Wpisy archiwalne w kategorii

woj. Opolskie

Dystans całkowity:3728.30 km (w terenie 234.40 km; 6.29%)
Czas w ruchu:176:45
Średnia prędkość:21.09 km/h
Maksymalna prędkość:71.00 km/h
Suma podjazdów:1821 m
Liczba aktywności:36
Średnio na aktywność:103.56 km i 4h 54m
Więcej statystyk

Warsztat i przedszkole

Środa, 9 września 2020 · Komentarze(1)
Kategoria woj. Opolskie
Z warsztatu...
Do przedszkola, do apteki i do domku z Igim w naczepie... ;-)
A na koniec na warsztat. :-)

Do przedszkola w cieniu gleby Kori...

Poniedziałek, 7 września 2020 · Komentarze(0)
Kategoria gleby, woj. Opolskie
Korzystając ze sposobności i pięknej pogody pojechaliśmy z Kori po Gabi do przedszkola.
Kori niestety zaliczyła na trasie dość bolesny upadek. :-(
Szczęście w nieszczęściu, że nic poważnego się nie stało.
Musiała niestety skorzystać z wozu technicznego.
A Gabi... wróciła swoim wagonem do domku zaliczając po drodze jeszcze paczkomat i pole kukurydzy... :-)

Do Bierutowa z ekipą BS

Sobota, 29 maja 2010 · Komentarze(5)
Udało się kolejny raz zmontować ekipę BS na weekendowy wyjazd. Tym razem na starcie wycieczki stawiło się... 13 osób. Nieźle! Oby tak dalej. :)
Poniżej pełny skład. :)
Aniołek
Kasia
Ala
Agata
Błażej
Filip
Tomek
Marcin
Jacek
Michał
Mateusz
Żyła
Młynarz – czyli ja ;)

Ekipa dopisała. Pogoda też.
Wypad udał się w 100%.
Śmiechu było co niemiara. :)
To była niezwykle przyjemna i sielankowa setka.

Szczególne słowa uznania należą się dziewczynom, które świetnie poradziły sobie z długim dystansem. Agata, Asia, Ala i Kasia to twarde zawodniczki. Wyróżnić w tym składzie trzeba zwłaszcza Alę, która całą trasę pokonała na... rowerze miejskim – szacunek! :)

Niemal cała trasa była poprowadzona bocznymi drogami, tak by uniknąć dużego ruchu samochodowego. Część też prowadziła przez dukty leśne. Był też... mały odcinek specjalny prowadzący przez pola. :D
Wszyscy dobrze się bawili.

Do najciekawszych miejsc odwiedzonych na trasie należy zaliczyć kościół w kształcie rotundy we wsi Stronia, krzyż pokutny w Kijowicach, cmentarz w Nadolicach, pałac w Borowej, domy Kargula i Pawlaka w Dobrzykowicach oraz... ambonę przy której wypiliśmy sobie po pysznym Piaściku!

Całej ekipie chciałem serdecznie podziękować za wielce przyjemne towarzystwo!
Wszystkim serdecznie gratuluję pokonania ponad 100 kilometrów.
Mam nadzieję, że jeszcze nieraz przyjdzie nam wspólnie pokręcić. :)
Cieszę się, że udało mi się poznać nowe, nadzwyczaj sympatyczne osoby!

Jako, że moja relacja nie jest szczególnie bogata w treść, to... polecam odwiedzić jeszcze blogi:
- Kasi,
- Michała,
- Jacka,
- Filipa,
- Żyły.
Miłej lektury! :)

TRASA:
Wrocław: Krzyki – Rynek – Plac Grunwaldzki – Psie Pole...
Domaszczyn -> Szczodre -> Dobroszów Oleśnicki -> Januszkowice -> Stępin -> Borowa -> Raków -> Piszkawa -> Ligota Wielka -> Smolna -> Gręboszyce -> Nowoszyce -> Wszechświęte -> Zarzysko -> Stronia -> Gorzesław -> Bierutów -> Kijowice -> Zawidowice -> Zbytowa -> Chrząstawa Wielka -> Chrząstawa Mała -> Nadolice Wielkie -> Nadolice Małe -> Dobrzykowice...
Wrocław: Wojnów – Strachocin – Bartoszowice – Niskie Łąki – Gaj – Krzyki



Team BIKEstats górą ! © JPbike


Ekipa BS na wrocławskim Rynku © JPbike


Peleton wrocławskiej ekipy BS na trasie © Mlynarz


Napierają... © Mlynarz


Zakupy w sklepie © Mlynarz


Pałac w Borowej © JPbike


Błogie leniuchowanie © Mlynarz


Stronia - kościółek w kształcie rotundy © Mlynarz


Rzepakowy Aniołek ;) © Mlynarz


Kamuflaż :) © zyla82


Ekipa BS widziana z "lotu ptaka" © Mlynarz


Nowy krzyk mody! :D © Mlynarz


Żyła i zmodyfikowana "dieta Małysza" ;) © Mlynarz


Gdy Błażejowi chce się pić... © Mlynarz


Ale dają! ;) © Mlynarz


Młynarz – znaczy się ja :) © JPbike


Rower miejski w terenie? A czemu nie?!! :) © Mlynarz


Drogowskaz w Bierutowie © Mlynarz


Zdewastowany krzyż pokutny w Kijowicach © Mlynarz


Terenowo przez las © JPbike


Cmentarz w Nadolicach © WrocNam


Przy domach Kargula i Pawlaka :) © JPbike


Pożegnanie przy Kładce Zwierzynieckiej © JPbike

DZIEŃ 5 - U BABCI

Piątek, 17 lipca 2009 · Komentarze(5)
Jemy śniadanie w Lądku. Pogoda dopisuje, dziś będzie skwar. Dotarła do nas radosna wiadomość: naszym Przyjaciołom: Marcie i Adusiowi urodziła się córeczka!

Jacek ma dynamit w nogach. Chyba nie ma góry, która by go złamała. My staramy się dotrzymać Mu kroku (koła). :)

Jesteśmy w Złotym Stoku i odpoczywamy przy kopalni złota. Szukamy szczęścia - może trafi się nam jakaś sztabka złota :)


W Złotym Stoku spotykamy się z Zielakiem :-)
Z Zielakiem przed kopalnią złota w Złotym Stoku:



Pierwszy kapeć na trasie (po 530 km). Dętkę zmienia Matys :)
Matysek i Jego guma... Patrzcie na rejestracje samochodu!!!! :)


Ale niespodzianka! W Paczkowie czeka na nas Darek (djk71), który przyjechał pociągiem z Zabrza, by z nami pokręcić.
Mamy drugiego kapcia na wyprawie. Dętkę łata... Darek :D

W Otmuchowie


Odwiedziliśmy Głuchołazy - miasto, w którym urodził się Młynarz. Panuje tu świetny klimat, ludzie dookoła uśmiechnięci. Hmm... To tak jak my! :)
Popas w Głuchołazach


Odwiedziliśmy Babcię Marysię w Konradowie (babcię Piotrka). Nocleg u Babci Stefci (to też babcia Piotrka).

Za nami 600 km od początku wyprawy. Wieczorne biesiadowanie przy stole w Kazimierzu u rodziny Piotrka.

Dziś pokonaliśmy 152 km. W Prudniku dołączył do nas Paweł. W Głogówku musiał nas opuścić Darek. Dzień wielce udany! Dużo zobaczyliśmy. Czujemy się bardzo dobrze.

Szczegóły i zdjęcia po powrocie.

<Dzień poprzedni> <Dzień następny>

Relacja na bieżąco dostępna na stronie http://www.dookolapolski.xn.pl

Przeziębnięty zmęczony

Piątek, 19 grudnia 2008 · Komentarze(20)
Dwusetka jest dedykowana Asiczulkowi. :)

Już dziesiąty raz w tym roku pokonałem dystans większy niż 200 km.
W sumie mam już na swoim koncie trzynaście takich dystansów.
Równocześnie dziś po raz... 99-ty pokonałem dystans ponad 100 km, a więc następnym razem będzie jubileusz. :)
Żeby było śmieszniej... dzisiejsza dwusetka była dwusetną wycieczkę tego roku...

Jest to dwusetka, której przejechanie sprawiło mi największą trudność ze wszystkich dotychczasowych dystansów powyżej 200 km.
Kosztowała mnie sporo energii, momentami zadawała ból, był moment, w którym z jej przejeżdżania zrezygnowałem, wymagała strasznie dużo uporu.
Ale wszystko skończyło się tak, że na ustach pozostał uśmiech radości i satysfakcja z przezwyciężenia własnych słabości i nieugięcia się przed bezlitosną tego dnia pogodą...

Wszystko się zaczęło wczesnym rankiem.
Plan na dziś był taki, by przejechać 200 km i... odwiedzić Anetkę i Darka wraz z chłopcami na zabrzańskiej Helence. :)
Tak by zrobić im świąteczną niespodziankę.

Prognozę pogody miałem całkiem niezłą, bo wiatr w plecy 15-25 km/h na całej długości, bez opadów i temperatura 1-3 stopnie na plusie...
Wszystko się sprawdziło oprócz jednego. Od rana padał deszcz. :(
Mimo to zdecydowałem się jechać z nadzieją, że za kilkanaście kilometrów ustąpi.
Niestety nie ustąpił.
Po 20 kilometrach, stopy wpakowane w SPD drętwiały z zimna, bo były całe mokre. :/
SPD to niestety nie jest dobre obuwie na zimę, dziś się o tym dobitnie przekonałem.
Być może ochraniacze coś dają w takich warunkach pogodowych ale jeszcze ich nie posiadam.
W każdym razie po przejechaniu 40 kilometrów i dojechaniu do Brzegu (prawie cały czas jechałem 94-ką) nie wytrzymałem i stwierdziłem, że to nie ma sensu.
Deszcz nie przestawał padać, stopy mi zamarzały...
Wiedziałem, że prędzej czy później to mnie dobije, a im dalej będę oddalony od Wrocławia tym gorzej może się to dla mnie skończyć...
Odwrót...
I 40 kilometrów do Wrocławia, cały czas pod wiatr, w padającym deszczu, z zamarzającymi nogami. Koszmar!
Tak bardzo jeszcze nigdy nie zmarzłem w nogi.
W pewnym momencie zatrzymałem się i zmieniłem mokre skarpetki na suche, dodatkowo zrobiłem sobie „windstoper” z woreczków foliowych. (pomogło tylko przez jakieś 15 km) :)
Także zmieniłem przesiąknięte od deszczu rękawiczki na suche. Dobrze, że kiedyś nauczyłem się od Cześka wozić zapasową parę rękawic w takich ciężkich warunkach pogodowych. W tym miejscu serdecznie Cię Cześku pozdrawiam! :)
Jakoś przemęczyłem ten powrót ale dojechałem z wielkim bólem – ledwo się wypiąłem z SPD...
Na mieszkaniu zrzuciłem z siebie wszystkie mokre ciuchy, z wielką ulgą pozbyłem się mokrych skarpet i butów. Zacząłem się ogrzewać.
Wypiłem kilka ciepłych herbat i zaaplikowałem sobie potężną dawkę witaminy C – byle się nie pochorować.

No cóż... miało być 200 km, a licznik stanął na 78 km...
Leżałem sobie zmasakrowany i dochodziłem do siebie.
Na dziś koniec jazdy – tak myślałem.
Zdrzemnąłem się na półtorej godzinki.

Gdy już odpocząłem było późno, bo godzinka 16:00.
Naszła mnie chęć by jednak zmierzyć się jeszcze tego dnia z tym dystansem. :)
Część ciuchów mi wyschła na kaloryferze, dobieram też inne.
Ciągle pada więc zakładam w „Diamondzie” błotniki, które wypożyczył mi Krzychu za puszkę Piasta. :D
Zamiast SPD zakładam swoje stare, poczciwe adidasy, które już wiele ze mną przeszły. :)
Zamiast shimanowskich spodni wkładam kochane dżinsy, a pod to dresik.
Ruszam w miasto – jest ciemno, wciąż pada więc decyduję się zrobić resztę dystansu kręcąc po samym Wrocławiu.
Czeka mnie jeszcze 122 km...

Na początek uderzam na plac JPII po buziaczka od Asiczki. ;)
Odprowadzam ją do Rynku.
Jedni idą na piwo... drudzy ruszają w miasto na „Diamentowym”.
Bardzo ciężko się jeździ, strasznie przeszkadza wiatr, co chwilę trzeba stać na światłach, ruch jest spory, a kierowcy w trudnych warunkach pogodowych zachowują się co najmniej dziwnie.

Gdy mam już na liczniku niecałe 130 km spotykam się ponownie z Asiczką i jej koleżankami w Rynku.
Bardzo miła i przyjemna przerwa od kręcenia podczas, której wcinam także pyszną tortillę.
Niestety po jakimś czasie trzeba się rozstać i kręcić dalej.

Najważniejsza informacja jest taka, że wreszcie przestało padać!
Po 130 kilometrach... tak długo musiałem na to czekać. :)
Cieszy też bardzo fakt, że młynarzowy zestaw ciuchów na rower sprawia, że ciągle jest mi ciepło. Nic tylko pedałować – szkoda, że sił brakuje. :)
I tak sobie spacerowałem do późnych godzin nocnych na rowerku po Wrocławiu.
Odwiedziłem „Glinianki”, Grabiszynek, Kozanów, Most Milenijny (i masę innych mostów :) ), Marino, Koronę, Rynek, Halę Stulecia, Gaj, Plac Grunwaldzki, Ostrów Tumski – większość z tych miejsc po kilka razy. :)

W pewnym momencie licznik wybił 185 km, w tym też momencie byłem... 15 km od mieszkanka, więc stało się jasne, że tylko cudem mógłbym nie przejechać tych 200 km na które dziś się mocno nastawiłem. :)
Ten 185 kilometr miał miejsce przy „drogowskazie” na Moście Milenijnym... :D
Wracamy, 186 km, 187 km, 188 km... 199 km... i jest – 200 km! :)

Było bardzo ciężko!
Ale jak zawsze... było warto!
I mimo wszystko – pięknie było. :)

DIAMENTOWY – GOTÓW DO PODRÓŻY :)


TRZEBA WYBRAĆ – WRACAMY...


ULICA LEGNICKA


MOJA RZEŹBA NA PLACU JPII ;)


TAK PRZYSTROILI TAMTEJSZĄ FONTANNĘ :)


WIDOK Z MOSTU POMORSKIEGO NA MOST UNIWERSYTECKI


TAKIEGO ŻARŁOKA SPOTKALIŚMY Z JAHOO KOŁO PIZZA HUT W RYNKU :)


MOST TUMSKI – ZNANY JAKO MOST „ZAKOCHANYCH” :)


OSTRÓW TUMSKI

WYCIECZKA DO BIERUTOWA, KTÓRA OKAZAŁA

Niedziela, 14 września 2008 · Komentarze(8)
WYCIECZKA DO BIERUTOWA, KTÓRA OKAZAŁA SIĘ... POKUTNĄ DLA KRISTOFERA ;P

To kolejny zimny dzień...
Jest jeszcze zimniej niż podczas mojego piątkowego kręcenia.
Jednak już wczoraj razem z Krzychem postanowiliśmy, że właśnie dziś jedziemy na traskę, która ma mieć ponad 100 km. :)

Wybór padł na Bierutów. Nigdy tam nie byliśmy rowerami.
Opracowaliśmy fajną traskę wiodącą w większości przez wioseczki i mało uczęszczane drogi, a więc nic tylko jechać! :)
Po przejechaniu 500 metrów zawracamy jednak do domu. hehe
Zakładamy rękawiczki, czapki, a ja dodatkowo długie spodnie, bo myślałem że dam radę w krótkich gaciach – niestety zimno było nieznośnie. Po opatuleniu się jedzie się sto razy przyjemniej. :)

Najpierw docieramy do Siechnic, gdzie zahaczamy o boisko i cmentarz, na którym znajdujemy krzyż pokutny. Dalej jedziemy już do Ratowic, by jazem przeprawić się na drugą stronę Odry...
I tak, po niedługim czasie lądujemy w Jelczu-Laskowicach.

Kolejna miejscowość to Miłoszyce, gdzie zatrzymujemy się przy tamtejszym kościółku.
W ogóle tego dnia stosunkowo dużo zwiedzaliśmy. :)
Po drodze do Bierutowa zatrzymywaliśmy się w wielu wioseczkach, w których oglądaliśmy kościółki, kapliczki, cmentarzyki, a także inne ciekawe miejsca.
Można powiedzieć, że zrobiliśmy sobie ciekawą wycieczkę krajoznawczą. Mi tam się podobało poznawanie nowych wioseczek.
Zazwyczaj przejeżdżam przez różnie miejscowości i nie zagłębiam się w to, co się w nich znajduje, a okazuje się, że można odkryć wiele ciekawych miejsc. :)
Nam dziś bardzo spodobał się stary, opuszczony i niestety zdewastowany cmentarz poniemiecki w Dziuplinie – miejsce z klimatem.
Swoją drogą, z tej dzisiejszej jazdy będzie troszkę materiału na nowe waypointy. :)

Gdy już zbliżamy się do naszego celu, zostaje nam może jakieś 5 km...
Okazuje się, że Krzychu złapał kapcioszka w tylnym kole... :D
Nic to, Krzysio dzielnie wbija trochę powietrza i może jechać dalej. ;)

Zanim dojedziemy do Bierutowa, chcemy odnaleźć bardzo ciekawy krzyż pokutny ukryty w lesie koło Kijowic. Po kilkuminutowym poszukiwaniu ta sztuka nam się udaje. :)
Faktycznie, krzyż robi wrażenie, jest bardzo wysoki, a znajdują się na nim wyrzeźbione postacie Jezusa i Marii Magdaleny oraz napisy wyryte majuskułą gotycką.

Myślimy już o tym, że za parę minut zjemy wreszcie ciepły posiłek w Bierutowie, że potem fajny powrót trasą przez Oławę...
Ale los jednak płata figle... ;)
Nadchodzi czas, że Kristofer musi odpokutować za swe grzechy. :D
I to w okolicy krzyża pokutnego. hehe

Otóż mój dobry kolega postanawia zmienić dętkę. Pomysł bardzo dobry jednak szkoda, że przy tej czynności popełnił rowerowe harakiri... :D
Zgubił nakrętkę od zacisku koła! hehe
No cóż...
Nasze półtoragodzinne poszukiwania, przeczesywanie ściółki leśnej i przekopywanie drogi w promieniu 10 metrów od roweru kończą się niepowodzeniem... :D
Nie odnajdujemy nakrętki... jesteśmy prawie 60 km od Wrocławia...
Trzeba działać.
Wymyślam Krzychowi prowizoryczną nakrętkę. :D
Przy użyciu kilku podkładek z mojego hamulca przedniego (rozebrałem go, bo i tak nie używam od paru miesięcy) oraz imadełka do skuwania łańcucha udaje się jakoś sprawić, by mój towarzysz mógł dojechać chociaż do Bierutowa. :)
Operacja kończy się powodzeniem. Docieramy na dworzec PKP, akurat mamy szczęście, bo za 5 minut odjedzie pociąg do Wrocławia – życie jednak nie jest takie złe. :)
Krzychu zadowolony odjeżdża z peronu, a ja postanawiam wrócić rowerem.
Nie żałuję swojej decyzji, bo wracało mi się bardzo przyjemnie.
Znów dużo kilometrów natrzaskałem w nocy ale lubię to. :)
Dotarłem na mieszkanko zadowolony, a tam czekał już na mnie Krzychu.
Dobry chłopczyk nawet mi herbatkę zrobił. :D

To był super wyjazd!

TRASA:
WRO/Księże...
Mokry Dwór -> Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Ratowice -> Łęg -> Jelcz-Laskowice -> Miłoszyce -> Dziuplina -> Brzezinki -> Grędzina -> Zawidowice -> Kijowice -> Bierutów -> Karwiniec -> Przeczów -> Mikowice -> Biskupice Oławskie -> Janików -> Stary Górnik -> Oława -> Stanowice -> Marcinkowice -> Groblice -> Siechnice -> Radwanice...
WRO/Księże


”Who Will Find Me”

NA JAZIE W RATOWICACH SPOTKALIŚMY PRZEPŁYWAJĄCĄ BARKĘ


W MIŁOSZYCACH – PRZY KOŚCIÓŁKU


JUŻ NIEDŁUGO BĘDĘ PRZECHODZIĆ PRZEZ PEŁNE KASZTANÓW ULICE... :)


ZDEWASTOWANY CMENTARZ PONIEMIECKI W DZIUPLINIE


NA KTÓRYM LEŻY WIELE POROZRZUCANYCH PŁYT NAGROBNYCH


OKOLICE ZBYTOWEJ – UPRAWA TYTONIU


KWIATY TYTONIU – NIE WIEDZIAŁEM, ŻE SĄ TAKIE ŁADNIE ;)


KOŚCIÓŁEK W ZBYTOWEJ


”DRODZY PARAFIANIE! APELUJĘ, BYŚCIE DAWALI WIĘCEJ NA OFIARĘ!” ;)


A CO NA TO WIERNI?! :D


KRZYŻ POKUTNY W KIJOWICACH – KRISTOFER TU DZIŚ MIAŁ SWOJĄ WŁASNĄ POKUTĘ... :D


2,41 METRA – JEDEN Z NAJWYŻSZYCH KRZYŻY POKUTNYCH W POLSCE można o nim poczytać


KRZYCHU WRACA POCIĄGIEM...


A JA GNAM NA ROWERZE


A OTO NOWY PATENT Z KĄCIKA MAJSTERKOWICZA :D

SZARO, BURO I PONURO...
DO TEGO

Piątek, 12 września 2008 · Komentarze(9)
SZARO, BURO I PONURO...
DO TEGO CHŁODNO I WIETRZNIE...
ALE BYŁO BARDZO FAJNIE! :)


Jako, że wczoraj był dzień bez rowera to dziś miałem nieodpartą chęć trzaśnięcia stóweczki. :D
Nie zniechęcała mnie nawet pogoda. Mocno wiało i było bardzo chłodno, a chmury na niebie sprawiały, że cały dzień był ponury...
Ja jednak czułem się zupełnie inaczej. :)

Cel to były Smarchowice Śląskie, mała wioseczka z drewnianym kościółkiem położona już w województwie opolskim.
Tak po prostu ją wybrałem. :)
Palcem na mapie. :D
No i pojechałem. Trochę późno, bo po godzinie szesnastej, jednak byłem przygotowany na jazdę w ciemnościach. :)

Do Smarchowic jechałem przez jaz w Ratowicach i Jelcz-Laskowice, odwiedzając przy tym licznie wioseczki. Trochę uwagi poświęciłem niektórym kościółkom i to zaowocowało tym, że w dziś stworzyłem 5 nowych waypointów. Ciągle mam nadzieję, że ktoś zacznie się w to bawić na Dolnym Śląsku. :D
Dzisiejsze waypointy:
- Jaz w Ratowicach
- Piekary – wieża przeciwpożarowa
- Minkowice Oławskie – dawny kościół ewangelicki
- Tajemniczy rycerz z Przeczowa
- Smarchowice Śląskie – drewniany kościółek

Trasa była bardzo przyjemna, znalazło się też na niej troszkę terenu.
Wiatr choć się starał, nie mógł mi dziś odebrać przyjemności z jazdy. ;)

Po 60 kilometrze zapadały ciemności. Ja jednak nie od dziś lubię jeździć, gdy jest ciemno – taka jazda ma swój niepowtarzalny klimat.

W drodze powrotnej zatrzymałem się na chwilę w Oławie, by wreszcie się czegoś napić. :D
Przez 120 kilometrów wypiłem tylko małego Tymbarka. Muszę poszukać swój bidon w końcu. hehe

We Wrocławiu uderzyłem jeszcze do Sulimka, by załatwić pewną sprawę. ;)
Ostatnie kilometry obfitowały już w bardzo zimne powietrze, trochę żałowałem, że nie zabrałem czapki, bo by się przydała. :)

Podsumowując:
To był piękny dzień, świetna trasa i bardzo ciekawe, nowopoznane miejsca.

TRASA:
WRO/Księże...
Mokry Dwór -> Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Ratowice -> Łęg -> Jelcz-Laskowice -> Piekary -> Kopalina -> Minkowice Oławskie -> Miłocice -> Radzieszyn -> Przeczów -> Niwki -> Smarchowice Śląskie -> Barzyna -> Ligota Książęca -> Mikowice -> Biskupice Oławskie -> Janików -> Stary Górnik -> Oława -> Stanowice -> Marcinkowice -> Groblice -> Siechnice -> Radwanice...
WRO/Księże – Gaj – PKS – Gaj – Księże

”Who Will Find Me”

JAZ W RATOWICACH


MINKOWICE OŁAWSKIE – DAWNY KOŚCIÓŁ EWANGELICKI


FRONTOWA ŚCIANA TEGO KOŚCIOŁA


KOŚCIÓŁ W MINKOWICACH WIDZIANY OD PRZODU


TAKIE DROGI TEŻ DZIŚ POKONYWAŁEM :)


”MOROWY KRZYŻ” Z PRZECZOWA, 1696 ROKciekawostka


PAŁACYK W PRZECZOWIE


KOŚCIÓŁEK W SMARCHOWICACH


JEDEN Z WITRAŻY DREWNIANEGO KOŚCIÓŁKA


LIGOTA KSIĄŻĘCA – KOŚCIÓŁEK

Do Skrzynna

Piątek, 4 lipca 2008 · Komentarze(4)
Dzień doskonały! :)
Trasa była dla mnie niezwykle klimatyczna, masa nowych krajobrazów i miejscowości, przejazd przez aż cztery województwa. :)

Po 5 godzinach snu (byłem po nocce), wstaję i zaczynam zakładać bagażnik i sakwy na rower. Po jakimś czasie wszystko jest gotowe i pakuję potrzebne ubrania, bo w końcu nie będzie mnie w domu kilka dni. :)

Za oknem hula wiatr, niebo pochmurne, a w głowie jedna myśl: „dojechać do Skrzynna okrężną drogą tak aby pękło 200 km”. :D
Więc do dzieła!

Najpierw nad odrzańskie wały, potem Kiełczówek i licznymi wioskami gnam przed siebie, mijam Bierutów, Namysłów, potem kieruję się Kępno i jestem coraz bliżej celu.
Przez całą trasę mam silny boczny wiatr, po 100 km robi mi się chłodno i zakładam kurteczkę. W Kępnie zaliczam jedyny ciepło posiłek na trasie, niestety są to tylko „przysmaki” z Mc Donald’s. :D

Czas biegnie nieubłaganie (wyjechałem po jedenastej) więc 25 km przed moim celem zapadają ciemności...
Szkoda, że mam niedokładne wydruki mapki, bo gdy jest ciemno, na ostatnich kilometrach wyjeżdżam w szczerym polu... :D
Trzeba jechać.
Uparłem się, by na trasie zaliczyć... Wiktorów, bo chciałem tym się strasznie pochwalić Wiktorkowi. :D hehe
W końcu dopiąłem swego. :D

W ogóle to zrobiło się deszczowo i trochę zmokłem. :)
Jeszcze tylko Czarnożyły, dwie wioseczki i jest! Skrzynno! :)
Na drodze, w kompletnych ciemnościach czekają dwie piękne kobiety. :)
Anetka i Agnieszka. Czułe powitanie i zmierzamy w stronę domku, by spędzić razem przemiły wieczór z rodziną Agnieszki, Anetką, chłopcami i Moniką oraz Darkiem, którzy przyjechali jakąś godzinkę później ode mnie.

To była zapowiedź tego, co nastąpiło kolejnego dnia! :D

Dwusetka pękła, ale mam ich dopiero 4 w tym sezonie, a Damian już 7... Dostaję od niego baty niemiłosierne. :)
Nasz zakład jednak trwa do końca roku, więc jest nadzieja na to, że jeszcze powalczę. :D

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
KSU – „Po drugiej stronie drzwi”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Krajobrazy z trasy...






W Namysłowie


I jedziemy, jedziemy...


Kościółek ukryty pośród pól


A pośród pól masa kapliczek... :)


...i krzyży. :D


Na trasie znalazły się i takie drogi. :D


We wsi... Młynarka. :D


Stary Pan :D Czyli odpowiedź na Grzeczną Pannę Agenciary i Kosmacza. ;P


Na bezdrożach w ciemnościach... :D


TRASA:
Wro/Gaj – Kładka Zwierzyniecka – Swojczyce – Wilczyce...
Śliwice -> Pietrzykowice -> Brzezia Łąka -> Kątna -> Ligota Mała -> Zbytowa -> Zawidowice -> Bierutów -> Pielgrzymowice -> Wojciechów -> Wilków -> Namysłów -> Kamienna -> Bukowa Śląska -> Igłowice -> Skoroszów -> Rychtal -> Piotrówka -> Trzcinica -> Laski -> Mroczeń -> Joanka -> Słupia pod Kępnem -> Młynarka -> Słupia pod Kępnem -> Jankowy -> Baranów -> Kępno -> Krążkowy -> Myjomice -> Domanin -> Mikorzyn -> Doruchów -> Zalesie -> Torzeniec -> Wyszanów -> Kolonia Osiek -> Galewice -> Kaski -> Dąbie -> Zdzierczyzna -> Ryś -> Wyglądacze -> Swoboda -> Świątkowice -> Platoń -> Wiktorów -> Teklina -> Łagiewniki -> Czarnożyły -> Działy -> Niemierzyn -> Skrzynno

Do Brzegu

Poniedziałek, 21 kwietnia 2008 · Komentarze(37)
Ładną pogodę i wolny czas należało wykorzystać. :)
I tak też zrobiłem razem z Kristofferem.

Plan był prosty.
Dojechać do Brzegu, a po drodze zahaczyć o Dobrzykowice Wrocławskie, gdzie nakręcono filmy z Kargulem i Pawlakiem, oraz Nadolice Wielkie, gdzie jest Park Pokoje, na którym pochowano niemieckich żołnierzy poległych podczas I i II Wojny Światowej.
Również zaplanowane było to, by do Brzegu męczyć się jadąc pod wiatr, a później sobie wracać na lajcie. I to się udało. O ile pierwsze 70 kilometrów było mordęgą, bo wiatr dziś dawał ostro, to powrót już był bajeczny. :D

W samym Brzegu zabawiliśmy bardzo długo, bo spędziliśmy w nim około 3 godziny, ale było naprawdę warto!

Na samym starcie naszego pobytu w tym urokliwym miasteczku posililiśmy się w Barze. Przekąska na ciepło i zimny browar to było to, co należało nam się po walce z wiatrem. :)
Później było jeszcze przyjemniej.
Rowerowy spacerek, po brzeskich uliczkach, podziwianie starych kamieniczek.
Odwiedziliśmy dziedziniec Zamku Piastów Śląskich i muszę powiedzieć, że zrobił na mnie spore wrażenie.
Nie mniej spodobało mi się wnętrze kościoła św. Mikołaja, w którym spędziliśmy chwilkę. Coś niesamowitego, wchodzisz do wnętrza tej świątyni i w jednym momencie znajdujesz się w innym świecie. Cisza, spokój...

Po tych atrakcjach przenieśliśmy się na Plac Młynów, a następnie nad Odrę, gdzie znów chwilę posiedzieliśmy, by pokontemplować. :D

Kolejnym miejscem, jakie odwiedziliśmy, był stadion miejski. A tam... ciekawostka! :D
Trafiliśmy na mecz, w którym zmierzyły się drużyny juniorów, ale... w jednej grały same dziewczęta, w drugiej chłopcy, a dodatkowym smaczkiem tego spotkania była prowadząca zawody... sędzina. :D
Obejrzeliśmy całą pierwszą połowę. Niestety na drugą nie mogliśmy zostać, bo już czas zaczynał nas gonić, a i pogoda troszkę się popsuła.
Najlepsze w tym meczu było to, że do połowy 1:0 prowadziły dziewczyny! :D
Chłopaki się nie popisali. hehe
Ciekawe jak zakończył się mecz. :)

Po wyjeździe z Brzegu nic ciekawego już się nie działo.
Jechaliśmy z wiatrem w stronę Wrocławia, poruszając się ciągle drogą 94.
Odwiedziliśmy jeszcze oławski Rynek i po niedługim czasie znaleźliśmy się w naszym mieście.

To był bardzo udany wypad. Krzychu zaliczył swoją pierwszą setkę w życiu.
A ja kolejny raz mogę napisać, że... BYŁO PIĘKNIE! :D

TRASA:
WRO/Gaj – Lasek Rakowiecki – Wyspa Opatowicka – Strachocin – Wojnów...
Dobrzykowice Wrocławskie -> Nadolice Małe -> Nadolice Wielkie -> Miłoszyce -> Jelcz-Laskowice -> Hanna -> Janików -> Bystrzyca Oławska -> Leśna Woda -> Błota -> Szydłowice -> Myśliborzyce -> Michałowice -> Pisarzowice -> Brzeg -> Gać -> Godzikowice-> Oława -> Stanowice -> Marcinkowice -> Jankowice -> Groblice -> Siechnice -> Radwanice...
Wro/Księże Małe – Gaj

Domy Kargula i Pawlaka w Dobrzykowicach Wrocławskich


Park Pokoju w Nadolicach Wielkich


Zamek Piastów Śląskich w Brzegu – dziedziniec


I jeszcze raz zamkowy dziedziniec


Pięknie tam


Kościół św. Mikołaja w Brzegu – oaza ciszy i spokoju


Brzeski deptak i kamieniczki


Gdybym miał zamieszkać w Brzegu... :D


Nad Odrą...


I na koniec fajny mecz: Lachony vs. Chopaki ;P


Do przerwy 1:0, a walka była... :D


I ta sędzina... ;)


----------------------------------------------- początkowy wpis: (dla potomnych :D)
Było rewelacyjnie! :)
Razem z Kristofferem.
Opis zrobię, jak wrócę z baletów.
Jutro powinienem już mieć czas.
A dodałem... żeby się pochwalić! hehe ;P