Wpisy archiwalne w kategorii

woj. Podkarpackie

Dystans całkowity:670.21 km (w terenie 25.10 km; 3.75%)
Czas w ruchu:37:35
Średnia prędkość:17.83 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:83.78 km i 4h 41m
Więcej statystyk

DZIEŃ 15 - KRESY

Poniedziałek, 27 lipca 2009 · Komentarze(4)
Dzisiaj opuszczamy województwo podkarpackie i wjeżdżamy w województwo lubelskie :) Pierwsza miejscowość w województwie lubelskim to Bełżec.
Gościmy w Tarnoszynie. Czas tu minął nam na miłych rozmowach z miejscowymi o tutejszym kościółku i UPA. Ludzie są tu bardzo serdeczni - tak jak u nas :)
Zatrzymaliśmy się w Hrubieszowie. Jest tu unikatowa cerkiew posiadająca aż trzynaście kopuł. Jemy pizzę, a potem jedziemy w stronę Horodła.:)
W okolicach Witkowa spotkaliśmy jednego z Quriersów - kolegę Mavica. Zahaczyliśmy też o kilka miejsc pamięci narodowej - cmentarzy i pomników.
O godzinie 20:00 od Ukrainy dzieli nas 100 metrów - przejeżdżamy przez Zosin.
Dojechaliśmy do Horodla, miejscowości o bardzo bogatej historii, to tu król Władysław Jagiełło zawarł unię polsko-litewską.
Dziś, mimo niesprzyjającego wiatru, udało się przejechać 150 km. Śpimy w lasku niedaleko Bugu. Noc jest gwieździsta.


Ruiny cerkwii w Płazowie


Zabytkowa drewniana cerkiew z XVIII w.


Krzyż pokutny


Muzeum - miejsce pamięci w Bełżcu


Na kresach...


Hrubieszów - cerkiew z trzynastoma kopułami.


Dwór w Hrubieszowie - miejsce narodzin Aleksandra Głowackiego


Szczegóły i zdjęcia po powrocie.

<Dzień poprzedni> <Dzień następny>

Relacja na bieżąco dostępna na stronie http://www.dookolapolski.xn.pl

DZIEŃ 14 - RIDERS ON THE STORM

Niedziela, 26 lipca 2009 · Komentarze(2)
Wczoraj pociągiem z Przemyśla do Nowej Soli wrócił Paweł - kończy mu się urlop. Przez kilka dni będziemy jechać w trzyosobowym składzie: Asia, Mateusz, Piotrek.

Dziś co chwilę przetaczają się nad nami burzowe chmury. Czasem przebija się nieśmiało słońce. W Jarosławiu przeczekujemy burze.

O godz. 14:57 wyszło słońce :) „Niech już tak zostanie” – myślimy.
Długo piękną aurą jednak się nie cieszyliśmy. W drodze do Oleszyc przejechaliśmy przez epicentrum burzy. Pomknęliśmy jednak dalej, by nie ostygnąć. ;)
Raz burza, raz słońce - taką mieliśmy dziś pogodę ale na szczęście wiatr nam pomagał w jeździe.

Zatrzymaliśmy się na ciepły posiłek w Horyńcu. :)

Ile razy można zrywać łańcuch na jednej wyprawie? Nie wiadomo. Mnie, jak do tej pory, udało się to trzy razy...

Śpimy w Płazowie, rozbiliśmy namioty w lesie. Mieliśmy ogromne problemy nawigacyjne pomiędzy Horyńcem a Płazowem. Pobłądziliśmy w lesie, na drodze, która z asfaltem miała niewiele wspólnego. Straciliśmy sporo czasu, na szczęście znaleźliśmy się z powrotem na właściwym szlaku.

Dzień kończymy z dorobkiem 130 km. Jutro napieramy dalej. Są spore chęci, czujemy się bardzo dobrze. :)

Po deszczu zawsze wychodzi słońce :)


Wschodnie klimaty...



Szczegóły i zdjęcia po powrocie.

<Dzień poprzedni> <Dzień następny>

Relacja na bieżąco dostępna na stronie http://www.dookolapolski.xn.pl

DZIEŃ 13 - DESZCZOWE POŻEGNANIE Z GÓRAMI

Sobota, 25 lipca 2009 · Komentarze(0)
Noc po 12 dniu wyprawy spędzamy w schronisku w Ustrzykach Dolnych. Odcinek z Ustrzyk Górnych do Dolnych jechało się rewelacyjnie. Niech nam żyje WRB...!!!

Poranek w Ustrzykach niespodziewanie przywitał nas deszczową aurą. Było szaro i chłodno. Szkoda, ale pogody się nie wybiera. Ruszamy dalej :)

Robimy zakupy w sklepie, w którym niemal dokładnie rok temu poznaliśmy Siczkę - lidera KSU.

Przez kilka kilometrów na trasie towarzyszy nam Tata Mateusza (eskortuje nas wozem technicznym). Jedziemy do Przemyśla i tam zatrzymujemy się u Rodziny Matysa.
Odwiedziliśmy piękny zamek w Krasiczynie. Po drodze wyrównuję rekord prędkości - jadę z przyczepką (68 km/h należący do Asi) :D

Jemy obfity i pyszny obiad, który zrobiła dla nas Mama Mateusza - dziękujemy! Odpoczywamy po przejechaniu 84 km Na dziś tyle wystarczy. Od jutra jedziemy na północ wzdłuż granicy wschodniej. Skończyły się góry. Będziemy tęsknić ale czekają nas inne, ciekawe miejsca. Oby jutro pogoda była lepsza, bo dziś deszcz w niektórych momentach próbował odebrać nam przyjemność z jazdy - to jednak się nie udało. ;)

Szczegóły i zdjęcia po powrocie.

<Dzień poprzedni> <Dzień następny>

Relacja na bieżąco dostępna na stronie http://www.dookolapolski.xn.pl

DZIEŃ 12 - USTRZYYYKI!!! TO STOLICA BIESZCZAD JEST!

Piątek, 24 lipca 2009 · Komentarze(3)
Kolejny dzień wyprawy rozpoczęliśmy od orzeźwiającej kąpieli w Wisoku. Dziś na rowerach przemierzymy Bieszczady. Pogoda dopisuje, jest słonecznie.

Przed nami Przełęcz Przysłopce i zjazd do Cisnej. Jedzie się niezwykle przyjemnie wśród bieszczadzkich widoków. Spokój i harmonia dookoła :)

Jesteśmy w Cisnej. Odpoczywamy w barze Siekierezada. Najlepszy na upały jest zimny Leżajsk. :) Pozdrawiamy wszystkich serdecznie! :)

W Ustrzykach Górnych zjedliśmy obiad. Wcześniej, na jednym z podjazdów, drugi raz na wyprawie, zerwałem łańcuch.

W Wetlinie niestety musieliśmy rozstać się z Pawłem (mavic), który musi już wracać do domu. W tej chwili jedziemy do Ustrzyk Dolnych, gdzie nocujemy.

Szczegóły i zdjęcia po powrocie.

<Dzień poprzedni> <Dzień następny>

Relacja na bieżąco dostępna na stronie http://www.dookolapolski.xn.pl

DZIEŃ 11 - PRZEDSIONEK BIESZCZAD

Czwartek, 23 lipca 2009 · Komentarze(0)
Dzień rozpoczęliśmy od krótkiego podjazdu, następnie serpentynami zjechaliśmy do Grybowa mijając malownicze krajobrazy. Słońce grzeje. Morale 10 na 10 :)

W Gorlicach zwiedziliśmy cmentarz wojenny. Spotkaliśmy też Maćka - miejscowego bikera, z którym jedziemy kawałek w stronę Dukli.

Jest b.upalnie i mocno wieje.

Opuszczamy woj. małopolskie i wjeżdżamy w podkarpackie. Również mijamy kolejny Park Narodowy. Jest to Magurski Park Narodowy

Przejeżdżając przez Duklę zostaliśmy przywitani przez Basię. Tam też zjedliśmy obiad. Następnie przejechaliśmy 40 km i zatrzymaliśmy się na nocleg przy Wisłoku.

Pieczemy sobie kiełbaski przy ognisku i mamy kolejną ciepłą, gwieździstą noc. Dzień był upalny i wietrzny, pogoda mocno dała nam się we znaki.

Szczegóły i zdjęcia po powrocie.

<Dzień poprzedni> <Dzień następny>

Relacja na bieżąco dostępna na stronie http://www.dookolapolski.xn.pl

Chryszczata i skrzynka piwa

Poniedziałek, 28 lipca 2008 · Komentarze(8)
Nadszedł niestety czas na powrót do Wrocławia.
Rano wszyscy się porozjeżdżali do domów i zakończył się bieszczadzki weekend – wspaniały weekend!
Monika i ja postanowiliśmy, że w drodze powrotnej pojeździmy sobie troszkę na rowerach...
Gdzie?!
Wybór mógł być tylko jeden! :)
Chryszczata!

Darek z Damianem dostali tam nieźle w kość podczas swej majowej wyprawy w Bieszczady (relacja Damiana, relacja Darka).
To natchnęło Damiana do pewnego pomysłu, a mianowicie zaoferowania trzech skrzynek piwa trzem pierwszym osobom, które wjadą/wejdą z rowerami na ten szczyt. :D

Jak widać motywację z Moniką mieliśmy dużą! W końcu skrzynka piwa na drzewie nie rośnie ale można za to wjechać po nią na Chryszczatą. :)

Autem podjechaliśmy w okolice wioseczki Rabe, dalej nie było sensu jechać, bo droga tam była podziurawiona jak ser szwajcarski. :)
Przesiadamy się na rowery i pokonujemy jakieś 9 kilometrów drogi szutrowej, cały czas jedziemy w górę...
Kolejny odcinek to kilka kilometrów podjazdu ścieżką prowadzącą na Chryszczatą. To nie był łatwy odcinek, bo co chwilę napotykaliśmy przeszkody w postaci powalonych drzew, wystających korzeni, kamieni, czy błotnych kałuż...
Myślę jednak, że i tak wybraliśmy drogę pięć razy łatwiejszą od tej, którą w maju pokonywali Damian i Darek. :D
Po godzince z hakiem byliśmy już na szczycie. Szybkie fotki i czas wracać, bo niektórych tego dnia czekała jeszcze praca... :/
Zjazd z Chryszczatej był super! Zwłaszcza na szuterku fajnie się rozpędzało. :D
Mówię Wam... bierzcie w góry slicki! Jeździ się na nich super, a jaka adrenalina! ;P

Pełni zadowolenia podążamy do auta, myjąc jeszcze po drodze rowery w górskim potoczku. :)

Chrszyczata zdobyta! Dwie skrzynki piwa są nasze!
Trzecia skrzynka wciąż czeka... ;)

JUŻ NA CHRYSZCZATEJ – SKRZYNKA PIWA JEST MOJA! :D


POCZĄTKI BYŁY TRUDNE


POTEM BYŁO JESZCZE GORZEJ :D


BARDZO STROMO


OTB ;)


JUŻ PO OTB :D


ZADOWOLENI ZDOBYWCY CHRYSZCZATEJ :)


* fotki dzięki uprzejmości Moniki :)

Do Niedźwiadka na obiad

Niedziela, 27 lipca 2008 · Komentarze(9)
Trochę późno położyłem się spać po wczorajszej imprezce. :D
Zazwyczaj o 6:30 kładę do łóżka, gdy jestem po nocce lub jakimś weselu. :)
Ale nie ma co płakać. Było tak fajnie, że nie chciało się spać.

To jednak na mnie się zemściło...
Wszyscy poszli przed południem jeździć i oglądać cerkwie (niektórzy pojechali autem). Ja nie miałem siły nawet na podróżowanie samochodem. :/
No cóż...
Lipiec był ciężkim miesiącem więc organizm wyeksploatowany. :)

Na szczęście, gdy towarzystwo wróciło z rowerów, czułem się na tyle dobrze, by pojechać swoim dwukołowcem do „Niedźwiadka” na obiadek. :)
Przy okazji pożegnaliśmy Asicę, która niestety musiała gonić do Zagórza na pociąg, bo w poniedziałek czekała na nią we Wrocławiu praca. Szkoda. :/

W Niedźwiadku było bardzo wesoło. Monika i Damian zaserwowali sobie mega wielki placki po bieszczadzku. :D (były chyba większe od Igorka ;) ).
Mi za to bardzo posmakowały ukraińskie pierożki z mięsnym nadzieniem – Pielmienie.

Po posiłku zrobiliśmy sobie spacerek ustrzyckimi uliczkami. Zaliczyliśmy lodziarnię, odwiedziliśmy jednę cerkiew. W tym czasie Wiktor dobijał moje hamulce w rowerze. ;)

Na koniec dnia zafundowaliśmy sobie jeszcze wycieczkę samochodową w okolice Ustrzyk Górnych, by podziwiać zachód słońca nad Połoniną Wetlińską. Co prawda troszkę się spóźniliśmy ale i tak było fajnie! :)

Po powrocie do kwatery, gdy było już ciemno, wszyscy kolejny raz zasiedliśmy do stołu... :)

Może dziś nie pojeździłem zbyt wiele jednak i tak było cool! :)


ASICA BYŁA WYRAŹNIE ZASMUCONA FAKTEM, ŻE NIE POJECHAŁEM Z NIĄ NA ROWEREK ;P


KIEDY IGOREK WCINAŁ FRYTASY...


...KTOŚ PODPROWADZAŁ KOSMATEJ ROWER I TRZEBA BYŁO GO GONIĆ...


MÓJ ROWER TAKŻE DOSIADŁ JAKIŚ SZALONY ZARZYNATOR HAMULCÓW! ;P


DLACZEGO?! ;(


LODY NA OTARCIE ŁEZ


ZAKOCHANA PARA :D


DZWONNIK Z NOTRE-DAME (DLA PRZYJACIÓŁ... QUASIMODO) ;P


KTOŚ CHCE KUPIĆ MÓJ KOMPLEKS?! :D


*wszystkie fotki dzięki uprzejmości Moniki i Darka

Siczka

Sobota, 26 lipca 2008 · Komentarze(13)


Nadszedł wreszcie dzień długo oczekiwanego wyjazdu w Bieszczady.
Umówiliśmy się tam ekipą. Data nie była przypadkowa.
26. lipca... w tym dniu miał się odbyć koncert z okazji XXX-lecia KSU!
Miał... bo się nie odbył. :/
Zagrożenie powodziowe spowodowało, że władze miasta Ustrzyki zostały zmuszone do odwołania wszystkich imprez...
Szkoda ale... nie do końca, bo i tak było świetnie!

Rano razem z Kosmą wyruszamy rano z Dąbrowy Górniczej. Jedziemy autkiem i z każdym kilometrem jesteśmy coraz bliżej Bieszczad – gór w które jadę po raz pierwszy w życiu, gór które mnie strasznie zafascynowały, które chcę poznać. Czekają tam na nas wspaniali ludzie. ;P

W końcu dojechaliśmy. Łatwo nie było, bo kilka razy po drodze złapała nas sztormowa burza. :D
Świata nie było widać. Szkoda nam było Asicy, która w tym czasie pociskała na rowerze i Damiana jadącego również na rowerze. :D
Biedni Ci rowerzyści. hehe

Dojechawszy (piękne słowo!) na miejscu czekali już na nas: Sabinka, Agnieszka, Anetka, Dzidzia, Wspaniały DAREK - jeden z najlepszych bikerów z jakim miałem do tej pory okazję jeździć, po prostu cud chłopak!!! :D, Wiku, Igorek oraz Nuka! :)
Kilka chwil później ze swojej trasy wrócił Damian (przy pomocy Sabinki). Wielki szacunek dla tego kolesia... Zrobił 200 kilometrów po górach w czasie burz, deszczy i wiatrów...
Damian kolejny raz pokazał, że ma charakter. :)

Wszyscy udaliśmy się do nasze kwatery, by coś zjeść i poczekać na Asicę, która dojeżdżała do nas rowerem (gdzieś ją po drodze z Kosmą wyprzedzaliśmy ale musiała być mało widoczna w tym deszczu, bo jej nie zauważyliśmy hehe). :D

Gdy już wszyscy byli w komplecie postanowiliśmy pojechać do Parku pod Dębami, gdzie miał się odbyć koncert. Chcieliśmy troszkę pobyć w tamtym miejscu i sprawdzić, czy aby przypadkiem nic na mieście nie ma w zastępstwie koncertu. Niestety raczej nie było żadnych atrakcji... do czasu! :D
Co się stało?! :)

Spotkaliśmy Siczkę! To było coś!
Akurat gdy staliśmy pod sklepem podjechał Siczka – lider KSU, od 30 lat z zespołem, na dobre i na złe! Człowiek legenda. Osoba, która mnie bardzo zaintrygowała ostatnimi czasy. Ikona polskiego punk rocka. Taki... mały wielki człowiek!
SICZKA! :)
Zauważył go Darek. Na początku myślałem, że mnie wkręca ale za chwilę widzę wysiadającego z busa Siczkę, który idzie w naszym kierunku! To było coś! :)
Fajnie, że go spotkaliśmy, że udało się z nim pogadać, przybić piątkę i się pośmiać. To dla mnie było większe przeżycie niż gdybym miał być na jego koncercie. :D
Siczka spoko ziomek, wpadł do sklepu po Łeżajski... :D
Nadaje na tych samych falach co my. hehe
Trochę też pogadaliśmy z Dziarem – perkusistą.
Było bardzo sympatycznie! :)
A jeszcze bardziej sympatycznie było wieczorem i w nocy i w sumie rano też :D na kwaterze! hehe
Działo się działo! :)

Dzięki wszystkim!

p.s.
Zapomniałem dodać, że w międzyczasie jechaliśmy w potwornej ulewie, która nas zaatakowałA, gdy byliśmy w parku. :)
Jedni się chowali pod drzewami, a inni (Darek, Wiku i ja) śmigali w najlepsze po Ustrzykach, gdy ulice zamieniły się potoki! :D
Wesoło było.

SICZKA – MAŁY WIELKI CZŁOWIEK


NIE BYŁO KONCERTU WIĘC SAMI DALIŚMY CZADU!
LIDER GRUPY „THE PUNKERS” – KORSO! :D



NASI FANI


ZACZĘŁO KROPIĆ :D


”BIESIADA”


DAREK TO MA BRANIE!


A TA DZIEWOJA MA PIĘKNE OCZY! :D


GENERALNIE TO COŚ MI SIĘ OBRAZ ROZMAZAŁ ;P


*wszystkie fotki dzięki uprzejmości Moniki i Darka