Trzecia warstwa położona. Wyszło pięknie. To cieszy. Ale już mam trochę dość. Będę jednak twardy. Warto. Efekt końcowy wszystko wynagrodzi. Bo wszystko co piękne zawsze wymaga poświęceń. :)
Sama jazda... to poezja. Powrót do domu w blasku księżyca. Cudo! :D
Nogi z gliny. Siły brak. Mocy brak. Roboty postępują, będzie ładnie. ATB gra. Wreszcie się ochłodziło. Lato to fantastyczna pora roku. A najlepsze są wieczory i powroty do domu...
Do Żar - pod wiatr. Z Żar - pod wiatr. Sympatycznie. :)
Wyjazd w celu dopieszczania ścian w Kornelkowym pokoiku. Powoli zaczyna to nieźle wyglądać i podoba mi się. Chyba jednak gładzenie się uda. :) Krótko, bo długo się zbierałem do wyjazdu. Ale zawsze troszkę pracy do przodu. No i kilka kwestii przedyskutowanych, kilka nowych pomysłów i decyzji. A wszystko w M nabiera rumieńców. Jeszcze dużo pracy, ale będzie bardzo fajnie! :)
Po południu do Żar pobawić się trochę z gładzią i papierem ściernym...
Do Żar z muzyką na uszach, wyprzedzany przez idiotów (dawno nie spotkałem w tak krótkim czasie tak wielu małp za kierownicą samochodu), mknąłem narzucając sobie jakieś sensowne tempo. Miałem taką ochotę. Mięśnie trochę popiekły, ale czułem że działają nadzwyczaj dobrze. W drodze powrotnej postawiłem za cel osiągnięcie 28 km/h, a wyszło jak wyszło.
Dziś było piękne niebo nad nami. Chmury, kolory, słońce i jego promienie, tworzyły momentami zapierającą dech w piersiach scenerię.
Na mecie, przed domem, pogryzły mnie komary - czekałem aż ma kochana Asia otworzy mi drzwi. Na szczęście otworzyła. :)
Dla moich kochanych dziewczyn. Dla tej dużej: Asi, i dla tej mniejszej: Kornelci. :)
Już dawno miałem na to ochotę, ale albo brakowało czasu, albo człowiek wolał odpocząć (ostatnio jazda na rowerze kosztuje mnie więcej sił niż jeszcze dwa lata temu :D). W końcu się na to zdecydowałem, a zachęcające było połączenie "przyjemnego z pożytecznym", czyli zastąpienie samochodu rowerem przy dojeździe z Lubska do Żar.
Najpierw, wczesnym rankiem, przejechałem pętlę przez miasto, park, kąpielisko Nowiniec i Białków - mam zamiar od czasu do czasu ją przebiec (9,55 km). Następnie zrobiłem przyjemną traskę zapuszczając się w okolice Wełmic. Do domku wróciłem około 10 rano. Zjadłem śniadanie, posiedziałem chwilę z dziewczynami i ruszyłem na Żary. Do Żar jechałem już w upale. Słońce mocno dawało się we znaki, ale mimo wszystko jazda sprawiała przyjemność. Trochę ciążył plecak, w którym wiozłem... młot udarowy. Po przyjeździe do Żar rozpocząłem kolejny etap remontu – trochę się narobiłem, ale lubię to, a efekt końcowy na pewno da dużo satysfakcji. Tradycyjnie nie mogłem przerwać pracy, bo chciało zrobić się jak najwięcej. Nadszedł jednak czas powrotu. A powrót z Żar to sama przyjemność. Znów miliony gwiazd na niebie, przestrzeń, zapach pól i łąk – letnie wieczory są chyba najlepszą porą do jazdy.
Jazda dała dużo przyjemności. Dystans cieszy. Może za jakiś czas znów będę jeździł jak kiedyś?! Bardzo bym chciał.
Asiu i Kornelciu. Wszystkiego najlepszego!
Za każdy dzień, każdego dnia, dziękuję Wam za wszystko, co od Was mam!
Pierwszy raz na rowerze od kiedy na świecie jest Kornelcia. :)
Z Lubska do Żar. Remontować Kornelkowy pokoik. Powoli zaczynam zadziwiać samego siebie – nawet nie przypuszczałem, że opanuję sztukę kładzenia gładzi na ścianach... :D
Co do roweru... Jechało się świetnie! Do Żar zrobiłem traskę bocznymi drogami mijając po drodze malownicze krajobrazy. Powrót był już główną drogą, ale po zapadnięciu zmroku. A zmrok... to sceneria, w której lubię jeździć. Zwłaszcza letnie wieczory są bardzo przyjemne... Szum traw i zbóż głaskanych podmuchami wiatru, zapach lata, gwiazdy na niebie i te świerszcze... Bosko! :D A wśród tego wszystkiego pędzisz sobie do domu, gdzie czekają na Ciebie dwie cudne Kobietki. :) Dzięki tej mniejszej świat zmienił się bardzo! Na lepsze!
Czasu mniej na wszystko. Ale to nic, bo najlepszy jest czas spędzony z Kornelcią!
Kolejny raz w ciągu ostatnich kilku dni udało się pokręcić z Krzychem. Bardzo fajnie. Dziś zabrałem go nad jezioro Żurawno. Jeziorko to bardzo przypadło Krzychowi do gustu.
Cisza, szum wiatru i śpiew ptaków.
Żurawno to miejsce niezwykłe.
Większość trasy wiodła przez leśne dukty. Dużo podyskutowaliśmy na temat meczów Dania - Holandia i Niemcy - Portugalia. Euro generuje niezłe emocje. Aby je ostudzić znów posiłkowaliśmy się zimnym Carlsbergiem. :D I fajnie. :)
Korzystając z ładnej i pogody i tego, że w Jasieniu urlopuje się Kristof pojeździłem na rowerze. :D
Przed południem ruszyliśmy razem bokami do Żar, gdzie byłem uczestnikiem transakcji sprzedaży wersalki. :D Zarobiłem na kilka piw (ewentualnie dwa worki tynku) pozbywając się niepotrzebnego mebla. Powrót również bokami, ale nieco innymi. ;) Na powrocie już siły trochę nas opuściły. Potem jeszcze rajd do sklepu po chleb w przerwie meczu Holandia - Dania (duński dynamit odpalił).
Zimny Carlsberg, słońce, przyjemny wiaterek, zapach lasu... To jest coś! Czy może być piękniej?! Tak! I to jest najfajniejsze w tym wszystkim. :D
Wreszcie znów pojeździłem. Pogoda do tego zachęcała. Do jazdy zachęcił mnie również odpoczywający w rodzinnym domu Krzychu.
Po zjedzeniu pysznych lodów zaserwowanych przez jego Mamę ruszyliśmy na jasieńskie glinianki. Tam spędziliśmy chwilę dyskutując i delektując się pysznym Carlsbergiem. :D
Po tym jak Krzychu przyjął z niedowierzaniem ode mnie wiadomość, że jednak nie jadę do Warszawy na mecz Rosją... pojechaliśmy dalej. :D
Dziś większość leśnymi duktami - zapomniałem już jakie, to przyjemne... Przez Świbinki i Nową Rolę na Grabówek, gdzie wciąż tamtejsze kąpielisko jest w stanie agonalnym. Powrót przez Drzeniów, w którym posmakowaliśmy pysznej oranżady! Rozstaliśmy się w Górnej Glince skąd obaj pognaliśmy do swych domów.
Nie choruję na tzw. "cyklozę".
Pokonywanie dystansu i własnych słabości, poznawanie nowych miejsc i ludzi (w niektórych można nawet się zakochać :D ), zdrowe i przyjemne spędzanie wolnego czasu - o to w tym wszystkim chodzi!
I tak właśnie wygląda ta moja zabawa z rowerem. :)
Uwielbiam jeździć długie dystanse i pokonywać podjazdy.
Kocham lasy, kocham góry, kocham jeździć. :)
Czasem bawię się w rowerowe rajdy na orientację ale najwięcej radości sprawia mi podróżowanie z sakwami. W wakacje 2009 roku wraz z moją kochaną Asią i przyjacielem Mateuszem pokonałem trasę Dookoła Polski. Łącznie przejechaliśmy niemal 4000 kilometrów w ciągu 30 dni. Na trasie towarzyszyli nam nasi Przyjaciele. Poza tym mam na swoim koncie wypady do Pragi, Wilna oraz na Bornholm. W głowie są kolejne plany. :)
Na blogu BIKEstats.pl dodaję regularnie i nieregularnie wpisy od czerwca 2006 roku. Można tam znaleźć tysiące zdjęć, oraz setki opisanych tras i relacji z wycieczek mniejszych i większych. :)
Trochę statystyki:
PRZEBIEG: 52'788 km (30.04.10)
MAX DYSTANS: 323,40 km (24.07.08)
MAX PRĘDKOŚĆ: 72,00 km/h (Puchaczówka, 20.09.09)
POWYŻEJ 300 km: 2 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 200 km: 16 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 100 km: 170 razy (stan na 19.03.12)