Wpisy archiwalne w kategorii

Jasień i okolice

Dystans całkowity:10023.26 km (w terenie 2153.79 km; 21.49%)
Czas w ruchu:470:11
Średnia prędkość:21.28 km/h
Maksymalna prędkość:67.00 km/h
Suma podjazdów:45 m
Maks. tętno maksymalne:186 (96 %)
Maks. tętno średnie:150 (78 %)
Suma kalorii:3775 kcal
Liczba aktywności:259
Średnio na aktywność:38.70 km i 1h 49m
Więcej statystyk

GDZIE SĄ ŁABĘDZIE?!

Dziś

Niedziela, 3 sierpnia 2008 · Komentarze(2)
GDZIE SĄ ŁABĘDZIE?!

Dziś nie miałem za bardzo pomysłu na jazdę, właściwie to nawet chęci mi brakowało...
Ale mama zaproponowała wyjazd do lasu.
Skorzystałem oczywiście. We trójkę, bo pojechał jeszcze tato, wyruszyliśmy na tenże stawik po drodze odwiedzając Bieszków i Świbną. :)

Na stawiku tym mieliśmy spotkać łabędzie, których ostatnio było tam dużo...
Niestety dziś nie widzieliśmy ich. Szkoda troszkę. Pewnie gdzieś już się przeniosły.
Ze stawiku przebiliśmy się lasem do Lipska Żarskiego i wróciliśmy do domu wioseczkami, bo trzeba było zdążyć na Kubicę. :D

TRASA:
Jasień -> Bieszków -> Świbna -> ...las... -> Lipsk Żarski -> Jaryszów -> Golin -> Jabłoniec -> Jasień

ŁABĘDZI BRAK... :/

BORNHOLM 2008 - Dzień 9.

Poniedziałek, 21 lipca 2008 · Komentarze(53)
POWRÓT DO DOMU, KONIEC PRZYGODY ZWIEŃCZONY NOWYM REKORDEM

Poprzedni dzień

Dzień ostatni naszego wyjazdu.
Budzę się koło szóstej rano. Na szczęście nie pada ale jest zimno. Budzę Matyska.
Nie chce nam się jechać ale trzeba. Szybkie hasło: wstajemy! I już po spaniu.
Jemy jakieś marne śniadanko składające się z kabanosów i resztek chleba.
Mój bidon świeci pustkami... :/
No cóż, za dwie godziny powinni otwierać sklepy, wtedy się napiję.
Teraz ruszamy, bo nie ma czasu na leniuchowanie...
Na początku mylimy kierunek i niepotrzebnie robimy 5 km – niezły start!
W końcu jedziemy już dobrą drogą do Locknitz. Jest zimno, kurtka mokra od wczorajszego deszczu, niska temperatura i wiatr robią swoje – cały się trzęsę.
Marzę o spotkaniu jakiegoś marketu, by kupić sobie rogaliczki „7 days” z nadzieniem czekoladowym... kupić coś do picia... zjeść i odzyskać siły!
Niestety nic takiego się nie dzieje, a na liczniku przybywa kilometrów... 30 km, 40, 50 i nic... :/
Padam. W końcu w jakiejś miejscowości udaje mi się kupić wodę mineralną i Fantę – już jest lepiej ale wciąż jestem głodny...

Matys daje radę o wiele lepiej ode mnie – jest mocny.
W mojej głowie pojawia się zwątpienie. Zaczynam myśleć, w której miejscowości wjechać do Polski i wrócić pociągiem do domu.
Zaczynam mieć wątpliwości, czy ten powrót na rowerach w ogóle ma sens?!
Przecież co chwilę pada przelotny deszcz, przecież jedziemy pod silny wiatr, który na otwartej przestrzeni spowalnia mnie często do 15 km/h, przecież jest zimno i co najważniejsze... 300 kilometrów!
Czy to możliwe w taką pogodę?!
Z sakwami...
Po tylu kilometrach w poprzednich dniach i niezbyt dobrej nocy spędzonej na ławce w wiejskiej altance?!
Nie wiem...
A im mocniej wiało tym bardziej miałem dość. Zakładam długie spodnie, bo robi się coraz zimniej i mokro. :/
Ludzie jadący z naprzeciwka nas pozdrawiają. Zazdroszczę im, bo jadą z silnym wiatrem w plecy, a my się męczymy, zwłaszcza ja.
W pewnym momencie dzielę się z Matysem swymi wątpliwościami. On chce za wszelką cenę wrócić. Skoro tak to ja też muszę, nie zniosę myśli, że przeze mnie wrócimy pociągiem, a już na pewno nie dopuszczę do sytuacji, gdzie mielibyśmy wracać osobno.
Niestety w tym momencie pojawiły się nerwy. Niepotrzebnie.
Pierwszy raz na wyjeździe mamy „ciche kilometry”. Chyba przez 40 kilometrów jedziemy nie rozmawiając, a pogoda robi z nami co chce...
W końcu, gdy na licznikach jest już prawie 120 km zatrzymujemy się na jedzenie.
Siedzimy na ławce.
Myślę sobie: „Piotrek, przecież to twój przyjaciel, są nerwy, jest ciężko, bądź twardy, ludzie w takich sytuacjach różnie reagują, mówią różne głupie rzeczy, odpuść, po prostu jedź...”
Chyba pomogło. Powoli wszystko wraca do normy.

Po tym posiłku podążamy dalej przed siebie. Kilometrów przybywa ale ciągle jesteśmy strasznie daleko od domu...
Czasami zatrzymujemy się, by 5 minutek poleżeć na wale przeciwpowodziowym i dać sobie odpocząć.
Wiemy jednak, że najbardziej potrzebujemy porządnego posiłku, by uzupełnić braki energii.
Mamy już dość batoników musli. :D
Gdy dotarliśmy do Kustrin-Kietz byliśmy na wysokości polskiego Kostrzyna. Długo nie myślimy i przejeżdżamy przez granicę, by w barze zjeść porządny obiad.
Miła pani serwuje nam super posiłki. Schaboszczak, frytki, suróweczki... To nam bardzo pomaga.
Wracamy na niemiecką stronę i dalej jedziemy ścieżką rowerową w stronę Frankfurtu nad Odrą.
Ten odcinek bardzo nam się dłuży ale wreszcie docieramy do tego miasta. Jest tam troszkę podjazdów do pokonania, które zaczynają dawać się Matyskowi we znaki. Ja na tym etapie czuję się o niebo lepiej niż jeszcze 50 kilometrów wcześniej.
Ku naszej radości znajdujemy otwarty market.
Wreszcie! Wreszcie kupiłem sobie te pieprzone rogaliki z nadzieniem czekoladowym, o których marzyłem przez ostatnie 220 kilometry! :D
Kupujemy jeszcze picie. Chwilka na odpoczynek i postanawiamy, że nie będziemy jechać dalej niemiecką stroną do Gubena, gdzie mieliśmy przekraczać granicę. Zamiast tego wjeżdżamy do Polski już w tym miejscu i tak znajdujemy się w Słubicach.
Drogę stąd znam doskonale i wiedziałem, że zostało nam równo 90 kilometrów. Jest jednak późno, bo po dziesiątej i robi się ciemno. Wiemy już, że wrócimy do domów koło drugiej, może trzeciej w nocy.
Mimo to postanawiamy jechać dalej rowerami, a trzeba napisać, że tego dnia dziesiątki razy byliśmy kuszeni przez naszych rodziców tym, że przyjadą po nas autem...

Ok. Na stacji JET szybka kiełbaska i trzeba brać się do roboty. Pedałujemy.
Po jakichś 15 kilometrach i kilku podjazdach Matys prosi o chwilkę odpoczynku. Analizuje sytuację i stwierdza, że jednak wróci autem. Szkoda mi go, bo przez cały dystans czuł się świetnie, a od kilkunastu kilometrów borykał się z kryzysem.
Matys dzwoni po ojca. Zastanawiam się co robić ale szybko decyduję się, że już w tym momencie nie odpuszczę i wrócę na rowerze do Jasienia.

Leżymy sobie, gdzieś w przydrożnym rowie, dyskutujemy o naszym wyjeździe, jest fajnie. Wiemy, że za chwilę nie będziemy już jechać razem, że wspólna przygoda dobiegnie końca.
Strasznie jesteśmy zadowoleni z tego wyjazdu. Mamy świadomość tego, że wspólnie spełniliśmy jedno ze swych marzeń!

Matysek mimo zmęczenia pomaga mi jeszcze trochę na trasie.
W końcu na 265 kilometrze spotykamy jego ojca. Pakujemy jego rower do auta. Dyskutujemy i nadchodzi czas na rozstanie. Ja wrzucam do ich auta sakwy i dalej jadę bez nich (co za ulga :D) a Matysek jedzie do domu, by się wyspać przed kolejnym dniem, bo w południe ma się stawić w pracy.

Samemu jedzie się całkiem inaczej. Przede wszystkim ciężkie są odcinki leśne, gdzie jest bardzo ciemno i co chwilę dochodzą do mnie jakieś szelesty i inne hałasy z lasu, a wyobraźnia działa...
Jadę przed siebie i mam jedną myśl w głowie... UDA SIĘ! :D
Dojeżdżam do Krosna Odrzańskiego – stąd już tylko 45 km do domu.
Potem Dychów, Bobrowice i dystans dzielący mnie od domu wciąż topnieje.
Gdy wybija na liczniku 300 kilometrów na moich ustach pojawia się uśmiech. Jestem szczęśliwy tak bardzo, że wydaje mi się, iż nie czuję zmęczenia! (szok!).
Przemierzam już oświetlone Lubsko i Budziechów... wpadam do Jasienia!
Jestem w swoim rodzinnym miasteczku!
Jestem w domu!
Jestem!!! :D




TRASA:
D/ Plöwen -> Locknitz -> Sonnenberg -> Krackow -> Wollin -> Penkun -> Schonfeld -> Gartz -> Friedrichsthal -> Gatow -> Schwedt -> Stolpe -> Lunow -> Hohensaaten -> Hohenwutzen -> Gross Neundorf -> Kienitz -> Genschmar -> Kustrin-Kietz -> PL/Kostrzyn -> D/Kustrin-Kietz -> Lebus -> Frankfurt (Oder) -> PL/Słubice -> Urad -> Cybinka -> Drzeniów -> Gęstowice -> Korczyców -> Radomicko -> Osiecznica -> Marcinowice -> Krosno Odrzańskie -> Dychów -> Bobrowice -> Strużka -> Gozdno -> Górzyn -> Lubsko -> Budziechów -> JASIEŃ :D

”NASZA” ALTANKA – CIĘŻKI PORANEK


ZIMNO, MOKRO, WIETRZNIE... SETKI MYŚLI W GŁOWIE


CIĄGLE WZDŁUŻ GRANICY...


CIĄGLE DO PRZODU!


Pozostałe dni wyprawy:
1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>PODSUMOWANIE CAŁEGO WYJAZDU>>>>>>>>>>>>>>>>>>

Razem z Matysem pokonaliśmy 1185 kilometrów w ciągu 9 dni.
Na samym Bornholmie spędziliśmy 3 dni.
Poruszaliśmy się po terenie 4 państwa (Polska, Dania, Niemcy, Szwecja).
Podróżowaliśmy też pociągami... (Żary->Świnoujście, Kopenhaga->Malmo)
Również statkiem... (Kołobrzeg->Nexo)
A także promami (Ronne->Koge, Trelleborg->Sassnitz i w Świnoujściu)
Niektórzy coś tam próbowali śmigać motorówką... :D
i nawet traktorem... ;P
o pojazdach wojskowych nie wspominam. ;)

Generalnie... BYŁO PIĘKNIE!
Za ten wyjazd dziękuje serdecznie Matyskowi! Mojemu Przyjacielowi!

Przez te kilka dnia zobaczyliśmy kawałek świata. Odwiedziliśmy dziesiątki cudownych miejsc, z których najbardziej utkwi nam w pamięci Jons Kapel.
Spotkaliśmy na swojej drodze dużo przyjaznych ludzi – w każdym kraju.

Dla mnie ten wyjazd był bardzo ważny. Odpocząłem. Zrealizowałem jedno z marzeń.
Ten wyjazd pomógł mi też zrozumieć jedną rzecz nad którą długo się głowiłem. :)

Bornholm 2008 – ta wyprawa dała mi dużo!
Te 9 dni było genialne! Cudowne. Wspaniałe!
To była wolność!
I tego obrazu nie zamaże już nic. :)

Pamiętajcie! :D
Bierzcie z życia to co jest najlepsze...

Z Żar

Czwartek, 3 lipca 2008 · Komentarze(0)
Po nocnych debatach z Matyskiem związanych z naszym planowanym wyjazdem na Bornholm (13. lipca) trzeba było wrócić do domku.
A więc w tym piekle z Żar do Jasienia, drogą boczną, spokojną – przez wioseczki.
Do tego doszła jazda po Żarach i wesoła pogaduchy a zakładzie. :D

Gorąco, gorąco...


TRASA:
Żary -> Grabik -> Lubanice -> Łukawy -> Bieszków -> Jasień

W piekle

Środa, 2 lipca 2008 · Komentarze(12)
Jazda w samo południe – w tym piekle.
W cieniu temperatura grubo powyżej 30 stopni, strasznie suche powietrze.
Trasa do Olszyny i później lasem do Zasiek przez fabrykę amunicji.
Droga z Olszyny to istna pustynia, miałem pełne buty piachu.
Ostatnie 20 kilometrów jechałem w stanie agonalnym, ledwo żywy do domu dojechałem.
Później jednak, po kolacji i prysznicu, wsiadłem na rower i pojechałem do Matyska na piwko i opracować plan naszej wakacyjnej wycieczki.

Odcinek z Olszyny do fabryki amunicji


Za Lubanicami, w drodze do Żar



TRASA 1
Jasień -> Jabłoniec -> Golin -> Jaryszów -> Pietrzyków -> Dębinka -> Rytwiny -> Cielmów -> Tuplice -> Trzebiel -> Olszyna -> Brożek -> Zasieki -> Marianka -> Jeziory Wysokie -> Brody -> Chełm Żarski -> Lubsko -> Budziechów -> Jasień

TRASA 2
Jasień -> Świbna -> Drożków -> Lubanice -> Grabik -> Żary

DZIEŃ DZIECKA WEDŁUG MŁYNARZA,

Niedziela, 1 czerwca 2008 · Komentarze(38)
DZIEŃ DZIECKA WEDŁUG MŁYNARZA, CZYLI DZIEŃ JAKI LUBIĘ! :D

Był Dzień Matki według Młynarza, pora na Dzień Dziecka! :D
Przy okazji... najserdeczniejsze życzenia dla Was wszystkich! :)

Mój dzień zaczął się...w nocy i w nocy się skończył. ;)
Wstałem o 3 rano, szybkie śniadanko i takie tam...
Potem wsiadłem na rower i pojechałem z Jasienia do Żagania na pociąg.
W końcu dotarłem do Wrocławia, gdzie z PKP, wrocławskimi ulicami dojechałem na swe gajowe osiedle. :)

Przed południem zbiórka ekipy i wyjazd do Chorzowa na mecz Reprezentacji, która grała z Danią.
Polska – Dania 1:1

Wyjazd genialny! :D
Tyle śmiechu i zabawy życzę wszystkim! :)
Mecz bardzo fajny, napawa optymizmem przed Euro.
Kibice spisali się.
Atmosfera na trybunach świetna, tak jak zawsze na Stadionie Śląskim. :)
Ciężko nie lubić tego obiektu.

Po meczu jeszcze odwiedziny u skosmaczonej Algidy. ;P

Powrót do Wrocławia i...

Chce się napisać, że było pięknie, ale to stwierdzenie nie oddaje w pełni tego, jaki był ten dzień! :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
E-TYPE – „Campione” yt
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Moja dzielnia we Wro :D


Przy Stadionie Śląskim tłumy


Atmosfera wielkiego święta


Z której my również korzystamy :)


Różne oblicza kibiców :D


Jak zawsze zapiera dech w piersiach...


Biało-czerwona trybuna – zupełnie, jak moje serce :D


Zaraz się zacznie


Jacek Krzynówek dzieli I rządzi! I LOVE THIS GAME!!! :)


”Witamy Cię Młynarzu w Chorzowie!” ;)


Dziś nie były potrzebne – słońce dało czadu


Ebi


40’000 ludzi na trybunach


”Po upadku trzeba wstać, podnieść się i dalej grać!”


Roger walczy


Leo dziękuje Ebiemu za grę


Rozgrzewający się Łukasz Fabiański


Mogło być 2:1 dla Polski :)


Odwiedziny u Kosmy :)



Sentymentalnie: Droga Reprezentacji na EURO 2008 Z ORŁEM NA PIERSI!!!

Pamiętajcie, że to Nasza Reprezentacja – jedyna taka! :)

Oficjalna piosenka naszej Reprezentacji na Euro 2008 – sympatyczna. :)

Oficjalny hymn Euro 2008 – Enrique wymiata. ;)

Cedynia 972, Grunwald 1410, Klagenfurt 2008!!! – To już za tydzień! :D

Prezentacja naszej Kadry – musimy być dumni!

Prezentacja naszej grupy na Euro „Ten jeden wielki sen...” „ZDOBYĆ ŚWIATA SZCZYT!” :D

Zapomnijmy o Dortmundzie 2006!!! – Tamten dzień sprawił wielki ból, teraz czas na ukojenie...

Polscy fani... ;) – na stadionach jest naprawdę sympatycznie... :D

Trix&Flix – maskotki Euro 2008 :)


MŁYNARZ TYPUJE:
Polska – Niemcy 2:0
Polska – Austria 3:1
Polska – Chorwacja 2:2

Wracamy do domu z medalem!!!

p.s.1
Złotym!

p.s.2
Do zobaczenia za miesiąc!

p.s.3

HERE WE GO!

Campione, campione, ole, ole, ole
There can be only one…

Campione, campione, ole, ole, ole
There can be only one…

Campione, campione, ole, ole, ole
There can be only one…

Campione, campione, ole, ole, ole
There can be only one…

Campione, campione, ole, ole, ole
There can be only one!!!
(chodzi o naszą Reprezentację) :D

Rodzinnie

Sobota, 31 maja 2008 · Komentarze(0)
Późnym wieczorem, gdy już troszkę upał zelżył.
Razem z rodzicami.

TRASA:
Jasień -> Bieszków -> Łukawy -> Lubanice -> Drożków -> Lipsk Żarski -> Jaryszów -> Golin -> Jabłoniec -> Jasień

Przed Lubanicami

Do Nowogrodu przez Białowice

Piątek, 30 maja 2008 · Komentarze(2)
Straszny upał. Żar leje się z nieba tak, że aż ciężko się oddycha.
Plany na dziś były inne, ale właśnie między innymi pogoda je zniwelowała. :)

W samo południe pojechałem sobie do Wiciny, stamtąd na Zabłocie i fajną drogą przez Białowice do Nowogrodu Bobrzańskiego.
Bardzo sielankowy klimat. :)

Przed Białowicami wjechałem w drogę leśną i dzięki temu odnalazłem całkiem ciekawe rozlewisko wodne, które dość "dziko" wygląda. :)

Powrót z Nowogrodu tą samą trasą.
Oddychałem przez rękawy... :D

TRASA:
Jasień -> Wicina -> Guzów -> Zabłocie -> Białowice -> Nowogród Bobrzański -> Białowice -> Zabłocie -> Guzów -> Wicina -> Jasień

Widok z pól na kościół w Wicinie


Kwieciście


Sysunia :D


Rozlewisko wodne nieopodal Białowic


Fajne są takie klimaty :)


Ucieczka od upałów


Gross-Rosen miało swą filię w Jasieniu...


Mały rekin ;) – to tylko Jesiotr :)

Spełnić marzenie...

Środa, 28 maja 2008 · Komentarze(21)
Chcę to zrobić i zrobię! :D
Zawsze marzyłem o wyjeździe na wielki turniej, w którym zagra moja Reprezentacja.
Dziś przybliżyłem się do tego. :)
Zdobyłem jeden bilecik, niedługo dzięki uprzejmości Kosmacza dojdzie drugi...
I w ten oto sposób pojadę do Klagenfurtu na mecz z Chorwacją.
A wcześniej jeszcze czeka mnie wyjazd tam, gdzie lubię bywać, a więc na Stadion Śląski w Chorzowie!
Na mecz Polska - Dania, 1. czerwca.
Szykuje się piękny, piłkarski czerwiec!

Szkoda tylko, że obok piłkarskich emocji będą też te związane z sesją na uczelni. ;)
Damy radę!!!


Tymczasem dziś swoje kilometry zrobiłem jeżdżąc po leśnych ścieżkach w okolicy Jasienia.
Pojechałem do Glinki Górnej i wróciłem sobie spokojnie kręcąc.
Taki wieczorny relaks... przed meczem. :)


- - - - - - - - - - - - - - - - - -
KSU - "Za mgłą" -
- - - - - - - - - - - - - - - - - -

MOJE DZISIEJSZE ZDOBYCZE :D

Dzień Matki według Młynarza

Poniedziałek, 26 maja 2008 · Komentarze(31)
Dokładnie rok temu 26. maja pokonałem tą samą trasę co dziś. :D
Teraz wyszło więcej km, bo było więcej krążenia niż poprzednio – wygląda na to, że zrobiłem się bardziej ciekawski. ;)

Chyba w Dzień Matki lubię jeździć do domu. ;)
Tak jak przed rokiem, również i dziś, trasa zostaje zadedykowana mojej mamie, jako taki mały prezent.
Prezencik prezencikiem, ale były oczywiście też życzenia i kwiatek. :)

Co do samej trasy to jechało się świetnie!
Pogodę miałem niemal idealną. Temperatura wahała się między 15, a 20 stopni. Było sucho, jedynie za Przemkowem przez jakieś 20 km jechałem w drobnym deszczyku, ale to było nawet przyjemne.
Najlepszy był jednak wiatr, który dużo mi dziś pomagał. Nie był to może huragan, ale jednak jego pomoc na większości trasy była wyraźnie odczuwalna. :)

Dużo było jazdy po mało uczęszczanych przez auta drogi – to wielka przyjemność.
Odwiedziłem też niemal wszystkie centra miast przez które przejeżdżałem.
Piękna ta Polska! :)

Na pewno wielce miłą rzeczą na trasie był telefon od Kosmy, która oznajmiła mi, że jest moim pragnieniem. :D
Odebrała już bilecik na EURO! :)
Ostatnio, po wielogodzinnych negocjacjach udało mi się go kupić i tym samym moje marzenie się spełni!!!

Również na trasie dowiedziałem się, że sesja egzaminacyjna zakończy się u mnie 1. lipca, co strasznie mnie ucieszyło, bo oznacza to niemal cały wolny lipiec! :)

Oczywiście nie mogę zapomnieć o miłych smskach od Damianka, który chciał mnie zmotywować bym dokręcił do 400 km... ;P

Podsumowując... BYŁO PIĘKNIE!

TRASA:
WRO/Gaj – Hallera – Grabiszyńska...
Mokronos Dolny -> Cesarzowice -> Jaszkotle -> Pietrzykowice -> Sadków -> Sadkówek -> Sośnica -> Kąty Wrocławski -> Pełcznica -> Piotrowice -> Kostomłoty -> Samborz -> Jarosław -> Ujazd Górny -> Karnice -> Budziszów Mały -> Postolice -> Kępy -> Biernatki -> Taczalin -> Koskowice -> Legnica -> Lipce -> Studnica -> Michów -> Chojnów -> Czernikowice -> Rokitki -> Brzozy -> Chocianów -> Jakubowa Lubińskie -> Wysoka -> Wilkocin -> Przemków -> Szklarki -> Piotrowice -> Szprotawka -> Szprotawa -> Bobrzany -> Bukowina Bobrzańska -> Chrobrów -> Bożnów -> Żagań -> Marszów -> Żary -> Grabik -> Drożków -> Świbna -> JASIEŃ

A w głowie na całej trasie...
- - - - - - - - - - - - - - - -
KSU – „Za mgłą”
- - - - - - - - - - - - - - - -

KĄTY WROCŁAWSKIE


PRZYJEMNIE SIĘ JEDZIE TAKĄ DROGĄ...


PRAWIE, JAK SOKOLIKI... :)


KOSTOMŁOTY


POLA KUKURYDZY – JESZCZE W STANIE EMBRIONALNYM :D


LEGNICA


MOJA ULUBIONA DROGA 94 – DZIŚ TEŻ NIĄ JECHAŁEM :)


CHOJNÓW


CHOCIANÓW


PRZEMKÓW


PIOTROWICE, DĄB „CHROBRY” – JEDNO Z NAJSTARSZYCH DRZEW W POLSCE – 750 LAT


SZPROTAWA


ŻAGAŃ – PAŁAC


ŻARY – KATEDRA


ZACHÓD SŁOŃCA :D


NIEBIOSA DZIŚ NADE MNĄ CZUWAŁY ;)