BORNHOLM 2008 - Dzień 6.
Poprzedni dzień --- Następny dzień
To taki nasz niechlubny dzień wyprawy. :D
Mieliśmy płynąć promem o 12:45 z Trelleborga do Sassnitz w Niemczech i jeszcze tego samego dnia odwiedzić tam klify w parku narodowym Jasmund.
Tak się jednak nie stało...
Zbyt późno wstaliśmy, zbyt długo się zbieraliśmy...
Gdy już złożyliśmy namiot i byliśmy gotowi do jazdy to do promu zostało nam 45 minut i prawie 9 km jazdy. Do tego musieliśmy trafić do portu bezbłędnie i odebrać zarezerwowane bilety...
Nie udało się.
Razem z Matysem się pogubiliśmy, pomyliliśmy wjazdy do odprawy promowej, nie odnaleźliśmy od razu budynku głównego w porcie i generalnie zrobiło się wielkie zamieszanie...
Chyba nie na co dzień jeżdżą za Wami jeepy i autobusy po placu manewrowym w szwedzkim porcie?! :D
To było coś. Niestety mimo serdeczności pewnej pani z obsługi nie udało nam się już dostać na prom.
Na szczęście w kasie przebookowali nam bilet i mogliśmy odpłynąć z Trelleborga jeszcze tego samego dnia, jednak dopiero po godzinie 17:00.
Trudno.
Szczęście w nieszczęściu, że w ogóle mogliśmy płynąć następnym promem. :)
Musieliśmy nieco zmodyfikować plan dnia. Najpierw siedzieliśmy na ławce w porcie i odpoczywaliśmy. Poza tym emocje musiały nieco opaść, bo byliśmy trochę źli na siebie. Po jakimś czasie przeszło nam i mogliśmy kombinować co tu robić.
Pojeździliśmy po Trelleborgu i jego przedmieściach ale generalnie to strasznie się obijaliśmy. :)
W końcu po siedemnastej byliśmy na promie.
Tam spotkaliśmy sporo Polaków i Romów więc towarzystwo mieliśmy takie sobie. hehe
No ale przynajmniej wesoło momentami było, gdy się wysłuchiwało ciekawych „opowieści dziwnej treści” przedstawicieli w/w narodów pomieszkujących sobie w Szwecji. ;)
Podróż do Sassnitz trwała prawie 4 godziny a więc byliśmy w Niemczech w okolicach godziny 21. Późno.
Wiadomym było, że nie pojeździmy dziś więc postanowiliśmy dojechać jedynie do miasta i znaleźć jakąś miejscówkę na rozbicie namiotu.
Wcześniej na stacji benzynowej kupiliśmy sobie Coca-Colę i zimne browarki na sen. :)
W Sassnitz rozbiliśmy się blisko portowych zabudowań, ale w takim dyskretnym miejscu, że nikt nam nie przeszkadzał ani w nocy, ani rano, a mieliśmy 20 metrów do drogi portowej. :)
To była fajna miejscówka.
PORANNY KRAJOBRAZ
WRESZCIE DOSTAJEMY SIĘ NA PROM!
NAJPIERW MAŁE BUJANKO PO PROMIE...
A POTEM PODZIWIAMY KRAJOBRAZY ;)
PIOTRUŚ PAN :D
Pozostałe dni wyprawy:
1, 2, 3, 4, 5, 7, 8, 9