Tego dnia, o godzinie 6:30, rozpoczęliśmy z
Aniołkiem naszą przygodę z Harpaganem.
Nasz pierwszy start, żadnych założeń, po prostu spróbować swoich sił w tej imprezie.
Na start nieco się spóźniamy, później jakiś czas analizujemy mapę.
Postanawiamy najpierw jechać na północny zachód, a więc po punkty kontrolne nr 7, nr 1 i nr 19 – ich łączna wartość to 9 punktów.
Jest zimno – słońce dopiero wstało.
Już pierwszy punkt (
7) sprawił nam trochę kłopotu – szukamy go nie po tej stronie rzeki co trzeba – brak koncentracji, pośpiech, niedostateczna analiza mapy – sam nie wiem dlaczego tak łatwo popełniam błąd. Pojawiają się niepotrzebne nerwy – to nie pomaga.
Na szczęście w końcu orientujemy się na czym polega nasz błąd – błąd który powstał z mojej winy.
Jadąc z siódemki na jedynkę okazuje się, że nawierzchnia dróg po których jeździmy nie koniecznie musi się pokrywać z tym co pokazuje mapa – trudno.
Jedynka jest łatwa – znajduje się przy zamku w Starej Kiszewie. Bez problemu też zdobywamy PK nr
19, a to dzięki świetnej nawigacji Asiczki. To ona bezbłędnie nas wyprowadziła na ten punkt, typując w Konarzynach odpowiednią drogę polną prowadzącą do niego. Także dziewiętnastka warta 5 punktów padła naszym łupem.
Po tym czeka nas kilkanaście kilometrów przebijania się lasem w kierunku południowym.
W miarę dobrze poszło nam zdobycie wartej 3 punkty
jedenastki w Leśnej Hucie, choć troszkę wątpliwości przy niej było.
Kolejna jest
trzynastka do której prowadzi piaszczysta droga – jak się później okazało, niemal wszystkie następne kilometry w terenie to już tylko piach, piach i piach, w którym czasem zakopywaliśmy się po pachy. Z tym punktem nie mamy najmniejszych problemów, niemal na niego wjeżdżamy typując dobrą przecinkę prowadzącą do wąwozu.
Chwilę po nim przejeżdżamy przez piękną rzekę Wda. Przy słonecznej pogodzie, jaką mieliśmy tego dnia, mostek na Wdzie wygląda pięknie, a na tym mostku jeszcze przejeżdża sobie na rowerze mój Aniołek... :D
Czy są piękniejsze widoki?! Wątpię. :)
Mijamy miejscowość Zimne Zdroje i jedziemy na PK
16 ukryty w lesie przy ambonie w okolicy Osiecznej – nie mamy z nim problemów. Jednak zdobyliśmy go wybierając wariant dłuższy ale łatwiejszy nawigacyjnie – to kosztuje nas kilkanaście cennych minut.
Dalej jedziemy, kopiąc się w piasku, na jeziorko w okolicach Zdrójna. Tam jest PK
8 – nam poszedł łatwo. Okolica przepiękna.
Przy okazji spotykamy
Kitę.
Ja również daję Asiczce pokaz cudownych gleb SPD. :D
W tym momencie sprawdzamy czas i dystans, jaki zostaje nam do pokonania. Decydujemy, które punkty odpuszczamy i jedziemy dalej.
Nie bez problemów odnajdujemy
czternastkę umiejscowioną na leśnej polanie w okolicy Brzeźna. Tracimy tam sporo czasu na piaszczystych drogach.
Kilka chwil później ma miejsce sytuacja, która w znacznym stopniu zaważyła na naszym końcowym wyniku. Niestety.
Wyjechaliśmy na asfalt, czekało nas 10 kilometrów jazdy po nim.
Rzuciłem mocne tempo, by zyskać kilka cennych minut. I tak sobie jechaliśmy przez te kilometry nie schodząc poniżej 28 km/h, a korzystali z tego inni, którzy siedli nam na kole i nie byli zbyt chętni do dawania zmiany (2 km na 10 to trochę mało...).
Gdy inni odpoczywali, to my traciliśmy siły – z mojej winy.
Gdy wjechaliśmy w las... to inni pojechali na PK
18, a my musieliśmy odpocząć, bo tym tempem bardzo zmęczyłem Aniołka. :(
Nie pomyślałem, jak bardzo głupią rzecz robię. Wykańczam Asiczulka, z którym jadę, daję odpocząć innym pozwalając wieźć się na kole, a co najgorsze... daję im się wprowadzić w błąd, bo posłuchałem ich „rady” zamiast samemu spojrzeć na mapę. :/
Jeden jedyny raz na Harpaganie złamałem żelazną zasadę, że trzeba samemu sprawdzać mapę, a nie słuchać się innych. Przez to tak pobłądziliśmy w lesie, że niemal wjechaliśmy na tereny, których na mapie już nie było. Straciliśmy kolejną porcję sił, masakrując się przez 15 kilometrów na piaszczystych drogach. Straciliśmy też bardzo dużo czasu. Zanim połapaliśmy się jak wielki błąd popełniłem – było za późno. Niestety nie mogliśmy już pojechać na wartą pięć punktów osiemnastkę, bo najzwyczajniej w świecie nie pozwalał nam na to czas. :(
Stracony w głupi sposób czas, stracone cenne pięć punktów, stracone siły i puste kilometry po piaszczystych drogach – to katastrofalny efekt mojego błędu.
Teraz zostało już nam tylko wracać do mety.
W drodze powrotnej zaliczamy jeszcze punkty kontrolne nr 12, nr 5 i nr 9.
Odpuszczamy szukanie siedemnastki, bo boimy się że możemy się nie zmieścić w limicie czasu (było 12 godzin, a więc do 18:30 musieliśmy zameldować się na mecie), a to skutkowałoby punktami karnymi – nie mogliśmy sobie pozwolić już dziś na żaden błąd – starczyło tego.
Poza tym od pewnego czasu jechaliśmy pod silny i porywisty wiatr - tak miało zostać już do mety, bo wciąż cisnęliśmy w kierunku północnym.
Nie mamy problemów z
dwunastką. Jest przy pięknym jeziorze Głuchym – tam też spotykamy się z
Tomkiem i
Damianem, idzie im bardzo dobrze.
Piątka jest niezwykle prosta, a jeszcze łatwiejsza od niej jest
dziewiątka wracając z której mijamy się z pędzącym
Dareckim.
Na metę przyjeżdżamy 40 minut przed limitem. Chwilę po nas pojawia się też Darecki, z którym sobie ucinamy pogawędkę. Wpada też Daniel Śmieja, który w wielkim stylu zostaje zwycięzcą Harpagana.
Kasia, która jechała sama uzyskuje doskonały wynik – 34 punkty. Dziewczyny naprawdę są twarde. :)
A co u nas?! :)
Ano jest spore zmęczenie, a jeszcze większy niedosyt.
Mam świadomość tego, że w głupi sposób nie odnaleźliśmy osiemnastki, że roztrwoniony czas, nie pozwolił nam na zdobycie w drodze powrotnej siedemnastki, bądź piętnastki.
Krótko mówiąc, gdyby nie opisana wcześniej sytuacja między punktem czternastym a dwunastym, mielibyśmy 9 lub 10 punktów więcej, a to dałoby wynik, z którym mój Aniołek stanąłby na podium...
Następnym razem. Dziś nasz wynik zatrzymał się na 33 punktach. :)
Asiczka pokazała dziś wielki charakter. Była niesamowita i do tej pory nie mogę wyjść z podziwu jak dobrze zniosła trudy Harpagana.
Wiem, że zasłużyła na podium, jak nikt inny. Wiem też, że kolejnym razem musi być lepiej, bo teraz zabrakło niewiele.
Wiemy gdzie i jakie błędy popełniliśmy, wiemy co było ich źródłem.
Teraz trzeba wyciągnąć z tego wnioski i pojechać na jesienną edycję, by spróbować jeszcze raz. :)
A więc debiut za nami...
Wyszło średnio, a mogło być dobrze. :)
Jesteśmy zadowoleni, choć zostaje ten spory niedosyt...
Muszę przyznać, że impreza była doskonale zorganizowana.
Naprawdę myślę, że uczestnicy nie mogli na nic narzekać.
Organizatorzy zadbali o wszystko. Były parkingi, były prysznice, było gdzie spać, było gdzie jeść, było gdzie zostawić rowery, była masa nagród do rozlosowania, sędziowie na wszystkich punktach kontrolnych. Była też świetnie przygotowana trasa prowadząca przez piękne tereny województwa pomorskiego, a co najważniejsze była doskonała atmosfera.
Chyba nikt nie żałuje, że pojechał na Harpagana.
Do następnego!
TRASA:Bytonia -> Dąbrowa -> Frank -> Kaliska -> Cieciorka -> Płociszno -> Dunajki -> Chwarzno -> Stara Kiszewa -> Konarzyny -> Leśna Huta -> Czarna Woda -> Zimne Zdroje -> Osieczna -> Zdrójno -> Linówek -> Łoboda -> Brzeźno -> Błędno – Jaszczerz -> Osiek -> Karszanek -> Korotybiel -> Wielki Bukowice -> Zelgoszcz -> Lubichowo -> Bietowo -> Borzechowo -> Zblewo -> Bytonia
NA NASZYM PIERWSZYM HARPAGANIEMOJA KOCHANA HARPAGANKA :)KOLEJNY PUNKT ZDOBYTYBUDOWNICZY TRASY ZAFUNDOWAŁ NAM TEŻ WIELE PIĘKNYCH WIDOKÓWWSZYSCY POLOWALI NA TAKIE PUNKTY ;)Z DARECKIM NA MECIE *fotka autorstwa
DareckiegoNASZE ZDJĘCIA ZE STRONY HARPAGANA :)*Fot. Agnieszka Walulik
*Fot. Agnieszka Walulik
I jeszcze najważniejsze...Dziękuję Ci Kochanie! :*„...za każdy dzień,
każdego dnia,
za wszystko co
od Ciebie mam...”
To wszystko czego dzisiaj chcę
.
:)