Ten powrót to była jedna wielka, wietrzna mordęga :D Jeszcze nigdy w jednym dniu nie przejechałem tylu kilometrów pod silny wiatr... Na dzisiejsze 172 kilometry, ponad 110 było pod wiatr, który wiał z prędkością 20 do 30 km/h
Szczerze mówiąc to miałem ochotę wsiąść w pociąg i się nie męczyć, ale jakoś dojechałem hehe
Pogoda mnie nie rozpieszczała podczas tego wyjazdu.
Ale nie będę tu o wietrze pisał, bo to nudne... hehe Chociaż jedna rzecz jest godna uwagi... :) Dojeżdżając do miejscowości Sowin, wjechałem pod taką burzową chmurę... Zaczęło tak wiać, że zjechałem do rowu, to była rzeź! Z nieba woda lała się wiadrami, a na ulicę spadały połamane konary i wszystko dookoła fruwało w powietrzu – dobrze, że udało mi się po dwóch minutach schować na przystanku autobusowym... Wszystko to trwało niecałe 10 minut, ale przyznam się, że jak widziałem spadające gałęzie z drzew to tochę obleciał mnie strach (w końcu miałem do Wrocławia jeszcze 100 kilometrów hehe)
Później już było lepiej :), jechałem niemal cały czas pod wiatr, ale omijały mnie burze, jedynie dwa ryzy złapał mnie większy deszcz, ale co to jest w porównaniu do tego, co miałem w pierwszym dniu jazdy :D
Nie zaglądałem dzisiaj w żadne fajne miejsca, po prostu chciałem dojechać już do Wrocławia i wskoczyć do wanny :D Nie robiłem też zdjęć (a było dużo pięknych widoków), bo bateria w telefonie umarła. :)
Przed wyjazdem do Wrocławia zrobiłem 30 kilometrów, bo byłem jeszcze odwiedzić swoją ciocię w Grudyni. No i podczas tego przedpołudniowego wyjazdu zrobiłem troszkę zdjęć, które zamieszczam poniżej. Wszystkie przedstawiają okolcie Kazimierza – pola, gdzie kiedyś, gdy byłem bardzo małym chłopcem, spędzałem wakacyjny czas, patrząc jak ciężko pracują moi rodzice z dziadkiem i resztą familii... Dobrze, że teraz już nie ma tak ciężko, jak kiedyś :)
Z całego mojego wyjazdu jestem bardzo zadowolony. I nie zmieni tego faktu nawet to, że pogodę miałem do bani. Tylko w jednym dniu jeździłem w krótkim rękawku, i tylko w jednym dniu przejechałem trochę kilometrów z wiatrem w plecy...
Ale było pięknie! I warto było wyrwać się z Wrocławia na te kilka dni, by odpocząć.
Takich widoków we Wrocławiu nie będę miał :D
Zielono...
Teszniów – krzyż przydrożny
Takimi drogami się fajnie jeździ
Lisięcice
Falująca zieleń
Trzeba jechać już...
Słońce zachodzi...
Lecz jedzie się dalej :)
TRASA:
-przed wyjazdem: Kazimierz -> Teszniów -> Lisięcice -> Milice -> Jakubowice -> Grudynia Wielka -> Grudynia Mała -> Milice -> Lisięcice -> Teszniów -> Kazimierz
Cześku to ja dziękuję! :) Cieszę się, że czytanie relacji sprawiło przyjemność. Ja też się rozmarzyłem podczas mojego wyjazdu... marzy mi się jakiś wielodniowy wypad, na długo... :D Ale póki co to nierealne, bo za dużo jest obowiązków, które taką możliwość wykluczają.
Kosma od tygodnia żyję w stresie, bo wyłudzasz ode mnie naklejki, których nie mam :P
Aga ta krótka burza to był hardcore, trochę mnie wtedy strach obleciał :) Później przez 15 kilometrów omijałem leżące na drodze gałęzie. Dobrze, że wszystko fajnie się skończyło, ale podczas tego wyjazdu nie miałem taryfy ugowej, jeżeli idzie o temat pogody :)
No musze powiedzieć, że był mały dreszczyk emocji się pojawił czytając kiedy naszła Cię ta burza ;> ...........gałęzie, rowy, wiadra wody.... a do domu 100km :> ja bym miała już w pampersie :D
A te kułcacki śliczniutkie :) Tylko te puchate kruszynki jeszcze nie wiedzą jak skończą ;( ;( ;( ;( ;( ;( ;( ;( ;( ;( ;( ;( ;( Nie róbcie im tego bo się popłakusiam ;( ;(
MłynarzJa złośnica????? Serio?????? ;P Z jednym stwierdzeniem się tu zgodzę (o dziwo chodzi o drogę;)) "Takimi drogami się fajnie jeździ" No i w ogóle CZAD ;))))))))))) Pozdrawiam
Brawo Brawo mistrzu !!! Ładnie kręciłeś w te ostatnie dni i bardzo dobrze w końcu czołówka musi czuć Twój oddech na plecach :) U mnie pogoda również do niczego nio ale co zrobic taki nasz los pozdrower
SMOK no właśnie tak to zrobiłem :D Jeżdżąc w deszczu :)
Czesiek wyszło więcej km, bo nie było mnie 6 dni :) Leniuchować, może i nie leniuchowałem, ale miało być więcej kilometrów. Niestety kompletnie nie trafiłem w pogodę :( Mimo to i tak było fajnie.
Blase relacja już prawie skończona, niestety brakuje mi teraz czasu. Jutro już będzie pełna z fotkami.
W sumie - przez 5 dni = 431,8 km. Sporo. Znaczy się - nie leniuchowałeś. :) Brawo Piotrek. Pozdrawiam - Czesiek Ps. Oczywiście czekam na pełniejszą relację, i fotki. :)
Nie choruję na tzw. "cyklozę".
Pokonywanie dystansu i własnych słabości, poznawanie nowych miejsc i ludzi (w niektórych można nawet się zakochać :D ), zdrowe i przyjemne spędzanie wolnego czasu - o to w tym wszystkim chodzi!
I tak właśnie wygląda ta moja zabawa z rowerem. :)
Uwielbiam jeździć długie dystanse i pokonywać podjazdy.
Kocham lasy, kocham góry, kocham jeździć. :)
Czasem bawię się w rowerowe rajdy na orientację ale najwięcej radości sprawia mi podróżowanie z sakwami. W wakacje 2009 roku wraz z moją kochaną Asią i przyjacielem Mateuszem pokonałem trasę Dookoła Polski. Łącznie przejechaliśmy niemal 4000 kilometrów w ciągu 30 dni. Na trasie towarzyszyli nam nasi Przyjaciele. Poza tym mam na swoim koncie wypady do Pragi, Wilna oraz na Bornholm. W głowie są kolejne plany. :)
Na blogu BIKEstats.pl dodaję regularnie i nieregularnie wpisy od czerwca 2006 roku. Można tam znaleźć tysiące zdjęć, oraz setki opisanych tras i relacji z wycieczek mniejszych i większych. :)
Trochę statystyki:
PRZEBIEG: 52'788 km (30.04.10)
MAX DYSTANS: 323,40 km (24.07.08)
MAX PRĘDKOŚĆ: 72,00 km/h (Puchaczówka, 20.09.09)
POWYŻEJ 300 km: 2 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 200 km: 16 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 100 km: 170 razy (stan na 19.03.12)