To ostatni dzień roku. Dzisiaj również trzeba było pojeździć – zresztą nawet gdybym nie chciał to i tak musiałem, bo wczoraj przyjechałem rowerem do Zielonej Góry, więc dziś musiałem wracać... :D
Szczerze mówiąc, gdybym nie musiał, to nawet nie wsiadłbym dziś na rower hehe Dlaczego?! Bo dzisiaj u nas wieje w porywach nawet do 45 km/h, więc dla rowerzysty jest to niemal hamulec ręczny... Ale życie jest brutalne, jak to mówią :P
Pobudka o 5:15, na śniadanie tradycyjnie nic mi nie wchodzi, więc zabieram kanapki do plecaka. Odprowadziłem jeszcze kolegę do pracy i po godzinie szóstej wyruszam z Zielonej Góry do Jasienia. Jeszcze bardzo ciemno, temperatura około 3 stopni i ten wiatr... Na pierwszym wiadukcie poczułem się tak, jakbym zdobył Szrenicę hehe, wiało sakramencko! Przede mną tylko 50 kilometrów hahaha.
Wyjeżdżając z Zielonej Góry zebrałem na siebie kilka litrów wody z kałuży, w którą z impetem wjechała ciężarówka... Następnie walczyłem na obwodnicy z wiatrem, który ciągle miałem albo w blachę, albo z boku i jakoś jechałem w stronę domu. Najgorsze jednak było przede mną. Po 25 kilometrach dały mi się we znaki potężne podmuchy wiatru, prawda jest taka, że dwa razy niemal stanąłem w miejscu, a raz zostałem zdmuchnięty na pobocze – dla mnie to była katorga. Wyjścia jednak nie było – jechałem dalej. Na drodze leżało mnóstwo połamanych przez wiatr gałęzi, jak na złość wysiadła mi przednia lampka, ale w tym momencie robiło już się jasno i to pozwalało mi jechać dalej. W końcu dojechałem do domu i teraz sobie odpoczywam, muszę się wyspać, bo zapowiada się ciężki wieczór... :D
Koniec roku = początek nowego... a więc świętujemy :)
Jak słusznie zauważył Czesiek mieliśmy dzisiaj podobne warunki, a [url=http://tomalos.bikestats.pl/index.php?work=blog2&uid=170&did=12071]tego dnia[url] jak bym nie musiał to też bym na rower nie wsiadał :)
Nie choruję na tzw. "cyklozę".
Pokonywanie dystansu i własnych słabości, poznawanie nowych miejsc i ludzi (w niektórych można nawet się zakochać :D ), zdrowe i przyjemne spędzanie wolnego czasu - o to w tym wszystkim chodzi!
I tak właśnie wygląda ta moja zabawa z rowerem. :)
Uwielbiam jeździć długie dystanse i pokonywać podjazdy.
Kocham lasy, kocham góry, kocham jeździć. :)
Czasem bawię się w rowerowe rajdy na orientację ale najwięcej radości sprawia mi podróżowanie z sakwami. W wakacje 2009 roku wraz z moją kochaną Asią i przyjacielem Mateuszem pokonałem trasę Dookoła Polski. Łącznie przejechaliśmy niemal 4000 kilometrów w ciągu 30 dni. Na trasie towarzyszyli nam nasi Przyjaciele. Poza tym mam na swoim koncie wypady do Pragi, Wilna oraz na Bornholm. W głowie są kolejne plany. :)
Na blogu BIKEstats.pl dodaję regularnie i nieregularnie wpisy od czerwca 2006 roku. Można tam znaleźć tysiące zdjęć, oraz setki opisanych tras i relacji z wycieczek mniejszych i większych. :)
Trochę statystyki:
PRZEBIEG: 52'788 km (30.04.10)
MAX DYSTANS: 323,40 km (24.07.08)
MAX PRĘDKOŚĆ: 72,00 km/h (Puchaczówka, 20.09.09)
POWYŻEJ 300 km: 2 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 200 km: 16 razy (stan na 19.03.12)
POWYŻEJ 100 km: 170 razy (stan na 19.03.12)