Zmęczony
Rano o ósmej z Kozanowa na Księże Małe. Było sucho ale tylko jeden stopień na plusie, do tego mocny wiatr w blachę - masakra. Jakoś się dowlokłem jadąc przez Hallera i AK.
Po południu z Księża Małego na Kozanów. Tym razem przez centrum, a więc przebiłem się Krakowską i Traugutta na Kazimierza Wielkiego a potem Legnicką i już byłem u mojego Aniołka.
Tym razem wiatr sprzyjał.
Po drodze mogłem podziwiać bezmyślność niektórych ludzi stojących w korkach...
No ale nic się nie zmienia... Oni stoją - ja jadę. ;)
Następnie razem z Asiczulkiem wybraliśmy się na krótko do Lasku Osobowickiego, na więcej niestety czas nie pozwalał.
Te wspólne kilometry były najprzyjemniejszymi tego dnia. :)
Po powrocie z lasku musiałem wracać na Księże. Jakoś się przemęczyłem jadąc chodnikami na Legnickiej i potem przez Kazimierza Wielkiego i Krakowską.
Wiatr dziś mnie sponiewierał.
...
Sponiewierał strasznie ale też przyczynił się do ustanowienia nowego rekordu czasowego na trasie Księże Małe -> Kozanów. :D
Siedząc wieczorem na mieszkaniu nie mogłem wytrzymać z tęsknoty i wsiadłem na Diamonda, by pognać do mojego Aniołka. ;)
Tak jak wcześniej wiatr mnie hamował, tak teraz pchał do przodu.
A że ruch na mieście po 22 jest już dość mały mogłem gnać ile sił w nogach.
Chociaż, że sił dziś nie miałem zbyt wiele udało mi się wykręcić rewelacyjny czas 25 minut. A więc avs wyszła ponad 30 km/h.
Ja tam jestem z tego zadowolony. :)
Przynajmniej ten dzień nie będzie mi się kojarzył jedynie z porannym wleczeniem się pod mroźny wiatr.