Wpisy archiwalne w kategorii

woj. Dolnośląskie

Dystans całkowity:18165.54 km (w terenie 2351.78 km; 12.95%)
Czas w ruchu:856:14
Średnia prędkość:21.05 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:8631 m
Liczba aktywności:425
Średnio na aktywność:42.74 km i 2h 02m
Więcej statystyk

Trzebnica i Wzgórza Trzebnickie

Piątek, 18 kwietnia 2008 · Komentarze(35)
To był mój dzisiejszy cel. :)
A także to, by wreszcie pękła setka, bo w tym roku miałem ich na swoim koncie... zero. :D
Poprzedni raz w ciągu dnia ponad 100 kilometrów przejechałem... 21. listopada 2007 r.! Trochę dawno, jedyne... 149 dni temu. :D
Na kolejną setkę na pewno nie będę tak długo czekał. Hehe
A ta dzisiejsza jest dedykowana mojemu Przyjacielowi Matyskowi!


Pogodę do jazdy miałem taką sobie. Fajnie, że nie padało i mocno nie wiało, ale uważam za skandal fakt, że w połowie kwietnia muszę iść na rower w długich spodniach i kurtce... :(
Coś ta pogoda nie może się zdecydować, czy ma być wiosna, czy nie.

No ale mimo to wyruszyłem ze swego osiedla gajowego... :D
Najpierw do Lasku Rakowieckiego, potem na Wyspę Opatowice i przez Swojczyce, Wilczyce do Kiełczowa.

Na 30 kilometrze zrobiłem sobie krótki postój, by posiedzieć nad stawikiem.
Po kilku kolejnych kilometrach wjechałem do lasu koło Łoziny, by odnaleźć ukryty w nim kurhan, który był zaznaczony na mapie. Miejsce znalazłem, ale kurhanu nie było. :D

Za Łoziną zaczęła się już jazda, góra-dół, góra-dół, a więc wjechałem na teren Wzgórz Trzebnickich, na których dziś pokonałem około 50 km.
Trochę mnie one wymęczyły, ale należało mi się. :)

W końcu dotarłem i do Trzebnicy, w której to sobie odwiedziłem kilka miejsc, a wśród nich były: Sanktuarium Świętej Jadwigi, Rotunda Pięciu Stołów i Winna Góra, z której mogłem podziwiać panoramę Trzebnicy.

Przy wyjeździe z Trzebnicy dopadł mnie potężny kryzys, ale na szczęście wiem czym był spowodowany. :)

Trochę musiałem przejechać trzebnicką obwodnicą, na której panuje olbrzymi ruch, na szczęście po krótkiej chwili zamieniłem ją na wąskie, malownicze dróżki prowadzące przez malutkie wioseczki. Na tym etapie troszkę sobie pokontemplowałem. :)
Po około 15 kilometrach znalazłem się w Obornikach Śląskich, gdzie wreszcie czegoś się napiłem, po 80 km jazdy... :D
Doszedłem do wniosku, że powinienem sobie kupić w końcu nowy bidon. :)
Bo stary zakończył swój żywot zimą, gdy popękał podczas jednej z wycieczek, na której to zamarzła mi woda. :D

Za Obornikami porobiłem troszkę zdjęć zachodu słońca, a później to już ciągła jazda, by szybko wrócić do Wrocławia.

Przejechałem sobie przez Most Milenijny, z którego to podziwiałem osiedle Asicy. :D

Wyjazd był bardzo fajny. Mogłoby być cieplej to powiedziałbym, że był rewelacyjny.
Cieszy pierwsza setka, martwi brak wytrzymałości – na szczęście do lipca zostało sporo czasu. :)

A, dobra.... niech będzie: BYŁO PIĘKNIE! :D


TRASA:
Wro/Gaj – Lasek Rakowiecki – Wyspa Opatowicka – Swojczycy – Wilczyce...
Kiełczów -> Piecowice -> Kamień -> Długołęka -> Szczodre -> Łosice -> Łozina -> Skarszyn -> Głuchów Górny -> Trzebnica -> Nowy Dwór -> Marcinowo -> Rzepotowice -> Przecławice -> Piekary -> Świerzów -> Kuraszków -> Oborniki Śląskie -> Golędzinów -> Pęgów -> Zajączków -> Szewce...
Wro/Świniary – Różanka – Most Milenijny – Muchobór Mały – Grabiszyn – Gaj


- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
DJ TIESTO – „Endless Wave”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Wzgórza Trzebnickie – typowy krajobraz


Pola, drzewa i kościółki...


Masa dróg gruntowych...


Trochę krzyży pokutnych...


A przede wszystkim podjazdy!


A jak podjazdy to muszą być... zjazdy :D


Dom na wzgórzu


Las koło Łoziny, przez takie chaszcze się przedzierałem, by znaleźć kurhan :D


Trzebnica – Sanktuarium Świętej Jadwigi


Dziedziniec przyklasztorny w Trzebnicy


Klasztorne kopuły


A oto i sama Święta Jadwiga :D


Rotunda Pięciu Stołów


Panorama Trzebnicy – widok z Góry Winnej


Przeklęta obwodnica trzebnicka


Którą zamieniłem na takie drogi


Dzisiaj przy trasie było pełno takich widoków – masa białych kwiatów!


GOOOOOOOOLLLLLLLL! :D


Żartowałem! :D To tylko zachód słońca. :)


Niebo, z którego ustępuje słońce


Zachód słońca w przybliżeniu


I jeszcze bliżej! Słońce zachodzi! :D

Śluza Czesława

Sobota, 12 kwietnia 2008 · Komentarze(28)
Tym razem nie miałem takiej fajnej pogody, jak wczoraj.
Rano, gdy obudziłem się po nocce, za oknem szalał istny sztorm.
Porywisty wiatr i ulewny deszcz – po prostu super! :D

Na szczęście po południu już tak źle nie było, a drugi zdążyły wyschnąć.
Więc pojechałem sobie na rowerku do Siechnic trasą przez Trestno i „Bledzewo”.
Przed Siechnicami chwilkę spędziłem na śluzie Czesława, by sobie odpocząć, porozmyślać i posłuchać natury. :D
Przyjemnie było.

Potem już do Świętej Katarzyny, którą musiałem zaliczyć, bo pozazdrościłem DMK77 zaliczenia Tereski. :D

Ze Św. Katarzyny przez Zacharzyce i Brochów szybko na Gaj. Niestety dziś czeka mnie znów praca, ale już od środy troszkę luzu. :D

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
ULTRAVOX – „Dancing with tears in my eyes”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Śluza Czesława – to ta sama, na którą niemal codziennie jeździł w zeszłym roku :)


Łabędź, którego prosiła pozdrowić Wiola – spał w swoim gnieździe


Jeszcze raz śluza...


Święta Katarzyna :)

Wreszcie Breslau

Piątek, 11 kwietnia 2008 · Komentarze(29)
Ostatnio strasznie rzadko jestem we Wrocławiu, bo ciągle coś mi wypada.
Ale dziś wreszcie udało mi się pojeździć właśnie po wrocławskich terenach i okolicach.

Za oknem słońce i całkiem fajna pogoda. Chociaż, że byłem mocno styrany po pracy, to i tak ciągnęło mnie mocno na rower. Po prostu musiałem pojeździć!
Po raz drugi w tym roku śmigałem sobie w krótkim rękawku – jeszcze kilka dni i będę jeździł tak codziennie! :)
A ja uwielbiam jeździć na krótko.

Jako cel podróży obrałem sobie jaz w Ratowicach. Raz, że dawno tam nie byłem, a dwa to fakt, że dojazd tam to w większości spokojne drogi.

Jechało się bardzo przyjemnie!
Najpierw przejechałem przez Kładkę Zwierzyniecką i śmignąłem wałami za Zoo, a to tylko dlatego, że miałem chęć przejechania przez Wyspę Cześka! :)
Potem na Siechnice i Kotowice, skąd lasem dojechałem do jazu.

Dookoła czuć już wiosnę.
Fruwa cała masa owadów, co akurat jest dokuczliwe, ale są inne miłe rzeczy związane z przyjściem ciepłych miesięcy...
W lesie ciągle słychać było ptaki, wszędzie dookoła czuć zapach zakwitających kwiatów na drzewach owocowych...
Jest po prostu pięknie i niech będzie tak, jak najdłużej! :)

TRASA:
WRO/Gaj – Las Rakowiecki – Kładka Zwierzniecka – Wyspa Opatowicka...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Ratowice-jaz -> Kotowice -> Groblice -> Siechnice -> Blizanowice -> Trestno...
WRO/Opatowice – Las Rakowiecki - Gaj

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
POUL OAKENFOLD – „Southern Sun”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Widok z Kładki Zwierzynieckiej


We wrocławskim Zoo trwają przygotowania do nowego sezonu


Wyspa Opatowicka – specjalnie dla Cześka!


Komuś się przysnęło ;)


Droga do Kotowic z Groblic


Rów melioracyjny w lesie nieopodal Kotowic


Wiosna przyszła!!!


Dookoła kwitnące, pachnące kwiaty


Już dotarłem do Ratowic


Na ratowickim jazie


Wędkowanie, a więc... luz – blues! ;)


Wracając łabędź już nie spał, za to słońce powoli zapadało w sen :D


Dla zainteresowanych podaję linki do trzech wycieczek, które zrobiłem w tym tygodniu będąc na Śląsku w związku z pracą. :)
1 – Park Chorzowski
2 – Moje Głuchołazy
3 – Razem z Kosmaczem, czyli parada atrakcji!

Pędzące chmury

Czwartek, 13 marca 2008 · Komentarze(26)
Taki dziś obraz miałem od rana za oknem.
Porywisty wiatr sprawiał, że chmury za oknem przesuwały się w imponującym tempie.
Niebo co chwilę zmieniało się.
Raz przewaga błękitu, a za chwilę szaro i ponuro, a jak pięknie się zrobiło, gdy zaczęło schodzić na dół słońce...

Ja na rower wyszedłem po południu. Wiało mocniej niż myślałem. Wyjeżdżając za róg bloku silny podmuch o mało co nie zrzucił mnie z roweru.

Już wtedy wiedziałem, że... krótkie spodenki to nie był najlepszy pomysł, ale nie chciało mi już się wracać, by przebrać. :D

I tak sobie pojechałem przez Armii Krajowej do Lasku Rakowieckiego, a później na Opatowice i Wyspę Wielkiego Czesława! Dawno tam nie byłem – ostatni raz z Cześkiem.
Z wyspy przez jaz Opatowicki na drugą stronę Odry i później wałem w stronę Kładki Zwierzynieckiej cisnąc ciągle pod wiatr.
Ależ mnie przewiało! :D Bajera! Hehe

Powrót przez Lasek Rakowiecki.

Było naprawdę świetnie!

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
ABOVE&BEYOND; – „Good for me” yt
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


Odra widziana z jazu Opatowickiego


Na niebie dziś piękne rzeczy się działy

I znów Siechnice...

Wtorek, 11 marca 2008 · Komentarze(14)
Rano wpadł do mnie Kristofer i po jakimś czasie razem wybraliśmy się na rowery.
Pojechaliśmy najpierw do Krzycha na Księże, bo musiał załatwić pewną sprawę. Zresztą ja dziś też miałem parę spraw rano więc na ten rower to się kilka godzin zbieraliśmy hahaha

Ale pojechaliśmy! I to się liczy! :D

Z Księskiej na Mokry Dwór, a potem polnym skrótem do samych Blizanowic, a których „autostradą” do Siechnic.
Tam kupiliśmy po Piaściku i pojechaliśmy na „śluzę Cześka”, by sobie te pyszne napoje skonsumować. :D

Rozegraliśmy również turniej w kopaniu puszki w dal – to była już druga edycja. :)
Pierwszą edycję, rozegraną 20. czerwca 2007, wygrał Krzychu.

Dzisiaj miałem mu się zrewanżować.
Postanowiliśmy, że rozegramy dwie serie, tak jak w skokach narciarskich. :D

Oto nasze wyniki:
1. seria Krzychu: 9,40 m Młynarz: 11,15 m
2. seria Krzychu: 10,65 m Młynarz: 8,85 m

Niestety, po zsumowaniu okazało się, że znów przegrałem... tym razem zabrakło mi... 5 centymetrów! ;( hehe

No cóż, na otarcie łez pozostaje mi to, że zostałem rekordzistą śluzy! 11,15 m! :D

Następna edycja już wkrótce – tym razem będziemy stosowali profesjonalny pomiar! :)

Wesoło było! I to się liczy! :D

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
DJ TATANA – „All that I feel”
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -


To my! Kibice Śląska! :D
Księska street – dzielnia Kristofera. ;)

Ślęża po raz trzeci!

Poniedziałek, 10 marca 2008 · Komentarze(14)
Razem z Kristoferem postanowiliśmy wykorzystać ten piękny, słoneczny poniedziałek. I wymyśliliśmy sobie, że pojedziemy z Wrocławia na Ślężę.

Plan bardzo ambitny, ale w końcu jesteśmy zawodowcami! ;P
Mieliśmy cały wolny dzień więc czegóż chcieć więcej?! Nic tylko jechać!
No i pojechaliśmy. :)

Z Wrocławia na Żórawinę i potem różnymi wioseczkami dotarliśmy do Rogowa Sobóckiego.
W Rogowie odwiedziliśmy oczywiście tamtejszą słynną piekarnię.
Kupiliśmy sobie po dwa pyszne pączki i z wielkim apetytem je spałaszowaliśmy. :)

Ciągle jechaliśmy pod wiatr i co zrozumiałe, więcej pod górę niż z górki. :D
No ale przecież powrót miał być lajtowy! :)

Z Rogowa do Sobótki i tam zaczęło się już wjeżdżanie na Przełęcz Tąpadła. Łatwo nie było, bo na podjazdach zawsze trzeba coś tam z siebie więcej wykrzesać niż zwykle. Hehe
Zanim wjechaliśmy na przełęcz to zaopatrzyliśmy się w Piaściki, które docelowo miały być skonsumowany na szczycie Ślęży. Szkoda tylko, że pani w sklepie miała popsutą lodówkę... :/

Przełęcz zdobyta. Chwila odpoczynku i ruszamy kamienistym, stromym podjazdem, by zdobyć Ślężę i na jej polance wypić sobie orzeźwiający browarek. :)

Trochę się pomordowaliśmy i znaleźliśmy się na szczycie, gdzie spędziliśmy dobre pół godzinki. Było miło, ale niestety słońce zaczęło powoli się chować, a wiatr dość mocno nam tam dawał się we znaki, więc zrobiło się zimno. Trzeba było wracać.

Cieszyliśmy się, że będziemy mieli super powrót do Wrocławia, bo najpierw kilka kilometrów z górki, a później niemal cały czas z wiatrem w plecy.
Stało się jednak inaczej...

Po 500 metrach zjazdu Krzychu złapał kapcia. Powietrze zeszło mu w kilka sekund z dętki. Także byłem pewien, że złapał popularnego snake’a :)
Nie zmartwiłem się niczym, bo wiedziałem, że szybko załatamy dziurki i będziemy jechać dalej. Niestety tak różowo nie było. :/
Moja pompka odmówiła posłuszeństwa. :(
Nie wiem co się z nią stało, tyle kółek nią napompowałem, a teraz nagle zawiodła!
Na koniec urwałem Krzychowi w dętce wentyl i sprawa była jasna...
Rowerami nie wrócimy. :/

Telefon do Roostera i przyjechał po nas autem, a szkoda. Tyle się mordowaliśmy pod wiatr i podjazdy, a zamiast przyjemnego powrotu... wróciliśmy autem. Że już nie wspomnę o tym, że ze Ślęży sprowadzaliśmy rowery. hehe

Krzychu powiedział jasno: „Młynarz! Musimy znowu pojechać na Ślężę! A wiesz dlaczego?! Bo ja chcę z niej zjechać!” – ok. Trzymam za słowo! :D

TRASA:
WRO/Gaj – WRO/Wojszyce...
Wysoka -> Komorowice -> Szukalice -> Żurawina -> Galowice -> Wilczków -> Pełczyce -> Kuklice -> Szczepankowice -> Budziszów -> Rolantowice -> Dobkowice -> Damianowice -> Ręków -> Stary Zamek -> Kwieciszów -> Michałowice -> Rogów Sobócki -> Sobótka -> Strzegomiany -> Będkowice -> Sulistrowiczki -> ...Przełęcz Tąpadła... -> ...Ślęża...

Nowy asfalt pomiędzy Kuklicami a Szczepankowicami


Kościółek w Starym Zamku


Dajesz, dajesz! :D


Przyjemnie pokonuje się podjazdy mając takie widoki


Podjazd na Przełęcz Tąpadła


Kamienista droga na Ślężę – żółty szlak


Antena na Ślęży


Ślęża – krzyż milenijny


Widok ze Ślęży :D


Kościół na szczycie Ślęży


Ślęża zdobyta po raz trzeci!


From hero...


...to zero! ;P

Relaks

Niedziela, 9 marca 2008 · Komentarze(10)
Piękny niedzielny dzień, w pięknym Wrocławiu…

Wstałem późnym rankiem. Wstałem jak nowonarodzony po wczorajszej szalonej nocy. :D

Jakoś po południu zadzwonił Kristofers i zapytał czy dziś jeździmy. Oczywiście! :)

Pojechaliśmy do Lasku Rakowieckiego, a później do Parku Wschodniego, gdzie troszkę się pobyczyliśmy na ławce przy Oławce... :D:D:D

Masa ludzi w parku była tego dnia.

Przejażdżka arcyprzyjemna! :)
Gdybym nie miał wieczorem zajęć na uczelni, to pojeździłbym dużo więcej, ale co tam... co się odwlecze... :]


Łabądki w Parku Wschodnim


Pijemy łapczywie, jakby to był Piast... :D


Ładnie się kłaniam! ;P

Orkan Emma

Sobota, 1 marca 2008 · Komentarze(18)
Ale dziś wiatry nad Wrocławiem!
Przejechałem 90 metrów spod klatki do auta, które miałem zaparkowane na parkingu. :D
Rower na pakę, bo wieczorem jadę do Opola, a jutro kierunek Śląsk i Wielkie Derby!
Biorę rower, bo jestem optymistą i wierzę, że przy okazji pracy i wizyty na Śląsku uda mi się coś niecoś porowerować. :D

W każdym razie byłem dziś twardy i pociskałem podczas huraganu! yeeee
Oczywiście cała trasa... huragan w pysk! ;P