Wpisy archiwalne w kategorii

200 km i więcej

Dystans całkowity:3971.04 km (w terenie 312.00 km; 7.86%)
Czas w ruchu:191:14
Średnia prędkość:20.77 km/h
Maksymalna prędkość:49.24 km/h
Suma podjazdów:4779 m
Liczba aktywności:17
Średnio na aktywność:233.59 km i 11h 14m
Więcej statystyk

Do Skrzynna

Piątek, 4 lipca 2008 · Komentarze(4)
Dzień doskonały! :)
Trasa była dla mnie niezwykle klimatyczna, masa nowych krajobrazów i miejscowości, przejazd przez aż cztery województwa. :)

Po 5 godzinach snu (byłem po nocce), wstaję i zaczynam zakładać bagażnik i sakwy na rower. Po jakimś czasie wszystko jest gotowe i pakuję potrzebne ubrania, bo w końcu nie będzie mnie w domu kilka dni. :)

Za oknem hula wiatr, niebo pochmurne, a w głowie jedna myśl: „dojechać do Skrzynna okrężną drogą tak aby pękło 200 km”. :D
Więc do dzieła!

Najpierw nad odrzańskie wały, potem Kiełczówek i licznymi wioskami gnam przed siebie, mijam Bierutów, Namysłów, potem kieruję się Kępno i jestem coraz bliżej celu.
Przez całą trasę mam silny boczny wiatr, po 100 km robi mi się chłodno i zakładam kurteczkę. W Kępnie zaliczam jedyny ciepło posiłek na trasie, niestety są to tylko „przysmaki” z Mc Donald’s. :D

Czas biegnie nieubłaganie (wyjechałem po jedenastej) więc 25 km przed moim celem zapadają ciemności...
Szkoda, że mam niedokładne wydruki mapki, bo gdy jest ciemno, na ostatnich kilometrach wyjeżdżam w szczerym polu... :D
Trzeba jechać.
Uparłem się, by na trasie zaliczyć... Wiktorów, bo chciałem tym się strasznie pochwalić Wiktorkowi. :D hehe
W końcu dopiąłem swego. :D

W ogóle to zrobiło się deszczowo i trochę zmokłem. :)
Jeszcze tylko Czarnożyły, dwie wioseczki i jest! Skrzynno! :)
Na drodze, w kompletnych ciemnościach czekają dwie piękne kobiety. :)
Anetka i Agnieszka. Czułe powitanie i zmierzamy w stronę domku, by spędzić razem przemiły wieczór z rodziną Agnieszki, Anetką, chłopcami i Moniką oraz Darkiem, którzy przyjechali jakąś godzinkę później ode mnie.

To była zapowiedź tego, co nastąpiło kolejnego dnia! :D

Dwusetka pękła, ale mam ich dopiero 4 w tym sezonie, a Damian już 7... Dostaję od niego baty niemiłosierne. :)
Nasz zakład jednak trwa do końca roku, więc jest nadzieja na to, że jeszcze powalczę. :D

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
KSU – „Po drugiej stronie drzwi”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Krajobrazy z trasy...






W Namysłowie


I jedziemy, jedziemy...


Kościółek ukryty pośród pól


A pośród pól masa kapliczek... :)


...i krzyży. :D


Na trasie znalazły się i takie drogi. :D


We wsi... Młynarka. :D


Stary Pan :D Czyli odpowiedź na Grzeczną Pannę Agenciary i Kosmacza. ;P


Na bezdrożach w ciemnościach... :D


TRASA:
Wro/Gaj – Kładka Zwierzyniecka – Swojczyce – Wilczyce...
Śliwice -> Pietrzykowice -> Brzezia Łąka -> Kątna -> Ligota Mała -> Zbytowa -> Zawidowice -> Bierutów -> Pielgrzymowice -> Wojciechów -> Wilków -> Namysłów -> Kamienna -> Bukowa Śląska -> Igłowice -> Skoroszów -> Rychtal -> Piotrówka -> Trzcinica -> Laski -> Mroczeń -> Joanka -> Słupia pod Kępnem -> Młynarka -> Słupia pod Kępnem -> Jankowy -> Baranów -> Kępno -> Krążkowy -> Myjomice -> Domanin -> Mikorzyn -> Doruchów -> Zalesie -> Torzeniec -> Wyszanów -> Kolonia Osiek -> Galewice -> Kaski -> Dąbie -> Zdzierczyzna -> Ryś -> Wyglądacze -> Swoboda -> Świątkowice -> Platoń -> Wiktorów -> Teklina -> Łagiewniki -> Czarnożyły -> Działy -> Niemierzyn -> Skrzynno

Dzień Matki według Młynarza

Poniedziałek, 26 maja 2008 · Komentarze(31)
Dokładnie rok temu 26. maja pokonałem tą samą trasę co dziś. :D
Teraz wyszło więcej km, bo było więcej krążenia niż poprzednio – wygląda na to, że zrobiłem się bardziej ciekawski. ;)

Chyba w Dzień Matki lubię jeździć do domu. ;)
Tak jak przed rokiem, również i dziś, trasa zostaje zadedykowana mojej mamie, jako taki mały prezent.
Prezencik prezencikiem, ale były oczywiście też życzenia i kwiatek. :)

Co do samej trasy to jechało się świetnie!
Pogodę miałem niemal idealną. Temperatura wahała się między 15, a 20 stopni. Było sucho, jedynie za Przemkowem przez jakieś 20 km jechałem w drobnym deszczyku, ale to było nawet przyjemne.
Najlepszy był jednak wiatr, który dużo mi dziś pomagał. Nie był to może huragan, ale jednak jego pomoc na większości trasy była wyraźnie odczuwalna. :)

Dużo było jazdy po mało uczęszczanych przez auta drogi – to wielka przyjemność.
Odwiedziłem też niemal wszystkie centra miast przez które przejeżdżałem.
Piękna ta Polska! :)

Na pewno wielce miłą rzeczą na trasie był telefon od Kosmy, która oznajmiła mi, że jest moim pragnieniem. :D
Odebrała już bilecik na EURO! :)
Ostatnio, po wielogodzinnych negocjacjach udało mi się go kupić i tym samym moje marzenie się spełni!!!

Również na trasie dowiedziałem się, że sesja egzaminacyjna zakończy się u mnie 1. lipca, co strasznie mnie ucieszyło, bo oznacza to niemal cały wolny lipiec! :)

Oczywiście nie mogę zapomnieć o miłych smskach od Damianka, który chciał mnie zmotywować bym dokręcił do 400 km... ;P

Podsumowując... BYŁO PIĘKNIE!

TRASA:
WRO/Gaj – Hallera – Grabiszyńska...
Mokronos Dolny -> Cesarzowice -> Jaszkotle -> Pietrzykowice -> Sadków -> Sadkówek -> Sośnica -> Kąty Wrocławski -> Pełcznica -> Piotrowice -> Kostomłoty -> Samborz -> Jarosław -> Ujazd Górny -> Karnice -> Budziszów Mały -> Postolice -> Kępy -> Biernatki -> Taczalin -> Koskowice -> Legnica -> Lipce -> Studnica -> Michów -> Chojnów -> Czernikowice -> Rokitki -> Brzozy -> Chocianów -> Jakubowa Lubińskie -> Wysoka -> Wilkocin -> Przemków -> Szklarki -> Piotrowice -> Szprotawka -> Szprotawa -> Bobrzany -> Bukowina Bobrzańska -> Chrobrów -> Bożnów -> Żagań -> Marszów -> Żary -> Grabik -> Drożków -> Świbna -> JASIEŃ

A w głowie na całej trasie...
- - - - - - - - - - - - - - - -
KSU – „Za mgłą”
- - - - - - - - - - - - - - - -

KĄTY WROCŁAWSKIE


PRZYJEMNIE SIĘ JEDZIE TAKĄ DROGĄ...


PRAWIE, JAK SOKOLIKI... :)


KOSTOMŁOTY


POLA KUKURYDZY – JESZCZE W STANIE EMBRIONALNYM :D


LEGNICA


MOJA ULUBIONA DROGA 94 – DZIŚ TEŻ NIĄ JECHAŁEM :)


CHOJNÓW


CHOCIANÓW


PRZEMKÓW


PIOTROWICE, DĄB „CHROBRY” – JEDNO Z NAJSTARSZYCH DRZEW W POLSCE – 750 LAT


SZPROTAWA


ŻAGAŃ – PAŁAC


ŻARY – KATEDRA


ZACHÓD SŁOŃCA :D


NIEBIOSA DZIŚ NADE MNĄ CZUWAŁY ;)

Praga 2008 - powrót do domu

Niedziela, 4 maja 2008 · Komentarze(34)
Niesamowity powrót z Pragi do Jasienia. :D

Po wczorajszej decyzji o tym, że ostatniego dnia wypadu mamy pokonać cały dystans z Pragi do domów nadszedł czas na realizację planów.

Nikt nie kwapi się do tego, by się wygramolić z namiotu, bo najzwyczajniej w świecie o 5 rano jest strasznie zimno. :D
Do tego poszliśmy późno spać, bo w nocy szukaliśmy otwartego sklepu, żeby mieć co zjeść na kolację i śniadanie. :)
Poza tym troszkę zabawiliśmy u właściciela kempingu. Trzeba było uregulować należności i jeszcze uciął sobie z nami długą pogawędkę. Chyba nas polubił. :D

Gdy już zjedliśmy, umyliśmy się, namiot został złożony, a rzeczy spakowane, trzeba było ruszyć wreszcie przed siebie.
Praga jeszcze spała, a my już jechaliśmy...

Pierwsze 80 kilometrów to było bardzo szybkie tempo dyktowane przez Matyska, ale dzięki temu 1/3 dystansu poszła gładko. :)
Zrobiliśmy sobie przerwę, by przebrać się w krótkie gacie i koszulki, bo gdy wyszło słońce, to zaczęły się upały. :D
Ten dzień był zdecydowanie najlepszym jeżeli idzie o pogodę.

W pewnym momencie, w mieście Česká Lípa zajeżdżamy do marketu, gdzie kupujemy wodę i pyszne lody. :D

Po tej miejscowości zaczyna robić się ciężej, czuć że zbliżamy się do gór.
Po kilkunastu kilometrach zaczynają się regularne, długie i ciężkie górskie wspinaczki. Trzeba się jakoś przebić przez Góry Łużyckie. ;)

Może było i ciężko, ale ten odcinek wspominam bardzo dobrze, bo lubię góry, a zwłaszcza widoki, jakie towarzyszą podczas pokonywania podjazdów. :D
Fakt, faktem przetyrały nas te podjazdy nieźle. ;)

Dotarliśmy do Rumburku, jednej z ostatnich miejscowości w Czechach, jaka była na naszej dzisiejszej trasie. Tam wydajemy ostatnie korony, by posilić się pysznym obiadkiem, przy niemniej smakowitym piwku. :)

Po tym posiłku pokonujemy jeszcze jakieś 10-15 km i wjeżdżamy do Niemiec.
W nogach już grubo ponad 100 km tego dnia, ale jedzie się fajnie. :)

Problem powstaje, gdy docieramy do niemieckiego miasteczka Löbau, ponieważ doskwiera nam dość poważny problem nawigacyjny. ;)

Radzimy sobie z tym jednak i przez Niesky docieramy do Podrosche, gdzie wpadamy do Polski!
To był również bardzo przyjemny odcinek. Muszę się przyznać, że podczas tego wyjazdu spodobały mi się niemieckie drogi i ścieżki rowerowy, do których wcześniej miałem jakieś uprzedzenie. :)
No ale, jak to mówią... tylko krowa poglądów nie zmienia! :D

Gdy byliśmy w Polsce do domów zostało nam ponad 20 km. Matys miał do Żar 25, a ja do Jasienia 45. W nogach ponad 200 km, ale co tam... jadymy!!! ;)

No i dojechaliśmy. :)

Zmęczeni, ale bardzo zadowoleni i wielce usatysfakcjonowani.
Udało nam się zrealizować nasz plan w 100%!
Pokonaliśmy cały dystans z Pragi wioząc ciężkie sakwy.

Po tym wyjeździe można było poczuć, że się naprawdę żyje! :D

Był to nasz pierwszy kilkudniowy wyjazd, pierwszy raz z sakwami, a jesteśmy z niego bardzo zadowoleni.

Teraz planujemy już kolejne wyjazdy i może kiedyś wreszcie uda nam się zrealizować nasze wspólne marzenie, jakim jest objechanie dookoła Polski!

TRASA:
Praga -> Zdiby -> Libeznice -> Kojetice -> Neratovice -> Tuhaň -> Mělník -> Liběchov -> Želizy -> Tupadly -> Chudolazy -> Medonosy -> Bukovec -> Deštná -> Dubá -> Nový Berštejn -> Újazd -> Jestřebi -> Lesná -> Sosnová -> Česká Lípa -> Lada -> Horni Pihel -> Nový Bor -> Svor -> Lesné -> Jiřetin pod Jedlovou -> Dolni Podluži -> Studánka -> Rumburk -> N/Neugersdorf -> Kottmarsdorf -> Großweidnitz -> Löbau -> Kittlitz -> Oppeln -> Kleinradmeritz -> Melaune -> Nieder Seifersdorf -> Baarsdorf -> Jänkendorf -> Niesky -> Horka -> Geheege -> Rothenburg -> Lodenau -> Ungunst -> Steinbach -> Podrosche -> PL/Przewóz -> Straszów -> Mielno -> Drozdów -> Olbrachtów -> Żary -> Grabik -> Drożków -> Świbna -> Jasień

Dopiero co wyjechaliśmy z Pragi...


Przed nami masa kilometrów i podjazdów


Czasem chwile odpoczynku...


By potem wspinać się w górę!


Jak zawsze po zdobyciu kolejnego szczytu jest radość :)


Ale czekają następne... :D


Już zostało do domu tylko... 100 km :D


DZIĘKI MATTI! :)

Praga 2008 - wyjazd z Matyskiem - Dzień 1.

Czwartek, 1 maja 2008 · Komentarze(15)
Wreszcie nadszedł pierwszy dzień maja! Początek weekendu, na który wiele osób czekało z utęsknieniem. :)

Na ten czas zaplanowałem sobie z Matyskiem wyjazd do Pragi...
Oczywiście na rowerach. :D

Chcieliśmy połączyć swoje siły i jechać razem z Agenciarą, Kosmą i Kobrą, którzy również w tym samym czasie zamierzali odwiedzić stolicę Czech. Niestety nie mogliśmy zgrać się z terminami ze względu na pracę. Ale nic to... następnym razem się powiedzie!
Grunt, że wszyscy się bawili dobrze! :)

A nasza zabawa zaczęła się wczesnym rankiem pierwszego maja.
Dzień wcześniej spakowałem się w sakwy, by o piątej rano w czwartek ruszyć z nimi do Żar, skąd już razem z Matyskiem jechaliśmy do samej Pragi...

Tego samego ranka podjechałem jeszcze do Lubska na Orlen, by nadymać kółka. :D
Pochwalę się Wam również tym, że przez pierwsze dziesięć kilometrów trasy towarzyszyła mi... moja mama!
Wyobraźcie sobie, że wsiadła o tej porze na rower, by choć odrobinkę uczestniczyć w naszej wyprawie! Cud kobieta! :)

Z Żar już razem z Matysem skierowaliśmy się w stronę granicy polsko-niemieckiej, którą pokonaliśmy w Przewozie/Podrosche. Właściwie to już nie ma czegoś takiego, jak „pokonywanie granicy”, bo można sobie przejeżdżać przez nią do woli! W końcu jesteśmy w Unii Europejskiej. :)

Po stronie niemieckiej poruszaliśmy się wspaniałą ścieżką rowerową Oder-Neiße. Pierwszy raz jeździłem u naszych sąsiadów, ale wrażenia z jazdy mam niezwykle pozytywne!
Pięknie to Niemcy zorganizowali, trzeba im to przyznać.
Ścieżka swój biega zaczyna w Świnoujściu, a kończy w Czechach w miejscowości Česká Ves. Cały czas wiedzie wzdłuż Odry i Nysy Łużyckiej, jak nazwa na to wskazuje. :)
Na jej szlako jest mnóstwo atrakcji turystycznych oraz malowniczych lasów, łąk i pól. Jazda po niej do czysta przyjemność i wcale nie dziwi fakt, że spotkaliśmy na niej strasznie dużo rowerzystów tego dnia. :)

W Niemczech odwiedziliśmy piękne miasta Rothenburg oraz Görlitz, w którym to dłużej zabawiliśmy, bo jest tam cała masa pięknych miejsc.
Również troszkę czasu spędziliśmy w Ostritz, gdzie mieści się cudowny klasztor St. Marienthal – malownicze miejsce, gdzie można spędzić dużo czasu błogo odpoczywając. :)

Wreszcie dotarliśmy do Zittau, punktu, w którym stykają się granice trzech państw: Polski, Czech i Niemiec. Dosłownie na kilka minut znów wpadamy do Polski i zaraz potem znajdujemy się w Czechach, gdzie zatrzymujemy się na obiad.
Oczywiście... Pilsner i smażony ser! :D
Coś co moje podniebienie przyjmowało z niezwykłym zapałem. ;)

Przez kolejne kilometry mijamy piękne, malownicze czeskie wioseczki i miasteczka.
Ciągle przebijamy się przez Góry Łużyckie, co nie jest zbyt proste z obciążonym sakwami rowerem. Ale trzeba jechać! Praga czeka! :)

Przed zachodem słońca robimy długi odpoczynek na jednej z górskich łąk. Zmęczony byłem bardzo i mi się przysnęło. :)
Dobrze, że Matys czuwał. :D

Później przejechaliśmy jeszcze około czterdziestu kilometrów i zatrzymaliśmy się w miejscowości Doksy.
Chcieliśmy rozbić się nad jeziorem, ale nie odnaleźliśmy go w ciemnościach... :/
Ostatecznie rozbijamy namiot w lesie, nieopodal jakiegoś ośrodka.
Zmęczeni kładziemy się szybko spać, a do snu tuli nas... Piast Wrocławski! :D

To był ciężki, aczkolwiek pełen atrakcji dzień! :)

Zapomniałem napisać o pogodzie... może to i lepiej. ;)

TRASA:
Jasień -> Budziechów -> Lubsko -> Budziechów -> Jasień (nadymać kółka :D)

Jasień -> Świbna -> Drożków -> Grabik -> Żary -> Olbrachtów -> Drozdów -> Mielno -> Straszów -> Przewóz -> N/Podrosche -> Klein Priebus -> Steinbach -> Ungunst -> Lodenau -> Rothenburg -> Nieder Neundorf -> Kahlmeile -> Zentendorf -> Deschka -> Zodel -> Ludwigsdorf -> Görlitz -> Hagenwerder -> Leuba -> Ostritz -> Mariental -> Hirschfelde -> Zittau -> Hartau -> P/Kopaczów -> CZ/Hrádek nad Nisou -> Dolni Sedlo -> Horni Sedlo -> Polesi -> Rynoltice -> Lvová -> Jablonné v Podještědí -> Postřelná -> Nový Luhov -> Noviny pod Ralskiem -> Mimoň -> Boreček -> Hradčany -> Břehyně -> Doksy

Wystartowali


Wjeżdżamy do Niemiec


Kiedy przestanie padać???!!! :/


Chwila relaksu ;)


Rothenburg


Konie…


On już więcej nie zajedzie Wam drogi :D


Krótki odpoczynek


W Görlitz










Kto komu ustąpi?! :D


Odpoczynek na jeziorkiem w Görlitz


Helikoptery :D


Ostritz


Klasztor St. Marienthal


Nie ruszę się stąd! ;)


Każdy orze jak może :D


Matys jedzie wzdłuż Nysy Łużyckiej


Takimi uliczkami można jeździć bez końca


Gdzieś na trasie


Słońce chowa się za górami, a my wciąż jedziemy... :)

POWRÓT Z MECZU

Niedziela, 18 listopada 2007 · Komentarze(45)
POWRÓT Z MECZU

Po wczorajszym, wielkim dniu, nadszedł czas na powrót do Wrocławia. :D

Pobudka rano, ciągle w głowie szumi od wczorajszego dnia, tych wszystkich emocji, śpiewów i okrzyków! Ciągle żyję wczorajszym wieczorem...

Katowice. Za oknem na termometrze minus 6 stopni! Brrrrrrr :/
Małe zawahanie... jest decyzja. Jedziemyyyyyyyy! :D

Po pysznym śniadanku i rozmowach z kuzynkiem oraz wujkiem, trzeba zacząć się zabierać do drogi powrotnej. I tak po godzinie 12:00 wsiadam na rower...
Najpierw męczę się na oblodzonych ścieżkach rowerowych. Po jakimś czasie daję sobie spokój i wskakuję na drogę... trzypasmową :D

Mijam kolejne miejscowości Katowickiego Okręgu, odbieram kilka telefonów. I nawet się nie spostrzegłem, jak znalazłem się już 40 km od Katowic.

Dookoła wszędzie leży śnieg, jest silny mróz, ale jedzie mi się świetnie. Bardzo pomocny był wiatr. Bo mimo wielkiego zmęczenia ostatnimi dniami, ciągle poruszam się w stronę Wrocławia.

W okolicach Strzelec Opolskich robię postój na małe jedzonko. Chciałbym się czegoś napić, ale... wszystko co miałem w bidonie zamieniło się w kostkę lodu... :/
Nic to! Jedzie się dalej.

Wreszcie dojechałem do Opola, w którym postanowiłem zabawiać nieco dłużej, by móc nacieszyć oczy nocnymi widokami tego miasta. I bez wahania mogę napisać, że jest tam przecudnie! Zrobiłem troszkę fotek, a później udałem się już na przedmieścia, gdzie na stacji benzynowej zakupiłem sobie herbatkę i ciepłe jedzenie.
Zrobiłem dość długą, aczkolwiek przyjemną i niezwykle pożyteczną przerwę.

Jest już całkowicie ciemno. Opuszczam Opole. Do Wrocławia jeszcze jakieś 90 kilometrów.

Zrobiło się cieplej! :D Już tylko minus 3 stopnie hahaha
Ale tak prawdę mówiąc, dziś tego zimna prawie w ogóle nie odczuwałem.
Za Opolem jechało mi się jeszcze lepiej niż pierwszą połową trasy.
Mam sprzyjający wiatr. Może nie jest silny, ale lepsze 10 km/h w plecy niż w pysk! :P

Ciągle jadę drogą 94, ten numer będzie śnić mi się po nocach :D

Mijam Brzeg, do którego postanawiam wjechać, by również zobaczyć sobie to miasteczko nocą. To samo robię w Oławie. :)

Z Oławy szybko jadę w stronę Wrocławia. Siechnice... Radwanice... i wreszcie Wrocław!!!

Udało mi się! Nie myślałem, że będę mieć siły na powrót z meczu rowerem, a jednak plan powiódł się! :)

Na liczniku mam 190 km, więc postanawiam dokręcić do 200 jeżdżąc już tylko ścieżkami.

Szczęśliwy i usatysfakcjonowany wpadam na mieszkanie.
Kolacyjka, gorąca kąpiel i wreszcie... sen!!!

Jeżeli zazwyczaj piszę na koniec każdej wycieczki, że... BYŁO PIĘKNIE!, to dziś muszę napisać, iż słowo „pięknie”, na określenie tego całego weekendu jest niewystarczające!
Właściwie nie znam słowa, które w pełni oddałoby obraz tego co w te dwa dni przeżyłem. Takie słowo chyba nie istnieje! :D

Jedno wiem... te dwa dni będę wspominał z radością i uśmiechem na ustach do swych ostatnich chwil!


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
E-TYPE – „Campione”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Ścieżki rowerowe w Katowicach



Bytom – Miechowice. Kościół św. Krzyża



Dookoła śnieg



Droga 94 będzie śnić mi się po nocach! Polubiłem ją :)



Takim poboczem jedzie się rewelacyjnie



Wszędzie śnieg, śnieg i śnieg! :D



Opole – Wieża Piastowska



Opolski ryneczek



W Opolu prawie, jak w... Krakowie :D



Ratusz opolski



Kanał... Młynówka! :D
Dlaczego nikt z Opola nie wrzuca takich zdjęć?! Macie tam pięknie!




A z tego zdjęcia ucieszy się chyba pewna pani z DG. Również Opole!



Brzeski deptak



Ratusz w Brzegu



Ratusz w Oławie (Cześka kumpel już nastawił zegar :P)






TRASA:
Katowice/Chorzowska -> Chorzów -> Bytom -> Piekary Śląskie -> Bytom -> Zabrze -> Wieszowa -> Boniowice -> Karchowice -> Zawada -> Pyskowice -> Paczynka -> Paczyna -> Pisarzowice -> Toszek -> Płużnica Wielka -> Błotnica Strzelecka -> Warmątowice -> Strzelce Opolskie -> Sucha -> Izbicko -> Nakło -> Walidrogi -> Opole -> Wrzoski -> Karczów -> Skarbiszów -> Borkowice -> Skorogoszcz -> Buszyce -> Leśniczówka -> Łosiów -> Strzelniki -> Pawłów -> Brzeg -> Gać -> Godzikowice -> Oława -> Stanowice -> Marcinkowice -> Jankowice -> Groblice -> Siechnice -> Radwanice -> Wrocław
... Wro/Księże Małe – Gaj - Powstańców Śląskich - Gaj

WROCŁAW --> JASIEŃ

WROCŁAW --> JASIEŃ
CZYLI Z WROCŁAWIA DO DOMKU NA WEEKEND :D


Ogromna satysfakcja! :)

W ten weekend miałem zaplanowany wyjazd do Jasienia, gdzie jest mój dom i rodzinka :)
Wiadomo, że 26. maja to Dzień Matki, więc grzechem byłoby się nie pokazać :D
Poza tym były też i Młynarzowe sprawy do zrobienia w sobotę i niedzielę...

Można jechać autobusem, można jechać i pociągiem, że o samochodzie nie wspominam...
Ale skoro chciałem ostatnio zrobić trasę 200 km to wyszło, że wyjazd do domu stwarza dogodną okazję do spełnienia mej zachcianki.

Kiedy już wybrałem rower na środek lokomocji (hehe) przyszła pora na wyznaczenie trasy.
Najkrótsza droga do domu, którą można jechać, wynosi 185 km, ale 150 km tego dystansu to autostrada A-4, a więc opcja, w której rower nie wchodzi w rachubę.

Wymyśliłem sobie jednak inny przebieg jazdy po drogach asfaltowych, gdzie dystans powinien oscylować w okolicach 200 km.

Ogólnie można tak przedstawić jej plan:
WROCŁAW – Kąty Wrocławskie – Legnica – Chojnów – Chocianów – Przemków – Szprotawa – Żagań – Żary – JASIEŃ

Ostatecznie wyszło, że długość tej trasy wynosi 202 kilometry i jest to najkrótsza „asfaltowa” trasa do Jasienia z Wrocławia, którą można pokonać rowerem.

- - - - - - - - - -

Z Wrocławia wyruszyłem tuż przed 7 rano. Nie popełniłem tego samego błędu, co niedawno i noc poprzedzającą dzień wyjazdu poświęciłem na sen :)
Jak się okazało, było to słuszne posunięcie.

Początkowo jechało mi się wręcz wyśmienicie. Do Legnicy (prawie 80 km) dojechałem sobie bezproblemowo. Nie potrzebowałem żadnych postojów, nie chciało mi się pić, ani jeść. Byłem z tego zadowolony.
Pogodę na tym odcinku można nazwać wręcz wymarzoną, bo temperatura powietrza miała troszkę ponad 20 stopni, podczas jazdy troszkę kropił deszczyk, wiatr w ogóle nie przeszkadzał, a słońce schowane było za chmurami.

W ogóle w tym dniu miałem szczęście do pogody.
WIATR
Przez całą drogę wiatr nie był moim wrogiem, nie był też przyjacielem – taki tam neutralny :)
Wiało bardzo mało i niezbyt mocno, w większości z boku, a jakieś tam większe porywy były sporadyczne.
SŁOŃCE I TEMPERATURA
Tak jak już wspomniałem, do 80. kilometra słońce ciągle było za chmurami, a temperatura wynosiła troszkę ponad 20 stopni. Później zrobiło się cieplej, ale dopiero między 120 a 170 kilometrem jechałem w piekle. Słońce na bezchmurnym niebie i bardzo wysoka temperatura troszkę mnie katowały, ale trzeba być twardym ;)
W końcówce trasy to się troszkę uspokoiło, bo pojawiły się chmury na niebie.
BURZE I OPADY
Do Legnicy jechałem w lekkiej mżawce, jednak to akurat uważam za plus – taki chłodzenie wodą :D
Burze i gradobicia mnie ominęły hehe
Miałem wielkiego farta w tym temacie, bo jak pojawiłem się już w domu, zaraz po godzinie 17, to po 20 minutach nad Jasieniem przeszła burza :)

- - - - - - - - - - -

Nie miałem dziś za bardzo czasu na zwiedzanie miejscowości, które mijałem, gdyż zależało mi na tym, aby w domu być stosunkowo wcześnie :)
Ale poświęciłem chwilkę na podziwianie legnickiego rynku, który uznałem za niezwykle piękny, również zobaczyłem na trasie dąb „Chrobry” w okolicy wsi Piotrowice, nieopodal Szprotawy.

Bardzo żałuję, że odpuściłem sobie pokręcenie się koło wsi Wilkocin, bo można koło niej znaleźć ruchome wydmy oraz wielki bunkier z czasów II Wojny Światowej.
Kiedyś to nadrobię :D


Najdłuższy postój zrobiłem sobie właśnie pod „Chrobrym”, bo wyniósł on przeszło pół godziny :D
Bardzo przyjemnie leżało się na ławeczce pod koroną 750-letniego dębu, słuchając dźwięków dochodzących z lasu...

Poza tą przerwą zatrzymywałem się jeszcze w sklepach, by uzupełniać wodę w bidonie, która tego dnia okazała się skarbem na wagę złota :D
Piłem ją łapczywie niczym SMOK Wawelski :D
A tak poważnie to chyba wody powinienem więcej przyjąć na tej trasie, bo jak sobie policzyłem, wypiłem tylko cztery litry.
Poza wodą pomagały niezawodne batony Lion oraz pomidory :)

Jedyny poważny kryzys na trasie dopadł mnie na drodze z Żagania do Żar.
Nigdy nie przepadałem za tym odcinkiem :)
Poza tym problemem były bolące mnie dłonie od trzymania kierownicy. Muszę sobie sprawić chyba nowe rękawiczki, bo w tych po 150 kilometrach bardzo mi doskwierał ból.
Pod każdym innym względem traskę zniosłem bardzo fajnie :)

Najpiękniejszym momentem było to jak wpadłem do domu, gdzie czekał na mnie pyszny, cieplutki obiadek :D
Jego spożywanie w altance na dworze podczas burzy... to jedna z tych wspaniałych chwil w życiu, o których się nie zapomina :D

Gdyby nie to, że w niedzielę miałem mecz... pojeździłbym więcej jeszcze hehe

A dystans dedykowany jest... mojej Mamie!
Bo w końcu to 26. maja był :)



MUZYKA DNIA: ATB – Let You Go :)

Legnica – na zamku


Legnica – dalsze podziwianie zamku :)


Kamieniczki na rynku w Legnicy


Na odcinku Chojnów – Chocianów


Brukowana droga do Przemkowa


Dąb „Chrobry”


”Wszystko można”


Pomnik – samolot w Szprotawie


Jasień wita :D



TRASA:
WRO/Gaj – Hallera – Grabiszyńska...
Mokronos Dolny -> Cesarzowice -> Jaszkotle -> Pietrzykowice -> Sadków -> Sadkówek -> Sośnica -> Kąty Wrocławski -> Pełcznica -> Piotrowice -> Kostomłoty -> Samborz -> Jarosław -> Ujazd Górny -> Karnice -> Budziszów Mały -> Postolice -> Kępy -> Biernatki -> Taczalin -> Koskowice -> Legnica -> Lipce -> Studnica -> Michów -> Chojnów -> Czernikowice -> Rokitki -> Brzozy -> Chocianów -> Jakubowa Lubińskie -> Wysoka -> Wilkocin -> Przemków -> Szklarki -> Piotrowice -> Szprotawka -> Szprotawa -> Bobrzany -> Bukowina Bobrzańska -> Chrobrów -> Bożnów -> Żagań -> Marszów -> Żary -> Grabik -> Drożków -> Świbna -> JASIEŃ

Rekord pobity! Pierwsza dwusetka

Niedziela, 2 lipca 2006 · Komentarze(18)
Udało się!!!Rekord pobity!
Z Wrocławia do mojego rodzinnego Jasienia.
Do tej pory moim najlepszym osiągnięciem było 180 km jeszcze z 2001 roku.
Co złożyło się na mój rekordowy dystans?! A więc tak:
Zaczęło się niewinnie hehe, bo o godzinie 0:00 wyruszyłem z moim koleżką na nocną przejażdżkę po wrocławskich mostach:
WRO/Gaj
- Most Milenijny - Mosty Trzebnickie - Mosty Warszawskie - Mosty
Jagiellońskie - Most Szczytnicki - Most Grunwaldzki - powrót na Gaj
przez Plac Dominikański
To dało 34 kilometry.

Ale najlepsze miało dopiero nastąpić i tak od 8 rano zacząłem realizować swój plan szatański hehe :D

Podam ogólną traskę mego przejazdu z Wrocławia do Jasienia:

WRO/Gaj - Oborniki Śląskie – Strupina – Pełczyn – Wińsko – Łęczyca – Lubów
- Lipowiec – Szlichtyngowa – Głogów – Bytom Odrzański – Nowe Miasteczko
- Kożuchów – Nowogród Bobrzański - Jasień

Na tej trasie byłem od 8 rano do 21.

Traska
była dla mnie bardzo przyjemna, przez niemal cały dystans jechało się
bardzo fajnie pomimo żaru lejącego się tego dnia z nieba. Muszę
przyznać, że tego dnia wiatr nie był moim wrogiem :) przez jakieś 80%
traski miałem boczny więc nie przeszkadzał, w twarz wiało sporadycznie,
a czasem zdarzało się, że dostawałem turbo doładowanie hehe

Na
górce przed Bytomiem Odrzańskim miałem najwyższą prędkość tego dnia, a
konkretnie 60 km/h, fajne to było uczucie po 200 kilometrach grzać z
taką prędkością :)

Na trasie pomagały mi batoniki, pomidorki i
banany. Pomimo 5 litrów wypitej wody waga w domu i tak wskazywała
znaczny ubytek masy.

Muszę powiedzieć, że jestem bardzo
szczęśliwy i zadowolony z tego wyniku, sam jestem ciekaw kiedy będzie
atak na 300 km, bo że będzie... to wiem na bank!