BORNHOLM 2008 - Dzień 5.
Poprzedni dzień --- Następny dzień
O szóstej rano dopływamy do Koge. Wyspiarska przygoda się skończyła, teraz czas na pedałowanie po stałym lądzie.
Jest bardzo chłodno. Noc na promie była ciężka – trochę zmarzłem ale najważniejsze, że udało się zaliczyć kilka godzin snu. :)
W porcie Matys łata dętkę, ja coś tam jem.
Potem troszkę kręcimy się po Koge i w końcu otwierają pierwsze sklepy. Robim więc szybkie zakupy i sprawiamy sobie porządne śniadanie z ciepłym jeszcze chlebkiem w rolach głównych! :)
Po jedzeniu ruszamy w stronę Kopenhagi. Nie jedziemy długo. Zaczyna padać. Szybko zjechaliśmy do przydrożnej budki z hot-dogami – jest jeszcze zamknięta. Rozsadzamy się tam na stoliczkach, leje coraz bardziej, a my zasypiamy. :D
Budzimy się dwie godziny później, odpoczęliśmy, deszcz przestał padać, budka już otwarta, więc jemy coś ciepłego.
Teraz już można jechać na podbój Kopenhagi!
Po drodze spotykamy sympatycznego Duńczyka, który jechał z jedną sakwą do Bergen w Norwegii! :D
Jedziemy razem przez jakieś 15 km, ma bardzo szybkie tempo, bo rzadko kiedy schodziliśmy poniżej 33 km/h! Jest piekielnie mocny (co ciekawe miał zapewne ponad 40 lat). Na jednym ze skrzyżowań się żegnamy, on jedzie w swoim kierunku a my do stolicy Danii.
W końcu docieramy na miejsce. Dobrze, że zrobiła się ładna pogoda. Dzięki temu przez kilka godzin zwiedzamy sobie Kopenhagę – jest tam bardzo ładnie ale to co mi zapadnie w pamięci z pobytu w tym mieście to na pewno setki, tysiące rowerzystów i rowerów! Gdzie się nie obejrzysz tam rower! :D
Ludzie dojeżdżają nimi wszędzie. Do pracy i na zakupy, nawet przy przystankach autobusowych są porobione zadaszone parkingi dla rowerów.
Warto wspomnieć, że rowerzysta w Danii jest niezwykle szanowany przez kierowcę. Tam nikt nie zajeżdża ci drogi, każdy kierowca czeka aż przez przejście przejadą wszyscy rowerzyści, choćby było ich z pięćdziesięciu! Dla mnie rewelacja!
Mam nadzieję, że za bardzo nie przyzwyczaiłem się do tego, bo mogę się zapomnieć na ścieżce rowerowej we Wrocławiu i rozjedzie mnie jakiś zakompleksiony kierowca. :D
Gdy już zwiedziliśmy centrum udaliśmy się na posiłek. Zjadłem taką pizzę, że ledwo od stoły wstałem. :D
Po tym pojechaliśmy na dworzec główny i kupiliśmy bilety na pociąg do Malmo.
Po kilku chwilach jazdy w zatłoczonym wagonie, przeprawiliśmy się na drugą stronę cieśniny Oresund, tym samym znaleźliśmy się w Szwecji.
Najpierw kręcimy się po Malmo, oglądamy centrum, zawitaliśmy też w tamtejszym porcie, a także zjeździliśmy ścieżki na obrzeżach miasta.
Na koniec zostaje nam odnalezienie drogi nr 101 prowadzącej do Trelloborga – to jednak nie było proste ale przy pomocy uczynnego Szweda udaje nam się to. :D
Przy okazji po raz pierwszy w życiu poruszałem się rowerem po autostradzie. hehe
W czasie drogi do Trelleborga zapada zmierzch, jednak noc jest dość jasna (w końcu to Szwecja :D ).
W samym Trelleborgu szukamy dogodnej miejscówki do rozbicia namiotu. Ostatecznie rozbijamy się 8 km od centrum, blisko plaży – bardzo przyjemne miejsce.
To był kolejny świetny dzień! :)
TRASA 1:
DK/Koge (droga nr 151)-> Jersie -> Solrod -> Karlstrup -> Karlsunde -> Greve -> Hundige -> Kopenhaga (zwiedzanie)
TRASA 2:
S/Malmo -> Kristineberg -> Vastra Ingelstad -> Mollevangen -> Ostra Grevie -> Stora Slagarp -> Klorup -> Vastra Vemmerlow -> Trelleborg
JESTEŚMY W KOGE! ;)
KIERUNEK KOPENHAGA
TROCHĘ ZDJĘĆ Z KOPENHAGI:
TRZEBA ZNALEŹĆ DWORZEC I UDAĆ SIĘ DO MALMO
JESTEŚMY JUŻ W SZWECJI
TROCHĘ KLIMATÓW Z MALMO
I JEDZIEMY DO TRELLEBORGA
MATTI NA JEDNEJ Z ULIC W TRELLEBORGU
Pozostałe dni wyprawy:
1, 2, 3, 4, 6, 7, 8, 9