KONIEC ROKU
BARDZO DOBREGO ROKU! :)
I niech kolejny rok będzie równie wspaniały, a najlepiej jeszcze cudowniejszy niż mijający 2008. :)
W 2009 szykuje się dużo dobrych rzeczy, jest wiele planów i marzeń do zrealizowania, które mogą spełnić się właśnie w nadchodzącym Nowym Roku.
Ale, by o tym pisać, będzie jeszcze czas. :)
Tutaj chciałbym w skrócie podsumować genialny rok 2008, z którym za kilka godzin się pożegnamy.
Dla mnie był to rok obfitujący w wiele ciekawych wydarzeń – nie tylko rowerowych.
Z tych rowerowych jednak, najbardziej utkwią mi w pamięci dwie wyprawy zrealizowane wspólnie z Matyskiem:
- Praga 2008 – 621 km przejechane w długi weekend majowy
- Bornholm – czyli 9 wymarzonych dni – 1185 km w lipcu
Poza tym jestem bardzo zadowolony z tego, że w całym roku udało mi się pokonać 30 dystansów dziennych przekraczających 100 km.
Bardzo cieszy fakt, że aż 10 z nich to te powyżej 200 km i nawet 2 powyżej 300...
Właśnie te dwie „trzysetki” też będą zawsze mi się kojarzyć z 2008 rokiem – to były niesamowite dni.
Wcale nie jest mi przykro z tego powodu, że nie dokręciłem do 10000 km na koniec roku. :D
Na to przyjdzie jeszcze czas. :)
Zabrakło niewiele ale widać... tyle właśnie miało braknąć. ;)
Licznik zatrzymał się na 9735 kilometrach, na pokonywaniu których spędziłem prawie 471 godzin – bardzo przyjemnych godzin. :)
Cieszy też fakt, że na rowerze spędziłem aż 203 dni z całego roku.
Chciałoby się więcej ale różnie to bywało z wolnym czasem i... motywacją. ;)
W styczniu i lutym właśnie brakowało motywacji i przez te dwa miesiące zrobiłem jedynie... 300 km.
Kolejny, niemal bezrowerowy miesiąc to... czerwiec. :D
Wtedy jednak byłem zajęty EURO 2008. :)
Zaraz po czerwcu nadszedł miesiąc wspaniały – lipiec!
W lipcu pękło ponad 2400 km i była wspomniana już wyprawa na Bornholm.
Były też w tym ciepłym miesiącu niezwykle przyjemnie spędzone dni na Helence, Mydlicach, Skrzynnie i Bieszczadach.
To był miesiąc jakich życzę każdemu jak najwięcej! :)
W 2008 roku były też chwile gorsze – dla mnie to te związane z kontuzją, jaka przyplątała mi się w połowie września.
Zapalenie ścięgna Achillesa, bo o nim mowa, było moją zmorą przez 3 miesiące i mam nadzieję, że już teraz jest z nim wszystko w porządku.
Póki co wydaje się, że wszystko z nim gra i niech tak zostanie, bo... w 2009 roku będzie mi bardzo potrzebne. :D
Rok 2008 to także poznani nowi ludzie. Ludzie których nie sposób nie lubić. :)
Pozytywnie zakręceni, pozytywnie nastawieni do życia.
Tacy, z którymi warto spędzać czas. :)
I wszystkim życzę nawiązywania właśnie takich znajomości. :)
Wspomnieć też warto o dwóch fajnych imprezach rowerowych, w których miałem przyjemność uczestniczyć:
- Odyseja Świętokrzyska
- Mini Nocna Masakra
Tak jak już pisałem, o planach na 2009 będzie niedługo.
Teraz chciałem:
Podziękować wszystkim, z którymi miałem przyjemność jeździć w 2008 roku.
A także:
WSZYSTKIM ŻYCZYĆ, BY NOWY ROK, BYŁ NIE MNIEJ UDANY JAK TEN KTÓRY BĘDZIEMY DZIŚ W NOCY ŻEGNAĆ!
ŻYCZĘ WAM SUKCESÓW, ZDROWIA I SPEŁNIANIA WSZYSTKICH SWOICH PLANÓW I MARZEŃ!
:)
A... zapomniałbym. :D
Co do dzisiejszego dystansu...
To efekt wyprawy do Lidla po Putinoffa. :D
Promocja –11% zrobiła swoje – kolejka od kasy kończyła się aż na lodówkach z mrożonkami. hehe
BAWCIE SIĘ DZIŚ DOBRZE I... UWAŻNIE! ;)