Wpisy archiwalne w kategorii

woj. Dolnośląskie

Dystans całkowity:18165.54 km (w terenie 2351.78 km; 12.95%)
Czas w ruchu:856:14
Średnia prędkość:21.05 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:8631 m
Liczba aktywności:425
Średnio na aktywność:42.74 km i 2h 02m
Więcej statystyk

Ale fajnie! :)

Piątek, 28 maja 2010 · Komentarze(12)
Dziś do Wrocławia przyjechał Jacek!
Prosto z Poznania!
Na rowerze! :)
On jest jednak niezniszczalny.

Aby umilić Jackowi ostatnie kilometry podróży do Wrocławia postanowiłem wyjechać Mu naprzeciw. Dołączył do mnie Krzychu, który dzisiejszą jazdę potraktował treningowo, gdyż jak mówi mówi zbudować formę przed wyjazdem do Holandii (wyjazd za 2 dni :D ).
Jacka udało nam się przejąć tuż przed Obornikami Śląskimi w Golędzinowie. Pędziliśmy tam ile sił w nogach – udało nam się wykręcić średnią prędkość 26 km/h na 30 kilometrach. Oczywiście nasz „wyczyn” wypadał blado przy średniej Jacka, który zrobił 170 kilometrów nie schodząc praktycznie poniżej 24 km/h. :D
Spotkanie z Jackiem było bardzo wesołe. Mocno się wyściskaliśmy (tak jak przystało na facetów w lajkrach :D ), a następnie szybko uderzyliśmy do najbliższego sklepu spożywczego, by zaopatrzyć się Piasta. :)

Jako, że do Obornik jechaliśmy główną drogą i mieliśmy już dość aut, wymyśliliśmy sobie, że jazda do Wrocławia odbędzie się już bocznymi drogami. Najpierw chcieliśmy się przebić polną drogą do pobliskiego Lubnowa. Nawet nam się to udało ale... polna droga momentami zamieniała się w... plantację pokrzywy bądź błotną breję, momentami nikła nam z oczu. Nie mniej jednak fajnie było. :D
Jackowi się podobało – to najważniejsze.

Za Lubnowem zrobiliśmy sobie przerwę na Piasta, bo po przeprawie przez pokrzywy opadliśmy z sił. Po wypiciu wspaniałego napoju rozegraliśmy z Krzysztofem tradycyjną konkurencję, w której zwycięzcą zostaje osoba potrafiąca dalej kopnąć puszkę po piwie. Nie chciałem żeby Krzychu się skompromitował przed Jackiem, dlatego też dałem mu wygrać. Niech się chłopak cieszy. ;)

W końcu dotarliśmy do Urazu. Później kilka kilometrów bocznymi drogami, kilka główną i byliśmy już na rogatkach Wrocławia. Jacek się ucieszył widząc tablicę z napisem „Wrocław”. :)
Po niecałej godzince przebrnęliśmy przez miejską dżunglę i wylądowaliśmy w mieszkanku na Krzykach, gdzie czekała na nas moja kochana Asia. :)
Dobrze było odpocząć. :)

Asia nakarmiła nas przepysznym obiadkiem! Mniam! :)
Po posiłku dołączyła do naszego składu i we czwórkę ruszyliśmy na miasto. Nasz Ulubiony Poznański Biker miał w tym momencie... 215 kilometrów w nogach ale mówił, że czuje się świetnie. :)
Skąd on ma ten dynami w nogach?!
Wspólnie dotarliśmy do Mostu Zwierzynieckiego, przy którym nastąpiło pożegnanie z Krzychem. Krzyś stwierdził, że było miło ale... jutro nie będzie chodził. :)
Asia, Jacek i ja wjechaliśmy do Parku Sczytnickiego, w którym pokonaliśmy kilka alejek i wypadliśmy na teren Stadionu Olimpijskiego. Na tamtejszych „polach marsowych” miał dziś się podobno odbyć koncert „Oceanu” - ulubionej kapeli mojego Aniołka. Niestety koncertu nie było. Mimo wszystko i tak było zajefajnie. :D
Porobiliśmy kilka wesołych zdjęć. Jacek z tego wszystkiego popsuł swój statyw. Na szczęście udało się go naprawić przy pomocy... korka od szampana (lubię wyzwania). :D

W końcu czas było wracać do domku. Jednak postanowiłem, że muszę tego dnia wykręcić setkę, bo brakowało mi do niej niewiele. Zrobiliśmy sobie mały rajd po mieście. Spałaszowaliśmy pyszne lodziki w McD. Kupiliśmy chlebek w Tesco. Zahaczyliśmy o Ostrów Tumski i kilka innych miejscówek. Wreszcie znaleźliśmy się na Krzykach. Jackowi wyszło ponad 240 km, Asi prawie 30, a mi wybiła upragniona setka.
Wszyscy ucieszeni mogli wracać do domku. :D

Ale było fajnie!
A najlepsze jest to, że... jutro też będzie fajnie!
I przez cały najbliższy tydzień też będzie fajnie!
:)

TRASA po Jacka:
Wrocław: Krzyki – Grabiszyn – Gądów – Osobowice – Różanka – Pracze Widawskie – Świniary...
Szewce -> Zajączków -> Pęgów -> Golędzinów -> Lubnów -> Uraz -> Raków -> Kotowice -> Zajączków -> Szewce...
Wrocław: Świniary – Pracze Widawskie – Różanka – Osobowice – Gądów – Grabiszyn – Krzyki
[b]+[b]na Stadion Olimpijski :)

Spotkanie z Jackiem © Mlynarz


Przedzieranie się przez krzaczory :) © Mlynarz


Ale fajna ta "polna droga!" :D © JPbike


Niezbędnik rowerzysty :) © Mlynarz


Ile Piast daje radości! :D © JPbike


Konkurs: kto dalej kopnie puszkę?! © JPbike


Ja kopię wysoko i daleko ;) © JPbike


Krzychu... nieco gorzej ;P © JPbike


Mimo to dałem Krzysiowi wygrać (na zdjęciu dzierży trofeum zwycięzcy) ;) © Mlynarz


W nagrodę mógł transportować puszki © Mlynarz


Swojsko :) © Mlynarz


Jacek na wrocławskich wałach przeciwpowodziowych © Mlynarz


Odra widziana z Mostu Milenijnego © JPbike


Jacek na Moście Milenijnym © Mlynarz


Krzychu i ja © Mlynarz


Most Zwierzyniecki © JPbike


Wystraszona przez dinozaura ;) © Mlynarz


Zachód słońca widziany z Kładki Zwierzynieckiej © Mlynarz


Odpoczywająca Asia i Jacek © Mlynarz


Piona! :) © Mlynarz


Zamyślony Jacek © Mlynarz


Na cokole :D © JPbike


Naprawiamy Jackowi statyw :) © JPbike


Most Grunwaldzki © JPbike


Muzeum Narodowe © JPbike


Ostrów Tumski © Mlynarz


Katedra na Ostrowie Tumskim © Mlynarz


Ostrów Tumski widziany od strony Mostu Zakochanych © JPbike


Jacek zrobił nam romantyczne zdjęcie :) © Mlynarz

Powodziowa setka

Sobota, 22 maja 2010 · Komentarze(10)
Dzisiejszą setkę udało się przejechać dzięki Michałowi (WrocNam) oraz Piotrkowi (zyla82), z którymi miałem przyjemność kręcić tu i tam, a konkretnie po Wrocławiu i Wzgórzach Trzebnickich. ;)

Wystartowaliśmy po dziesiątej z Rynku. Udaliśmy się na północ Wrocławia.
Zaraz po wyjeździe z miasta, gdy tylko dojechaliśmy do Krzyżanowic, mogliśmy zobaczyć jak wygląda sytuacja na Widawie. Okazało się, że Widawa faktycznie mocno przybrała, co spowodowało że mieszkańcy Krzyżanowic musieli umacniać pobliskie wały, by zabezpieczyć się przed zalaniem wioski.
Cała nieszczęsna sytuacja powodziowa sprawiła również, że został odwołany Piknik Militarny w Rakowie, na który chcieliśmy wstąpić. Tak naprawdę to spodziewaliśmy się tego, więc gdy tylko na miejscu potwierdziły się nasze przypuszczenia zabraliśmy się do wymyślania alternatywnego planu. Szybko wykreśliliśmy na mapie sympatyczną trasę po Wzgórzach Trzebnickich. :)

To był strzał w dziesiątkę.
Jechało się bardzo przyjemnie. Żyła był w tych rejonach po raz pierwszy i bardzo mu się tam spodobało. Jazda mijała szybko, uprzyjemnialiśmy sobie ją pogawędkami o rzeczach ważnych i mniej ważnych. :)
Wśród wszystkich tematów przeważały jednak te powodziowe. Akurat w tym dniu dotarła do Wrocławia fala kulminacyjna na Odrze i byliśmy pełni obaw o ulice i osiedla pięknego Wrocławia oraz wszystkich sympatycznych miejscowości w okolicy.

Jak tylko wróciliśmy do Wrocławia po naszych krótkich wojażach na wzgórzach, odwiedziliśmy siedzibę Krajowego Rejestru Długów, przy którym zadomowił się nowy wrocławski krasnal. :)
Następnie udaliśmy się na Wyspę Słodową, a po drodze obserwowaliśmy co dzieje się na Odrze i w jej sąsiedztwie – na szczęście wszystko wyglądało dobrze i wszędzie sytuacja była stabilna. Jedynie na Psim Polu trochę problemów sprawiała Widawa, która rozlała się na okoliczne pola. Zadowoleni dobrnęliśmy do centrum i zatrzymaliśmy się na wspomnianej Wyspie Słodowej, na której spotkaliśmy przedstawicieli wrocławskich kurierów rowerowych. Zorganizowali oni akcję wchodzącą w cykl Dokumenta-Ciclista. Przyłączyliśmy się do tej fajnej inicjatywy. Cyknięto nam po zdjęciu, a dodatkowo otrzymaliśmy świetne mapki z przewodnikami rowerowymi – dzięki!

Kolejny punkt dnia to wizyta w Parku Skowronim, w którym odpoczywaliśmy na jednej z ławeczek popijając zimnego Piaścika. :)
Po tej relaksującej wizycie w parku pożegnaliśmy się i rozjechaliśmy do domów.

To jednak nie był koniec atrakcji.
We Wrocławiu było dziś gorąco, i dosłownie, i w przenośni.
To sprawiło, że jeszcze tego samego dnia dwukrotnie zrobiłem kursy na Kozanów.
Kozanów, tak jak obawiałem się poprzedniego dnia, niestety został dotknięty powodzią. Woda wdarła się tam na część osiedla przez przerwany wał. Kilkanaście budynków zostało podtopionych. Na szczęście nikomu nie zalało mieszkania, a woda była jedynie na ulicach, skwerach i piwnicach. Bardzo ucieszył mnie fakt, że woda nie dostała się na blokowisko, na którym mieszkają Rodzice mojej Asi.

Moje dwa kursy na Kozanów:
Pierwszy to wizyta w domku rodzinnym Asi i pyszny obiadek, po którym razem z Michałem poszedłem pomagać wojsku i mieszkańcom w obronie Kozanowa. Spędziliśmy trochę czasu przy transportowaniu worków z piaskiem. Dobrze było pomóc. :)
Praca z Michałem układała się wzorowo. :D
Przy okazji wizytę na ulicy Ignuta (gdzie pomagaliśmy) złożył Prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz, który dobił do brzegu amfibią. :D
Ostatnim miłym akcentem pierwszego kursu na Kozanów było spotkanie z Agą i Filipem. :)
Po tym, gdy zrobiło się grubo po godzinie dwudziestej, pognałem na Krzyki do domku, by obejrzeć finał Ligi Mistrzów.
Zaraz po finale (wygranym przez Inter) pocisnąłem jeszcze raz na kozanowskie osiedle, bo musiałem odwiedzić mojego Aniołka w pracy. :)
Przy okazji zobaczyłem jak ciężko przy ratowaniu osiedla pracowały setki ludzi. Co chwilę gdzieś pędziły auta na sygnałach lub wywrotki z piaskiem. Wszędzie było ciemno, bo uliczne latarnie zostały pozbawione zasilania prądem. To wszystko wyglądało niesamowicie.
Zanim wróciłem do domku odwiedziłem jeszcze Rodziców Aniołka, by zbadać jak wygląda u nich sytuacja – na szczęście wszystko było w porządku.

Grubo po północy dotarłem z powrotem na Krzyki.
Zadowolony i zmęczony.
Z kolejną setką na koncie.
Po niezwykle udanym, dobrze i pożytecznie spędzonym dniu... ległem spać. :D

TRASA (przed południem):
Wrocław – Krzyki – Rynek – Różanka – Polanowice...
...Krzyżanowice -> Raków -> Pasikurowice -> Siedlec -> Godzieszowa -> Skarszyn -> Boleścin -> Krakowiany -> Węgrów -> Bierzyce -> Łozina -> Budziwojowice -> Łosice -> Szczodre -> Domaszczyn...
Wrocław – Zakrzów – Psie Pole – Kowale – Plac Grunwaldzki – Wyspa Słodowa – Krzyki

Dużo wody na Odrze, szybki nurt © Mlynarz


Odra z widokiem na Mosty Trzebnickie © Mlynarz


Widawa w Krzyżanowicach © Mlynarz


Pełna mobilizacja w Krzyżanowicach © Mlynarz


Szczodre - pałac © Mlynarz


Michał i Żyła focą © Mlynarz


Zaparkowany Trek ;) © Mlynarz


Nowy krasnal przy siedzibie Krajowego Rejestru Długów © Mlynarz


Psie Pole - ratowanie wału na Widawie © Mlynarz


Podawanie worków z piaskiem © Mlynarz


Policja też jest na wałach © Mlynarz


Dziki parking, który utworzył się na Mostach Jagiellońskich © Mlynarz


Most Jagielloński i Odra © Mlynarz


Zabezpieczony workami wał przeciwpowodziowy © Mlynarz


Przy Moście Grunwaldzkim © Mlynarz


WrocNam i most grunwaldzki © zyla82


Ostrów Tumski © Mlynarz


Młyn Maria © Mlynarz


Dokumenta Ciclista :) © Mlynarz


Żyła pozuje ;) © Mlynarz


I wszystko jasne ;) © Mlynarz


Widok na Uniwersytet Wrocławski © Mlynarz


We Wrocławiu mieliśmy kolejny słonczny dzień © Mlynarz


Sucha część Kozanowa © Mlynarz


Praca przy workach I © WrocNam


Na pierwszej linii © WrocNam


Praca przy workach II © WrocNam


Słońce zachodzi... © Mlynarz


...a na Kozanowie przez całą noc trwają prace © Mlynarz

Powódź we Wrocławiu - przygotowania na Kozanowie

Piątek, 21 maja 2010 · Komentarze(14)
Dziś wieczorem wybrałem się na Kozanów, by zobaczyć jak wygląda sytuacja powodziowa we Wrocławiu.
Kozanów jest osiedlem, które najbardziej ucierpiało podczas powodzi w 1997 roku.
Przykre jest to, że trzynaście lat po tamtych dramatycznych wydarzeniach... Kozanów nie doczekał się nowych wałów przeciwpowodziowych. Są tam nawet miejsca, gdzie wałów praktycznie nie ma.
Po tym co dziś zaobserwowałem mam poważne obawy o to, czy Wrocław faktycznie oprze się fali powodziowej, która ma tu dotrzeć już w sobotę wczesnym rankiem. :/

Najpierw rzuciłem okiem na Odrę z Mostu Milenijnego, na którym ciężko było się poruszać rowerem przez tłumy gapiów. Odra rozlała się niesamowicie, jeszcze tak szerokiej Odry we Wrocławiu nie widziałem (mieszkam tu od siedmiu lat).
Następnie udałem się na Kozanów. Chciałem podjechać do miejsca nad Odrą, gdzie z Asią wybierałem się na pierwsze randki. :)
Niestety... nie udało mi się. Odra zalała pobliskie działki i kwestią kilku godzin jest to, kiedy podjedzie pod wały przeciwpowodziowe, które oddalone są od bloków o jakieś... 10 metrów. Nie wygląda to za ciekawie.
Najgorzej sytuacja wygląda jednak przy ulicy Ignuta oraz na jej sąsiednich uliczkach. W jej sąsiedztwie znajdują się najniżej położone tereny Kozanowa i... brak jest tam wystarczających wałów. Działa tam wojsko i straż pożarna oraz mieszkańcy pobliskich zabudowań. Została ustawiona tam prowizoryczna zapora wodna – ciekawe czy wytrzyma?! Co ciekawe, między zaporą a Odrą są nowo wybudowane domy (zostały chyba spisane na straty) – wygląda na to, że ludzie po 1997 roku niewiele się nauczyli, szkoda że wciąż wydaje się pozwolenia na budowanie mieszkań na terenach tak bardzo zagrożonych zalaniem. :/

Na Kozanowie trwa umacnianie wałów. Żołnierze, strażacy, miejscowa ludność – wszyscy napełniają worki piaskiem i zabezpieczają co się da. Ludzie nie wierzą zapewnieniom włodarzy, którzy twierdzą że wszystko jest pod kontrolą. I chyba mają rację, bo... na Kozanowie dziś już powoli wylewała się woda z rzeki Ślęza. :(
Smutne jest też to, że by ratować Kozanów, Osobowice i Rędzin, trzeba było poświęcić okoliczne wioski, które ucierpiały przez zrzut wody do Widawy. :/

W chwili, gdy to piszę w telewizji podają informację, że puściły wały w pobliskim Jelczu-Laskowicach, są tam ewakuowani ludzie. Wygląda to nieciekawie. We Wrocławiu jako pierwsi falę przyjmą mieszkańcy Wojnowa i Strachocina. Rano dużo się wyjaśni, a potem przyjdzie czekać 2-3 doby aż woda opadnie. To będzie czas próby. Wszyscy są pełni obaw czy wały wytrzymają taki duży i tak długi napór fali powodziowej. Nurt Odry jest niestety bardzo silny. Pozytywne jest jednak to, że dziś znów nie padał deszcz, a na niebie świeciło słońce.

Mam nadzieję, że Wrocław poradzi sobie z niebezpieczną Odrą.
Jeśli będzie trzeba to sam pójdę pomagać przy umacnianiu wałów.
Ale liczę na to, że moja pomoc nie będzie jednak zbędna.

To nie będzie spokojna noc dla wrocławian.

Wielka woda na Odrze © Mlynarz


Zabezpieczone folią wały © Mlynarz


Barka i łodzie przy Moście Milenijnym © Mlynarz


Zatopione działki na Kozanowie © Mlynarz


Altanka pod wodą © Mlynarz


Woda na działkach © Mlynarz


Woda zaczyna podchodzić pod wały © Mlynarz


Straż i wojsko ustawiły na Kozanowie prowizoryczną zaporę przeciwpowodziową © Mlynarz


Zapora, a za zaporą... domy © Mlynarz


Ludzie ratują się układając worki z piaskiem © Mlynarz


Ulica obłożona workami z piaskiem © Mlynarz


Straż, wojsko, zapora, worki z piaskiem... © Mlynarz


Wojsko na osiedlu © Mlynarz


Załadunek transportu worków z piaskiem © Mlynarz


Jadą worki z piaskiem © Mlynarz


Napełnianie worków z piaskiem © Mlynarz


Samochody wojskowe na ulicy Ignuta © Mlynarz


Ludzie parkują auta gdzie się da, byle wyżej... © Mlynarz

Alarm przeciwpowodziowy we Wrocławiu

Czwartek, 20 maja 2010 · Komentarze(8)
Powódź, która spustoszyła południe naszego kraju wciąż obejmuje swoim destrukcyjnym działaniem kolejne obszary Polski. Niestety, duża woda w szybkim tempie zbliża się do Wrocławia, w którym ogłoszono alarm przeciwpowodziowy.
Już dziś (piątek 21. maja) poziom wody na Odrze przekracza o blisko metr stan alarmowy. Fala kulminacyjna ma przejść przez Wrocław w sobotę rano. Prognozy mówią, że czoło fali będzie przekraczać stan alarmowy o 2,4 metra... Ludzie we Wrocławiu jednak są spokojni. Władze utrzymują, że Wrocław obroni się przed wielką wodą. W tej chwili w całym Wrocławiu prowadzone są działania prewencyjne. Strażacy umacniają wały, dwa szpitale przygotowane są do ewakuacji, służby mundurowe są na posterunku. Podmiejskie poldery od czwartku są wypełniane wodą, dzięki temu fala ma być spłaszczona, ma to też spowolnić przepływ wody. MPWiK zapewnia, że we Wrocławiu nie będzie przerw w dostawie wody... Mimo wszystko miałem dziś spory problem z zakupem kilku butelek wody mineralnej, półki w marketach są puste.

Wierzę, że Wrocław oprze się fali powodziowej. Po tym jak został dramatycznie doświadczony w 1997 roku, powinien sobie poradzić. Jestem jednak świadom tego, że woda to niesamowity żywioł i wszystko może się wydarzyć. Oby prognozy się sprawdziły, oby wrocławianie mogli przejść przez to wszystko suchą nogą, bo patrząc się na relacje w telewizji i tragedię ludzi w województwach podkarpackim, małopolskim, świętokrzyskim oraz śląskim jestem pełen obaw.

Dziś zrobiłem sobie mały rekonesans.
Przejechałem niemal cały miejski odcinek wałów wzdłuż Odry. Miłym akcentem tej przejażdżki było to, że udało mi się poznać jednego z wrocławskich przedstawicieli BIKEstats. W okolicy Trestna poznałem się z Toompem – bardzo sympatyczne spotkanie. :)

Tłumy nad rzeką były dziś niesamowite. Ludzie całymi rodzinami oblegają nadodrzańskie okolice i z niepokojem spoglądają na wodę. Póki co wszystko jeszcze wygląda względnie bezpiecznie ale w sobotę poziom wody podniesie się o kolejne 150 centymetrów. W tej chwili odcięte od świata jest już Trestno i Blizanowice, Odra zalewa tamtejsze poldery. Wkrótce nie będzie dojazdu także na same Opatowice i Mokry Dwór. Jeszcze dalej od Wrocławia problem jest też w Kotowicach, gdzie woda już wylała z Odry i podeszła pod same wały blisko domów. Nieciekawie sytuacja wygląda też w Oławie, w której zamknięto most na Odrze. Zalany jest już Brzeg Opolski.
Żywioł nie zna litości.

Na wałach wśród gapiów było dziś dużo bawiących się dzieci i ludzi spacerujących z psami. Wiele osób robiło sobie „powodziowe fotki na N-K” na tle wychodzącej z koryta Odry. Oby w weekend, ta Odra, nie opuściła wałów, oby te wały wytrzymały, oby nie przesiąkały.
Z żywiołem nie ma żartów.
To potęga.

Wielka woda na Odrze we Wrocławiu © Mlynarz


Tłumy idące sprawdzić poziom wody na Odrze - Kozanów © Mlynarz


Krzyż nad Odrą, okolica Mostów Trzebnickich © Mlynarz


Most Trzebnicki © Mlynarz


Otwarta śluza przy Moście Osobowickim © Mlynarz


Przy Moście Osobowickim © Mlynarz


Widok na Mosty Trzebnickie © Mlynarz


Różanka © Mlynarz


Most kolejowy nad Odrą © Mlynarz


Mosty Warszawskie © Mlynarz


Ekipa sprawdzająca poziom Odry przy wałach... © Mlynarz


Robi się głęboko © Mlynarz


Most Bartoszowicki © Mlynarz


Spiętrzona woda na Odrze © Mlynarz


Tłumy przy Moście Bartoszowickim © Mlynarz


Tłumy na wałach © Mlynarz


Jaz Opatowicki © Mlynarz


Wzburzona Odra © Mlynarz


Widok z Kładki Zwierzynieckiej - słońce świeci nad Wrocławiem © Mlynarz


Na Opatowice coraz ciężej się dostać... © Mlynarz


Śluza Opatowice © Mlynarz


Zalane pole rzepaku w okolicach Trestna © Mlynarz


Zatopiona droga do Trestna © Mlynarz


Zaniepokojeni mieszkańcy © Mlynarz


Wypełniający się wodą polder Trestno-Blizanowice © Mlynarz


Wszędzie woda... © Mlynarz


Polder Trestno-Blizanowice © Mlynarz


Słońce zachodzi... © Mlynarz


Niech wzejdzie jutro. © Mlynarz

Cel: Ślęża!

Niedziela, 16 maja 2010 · Komentarze(14)
To był wypad!

Na grupowy atak szczytu Ślęży szykowaliśmy już się od kilkunastu dni.
Choć pogoda w ostatnich dniach skutecznie zniechęca do jazdy na rowerze, to dziś motywacja była na tyle silna, że nikt z nas nie wystraszył się silnego wiatru wiejącego z północy z prędkością dochodzącą do 40 km/h... Nie wystraszyła też nikogo niska temperatura oraz groźba wystąpienia opadów deszczu...

O godzinie 10:00, pod Wieżą Ciśnień na Wiśniowej nastąpiło spotkanie ekipy.
Na starcie stawiły się same znakomitości. ;P
Kasia – druga połówka Błażeja...
Boski Blase – czyli druga połówka Kasi... (znany jako Szef Wszystkich Szefów)
Michał – najlepszy wrocławski Maratończyk...
Filip – najlepszy wrocławski Geolog...
Jacek – najlepszy poznański Biker...
I oczywiście mój najlepszy, najukochańszy Aniołeczek. :)
Tej cudownej szóstce towarzyszyłem i ja. :)

Mimo parszywej pogody wszyscy byli weseli i zdeterminowani, by wjechać rowerami na Ślężę.
Ucieszony był zwłaszcza Jacek, który o zdobyciu Ślęży rowerem marzył już od dawna. Również Kasia miała dzisiejszego dnia swój ambitny cel, którym było pokonanie ponad 100 km i udowodnienie sobie, że ma siły na pokonanie trasy planowanej wyprawy nad Balaton. Reszta chciała po prostu popedałować, poplotkować, najeść się pączków i wrócić do domu bez sił. :D

Z Wrocławia ruszyliśmy w stronę Żórawiny, następnie kierowaliśmy się na Kobierzyce i przez Pustków Żórawski dojechaliśmy do Rogowa Sobóckiego, gdzie zrobiliśmy sobie dłuższą przerwę w tamtejszej piekarni. Sobócka piekarnia słynie z przepysznych wyrobów i cieszy się sporą renomą. My zamówiliśmy sobie tam po pysznej (i drogiej!) kawce. Każdy też spróbował sobie jakichś pyszności, Błażej na przykład pałaszował pączki bez marmolady. :D
Trzeba przyznać, że dojazd do Rogowa Sobóckiego był dość łatwy i nie kosztował sporo sił, bo na wielu odcinkach pomagał nam w jeździe wiatr.
Najlepsze miało się zacząć.

Przejazd przez Sobótkę to pierwszy podjazd i sygnał, że zbliżamy się do górzystych terenów. Mijamy kolejne wioski i rozpoczynamy podjazd na Przełęcz Tąpadła. W międzyczasie odbijamy jeszcze na Źródło Życia, by napełnić bidony wodą. Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się na przełęczy. Naszym oczom ukazał się kamienisty podjazd na Ślężę. Chwilę odpoczywamy. Żartujemy sobie, że może poczekamy na przełęczy, a szczyt zdobędzie sobie Jacek, bo najbardziej mu na tym zależało. :D
Ostatecznie... nie ma litości. :)
Wszyscy przepuszczają atak na szczyt. Każdy robi to na swój sposób. ;)
Trzeba przyznać, że wjazd na Ślężę nie jest łatwy. Wariant, którym wjeżdża się żółtym szlakiem z Przełęczy Tąpadła, to trochę ponad 3 km stromego podjazdu, na którym leżą luźne kamienie. Pokonywałem go dziś po raz czwarty i znów udało mi się wjechać bez wprowadzania. (yupiiiiiii! :D )

Na samym szczycie srogo wiało, widoki były dość mocno ograniczone przez chmury, wszystkim doskwierało przenikliwe zimno. Pozwoliliśmy sobie na spędzenie dłuższej chwili w Schronisku na Ślęży. Każdy się ogrzał, odpoczął oraz posilił się czym tylko chciał. ;)
Wszystko co piękne... kiedyś się kończy. Po zjeździe ze Ślęży i Przełęczy Tąpadła czekała nas ciężka droga powrotna do Wrocławia. Ostatnie trzydzieści kilometrów trasy to była jazda w ciągle padającym deszczu. To była jazda pod wiatr, pod piekielne silny wiatr, który nie dość, że wymagał od nas sporego wysiłku, to potęgował dodatkowo uczucie zimna. Nie było to przyjemne. Mimo wszystko... jakoś humory nie chciały nas opuścić. :)
Wesoło było nawet gdy mój dzielny Aniołek złapał kapcioszka. Zachowaliśmy zimną krew także wtedy, gdy... podczas wymiany dętki zgubiła się w trawie nakrętka od zacisku koła (brawa dla Filipa, który ją wypatrzył).

To nic, że droga do domu wydawała się nie mieć końca, i że pogoda nas nie oszczędziła. Ostatecznie wszyscy dotarliśmy na wrocławski Gaj i w dobrych nastrojach rozjechaliśmy się do domów. Każdy zadowolony, bo Ślęża została zdobyta, bo setka w miłym gronie została pokonana, bo miło minęła niedziela, bo... po prostu było fajnie. :)

Przyznam się, że do domku wróciłem dość mocno styrany. A głodny byłem jak wilk. Razem z Asią i Jackiem wcinaliśmy kolację tak szybko, że aż się uszy nam trzęsły. :D
Po godzinie dziewiątej pożegnaliśmy Jacka, którego czekała jeszcze trzygodzinna podróż samochodem do Poznania (skąd on ma tyle siły?! ;) ).
Szkoda, że weekend skończył się tak szybko.
Na szczęście... za tydzień będzie następny. :D

Dzięki Wam wszystkim za super dzionek!
Byliście dzielni. :D
Ale najdzielniejsza była Kasia, która dzisiaj pokonała samą siebie. Przejechała 115 kilometrów i zdobyła Ślężę. Biorąc pod uwagę to, że zrobiła to w tak niesprzyjających warunkach atmosferycznych, to można śmiało stwierdzić, że drzemią w niej niesamowite możliwości. Także strzeżcie się węgierscy kierowcy! :D

Do następnego!

TRASA:
Wrocław: Krzyki – Gaj – Wojszyce – Ołtaszyn...
Wysoka -> Karwiany -> Komorowice -> Szukalice -> Żórawina-osiedle -> Galowice -> Wilczków -> Pełczyce -> Kobierzyce -> Królikowice -> Bąki -> Owsianka -> Pusków Żórawski -> Solna -> Ręków -> Stary Zamek -> Kwieciszów -> Michałowice -> Rogów Sobócki -> Sobótka -> Strzegomiany -> Będkowice -> Sulistrowiczki -> Przełęcz Tąpadła -> Ślęża (718 m n.p.m.) -> Przełęcz Tąpadła -> Sulistrowiczki -> Będkowice -> Księginice Małe -> Świątniki -> Nasławice -> Ręków -> Damianowice -> Dobkowice -> Rolantowice -> Szczepankowice -> Kuklice -> Pełczyce -> Wilczków -> Galowice -> Żórawina-osiedle -> Szukalice -> Komorowice -> Karwiany -> Wysoka...
Wrocław: Ołtaszyn – Wojszyce – Gaj – Krzyki



ZDJĘCIA:
(Część zdjęć została zapożyczona od Kasi, Błażeja, Jacka, Michała i Filipa)
Ślęża - nasz dzisiejszy cel © Mlynarz


Zbiórka ;)


Ekipa chwilę po starcie © Mlynarz


Postój na trasie - Wilczków © WrocNam


Aniołek


Mijając kolejną wioskę


Błażej i Kasia


Filip i Asia


Kościół w Starym Zamku © Mlynarz


Panoramka © Gal


Kościelne drzwi © Mlynarz




Przy stole w Rogowie Sobóckim © WrocNam


Aniołek na huśtawce w Rogowie Sobóckim © Mlynarz


Przy Źródle Życia © WrocNam


Jedziemy na Tąpadła!


Michał i Jacek przygotowują się do ataku na Przełęcz Tąpadła © Mlynarz


Wokół Masywu Ślęży


Podjazd na Ślężę © Mlynarz


Podjeżdżający Jacek © Mlynarz


Up! Up! Up! :)


Momentami było ciężko




Aniołek zdobywa Ślężę © Mlynarz


Kościół na Ślęży © Mlynarz


Jacek i Filip odpoczywają po zdobyciu Ślęży © Mlynarz


Niektórzy padali ze zmęczenia ;) © Mlynarz


Filip Bogu dziękuje, że to już koniec podjazdu ;)


Mało atrakcyjny widok ze szczytu © Mlynarz


Nadajnik na Ślęży © Gal


Kultowa rzeźba niedźwiedzia na Ślęży © Gal


Odpoczynek w schronisku na Ślęży © WrocNam


Zaparkowane rowery w schronisku © WrocNam


Ekipa na Ślęży


Zjeżdżający ze Ślęży Jacek... © Mlynarz


Zjazd...


Pędzący w dół Błażej


Część pięknego, nowego rowerka Błażeja... :D © Mlynarz


Blase w trawie © WrocNam


Grupowe łatanie kapcia ;)


Błażej i Michał wracają ze Ślęży © Mlynarz


JPbike! © Gal


Na trasie


Problem z przejazdem przez krajową „ósemkę” © WrocNam




Odpoczynek :) © WrocNam


Kasia i Asia :) © Mlynarz


Wracamy do domku – Ślęża zdobyta!

Węgry ale "Węgry" :)

Sobota, 24 kwietnia 2010 · Komentarze(12)
Rozruszanie starych zmęczonych kości. ;)

Jakoś wciąż mi brakuje motywacji, wolnego czasu, zorganizowania i nie wiem jeszcze czego, by zacząć regularnie jeździć. Niby chcę ale... nie jeżdżę. To pewnie przede wszystkim chodzi o zorganizowanie wolnego czasu. Zbyt wiele rzeczy odkładałem wcześniej i teraz trzeba z nimi nadganiać. Ale jak już nadgonię... to takie wycieczki jak ta dzisiejsza nie będą zdarzały się raz na tydzień. Będę jeździł regularnie, tak jak lubię, tak jak powinno być, tak jak jest zdrowo. :)
A nadgonię ze wszystkim już niedługo.

Dziś trochę poeksplorowałem wioski w okolicy Żórawiny. Pooglądałem pałacyki i kościółki w miejscowościach z dzisiejszej trasy. Ale przede wszystkim chodziło mi o to by pojeździć, dotlenić się, sprawić sobie przyjemność. :)

Może pochwalę się jeszcze, że w drodze powrotnej do Wrocławia, gdy jechałem pod wiatr wyprzedziła mnie dwójka bikerów. Generalnie chciałem im uciec ale w pojedynkę nie miałem z nimi większych szans. Jednak gdy mnie wyprzedzili to siadłem im na kole i przez ponad 10 km zamiast męczyć się cisnąc pod wmordewind jechałem sobie nie schodząc poniżej 30 km/h. :D
Trochę się wściekali, bo nie mogli mnie zgubić. :D
Nie wiem co bardziej ich denerwowało, czy fakt że jechali na kolarkach a ja na góralu... Czy może to, że oni, jako „super full pro” kolarze w lajkrach nie mogli zgubić ziomka, który sobie jechał ubrany w t-shirt i bojówki. :D

TRASA:
Wrocław: Krzyki – Ołtaszyn...
Wysoka -> Karwiany -> Komorowice -> Szukalice -> Galowice -> Wilczków -> Pasterzyce -> Bogunów -> Węgry -> Stary Śleszów -> Polakowice -> Krajków -> Żórawina -> Suchy Dwór -> Biestrzyków...
Wrocław: Ołtaszyn – Wojszyce – Gaj – Krzyki

Już niedługo... ;) © Mlynarz


Węgry - obelisk na terenie kościoła św. Jadwigi © Mlynarz


Węgry - malunek na kościele św. Jadwigi © Mlynarz


Węgry - jeden z krzyży pokutnych © Mlynarz


Start Śleszów - świeżo wybudowany kościół © Mlynarz


Polakowice - dawny pałac - obecnie szkoła © Mlynarz


Brukowa droga w okolicy Krajkowa © Mlynarz


Pierwsze makro zrobione Olympusem - trzeba go lepiej opanować ;) © Mlynarz

Wypłata

Wtorek, 20 kwietnia 2010 · Komentarze(7)
Po południu wyrwałem się na chwilkę z mieszkanka, by pojechać na Muchobór odebrać swoją wypłatę.
Miło się przejeżdżało obok zakorkowanych ulic. :)
W drodze powrotnej na skrzyżowaniu Hallera z Gajowicką spotkałem Filipa. Trochę pogadaliśmy, poplotkowaliśmy i umówiliśmy się wstępnie na majowe zdobywanie Ślęży.
Zapowiada się fajny wyjazd. :)

Na kawie u Edziutka

Sobota, 17 kwietnia 2010 · Komentarze(13)
Dziś mieliśmy z Asią ochotę na przejechanie stówki. :)
Ochota była na tyle duża, że zdecydowaliśmy się na wyjazd pomimo ostrzeżeń o zbliżającej się chmurze wulkanicznych pyłów, które unoszą się nad większą częścią Europy po erupcji islandzkiego wulkanu Eyjafjallajokull (swoją drogą fajna nazwa :D ). To byłą dobra decyzja, bo pogoda nam dopisywała, chmur na niebie było niewiele, a przyjemność z jazdy olbrzymia.
Trasę zaplanowaliśmy tak, by jej pierwszą połowę pokonać w kierunku północna-zachodnim, tak by później wracać do Wrocławia z wiatrem w plecy. Plan nie do końca się powiódł, bo... wiatr był dziś dość kapryśny i zmieniał swój kierunek w czasie naszej jazdy. :)

Troszeczkę poeksplorowaliśmy wioseczki położone na zachód od Wrocławia. Na kilka chwil zatrzymywaliśmy się w Jaszkotlach (uroczy kościółek), Kębłowicach i Gałowie. Dla nas najważniejsza dziś była jednak Lutynia, w której odwiedziliśmy kolegę z pracy Asi. Edziutek, bo o nim mowa, bardzo ucieszył się z odwiedzin. Posiedzieliśmy trochę przy stole z jego rodziną zajadając się pysznymi wafelkami i pijąc kawkę, pogawędziliśmy i pooglądaliśmy gospodarstwo. Po tym miłym spotkaniu pokręciliśmy się jeszcze trochę po Lutyni i ruszyliśmy w stronę wsi Błonia. Właśnie na polach pomiędzy Lutynią, Radakowicami, Łowięcicami i Błoniami została stoczona w 1757 roku słynna Bitwa pod Lutynią, w której pruskie wojska dowodzone przez króla Fryderyka Wielkiego pokonały austriacką armię – była to jedna z najważniejszych bitew wojny 7-letniej prowadzonej przez Prusy i Austrię w latach 1757 – 1763. Na pamiątkę tamtych wydarzeń postawiono pomnik Bitwy Lutyńskiej, który dziś z Asią odszukaliśmy – niestety niewiele z niego zostało, co gorsza jest on bardzo zaniedbany i pokryty napisami, wandali u nas nie brakuje.

Po wizycie przy pomniku postanawiamy z Asią zmienić nieco zaplanowaną wcześniej trasę – skracamy ją o blisko 30 kilometrów. Dzieje się tak dlatego, że musimy wrócić na godzinę 16:00 do Wrocławia. Trasa, choć skrócona, nadal nam się podoba. Wracamy do Wrocławia przejeżdżając przez wioski położone na południe od Odry. Robimy wizytę w sklepie spożywczym w Głosce i odpoczywamy też nad Odrą we wsi Warzyna. Później już tylko jedziemy. Po dotarciu do miasta kręcimy jeszcze kilkanaście kilometrów po ścieżkach rowerowych i zadowoleni przybywamy do naszego cudnego M-1. :D

Trasę zakończyliśmy z wynikiem 93 km – zabrakło do setki. :)
Ja muszę jechać do Dusznik-Zdroju, Asia szykuje się do pracki.
Mimo to, w godzinach wieczornych i tak dokładamy brakujące kilometry, Asia jadąc do pracy na rowerze, a ja jeżdżąc po mieście, gdy wróciłem z Dusznik. :)
Tak więc udało się pokonać zamierzony dystans, odwiedzić Edziutka, odwiedzić kilka ciekawych miejsc, a przede wszystkim spędzić wolny czas w bardzo przyjemny i zdrowy sposób – tak jak lubimy. :)

TRASA:
Wrocław: Krzyki – Klecina...
Zabrodzie -> Cesarzowice -> Zybiszów -> Jaszkotle -> Smolec -> Krzeptów -> Kębłowice -> Skałka -> Samotwór -> Gałów -> Zakrzyce -> Lutynia -> Błonie -> Miękinia -> Klęka -> Zaborów Wielki -> Zaborów Mały -> Lubiatów -> Głoska -> Gąsiorów -> Księginice -> Warzyna -> Księginice -> Lenartowice -> Prężyce -> Gosławice -> Brzezinka Średzka -> Brzezina -> Brzezinka Średzka -> Pisarzowice -> Wilkszyn...
Wrocław: Stabłowice – Maślice – Kozanów – Gądów Mały – Grabiszyn – Krzyki

Flecik i Trek odpoczywają sobie w czasie wycieczki © Mlynarz


Asia testuje nawierzchnię na budowanej Autostradowej Obwodnicy Wrocławia © Mlynarz


Przejścia nie ma?! Niemożliwe! :D © Mlynarz


Twarda jest :) © Mlynarz


Jaszkotle - kościół pw. Wniebowstąpienia Pana Jezusa © Mlynarz


Z trochę innej perspektywy © Mlynarz


Krzyż w Jaszkotlach © Mlynarz


Jeszcze trochę chrześcijańskich klimatów ;) © Mlynarz


Taką płytę wypatrzyła Asia w Jaszkotlach na kościelnym murze :D © Mlynarz


Kębłowice - pałac © Mlynarz


Nieco zrujnowany pałac w Gałowie © Mlynarz


Asiczulek na kamiennym mostku © Mlynarz


Gałów - wysepka na przypałacowym stawie © Mlynarz


Panorama Lutyni © Mlynarz


Asia dzwoni do Edziutka © Mlynarz


Lutynia - kościół pw. Św. Józefa © Mlynarz


Elementy zdobiące przykościelną bramę w Lutyni © Mlynarz


Restaurowany budynek Muzeum Bitwy Lutyńskiej © Mlynarz


Pozostałości pomnika upamiętniającego Bitwę pod Lutynią © Mlynarz


Napisy na pomniku © Mlynarz


Pomnik mieszkańców Głoski, którzy zginęli podczas I Wojny Światowej © Mlynarz


Warzyna - widok na Odrę (po drugiej stronie wieś Wały) © Mlynarz


Przerwa na pićku ;) © Mlynarz

Urodziny Magdy

Wtorek, 13 kwietnia 2010 · Komentarze(5)
Dziś szybko po powrocie z trasy doprowadziłem się do porządku, zjadłem i pognałem do Parku Zachodniego spotkać się z moją Asią.

Razem pojechaliśmy na Psie Pole, by zrobić niespodziankę Magdzie, która dziś obchodziła urodziny.
Niespodzianka się udała. Magda była bardzo ucieszona i mocno zaskoczona – elegancko. :D

Sama jazda była bardzo przyjemna.
Sporą część traski pokonaliśmy jadąc wałami wzdłuż Odry.
Mimo tego, że Asia trochę mnie przetyrała i momentami przeszkadzał wiatr, to bardzo mi się podobało. :D
Nawet się trochę poganiałem z innymi bikerami, których spotkaliśmy dzisiaj dziesiątki.
Fajnie, zrobiło się ciepło i wszyscy znów jeżdżą na rowerach – to mnie zawsze cieszy.
Lubię widok ludzi spędzających aktywnie czas na świeżym powietrzu. :)

Dzień udany. :D

A w drodze powrotnej mój wzrok przykuło takie coś...
I tego się trzymajmy! :-) © Mlynarz

Do szkoły tańca...

Czwartek, 8 kwietnia 2010 · Komentarze(7)
Tak, tak... dziś sobie znów potańcowałem. :D
Trudną sztukę tańca doskonaliłem wraz z moją Asiczką.
Trzeba się rozwijać. ;)

Na same tańce jechało się elegancko.
Na Hallera poganiałem się z TIRami, a później siałem zamęt i spustoszenie na ścieżkach rowerowych (nie ma litości dla zbłąkanych piechurów). ;)
Powrót spokojniejszy – tańce kosztują mnie dużo energii. :D

Teraz zbieram siły na karuzelę. :)

Poniżej fotka pięknego witrażyka, który wykonał Jurek. :)

Lew w oknie... :) © Mlynarz