Wpisy archiwalne w kategorii

Aniołek

Dystans całkowity:9894.97 km (w terenie 1442.69 km; 14.58%)
Czas w ruchu:513:10
Średnia prędkość:19.23 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:4005 m
Liczba aktywności:152
Średnio na aktywność:65.10 km i 3h 25m
Więcej statystyk

JAHOO!!! NIECH ŻYJE ROWER!!!

Poniedziałek, 15 września 2008 · Komentarze(10)
JAHOO!!! NIECH ŻYJE ROWER!!! :D

Dzisiaj ustawiłem się z Asicą w Ryneczku.
Mieliśmy spotkać się o 10:00, ale że obudziłem się o 9:59 to spotkaliśmy się o 11:00. :D
Na szczęście Asica vel Kiełborka vel Jahoo vel Ajuto to wspaniała kobieta, która potrafi wybaczać. ;P

Razem śmigaliśmy po mieście, bo Jahoo załatwiała różne sprawy (prowadzi rozległe interesy na mieście :D). ;)
Najpierw uderzyliśmy na Mosty Trzebnickie a później wałami wzdłuż Odry dojechaliśmy do Zoo, za którym przebiliśmy się Kładką Zwierzniecką na Niskie Łąki i po niedługim czasie znaleźliśmy się na Gaju.
Tam kupiłem Krzychowi zacisk do koła, który był mu potrzebny po naszej wczorajszej wycieczce do Bierutowa. :D
Również zjedliśmy sobie gyrosik na moim byłym osiedlu.

Po jedzonku dalej się szwędaliśmy, tym razem po Grabiszynku. Po załatwieniu wszystkich spraw chwilę sobie odpoczęliśmy w parku na Oporowie i na koniec wracaliśmy do centrum.
A wracało się wspaniale! :D
Całe miasto zakorkowane, a my ciągle jedziemy. :)
Rower to cudowny środek lokomocji!
Ale to chyba każdy tutaj wie. :)

Razem z Asicą śmialiśmy się, że tysiące ludzi stoi w korkach, denerwuje się, trąbi, spieszy, stresuje i rzuca mięsem wymachując przy tym rękoma, by jak najbardziej dopieprzyć innymu użytkownikowi drogi...
Do prawdy zabawne. :D
A zabawne dlatego, że każdy z nich mógłby sobie jechać z wielką przyjemnością obok tych wszystkich aut pedałując na rowerku. :)

Niestety nadszedł czas pożegnania. :D
Asica na miejsce pożegnania wybrała plac zabaw...
Hmm... pewnie chciała żebym się poczuł swojo. ;P

Zostało mi jeszcze wrócić na Księże...
Spod Heliosa do samej chaty, praktycznie siedmiokilometrowy korek. :D
Kazimierza Wielkiego – korek!
Traugutta – wielki korek!!
Krakowska – korkowa masakra!!! :D
A ja zajechałem w piętnaście minutek i do tego fajnie było. :)
Nie ma to jak adrenalinka, gdy się śmiga między autami stojącymi w korkach.

Do tego wszystkiego doszło jeszcze około 10 kilometrów, które zrobiłem podczas wieczornego wypadu na zakupy razem z Krzychem. :)

To był... znów piękny dzień! :D

”Who Will Find Me”

POD FREDRĄ


FLECIK ASICY I MÓJ DIAMENTOWY PRZYJACIEL – CHYBA SIĘ ZAPRZYJAŹNILI :D

Co dalej jest? Co dalej jest?!

Czwartek, 31 lipca 2008 · Komentarze(13)
Do południa byłem jeszcze w Zabrzu ale w końcu sielanka musiała się skończyć. Najwyższy czas by wracać do Wrocławia.
Koniec leniuchowania - czas na pracę, czas na obowiązki.

Lipiec był piękny.
Lipiec był wspaniały.
Lipiec taki właśnie miał być.

Wspaniały trip na Bornholm wykonany razem z Matyskiem...
Pobyt w Skrzynnie...
Pobyt na Śląsku...
Bieszczady...
Siczka! :)
Wieczory w gronie wspaniałych ludzi...
Poznane niesamowite osoby...
Morze piwa...
Whisky...
Ponad dwa tysiące kilometrów...
Dwie trzysetki...
Ileś tam setek...
Było tego wszystkiego dużo, dużo więcej.
To wszystko było mi potrzebne.

A teraz idziemy dalej...

Jeśli idzie o dzisiejszą jazdę to była ona bardzo przyjemna, bo w towarzystwie Asicy. :)
Bardzo Ci dziękuję za ten arcyprzyjemny nocny wypad ulicami Wrocławia.
A miasto w nocy jest piękne...



TRASA:
WRO/Gaj (już niedługo) -> Hallera -> Most Milenijny -> Most Osobowicki -> Mosty Trzebnickie -> Mosty Warszawskie -> Most Szczytnicki -> Plac Grunwaldzki -> HALA STULECIA (...) HALA STULECIA -> Plac Grunwaldzki -> Ostrów Tumski -> Długa -> Kozanów -> Klecińska -> Hallera -> Gaj

Do Niedźwiadka na obiad

Niedziela, 27 lipca 2008 · Komentarze(9)
Trochę późno położyłem się spać po wczorajszej imprezce. :D
Zazwyczaj o 6:30 kładę do łóżka, gdy jestem po nocce lub jakimś weselu. :)
Ale nie ma co płakać. Było tak fajnie, że nie chciało się spać.

To jednak na mnie się zemściło...
Wszyscy poszli przed południem jeździć i oglądać cerkwie (niektórzy pojechali autem). Ja nie miałem siły nawet na podróżowanie samochodem. :/
No cóż...
Lipiec był ciężkim miesiącem więc organizm wyeksploatowany. :)

Na szczęście, gdy towarzystwo wróciło z rowerów, czułem się na tyle dobrze, by pojechać swoim dwukołowcem do „Niedźwiadka” na obiadek. :)
Przy okazji pożegnaliśmy Asicę, która niestety musiała gonić do Zagórza na pociąg, bo w poniedziałek czekała na nią we Wrocławiu praca. Szkoda. :/

W Niedźwiadku było bardzo wesoło. Monika i Damian zaserwowali sobie mega wielki placki po bieszczadzku. :D (były chyba większe od Igorka ;) ).
Mi za to bardzo posmakowały ukraińskie pierożki z mięsnym nadzieniem – Pielmienie.

Po posiłku zrobiliśmy sobie spacerek ustrzyckimi uliczkami. Zaliczyliśmy lodziarnię, odwiedziliśmy jednę cerkiew. W tym czasie Wiktor dobijał moje hamulce w rowerze. ;)

Na koniec dnia zafundowaliśmy sobie jeszcze wycieczkę samochodową w okolice Ustrzyk Górnych, by podziwiać zachód słońca nad Połoniną Wetlińską. Co prawda troszkę się spóźniliśmy ale i tak było fajnie! :)

Po powrocie do kwatery, gdy było już ciemno, wszyscy kolejny raz zasiedliśmy do stołu... :)

Może dziś nie pojeździłem zbyt wiele jednak i tak było cool! :)


ASICA BYŁA WYRAŹNIE ZASMUCONA FAKTEM, ŻE NIE POJECHAŁEM Z NIĄ NA ROWEREK ;P


KIEDY IGOREK WCINAŁ FRYTASY...


...KTOŚ PODPROWADZAŁ KOSMATEJ ROWER I TRZEBA BYŁO GO GONIĆ...


MÓJ ROWER TAKŻE DOSIADŁ JAKIŚ SZALONY ZARZYNATOR HAMULCÓW! ;P


DLACZEGO?! ;(


LODY NA OTARCIE ŁEZ


ZAKOCHANA PARA :D


DZWONNIK Z NOTRE-DAME (DLA PRZYJACIÓŁ... QUASIMODO) ;P


KTOŚ CHCE KUPIĆ MÓJ KOMPLEKS?! :D


*wszystkie fotki dzięki uprzejmości Moniki i Darka

Siczka

Sobota, 26 lipca 2008 · Komentarze(13)


Nadszedł wreszcie dzień długo oczekiwanego wyjazdu w Bieszczady.
Umówiliśmy się tam ekipą. Data nie była przypadkowa.
26. lipca... w tym dniu miał się odbyć koncert z okazji XXX-lecia KSU!
Miał... bo się nie odbył. :/
Zagrożenie powodziowe spowodowało, że władze miasta Ustrzyki zostały zmuszone do odwołania wszystkich imprez...
Szkoda ale... nie do końca, bo i tak było świetnie!

Rano razem z Kosmą wyruszamy rano z Dąbrowy Górniczej. Jedziemy autkiem i z każdym kilometrem jesteśmy coraz bliżej Bieszczad – gór w które jadę po raz pierwszy w życiu, gór które mnie strasznie zafascynowały, które chcę poznać. Czekają tam na nas wspaniali ludzie. ;P

W końcu dojechaliśmy. Łatwo nie było, bo kilka razy po drodze złapała nas sztormowa burza. :D
Świata nie było widać. Szkoda nam było Asicy, która w tym czasie pociskała na rowerze i Damiana jadącego również na rowerze. :D
Biedni Ci rowerzyści. hehe

Dojechawszy (piękne słowo!) na miejscu czekali już na nas: Sabinka, Agnieszka, Anetka, Dzidzia, Wspaniały DAREK - jeden z najlepszych bikerów z jakim miałem do tej pory okazję jeździć, po prostu cud chłopak!!! :D, Wiku, Igorek oraz Nuka! :)
Kilka chwil później ze swojej trasy wrócił Damian (przy pomocy Sabinki). Wielki szacunek dla tego kolesia... Zrobił 200 kilometrów po górach w czasie burz, deszczy i wiatrów...
Damian kolejny raz pokazał, że ma charakter. :)

Wszyscy udaliśmy się do nasze kwatery, by coś zjeść i poczekać na Asicę, która dojeżdżała do nas rowerem (gdzieś ją po drodze z Kosmą wyprzedzaliśmy ale musiała być mało widoczna w tym deszczu, bo jej nie zauważyliśmy hehe). :D

Gdy już wszyscy byli w komplecie postanowiliśmy pojechać do Parku pod Dębami, gdzie miał się odbyć koncert. Chcieliśmy troszkę pobyć w tamtym miejscu i sprawdzić, czy aby przypadkiem nic na mieście nie ma w zastępstwie koncertu. Niestety raczej nie było żadnych atrakcji... do czasu! :D
Co się stało?! :)

Spotkaliśmy Siczkę! To było coś!
Akurat gdy staliśmy pod sklepem podjechał Siczka – lider KSU, od 30 lat z zespołem, na dobre i na złe! Człowiek legenda. Osoba, która mnie bardzo zaintrygowała ostatnimi czasy. Ikona polskiego punk rocka. Taki... mały wielki człowiek!
SICZKA! :)
Zauważył go Darek. Na początku myślałem, że mnie wkręca ale za chwilę widzę wysiadającego z busa Siczkę, który idzie w naszym kierunku! To było coś! :)
Fajnie, że go spotkaliśmy, że udało się z nim pogadać, przybić piątkę i się pośmiać. To dla mnie było większe przeżycie niż gdybym miał być na jego koncercie. :D
Siczka spoko ziomek, wpadł do sklepu po Łeżajski... :D
Nadaje na tych samych falach co my. hehe
Trochę też pogadaliśmy z Dziarem – perkusistą.
Było bardzo sympatycznie! :)
A jeszcze bardziej sympatycznie było wieczorem i w nocy i w sumie rano też :D na kwaterze! hehe
Działo się działo! :)

Dzięki wszystkim!

p.s.
Zapomniałem dodać, że w międzyczasie jechaliśmy w potwornej ulewie, która nas zaatakowałA, gdy byliśmy w parku. :)
Jedni się chowali pod drzewami, a inni (Darek, Wiku i ja) śmigali w najlepsze po Ustrzykach, gdy ulice zamieniły się potoki! :D
Wesoło było.

SICZKA – MAŁY WIELKI CZŁOWIEK


NIE BYŁO KONCERTU WIĘC SAMI DALIŚMY CZADU!
LIDER GRUPY „THE PUNKERS” – KORSO! :D



NASI FANI


ZACZĘŁO KROPIĆ :D


”BIESIADA”


DAREK TO MA BRANIE!


A TA DZIEWOJA MA PIĘKNE OCZY! :D


GENERALNIE TO COŚ MI SIĘ OBRAZ ROZMAZAŁ ;P


*wszystkie fotki dzięki uprzejmości Moniki i Darka