Wpisy archiwalne w kategorii

Wrocław - miasto

Dystans całkowity:15720.46 km (w terenie 2025.78 km; 12.89%)
Czas w ruchu:734:44
Średnia prędkość:21.20 km/h
Maksymalna prędkość:61.34 km/h
Suma podjazdów:5575 m
Liczba aktywności:392
Średnio na aktywność:40.10 km i 1h 54m
Więcej statystyk

Księże Małe -> Kozanów

Czwartek, 11 grudnia 2008 · Komentarze(9)
...czyli nowy standard. :)
Przed południem odprowadzić do pracy Jahoo.

Jazda na ukochanym Diamondzie, który jeszcze długo nie pójdzie w odstawkę. :)
Jest nowy, wspaniały Trek ale Młynarz nigdy nie rezygnuje ze starych przyjaciół na rzecz nowych. :)
Póki co Trek i Diamond żyją w zgodzie, mieszkają w jednym pomieszczeniu i chyba się polubili. ;)

Razem z Asiczką jechaliśmy przec centrum (Kamienna, Piłsudskiego, JPII, Legnicka). Fajnie się śmigało między autami.
Powrót podobnie, z tym że z zahaczeniem o Milenijny i tereny nadodrzańskie. :)
W drodze powrotnej były spore korki - ale to mnie nie dotyczyło. :D

Póki księżyc świeci

Sobota, 6 grudnia 2008 · Komentarze(27)
W końcu nadeszła długo oczekiwana sobota 6. grudnia. :)
Mikołajki i te sprawy, a co najważniejsze Mini Nocna Masakra, na którą wszyscy czekali od roku. :D
Poprzednia edycja, w której wziąłem udział razem z Błażejem dostarczyła wielu przyjemnych wspomnień. Dlatego też w tym roku nie mogło być inaczej. :D

Ale po kolei...

Dzień zaczął się wesoło.
Jeszcze przed wyjazdem na spotkanie z ekipą pokręciłem troszkę po mieście razem z Asiczką i wizytującym we Wrocławiu Kosmaczem. ;P
Dziewczyny miały do załatwienia sprawy na mieście.
Przy tej okazji udało nam się dorwać Matyska, który zrobił sobie czterogodzinne okienko na uczelni. :D
Spotkanie przy Galerii Dominikańskiej obfitowało w wiele śmiesznych scen z lodzikami w rolach głównych. A grudzień w pełni... ;P
Po kilku chwilach musieliśmy jednak zostawić mojego Przyjaciela i zasuwać na Kozanów, bo do Wrocławia dojeżdżał już Darek.

Po wspólnym obiedzie wyruszamy na spotkanie z naszymi towarzyszami doli i niedoli na MNM. ;)
16:00 – Most Oławski, na którym czekają już Michał, Błażej, Filip i Iskierka. :)
Czułe powitania... ;)
I jedziemy już razem. Przez Trestno i Blizanowice docieramy do Siechnic, gdzie przy sklepia delikatesowym robimy krótką przerwę na naradę.
Jedni kupują cukierki inni jeszcze jakieś produkty spożywcze, które w roku 2008 otrzymały Laur Konsumenta. :D
Jest fajnie ale telefon od Hose przypomina nam o tym, że jedziemy na Mini Nocną Masakrę.
Wbijamy się na 94-kę i po chwili pociąg o nazwie BIKEstats dociera do Groblic, gdzie czeka nasz przyjaciel ze Śląska.

Po kilku kilometrach docieramy do bazy rajdu, którą jest ośrodek Rybaczówka umiejscowiony przy jeziorku Dziewiczym w okolicach Kotowic.
Na miejscu jest już masa ludzi rządnych jazdy po leśnych ścieżkach pod osłoną nocy.
Jest i Marcin Drewniak, z klubu Artemis. To właśnie on jest głównym organizatorem tej doskonałej imprezy oraz wiosennej Fraszki, które z roku na rok przyciągają coraz więcej zwolenników orienteeringu.
Dokonujemy szybkiej rejestracji.
Spotykamy Kasię, która startuje pieszo na trasie... rowerowej. Tym razem niestety bez ślicznej Bagiry. :)
Jest to jedyna przedstawicielka ekipy BS startująca bez dwóch kółek.
Poznajemy też przyjaciół Hose, którzy czekali w bazie. Przesympatyczną Monikę, która znana jest na BS jako Zielona i napieratora Michała z Cyklotrampu. Razem z nimi będziemy mieli przyjemność pokonywać trasę.

Następuje odprawa.
Rozdanie map.
I wreszcie możemy zacząć działać! :)
Szybko zapoznajemy się z punktami naniesionymi na mapkę. W głowach powstają różne koncepcje. Niektóre z punktów wydają się banalne, bo są w miejscach dobrze mi znanych. Ale są też i punkty, do których dojazd wydaje się ciężki.
My postanawiamy zdobyć wszystkie, tak jak przystało na ekipę BS! :D

Pierwszy na ogień idzie PK 11 – umiejscowiony na szczycie górki jakieś 3 km od bazy.
Do punktu doprowadza nas Błażej. Trafiamy tam niemal bez problemu. Co prawda mylimy się nieznacznie dwa razy przy nawigacji ale błędy te są natychmiast wyłapywane i korygowane w locie. :)

Wszyscy są zachwyceni widokiem dziesiątek białych punktów w leśnej otchłani. Widok wszystkich lampek, które świecą u innych startujących jest niesamowity.
Za każdym razem gdy obracasz się za siebie i to widzisz, wiesz że było warto wyruszyć na trasę Nocnej Masakry choćby tylko dla tego widoku.

Po zaliczeniu jedenastki decydujemy się na zdobycie PK 14. Punkt znajduje się na „kazalnicy ku barkom czekającym na śluzowanie” – przy jazie w Ratowicach. Jest to jedyny punkt umiejscowiony po drugiej stronie Odry.
Dla nas jest on banalny, bo miejsce znamy doskonale. Zanim go zdobędziemy to odwiedzamy jeszcze nasz ulubiony sklep spożywczo-przemysłowo-monopolowy w Kotowicach. :D
Zdążyliśmy tuż przed fajrantem pani sprzedawczyni. :)
Po krótkiej przerwie gnamy na jaz i zgarniamy punkt. Przy okazji Michał robi nam pamiątkową fotę całej ekipy.

Teraz wracamy do rozwidlenia leśnych ścieżek koło Kotowic i jedziemy do Utraty gnając po brukowej drodze do... utraty tchu. ;)
W tej małej osadce znajdujemy PK 13 w miejscu gdzie są ślady przeprawy promowej przez Odrę. Tym oto sposobem jesteśmy zdobywcami trzech punktów – zostało jedynie osiem. :D

Kolejny na odstrzał idzie PK 12 na jazie Janowice. Docieramy do niego poruszając się wzdłuż Odry.
O ile jest łatwy nawigacyjnie to tego samego nie można powiedzieć o dojeździe.
Najpierw ślizgamy się na mokrej kostce brukowej, która pamięta chyba jeszcze czasy Bolesława Chrobrego, potem driftujemy na rozmokłej drodze gruntowej o gliniastej nawierzchni.
Dzięki temu jest bardzo wesoło, bo co chwilę ktoś wypada z trasy. :D
Niektórzy, tak jak Filip, mają sporo szczęścia i zamiast zaliczać gleby podpierają się (jak to zauważył Błażej) głową. hehe
Fajnie się jedzie do tego punktu. Humory nie opuszczają nas nawet w momencie, gdy wyprowadzam ekipę na krzaczory i musimy wracać do ścieżki.
W końcu punkt pada naszym łupem.

W kolejce czeka PK 10 usytuowany przy „ambonie” w lasku – ponoć piękny widok na Siechnice. :D
Chcemy to sprawdzić, jednak nim to nastąpi czeka nas kilka kilometrów ślizgania się po błocie.
Do tego czasu u mnie obyło się bez glebek, co niektórych dziwiło, bo w końcu zaledwie od 3 dni byłem szczęśliwym posiadaczem SPD... :D
No cóż, każda passa, ma swój koniec. W końcu nadszedł moment, w którym Młynarz wyleciał za burtę z wpiętym butem w pedał. :)
Gdybym wiedział, że to wszystkim przysporzy tyle radości to wywróciłbym się wcześniej. :)
Postanowiłem, że już dzisiaj więcej gleb nie będzie. Jedziemy dalej. Po kilometrze mam kolejne dachowanie. :D
Na szczęście chwilę później Darek złapał kapcia i mogłem ochłonąć podczas przerwy na zmianę dętki. ;)
Okazało się, że przerwa cieszy wszystkich, bo można sobie zjeść, pogadać, popstrykać foty i trzasnąć Żywczyka. A nie codziennie ma się okazję wypić piwko w środku lasu nocą. :)
Podczas przerwy spotkaliśmy też sympatycznego kolegę. Numeru startowego jednak nie pamiętam, bo... numerów nie było. :)
Pomagamy koledze oswobodzić się od „dziadów”, którymi był oblepiony a także dokonujemy wymiany trzech łyków piwa na dwie suszone morele.
W końcu Darek naprawił kółko i możemy jechać dalej.
Znajdujemy lasek, znajdujemy kilka desek i trzy patyki – to chyba ambona, bo obok tego jest PK 10. :D
Nie wiemy jak wyjechać z lasu, bo zgubiliśmy dróżkę. Bierzemy z bara kilka krzaków i wyskakujemy w polu buraków. Jakoś doczłapaliśmy się do drogi. :)

Zostaje nam 6 punktów do zdobycia. Wiem, że się uda bo punkty nie wyglądają na trudne, a lokalizacje czterech z nich są mi znane. :)
Pierwszy naszą ofiarą pada PK 15 przy stalowym mostku na łowiskach obok Siechnic.
Mieliśmy problem ze zlokalizowaniem ścieżki do niego prowadzącej. Na szczęście udało się szybko do niego dotrzeć.

Wyjeżdżamy z lasu na asflat i gnamy na zaporę zalewową blisko Siechnic.
To jest to samo miejsce, w którym często z Krzychem urządzamy sobie konkurs w kopaniu puszką od Piasta w dal. :D
Byliśmy tam przedwczoraj razem z Asiczką, by odwiedzić naszego Czesiulka. :)
Właśnie kilka centymetrów od Czesia wisiał sobie perforator od PK 16. :)
Zanim opuściliśmy to fajne miejsce to... udało mi się zaliczyć spektakularną glebę.
Poślizg na błocie, noga zostaje wpięta w pedał i piękny lot! Niestety lądowanie bez telemarku i mogłem jedynie poszerzyć nieco barkiem błotną kałużę. :D
Zazdroszczę widoku jaki mieli jadący za mną. :)

Doczłapałem się do asflatu, gdzie czekała reszta niestrudzonych jeźdzców.

Razem odwiedzamy okolice Blizanowic. Obok, których zgarniamy PK 17. Jest on w dość ciekawym miejscu, bo można tam zaobserwować ślady po bobrach, czyli trochę obgryzionych drzew. :)
Powrót do szosy okazuje się trochę ciężki, bo wszyscy taplają się w błocie. Na szczęście udało nam się pokonać tą błotną apokalipsę i ruszamy w stronę Trestna...
Hmm... kogoś brakuje. Czyżby jednak ktoś padł ofiarą błotnego pola?! :D
Dzwoni telefon. Cały team czeka w Trestnie na przystanku.
W słuchawce głos Krzysztofa:
„Młynarz!
Zakopałem się w błocie.
Nie mogę wyjechać.
Mam całe błotniki zapchane ziemią.
Rower nie chce jechać” hehe
Chcieliśmy ściągnąć jakiegoś rolnika z ciągnikiem żeby wyciągnął naszego Krzysia z tego błota ale na szczęście okazało się to zbędne. ;)
Mija parę minutek i już w komplecie zdobywamy PK 18 czyli odwiedzamy punkt pomiaru stanu wody na Odrze – to ten sam słynny punkt, który miał takie ogromne znaczenie podczas „Powodzi Tysiąclecia” w 1997 roku...

Niemal po kilku minutach zgarniamy PK 19 przy ścieżce wałowej za Trestnem. Tym samym został nam ostatni PK do zaliczenia.
Był on na mostku położonym 500 metrów od miejsca gdzie mieszkamy razem z Krzychem. :)
Także banał ale też i ciekawostka dla tych co jeszcze tam nie byli nigdy. Bo mostek liczy sobie 1000 metrów długości...
OK. PK 20 zgarnięty – mamy komplet!
Chwilę zastanawiamy się czy do bazy wracać okrężną drogą asfaltem, czy może jeszcze mało nam terenu na dziś... :)
Wybieramy teren.
I tak o oto przez Mokry Dwór, Trestno, Blizanowice – polami i lasami docieramy do bazy.
Na tym ostatnim odcinku łapię kapciocha – na szczęście udało się dojechać dopompowując kilka razy kółko. (w tym miejscu wielkie podziękowania dla Michała za pożyczenie wypasionej pompki) :)
Niektórzy są już zmęczeni ale drużyna to drużyna! Razem startujemy, razem kończymy. :)
Wszyscy uśmiechnięci oddajemy w bazie nasze karty kontrolne.

Siadamy przy stoliczku i posilamy się pysznym bigosem. Jemy ciasto, które z domu wzięła Asiczka.
Kosma jak zwykle stawia na stół kilka puszek Żywca. ;)
Krzysio rzuca tekstami, które wszystkich doprowadzają do śmiechu.
Chciałoby się tak siedzieć bez końca ale czeka nas jeszcze powrót na rowerach do Wrocławia.
Filip pożycza mi dętkę dzięki czemu doprowadzam Treka do stanu używalności. Moja wdzięczność nie zna granic. :)
Zaraz po tym okazuje się, że nie jestem jedynym posiadaczem kapciocha. :D
Michał również może się pochwalić brakiem powietrza w oponie – szacuneczek! :)
Zapewne chciał żeby było mi raźniej i wyjął zaworek z wentylka. ;P

Nastał czas pożegnań. Dziękujemy Marcinowi i reszcie ekipy organizującej rajd za świetną zabawę.
Wsiadamy na rowery i ciśniemy w stronę Wrocławia.
Przy wyjeździe z Kotowic Hose zjeżdża na pobocze. On niestety nie pojedzie już dalej tej nocy. Nawalił mu wentyl i nie powietrza w kole.
Nikt nie może go poratować, bo potrzebuje prestę – wszyscy jeżdżą na czym innym.
Na szczęście akurat autem jedzie wracający z bazy Marcin Drewniak i proponuje, że podwiezie do Wrocka naszego kolegę.
Bardzo dziękujemy za pomoc!

Nie wszyscy mają siły na powrót. Ale wszyscy chcą spać. :)
Dlatego dzielimy się na dwie grupki – szybszą i wolniejszą i tak też docieramy do naszego miasta.

Kolejny wspólny wypad zakończył się.
Mogę powiedzieć tylko, że było świetnie.
Przednia zabawa w doborowym towarzystwie – to jest to czego nigdy nie ma za wiele. :)
Cieszy to, że na rajd przyjechała Monika z Dąbrowy Górniczej, Darek z Zabrza i Hose z Mysłowic.

Dziękuję wszystkim za wspólną zabawę!
Do następnego!
Oby nie mniej udanego razu. :)

EKIPA BIKESTATS.PL NA MINI NOCNEJ MASAKRZE 2008


BURZA MUZGUF - WYBÓR TRASY :D


NA TRASIE


BIKEstats.pl – TO MY!


NIEPOWTARZALNY KLIMAT, ŚWIETNE TOWARZYSTWO = UDANA ZABAWA

Kosma dojechała

Piątek, 5 grudnia 2008 · Komentarze(10)
Wieczorkiem po Piaściku z Krzychem pognałem na Kozanów do Jahoo.
Jechałem przez centrum i jak zawsze przyjemność z wyprzedzania aut była nieprzeciętna. :D

Przed godziną 22 razem z Asiczką pędem na PKP, by odebrać Kosmatkę, która przyjechała pociągiem z Katowic.
Czułe powitania i powrót do pedałowania. :)
Piłsudskiego, Legnicka, jeszcze single track Asicy i jesteśmy na miejscu. :D

W tej chwili ja sobie dodaję opis, a dziewczyny poszły po piwo. :D

Zaraz będziemy obmyślać szatańską strategię na jutrzejszą Mini Nocną Masakrę. :D
Zapowiada się przednia impreza.
Najlepsze jest to, że będzie sporo osób z BS. :)
Rok temu startował tylko Błażej i ja.
Teraz na starcie stawią się:
Asica
Kosma
Kasia
Błażej
WrocNam
Djk71
Galen
Hose
Iskierka
ja

Razem 10 osób, czyli będzie cool. :D
Najbardziej cieszy przyjazd Kosmy, Darka i Hose.
Jutro ogień! ;)

Do Asiczulka

Środa, 3 grudnia 2008 · Komentarze(4)
Po południu śmignąłem przez centrum na Kozanów, by zobaczyć się z Jahoo.
Bardzo fajnie się jechało.
Rower to pogromca korków w mieście! :)
Uwielbiam to.

Później razem z Asiczką na Księże Małe.
Już ścieżkami rowerowymi ale też było fajnie. :)

NEW WAY, NEW... BIKE! :)

Wtorek, 2 grudnia 2008 · Komentarze(33)
Wreszcie doczekałem się nowego rowerka!
Wczoraj został odebrany wieczorem, a dziś już przeszedł chrzest bojowy.
Oprócz nowej fury mam nowe pedały. :D
Pierwszy raz w życiu jeździłem na SPD. :D
Ale po kolei, bo dużo by tu wymieniać – dzień pełen emocji i to nie tylko rowerowych. :)

Rowerek złożyłem z pomocą Piotrka Czerwińskiego – właściciela sklepu Sport-Profit, który przy okazji każdemu serdecznie polecam.

Piotrek zaproponował mi świetną ramę, do tego wrzuciliśmy amortyzator z Ghosta, który wcześniej był w kręgu zainteresowań, doszły jeszcze świetne koła Mavica i dokładnie dobrany osprzęt. :)
To wszystko sprawiło, że powstał rower w 100% odpowiadający moim wymaganiom, a do tego niesamowicie cieszący moje oczy. :)
Dla mnie on jest prześliczny, utrzymany w kolorystyce z przewagą czarnego i dodatkami czerwieni oraz troszkę grafitu.

Rama to TREK ALPHA 8500 – najlepszy produkt Treka w sezonie 2008.
Koła: Crossride Mavic – dla mnie cudo.
Amortyzator: MX PRO LO, który jest dla mnie niezłym bajerem (wcześniej jeździłem właściwie bez amora :D).
Do tego wszystkiego:
- wygodne siodełko żelowe
- hample Avida
- osprzęt mieszany DEORE, SLX i XT

A teraz wrażenia z jazdy. :)

Po wyjechaniu na ulicę miałem troszkę stracha, bo pierwszy raz wpiąłem się w SPD.
Ku mojemu zdziwieniu z niebywałą łatwością szybko rozpędziłem się do 40 km/h.
Z SPD na nogach czuję się tak jakbym cały czas miał niezły wicher w plecy. :D
Po prostu jazda w nich to jakieś cudo! Nie męcząc się zbytnio mogę sobie kręcić 25-27 km/h. :)
Strasznie cieszę, się że Jahoo mnie na nie namówiła. Sam nie wiem jak ja mogłem tyle czasu jeździć w zwykłych butach. Czuję, że o ile do tej pory jazda dawała mi tysiące wspaniałych doznań to teraz z SPD będę chyba za każdym przekręceniem korby czuł się jak w raju! :D
Coś wspaniałego!

A sam rower wręcz płynie po szosie. Prowadzi się go niezwykle lekko i przyjemnie.
W terenie wybiera praktycznie wszystkie nierówności, ręce w ogóle ich zbytnio nie odczuwają.
Specjalnie wjechałem Trekiem w teren między Mokrym Dworem a Blizanowicami, gdzie zawsze mną straszliwie telepało. :)
Dzisiaj jazda tam była niezwykle przyjemna.

Do tego krótsza kierownica sprawia, że rower jest bardzo zwrotny i agresywniejszy od mojego „Diamnodback’a”.

Nie myślałem, że po pierwszym dniu jazdy tak się w nim zakocham.
Jednak miłość od pierwszego przekręcenia korbą istnieje. :D

Po zabawach z Trekiem w terenie i sesji fotograficznej zawinąłem do domku na obiad.
Wieczorem spotkanie z Asiczką. :)
Razem pojechaliśmy na Milenijny pod nasz ulubiony znak, gdzie spędziliśmy chwilę na testowaniu Treka i takich tam innych... ;)
Nie wiem, czemu połowa kierowców się na nas gapiła i trąbiła. :D

Z Milenijnego miastem dojechaliśmy do Hali Stulecia.
Przejazd ten był bardzo fajny, bo jak już często pisałem, Wrocław nocą jest wspaniały!

Pod Halą pooglądaliśmy poczynania ludzi na lodowisku. Ostatnio strasznie mnie rajcują skoki na łyżwach. hehe ;)

Na koniec kilka miłych chwil w Parku Szczytnickim i powrót na Kozanów.
Z Kozanowa już sam śmignąłem do siebie na Księże Małe.

To był dzień piękny.
Pełen wrażeń.
Jestem szczęśliwy z zakupu nowych nabytków!
Czuję, że wiele przyjemnych chwil przed nami,
Będzie się działo!

WRESZCIE JEST!


MOJA NOWA FURA POŚCIGOWA






I W KOŃCU MAM SPD – CZYLI ZAWSZE... WIATR W PLECY :)


TREK...


PRZEDNIE ZAWIESZENIE ;)


MASKA :D


WPOJĘ MU SWOJĄ TECHNOLOGIĘ :D


I BĘDZIEMY HASAĆ RAZEM W RÓŻNE FAJNE MIEJSCA :)


PODCZAS JAZDY BĘDĘ MIAŁ PIĘKNY WIDOK PRZED OCZAMI :)


NOWY KOMPUTER POKŁADOWY :D


MOSTEK


SYSTEM ZMIANY BIEGÓW I HAMPLE ;)


TREK ALPHA 8500 – MOJA NOWA FURA :)


ZGRABNE POŚLADKI :D


I WYMARZONE KOŁA CROSSRIDE :)


TYŁ NAPĘD


JEDYNE CO MAM Z XT W TREKU :)


ŁOŻYSKA MASZYNOWE – NIE DO ZAJECHANIA :) (PODOBNO :D)


JAHOO TESTUJE MÓJ NOWY NABYTEK


POBAWIĘ SIĘ I JA :)


PÓŹNIEJ POJECHALIŚMY OGLĄDAĆ... SKOKI NA ŁYŻWACH :D


I TAK OTO „FLECIK” JAHOO ZAPRZYJAŹNIŁ SIĘ Z MOIM TREKIEM :)

PO AUTO...

Na

Piątek, 28 listopada 2008 · Komentarze(7)
PO AUTO...

Na miasto poszukać auta, które wczoraj gdzieś zostawiłem. ;)
Znalazłem. :D

Dawno nie jeździłem. I generalnie nawet jeśli jeździłem to lajtowo - dziś to mocno odczułem.
Już na wiadukcie się zapiekłem.
No cóż, to było do przewidzenia, że z kondycją będzie marnie.

Najważniejsze, że mój Achilles nie daje znać o sobie i oby tak już zostało.

Niedługo pakuję się w autko i będzie kierunek Śląsk. :)

GOTÓW DO PODRÓŻY

PÓŁNOC-ZACHÓD

Dziś jeździłem

Czwartek, 13 listopada 2008 · Komentarze(14)
PÓŁNOC-ZACHÓD

Dziś jeździłem po północno-zachodniej części Wrocławia oraz jej okolicach.
Są to tereny, gdzie stosunkowo rzadko jeżdżę, bo żeby się tam znaleźć muszę przejechać przez całe centrum.

Cały dzisiejszy wypad bardzo mi się podobał.
Moją przewodniczką i dawcą tunelu aerodynamicznego była znająca dobrze tamte okolice Asica. :)

Asica pokazała mi miejsce, gdzie ma powstać stadion na EURO2012 (byłem tam wcześniej ale nie miałem pewności, że dobrze trafiłem).
Wjechaliśmy też na górę powstałą po wysypisku śmieci na Maślicach. I tu zaznaczam, że spodobało mi się – nigdy nie myślałem, że powiem tak o śmietnisku. ;)

Następnie troszkę pobuszowaliśmy po tamtejszych okolicznych wioskach.
Mogłem wreszcie poznać „Zamek na wodzie” w Wojnowicach, a także kolejny raz odwiedzić pałac w Prężycach, który bardzo lubię z różnych powodów. ;)
Dzięki Asicy poznałem też prężycki zalew – ładne miejsce.

Większość tamtej części trasy pokonywaliśmy mało uczęszczanymi drogami, bądź ścieżkami leśnymi.

Pogoda zła nie była, co prawda temperatura taka sobie (około 9 stopni) i mało słońca ale nie wiało mocno i co najważniejsze nie padało. Jechało nam się przyjemnie. Oboje dziś byliśmy poniekąd zmuszeni do lajtowego kręcenia.
Jahoo niestety chyba dopada jakaś nędzna choroba, a ja w dalszym ciągu uważam na leczonego Achillesa.
Na szczęście jest z tym już dużo, dużo lepiej, jednak to wciąż nie jest to – trzeba być cierpliwym.

W końcu musieliśmy wracać do Wrocka.
Pożegnaliśmy się na Kozanowie.

Zachciało mi się jeszcze odwiedzić Lasek Osobowicki, w którym dawno nie byłem.
Jest to niezwykle ciekawe i ładne miejsce, które z resztą bardzo lubię.
Dziś było tam cicho i spokojnie. Obejrzałem sobie całą drogę krzyżową na Świętym Wzgórzu.

Po tym już tylko wróciłem na Księże Małe, a więc z Osobowic przez Most Milenijny, Klecińską, Hallera, AK i na swą dzielnię. ;)
Muszę się pochwalić, że dziś wreszcie znalazłem sposób na poskromienie gigantycznego korka, jaki się tworzy często na będącej w remoncie ulicy Hallera. :)

Dzięki Jahoo za wspólną i jakże fajną jazdę, a także za to, że mnie rano nie zmieszałaś z błotem. ;P


TRASA:
Wro/Księże Małe – AK – Kamienna – Piłsudskiego – Legnicka – Kozanów – Pilczyce - Maślice – Pracze Odrzańskie – Marszowice...
Wilkszyn -> Pisarzowice -> Gosławice -> Prężyce -> Lenartowice -> Księginice -> Białków -> Łąkoszyce -> Wojnowice (lasem) -> Brzezina (lasem) -> Pisarzowice -> Wilkszyn...
Wro/Marszowice – Maślice – Pilczyce – Kozanów – Lasek Osobowicki – Most Milenijny – Klecińska – Hallera – AK – Księże Małe

ASICA ZDOBYWA... NAJWYŻSZY SZCZYT MAŚLIC, WYSYPISKO ŚMIECI :D


SZCZĘŚLIWA ZDOBYWCZYNI SZCZYTU ;)


NAD ZALEWEM W PRĘŻYCACH


WODNIK SZUWAREK ;P


PAŁAC W PRĘŻYCACH


WOJNOWICE – ZAMEK NA WODZIE


KTOŚ MNIE DZIŚ POLUBIŁ :D


EWIDENTNIE POLECIAŁA NA MOJE ŁYDKI (MA KIEPSKI GUST) ;)


W LASKU OSOBOWICKIM


KAPLICA NA ŚWIĘTM WZGÓRZU (KAPLICZNYM)


DROGA KRZYŻOWA


STACJE DROGI KRZYŻOWEJ






Jahoo zrobiła mi też dzisiaj fajny test :)

Mój las jest zielony i mieszany. ;)
Drogi w nim są kręte i pełne korzeni. :D
Kubek jaki znalazłem jest ceramiczny, z Kubusiem Puchatkiem. :D
Oglądam go za zainteresowaniem ale zostawiam w lesie. :)
Potem spotykam mur, który nie jest aż tak wysoki żebym nie mógł przez niego przejść.
A za murem... dużo, dużo róż! Można powiedzieć, że pole róż! hehe
Wszystkie mają kolce... no ale kto nie ma wad?! ;)

WCZESNYM RANKIEM Z JAHOO...

WCZESNYM RANKIEM Z JAHOO...

Wstałem bardzo wcześnie rano i śmignąłem na dworzec PKP, by zobaczyć się z Asiczką wracającą z kolejnego ”nieweekendu”. :)

Było chłodno ale muszę przyznać, że jazda tak wczesną porą ma swoje uroki.

Dziś jednak te wszystkie uroki przysłoniła osoba Jahoo. hehe ;P
Odprowadziłem ją na Kozanów i wróciłem do siebie na śniadanie, bo na 10:30 miałem dentystę.

A wracało się masakrycznie... :/

Dziś doszedłem do wniosku, że...

ŚCIEŻKI ROWEROWE SĄ JAK MEDIA MARKT... NIE DLA IDIOTÓW!

Po prostu tylu dziś ludzi właziło na ścieżkach pod koła roweru, że nie miałem już nawet ochoty zwracać im uwagi.
Nie wiem, czy ci ludzie są daltonami i nie odróżniają czerwonej kostki od szarej...
A może są ślepi i nie widzą namalowanego na nawierzchni ścieżki roweru?!
Naprawdę tego nie rozumiem.
Dziś nie było różnicy, czy jechałem ścieżką, czy chodnikiem... wszędzie tyle samo pieszych.
Tragedia. :D

Ale to jedyny niemiły akcent tego dnia. :)
Reszta była cool! :D

”KTO MA OWCE TEN MA CO

Wtorek, 11 listopada 2008 · Komentarze(8)
”KTO MA OWCE TEN MA CO CHCE” ;)

Bo dziś strasznie dużo owiec spotkaliśmy na trasie. :)

A trasa wiodła przez Wyspę Opatowicką i Most Bartoszowicki aż nad Jezioro Bajkał.
Słynne jezioro, a byłem nad nim pierwszy raz w życiu, z resztą Krzychu z którym dziś jeździłem też wcześniej nie był w tym miejscu.
Bardzo nam się spodobało to jezioro.
Trzeba przyznać, że ładnie tam jest i pewnie latem można spotkać tłumy plażowiczów.
Dziś spotkaliśmy też wielu ludzi ale raczej spacerujących lub jeżdżących na quadach.

W Kamieńcu Wrocławskim, wiosce koło której leży Bajkał, była otwarta „Żabka” co nas bardzo ucieszyło. :)
Wszędzie sklepy pozamykane, bo święto, a tu taka niespodzianka.

Stamtąd już bez żadnych komplikacji dojechaliśmy do Mostu Bartoszowickiego.
Jedynie po drodze zrobiliśmy przerwę na Piasta, by ugasić pragnienie.

Po przejechaniu przez Wyspę Opatowicką wpadliśmy na stado owiec, które pomykały po drodze.
Fajny widok.

Większość dzisiejszej trasy przebiegała po groblach, co dosyć mi się spodobało.
Dużo nowych ścieżek poznałem dzięki temu.

Na koniec mam dla wszystkich radę...
Nie kupujcie łatek w Tesco! :)
I nie pytajcie dlaczego, po prostu uwierzcie mi na słowo. :D

TRASA:
Wro/Księże Małe -> Mokry Dwór -> Trestno -> Wro/Opatowice -> Most Bartoszowicki -> Wro/Strachocin -> Łany -> jez. Bajkał -> Kamieniec Wrocławski -> Łany -> Wro/Wojnów -> Strachocin -> Most Bartoszowicki -> Wyspa Opatowicka -> Mokry Dwór -> Wro/Księże Małe

NAD BAJKAŁEM...


...JEST WESOŁO :)


NIEKTÓRZY TAK JAK KRISTOFER PADAJĄ ZE ŚMIECHU...


BY PO CHWILI WZBIĆ SIĘ W PRZESTWORZA :D


TYLKO „DIAMENTOWY” JEST DUMNY I POWAŻNY...


...WIERNY!


POTEM MIELIŚMY ZACHÓD SŁOŃCA ;)


KRZYSZTOF: „NO CHODŹ TU DO MNIE, CHODŹ...”


WJEŻDŻAMY DO WROCŁAWIA... JAK SWOJSKO! :D


OWCE...


...I ICH PASTERZ KRZYŚ


WYSTARCZY TEGO DOBREGO, JEDZIEMY!