Bez większego celu, po prostu chciałem się przejechać. Spod bloku w stronę FAT-u, nawrotka i na Gaj, powrót w ciepłe pielesze. :)
W ciągu dnia nie za bardzo chcę wychodzić na rower, bo warunki na drogach są jakie są. Późnym wieczorem można za to bezpiecznie pojeździć ulicami miasta. Dziś było na nich bardzo mokro, bo wczorajsze błoto pośniegowe zostało przez cały dzień w większości rozjeżdżone przez auta. Niestety jazda w takich warunkach powoduje, że woda z solą dostaje się we wszystkie zakamarki roweru i po każdej jeździe muszę go pakować do wanny żeby wypłukać nieprzyjazną rowerowi sól. :/
Zbyt dużo czasu na rower dziś nie było, bo mieliśmy nieco napięty grafik dnia. Jednak... po godzinie 23, gdy już byliśmy w domku i odpoczywaliśmy postanowiliśmy zakończyć dzień krótką przejażdżką. :)
Pojechaliśmy sobie z Aniołkiem na Tarnogaj, tam zrobiliśmy nawrotkę i po niedługim czasie byliśmy z powrotem w ciepłym mieszkanku.
Wrocław wygląda jak górski kurort. :D Na parkingach stoją zasypane śniegiem auta. Wzdłuż dróg leżą śnieżne zaspy. Główne ulice są pokryte błotem pośniegowym, a na bocznych... przydałyby się łańcuchy na kołach. ;) My dziś częściowo próbowaliśmy jechać chodnikami, to jednak była katorga. Większość tego krótkiego dystansu pokonaliśmy taplając się właśnie w leżącym na drogach błocie pośniegowym.
Poniżej wrzucam kilka fotek z wczorajszego spaceru do Parku Południowego oraz jedną bonusową na wstępie. ;)
Tragedia. :D Nie wiem co mnie podkusiło żeby przed drugą w nocy wyjść jeszcze na rower i pojechać z Krzyków na Kozanów po moją Asię, która tak późno kończyła pracę. To chyba miłość. ;)
Nie chodzi o porę dnia/nocy. Chodzi o warunki panujące na wrocławskich drogach i chodnikach. Od piątkowego południa niemal nieprzerwanie sypie śnieg. Próbowałem początkowo jechać chodnikami i ścieżkami ale to po prostu było praktycznie niemożliwe. Byłem zmuszony jechać drogą, na której leżał trochę rozjeżdżony przez auta śnieg. Na szczęście o tej porze samochodów jeździło bardzo mało, w większości były to taksówki i pługi śnieżne sypiące sól.
Mimo wszystko dojazd na Kozanów był ciężki. Na brak adrenaliny nie narzekałem. Wyzwaniem były przejazdy przez skrzyżowania, bo tam tworzyły się w niektórych miejscach małe zaspy śnieżne, przez które rowerem ciężko było przejeżdżać. Wielce ciężko było też na ulicach, gdzie ruch samochodowy o tej porze praktycznie się nie odbywa, tam rower tańczył po całej drodze, bo pod głębokim śniegiem była oblodzona nawierzchnia.
W końcu dotarłem pod prackę Asi i mogliśmy razem wracać do naszego mieszkanka. Niestety i tak nie było dane jechać nam we dwójkę, bo Asia wolała wracać chodnikami. Jest twarda. Do tej pory zastanawiam się jak mogła znosić tak długo katorżniczą jazdę po zasypanych chodnikach (na dziesięciu kilometrach trasy na Kozanów chyba tylko 500 metrów chodnika było potraktowane przez pług). Umówiliśmy się, że ja cisnę do domku i robię herbatkę czekając na nią.
Wrocław zasypał śnieg. Zaczęło padać dziś w południe i tak to trwa bez przerwy. Według prognoz ma tak padać aż do nocy z niedzieli na poniedziałek. Śniegu jeszcze przybędzie, a i tak jest go dużo. Śnieżna masakra. :D
Skoro moja Asiczka pojechała do pracy na rowerze, to... postanowiłem nie być gorszy. Późnym wieczorem wybrałem się na krótką przejażdżkę. Okazało się, że śniegu leży więcej niż myślałem wcześniej. Jest głęboki i sypki, ciężko po nim jechać. Pod śnieżną pokrywą jest ślisko. Dojechałem tylko do Parku Skowroniego i wróciłem.
Przez cały czas zastanawiałem się jak Asia wróci z pracy, niestety kończy dopiero o drugiej w nocy. Chyba po nią pojadę. Nie wiem tylko jeszcze czym. Do wyboru mam auto... i rower. :D
Poniżej zamieszczam kilka fotek zaśnieżonego Wrocławia, które zrobiłem dziś na rowerze i podczas wcześniejszej wyprawy do Carrefoura. :D
Po południu pojechałem z Asią na szczepienie. Zanim dojechaliśmy do przychodni to znów poszło mi ogniwo w łańcuchu. W czasie gdy Asia była kłuta igłą, ja skuwałem łańcuch. :)
Następnie pojechaliśmy na Kozanów, zrobiliśmy rundkę po Parku Zachodnim, wałach i odwiedziliśmy kaczki nad Odrą. Ptaszyska jakieś wygłodniałe albo po prostu nienajedzone. Jak tylko widzą zbliżających się do nich ludzi to podchodzą całą gromadą i czekają na rzucany im chleb i bułki. Śmiesznie to wygląda.
Na sam koniec odwiozłem Asię do pracy i wróciłem na nasze mieszkanko do swoich obowiązków, czyli gotowania, prania, prasowania, odkurzania i mycia okien. ;)
W tym dniu rankiem pojechaliśmy autkiem z moim Aniołkiem na Bielany Wrocławskie zrobić zakupy. Następnie do Świebodzic odwiedzić rodzinę Asi. Po powrocie krótki odpoczynek w domku i w końcu wyszliśmy pojeździć - niezbyt dużo ale było bardzo fajnie. Jeździliśmy już bardzo późnym wieczorem. A kręciliśmy sobie po ścieżkach pobliskiego Parku Południowego. Rewelacyjnie jeździło się po parkowych alejkach, na których leży ubity śnieg. Poza tym miejscowy stawik jest mocno skuty lodem i objechaliśmy sobie go dookoła przy okazji... zdobywając wszystkie jego wyspy. :) Było klimatycznie i sympatycznie! Taką zimę możemy mieć aż do wiosny. :)
Rano było ciężko, to efekt wczorajszej wizyty Czarka. ;) Później nieco lepiej. Następnie miałem sporo pracy w domku, bo dziś mieliśmy zacnych gości. :) Między gotowaniem jajek, odkurzaniem i zakupami wyskoczyłem na kilka chwil do parku W. Andersa, by złapać choć trochę rześkiego, zimowego powietrza. Krótko, bardzo krótko. Jednak warto było przekręcić korbami choć kilka razy, człowiek od razu lepiej się czuje. :)
Rano wybraliśmy się z Asią na zakupy. Pojechaliśmy jej "Srebrną Strzałą" (najlepsza Fiesta we Wro :D ) Co prawda początek mieliśmy ciężki, bo trzeba było odśnieżyć tę furę pościgową, skuć lód na dachu i szybach, a także... jakoś otworzyć przymarznięte drzwi. :D Potem było już lepiej. Udało nam się znaleźć bardzo fajne buty do biegania dla Asi i kupić trochę jedzenia. ;)
Na zakupy zabraliśmy mojego Treka, bo Fiesta została na Kozanowie. Gdy Asia poszła do pracy ja musiałem wracać do domu na rowerze. Trochę mi się to nie podobało, bo na dworze panuje mróz i w ogóle nie chciało mi się ubierać w zimowe ciuszki. :D Na szczęście niechęć do jazdy przeszła mi z pierwszym przekręceniem korby! Ależ fajnie się jechało przez zaśnieżone ścieżki Parku Zachodniego! Równie fajnie jedzie się przez miasto, gdy inni stoją w korkach albo cisną się jak sardynki w rozpadających się tramwajach i autobusach. Tylko przechodnie się na mnie dziwnie patrzyli, pewnie przez te Piasty co mi z kieszeni rowerowej kurtki wystawały... :)
...mojemu Aniołkowi. Asia kończyła dziś pracę późno. Postanowiłem wyjechać jej naprzeciw, by przyjemniej wracało się jej na nasze mieszkanko. Chodniki były w większości dziś odśnieżone i jechało się łatwiej niż wczoraj.
Wrocław zasypany śniegiem ale my z Aniołkiem zdecydowaliśmy się wyjść na rower choć na chwilkę. Po zaśnieżonych, śliskich chodnikach i ścieżkach rowerowych dotarliśmy do wiaduktu nad Krakowską po czym wróciliśmy do naszego mieszkanka. Krótko i przyjemnie!
Poza tym dzień upłynął na błogim odpoczywaniu po jakże sympatycznym pobycie u Anetki, Darka, Wiktora i Igorka, z którymi wspólnie mogliśmy pożegnać udany stary rok i powitać Nowy Rok, który mam nadzieję, będzie nie mniej udany od 2009 roku. Pobyt obfitował w dużą dawkę śmiechu i zabawy, bo oprócz wspomnianej Rodzinki mieliśmy przyjemność bawić się w towarzystwie Kosmacza i Jacka.
Nie choruję na tzw. "cyklozę".
Pokonywanie dystansu i własnych słabości, poznawanie nowych miejsc i ludzi (w niektórych można nawet się zakochać :D ), zdrowe i przyjemne spędzanie wolnego czasu - o to w tym wszystkim chodzi!
I tak właśnie wygląda ta moja zabawa z rowerem. :)
Uwielbiam jeździć długie dystanse i pokonywać podjazdy.
Kocham lasy, kocham góry, kocham jeździć. :)
Czasem bawię się w rowerowe rajdy na orientację ale najwięcej radości sprawia mi podróżowanie z sakwami. W wakacje 2009 roku wraz z moją kochaną Asią i przyjacielem Mateuszem pokonałem trasę Dookoła Polski. Łącznie przejechaliśmy niemal 4000 kilometrów w ciągu 30 dni. Na trasie towarzyszyli nam nasi Przyjaciele. Poza tym mam na swoim koncie wypady do Pragi, Wilna oraz na Bornholm. W głowie są kolejne plany. :)
Na blogu BIKEstats.pl dodaję regularnie i nieregularnie wpisy od czerwca 2006 roku. Można tam znaleźć tysiące zdjęć, oraz setki opisanych tras i relacji z wycieczek mniejszych i większych. :)
Trochę statystyki:
PRZEBIEG: 52'788 km (30.04.10)
MAX DYSTANS: 323,40 km (24.07.08)
MAX PRĘDKOŚĆ: 72,00 km/h (Puchaczówka, 20.09.09)
POWYŻEJ 300 km: 2 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 200 km: 16 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 100 km: 170 razy (stan na 19.03.12)