Wpisy archiwalne w kategorii

Wrocław - miasto

Dystans całkowity:15720.46 km (w terenie 2025.78 km; 12.89%)
Czas w ruchu:734:44
Średnia prędkość:21.20 km/h
Maksymalna prędkość:61.34 km/h
Suma podjazdów:5575 m
Liczba aktywności:392
Średnio na aktywność:40.10 km i 1h 54m
Więcej statystyk

WIECZÓR TAKI JAK LUBIĘ! :)

WIECZÓR TAKI JAK LUBIĘ! :)

Kocham takie wieczory, jak dziś!
W ciągu dnia gorąco, a później nadchodzi cieplutki wieczór, kiedy to można się przejechać obserwując zachodzące słońce, mijanych ludzi, słuchając odgłosów natury i wdychając wspaniały zapach świeżo skoszonych traw :D
A będzie jeszcze piękniej, bo idzie lato!

Ja za dzisiejszą trasę obrałem sobie swój standardzik, gdy chcę przejechać coś koło 30 km poza Wrockiem :) A więc na Siechnice i powrót przez Świętą Katarzynę, dziś jednak nie wracałem przez Brochów, tylko pojechałem troszkę dalej, bo do Smardzowa i później wjeżdżałem do Wrocławia od strony Radomierzyc.

Chciałem dziś sobie troszeczkę pocisnąć, by sprawdzić, czy moja ostatnia niedyspozycja była tylko chwilowa, czy może to coś poważniejszego. Na szczęście poszło mi dziś całkiem nieźle jak na mnie :) co mnie cieszy, bo oznacza to iż jednak wtedy byłem mocno wycieńczony brakiem snu. Ale to już na szczęście historia. :)

Miałem też dziś towarzystwo przez parę kilometrów hehe
W Opatowicach wsiedli mi na koło dwaj kolesie, bardzo mnie to ucieszyło bo miałem motywację do szybszej jazdy – niestety dojechali tylko do Trestna, a szkoda.

Powrót do domku bardzo mnie ucieszył, bo czekała na mnie w lodówce chłodzona, orzeźwiająca herbatka, którą to sobie wcześniej specjalnie przygotowałem, by móc ją popijać podczas pisania tej oto relacji :D

Nawet jedną fotkę zdążyłem trzasnąć pod Siechnicami :)

Niestety czeka mnie dziś jeszcze w nocy praca, ale jak się wyrobię to już o trzeciej będę w łóżku hehe

Staw koło Siechnic



MUZYKA DNIA: ATB – „Renegade”


TRASA:
WRO/Gaj – Niskie Łąki – WRO/Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Smardzów -> Żerniki Wrocławskie -> Radomierzyce...
WRO/Wojszyce – WRO/Gaj

POWÓDŹ W JASIENIU!!!

Środa, 23 maja 2007 · Komentarze(12)
POWÓDŹ W JASIENIU!!!

Świat się kończy, bo ostatniej nocy nad moją kochaną Metropolią przeszły cztery burze! Co poskutkowało dziś tym, że co pół godziny na TVN24 oglądam swoje miasto :D
Rozmawiałem z mamą przez telefon dziś i na szczęście mamy tylko troszkę mokro w piwnicy, ale w innych miejscach Jasienia ludzie mają lipę.

Swoją drogą jestem dumny z mieszkańców Jasienia wypowiadających się w TV, bo jak patrzę się na te krzyczące baby z Kunowa w świętokrzyskim, które cały świat obwiniają za to co się stało, to mam ochotę pociągnąć z byka w ekran telewizora hehe

Tutaj jest troszkę zdjęć, na których są m.in. zalane ulice Jasienia.

Dzisiejsze kilometry dopiero zrobię wieczorem wybierając się na mecz :P

Bo dziś jest finał Ligi Mistrzów!!! :)
Choć AC Milan gra pasjonujący football to ja stawiam na FC LIVERPOOL! :)
Rozum mówi Milan - serce mówi LIVERPOOL :)

-------------------------------------

No i niestety Liverpool przegrał, ale to dlatego, że zabrakło w wyjściowej jedenastce Jurka Dudka! :)

A rowerkiem pojechałem do Krzycha na Księże Małe, a stamtąd tramwajem na miasto meczyk oglądać. :D Później powrót na Księże i do domku rowerkiem. Bardzo przyjemnie się jechało... ciepły wieczór, ćwierkające ptaszki w Parku Wschodnim... Lato idzie!!! :)

MUZYKA DNIA: ATB - "Renegade"

FOTKI Z WYPADU NA MECZYK :)
Jadymy na mecz! Tramwaj nr 3, okolice wiaduktu na Krakowskiej


"Golas" z Placu Uniwersyteckiego - specjalnie dla Pań! :)
Też Wam się coś należy kobietki! My mamy Panią z wielkim kolanami :P

PŁACZ I ZGRZYTANIE ZĘBÓW :D

PŁACZ I ZGRZYTANIE ZĘBÓW :D

Dziś dzień trzeba uznać za porażkę! :(
To nie tak miało być!!!

Plan był taki, że miałem wyruszyć wczesnym rankiem do swojej babci, która mieszka koło Głogówka w opolskim. Wracać miałem jutro.
Dziś do przejechania miałem trasę od 160 do 180 km i niestety na 30 kilometrze postanowiłem wracać do Wrocławia.

Od samego początku ciężko szło, nawet nie mogłem znaleźć stacji ze sprawnym kompresorem – udało mi się go znaleźć chyba na dziesiątym odwiedzanym miejscu :D

Bardzo topornie mi się jechało, nogi miałem z waty i od pierwszych już kilometrów czułem potworne zmęczenie, nawet najmniejszy, minimalny podjazd sprawiał mi kłopot – po prostu miałem kompletny brak mocy.

A dlaczego tak się stało? Ano ostatnimi czasy sponiewierałem się po nocach. Albo jeżdżę do pracy, albo się bawię lub uczę. Od ponad tygodnia noc dla mnie jest dniem, a to sprawiło, że w nocy poprzedzającej mój dzisiejszy nieudany wyjazd nie mogłem spać w ogóle. Pomyślałem, że skoro i tak miałem wstawać o piątej rano to nie kładę się w ogóle spać, bo po co?! Popracowałem trochę przy rowerze, przygotowałem się do wyjazdu i po szóstej rano wyruszyłem. Co działo się później, już wiecie.

Bardzo żałuję, że mi nie wyszedł wyjazd, bo planowałem go już dawno, a tu taka lipa.

Widziałem też dziś Cześka, jak mknął na swym rumaku. Niestety nie rozpoznaliśmy się w pierwszej chwili, a szkoda. :)
Było to przed Trestnem, później dojechałem do Kotowic i tam podjąłem bardzo trudną dla mnie decyzję. Postanowiłem wracać. Myślę, że zrobiłem dobrze, a najlepiej świadczy o tym to, jak bardzo męczyłem się w drodze powrotnej do Wrocławia, jak już wróciłem to padłem na łóżko i przespałem pół dnia.

Myślałem jeszcze o tym, by pojeździć na rowerze wieczorem, tak by chociaż na otarcie łez dobić dziś do setki. Ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu.
Uważam, że ten dzień nie zasługuje na taki dystans.
Jest to dzień klęski! :D

Teraz należy odpocząć i wrócić do pełni sił. Na przyjemną jazdę czas przyjdzie.


MUZYKA DNIA: Marsz pogrzebowy buahaha :D
A tak poważnie, to nawet w takim dniu przyjemność sprawiają miłe kawałki i dziś postawiłem na jeden, który mi się bardzo kojarzy z ostatnim balem na zamku w Bolkowie hehe, a jest nim... NELLY FURTADO – „Say it right” :)



Jakieś tam fotki zrobiłem resztkami sił :D

Łąka między Kotowicami, a Ratowicami



Kładka Siedlecka w Lasku Rakowieckim


TRASA:
WRO/Gaj – poszukiwania kompresora (sprawnego) – Krakowska – Niskie Łąki – WRO/Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Ratowice -> Czernica Wrocławska -> Jeszkowice -> Kamieniec Wrocławski...
WRO/Wojnów – WRO/Swojczyce – Grobla Szczytnicko-Bartoszowicka – Las Rakowiecki – WRO/Gaj

WIELKI UKŁON W STRONĘ PANA

Środa, 16 maja 2007 · Komentarze(28)
WIELKI UKŁON W STRONĘ PANA KIEROWCY!

Wstając rano, ledwie się rozbudzając włączyłem kompa, by zobaczyć co w świecie słychać...
No i niestety, odczytałem bardzo niepomyślną dla mnie wiadomość e-mail, a do tego wszystkiego kolejny już dzień z rzędu moja sztandarowa spółka dostaje baty na giełdzie.
W takich chwilach człowiekowi się wszystkiego odechciewa.
Postanowiłem, że dziś robię sobie wolne od wszystkiego, wsiadam na rower i jadę przed siebie, tak by się konkretnie wyluzować i odreagować, a także przemyśleć pewne sprawy.
Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę! Zresztą inaczej nie mogło być :)

Spontanicznie powziąłem decyzję, że pojadę najpierw do Oławy, a później do Brzegu, dalej plan był taki, by przejechać przez Rezerwat „Przylesie”, a na sam koniec odwiedzić Oleśnicę Małą, gdzie miałem zamiar odszukać w lesie tamtejsze mauzoleum.

No więc wyruszyłem ze swojego Gaju ciesząc się, że „pogodynka”, którą wczoraj mnie straszył Rachwał pomyliła się :D
Standartowo na Krakowską, Niskie Łąki i Opatowice, dalej do Siechnic, skąd przez Kotowice dojechałem do Oławy, w której panował niezwykły ruch uliczny.
Z Oławy wyjechałem do wioseczki Ścinawa Polska, za którą miałem kilka kilometrów terenu do pokonania, w końcu dotarłem do Brzegu, w którym wydarzyła się sytuacja związana z tytułem tej relacji... :D

Otóż muszę się przyznać, że dziś byłem uczestnikiem kolizji drogowej, w której brało udział pewne auto i ja. Już na starcie opisu wydarzenia mówię, że to ja byłem winny.
Po prostu jechałem sobie ulicą za autkiem i akurat musiałem się gapić w lewo, by podziwiać piękne zabytki. Auto, które przede mną jechało gwałtownie zahamowało, bo na pasy weszła jakaś kobieta. Nietrudno się domyślić co stało się dalej. Dopiero kątem oka zauważyłem, że auto stoi, jakoś odbiłem w lewo żeby nie uderzyć w samochód i nacisnąłem klamki, a że niedawno założyłem sobie nową tarczówkę z przodu i do tego jechałem na stojąco... :D
No właśnie, przeleciałem sobie przez kierownicę i przywaliłem prawą klamką w tył auta (zapewne ciekawie to z boku wyglądało). Mi jednak nie było do śmiechu, bo wiedziałem, że musiałem przerysować lakier samochodu. Kierowca zatrzymał się, ja od razu się pozbierałem (nie wiem jakim cudem, ale nawet sobie siniaka nie nabiłem) i podjechałem do niego, by go przeprosić za to, że zagapiłem się i przez to w niego uderzyłem. Powiedział, że nic się nie stało i zapytał czy nic mi nie jest. Odpowiedziałem, że nie, a on na to, że to bardzo dobrze. Mówię mu, żeby sprawdził czy nic się nie stało z tyłem jego auta, a on wciąż mnie zaskakuje, bo powiedział, że nie ma sprawy. Ja jednak wiedziałem, że ma przerysowany tył i powiedziałem mu o tym, żeby później nie był zaskoczony. W końcu wysiadł i poszedł zobaczyć swoją ryskę i małe wgniecenie. Byłem gotów mu zwrócić koszty naprawy szkody, bo w końcu to normalna kolizja była. A on popatrzył i mówi do mnie „To nic takiego, najważniejsze, że tobie się nic nie stało”. Powiem Wam jedno – przeżyłem lekki szok! :)
Zawsze się narzeka na kierowców, ale ja jestem pewien, że takich jak ten Pan, jest wiele więcej i życzę Wam, żebyście tylko z takimi mieli do czynienia!
Tak właśnie wyglądała moja przygoda dnia :)

Wracam do dalszej relacji.

Troszkę pokręciłem się po Brzegu, jednak nie chciało mi się za bardzo robić tam fotek i ruszyłem dalej, jadąc częściowo Szlakiem Polichromii Brzeskich. Dojechawszy do wioseczki Kopanie postanowiłem, że pora nawracać :D
I stamtąd zacząłem zmierzać do kolejnego celu mej wycieczki, którym był Rezerwat „Przylesie”
Zanim tak dojechałem zrobiłem sobie krótką chwilę odpoczynku na boisku w miejscowości Łosiów. Pierwszy raz widziałem na polskiej wioseczce stadionik z plastikowymi siedzeniami dla kibiców, równą płytą boiska niczym stolnica i profesjonalnymi ławkami dla rezerwowych – był to dla mnie bardzo miły widok :)

Wreszcie ruszyłem dalej i znalazłem się w rezerwacie, troszkę pomęczyłem się tam w terenie. Udało mi się odszukać tam schron przeciwlotniczy oraz starą, poniemiecką strzelnicę.

Po opuszczeniu rezerwatu zmierzałem do Oleśnicy Małej, gdzie chciałem odnaleźć mauzoleum. Jeszcze nigdy nie widziałem schowanego w lesie grobowca.
Ucieszyłem się na jego widok :) (wiem, że dziwnie to brzmi hehe)
W skład tej budowli wchodzi 20 grobowców członków rodu Yorck von Wartenburg, którzy dawniej byli właścicielami dóbr oleśnickich.

To był już ostatni cel mojej wyprawy :)
Od tamtej pory zmierzałem już tylko do Wrocławia. Ostatnie półtorej godziny jechałem już pod przykryciem gwiaździstego nieba i było bardzo przyjemnie :)
Niestety źle skręciłem w Sobocisku, bo pojechałem na Wierzbno, zamiast do Jarsosławic i przez to nadłożyłem ponad 5 km drogi. A trzeba tu wspomnieć, że byłem wtedy strasznie wygłodniały, spragniony i nie mogłem się doczekać prysznica :)
Jakoś jednak przeżyłem tę pomyłkę i po wróceniu na właściwą drogę szybko dojechałem do Wrocławia.

Dzień zaczął się źle, a skończył wspaniale dla mnie.
Dlatego musze to napiać: JAK ZAWSZE BYŁO PIĘKNIE! :D


MUZYKA DNIA: UNITING NATIONS – Everywhere 2005 :D


ZDJĘCIA Z WYPADU

Brzeg – kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego


Korzeń :P


Na niebie dzieją się cudowne rzeczy


Kościół w Obórkach – zbudowany już w XVI w.


Po takich chaszczach musiałem jeździć w Rezerwacie „Przylesie”


Schron przeciwlotniczy w Rezerwacie „Przylesie”


W oddali widać zarys Gór Opawskich – tam się narodził Młynarz :D


Słońce należy do mnie!


Mauzoleum rodziny Yorck von Wartenburg w Oleśnicy Małej


Już pora spać, a ja jadę dalej



TRASA:
WRO/Gaj – Niskie Łąki – WRO/Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Zakrzów -> Siedlce -> Oława -> Ścinawa Polska -> Lipki -> Brzezina -> Brzeg -> Kruszyna -> Zwanowice -> Kopanie -> Łosiów -> Janów -> Pogorzela -> Olszanka -> Krzyżowice -> Obórki -> Przylesie -> Bierzów -> Łukowice Brzeskie -> Owczary -> Oleśnica Mała -> Niemil -> Osiek -> Jaczkowice -> Gaj Oławski -> Marszowice -> Miłonów -> Sobocisko -> Wierzbno -> Janków -> Teodorów -> Jarosławice -> Okrzeszyce -> Sulimów -> Święta Katarzyna -> Zacharzyce...
WRO/Brochów – WRO/Gaj

Pierwsze upały...

Dzisiaj

Poniedziałek, 14 maja 2007 · Komentarze(5)
Pierwsze upały...

Dzisiaj we Wrocławiu mieliśmy prawdziwy upał, aż strach się bać co będzie latem... :D

Jeśli idzie o rower to tego dnia nie mogę zaliczyć do udanych, ale biorąc pod uwagę to, że ostatnio w ogóle miałem strasznego lenia i wielki przestój w jeździe, to cieszą i dzisiejsze kilometry :)

A pojechałem tylko z Rzymianem do znajomego na Kamienną, później bank BZWBK na Hallera i odprowadzić koleżkę do domku (ależ ja jestem uprzejmy hehe).

I to byłoby na tyle.

Poniżej zamieszczam dwie fotki, które obrazują w jakim ekspresowym tempie rozbudowuje się mój Gaj.

Hossa budowlana w Polsce trwa, coraz więcej się buduje, brakuje powoli rąk do pracy, a ceny materiałów budowlanych poszły w górę o 100% w ciągu ostatniego półrocza.
To jest prawdziwy boom, który jeszcze długo potrwa.
Szkoda tylko, że we Wrocławiu średnia cena mieszkania wynosi już ponad 6000 zł za m2 , bo mieszkanie w kartonie nie za bardzo mi się uśmiecha :D


Praca wre na budowie


Jeszcze nie tak dawno było tu... ściernisko :D

WIECZORNY WYPAD DO SIECHNIC

WIECZORNY WYPAD DO SIECHNIC

Dopiero przed dwudziestą wyszedłem dziś pojeździć.
Bardzo dużą miałem ochotę na przejechanie jednej z moich ulubionych trasek we Wrocławiu.
Jak chciałem tak i zrobiłem wyruszając z Gaju do Świętej Katarzyny, a później do Siechnic, z których do domku wróciłem już przez wioseczki i Opatowice.

W Zacharzycach mijałem się z dzieciaczkiem, który zaliczył nieziemską glebę w momencie, gdy próbował wyprzedzić prawą stroną swego tatusia hehe
Tata cwany, zepchnął małego na krawężnik - nieładnie :D

Strasznie przyjemnie się jeździło dziś, bo pogoda już prawie wakacyjna :D
W krótkim rękawku o 21 jeszcze było mi gorąco – jedyny mankament to te owady, których lata w powietrzu cała masa.
No ale nic to – przecież i tak jeździło się fantastycznie :D

Jeszcze dorzucę dziś parę kilometrów, bo jadę do Rzymianka na winiacza z beczki ;]

BROWAR DNIA: Łomża :D

Siechnickie kominy


TRASA:
WRO/Gaj -> Wro/Brochów -> Zacharzyce -> Święta Katarzyna -> Siechnice -> Blizanowice -> Trestno -> WRO/Opatowice - Niskie Łąki - Krakowska - Gaj

MARATON WROCŁAWSKI

W

Niedziela, 22 kwietnia 2007 · Komentarze(12)
MARATON WROCŁAWSKI

W tym pięknym, słonecznym dniu, we Wrocławiu odbył się 25. Maraton Wrocławski.
Muszę przyznać, że podziwiam wszystkich ludzi, którzy startują w maratonach. Trzeba przecież dużo pracy włożyć w to, by odpowiednio przygotować się do biegu na tak długim dystansie. A kiedy już biegniesz, dopadają cię różne kryzysy, które też trzeba przezwyciężać na trasie biegu. Wielce szanuję tych ludzi, niezależnie od tego czy biegają w czasie trochę ponad dwóch godzin, czy sześciu.

Szkoda, że są ludzie nie rozumiejący tej idei. Dziś byłem świadkiem, jak na Placu Uniwersyteckim, jakiś pan w podeszłym wieku zrobił awanturę policjantowi pilnującemu ruch. O co temu panu chodziło, nie wiem do tej pory. Mówił coś o tym, że nie powinni blokować ruchu, bo ktoś chce sobie pobiegać, dlatego że on musi teraz iść do domu 200 metrów dłuższą trasą, czy coś w tym stylu... :D

W ogóle na świecie jest dużo buraków :D
Np. dzisiaj, jakiś cep strasznie na mnie trąbił swoim polonezowym klaksonem, gdyż jechałem sobie ulicą Ślężną... (nie ma tam ścieżki, więc pozostaje tylko droga)
Ów kretyn, zdobiony obleśnymi wąsami i krzaczastymi brwiami, trzymający fajkę w pysku musiał być w siódmym niebie, gdy zatrąbił na mnie hehe
Przez chwilę zastanawiałem się co on ode mnie chciał, ale doszedłem do wniosku, że jego intencji nigdy już nie odgadnę.
Chyba był zły, bo ma popsutą skrzynię biegów w swoim super skorodowanym polonezie hehe
Jak mnie wyprzedził to coś mu tam zatrzeszczało wewnątrz auta, coś jakby zmielił garść śrub i gwoździ w wielkim młynku do kawy hehe (ale wymyśliłem) :D

A później to dopiero musiał mieć doła... bo za zakrętem czekał na niego taki, oto korek buahaha (maratończycy biegali :D )


A gdzie jeździłem?! Ano pojechałem dzisiaj z Czarkiem na Maślice obejrzeć działkę, na której powstanie super nowoczesny stadionik na Euro :D
Później uderzyliśmy na Stabłowice i jechaliśmy sami nie wiedząc już dokąd :D
Przejechaliśmy koło oczyszczalni ścieków na Janówku i wylądowaliśmy w rzepakowym polu :)

Wróciliśmy się wałami na ulicę Stabłowickę i później już Kosmonautów, Estakada i Hallera do domku.

Jeszcze po szesnastej pojechałem rowerkiem na Stare Miasto, bo przypomniało mi się, że... dziś rano zostawiłem tam auto pod Uniwerkiem, a później z zajęć wróciłem tramwajem hehe
Tak się zastanawiałem, gdzie może być moje auto i mi się przypomniało :D

Wielki szacunek! Biegną maratończycy na ulicy Hallera

Miałem dziś pojechać w jedno

Sobota, 21 kwietnia 2007 · Komentarze(3)
Miałem dziś pojechać w jedno fajne miejsce wieczorkiem, lecz nie dojechałem, gdyż zawrócił mnie do domu ważny telefon. Udało mi się dotrzeć prawie do Carrefoura hehe

Myślę jednak, że jutro czas pozwoli mi na odwiedzenie tego miejsca, bo mam do niego troszkę ponad 10 km :)