Wpisy archiwalne w kategorii

woj. Śląskie

Dystans całkowity:2008.32 km (w terenie 190.70 km; 9.50%)
Czas w ruchu:98:55
Średnia prędkość:20.30 km/h
Maksymalna prędkość:61.77 km/h
Suma podjazdów:786 m
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:66.94 km i 3h 17m
Więcej statystyk

TRIP – MARZENIE

TRIP – MARZENIE

Razem z Kosmą i Asicą wybieramy się dziś na zabrzańską Helenkę, gdzie odwiedzamy rowerową rodzinkę Darka – dziś niestety w niepełnym składzie, bo była Anetka z Igorkiem i wspomniany Darek, a brakowała Wika, który pojechał do zachodnich sąsiadów rwać laski z Fun Clubu. ;)

W drodze na Helnkę towarzyszył nam przesympatyczny gość, którego miałem okazję wreszcie poznać – Hose. :)

Trasą nr 94 mi jechało się bardzo sentymentalnie. W Czeladzi niewiele brakowało bym na oczach stojącej za mną Straży Miejskiej przemknął przez czerwone światło, na szczęście w porę się obejrzałem za plecy. Nie wiem tylko dlaczego Asica mnie wyśmiała. ;P

Gdy dotarliśmy na Helenkę postanowiliśmy odwiedzić nasz tamtejszy ulubiony sklep, czyli Żabkę. Robimy potrzebne zakupy i w międzyczasie udaje nam się, wyperswadować Hose, że zdąży jutro na rano do pracy wyjeżdżając z Helenki. :D
Dzięki temu wiemy, że czeka nas przyjemny wieczór w komplecie.

Gdy zapadł już zmierzch, nastał wieczór, razem z Darkiem wyruszamy na nocną przejażdżkę ulicami Bytomia i Zabrza.
Bardzo spodobał mi się jej przebieg.
Darek pokazał nam kilka świetnych miejsc z klimatem.
Koksownie i huty oglądane nocą, to widoki jakie do tego dnia żyły jedynie w mojej wyobraźni. To widoki z dziecięcych książeczek, jakie kiedyś trzymałem na swojej półce z zabawkami... :D
Po prostu coś pięknego!
Z każdego kilometra trasy czerpałem wielką przyjemność, którą potęgowała również świadomość tego, że poruszam się śląskimi ulicami w towarzystwie niesamowitych ludzi.
Tego obrazu nie zamazał nawet fakt powracającego bólu w ścięgnie Achillesa, który stał się ostatnio mym utrapieniem...

Razem z Darkiem przemykamy przez kilka „dzielnic cudów”, podziwiamy kilka pięknych kościółków, przejeżdżamy obok stadionu legendarnego „Górnika”, na którym wspaniałe mecze rozgrywał Włodzimierz Lubański...

Było pięknie przed...
Było pięknie podczas...
Było pięknie po...

TRASA NA HELENKĘ:
D.G. - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śląskie - Bytom - Zabrze Helenka

TRASA NOCNA:
Zabrze (Helenka, Rokitnica) Bytom (Miechowice, Karb, Bobrek) Zabrze (Biskupice, Centrum, Maciejów, Mikulczyce, Rokitnica, Helenka)

”City of blinding lights”

EKIPA PRZY MŁOCIE KUŹNICZYM


KOKSOWNIA – ZABRZE/BISKUPICE

ZAGŁĘBIOWSKIE KLIMATY

Troszkę

Środa, 24 września 2008 · Komentarze(4)
ZAGŁĘBIOWSKIE KLIMATY

Troszkę późno wstaliśmy. :)
Wszystko przez to, że Kosma próbowała poprzedniego wieczoru upoić nas piwem i swoją wiśniówką. :D

Pogoda była taka sobie, za to nasze samopoczucie rewelacyjne, dlatego podobnie jak wczoraj zrobiliśmy traskę na rowerach.
Dziś była o wiele dłuższa. :)

Monika pokazała nam dużo fajnych miejsc w Dąbrowie Górniczej.
Najpierw odwiedziliśmy Kazimierz Górniczy, gdzie w tamtejszym parku nieco się poobijaliśmy – bardzo sympatyczne miejsce.
Co ciekawe, znajduje się tam fajne mini-zoo. :)
Dla nas atrakcją były muflony wcinające jabłka. :D

Później odwiedziliśmy Balaton, który objechaliśmy dookoła.
Kolejnym ciekawym miejscem była strzelnica, na której jest kilka ekstremalnie szybkich zjazdów. Jeden z nich kiedyś pokonała Monika i jak mówi... „czujesz jak mózg napiera ci na tył czaszki, takie jest przyspieszenie!” :D
Dzisiaj nikt nie odważył się zjechać, bo było bardzo mokro i grząsko.
W sumie nie wiem, czy miałbym w ogóle odwagę tam pozjeżdżać, nawet gdyby było sucho... :)

Po wizycie na strzelnicy nadszedł czas na zaliczenie podjazdu na wzgórze gołonoskie, na którym usytuowany jest najstarszy kościółek Dąbrowy Górniczej. Podjazd krótki ale nawet niezły. :)
Koło kościółka robimy malutką przerwę na gadu-gadu. ;)

I wreszcie nadszedł czas na gwóźdź programu! :D
Kosma zabiera nas na objazd Pogorii III i IV!
Byłem tam już kilka razy i znów mi się podobało. :)
Asica też zachwycona, zwłaszcza żaglówkami. :)

Pojawia się deszcz i zimno...
Nam uśmiechy z twarzy jedna nie schodzą i po opuszczeniu Pogorii wpadamy do Parku Zielona, gdzie nieźle ubłociliśmy swe rowery.

Po kilku chwilach zabłociliśmy też Kosmatej mieszkanie, wyciągnęliśmy z lodówki piwka i rozpoczęliśmy kolejny świetny wieczór, w którym towarzyszyły nam dodatkowo dwie przesympatyczne osoby... :)

TRASA:
D.G. Mydlice - Staszic - Kazimierz Górniczy (park z mini-zoo) - Balaton - Kazimierz Górniczy - Staszic - Gołonóg - (strzelnica) - kościół w Gołonogu - Pogoria III - Pogoria IV - Park Zielona - Centrum D.G. – Mydlice

”City of blinding lights”

KAZIMIERZ GÓRNICZY


KOSMA


ASICZKA


ICH PRZYJACIEL... MUFLON


ALE DAJĄ! :D


ŚCIEŻKA PRZY POGORII IV

NIEWEEKEND U KOSMY

Dzień

Wtorek, 23 września 2008 · Komentarze(4)
NIEWEEKEND U KOSMY

Dzień zaczął się tak sobie, później było normalnie, a na koniec... wspaniale. :)

W południe spotkałem się jeszcze na wrocławskiej ziemi z Asicą. Pojechaliśmy do mnie na herbatkę, która mi nie smakowała, a później zapakowaliśmy nasze rowery w moją furę pościgową i pognaliśmy autostradą na Śląsk i Zagłębie!
Do Kosmy rzecz jasna. :D

Jak zawsze na początku spotkania radosne powitanie, uściski i lodziki... zakupione w Tesco wraz z innymi produktami. ;P
Tradycyjnie, jak to u Kosmy, również posiłek składający się z pierogów. :)

Po tym wszystkim, a było już nieco po dziewiętnastej, wychodzimy z wigwamu Kosmacza, by spotkać się z Darkiem, znanym na BS jako Dariusz79. :)

Wspólnie jedziemy na zamek w Będzinie, który w nocnej scenerii prezentuje się jeszcze piękniej niż za dnia! Jest to niezwykłe miejsce!
Tam spędzamy trochę czasu na miłych pogaduszkach.
Darek niestety musi nas opuścić, bo ma mało wolnego czasu.
Mimo to i tak się cieszymy, że mogliśmy go poznać, bo to sympatyczny i pozytywnie zakręcony chłopak. :)

Z Będzina udajemy się jeszcze na Pogorię no.3, gdzie Asica chciała zanurkować razem z Flecikiem. ;P
Szkoda, że zaczyna mżyć i jest bardzo chłodno. To jednak nie jest w stanie nam odebrać przyjemności z tego wieczornego wyjścia na rower.
Postanawiamy zakończyć je na wizycie w pizzeri, gdzie przy pysznym piwku wcinamy smakowitą pizzę! Była naprawdę olbrzymia! :)

Cały dzień i wieczór były świetne!
Szkoda tylko, że dziewczyny katowały mnie tym wstrętnym kanałem TV... :D

TRASA:
D.G./Mydlice -> Będzin – zamek -> Pogoria III ->D.G./Centrum -> D.G./Mydlice

”City of blinding lights”

NA ZAMKU W BĘDZIENIE


DAREK Z DZIEWCZYNAMI


PIZZA!!!

Podróż sentymentalna :D

Środa, 30 lipca 2008 · Komentarze(5)
Kategoria woj. Śląskie
Tak, ten tytuł wycieczki jest jak najbardziej na miejscu. :)
Razem z Darkiem pojechaliśmy z Helenki na ryneczek w Tarnowskich Górach, a więc uderzyliśmy w miejsce, gdzie byliśmy pamiętnego 2. marca. :)
W tamtym właśnie dniu wybraliśmy się razem z Darkiem i Damianem na Wielkie Derby Śląska, które były rozgrywane w Chorzowie i po raz pierwszy się spotkaliśmy. :)

Dziś sobie z Darkiem wspominaliśmy tamten dzień. :)
Śmiesznie było, bo szalał wtedy Orkan Emma, padało i było chłodno, a my daliśmy radę i pojeździliśmy... :D

Na szczęście teraz jest lato i pogoda dla rowerzystów jest rewelacyjna!
W promieniach popołudniowego słoneczka jeździło nam się nadzwyczaj przyjemnie.
Gdzieniegdzie na drogach szutrowych unosił się w powietrzu kurz, który trochę nam doskwierał ale Darek powiedział, że zna dobry, stary piastowski sposób na przepłukanie gardła... ;P
Jego słowa były dla moich uszu jak kojący balsam! :D

Z Tarnowskich Gór udaliśmy się do Miasteczka Śląskiego poruszając się bocznymi dróżkami. Powrót już był nieco inny, bo jechaliśmy główną drogą w stronę obwodnicy Tarnowskich Gór. :)
Najpierw z przodu jechał Darek...
Cisnął 33 km/h więc siadłem mu na koło. :D
Po 3 kilometrach prędkość nie spadała więc nie chciałem wyjść na leszcza i dałem mu zmianę... :)
I takim tempem dojechaliśmy niemal do centrum Tarnowskich Gór. Fajnie było!
W sumie dobrze, że szybko kręciliśmy, może dzięki temu nie rozjechał nas żaden tir. ;)

Zanim wróciliśmy na Helenkę odwiedziliśmy jeszcze Lidla, w którym Darek kupił to co Młynarz lubi najbardziej...
Kolacja przy pysznym, zimnym, wrocławskim Piaściku to było coś pięknego!
Jeśli dodam do tego, że przy stole były jeszcze dwie fantastyczne kobiety to otrzymamy obraz szczęścia i radości! :D

I właśnie za to chciałem podziękować Anetce i Darkowi!
Za to, że przez te dni spędzone w ich domu na Helence mogłem codziennie doświadczać tej radochy! :)
Na pewno były to dla nas wszystkich dni inne niż zazwyczaj... Lecz właśnie o to nam chodziło, by było troszkę nieszablonowo. :)

CIEKAWOSTKI DNIA:
1. Po trzech miesiącach mam wreszcie tylny hamulec! Dziś już po prostu nie dało się bez niego jechać więc założyłem klocki. :)
Szkoda tylko, że do tego czasu zdążyłem sobie wyżłobić w obręczy niezły rowek. (metalowe klocki hamulcowe jednak się nie sprawdzają hehe)

2. Okazało się, że Piast potrafi mnie skutecznie zachęcić do zmiany planów...
Ten wieczór miałem spędzić we Wrocławiu ale Darek wypowiedział magiczne słowo, co więcej... słowo ciałem (Piastem) się stało! :D

DZIĘKI ZA TE WESOŁE DNI I NOCE!!! :D


W TARNOWSKICH GÓRACH


DAREK PRZED „ŚCIANĄ PŁACZU” :D

..........
CO JEST GRANE?! O CO CHODZI?!


ODDAWAJ, K...... MOJE PIENIĄDZE!!!!!!!!!!!!!!


UFF... UDAŁO SIĘ! ;)


.........................
A SŁOWO CIAŁEM SIĘ STAŁO I... ZOSTAŁO SKONSUMOWANE... :D

Z Darkiem i Wiktorem po Zabrzu i Gliwicach

Wtorek, 29 lipca 2008 · Komentarze(2)
Kategoria woj. Śląskie
Z DARKIEM I WIKTOREM PO ZABRZU I GLIWICACH

Zamiast wrócić do Wrocławia skorzystałem z gościnnośćci Darka i jego rodzinki. :)
Zatrzymałem się na jakiś czas na zabrzańskiej Helence. :)
To były świetne dni! :D

W tym dniu, gdy Darek wrócił z pracy, wzięliśmy na rower Wiktora i ruszyliśmy we trójkę w stronę Gliwic zahaczając po drodze o punkt „Totka”, bo Darek puszczał kupony z liczbami. (do zgarnięcia była niebagatelna suma 35 mln złotych!).
Pogoda była świetna, słoneczko i całkiem przyjemna do jazdy temperatura.

Pojeździliśmy troszkę lasami, troszkę drogami, trochę za dnia i trochę w nocy... :)
Było bardzo sympatycznie!
Fajnie oglądać z perspektywy siodełka miejsca, które do tej pory oglądałem jedynie zza szyby samochodu i to niemal zawsze podczas pracy...
Dziś było wielce przyjemnie! :)

Chłopaki pokazali mi wieżę antenową radiostacji w Gliwicach, która jest niesamowitą budowlą! 110 metrów wysokości sprawia, że jest to najwyższa budowla drewniana na świecie! Drzewo z którego została wykonana to modrzew, a do wzniesienia całej konstrukcji użyto... 16000 śrub mosiężnych! :D
To wszystko wiem od Darka. :)

Również zobaczyłem gliwicki ryneczek, siedzibę firmy w której pracuje Darek, odwiedziliśmy centrum Zabrza i kilka innych ciekawych miejsc... na przykład Muzeum Odlewnictwa. :)

W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Mc Donaldsa i wrzuciliśmy na ruszt kilka cheeseburgerów. :D

Wracało się tak samo jak jeździło, czyli łatwo, lekko i przyjemnie. :)
Przez całą trasę niezłym tempem dawał Wiku. Cieszę się, że mam okazję obserwować jego ciągłe postępy w jeździe. Wszystko wskazuje na to, że za 2-3 lata będę miał komu siedzieć na kole. :D
Będzie z niego twardy biker!

Dzięki chłopaki! :)

p.s.
Szkoda, że nie widzieliście jak Darek cieszył się wieczorem z... trafienia „szóstki” w totka! :D
Widok bezcenny. hehe

TRASA:
Zabrze/Helenka -> Wieszowa -> Boniowice -> Ziemięcice -> Szałsza -> Gliwice i Zabrze :)

”Słoneczny DJK” ;)


WIKU WSKAKUJE NA BIKE


ZACHÓD SŁOŃCA NAD GLIWICKĄ TRASĄ NR 88


RADIOSTACJA GLIWICE

300 kilometrów razem z Kosmą w jej urodziny

Czwartek, 24 lipca 2008 · Komentarze(8)
24. lipca to urodziny mojej Mamy i to właśnie jej dedykuję dzisiejszą trasę – każdy jej kilometr! :)

24. lipca to również urodziny Kosmy i to właśnie z nią zrobiłem dzisiejszą trasę – każdy jej kilometr! :D

Pamiętam dzień, w którym Kosma zagościła na BS. :D
Nie myślałem wtedy, że za kilkanaście miesięcy z tą niepozorną dziewczynką przejadę dystans dzienny wynoszący ponad 300 km. :)
A jednak tak się stało!
Skąd w ogóle pomysł na 300 km?! Ano pomysł był Moniczki, która w swoje osiemnaste urodzinki chciała zrobić coś wielkiego. I wiecie co?! Zrobiła to! Jestem z niej dumny!

Dobrze. Coś tam trzeba by napisać na temat trasy. :D
Dnia poprzedniego, późnym wieczorem wsiedliśmy z Moniką w pociąg i ruszyliśmy do Warszawy. Wybraliśmy Warszawę ponieważ wiał północny wiatr, a zależało nam na tym by trasa była poprowadzona tak, że wiatr na jej przebiegu wieje nam w plecy. :)
Po prostu chcieliśmy zwiększyć swoje szanse na powodzenie. ;)

Mieliśmy zamiar przespać się w pociągu, by troszkę odpocząć. Tak się jednak nie stało, gdyż niemal całą drogę przegadaliśmy z chłopakami, którzy również jechali z nami w wagonie z rowerami. Jeden zaczynał swą wyprawę, a drugi kończył... :)
Widać bikerów jest pełno na tym świecie! :D

W Warszawie zawitaliśmy koło 3 w nocy. Nie tracąc czasu pojechaliśmy na Stare Miasto, by poczuć troszkę warszawski klimacik. ;)
Następnie skierowaliśmy się w stronę Piaseczna, by opuścić miasto.
I dalej jechaliśmy ciągle na południe w stronę Dąbrowy Górniczej. :)

Co jakiś czas robiliśmy postoje, by coś zjeść, dać odpocząć mięśniom i generalnie czerpać z pokonywania trasy przyjemność. :)
Przyjemności też nie zakłócił nam nawet padający przez około 150 kilometrów deszcz. :D
Po prostu było fajnie. Wiatr nam pomagał ale przeszkadzało za to zmęczenie wynikające z nieprzespanej nocy. Podpieraliśmy się napojami energetyzującymi wśród których prym wiódł kultowy Tiger! :D

W połowie trasy zrobiliśmy sobie porządniejszą przerwę. Było to w miejscowości Końskie.
Odwiedziliśmy tam lokalną pizzerię, by odpocząć, zjeść ciepły posiłek i wypić zimne piwko. :)
Przy okazji poznaliśmy fajnego gościa z obsługi, który okazał się również bikerem. Downhill to jest jego pasja, dużo o tym pogadaliśmy. Czas miło leciał ale trzeba było w końcu się ruszyć, bo zostało nam ponad 150 km do pokonania jeszcze. :D

Następne 100 km minęło bardzo przyjemnie! Nie padało, świeciło słoneczko. Po prostu miodzio! Na tym etapie cudnym pomysłem Moniki było zatrzymanie się we Włoszczowej (to ta od dworca PKP :D ), by na tamtejszym ryneczku zakupić pyszne lody! Bardzo smakowały. :)
Monia jednak zna się na rzeczy. hehe

Gdy mieliśmy 240 km na liczikach znaleźliśmy się w okolicach Koniecpola, a konkretnie w Ulesiu. Tam odwiedziliśmy rodzinę Moniki. Posiedzieliśmy troszkę, zjedliśmy kolację i pośmialiśmy się. Dla mnie najfajniejsze w tych odwiedzinach było to, że mogłem poznać kolejną damę z BikeStats, która jeździ na rowerze!
A któż to był?! :D
Ania! Która okazała się bardzo sympatyczną osóbką – chyba ma to po cioci. :D

Skończył się odpoczynek. Nastał czas na pożegnanie z rodziną Moni i ruszamy dalej.
Szybko okazało się, że nastał czas również na co innego...
Mój organizm się zbuntował. Przestały działaś wszelkie Tigery i inne wynalazki, które w siebie wlałem...
Może i nogi chciały jechać ale serducho i cała reszta nie pozwalały.
Po prostu byłem bliski zasłabnięcia. Gdy przestawałem pedałować i zatrzymywaliśmy się na postoju to kręciło mi się w głowie. Było to dla mnie dramatyczne, bo bałem się że z mojego powodu Monika może nie przejechać tych 300 kilometrów...
Wiedziałem, że się będę starał ale organizmu nie da się oszukać. Każdy kilometr był wyzwaniem a zostało ich jeszcze... osiemdziesiąt...
Obawiałem się najgorszego. :/
Wyszło zmęczenie z ostatnich dni...
Nieprzespana noc... byłem świeżo po wyprawie na Bornholm i co najważniejsze organizm na pewno nie zapomniał o tym w jaki sposób tą wyprawę zakończyłem. :D
Zbuntował się...

To sprawiło, że ostatnie kilometry pokonywało nam się ciężko... dookoła lasy i ciemność. Monika czuła się dobrze ale ja byłem pełen obaw o to czy podołam, czy wytrzymam. Na szczęście nigdzie po drodze nie poległem. :)

Wyjazd zakończyliśmy w pięknym stylu!
Gdy na licznikach pojawiło się 300 km... uśmiechnęliśmy się. Musiała pojawić się radość!
Po jakichś kilku minutach odezwało się niebo! hehe
Pewnie dało znać osobie, by pokazać że też się cieszy razem z nami, coś tam nawet pobłyskało (prawie jak fajerwerki)...
A za chwilę niebo popłakało się z radości! No mówię... płakało jak bóbr! :D
Pioruny gdzieś tam w oddali waliły, a nas znosiły z drogi sztormowe fale.
Wreszcie dopłynęliśmy na Mydlice. :)

Choć były na trasie momenty groźne to... PIĘKNIE BYŁO! :D

p.s.
Dzięki Monia! :)


TRASA:
Warszawa -> Piaseczno -> Jazgarzew -> Wólka Pęcherska -> Bogatki -> Łoś -> Zawodne -> Prażmów -> Lesznowola -> Zakrzewska Wola -> Mieczysławówka -> Kobylin -> Grójec -> Belsk Duży -> Łęczeszyce -> Kozietuły -> Górki-Izabelin -> Mogielnica -> Cegielnia -> Brzostowiec -> Nowe Miasto nad Pilicą -> Żdżarki -> Odrzywół -> Żardki -> Drzewica -> Brzustowiec -> Snarki ->Rozwady -> Kotfin -> Gościniec -> Kamienna Wola -> Korytków -> Gowarczów -> Kornica -> Końskie -> Wincentów -> Gatniki -> Sielpia Wielka -> Plenna -> Radoska -> Kapałów -> Mularzów -> Jóźwików -> Sarbice Pierwsze -> Łopuszno -> Jedle -> Mieczyn -> Jakubów -> Krasocin -> Sułków -> Belina -> Włoszczowa -> Kuzki -> Czarnca -> Secemin -> Brzozowa -> Koniecpol -> Stary Koniecpol -> Luborcza -> Ulesie -> Olbrachcice -> Święta Anna -> Aleksandrówka -> Przyrów -> Julianka -> Ponik -> Złoty Potok -> Żarki -> Myszków -> Leśniaki -> Czekanka -> Siewierz...
Dąbrowa Górnicza/Ujejsce – Gołonów –Mydlice


POD CHATĄ kARTOFLA


ZAMEK KRÓLEWSKI – WARSZAWA


STARTUJEMY...


KOSMA NIKOMU NIE ODPUSZCZA! ;)


UFF... JUŻ TYLKO ZOSTAŁO 200 KILOMETRÓW :D

Na Helenkę! :)

Poniedziałek, 7 lipca 2008 · Komentarze(2)
Miałem jechać z Moniką ale ostatecznie strasznie pobłądziłem w Będzinie i postanowiliśmy dojechać osobno. :)
Ja tak jak potrafię i Monika też po swojemu. (startowała z pracy, a więc z Katowic)

Większość w deszczu ale fajnie się jechało.
Na światłach w Czeladzi uciąłem sobie fajną pogawędkę z kierowcą, który był zaciekawiony gdzie podróżuję z sakwami. :)
Przyjemne to było.

Gdy dojechałem do Miechowic odżyły wspomnienia...
Przypominałem sobie ten cudowny dzień, kiedy wracałem do Wrocławia po awansie Reprezentacji do finałów EURO 2008!

Na Helence czekali już niemal wszyscy. :)
Wrócił z pracy Darek, dojechała Monika, później wpadła Dominika.
To był emocjonujący wieczór! :D

Jack i Johnny okazali się po raz kolejny super kumplami. :D

Pożegnanie ze Skrzynnem i... jedziemy dalej :)

Niedziela, 6 lipca 2008 · Komentarze(3)
W ogóle nie chciało mi się dziś rano wychodzić z łóżka, a tym bardziej gdziekolwiek jechać. :D
Jednak czas pożegnania się z rodzinką Agnieszki nadszedł.

Długo się zastanawiałem jak mam wrócić do Wrocławia. Przeglądałem w necie połączenia kolejowe...
I w końcu wymyśliłem, że pojadę z Kosmą do Katowic, by troszkę posiedzieć u niej, a dzień później wpaść na zabrzańską Helenkę. :)

Po południu razem z Anetką, Agnieszką i Darkiem pojechaliśmy do Wielunia skąd mieliśmy z Moniką pociąg do Katowic.
Jeszcze przed odjazdem udało nam się zjeść przepyszne lody! Mniam!

Podróż pociągiem minęła przyjemnie.
Z Katowic do Moniki zahaczając jeszcze o pizzerię i Żabkę. :)

Super dzień!

TRASA 1:
Skrzynno -> Dębiec -> Piskornik -> Borowiec -> Masłowice -> Małyszyn -> Urbanice -> Widoradz -> Wieluń

TRASA 2:
Katowice/PKP – Sosnowiec -> Będzin -> Dąbrowa Górnicza

W WIELUNIU


I JUŻ W KATOWICACH :)

Na kole z... Katane, Darkiem i Wiktorem :D

Środa, 7 maja 2008 · Komentarze(10)
Kategoria woj. Śląskie
Kolejny już dzień na Śląsku.
Tym razem miałem wolne całe popołudnie! :)

Umówiłem się z Katane na wspólne rowerowanie.
Spotkaliśmy się o pierwszej w Piekarach przy Kauflandzie. :D

Katane, jak przystało na sympatyczną i grzeczną dziewczynkę, bardzo miło mnie przyjęła w swym mieście. :)

W 10 minut poznałem Sanktuarium Matki Boskiej Piekarskiej, Kalwarię Piekarską i Kopiec Wyzwolenia. :)
Na ten ostatni razem z Katane sobie wjechaliśmy, a co! ;)
Fajnie wyglądała z niego panorama okolic Piekar.

Później Katane pokazała mi niektóre swoje ulubione miejsca. :D
A więc tamę, Świerklaniec i Chechło. :)

Nad Chechłem sobie troszkę posiedzieliśmy. Słońce nieźle dawało, więc nad wodą było dość sporo ludzi, jak na tą porę dnia i tygodnia. :)

Kolejny nasz przystanek to park w Świerklańcu, gdzie odwiedziliśmy Pałac Kawalera. :D
A po tym zaczęliśmy pić zimne piwko i zajadać się frytasami. Hehe

Troszkę się zagapiliśmy, czas szybko leciał i zrobiło się późno, a przecież umówiliśmy się z Darkiem na popołudniowo-wieczorną przejażdżkę. :)
Strasznie okrężną drogą dotarliśmy na zabrską Helenkę, gdzie czekała na nas cała sympatyczna rodzinka Darka, a więc Anetka, Wiku oraz najmłodszy biker na BS, czyli Igorek. :)

Po sympatycznych pogaduszkach ruszyliśmy razem z Katane, Darkiem i Wiktorem przed siebie.

Nie zabrakło dziś atrakcji. :D
Wiku zgubił tarczę od hamulca tylnego. Hehe
On to chyba każdy rower zajedzie. ;P
Skoro tarcza nie chciała się przykręcić, bo brakło śrubek, nie chciała odpaść, bo brakło odpowiednich narzędzie... :D
To trzeba było coś z nią zrobić, by Wiku mógł kontynuować jazdę.
Pomocna okazała się zwykła taśma klejąca, dzięki której tarczę przymocowało się do szprych koła i można było śmigać dalej. ;)

Odwiedziliśmy Repty i rezerwat Segiet. W takim towarzystwie jechało się arcyprzyjemnie. Było wesoło, więc czas dalej leciał szybko...
Niestety ja musiałem powoli zacząć się spieszyć, bo czekała mnie praca. :/
Dlatego też nie pojeździliśmy tyle ile byśmy chcieli, ale i tak było super!

Następnym razem będzie więcej czasu. :)

Bardzo fajnie było poznać słynną Katane!
No i super było znów pojeździć z Darkiem (tym razem bez deszczu :D) oraz wschodzącą gwiazdą BIKEstats, a więc Wiktorem. :)

Oby więcej takich wypadów na... kole! ;P

Widok na Sanktuarium Matki Boskiej Piekarskiej


Katane zjeżdżająca ze Wzgórza Wyzwolenia


Razem z Katane na tamie ;)


Chechło


Oprócz rowerów w modzie są... kajaki ;)


W świerklańskim parku :D


Wschodząca gwiazda BIKE stats – WIKU!


A to już tylko starzy wyjadacze ;P