Z MOTYKĄ NA SŁOŃCE...
Plan był ambitny.
Nadzwyczaj!
Cel był jeden: Pokonać rowerem trasę z Lubska do Zabrza i zmieścić się w limicie 24 godzin.
To około 370 km. :D
A wyszło jak wyszło. :)
Deszczowo, mokro, wietrznie, zimno, szaro, wreszcie ciemno...
Z entuzjazmem, z motywacją, wielkimi chęciami - na początku...
Ze zniechęceniem, bez sił, z bólem głowy, poczuciem beznadziejności - im dłużej pozostawałem na trasie...
I pod koniec... KATHARSIS!
A na koniec... gorący prysznic, łóżko, zasnąć i zapomnieć o poczuciu porażki.
Odpocząć...
Tak było. :)
Czasem same chęci nie wystarczą.
W życiu, żeby wybić się ponad przeciętność trzeba bardzo się starać i dużo pracować nim osiągnie się końcowy sukces. Ta reguła nie omija także tematów rowerowych. Brak treningu, mało godzin spędzonych na siodełku, mało godzin w ruchu. Nieodpowiednia wytrzymałość, brak mocy – bez tego 370 kilometrów na rowerze można zrobić co najwyżej na... Bikemap.net. ;)
Na trasie zmagałem się z bardzo niesprzyjającą pogodą. Jakoś dawałem radę.
Praktycznie do 140 kilometra nie potrafiłem podjąć decyzji o kapitulacji. Mogłem wsiąść w pociąg w Legnicy, mogłem zatrzymać się na noc we Wrocławiu ale wciąż wierzyłem, że siła woli pozwoli mi dotoczyć się do Zabrza. Kalkulowałem, wiedziałem, że jadę za wolno, że robię za dużo przerw, że siły ubywają mi w zastraszającym tempie. Dwukrotnie zmieniałem koncepcję przejazdu trasy w trakcie jej pokonywania...
Telefon mi zamókł. Raz działał, raz nie. Kontaktowałem się z Asią. Motywowała mnie. Wierzyła we mnie jak na rasową Żonę przystało. ;)
Wreszcie odpuściłem.
Czasem trzeba się poddać.
Niestety.
Ale jeszcze tą trasę pokonam. Nie udało się raz. Ale uda się następnym razem.
Pamiętam jak dojeżdżałem do Wrocławia. Ostatnie 50 kilometrów zdecydowałem się pokonać drogą krajową nr 94, bo na bocznych panowały egipskie ciemności, a od wytężania wzroku bolały mnie oczy. Towarzyszące mi w jeździe tiry i inne auta oświetlały drogę. Resztką sił przekroczyłem tablicę z napisem Wrocław – uśmiechnąłem się. Po chwili raził w oczy wielki billboard reklamujący napój energetyczny Tiger - krzyczący hasłem: „Power is back!” - tu już śmiałem się sam z siebie. :)
Przejechałem Leśnicę i tocząc się ulicą Kosmonautów znalazłem się wreszcie przy nowo wybudowanej autostradowej obwodnicy wrocławia... Wjechałem wyżej estakadą. Przede mną rozbłysły światła miasta, ukazała się bryła nowego wrocławskiego stadionu, a w oddali mienił się autostradowy Most Rędziński, pięknie oświetlony. To wszystko tworzyło niesamowitą całość. Zrobiło na mnie ogromne wrażenie (jeszcze rok temu to miejsce wyglądało „nieco” inaczej).
Katharsis.
Było mi już lepiej. :)
Myśląc o zmianach jakie przez rok czasu zaszły we Wrocławiu, o potężnych inwestycjach, o nadchodzącym EURO 2012, o moim zmęczeniu i... łóżku - znalazłem się wreszcie na Kozanowie.
Wybiła... piąta rano.
Jak zawsze znakomicie ugościli mnie Rodzice Asi.
Dobrze jest mieć wzorowe relacje z... Teściową. :D
Czy było warto?
Zdecydowanie, tak.
Ale ja tą trasę jeszcze pokonam!
TRASA:
Lubsko -> Budziechów -> Jasień -> Bieszków -> Łukawy -> Lubanice -> Grabik -> Żary -> Marszów -> Żagań -> Bożnów -> Chrobrów -> Bukowina Bobrzańska -> Bobrzany -> Szprotawa -> Piotrowice -> Szklarki -> Przemków -> Wilkocin -> Wysoka -> Jakubowo Lubińskie -> Pogorzeliska -> Chocianów -> Brzozy -> Rokitki -> Czernikowice -> Chojnów -> Michów -> Studnica -> Lipce -> Legnica -> Koskowice -> Taczalin -> Polanka -> Tyniec Legnicki -> Ruja -> Lasowice -> Mazurowice -> Rusko -> Wilczków -> Środa Śląska -> Komorniki -> Źródła -> Wróblowice -> Wrocław: Żar-> Leśnica -> Złotniki -> Kuźniki > Kozanów
Mokre drogi, zimno, ponuro - taka sceneria© Mlynarz
Moja "ulubiona" kostka brukowa w okolicy Przemkowa© Mlynarz
Legnica - Urząd Miasta© Mlynarz
Legnicka fontanna Łabędź© Mlynarz
Niebo nad Kozanowem o piątej rano...© Mlynarz