NOGI Z WATY
Niestety – nogi dziś miałem z waty. Dawno się tak nie czułem. Ciekawe co się stało? :)
No nie ważne. Później to jakoś się zatarło, bo czas spędzony razem z Asiczulkiem minął bardzo przyjemnie – co raczej nie jest nowością. ;)
Na Gaju długo czekałem pod gabinetem pani ortodontki, która jest drutmistrzynią, znaczy się... podkręca druty. ;)
Na szczęście w nagrodę zjedliśmy później po pysznym lodziku „made in Biedronka” (smakuje jak Magnum a jest 3 razy tańszy).
Potem odwiedziliśmy sklep rowerowy na ulicy pięknej, gdzie Asiczka zakupiła klucz do korby.
Następnym przystankiem była pizzeria na Armii Krajowej – mniam! :)
Ale to nie koniec. :)
Zahaczyliśmy też o Park Wschodni, gdzie w ciszy i spokoju mogliśmy sobie posiedzieć, a przy okazji nacieszyć oczy piękną przyrodą.
Gdy już nastała „wieczorynkowa” pora udaliśmy się na Księże Małe. Wziąłem dwa Specjale, które dostałem ostatnio na weselichu od wujka i ruszyliśmy z tymi zdobycznymi napojami na dłuuuuuuuuuugi most koło Mokrego Dworu. :D
Tam oddaliśmy się błogiej konsumpcji. :)
Później zaszło słońce, zrobiło się chłodniej, Aniołek musiał wracać do domku, a ja do swoich uczelnianych spraw...
Na szczęście jutro też jest dzień! :)
Aniołek... i od razu chce się żyć! :)

Aniołek© Mlynarz
Łabędź, którego podglądaliśmy w Parku Wschodnim

Łabędź© Mlynarz
Żarłoczny ślimak

Ślimak żarłacz© Mlynarz
Słońce nad mostem zachodzi

Zachodzące słońce© Mlynarz