Dzisiaj udało mi się wyciągnąć na rower siostrę! To jakiś cud, zwłaszcza że pogoda jest surowa dla rowerzystów przez ostatnie dni, a my wyjechaliśmy przed godziną... 24 :D
Zaśnieżonymi ścieżkami rowerowymi z Gaju przez Armii Krajowej i Hallera do krzyżówki FAT. Fajnie było się przejechać po śniegu z siostrzyczką hehe ;]
Miałem dziś jeździć w dzień więcej ale po wczorajszym świętowaniu spałem do czternastej :) aż boję się pomyśleć co będzie, jak uda mi się wszystkie egzaminy zdać w pierwszym terminie...
No cóż... to musiało się stać – spadł śnieg. Myślałem, że już tej zimy go nie ujrzę, a jednak stało się inaczej :) Z jednej strony fajnie, bo jazda po śniegu jest ciekawym doświadczeniem, a z drugiej nie za bardzo jest szansa na jakieś większe wypady. Poza tym licząc na to, że nie będzie już tej zimy śniegu, postanowiłem nie zmieniać opon w aucie na zimowe :D i tak ich nie założę – jakoś się przemęczę hehe
A co do dzisiejszej jazdy, to przede wszystkim cieszę się, że wreszcie pojeździłem, bo już praktycznie od dwóch tygodni mój rower cierpi z braku jazdy (wypady na piwo ciężko nazwać jazdą :] ) Złożyło się na taki stan rzeczy parę spraw: praca, sesja na studiach, wymiana piasty... i nie będę ukrywał LENISTWO! Bo bardzo się ostatnio rozleniwiłem – strasznie tego nie lubię, a niestety często mi się to zdarza. Co zrobić?! Trzeba z tym walczyć hehe
Z domu pojechałem na wiadukt na Krakowskiej (potworny korek tam był), później Niskie Łąki, wały nad Odrą, jazda po Lasku Rakowieckim i powrót na Gaj przez wiadukt.
Szczególnie fajnie jeździło się po lasku, gdzie głębokość śniegu wynosiła 20 centymetrów (na oko hehe ). A beznadziejnie jeździło się po chodniku , ponieważ wszyscy chodzili środkiem, zwłaszcza moherowe berety! :D Ścieżki rowerowe?! No comment!
Mam nadzieję, że jutro jeszcze śnieg poleży, bo chciałbym pojechać w tym śniegu do Siechnic – ciekawią mnie tamtejsze widoki w śnieżnej scenerii.
Hmm... przede mną przyjemna droga :D
Las Rakowiecki zasypany śniegiem
Skrzyżowanie ulic Armii Krajowej i Bardzkiej – to nie był dobry dzień dla wrocławskich kierowców...
p.s. Dokładam jeszcze kilka kilometrów, które zrobiłem podczas wieczornego wypadu... na piwko :D
Gaj i Krzyki... odprowadziłem Czarka do chatki po naszym obiadku z Piastem w rolach głównych :D
Poza tym troszkę się pokręciłem i byłem na warsztacie rowerowym - jutro wreszcie oddam do naprawy swoje koło hehe (przejechałem na rozwalonej piaście 1000 km).
Zmienię sobie piastę na nową i od razu wstawię nową kasetę, co w połączeniu z nowym łańcuchem i korbą w bardzo dobrym stanie da mi napęd niemal jak nówka :)
Standartowa ostatnio trasa w moim wykonaniu... DOM - WARSZTAT :D Odebrałem auto i już powinno być wszystko ok - zobaczymy jak dziś w nocy spisze się na trasie.
A co do mojego jeżdżenia na rowerku... mam nadzieję, że do końca tygodnia zacznę znowu jeździć, bo już kolejny dzień z rzędu nie mam za bardzo czasu na swoją zabawę.
Dzisiaj eksperymentalna trasa, bo pojeździłem trochę w terenie na południe od Lipinek Łużyckich – czyli gdzieś, gdzie do tej pory na swoich dwóch kółkach nie byłem :)
Choć jestem bardzo zadowolony z tej trasy, to muszę przyznać, że wybrałem złą porę na jej pokonywanie, gdyż momentami mój wypad miał mało wspólnego z jazdą, a bardziej przypominał taplanie się w błocie. Jednak wybiorę się ponownie na te szlaki, gdy będzie już sucho, bo tamtejsze okolice bardzo przypadły mi do gustu.
Pogoda ciągle do zimy niepodobna :D, dziś było cieplutko i bardzo przyjemnie – jedyny mankament, to nie nowość... WIATR! Dziś porządnie mną potargał, ale jazda w takich warunkach zaprocentuje później :)
Nie choruję na tzw. "cyklozę".
Pokonywanie dystansu i własnych słabości, poznawanie nowych miejsc i ludzi (w niektórych można nawet się zakochać :D ), zdrowe i przyjemne spędzanie wolnego czasu - o to w tym wszystkim chodzi!
I tak właśnie wygląda ta moja zabawa z rowerem. :)
Uwielbiam jeździć długie dystanse i pokonywać podjazdy.
Kocham lasy, kocham góry, kocham jeździć. :)
Czasem bawię się w rowerowe rajdy na orientację ale najwięcej radości sprawia mi podróżowanie z sakwami. W wakacje 2009 roku wraz z moją kochaną Asią i przyjacielem Mateuszem pokonałem trasę Dookoła Polski. Łącznie przejechaliśmy niemal 4000 kilometrów w ciągu 30 dni. Na trasie towarzyszyli nam nasi Przyjaciele. Poza tym mam na swoim koncie wypady do Pragi, Wilna oraz na Bornholm. W głowie są kolejne plany. :)
Na blogu BIKEstats.pl dodaję regularnie i nieregularnie wpisy od czerwca 2006 roku. Można tam znaleźć tysiące zdjęć, oraz setki opisanych tras i relacji z wycieczek mniejszych i większych. :)
Trochę statystyki:
PRZEBIEG: 52'788 km (30.04.10)
MAX DYSTANS: 323,40 km (24.07.08)
MAX PRĘDKOŚĆ: 72,00 km/h (Puchaczówka, 20.09.09)
POWYŻEJ 300 km: 2 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 200 km: 16 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 100 km: 170 razy (stan na 19.03.12)