Tragedia. :D
Nie wiem co mnie podkusiło żeby przed drugą w nocy wyjść jeszcze na rower i pojechać z Krzyków na Kozanów po moją
Asię, która tak późno kończyła pracę.
To chyba miłość. ;)
Nie chodzi o porę dnia/nocy. Chodzi o warunki panujące na wrocławskich drogach i chodnikach. Od piątkowego południa niemal nieprzerwanie sypie śnieg.
Próbowałem początkowo jechać chodnikami i ścieżkami ale to po prostu było praktycznie niemożliwe. Byłem zmuszony jechać drogą, na której leżał trochę rozjeżdżony przez auta śnieg. Na szczęście o tej porze samochodów jeździło bardzo mało, w większości były to taksówki i pługi śnieżne sypiące sól.
Mimo wszystko dojazd na Kozanów był ciężki. Na brak adrenaliny nie narzekałem. Wyzwaniem były przejazdy przez skrzyżowania, bo tam tworzyły się w niektórych miejscach małe zaspy śnieżne, przez które rowerem ciężko było przejeżdżać. Wielce ciężko było też na ulicach, gdzie ruch samochodowy o tej porze praktycznie się nie odbywa, tam rower tańczył po całej drodze, bo pod głębokim śniegiem była oblodzona nawierzchnia.
W końcu dotarłem pod prackę Asi i mogliśmy razem wracać do naszego mieszkanka.
Niestety i tak nie było dane jechać nam we dwójkę, bo Asia wolała wracać chodnikami.
Jest twarda. Do tej pory zastanawiam się jak mogła znosić tak długo katorżniczą jazdę po zasypanych chodnikach (na dziesięciu kilometrach trasy na Kozanów chyba tylko 500 metrów chodnika było potraktowane przez pług). Umówiliśmy się, że ja cisnę do domku i robię herbatkę czekając na nią.
To był mały hardcore. :)
Wieża ciśnień - al. Wiśniowa
© Mlynarz
Pada śnieg, pada śnieg...
© Mlynarz
Odśnieżony odcinek ścieżki rowerowej na Hallera
© Mlynarz
Ulica Klecińska
© Mlynarz
Zaśnieżona Aleja Hallera
© Mlynarz