Wpisy archiwalne w kategorii

Aniołek

Dystans całkowity:9894.97 km (w terenie 1442.69 km; 14.58%)
Czas w ruchu:513:10
Średnia prędkość:19.23 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:4005 m
Liczba aktywności:152
Średnio na aktywność:65.10 km i 3h 25m
Więcej statystyk

KOSMATE OGNISKO

Tego

Sobota, 29 listopada 2008 · Komentarze(8)
KOSMATE OGNISKO

Tego dnia kolejny już raz miałem przyjemność przebywać na ziemiach Kosmacza i nie tylko... ;)

Kosma, jak na Kosmę przystało, wpadła na genialny pomysł, by na przełomie listopada i grudnia zorganizować spotkanie BIKEstatowiczy z okolic dalszych i bliższych.
Magnesem przyciągającym uczestników miało być ognisko. :D

Dzięki temu o godzinie 12:00 w centrum Dąbrowy Górniczej spotkało kilkunastu zapaleńców, a wśród nich:
- Kosma – organizatorka, przywódczyni sekty :D
- Jahoo, która zrobiła wszystkim niespodziankę swoim przyjazdem :*
- Ewcia – kolejna sympatyczna przedstawicielka płci pięknej na BS, którą miałem przyjemność poznać :)
- Olo, który tym razem miał pechową awarię ale jeszcze pojeździmy :)
- Rafaello, który zabrał na przejażdżkę dzielnego syna Krzysia :)
- Dariusz79 – chyba najlepszy fotograf w „ogniskowej” ekipie :)
- Van – fanatyk jadowitych pająków Meta menardi i koneser Tatry ;P
- Grzybek – człowiek który pokazał mi UFO :D
- Granicho – niestrudzony jeździec z Paniówek, zrobił nam wszystkim niespodziankę dojeżdżając w momencie, gdy wszyscy już stracili nadzieję na spotkanie z nim tego dnia ;)
- Darek – najlepszy mieszkaniec Helenki, wielki biker z Zabrza, mój ulubiony fan KSU i KSG oraz koneser Jacka i Jaśka ;P
- Młynarz – ja :D

Miało być troszkę więcej osób ale niektórych zatrzymały obowiązki w domach.
Ci co przyjechali nie mogli narzekać, bo była wesoła, sielankowa atmosfera.
Już na samym początku śmiać mi się chciało, kiedy z politowaniem patrzyli na nas ludzie czekający na przystankach autobusowych. :D No cóż... każdy orze jak może. ;)

Wszyscy razem odwiedziliśmy 3 Pogorie z 4 możliwych. :D
Splądrowaliśmy również jakieś okoliczne bunkry, a także zobaczyliśmy na własne oczy UFO. ;)

Jako że cały czas coś tam kapało z nieba, wszystko co dałoby się podpalić było mokre, a do tego było zimno to zrezygnowaliśmy z ogniska. :)
Substytutem była wizyta w knajpce obok Pogorii 3.

Nazwy knajpki nie podaję, bo nie będę robić reklamy lokalowi, w którym na gości patrzy się spode łba. :D
Poza tym nie lubię, gdy ktoś przysłuchuje się rozmowom...
No i w ogóle jak u mnie ktoś by wykupił połowę piw ze spiżarni oraz zjadł wszystkie frytki i placki to cieszyłbym się, gdybym zrobił dobry interes na grupce zapalonych bikerów.
Niestety pan bufetowy nie dość, że się nie cieszył to jeszcze opieprzył jednego z naszych kolegów (pierwszy raz coś takiego widziałem, a trochę knajp już odwiedziłem :D ).
I w ogóle nawet był zły jak się śnieżkami rzucaliśmy – apokalipsa! hehe

Nam jednak było wesoło. Czas szybko leciał na sympatycznych rozmowach.
Było tak jak powinno być. :)

Niestety doba z gumy nie jest i każdy musiał wrócić do swoich domów (no, może prawie każdy). :D

Dojeżdżając do centrum Dąbrowy Górniczej żegnaliśmy się z kolejnymi bikerami, który rozjeżdżali się w swoje strony.
Na koniec została piątka: Kosma, Asiczka, Darek, Leon i ja.
I ta właśnie piątka po krótkiej wizycie w komnatach Kosmy wyruszyła z dąbrowskich Mydlic na zabrską Helenkę. :)

Cały czas jechaliśmy lubianą przeze mnie 94-ką.
Było już ciemno, a to tylko dodawało klimatu, jaki uwielbiam. :)
Wjeżdżając do Siemianowic Śląskich zaskoczył nas pokaz fajerwerków. Pewnie Siemianowice świętowały nasze przybycie. ;)
Później uwielbiany przeze mnie przejazd ulicami Bytomia, mija kilka chwil i wpadamy na Miechowice.
Tam rozstajemy się z Leonem, który wraca do swojej rodzinki.
Pozostali po kilkunastu minutach lądują na Helence w domu Darka, gdzie czekają już na nas Anetka, Wiktor i Igorek.

Spać poszliśmy baaaaardzo późno, bo nasze after party strasznie się wydłużyło.
A to wszystko za sprawą Boogli, Jengi i takich innych. ;)
Przy okazji mogłem poznać nową dyscyplinę sportu – skoki na łyżwach, przez które nie mogę do dzisiaj normalnie zasnąć. ;P

Wszystkim chciałem podziękować za wspólną wycieczkę i mam nadzieję, że jeszcze nie raz uda nam się pokręcić razem.

Jak dla mnie – dzień wielce udany. :)

Poniżej zamieszczam kilka zdjęć pozbieranych z blogów bikerów, z którymi dziś jeździłem. :)
Mam nadzieję, że wyrażają na to zgodę. :D


POD HENDRIXEM


JADYMY


NA TROPIE LEONA


I DALEJ JUŻ WSZYSCY RAZEM


UFO


A W KNAJPCE WESOŁO


ATMOSFERA BARDZO DOBRA


TYLKO PAN BUFETOWY NA WSZYSTKO PATRZY KĄTEM OKA :D


PIWO Z SOLĄ?! HMMMM.....


ZAPARKOWALI MY :D


ZOSTAŁEM TRAFIONY


SZALONA ;)


NOCĄ, 94-KĄ NA HELENKĘ

PÓŁNOC-ZACHÓD

Dziś jeździłem

Czwartek, 13 listopada 2008 · Komentarze(14)
PÓŁNOC-ZACHÓD

Dziś jeździłem po północno-zachodniej części Wrocławia oraz jej okolicach.
Są to tereny, gdzie stosunkowo rzadko jeżdżę, bo żeby się tam znaleźć muszę przejechać przez całe centrum.

Cały dzisiejszy wypad bardzo mi się podobał.
Moją przewodniczką i dawcą tunelu aerodynamicznego była znająca dobrze tamte okolice Asica. :)

Asica pokazała mi miejsce, gdzie ma powstać stadion na EURO2012 (byłem tam wcześniej ale nie miałem pewności, że dobrze trafiłem).
Wjechaliśmy też na górę powstałą po wysypisku śmieci na Maślicach. I tu zaznaczam, że spodobało mi się – nigdy nie myślałem, że powiem tak o śmietnisku. ;)

Następnie troszkę pobuszowaliśmy po tamtejszych okolicznych wioskach.
Mogłem wreszcie poznać „Zamek na wodzie” w Wojnowicach, a także kolejny raz odwiedzić pałac w Prężycach, który bardzo lubię z różnych powodów. ;)
Dzięki Asicy poznałem też prężycki zalew – ładne miejsce.

Większość tamtej części trasy pokonywaliśmy mało uczęszczanymi drogami, bądź ścieżkami leśnymi.

Pogoda zła nie była, co prawda temperatura taka sobie (około 9 stopni) i mało słońca ale nie wiało mocno i co najważniejsze nie padało. Jechało nam się przyjemnie. Oboje dziś byliśmy poniekąd zmuszeni do lajtowego kręcenia.
Jahoo niestety chyba dopada jakaś nędzna choroba, a ja w dalszym ciągu uważam na leczonego Achillesa.
Na szczęście jest z tym już dużo, dużo lepiej, jednak to wciąż nie jest to – trzeba być cierpliwym.

W końcu musieliśmy wracać do Wrocka.
Pożegnaliśmy się na Kozanowie.

Zachciało mi się jeszcze odwiedzić Lasek Osobowicki, w którym dawno nie byłem.
Jest to niezwykle ciekawe i ładne miejsce, które z resztą bardzo lubię.
Dziś było tam cicho i spokojnie. Obejrzałem sobie całą drogę krzyżową na Świętym Wzgórzu.

Po tym już tylko wróciłem na Księże Małe, a więc z Osobowic przez Most Milenijny, Klecińską, Hallera, AK i na swą dzielnię. ;)
Muszę się pochwalić, że dziś wreszcie znalazłem sposób na poskromienie gigantycznego korka, jaki się tworzy często na będącej w remoncie ulicy Hallera. :)

Dzięki Jahoo za wspólną i jakże fajną jazdę, a także za to, że mnie rano nie zmieszałaś z błotem. ;P


TRASA:
Wro/Księże Małe – AK – Kamienna – Piłsudskiego – Legnicka – Kozanów – Pilczyce - Maślice – Pracze Odrzańskie – Marszowice...
Wilkszyn -> Pisarzowice -> Gosławice -> Prężyce -> Lenartowice -> Księginice -> Białków -> Łąkoszyce -> Wojnowice (lasem) -> Brzezina (lasem) -> Pisarzowice -> Wilkszyn...
Wro/Marszowice – Maślice – Pilczyce – Kozanów – Lasek Osobowicki – Most Milenijny – Klecińska – Hallera – AK – Księże Małe

ASICA ZDOBYWA... NAJWYŻSZY SZCZYT MAŚLIC, WYSYPISKO ŚMIECI :D


SZCZĘŚLIWA ZDOBYWCZYNI SZCZYTU ;)


NAD ZALEWEM W PRĘŻYCACH


WODNIK SZUWAREK ;P


PAŁAC W PRĘŻYCACH


WOJNOWICE – ZAMEK NA WODZIE


KTOŚ MNIE DZIŚ POLUBIŁ :D


EWIDENTNIE POLECIAŁA NA MOJE ŁYDKI (MA KIEPSKI GUST) ;)


W LASKU OSOBOWICKIM


KAPLICA NA ŚWIĘTM WZGÓRZU (KAPLICZNYM)


DROGA KRZYŻOWA


STACJE DROGI KRZYŻOWEJ






Jahoo zrobiła mi też dzisiaj fajny test :)

Mój las jest zielony i mieszany. ;)
Drogi w nim są kręte i pełne korzeni. :D
Kubek jaki znalazłem jest ceramiczny, z Kubusiem Puchatkiem. :D
Oglądam go za zainteresowaniem ale zostawiam w lesie. :)
Potem spotykam mur, który nie jest aż tak wysoki żebym nie mógł przez niego przejść.
A za murem... dużo, dużo róż! Można powiedzieć, że pole róż! hehe
Wszystkie mają kolce... no ale kto nie ma wad?! ;)

WCZESNYM RANKIEM Z JAHOO...

WCZESNYM RANKIEM Z JAHOO...

Wstałem bardzo wcześnie rano i śmignąłem na dworzec PKP, by zobaczyć się z Asiczką wracającą z kolejnego ”nieweekendu”. :)

Było chłodno ale muszę przyznać, że jazda tak wczesną porą ma swoje uroki.

Dziś jednak te wszystkie uroki przysłoniła osoba Jahoo. hehe ;P
Odprowadziłem ją na Kozanów i wróciłem do siebie na śniadanie, bo na 10:30 miałem dentystę.

A wracało się masakrycznie... :/

Dziś doszedłem do wniosku, że...

ŚCIEŻKI ROWEROWE SĄ JAK MEDIA MARKT... NIE DLA IDIOTÓW!

Po prostu tylu dziś ludzi właziło na ścieżkach pod koła roweru, że nie miałem już nawet ochoty zwracać im uwagi.
Nie wiem, czy ci ludzie są daltonami i nie odróżniają czerwonej kostki od szarej...
A może są ślepi i nie widzą namalowanego na nawierzchni ścieżki roweru?!
Naprawdę tego nie rozumiem.
Dziś nie było różnicy, czy jechałem ścieżką, czy chodnikiem... wszędzie tyle samo pieszych.
Tragedia. :D

Ale to jedyny niemiły akcent tego dnia. :)
Reszta była cool! :D

STÓWKA Z ASICĄ

Mieliśmy

Poniedziałek, 29 września 2008 · Komentarze(14)
STÓWKA Z ASICĄ

Mieliśmy dziś razem pojechać na Gromnik, który jest najwyższym szczytem Wzgórz Strzelińskich ale do tego celu nie dotarliśmy.
Nie zmartwiło nas to jednak zbytnio, bo wypad był bardzo fajny. :)

Początkowo mieliśmy super pogodę, słoneczko i osiemnaście stopni.
Wiatr kręcił z różnych stron ale mocno nie przeszkadzał.

Z Wrocławia udaliśmy się do Żórawiny i później różnymi wioseczkami jechaliśmy w stronę miejscowości Prusy skąd już zostałoby tylko 15 km do celu.
Niestety zrobiło się bardzo chłodno, chmury zasłoniły słońce, a my byliśmy lekko ubrani.
Trzeba pogodzić się z tym, że krótkie spodenki niedługo wrzucimy na całą zimę do szafy. :/

Udało nam się dojechać do Kondratowic, gdzie przy tamtejszym sklepiku spożywczym zrobiliśmy sobie długą przerwę na odpoczynek. :)
Wcinaliśmy smakołyki i tradycyjnie już, lodziki. :D
Poza tym miła pani w sklepie zrobiła Asicy kawkę...
Są jeszcze porządni ludzie na świecie.

Przy tej przerwie zapadła decyzja, że nie ma co jechać dalej w takim chłodzie, bo szkoda zdrowia. Odwrót i kierunek na Wrocław. :D

Jeszcze zanim opuściliśmy Kondratowice byliśmy świadkiem nieprzyjemnej sytuacji, która mogła skończyć się niezbyt wesoło...

Gdy siedzieliśmy przed sklepem podszedł do nas ostro wstawiony facet.
Pijaczek, jak pijaczek – pomyśleliśmy. Pewnie przesadził.
Coś tam zagadał, próbował być uprzejmy (strasznie spodobały mu się nogi Asicy :D )...
Po kilku chwilach jednak, z nowo zakupioną flaszką w dłoni wpakował się do auta i ku naszemu zdziwieniu odpalił je poczym ruszył w podróż do domu...
Ten człowiek ledwo trzymał się na nogach, miał problem z otwarciem drzwi w aucie, że o wrzucaniu biegów nie wspomnę...
Całe szczęście, że jego szalona jazda nie trwała dłużej niż 200 metrów...
Trafił na policję, która akurat była niedaleko.
Ucieszyło mnie to, bo zbyt często takim ludziom jazda po pijanemu uchodzi płazem...

My z Asicą na szczęście nie mieliśmy najmniejszych problemów z jazdą. ;)
Do Wrocławia wracaliśmy tą samą drogą i jechało nam się całkiem fajnie. :)
Tak się rozgadaliśmy po drodze, że nawet nie zauważyliśmy jak szybko uciekają kilometry.

Pożegnaliśmy się na skrzyżowaniu ulic Borowskiej z Armii Krajowej.
Asica pognała na Kozanów, a ja ruszyłem w miasto żeby pobawić się w kurierską jazdę. ;)
Szybko jednak śmignąłem na Księże, bo Achilles znów dał znać o sobie... :/

Dziś było tak jak jest zawsze z Jahoo – bardzo fajnie!
Dzięki! :)

TRASA:
Wro/Księże – Gaj – Wojszyce...
Wysoka -> Komorowice -> Szukalice -> Żórawina -> Żerniki Wielkie -> Bogunów -> Węgry -> Brzoza -> Brzezica -> Borów -> Piotrków Borowski -> Mańczyce -> Głowno -> Podgaj -> Karczyn -> Kondratowice -> powrót tą samą trasą
+ kilka km po Wrocławskich ulicach

”Na krawędzi snu”

POCZĄTKOWO POGODA BYŁA REWELACYJNA...


ALE NIE POGODA BYŁA DZIŚ NAJLEPSZA ;P

HEJ, HEJ, HEJ, HEJ, WYPIJĘ

Piątek, 26 września 2008 · Komentarze(5)
HEJ, HEJ, HEJ, HEJ, WYPIJĘ JESZCZE!

Czyli mordercza jazda z zabrzańskiej Helenki na osiedle Kosmacza w Dąbrowie Górniczej...
Rano trzeba było wcześnie wstać.
Dziwnie wstaje się o siódmej, gdy człowiek kładzie się spać o piątej rano...

Na dworze było zimno, w żyłach gorąco...

W połowie trasy rozstaliśmy się z Hose, który odbił na Katowice, a my pognaliśmy dalej 94-ką na Dąbrowę Górniczą.
Gdy już dotarliśmy na miejsce, odetchnąłem z ulgą...
Jeszcze tylko lodzik, wtaszczyć się na górę z rowerem i... spanie! :)

Wieczorem razem z Asicą wracaliśmy już samochodem do Wrocławia.
Szkoda, że tak szybko.

Dziękujemy Monia za gościnę!
Jak zawsze było wspaniale!
Pierogi z mięskiem... wiśniówka... piwko... :)
Nawet BMG Ci wybaczam. :D
Teraz zapraszam do Wrocławia!

Dziękuję również za gościnę Anetce i Darkowi!
Było j/w. ;P
Zapraszam... j/w. :D


TRASA:
Zabrze Helenka -> Bytom -> Siemianowice Śląskie -> Czeladź -> Będzin -> Dąbrowa Górnicza

”City of blinding lights”

MOJE DWIE ULUBIONE ALGIDY! ;P

TRIP – MARZENIE

TRIP – MARZENIE

Razem z Kosmą i Asicą wybieramy się dziś na zabrzańską Helenkę, gdzie odwiedzamy rowerową rodzinkę Darka – dziś niestety w niepełnym składzie, bo była Anetka z Igorkiem i wspomniany Darek, a brakowała Wika, który pojechał do zachodnich sąsiadów rwać laski z Fun Clubu. ;)

W drodze na Helnkę towarzyszył nam przesympatyczny gość, którego miałem okazję wreszcie poznać – Hose. :)

Trasą nr 94 mi jechało się bardzo sentymentalnie. W Czeladzi niewiele brakowało bym na oczach stojącej za mną Straży Miejskiej przemknął przez czerwone światło, na szczęście w porę się obejrzałem za plecy. Nie wiem tylko dlaczego Asica mnie wyśmiała. ;P

Gdy dotarliśmy na Helenkę postanowiliśmy odwiedzić nasz tamtejszy ulubiony sklep, czyli Żabkę. Robimy potrzebne zakupy i w międzyczasie udaje nam się, wyperswadować Hose, że zdąży jutro na rano do pracy wyjeżdżając z Helenki. :D
Dzięki temu wiemy, że czeka nas przyjemny wieczór w komplecie.

Gdy zapadł już zmierzch, nastał wieczór, razem z Darkiem wyruszamy na nocną przejażdżkę ulicami Bytomia i Zabrza.
Bardzo spodobał mi się jej przebieg.
Darek pokazał nam kilka świetnych miejsc z klimatem.
Koksownie i huty oglądane nocą, to widoki jakie do tego dnia żyły jedynie w mojej wyobraźni. To widoki z dziecięcych książeczek, jakie kiedyś trzymałem na swojej półce z zabawkami... :D
Po prostu coś pięknego!
Z każdego kilometra trasy czerpałem wielką przyjemność, którą potęgowała również świadomość tego, że poruszam się śląskimi ulicami w towarzystwie niesamowitych ludzi.
Tego obrazu nie zamazał nawet fakt powracającego bólu w ścięgnie Achillesa, który stał się ostatnio mym utrapieniem...

Razem z Darkiem przemykamy przez kilka „dzielnic cudów”, podziwiamy kilka pięknych kościółków, przejeżdżamy obok stadionu legendarnego „Górnika”, na którym wspaniałe mecze rozgrywał Włodzimierz Lubański...

Było pięknie przed...
Było pięknie podczas...
Było pięknie po...

TRASA NA HELENKĘ:
D.G. - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śląskie - Bytom - Zabrze Helenka

TRASA NOCNA:
Zabrze (Helenka, Rokitnica) Bytom (Miechowice, Karb, Bobrek) Zabrze (Biskupice, Centrum, Maciejów, Mikulczyce, Rokitnica, Helenka)

”City of blinding lights”

EKIPA PRZY MŁOCIE KUŹNICZYM


KOKSOWNIA – ZABRZE/BISKUPICE

ZAGŁĘBIOWSKIE KLIMATY

Troszkę

Środa, 24 września 2008 · Komentarze(4)
ZAGŁĘBIOWSKIE KLIMATY

Troszkę późno wstaliśmy. :)
Wszystko przez to, że Kosma próbowała poprzedniego wieczoru upoić nas piwem i swoją wiśniówką. :D

Pogoda była taka sobie, za to nasze samopoczucie rewelacyjne, dlatego podobnie jak wczoraj zrobiliśmy traskę na rowerach.
Dziś była o wiele dłuższa. :)

Monika pokazała nam dużo fajnych miejsc w Dąbrowie Górniczej.
Najpierw odwiedziliśmy Kazimierz Górniczy, gdzie w tamtejszym parku nieco się poobijaliśmy – bardzo sympatyczne miejsce.
Co ciekawe, znajduje się tam fajne mini-zoo. :)
Dla nas atrakcją były muflony wcinające jabłka. :D

Później odwiedziliśmy Balaton, który objechaliśmy dookoła.
Kolejnym ciekawym miejscem była strzelnica, na której jest kilka ekstremalnie szybkich zjazdów. Jeden z nich kiedyś pokonała Monika i jak mówi... „czujesz jak mózg napiera ci na tył czaszki, takie jest przyspieszenie!” :D
Dzisiaj nikt nie odważył się zjechać, bo było bardzo mokro i grząsko.
W sumie nie wiem, czy miałbym w ogóle odwagę tam pozjeżdżać, nawet gdyby było sucho... :)

Po wizycie na strzelnicy nadszedł czas na zaliczenie podjazdu na wzgórze gołonoskie, na którym usytuowany jest najstarszy kościółek Dąbrowy Górniczej. Podjazd krótki ale nawet niezły. :)
Koło kościółka robimy malutką przerwę na gadu-gadu. ;)

I wreszcie nadszedł czas na gwóźdź programu! :D
Kosma zabiera nas na objazd Pogorii III i IV!
Byłem tam już kilka razy i znów mi się podobało. :)
Asica też zachwycona, zwłaszcza żaglówkami. :)

Pojawia się deszcz i zimno...
Nam uśmiechy z twarzy jedna nie schodzą i po opuszczeniu Pogorii wpadamy do Parku Zielona, gdzie nieźle ubłociliśmy swe rowery.

Po kilku chwilach zabłociliśmy też Kosmatej mieszkanie, wyciągnęliśmy z lodówki piwka i rozpoczęliśmy kolejny świetny wieczór, w którym towarzyszyły nam dodatkowo dwie przesympatyczne osoby... :)

TRASA:
D.G. Mydlice - Staszic - Kazimierz Górniczy (park z mini-zoo) - Balaton - Kazimierz Górniczy - Staszic - Gołonóg - (strzelnica) - kościół w Gołonogu - Pogoria III - Pogoria IV - Park Zielona - Centrum D.G. – Mydlice

”City of blinding lights”

KAZIMIERZ GÓRNICZY


KOSMA


ASICZKA


ICH PRZYJACIEL... MUFLON


ALE DAJĄ! :D


ŚCIEŻKA PRZY POGORII IV

NIEWEEKEND U KOSMY

Dzień

Wtorek, 23 września 2008 · Komentarze(4)
NIEWEEKEND U KOSMY

Dzień zaczął się tak sobie, później było normalnie, a na koniec... wspaniale. :)

W południe spotkałem się jeszcze na wrocławskiej ziemi z Asicą. Pojechaliśmy do mnie na herbatkę, która mi nie smakowała, a później zapakowaliśmy nasze rowery w moją furę pościgową i pognaliśmy autostradą na Śląsk i Zagłębie!
Do Kosmy rzecz jasna. :D

Jak zawsze na początku spotkania radosne powitanie, uściski i lodziki... zakupione w Tesco wraz z innymi produktami. ;P
Tradycyjnie, jak to u Kosmy, również posiłek składający się z pierogów. :)

Po tym wszystkim, a było już nieco po dziewiętnastej, wychodzimy z wigwamu Kosmacza, by spotkać się z Darkiem, znanym na BS jako Dariusz79. :)

Wspólnie jedziemy na zamek w Będzinie, który w nocnej scenerii prezentuje się jeszcze piękniej niż za dnia! Jest to niezwykłe miejsce!
Tam spędzamy trochę czasu na miłych pogaduszkach.
Darek niestety musi nas opuścić, bo ma mało wolnego czasu.
Mimo to i tak się cieszymy, że mogliśmy go poznać, bo to sympatyczny i pozytywnie zakręcony chłopak. :)

Z Będzina udajemy się jeszcze na Pogorię no.3, gdzie Asica chciała zanurkować razem z Flecikiem. ;P
Szkoda, że zaczyna mżyć i jest bardzo chłodno. To jednak nie jest w stanie nam odebrać przyjemności z tego wieczornego wyjścia na rower.
Postanawiamy zakończyć je na wizycie w pizzeri, gdzie przy pysznym piwku wcinamy smakowitą pizzę! Była naprawdę olbrzymia! :)

Cały dzień i wieczór były świetne!
Szkoda tylko, że dziewczyny katowały mnie tym wstrętnym kanałem TV... :D

TRASA:
D.G./Mydlice -> Będzin – zamek -> Pogoria III ->D.G./Centrum -> D.G./Mydlice

”City of blinding lights”

NA ZAMKU W BĘDZIENIE


DAREK Z DZIEWCZYNAMI


PIZZA!!!

WIELKA PARADA ROWEROWA

Tego

Niedziela, 21 września 2008 · Komentarze(6)
WIELKA PARADA ROWEROWA

Tego pięknego deszczowego dnia... :D
Spotkało się na wrocławskim RYNKU wielu pasjonatów dwóch kółek...
Wśród tych wszystkich ludzi było i kilku wrocławskich Bikestatowiczów! :)
Była Asica, która po kuracji winem wróciła do zdrowia...
Była Agata, ukochana dziewczyna pewnego bikera...
Był WrocNam, najlepszy maratończyk jakiego znam...
Był Gal, ukochany chłopiec pewnej bikerki... ;)
A, i jeszcze ja byłem. ;P

Wszyscy spotkaliśmy się koło pomnika Fredry.
Gdy do niego dojeżdżałem czekała na mnie już spóźniona o 7 minut Asica. ;P
Ja spóźniłem się tylko 8. :D
Chwilę później dotarła Agata z Galem i Michał, znany wszystkim na BS, jako WrocNam. :)
Wesoła wymiana uprzejmości i miłe rozmówki spowodowały, że nawet nie zauważyliśmy opóźnienia w starcie całej imprezy. :)
A impreza ta, zwana Wielką Paradą Rowerową, była organizowana w ramach Europejskiego Dnia Bez Samochodu.

W końcu, o godznie 12:45 ruszył z wrocławskiego ryneczku peleton, którego liczebność szacowano na 350 osób.
Pięknie to wyglądało...
Kobiety i mężczyźni, malutkie dzieci i seniorzy rowerowej społeczności, turyści, kolarze, szosówki, górale, składaki, kurierzy, bmx-y...
Po prostu wszyscy wielbiciele jazdy na rowerze w każdym wydaniu!

Trasa przejazdu wiodła przez główne wrocławskie ulice, a więc Piłsudskiego, Piotra Skargi, Kazimierza Wielkiego czy Most Grunwaldzki...
Kierowcy chyba byli w szoku ale nie widziałem zbyt wielu incydentów i niemiłych zachowań.
Całą imprezę eskortowała Policja i było to robione w bardzo sprawny sposób.
Muszę przyznać, że mimo kiepskiej pogody pedałowało mi się przyjemnie. Pewnie dlatego, że towarzystwo miałem świetne.
Po raz kolejny sprawdza się teza, że dobre towarzystwo jest kluczem do udanej zabawy. :)
Jadąc z Agatą, Asicą, Michałem i Galem można było zapomnieć o zimnie, padającym deszczu i bolącym mnie ścięgnie Achillesa...

Po godzinnej jeździe wszyscy dotarliśmy na Wzgórze Partyzantów, gdzie dla rowerowej braci przygotowano poczęstunek i losowanie nagród, wśród których do wygrania był rower marki Felt...

Nam niestety nie udało się nic wygrać ale i tak byliśmy bardzo zadowoleni. :)
Bo nagrody nagrodami ale wcinanie „wodorostów” na plaży w środku Wrocławia... przy chłodnej jesiennej pogodzie (choć jeszcze niby lato :D) w miłym towarzystwie jest... bezcenne! :D

Dzięki Wam wszystkim za fajną imprezę!

A tak w ogóle...
To na tej imprezie dzień się nie skończył. :)
Wszyscy razem pognaliśmy w stronę Kozanowa rozjeżdżając się do domów.
Mi do domu nie chciało się jechać więc w bardzo kulturalny sposób wprosiłem się do Asicy ma deser, obiad, podwieczorek, kolację i oglądanie „Na dobre i na złe”. :D
To był dla mnie zaszczyt i wielka przyjemność! :)
Następnym razem zabiorę ze sobą poduszkę i materac. ;P

Z Kozanowa na Księże jechałem w strugach deszczu, a mimo to był to przyjemny powrót. :)
Załapałem fajny klimat. :D
Co chwilę przejeżdżała jakaś karetka na sygnale... co chwilę radiowóz... ciągle trąbiący na siebie kierowcy...
Dziwne, dziwne... Ci ludzie mają niedzielę, dzień wolny, a siedzą za kierownicami swoich aut i tracą nerwy...
Chyba nie o to w życiu chodzi.
Przecież nawet autem można jechać tak jak na rowerze – bez stresu...
Niestety większość kierowców tej tajemnicy nigdy nie posiądzie. :D

I tak dojeżdżam na Borek, ciągle słysząc klaksony, deszcz leje się z nieba, jest ciemno...
Nagle wielki huk, trzask, sypiące się szkło i 50 metrów ode mnie dwa auta wpadają na barierkę oddzielającą jezdnię od chodnika i przystanku tramwajowego...
Kilometr dalej, na skrzyżowaniu Borowskiej z Armii Krajowej... karetka leżąca na boku, rozbite auto i dziesiątki pulsujących niebieskich, czerwonych i pomarańczowych świateł...

Spieszcie się wszyscy dalej...
Szerokiej drogi. :D

To był znów dobry dzień! :)
Dzięki!

TRASA: (skopiowana od Michała :D)
Księże -> Lasek Rakowiecki -> Park Słowackiego -> Rynek...
Kazimierza Wielkiego - Krupnicza - Sądowa - Piłsudskiego - Kołłątaja - Skargi - Oławska - Most Grunwaldzki - Pl. Grunwaldzki - Piastowska - Sienkiewicza - Wyszyńskiego - Ostrów Tumski - Św. Jadwigi - Grodzka - Nowy Świat - Kazimierza Wielkiego - Skargi - Wzgórze Partyzantów...
Plac Orląt Lwowskich -> Legnicka -> Kozanów -> Klecińska -> Hallera -> AK -> Księże

”Who Will Find Me”

ASICA NA RYNKU


NA ZDJĘCIU: AGATA, GAL I WROCNAM – WROCŁAWSCY PRZEDSTAWICIELE BIKESTATS.PL!


Z MICHAŁEM – MOIM ULUBIONYM MARATOŃCZYKIEM :)


SZNUR ROWERZYSTÓW NA PIŁSUDSKIEGO


WIELKA PARADA NA RONDZIE REAGANA – W TLE AKADEMIKI: „KREDKA” i „OŁÓWEK” :)


SŁONECZNY PATROL?! ;P


WCINAMY PASZTECIKI, CIASTECZKA i PLACKI Z „WODOROSTÓW” ;)


SKRZYŻOWANIE BOROWSKIEJ Z ARMII KRAJOWEJ...


BRAWA DLA IDIOTY, KTÓRY STARANOWAŁ KARETKĘ...


MAM NADZIEJĘ, ŻE TAKIEGO WIDOKU JUŻ WIĘCEJ NIE DOŚWIADCZĘ


A TA KARETKA PĘDZIŁA BY RATOWAĆ INNYCH LUDZI, PEWNIE TAKICH JAK TEN CO JĄ WYELIMINOWAŁ...
I KOŁO SIĘ ZAMYKA...

EAST OR WEST, HOME IS

Środa, 17 września 2008 · Komentarze(13)
EAST OR WEST, HOME IS BEST! :)

Nie za bardzo miałem ochotę dziś na jazdę, bo odczuwałem jeszcze zimno po wczorajszym wypadzie.
Poza tym trochę jednak moje kolana odczuły podjazdy z poprzedniego dnia.

Jednak musiałem pojeździć! :D
Byłem umówiony na wspólne kręcenie z Asicą, a tylko głupiec zostałby w takiej sytuacji w domu. :D
I tak mimo tego parszywego chłodu, wiatru i takich tam innych pognałem na Grabiszynek, gdzie byliśmy umówieni.

Na szczęście po rozgrzaniu się jeździło już się fajnie. :)
Na początku Jahoo trochę mnie musiała holować, bo czułem się jak inwalida ale potem troszkę się rozruszałem. :D

Odwiedziliśmy fajne miejsca z dzielni Asicy. :)
Poza tym zajadaliśmy się pysznymi krówkami i żelkami-miśkami rozkraczonymi i zwartymi. ;P (Asica wyjadła prawie wszystkie zielone) :D

Na koniec śmignęliśmy na Kazimierza Wielkiego, gdzie pośród lejących się łez nastał czas pożegnania. ;)

Tak w ogóle to dostałem wspaniały prezent. :)
Dzięki! :)

p.s.
Było pięknie! :D

Chodnikowy latawiec

I WSZYSTKO JASNE! :D


JAK SCHOWAŁEM APARAT TO PRZEJECHAŁA ;P


MÓJ NOWY TALIZMAN :)