Wpisy archiwalne w kategorii

Wrocław - okolice

Dystans całkowity:12736.86 km (w terenie 1644.50 km; 12.91%)
Czas w ruchu:602:40
Średnia prędkość:21.13 km/h
Maksymalna prędkość:61.34 km/h
Suma podjazdów:7336 m
Liczba aktywności:168
Średnio na aktywność:75.81 km i 3h 35m
Więcej statystyk

Z KRISTOFEREM

Niedziela, 3 czerwca 2007 · Komentarze(12)
Z KRISTOFEREM

Kiedy już opadły emocje i ochłonąłem po wczorajszym szalonym wieczorze, kiedy to świętowaliśmy po zwycięstwie Jedynej Reprezentacji nad Azerbejdżanem, postanowiłem pojeździć na rowerku :)

Ale nie stało się to od razu, bo gościli dziś u mnie we Wrocławiu moi rodzice.
Dopiero wieczorkiem pojechałem do Krzycha na Księże Małe, bo razem mieliśmy jeździć.
Znalazł jakiś rower w komórce, który pozostawił jego były współlokator. :D
Jak już się zobaczyliśmy to Krzysztofer nie czekając długo pochwalił mi się swoim nowym wynalazkiem marki Romet :D
Jeszcze musieliśmy tylko pożyczyć od sąsiadów pompkę, by wbić trochę ciśnienia w sflaczałe opony Rometa :)

Ruszyliśmy! Po 50 metrach Krzychu wyrzucił plastikowe błotniki, bo strasznie go zdenerwowały hehe

Pojechaliśmy na Niskie Łąki, a później Mokry Dwór i Świątniki. Następnie do Radwanic i przez Zacharzyce oraz Brochów do mnie na Gaj.
Kupiliśmy po zimnym Piaście i skierowaliśmy się w stronę twierdzy Rzymiana, z którym skonsumowaliśmy, w bardzo miłej atmosferze, złoty napój :D

Później jeszcze odprowadziłem Krzyśka na Księże i sam wróciłem na swoje osiedle.

Było pięknie! :D

WROCŁAW --> JASIEŃ

WROCŁAW --> JASIEŃ
CZYLI Z WROCŁAWIA DO DOMKU NA WEEKEND :D


Ogromna satysfakcja! :)

W ten weekend miałem zaplanowany wyjazd do Jasienia, gdzie jest mój dom i rodzinka :)
Wiadomo, że 26. maja to Dzień Matki, więc grzechem byłoby się nie pokazać :D
Poza tym były też i Młynarzowe sprawy do zrobienia w sobotę i niedzielę...

Można jechać autobusem, można jechać i pociągiem, że o samochodzie nie wspominam...
Ale skoro chciałem ostatnio zrobić trasę 200 km to wyszło, że wyjazd do domu stwarza dogodną okazję do spełnienia mej zachcianki.

Kiedy już wybrałem rower na środek lokomocji (hehe) przyszła pora na wyznaczenie trasy.
Najkrótsza droga do domu, którą można jechać, wynosi 185 km, ale 150 km tego dystansu to autostrada A-4, a więc opcja, w której rower nie wchodzi w rachubę.

Wymyśliłem sobie jednak inny przebieg jazdy po drogach asfaltowych, gdzie dystans powinien oscylować w okolicach 200 km.

Ogólnie można tak przedstawić jej plan:
WROCŁAW – Kąty Wrocławskie – Legnica – Chojnów – Chocianów – Przemków – Szprotawa – Żagań – Żary – JASIEŃ

Ostatecznie wyszło, że długość tej trasy wynosi 202 kilometry i jest to najkrótsza „asfaltowa” trasa do Jasienia z Wrocławia, którą można pokonać rowerem.

- - - - - - - - - -

Z Wrocławia wyruszyłem tuż przed 7 rano. Nie popełniłem tego samego błędu, co niedawno i noc poprzedzającą dzień wyjazdu poświęciłem na sen :)
Jak się okazało, było to słuszne posunięcie.

Początkowo jechało mi się wręcz wyśmienicie. Do Legnicy (prawie 80 km) dojechałem sobie bezproblemowo. Nie potrzebowałem żadnych postojów, nie chciało mi się pić, ani jeść. Byłem z tego zadowolony.
Pogodę na tym odcinku można nazwać wręcz wymarzoną, bo temperatura powietrza miała troszkę ponad 20 stopni, podczas jazdy troszkę kropił deszczyk, wiatr w ogóle nie przeszkadzał, a słońce schowane było za chmurami.

W ogóle w tym dniu miałem szczęście do pogody.
WIATR
Przez całą drogę wiatr nie był moim wrogiem, nie był też przyjacielem – taki tam neutralny :)
Wiało bardzo mało i niezbyt mocno, w większości z boku, a jakieś tam większe porywy były sporadyczne.
SŁOŃCE I TEMPERATURA
Tak jak już wspomniałem, do 80. kilometra słońce ciągle było za chmurami, a temperatura wynosiła troszkę ponad 20 stopni. Później zrobiło się cieplej, ale dopiero między 120 a 170 kilometrem jechałem w piekle. Słońce na bezchmurnym niebie i bardzo wysoka temperatura troszkę mnie katowały, ale trzeba być twardym ;)
W końcówce trasy to się troszkę uspokoiło, bo pojawiły się chmury na niebie.
BURZE I OPADY
Do Legnicy jechałem w lekkiej mżawce, jednak to akurat uważam za plus – taki chłodzenie wodą :D
Burze i gradobicia mnie ominęły hehe
Miałem wielkiego farta w tym temacie, bo jak pojawiłem się już w domu, zaraz po godzinie 17, to po 20 minutach nad Jasieniem przeszła burza :)

- - - - - - - - - - -

Nie miałem dziś za bardzo czasu na zwiedzanie miejscowości, które mijałem, gdyż zależało mi na tym, aby w domu być stosunkowo wcześnie :)
Ale poświęciłem chwilkę na podziwianie legnickiego rynku, który uznałem za niezwykle piękny, również zobaczyłem na trasie dąb „Chrobry” w okolicy wsi Piotrowice, nieopodal Szprotawy.

Bardzo żałuję, że odpuściłem sobie pokręcenie się koło wsi Wilkocin, bo można koło niej znaleźć ruchome wydmy oraz wielki bunkier z czasów II Wojny Światowej.
Kiedyś to nadrobię :D


Najdłuższy postój zrobiłem sobie właśnie pod „Chrobrym”, bo wyniósł on przeszło pół godziny :D
Bardzo przyjemnie leżało się na ławeczce pod koroną 750-letniego dębu, słuchając dźwięków dochodzących z lasu...

Poza tą przerwą zatrzymywałem się jeszcze w sklepach, by uzupełniać wodę w bidonie, która tego dnia okazała się skarbem na wagę złota :D
Piłem ją łapczywie niczym SMOK Wawelski :D
A tak poważnie to chyba wody powinienem więcej przyjąć na tej trasie, bo jak sobie policzyłem, wypiłem tylko cztery litry.
Poza wodą pomagały niezawodne batony Lion oraz pomidory :)

Jedyny poważny kryzys na trasie dopadł mnie na drodze z Żagania do Żar.
Nigdy nie przepadałem za tym odcinkiem :)
Poza tym problemem były bolące mnie dłonie od trzymania kierownicy. Muszę sobie sprawić chyba nowe rękawiczki, bo w tych po 150 kilometrach bardzo mi doskwierał ból.
Pod każdym innym względem traskę zniosłem bardzo fajnie :)

Najpiękniejszym momentem było to jak wpadłem do domu, gdzie czekał na mnie pyszny, cieplutki obiadek :D
Jego spożywanie w altance na dworze podczas burzy... to jedna z tych wspaniałych chwil w życiu, o których się nie zapomina :D

Gdyby nie to, że w niedzielę miałem mecz... pojeździłbym więcej jeszcze hehe

A dystans dedykowany jest... mojej Mamie!
Bo w końcu to 26. maja był :)



MUZYKA DNIA: ATB – Let You Go :)

Legnica – na zamku


Legnica – dalsze podziwianie zamku :)


Kamieniczki na rynku w Legnicy


Na odcinku Chojnów – Chocianów


Brukowana droga do Przemkowa


Dąb „Chrobry”


”Wszystko można”


Pomnik – samolot w Szprotawie


Jasień wita :D



TRASA:
WRO/Gaj – Hallera – Grabiszyńska...
Mokronos Dolny -> Cesarzowice -> Jaszkotle -> Pietrzykowice -> Sadków -> Sadkówek -> Sośnica -> Kąty Wrocławski -> Pełcznica -> Piotrowice -> Kostomłoty -> Samborz -> Jarosław -> Ujazd Górny -> Karnice -> Budziszów Mały -> Postolice -> Kępy -> Biernatki -> Taczalin -> Koskowice -> Legnica -> Lipce -> Studnica -> Michów -> Chojnów -> Czernikowice -> Rokitki -> Brzozy -> Chocianów -> Jakubowa Lubińskie -> Wysoka -> Wilkocin -> Przemków -> Szklarki -> Piotrowice -> Szprotawka -> Szprotawa -> Bobrzany -> Bukowina Bobrzańska -> Chrobrów -> Bożnów -> Żagań -> Marszów -> Żary -> Grabik -> Drożków -> Świbna -> JASIEŃ

WIECZÓR TAKI JAK LUBIĘ! :)

WIECZÓR TAKI JAK LUBIĘ! :)

Kocham takie wieczory, jak dziś!
W ciągu dnia gorąco, a później nadchodzi cieplutki wieczór, kiedy to można się przejechać obserwując zachodzące słońce, mijanych ludzi, słuchając odgłosów natury i wdychając wspaniały zapach świeżo skoszonych traw :D
A będzie jeszcze piękniej, bo idzie lato!

Ja za dzisiejszą trasę obrałem sobie swój standardzik, gdy chcę przejechać coś koło 30 km poza Wrockiem :) A więc na Siechnice i powrót przez Świętą Katarzynę, dziś jednak nie wracałem przez Brochów, tylko pojechałem troszkę dalej, bo do Smardzowa i później wjeżdżałem do Wrocławia od strony Radomierzyc.

Chciałem dziś sobie troszeczkę pocisnąć, by sprawdzić, czy moja ostatnia niedyspozycja była tylko chwilowa, czy może to coś poważniejszego. Na szczęście poszło mi dziś całkiem nieźle jak na mnie :) co mnie cieszy, bo oznacza to iż jednak wtedy byłem mocno wycieńczony brakiem snu. Ale to już na szczęście historia. :)

Miałem też dziś towarzystwo przez parę kilometrów hehe
W Opatowicach wsiedli mi na koło dwaj kolesie, bardzo mnie to ucieszyło bo miałem motywację do szybszej jazdy – niestety dojechali tylko do Trestna, a szkoda.

Powrót do domku bardzo mnie ucieszył, bo czekała na mnie w lodówce chłodzona, orzeźwiająca herbatka, którą to sobie wcześniej specjalnie przygotowałem, by móc ją popijać podczas pisania tej oto relacji :D

Nawet jedną fotkę zdążyłem trzasnąć pod Siechnicami :)

Niestety czeka mnie dziś jeszcze w nocy praca, ale jak się wyrobię to już o trzeciej będę w łóżku hehe

Staw koło Siechnic



MUZYKA DNIA: ATB – „Renegade”


TRASA:
WRO/Gaj – Niskie Łąki – WRO/Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Smardzów -> Żerniki Wrocławskie -> Radomierzyce...
WRO/Wojszyce – WRO/Gaj

PŁACZ I ZGRZYTANIE ZĘBÓW :D

PŁACZ I ZGRZYTANIE ZĘBÓW :D

Dziś dzień trzeba uznać za porażkę! :(
To nie tak miało być!!!

Plan był taki, że miałem wyruszyć wczesnym rankiem do swojej babci, która mieszka koło Głogówka w opolskim. Wracać miałem jutro.
Dziś do przejechania miałem trasę od 160 do 180 km i niestety na 30 kilometrze postanowiłem wracać do Wrocławia.

Od samego początku ciężko szło, nawet nie mogłem znaleźć stacji ze sprawnym kompresorem – udało mi się go znaleźć chyba na dziesiątym odwiedzanym miejscu :D

Bardzo topornie mi się jechało, nogi miałem z waty i od pierwszych już kilometrów czułem potworne zmęczenie, nawet najmniejszy, minimalny podjazd sprawiał mi kłopot – po prostu miałem kompletny brak mocy.

A dlaczego tak się stało? Ano ostatnimi czasy sponiewierałem się po nocach. Albo jeżdżę do pracy, albo się bawię lub uczę. Od ponad tygodnia noc dla mnie jest dniem, a to sprawiło, że w nocy poprzedzającej mój dzisiejszy nieudany wyjazd nie mogłem spać w ogóle. Pomyślałem, że skoro i tak miałem wstawać o piątej rano to nie kładę się w ogóle spać, bo po co?! Popracowałem trochę przy rowerze, przygotowałem się do wyjazdu i po szóstej rano wyruszyłem. Co działo się później, już wiecie.

Bardzo żałuję, że mi nie wyszedł wyjazd, bo planowałem go już dawno, a tu taka lipa.

Widziałem też dziś Cześka, jak mknął na swym rumaku. Niestety nie rozpoznaliśmy się w pierwszej chwili, a szkoda. :)
Było to przed Trestnem, później dojechałem do Kotowic i tam podjąłem bardzo trudną dla mnie decyzję. Postanowiłem wracać. Myślę, że zrobiłem dobrze, a najlepiej świadczy o tym to, jak bardzo męczyłem się w drodze powrotnej do Wrocławia, jak już wróciłem to padłem na łóżko i przespałem pół dnia.

Myślałem jeszcze o tym, by pojeździć na rowerze wieczorem, tak by chociaż na otarcie łez dobić dziś do setki. Ostatecznie zrezygnowałem z tego pomysłu.
Uważam, że ten dzień nie zasługuje na taki dystans.
Jest to dzień klęski! :D

Teraz należy odpocząć i wrócić do pełni sił. Na przyjemną jazdę czas przyjdzie.


MUZYKA DNIA: Marsz pogrzebowy buahaha :D
A tak poważnie, to nawet w takim dniu przyjemność sprawiają miłe kawałki i dziś postawiłem na jeden, który mi się bardzo kojarzy z ostatnim balem na zamku w Bolkowie hehe, a jest nim... NELLY FURTADO – „Say it right” :)



Jakieś tam fotki zrobiłem resztkami sił :D

Łąka między Kotowicami, a Ratowicami



Kładka Siedlecka w Lasku Rakowieckim


TRASA:
WRO/Gaj – poszukiwania kompresora (sprawnego) – Krakowska – Niskie Łąki – WRO/Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Ratowice -> Czernica Wrocławska -> Jeszkowice -> Kamieniec Wrocławski...
WRO/Wojnów – WRO/Swojczyce – Grobla Szczytnicko-Bartoszowicka – Las Rakowiecki – WRO/Gaj

WIELKI UKŁON W STRONĘ PANA

Środa, 16 maja 2007 · Komentarze(28)
WIELKI UKŁON W STRONĘ PANA KIEROWCY!

Wstając rano, ledwie się rozbudzając włączyłem kompa, by zobaczyć co w świecie słychać...
No i niestety, odczytałem bardzo niepomyślną dla mnie wiadomość e-mail, a do tego wszystkiego kolejny już dzień z rzędu moja sztandarowa spółka dostaje baty na giełdzie.
W takich chwilach człowiekowi się wszystkiego odechciewa.
Postanowiłem, że dziś robię sobie wolne od wszystkiego, wsiadam na rower i jadę przed siebie, tak by się konkretnie wyluzować i odreagować, a także przemyśleć pewne sprawy.
Jak się później okazało był to strzał w dziesiątkę! Zresztą inaczej nie mogło być :)

Spontanicznie powziąłem decyzję, że pojadę najpierw do Oławy, a później do Brzegu, dalej plan był taki, by przejechać przez Rezerwat „Przylesie”, a na sam koniec odwiedzić Oleśnicę Małą, gdzie miałem zamiar odszukać w lesie tamtejsze mauzoleum.

No więc wyruszyłem ze swojego Gaju ciesząc się, że „pogodynka”, którą wczoraj mnie straszył Rachwał pomyliła się :D
Standartowo na Krakowską, Niskie Łąki i Opatowice, dalej do Siechnic, skąd przez Kotowice dojechałem do Oławy, w której panował niezwykły ruch uliczny.
Z Oławy wyjechałem do wioseczki Ścinawa Polska, za którą miałem kilka kilometrów terenu do pokonania, w końcu dotarłem do Brzegu, w którym wydarzyła się sytuacja związana z tytułem tej relacji... :D

Otóż muszę się przyznać, że dziś byłem uczestnikiem kolizji drogowej, w której brało udział pewne auto i ja. Już na starcie opisu wydarzenia mówię, że to ja byłem winny.
Po prostu jechałem sobie ulicą za autkiem i akurat musiałem się gapić w lewo, by podziwiać piękne zabytki. Auto, które przede mną jechało gwałtownie zahamowało, bo na pasy weszła jakaś kobieta. Nietrudno się domyślić co stało się dalej. Dopiero kątem oka zauważyłem, że auto stoi, jakoś odbiłem w lewo żeby nie uderzyć w samochód i nacisnąłem klamki, a że niedawno założyłem sobie nową tarczówkę z przodu i do tego jechałem na stojąco... :D
No właśnie, przeleciałem sobie przez kierownicę i przywaliłem prawą klamką w tył auta (zapewne ciekawie to z boku wyglądało). Mi jednak nie było do śmiechu, bo wiedziałem, że musiałem przerysować lakier samochodu. Kierowca zatrzymał się, ja od razu się pozbierałem (nie wiem jakim cudem, ale nawet sobie siniaka nie nabiłem) i podjechałem do niego, by go przeprosić za to, że zagapiłem się i przez to w niego uderzyłem. Powiedział, że nic się nie stało i zapytał czy nic mi nie jest. Odpowiedziałem, że nie, a on na to, że to bardzo dobrze. Mówię mu, żeby sprawdził czy nic się nie stało z tyłem jego auta, a on wciąż mnie zaskakuje, bo powiedział, że nie ma sprawy. Ja jednak wiedziałem, że ma przerysowany tył i powiedziałem mu o tym, żeby później nie był zaskoczony. W końcu wysiadł i poszedł zobaczyć swoją ryskę i małe wgniecenie. Byłem gotów mu zwrócić koszty naprawy szkody, bo w końcu to normalna kolizja była. A on popatrzył i mówi do mnie „To nic takiego, najważniejsze, że tobie się nic nie stało”. Powiem Wam jedno – przeżyłem lekki szok! :)
Zawsze się narzeka na kierowców, ale ja jestem pewien, że takich jak ten Pan, jest wiele więcej i życzę Wam, żebyście tylko z takimi mieli do czynienia!
Tak właśnie wyglądała moja przygoda dnia :)

Wracam do dalszej relacji.

Troszkę pokręciłem się po Brzegu, jednak nie chciało mi się za bardzo robić tam fotek i ruszyłem dalej, jadąc częściowo Szlakiem Polichromii Brzeskich. Dojechawszy do wioseczki Kopanie postanowiłem, że pora nawracać :D
I stamtąd zacząłem zmierzać do kolejnego celu mej wycieczki, którym był Rezerwat „Przylesie”
Zanim tak dojechałem zrobiłem sobie krótką chwilę odpoczynku na boisku w miejscowości Łosiów. Pierwszy raz widziałem na polskiej wioseczce stadionik z plastikowymi siedzeniami dla kibiców, równą płytą boiska niczym stolnica i profesjonalnymi ławkami dla rezerwowych – był to dla mnie bardzo miły widok :)

Wreszcie ruszyłem dalej i znalazłem się w rezerwacie, troszkę pomęczyłem się tam w terenie. Udało mi się odszukać tam schron przeciwlotniczy oraz starą, poniemiecką strzelnicę.

Po opuszczeniu rezerwatu zmierzałem do Oleśnicy Małej, gdzie chciałem odnaleźć mauzoleum. Jeszcze nigdy nie widziałem schowanego w lesie grobowca.
Ucieszyłem się na jego widok :) (wiem, że dziwnie to brzmi hehe)
W skład tej budowli wchodzi 20 grobowców członków rodu Yorck von Wartenburg, którzy dawniej byli właścicielami dóbr oleśnickich.

To był już ostatni cel mojej wyprawy :)
Od tamtej pory zmierzałem już tylko do Wrocławia. Ostatnie półtorej godziny jechałem już pod przykryciem gwiaździstego nieba i było bardzo przyjemnie :)
Niestety źle skręciłem w Sobocisku, bo pojechałem na Wierzbno, zamiast do Jarsosławic i przez to nadłożyłem ponad 5 km drogi. A trzeba tu wspomnieć, że byłem wtedy strasznie wygłodniały, spragniony i nie mogłem się doczekać prysznica :)
Jakoś jednak przeżyłem tę pomyłkę i po wróceniu na właściwą drogę szybko dojechałem do Wrocławia.

Dzień zaczął się źle, a skończył wspaniale dla mnie.
Dlatego musze to napiać: JAK ZAWSZE BYŁO PIĘKNIE! :D


MUZYKA DNIA: UNITING NATIONS – Everywhere 2005 :D


ZDJĘCIA Z WYPADU

Brzeg – kościół pw. Podwyższenia Krzyża Świętego


Korzeń :P


Na niebie dzieją się cudowne rzeczy


Kościół w Obórkach – zbudowany już w XVI w.


Po takich chaszczach musiałem jeździć w Rezerwacie „Przylesie”


Schron przeciwlotniczy w Rezerwacie „Przylesie”


W oddali widać zarys Gór Opawskich – tam się narodził Młynarz :D


Słońce należy do mnie!


Mauzoleum rodziny Yorck von Wartenburg w Oleśnicy Małej


Już pora spać, a ja jadę dalej



TRASA:
WRO/Gaj – Niskie Łąki – WRO/Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Zakrzów -> Siedlce -> Oława -> Ścinawa Polska -> Lipki -> Brzezina -> Brzeg -> Kruszyna -> Zwanowice -> Kopanie -> Łosiów -> Janów -> Pogorzela -> Olszanka -> Krzyżowice -> Obórki -> Przylesie -> Bierzów -> Łukowice Brzeskie -> Owczary -> Oleśnica Mała -> Niemil -> Osiek -> Jaczkowice -> Gaj Oławski -> Marszowice -> Miłonów -> Sobocisko -> Wierzbno -> Janków -> Teodorów -> Jarosławice -> Okrzeszyce -> Sulimów -> Święta Katarzyna -> Zacharzyce...
WRO/Brochów – WRO/Gaj

WIECZORNY WYPAD DO SIECHNIC

WIECZORNY WYPAD DO SIECHNIC

Dopiero przed dwudziestą wyszedłem dziś pojeździć.
Bardzo dużą miałem ochotę na przejechanie jednej z moich ulubionych trasek we Wrocławiu.
Jak chciałem tak i zrobiłem wyruszając z Gaju do Świętej Katarzyny, a później do Siechnic, z których do domku wróciłem już przez wioseczki i Opatowice.

W Zacharzycach mijałem się z dzieciaczkiem, który zaliczył nieziemską glebę w momencie, gdy próbował wyprzedzić prawą stroną swego tatusia hehe
Tata cwany, zepchnął małego na krawężnik - nieładnie :D

Strasznie przyjemnie się jeździło dziś, bo pogoda już prawie wakacyjna :D
W krótkim rękawku o 21 jeszcze było mi gorąco – jedyny mankament to te owady, których lata w powietrzu cała masa.
No ale nic to – przecież i tak jeździło się fantastycznie :D

Jeszcze dorzucę dziś parę kilometrów, bo jadę do Rzymianka na winiacza z beczki ;]

BROWAR DNIA: Łomża :D

Siechnickie kominy


TRASA:
WRO/Gaj -> Wro/Brochów -> Zacharzyce -> Święta Katarzyna -> Siechnice -> Blizanowice -> Trestno -> WRO/Opatowice - Niskie Łąki - Krakowska - Gaj

IDĘ NA ROWER, BO MI TU

Sobota, 12 maja 2007 · Komentarze(18)
IDĘ NA ROWER, BO MI TU OD RANA SĄSIAD WIERTARKĄ NAPIER...!!! :D

Cel: Kamieniołom w Strzelinie

- - - - - - - - -

No i poszedłem :D
Cel osiągnięty.

Na początku relacji kieruję ogromne podziękowania wobec wiercącego pół dnia kretyna :D
Już dawno nikt nie miał takiej siły przekonywania mnie do pójścia na rower hehe
Miałem do wyboru: siedzieć i dalej słuchać wiertarki, lub wyjść na rower w momencie, gdy nad Gajem zerwała się chmura, a niebo poprzecinały błyskawice...

Jak już wiadomo, poszedłem!
W momencie, gdy wszyscy uciekali do domów, gdy ludzie cisnęli się na przystankach autobusowych Młynarz poginał w strugach deszczu ulicą Grota-Roweckiego, ku Strzelinowi hehe

W jednej chwili ulice zamieniły się w potok, jednak po 5 kilometrach przestało padać i niebo zaczęło się rozjaśniać – nawet było widać doskonale Ślężę! :)
I tak sobie przyjemnie jechałem przez Żórawinę i Węgry do Strzelina, gdzie za cel obrałem sobie odnalezienie tamtejszego kamieniołomu granitu (drugi sobie zostawiłem na inny wyjazd :) )

Pogoda zmieniała się bardzo często. Gdy miałem parę kilometrów do strzelińskich kamieniołomów, nagle zaatakowała mnie druga burza tego dnia hehe
To było coś nieprawdopodobnego, jak szybko niebo zostało oszpecone czarnymi chmurami, pojawiły się błyski i grzmoty, a na sam koniec zerwała się ulewa jeszcze większa od poprzedniej :)

Mimo to konsekwentnie jechałem przed siebie (we Wrocławiu nawaliły wodociągi, więc nie zdążyłem dziś rano się umyć, dlatego deszcz był mi na rękę ;) )

Miałem duże problemy z odnalezieniem kamieniołomu, a właściwie na trafienie na właściwą drogę prowadzącą do wyrobiska. Niestety zdjęcia nie wyszły za fajnie, bo nie miałem za dobrej miejscówki. Nie szukałem też zbyt długo, bo przebywałem na tamtym terenie nielegalnie :)

Od tego czasu deszcz dał mi już spokój – wiało tylko ciągle, jednak dziś praktycznie ciągle miałem boczny wiatr, więc neutralnie :)

Następnie skierowałem się na ryneczek w Strzelinie, a opuściłem tą sympatyczną mieścinkę podążając w kierunku Oławy. Gdy już byłem w Oławie postanowiłem wracać do domu, by nie jechać po ciemku.

Do Wrocławia dotarłem tuż przed zmierzchem, jadąc przez Kotowice i Świętą Katarzynę.

Pogoda dała mi w kość, ale wyjazd jak zawsze sprawił mi olbrzymią radochę! :D

MUZYKA DNIA: ŁONA – „Złota Rybka” :D

FOTKI Z WYPADU:

Pierwsza burza zamieniła ulice w potok


A po burzy zawsze wychodzi słońce :D


”Oprócz błękitnego nieba, nic mi więcej nie potrzeba...” hehe


Wszystko co piękne, kiedyś się kończy – druga burza atakuje :D


Tak mnie wita Strzelin hehe – Jedziemy! Jedziemy! :D


Gdzież ten kamieniołom?!


Trzeba przejechać przez krzaczory, ale czego się nie robi, by zobaczyć dziurę w ziemi haha


No i wreszcie znalazłem kamieniołom granitu w Strzelinie


Troszkę wysoko :)


Strzelec na strzelińskim ryneczku



TRASA:
WRO/Gaj -> Wysoko -> Komorowice -> Szukalice -> Żórawina Osiedle -> Żórawina -> Żerniki Wielkie -> Bogunów -> Węgry -> Brzoza -> Brzezica -> Borów -> Piotrków Borowski -> Mańczyce -> Uniszów -> Zielenice -> Bierzyn -> Szczawin -> Strzelin -> Chociwel -> Ulica -> Brożec -> Ośno -> Goszczyna -> Brzezimierz -> Pełczyce -> Gaj Oławski -> Oława -> Siedlce -> Zakrzów -> Kotowice -> Groblice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Zacharzyce -> WRO/Brochów -> WRO/Gaj

SIECHNICE

Niedziela, 25 marca 2007 · Komentarze(3)
SIECHNICE


Dzisiaj piękna niedziela! Adam wygrał trzeci konkurs w Planicy i z we wspaniałym stylu sięgnął po czwartą w swojej karierze Kryształową Kulę! Obok tego trofeum wywalczył rzutem na taśmę Małą Kulę – coś wspaniałego. Szkoda, że sezon się skończył.

Wczoraj wspaniałe zwycięstwo kochanej kadry nad Azerbejdżanem, aż 5:0 – po prostu weekend doskonały :D nawet Otylia sreberko zdobyła :)

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

A ja dzisiaj spałem przez połowę dnia, by nadgonić brak snu spowodowany wyskokiem do Warszawy.
Na rowerze jeździłem dopiero pod wieczór i bardzo dobrze mi się kręciło. Strasznie mnie cieszy znowu dobra pogoda, już nie mogę doczekać się ciepłych wieczorów, bo to przyjemna pora do jazdy :)

Pojechałem do Siechnic przez Opatowice, a wróciłem przez Świętą Katarzynę i Żerniki Wrocławskie.

Siechnice


TRASA:
Wrocław/Gaj – Niskie Łąki – Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Smardzów -> Żerniki Wrocławskie -> Radomierzyce...
Wrocław/Wojszyce - Gaj

Na rower dzisiaj wybrałem

Czwartek, 15 marca 2007 · Komentarze(9)
Na rower dzisiaj wybrałem się dopiero po 17, wcześniej miałem trochę zajęć i odsypiałem nockę – dziś kolejna :D

W dalszym ciągu odczuwam skutki wtorkowego grania w piłkę, choć już wszystko mnie trochę mniej boli :) w każdym razie dziś na rowerze, podobnie jak wczoraj, sobie odpoczywałem i relaksowałem się.

Pojechałem na trasę stosunkowo często przeze mnie odwiedzaną, a więc do Siechnic przez Trestno i powrót do Wrocławia przez Świętą Katarzynę.

Szkoda, że tak dużo chmur dziś było na niebie, bo przez to zachód słońca nie był żadną rewelacją ;] w ogóle pogoda taka sobie, bo chłodno strasznie – ciągle jeżdżę w długich spodniach, a miałem nadzieje już tylko na krótkie – jakoś jeszcze wytrzymam :D

Cześka znowu nie spotkałem :)


Trestno – kościół


Samolot nad Brochowem


TRASA:
Wrocław/Gaj – Niskie Łąki – Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Zacharzyce
Wrocław/Brochów - Gaj

DO PIEKARNI W ROGOWIE

Środa, 14 marca 2007 · Komentarze(4)
DO PIEKARNI W ROGOWIE SOBÓCKIM

Dzisiaj dzień historyczny, bo wreszcie zakupiłem chlebek tak zachwalany przez Cześka, mało tego, kupiłem również bułeczki jogurtowe oraz pączki! To wszystko oczywiście w piekarni bardzo zachwalanej przez Cześka, która mieści się w Rogowie Sobóckim, gdzie dziś się udałem na rowerku :)

Trasę sobie wybrałem taką, by przejechać przez miejscowości, w których jeszcze nie byłem, to jednak sprawiło, że w pewnym momencie troszkę pobłądziłem, a mianowice na odcinku z Górzyc do Kryształowic – dzięki temu poznałem świetną drogę z Siedlakowic do Kryształowic.

Wiatr dziś nade mną się nie zmiłował, zarówno w stronę do Rogowa, jak i w drodze powrotnej wymęczył mnie strasznie, a ja dziś kompletnie nie miałem sił by się z nim szarpać – strasznie się wczoraj poobijałem na boisku i dziś jestem cały obolały :D
No ale jakoś się doczołgałem z powrotem do Wrocławia :)

Później jeszcze pojechałem do Rzymiana, z którym skonsumowaliśmy jeden chleb słonecznikowy, ze smalcem i... Piastem :D

Pączki i bułki zjadłem w drodze powrotnej. Wszystko bardzo pyszne, zwłaszcza bułeczki jogurtowe – szkoda tylko, że takie drogie :(

Na koniec dnia pojeździłem troszkę po Krzykach, a zaraz niestety muszę gonić, bo praca wzywa :D

Mam nadzieję, że jutro rano już nie wyjdę z łóżka taki połamany jak dzisiaj hehe


Bajorko w Komorowicach


Droga z Siedlakowic do Kryształowic


Droga ze Szczepankowic do Kuklic


Czarna Sławna – mała rzeczka, dopływ Ślęzy. Okolice Wilczkowa



TRASA:

Wrocław/Gaj – Wojszyce...
Wysoka -> Komorowice -> Szukalice -> Żórawina Osiedle -> Galowice -> Wilczków -> Pełczyce -> Kobierzyce -> Królikowice -> Bąki -> Owsianka -> Żurawice -> Pustków Żurawski -> Górzyce -> Siedlakowice -> Kryształowice -> Mirosławiczki -> Rogów Sobócki -> Michałowice -> Kwieciszów -> Stary Zamek -> Ręków -> Domianowice -> Dobkowice -> Rolantowice -> Budziszów -> Szczepankowice -> Kuklice -> Pełczyce -> Wilczków -> Galowice -> Żórawina Osiedle -> Żórawina -> Suchy Dwór -> Biestrzyków...
Wrocław/Wojszyce – Gaj

+ po Wrocławiu (Krzyki)