregulować należności i jeszcze uciął sobie z nami długą pogawędkę. Chyba nas polubił. :D

Gdy już zjedliśmy, umyliśmy się, namiot został złożony, a rzeczy spakowane, trzeba było ruszyć wreszcie przed siebie.
Praga jeszcze spała, a my już jechaliśmy...

Pierwsze 80 kilometrów to było bardzo szybkie tempo dyktowane przez Matyska, ale dzięki temu 1/3 dystansu poszła gładko. :)
Zrobiliśmy sobie przerwę, by przebrać się w krótkie gacie i koszulki, bo gdy wyszło słońce, to zaczęły się upały. :D
Ten dzień był zdecydowanie najlepszym jeżeli idzie o pogodę.

W pewnym momencie, w mieście Česká Lípa zajeżdżamy do marketu, gdzie kupujemy wodę i pyszne lody. :D

Po tej miejscowości zaczyna robić się ciężej, czuć że zbliżamy się do gór.
Po kilkunastu kilometrach zaczynają się regularne, długie i ciężkie górskie wspinaczki. Trzeba się jakoś przebić przez Góry Łużyckie. ;)

Może było i ciężko, ale ten odcinek wspominam bardzo dobrze, bo lubię góry, a zwłaszcza widoki, jakie towarzyszą podczas pokonywania podjazdów. :D
Fakt, faktem przetyrały nas te podjazdy nieźle. ;)

Dotarliśmy do Rumburku, jednej z ostatnich miejscowości w Czechach, jaka była na naszej dzisiejszej trasie. Tam wydajemy ostatnie korony, by posilić się pysznym obiadkiem, przy niemniej smakowitym piwku. :)

Po tym posiłku pokonujemy jeszcze jakieś 10-15 km i wjeżdżamy do Niemiec.
W nogach już grubo ponad 100 km tego dnia, ale jedzie się fajnie. :)

Problem powstaje, gdy docieramy do niemieckiego miasteczka Löbau, ponieważ doskwiera nam dość poważny problem nawigacyjny. ;)

Radzimy sobie z tym jednak i przez Niesky docieramy do Podrosche, gdzie wpadamy do Polski!
To był również bardzo przyjemny odcinek. Muszę się przyznać, że podczas tego wyjazdu spodobały mi się niemieckie drogi i ścieżki rowerowy, do których wcześniej miałem jakieś uprzedzenie. :)
No ale, jak to mówią... tylko krowa poglądów nie zmienia! :D

Gdy byliśmy w Polsce do domów zostało nam ponad 20 km. Matys miał do Żar 25, a ja do Jasienia 45. W nogach ponad 200 km, ale co tam... jadymy!!! ;)

No i dojechaliśmy. :)

Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni i wielce usatysfakcjonowani.
Udało nam się zrealizować nasz plan w 100%!
Pokonaliśmy cały dystans z Pragi wioząc ciężkie sakwy.

Po tym wyjeździe można było poczuć, że się naprawdę żyje! :D

Był to nasz pierwszy kilkudniowy wyjazd, pierwszy raz z sakwami, a jesteśmy z niego bardzo zadowoleni.

Teraz planujemy już kolejne wyjazdy i może kiedyś wreszcie uda nam się zrealizować nasze wspólne marzenie, jakim jest objechanie dookoła Polski!

TRASA:
Praga -> Zdiby -> Libeznice -> Kojetice -> Neratovice -> Tuhaň -> Mělník -> Liběchov -> Želizy -> Tupadly -> Chudolazy -> Medonosy -> Bukovec -> Deštná -> Dubá -> Nový Berštejn -> Újazd -> Jestřebi -> Lesná -> Sosnová -> Česká Lípa -> Lada -> Horni Pihel -> Nový Bor -> Svor -> Lesné -> Jiřetin pod Jedlovou -> Dolni Podluži -> Studánka -> Rumburk -> N/Neugersdorf -> Kottmarsdorf -> Großweidnitz -> Löbau -> Kittlitz -> Oppeln -> Kleinradmeritz -> Melaune -> Nieder Seifersdorf -> Baarsdorf -> Jänkendorf -> Niesky -> Horka -> Geheege -> Rothenburg -> Lodenau -> Ungunst -> Steinbach -> Podrosche -> PL/Przewóz -> Straszów -> Mielno -> Drozdów -> Olbrachtów -> Żary -> Grabik -> Drożków -> Świbna -> Jasień

Dopiero co wyjechaliśmy z Pragi...


Przed nami masa kilometrów i podjazdów


Czasem chwile odpoczynku...


By potem wspinać się w górę!


Jak zawsze po zdobyciu kolejnego szczytu jest radość :)


Ale czekają następne... :D


Już zostało do domu tylko... 100 km :D


DZIĘKI MATTI! :)

Praga 2008 - zwiedzanie Pragi - Dzień 3.

Sobota, 3 maja 2008 · Komentarze(19)
Kategoria Praga 2008, Czechy
Wstajemy koło dziesiątej rano, bo po nocnym zwiedzaniu późno poszliśmy spać.
Planem na dziś było zwiedzanie Pragi.
Wytyczyliśmy sobie bardzo ambitną trasę, na której znalazła się masa zabytków i co ciekawe, udało nam się niemal wszystko zobaczyć. :)

Zwiedzaliśmy Pragę poruszając się na rowerach, dzięki czemu w szybki i niezawodny sposób przemieszczaliśmy się pomiędzy poszczególnymi dzielnicami, odwiedzając przy okazji piękne praskie parki.

Dzisiaj pogoda dała znowu popis. :D
Cztery razy łapał nas deszcz, a raz był to nawet... grad. :)
Opady staraliśmy się przeczekiwać w suchych miejscach, by nie moknąć.
Po południu już było tylko słońce, co nas bardzo cieszyło.

Zaliczyliśmy dwa obiadki w parkach. Oczywiście nie mogło zabraknąć czeskiego piwka. :)

Całe zwiedzanie zakończyliśmy po godzinie dwudziestej, a więc zajęło nam to niemalże calutki dzionek.
Wiem na pewno, że by zwiedzić całą Pragę, potrzebny jest tydzień, albo jeszcze więcej czasu. :)
My zobaczyliśmy to co chcieliśmy zobaczyć, a więc były to przede wszystkim:
- Karolinum
- Most Karola
- Złota Uliczka
- Wzgórze Petrin
- Zamek na Hradczanach
- Katedra św. Wita
- Bazylika św. Jerzego
- Pałac królewski
- Wieża Dalibora
- Wieża Prochowa
- Rynek Starego Miasta
- Josefov – dzielnica żydowska z licznymi synagogami
- Klasztor Benedyktynów
- Klasztot Strahovski
- Kaplica Betlejemska
- Metronom
- Stadion Sparty i Slavii
- Dzielnica ambasad
- Zamek Trojski
- Kilka mostów i masa innych miejsc, które minęliśmy przy okazji :)

Jak widać zabrakło Wyszechradu i nie zwiedziliśmy również zabytków na Malej Stranie. Zabrakło na to już dnia. :)

Niewątpliwie naszym niecodziennym dokonaniem było... pokonanie Złotej Uliczki oraz Wieży Dalibora z rowerami. :D
Ci którzy znają te miejsca wiedzą, że ciężko się tam porusza pieszo, bo jest tam strasznie mało miejsca. :D
Dobrze, że trafiliśmy na pobłażliwego strażnika. ;)

Mieliśmy również troszkę szczęścia, bo na Hradczanach udało nam się trafić na zmianę warty.
Również zobaczyliśmy, jak działa mechanizm zegara astronomicznego w rynku. :)

Na noc zostaliśmy jeszcze w Pradze, bo postanowiliśmy dziś z niej nie wyjeżdżać.
Cały dystans z Pragi do domów zamierzaliśmy pokonać następnego dnia. Jak się później okazało była to doskonała decyzja, bo wszystko poszło zgodnie z założeniami! :)

To był bardzo dobry dzień! :D

ZWIEDZANIE PRAGI – MOJE ZDJĘCIA

Zamek Trojski


Matys przy fontannie na placu zamkowym


Plac przed Zamkiem Trojskim


Planetarium


Muzeum Narodowe – Lapidarium


Mozaika na ścianie praskiego planetarium


Kościółek w parku Stromovka – tam przeczekaliśmy jeden z ataków deszczu :)


Znowu deszcz... poczekamy :D


Ambasada... Algierii – jedna z wielu, które tego dnia obejrzeliśmy :)


Jedna z uliczek dzielnicy „ambasadowej” – PRAHA 6 :D


Przy wejściu na stadion Sparty Praga


Sparta Praga – jedna z trybun stadionu


Praskie mosty widziane z Latenskich Sadów


Latenske Sady – widok na Pragę






Metronom


To se ja ;)


Specjalnie dla Kosmacza! :D


W takiej scenerii to ja mogę jeździć i jeździć...


W Pradze miło mijał czas... ;P


Praska uliczka po deszczu


Praga, Praga, Praga... :D


Chyba tylko kaczorom deszcz nie wadził ;)


Břevnovský klášter, znaczy się klasztor na Brevnovie :D


Przerwa przed kolejnym etapem zwiedzania – w oczekiwaniu na smażony syr! :D


Slavia Praga – stadion


Strahov – zaraz obok jednego z największych stadionów świata (niestety był zamknięty :/)


Widok na Pragę ze wzgórza Petrin


Hradcany widziane ze wzgórza Petrin


Strahovský klášter :)


Coś dla lwic ;)


Strahov – klasztor. Takie klimaty są dla mnie bardzo przyjemne!


Piękne zdobienia strahovskiego klasztoru


Matys na praskim bruku :D


Święty Piotr :)


Praski Zamek – zmiana warty


Katedra św. Wita


Złota uliczka


Rzeźba Czaszki na Hradczanach


Praskie dachy się zaczerwieniły przy zachodzącym słońcu :)


Inne budynki zostały oblane złotem... ;)


I to wszystko stworzyło sielankową atmosferę :)


Most Karola i tłumy ludzi przechadzających się po nim


I sam wielki Karol, który stoi przy moście w dzień i w noc!


Hradczany za którymi chowa się słońce


Zegar na praskim rynku


Praski Rynek bogaty jest w takie budowle


I takie też ;)


Synagoga żydowska na Josefovie


Ostatnie zdjęcie z tego dnia – budynek poczty :)

Praga 2008 - dojazd do Pragi i nocne zwiedzanie - Dzień 2.

Piątek, 2 maja 2008 · Komentarze(20)
Drugi dzień weekendowego wypadu do Pragi.

Wstajemy rano z Matysem całkowicie przemarznięci, bo noc była zimna, a w namiocie brak... zamków. :D

Nic to. Rozpalamy małe ognisko i pieczemy kiełbaski na śniadanko, które smakują nieziemsko! Szybkie drugie śniadanie w postaci Piasta i ruszamy!

Dziś mamy już wjechać do Pragi!
Emocje coraz większe. Jedzie się fajnie pomimo wczorajszego dystansu. Od początku mamy górki, ale jakoś z mozołem je pokonujemy. Znów dopada nas deszczyk, jednak jest super.

Niestety... żeby nie było za pięknie, bo życie to nie bajka... :D
W Mělniku mylimy drogi i niczego nieświadomi jedziemy dalej przed siebie. Jakby tego było mało, dopada nas potężna burza, mocno leje, wieje jeszcze bardziej, momentami jedziemy z ledwością 15 km/h. Pojawiają się nerwy, jest zimno, jest ciężko, jest strasznie mokro i wietrzenie i... gdzie my jesteśmy?!
Zorientowaliśmy się po kilkunastu kilometrach, że pomyliliśmy drogę. :/
Mieliśmy już dość. Tyle kilometrów w nogach, a tu taka pomyłka i jeszcze ta pogoda. :/
Zjeżdżamy na piwo i smażony ser. :)
Posiłek odbywamy w jakiejś nieprzyjemnej spelunie, ale lepsze to niż burza za oknem.
Gdy skończyliśmy pogoda się poprawiła. :D
Humory wracają. Obieramy właściwy kierunek i już nic nam nie staje na przeszkodzie.

Jeszcze kilkanaście kilometrów i Praga zdobyta!

Zatrzymujemy się na polu kempingowym u fantastycznego Czecha, który jest przemiłym człowiekiem i przyjmuje nas mimo, że nie ma już praktycznie wolnych miejsc. :)
Kemping Fremunt w dzielnicy Troja polecam każdemu! Bardzo przyjemne miejsce, niedrogo, łatwy i szybki dojazd do centrum, miejsce na namioty, są domki i pokoje, prysznice z gorącą wodą 24h na dobę i co najważniejsze miła atmosfera! :)

Po kąpieli i jedzeniu chwilę spędzamy w namiocie czekając aż przestanie padać deszcz, a później ruszamy w miasto, by podziwiać Pragę nocą!

Powiem tyle: CUDOWNIE!

TRASA:
Doksy -> Zbyny -> Horky -> Vrchovany -> Novy Berštejn -> Dubá -> Deštná -> Bukovec -> Medonosy -> Chudolazy -> Tupadly -> Želizy -> Malý Hubenov -> Liběchov -> Mělnik -> Brozánky -> Spomyšl -> Nová Ves -> Nové Ouholice -> Podhořany -> Veltrusy -> Postřižin -> Kličany -> Zdiby -> PRAGA!!!

+ po Pradze nocą :)

Znowu w drogę


Na trasie...


Mijamy wiele pięknych widoków


I znowu pada :/


Pogoda robiła z nami co chciała :D


Łaba


Zamieniłem Pragę (50 koron ;) ) na dwa Gambrinusy z pianką. :D


Praga zdobyta!


Chwilę później SMS od Agenciary... ;P


PRAGA NOCĄ




































A to na zakończenie zwiedzania… ;)

Praga 2008 - wyjazd z Matyskiem - Dzień 1.

Czwartek, 1 maja 2008 · Komentarze(15)
Wreszcie nadszedł pierwszy dzień maja! Początek weekendu, na który wiele osób czekało z utęsknieniem. :)

Na ten czas zaplanowałem sobie z Matyskiem wyjazd do Pragi...
Oczywiście na rowerach. :D

Chcieliśmy połączyć swoje siły i jechać razem z Agenciarą, Kosmą i Kobrą, którzy również w tym samym czasie zamierzali odwiedzić stolicę Czech. Niestety nie mogliśmy zgrać się z terminami ze względu na pracę. Ale nic to... następnym razem się powiedzie!
Grunt, że wszyscy się bawili dobrze! :)

A nasza zabawa zaczęła się wczesnym rankiem pierwszego maja.
Dzień wcześniej spakowałem się w sakwy, by o piątej rano w czwartek ruszyć z nimi do Żar, skąd już razem z Matyskiem jechaliśmy do samej Pragi...

Tego samego ranka podjechałem jeszcze do Lubska na Orlen, by nadymać kółka. :D
Pochwalę się Wam również tym, że przez pierwsze dziesięć kilometrów trasy towarzyszyła mi... moja mama!
Wyobraźcie sobie, że wsiadła o tej porze na rower, by choć odrobinkę uczestniczyć w naszej wyprawie! Cud kobieta! :)

Z Żar już razem z Matysem skierowaliśmy się w stronę granicy polsko-niemieckiej, którą pokonaliśmy w Przewozie/Podrosche. Właściwie to już nie ma czegoś takiego, jak „pokonywanie granicy”, bo można sobie przejeżdżać przez nią do woli! W końcu jesteśmy w Unii Europejskiej. :)

Po stronie niemieckiej poruszaliśmy się wspaniałą ścieżką rowerową Oder-Neiße. Pierwszy raz jeździłem u naszych sąsiadów, ale wrażenia z jazdy mam niezwykle pozytywne!
Pięknie to Niemcy zorganizowali, trzeba im to przyznać.
Ścieżka swój biega zaczyna w Świnoujściu, a kończy w Czechach w miejscowości Česká Ves. Cały czas wiedzie wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej, jak nazwa na to wskazuje. :)
Na jej szlako jest mnóstwo atrakcji turystycznych oraz malowniczych lasów, łąk i pól. Jazda po niej do czysta przyjemność i wcale nie dziwi fakt, że spotkaliśmy na niej strasznie dużo rowerzystów tego dnia. :)

W Niemczech odwiedziliśmy piękne miasta Rothenburg oraz Görlitz, w którym to dłużej zabawiliśmy, bo jest tam cała masa pięknych miejsc.
Również troszkę czasu spędziliśmy w Ostritz, gdzie mieści się cudowny klasztor St. Marienthal – malownicze miejsce, gdzie można spędzić dużo czasu błogo odpoczywając. :)

Wreszcie dotarliśmy do Zittau, punktu, w którym stykają się granice trzech państw: Polski, Czech i Niemiec. Dosłownie na kilka minut znów wpadamy do Polski i zaraz potem znajdujemy się w Czechach, gdzie zatrzymujemy się na obiad.
Oczywiście... Pilsner i smażony ser! :D
Coś co moje podniebienie przyjmowało z niezwykłym zapałem. ;)

Przez kolejne kilometry mijamy piękne, malownicze czeskie wioseczki i miasteczka.
Ciągle przebijamy się przez Góry Łużyckie, co nie jest zbyt proste z obciążonym sakwami rowerem. Ale trzeba jechać! Praga czeka! :)

Przed zachodem słońca robimy długi odpoczynek na jednej z górskich łąk. Zmęczony byłem bardzo i mi się przysnęło. :)
Dobrze, że Matys czuwał. :D

Później przejechaliśmy jeszcze około czterdziestu kilometrów i zatrzymaliśmy się w miejscowości Doksy.
Chcieliśmy rozbić się nad jeziorem, ale nie odnaleźliśmy go w ciemnościach... :/
Ostatecznie rozbijamy namiot w lesie, nieopodal jakiegoś ośrodka.
Zmęczeni kładziemy się szybko spać, a do snu tuli nas... Piast Wrocławski! :D

To był ciężki, aczkolwiek pełen atrakcji dzień! :)

Zapomniałem napisać o pogodzie... może to i lepiej. ;)

TRASA:
Jasień -> Budziechów -> Lubsko -> Budziechów -> Jasień (nadymać kółka :D)

Jasień -> Świbna -> Drożków -> Grabik -> Żary -> Olbrachtów -> Drozdów -> Mielno -> Straszów -> Przewóz -> N/Podrosche -> Klein Priebus -> Steinbach -> Ungunst -> Lodenau -> Rothenburg -> Nieder Neundorf -> Kahlmeile -> Zentendorf -> Deschka -> Zodel -> Ludwigsdorf -> Görlitz -> Hagenwerder -> Leuba -> Ostritz -> Mariental -> Hirschfelde -> Zittau -> Hartau -> P/Kopaczów -> CZ/Hrádek nad Nisou -> Dolni Sedlo -> Horni Sedlo -> Polesi -> Rynoltice -> Lvová -> Jablonné v Podještědí -> Postřelná -> Nový Luhov -> Noviny pod Ralskiem -> Mimoň -> Boreček -> Hradčany -> Břehyně -> Doksy

Wystartowali


Wjeżdżamy do Niemiec


Kiedy przestanie padać???!!! :/


Chwila relaksu ;)


Rothenburg


Konie…


On już więcej nie zajedzie Wam drogi :D


Krótki odpoczynek


W Görlitz










Kto komu ustąpi?! :D


Odpoczynek na jeziorkiem w Görlitz


Helikoptery :D


Ostritz


Klasztor St. Marienthal


Nie ruszę się stąd! ;)


Każdy orze jak może :D


Matys jedzie wzdłuż Nysy Łużyckiej


Takimi uliczkami można jeździć bez końca


Gdzieś na trasie


Słońce chowa się za górami, a my wciąż jedziemy... :)

REJVIZ NA OTARCIE ŁEZ I W

Niedziela, 24 czerwca 2007 · Komentarze(12)
REJVIZ NA OTARCIE ŁEZ I W DALSZĄ DROGĘ...

Dziś rano strasznie nie chciało mi się wstać :D
Poszedłem jednak do kościoła w Konradowie i na spacer, którego celem była zapora wodna w Skowronkowie.
To był przyjemny spacer, podczas którego mogłem sobie powspominać różne miłe chwile związane z mijanymi przeze mnie miejscami :)

Przed obiadem pojechałem do Czech, by w końcu zrobić tam jakąś traskę.
Po wczorajszym wielkim zawodzie i nie dojechaniu na Pradziada przez załamanie pogody, postanowiłem dziś wjechać chociaż na Rejviz, na który mam z Konradowa tylko 18 kilometrów.
Uwielbiam jeździć po górach, pokonywać te długie podjazdy, a później zjeżdżać serpentynami w dół podziwiając widoki.
Przyjemnie było i dziś. :D
Z Rejvizu zjechałem do pięknego Jesenika, z którego dojechałem do Głuchałaz. Zasuwałem tą jakże lubianą przeze mnie drogą, która biegnie przez malowniczą dolinę i niemal przez cały czas towarzyszy jej rzeka Biała.

Chwilkę pokręciłem się po Głuchołazach, ale spieszyłem się na obiad więc długo nie zabawiłem w swoim miasteczku :)

Po południu pożegnałem się z mą babunią i wyruszyłem w kierunku Głogówka, by odwiedzić moją druga babcię mieszkającą w Kazimierzu. :]
Jechało się bardzo dobrze, bo niemal cały czas miałem wiatr w plecy.

Jadąc czerpałem niesamowitą przyjemność z oglądania otaczających mnie gór i pól, mijałem dziesiątki przydrożnych krzyży, ja po prostu kocham tam jeździć! :D

No i gdy już dojechałem do Kazimierza... też było niezwykle przyjemnie :)


W Konradowie


Krzyż – w końcu to niedziela :D


Taka pogoda powinna być codziennie


Zapora w Skowronkowie


Początek podjazdu na Rejviz


Droga w Jeseniku


Jesenik – jedna z piękniejszych budowli


Kocham takie widoki


Specjalnie dla Mostowo-Górskiego Zboczucha :P


"Amorek" w Głuchołazach – najlepsze miejsce na wypicie piwa! (i nie tylko :D )


Dojeżdżam do Głogówka


A słońce ciągle daje


Złote kłosy...


Złote morze!


TRASA:
Konradów -> Zlaté Hory -> Dolní Údolí -> Rejvíz -> Dětřichov -> Jesenik -> Česká Ves -> Písečná -> Široký Brod -> Mikulovice -> Głuchołazy -> Konradów

Po południu:
Konradów -> Jarnołtówek -> Pokrzywna -> Moszczanka -> Łąka Prudnicka -> Prudnik -> Lubrza -> Laskowice -> Racławice Śląskie – Dzierżysławice -> Głogówek -> Tomice -> Kazimierz

TO MIAŁ BYĆ PRADZIAD...

TO MIAŁ BYĆ PRADZIAD...


Miał być, ale nie był. Dlaczego?!
Ano, znowu ulewa :(

Tym razem wróciłem się i nie kontynuowałem jazdy, bo nie było sensu pakować się w góry, gdy z nieba woda leje się wiadrami i wieje silny wiatr.
I tak powinienem się cieszyć, że po ostatniej jeździe w takich warunkach się nie przeziębiłem hehe

A wydawało się dziś, że z dojazdem na Pradziada nie będzie problemu, bo niebo od rana wyglądało całkiem nieźle.
Jednak, gdy pokonywałem pierwszy dzisiejszy podjazd, z miasteczka Zlaté Hory do Heřmanovic, niebo pokryły czarne chmury i znów miałem sztorm! :D

Na szczyt podjazdy wjechałem cały mokry. Schowałem się na przystanku autobusowym, gdzie czekałem aż przestanie padać. A ze mną czekał jakiś Czech, który zadławił się bananem hehehe

Biorąc pod uwagę to, że chmury przyszły z kierunku, w którym zmierzałem, oraz to że wieje i jest zimno, postanowiłem spasować. Przysięgłem sobie jednak, że Pradziada w te wakacje jeszcze zdobędę :D

Jako, że ciągle mocno lało, zjeżdżałem 4 kilometry przez cały czas hamując i nie przekraczając 50 km/h, bo nie chciałem zaliczyć gleby (jechałem na slickach).
Szkoda, bo to potężny zjazd i na tych oponkach, przy suchym podłożu można przekroczyć 70 km/h.

Mimo tych wydarzeń, i tak jestem zadowolony, bo odpoczywam i dotrzymuję towarzystwa ważnej w mym życiu osobie :D

”Złote Jezioro” niedaleko Zlatych Hor :)


Rozpoczyna się podjazd pod Heřmanovice


I znowu deszcz...


Pradziad musi poczekać


Moje szczęście nie zna granic :D


Zlaté Hory


Uciekłem przed chmurą

GŁUCHOŁAZY – REJVIZ –

Niedziela, 18 lutego 2007 · Komentarze(10)
GŁUCHOŁAZY – REJVIZ – JESENIK

Ależ się cieszę z tej trasy!!! Bo ją uwielbiam :D

W sobotę zapakowałem się w auto i pojechałem do Głuchołaz, do mojej babci, którą niestety musiałem odwiedzić w szpitalu. Ale babcia trzyma się dobrze, więc będzie zdrowa :)

Oczywiście wrzuciłem do auta również rower, choć nie wiedziałem, czy będę jeździć, gdyż miałem w nocy pracę i czasu właściwie minimum dla siebie. W sobotę niestety nie udało się, ale w niedzielę wstałem już o 9 po nocce i wiedziałem, gdzie pojadę :)

Jedna z najbardziej przeze mnie lubianych tras – dzisiaj ją przejechałem. Wyjazd ze wsi Konradów, gdzie mieszka moja babunia i gdzie kiedyś mieszkałem również ja :)
Szybko przez malowniczo położoną wioseczkę do przejścia granicznego i już po 4 kilometrach byłem w Czechach.
Zleta Hory na początek i stamtąd udałem się w stronę mojego celu – Rejviz. Jest to najwyżej położona miejscowość w Jesenikach (778 m npm.) i prowadzi do niego blisko pięciokilometrowy, stromy podjazd – klasyczna, asfaltowa, górska serpentyna, czyli to co lubię :)

Miałem nadzieję, że uda mi się zjechać z Rejvizu wyciągając z 70 km/h, ale nic z tego... na większości drogi leżał śnieg lub była warstwa lodu i musiałem sobie podarować. Ale dzięki temu zrobiłem kilka fotek, których na pewno bym nie robił podczas normalnego zjazdu.

Następny na trasie był piękny Jesenik i stamtąd już udałem się w stronę przejścia granicznego w Głuchołazach. W ogóle uwielbiam drogę Jesenik – Głuchołazy, bo jest to świetnej jakości asfalt i zawsze ten dwudziestokilometrowy odcinek przejeżdża mi się niezwykle przyjemnie. Prawie przez cały odcinek do Głuchołaz drodze towarzyszy rzeka Byla (polska Biała Głuchołaska) i jej widok potęguje tę przyjemność :)

Już po polskiej stronie rozpędziłem się na górce w Głuchołazach do 70 km/h i szybko wróciłem do Konradowa.

Niestety nie miałem zbyt wiele czasu i nie porobiłem fotek tyle ile bym chciał. Teraz wpadłem na godzinkę do Wrocławia i zaraz jadę znów pracować.

Wyjazd bardzo udany, zresztą pogodę też miałem wspaniałą, no może poza wyjątkiem wiatru, który zwłaszcza na Rejvizie ostro dawał się we znaki, ale kij z nim... :D


TRASA:

Konradów
Zlate Hory
Rejviz
Jesenik
Pisecna
Siroki Brod
Mikulovice
Głuchołazy
Konradów


Dojeżdżam do przejścia Konradów/Zlate Hory
- po lewej widoczna Biskupia Kopa




Ależ ja to lubię! :)



A na Rejvizie śnieg



Niestety na drodze też śnieg...



Słońce dziś mnie zadziwiało



Momentami droga była dobra



Biała Głuchołaska jeszcze po stronie czeskiej

Rejviz latem

Wtorek, 18 lipca 2006 · Komentarze(0)
Przejechałem swoją ulubioną traskę w tych okolicach.

Konradów/Zlate Hory - Dolni Udoli i podjazd na Rejviz, dość długa serpentynka, która pokonuję się niezwykle przyjemnie, po przejechaniu przez Rejviz przecudowny i długi zjazd do samego Jesenika, po prostu miód, a później z Jesenika na przejście Mikulovice/Głuchołazy. Ten odcinek, Jesenik-Mikulovice, uwielbiam ponad wszystko, jedzie się tam zawsze świetnie i nieprawdopodobnie przyjemnie, bo droga, bardzo dobra, ciągle biegnie wzdłóż rzeki Bela dolinką pomiędzy górami - to uczta dla oczu :)
Troszeczkę pokręciłem się po kochanych Głuchołazach, a jutro niestety trzeba już wracać do Wro, praca... :(

Czeskie piwo :)

Poniedziałek, 17 lipca 2006 · Komentarze(0)
No cóż... ten dzień raczej upłynął pod znakiem czeskiego piwa a nie jazdy na rowerku :)
Jedynie wypady do Głuchołaz i Zlatych Hor... po piwko właśnie :) a co, jak już jestem tu to trzeba się troszkę podelektować!

Pradziad - drugi już raz

Sobota, 15 lipca 2006 · Komentarze(0)
W tym dniu wybrałem się do Czech na Pradziada :)
Jest to najwyższy szczyt w paśmie Jesioników (1492 m n.p.m.)

Aby dostać się na ten szczyt trzeba pokonać dziewięciokilometrowy, asfaltowy podjazd o średnim nachyleniu 12%
W sumie po niecałej godzince dotarłem na szyt ale się musiałem przy tym napocić niemiłosiernie hehe satysfakcja jednak wielka, a największą nagrodą jest sam zjazd z Pradziada. Zjazd ze średnią ponad 60km/h to coś wspaniałego!
Na samym szczycie był tak silny wiatr tego dnia, że miałem już problemy z utrzymaniem się na bike'u ale dałem radę i wyjechałem na te góreczkę od samego dołu do szczytu bez zatrzymywania się na jakieś zbędne odpoczynki.

Tego dnia to nie był jedyny wypasiony podjazd, bo już w drodze do Karlovej Studanki, skąd jedzie się na Pradziada trzeba sforsować kilkukilometrowy podjazd pod Hermanovice, gdzie ostatnie 2 kilometry mają również 12%
Później jeszcze dwukrotnie w drodze powrotnej miałem kilkukilometrowe podjazdy po 12%, a wracałem trasą przez Vidly i Jesenik na Głuchołazy.
Można śmiało napisać, że 12 to liczba dnia :)

Najwspanialsze są zjazdy... kiedy po morderczych podjkazdach z łatwością przekracza się 60 km/h i jedzie się długo... coś pięknego, trzeba jedynie uważać na zakrętach :D

A oto przebieg trasy:

Konradów/Zlate Hory - Hermanovice - Vrbno pod Pradedem - Karlova Studanka - podjazd na Praded (1492) i zjazd do Karlovej Studanki - Vidly - Horni Domasov - Jesenik - Mikulovice/Głuchołazy - Konradów