Kolejny dzień na Śląsku, który tym razem miałem przyjemność spędzić w towarzystwie Kosmacza. :)
Rano, gdy już się jako tako wyspaliśmy, zaczęliśmy obmyślać, gdzie by tu pojechać żeby zaliczyć pierwszą setkę tego roku. :D
No i padło na Ogrodzieniec i tamtejszy zamek.
Najpierw jednak musiałem się ogolić, bo nie lubię być zarośnięty, jak dziki agrest. (Kosma strasznie się czepiała, że długo mi to szło :D)
Potem udaliśmy się do serwisu po rower Moniczki.
Zanim jednak tam doszliśmy... nastąpił krótki, acz jakże atrakcyjny wybuch złości u Kosmy, bo zorientowała się, że zapomniała zabrać licznik z domu. W sumie to nie tylko ona się zorientowała, bo po tym nagłym wybuchu kilka zniesmaczonych głów obróciło się w stronę mej koleżanki. ;P
Dobra, kontynuujmy. :D
Rower odebrany, więc jedziemy do Ogrodzieńca.
Jedziemy, jedziemy... jedziemy i nagle Monika oświadcza, że pedał jej się odkręca.... No ale jakoś go dokręciła dziewczynka. :)
Wpadłem na genialny plan, by podjechać na stację orlenowską podpompować koła. No cóż... chyba nie jesteśmy w tym pompowaniu najlepsi, bo zamiast wbić kilka atmosfer w koło... urwaliśmy wentyl, a właściwie to Monia go urwała. :P
Zmiana dętki pociągnęła za sobą również zmianę planów...
Doszliśmy do wniosku, że dziś setki nie ma sensu robić. Było już późne południe, a nas czekała praca w nocy, więc niezbyt uśmiechało nam się gonienie tylko po to, by zobaczyć trzy cyfry na liczniku.
Po co się stresować, że się można spóźnić do pracy?! Zamiast tego wybraliśmy beztroskie spacerowanie po Dąbrowie Górniczej i jej okolicach.
I to był strzał w dziesiątkę!
Pierwsze na celowniku było... mieszkanie Moniki. :D
Zmieniliśmy ubranie na takie, w którym nie zapocimy się na śmierć, bo słońce dawało nieźle, a termometr wskazywał niemal 20 stopni w cieniu!
Przy okazji Monika zabrała swój licznik. :)
Z mydlickiego osiedla pojechaliśmy do Będzina odwiedzić tamtejszy zameczek. Po drodze Monia testowała swój nowy napęd i była bardzo zadowolona.
Na zamku w Będzinie było wesoło. Spotkaliśmy miłego pana z miotłą, który nam dwadzieścia razy tłumaczył którędy wejść do zamku (Monika była tam tylko kilkadziesią t razy :D).
A tak poważnie to spodobał mi się klimat na dziedzińcu zameczku. Taka oaza spokoju. Przekraczasz mury zamku i znajdujesz się w innym świecie, gdzie nie widzisz pędzących aut, a zamiast nich są dookoła zimne mury, a nad głowami niebieskie niebo i latające ptaki. Dla mnie bomba! :D
Aż się położyłem na ławeczce, by poobserwować sobie niebo. :)
Z zamku udaliśmy się pałacyku, który znajdował się nieopodal, a który to zachwalał pod niebiosa pan spotkany kilka chwil wcześniej. :)
Później ruszyliśmy w stronę Dorotki, którą miło było zaliczyć.
Na jej szczycie wypiliśmy sobie po pysznym, zimnym piwku, a później ruszyliśmy polną dróżką w dół, pędząc....
Gdy byliśmy już dobre 5 kilometrów od Dorotki zorientowałem się, że wypadła mi z kieszeni pięciozłotówka. Zatrzymałem się i sprawdziłem co jeszcze zgubiłem...
No i było pięknie! Zgubiłem dowód osobisty. :/
Nie załamaliśmy się. Zamiast tego wróciliśmy i niemal na samym szczycie Dorotki znalazłem swój dokument tożsamości. :)
Monika twierdzi, że to fart.
A ja byłem pewien, że go znajdziemy. :)
Mało tego, Monice udało się też znaleźć drugą pięciozłotówkę! :D
No to, jak już mieliśmy zastrzyk gotówki... szybko zmierzaliśmy do sklepu. :)
Kupiliśmy parę fajnych rzeczy, w tym pyszne lody i oddaliśmy się degustacji.
Na sam koniec pojechaliśmy nad Pogorię III, którą też sobie objechaliśmy dookoła.
Przy okazji Monika pokazała mi Park Zielony, czy jakoś tak. :)
Wyjazd był po prostu doskonały! Już dziś wiem, że długo będę go wspominać.
Zbyt dużo śmiesznych rzeczy się na nim wydarzyło, by o nim zapomnieć.
O wszystkim nie będę nawet próbować pisać, bo się nie da, z resztą i tak nieźle przynudziłem. :D
Dzięki Ci Moni(cz)ko! ;P
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
FASOLKI – „Fantazja” :D
- - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Ale daje! :DBędzin – zamek w całej okazałościTrochę śmiesznie to wygląda... powiew średniowiecza, a w tle bloki Gierka :DPOZDRAWIAMY! Kosmacz i Młynarczyk ;PA taki miałem widok, gdy leżałem na ławeczce :)Pałac Mieroszewskich w Będzinie *Gdy zaliczyłem Dorotkę moim oczom ukazał się kościół...Ale poszła! Kosma na zjazdach jest niedościgniona! ;PKto by pomyślał, że widok mojego dowodu osobistego mnie tak uraduje :DPogoria III – widok z ławeczkiNie dziwię się Monice, że lubi Pogorię – mnie też zauroczyłaWiater wiał :DNie pytajcie po co i dlaczego. Tak po prostu za konsumowanie zupy zabrała się Kosma!----------
*
O pałacyku w Wikipedii