Wpisy archiwalne w kategorii

Wrocław - miasto

Dystans całkowity:15720.46 km (w terenie 2025.78 km; 12.89%)
Czas w ruchu:734:44
Średnia prędkość:21.20 km/h
Maksymalna prędkość:61.34 km/h
Suma podjazdów:5575 m
Liczba aktywności:392
Średnio na aktywność:40.10 km i 1h 54m
Więcej statystyk

Od Aniołka - zima nie powiedziała ostatniego słowa...

Piątek, 13 marca 2009 · Komentarze(5)
Piątek, trzynastego... :D
Dzień jak każdy inny, tylko wstając rano byłem w szoku wyglądając za okno.
Z nieba posypały się ciężkie, mokre płaty śniegu i to dość intensywnie.
Potem wszystko stopniało, przez co miałem strasznie mokry powrót na Księże Małe z Kozanowa.
Nie wspomnę już o tym, że również padało...
No ale co tam, to już pewnie ostatnie podrygi zimy. :D

Powrót spokojny, a więc ścieżkami wzdłuż Klecińskiej, Hallera i AK.

Powtórka z ciepłego lipcowego wieczoru

Środa, 11 marca 2009 · Komentarze(8)
Późnym wieczorem, w przerwie meczu ManU z Interem mój Aniołek wyciągnął mnie na przejażdżkę ulicami Wrocławia.
Niezbyt miałem chęć, bo pogoda była tego dnia, zwłaszcza po południu, bardzo nieprzyjemna.
Ostatecznie zgodziłem się i nie żałowałem, bo było bardzo fajnie i zrobiliśmy sentymentalną traskę z 31. lipca 2008 roku, kiedy to po raz pierwszy razem jeździliśmy po Wrocławiu. :)

Mieliśmy też zabawną sytuację z pewnym panem, który chciał nas ukarać. ;)

Traska:
Kozanów - Most Milenijny - Osobowicka - Most Osobowicki - Wybrzeże Korzeniowskiego - Trzebnicka - Słowiańska - Jedności Narodowej - Mosty Warszawskie - pl. Kromera - Kochanowskiego - Parkowa - Wystawowa - Hala Stulecia & Iglica - Skłodowskiej - pl. Grunwaldzki - Szczytnicka - Ostrów Tumski - Most Młyński - Drobnera - Dubois - Mosty Mieszczańskie - Michalczyka - Długa - Popowicka - Kozanów

Tak poza tym to kupiłem sobie wypasiony trenażer. ;)
Fota z pierwszego treningu. :D
Jechałem w kurtce, bo zimno było na dworze. Ale wypas! Jutro zamknę na nim zegar! :)
Ciężki trening :D © Mlynarz

Nie zawsze jest przyjemnie

Poniedziałek, 9 marca 2009 · Komentarze(6)
Najpierw odprowadziłem Aniołka do pracy. Żal było się rozstawać. :)

Potem przyszło mi wracać na Księże Małe.
Tym razem powrót był mało przyjemny i dość pechowy.
Ale bywa i tak. Nie zawsze jest przyjemnie.
Pewne rzeczy bierze się na klatę i jedzie się dalej. ;)

Wzgórza Strzelińskie - Gromnik

Niedziela, 8 marca 2009 · Komentarze(11)
Kolejny długi wypad z moim Aniołkiem. Dziś było już konkretnie. :)

W ten świąteczny dzień, gdy świętują wszystkie kobiety (wszystkiego najlepszego! :D ) my wyruszyliśmy na podbój Wzgórz Strzelińskich, by zdobyć Gromnik – ich najwyższe wzniesienie, a także zjeść sobie pierwszą w tym roku kiełborkę z ogniska. :)
Na całej trasie towarzyszył nam Paweł.

Połowę trasy zrobiliśmy przy często przebijającym się przez chmury słońcu. Później pogoda była nieco gorsza. W końcu się zachmurzyło, zrobiło ciemno i zaczęło mżyć. Wiał też wiatr i było chłodno ale mimo to cały czas pokonywaliśmy kilometry z niemałą przyjemnością. :)
Trasę poprowadziliśmy tak, by ciągle jechać bocznymi drogami, czasem zapomnianymi wioskami – chodziło o to, by się zrelaksować, a nie stresować pędzącymi autami.
Od czasu do czasu były tez postoje na małe popasy.

Za Prusami zaczęły się już całkiem fajne pagórki i wyżynne krajobrazy – fajna sprawa.
Później Biały Kościół, wioska która mnie kiedyś urzekła i bardzo ją lubię. Dalej to już niemal cały czas podjeżdżanie asfaltem w stronę Gromnika.
W końcu, na jednej z serpentyn, zbaczamy i pokonujemy trochę podjazdu w terenie (łatwo nie było, bo zalegało dość sporo błota, lodu i śniegu) – Gromnik zdobyty! ;)
Na górze, pośród ruin starej warowni, rozpalamy ognisko i wcinamy kiełbaski. Długo jednak tam nie zabawiamy, bo wiejący wiatr sprawia, że robi nam się najzwyczajniej w świecie zimno.

Powrót, mimo warunków pogodowych, o których już wspomniałem, przebiega bardzo przyjemnie. Jazda nocą pośród pól, mijanie kolejnych wiosek ma swój specyficzny klimat, który akurat ja bardzo lubię. :)

Do Wrocławia dotarliśmy bardzo zadowoleni i nieźle zmęczeni.
Zanim jednak wróciliśmy na Kozanów to odwiedziliśmy Plac Solny.
W końcu dziś Dzień Kobiet – trzeba było komuś wręczyć tulipanowy bukiet. :*

To był kolejny dobry, bardzo udany wypad.
Robi się cieplej, więc przyjemność z jazdy będzie coraz większa – i to cieszy. :)


TRASA:
Wro/Kozanów -> Wro/Grabiszyn -> Wro/Gaj -> Wro/Wojszyce -> Wro/Ołtaszyn...
Wysoka -> Komorowice -> Szukalice -> Żórawina -> Żerniki Wielkie -> Bogunów -> Węgry -> Brzoza -> Brzezica -> Borów -> Piotrków Borowski -> Mańczyce -> Głownia -> Podgaj -> Karczyn -> Kondratowice -> Prusy -> Gołostowice -> Wąwolnica -> Biały Kościół -> Gębczyce -> Romanów -> Gromnik (393 m n.p.m.) -> Miłowice -> Siemisławice -> Przeworno -> Krzywina -> Jegłowa -> Strzelin -> Chociwel -> Ulica -> Brożec -> Wawrzęcic -> Grodzieszowice -> Kończyce -> Domaniów -> Piskorzówek -> Piskorzów -> Swojków -> Gęsice -> Rynakowice -> Okrzeszyce -> Sulimów -> Święta Katarzyna -> Zacharzyce -> Iwiny...
Wro/Brochów -> Wro/Gaj -> Wro/Plac Solny -> Wro/Legnicka -> Wro/Kozanów

Jedziemy na podbój Wzgórz Strzelińskich © Mlynarz


Aniołek pokonuje kolejne kilometry © Mlynarz


Zrujnowany pałac w Mańczycach © Mlynarz


Fabryczka w Mańczycach © Mlynarz


Ile jeszcze kilometrów?! ;) © Mlynarz


Gromnik na Celowniku © Mlynarz


To co rowerzyści lubią najbardziej :D © Mlynarz


Prusy - kościółek © Mlynarz


Biały Kościół - ...kościół :) © Mlynarz


Krzyż nad kościelną bramą © Mlynarz


Słońce uwięzione w klatce © Mlynarz


Paweł podjeżdża na Gromnik © Mlynarz


Runiy warowni na Gromniku © Mlynarz


Asiczulek zbiera drewno na ognisko ;) © Mlynarz


Nasze miejsce na ognisko © Mlynarz


Kiełborka w akcji! :) © Mlynarz


Smakowo! :) © Mlynarz


Niektórzy wolą bardziej przysmażone ;) © Mlynarz


Było spoko :) © Mlynarz

Do Jarka

Sobota, 7 marca 2009 · Komentarze(2)
Razem z Aniołkiem na Cmentarz Osobowicki odwiedzić Jarka.
Na więcej dziś nie było czasu.

['] ['] [']

Lubiąż wieczorową porą... :)

Piątek, 6 marca 2009 · Komentarze(12)
Dziś udało się zrobić bardzo przyjemną traskę do Lubiąża razem z moim Aniołkiem.
Do tej pory byłem tam tylko raz.

Ciężko było nam wystartować, bo przed południem trzeba było podjechać na rehabilitację, następnie zakupy, obiad i... tuż przed wyjściem okazuje się, że mam kapcia. Po załataniu kapcia uszkadzam dętkę łyżką... Łatam i to. Jedziemy - wreszcie! :D
Daleko nie zajechaliśmy, po 3 kilometrach w kole znów nie ma powietrza - masakra.
Odechciewa mi się jazdy, jest już późno - godzina piętnasta...
Za namową Asiczulka zmieniam dętkę, po jakimś czasie nie ma śladu po nerwach i zrezygnowaniu - jest już ciągle tylko lepiej. :)
Jedziemy więc po naszą kolejną seteczkę.

Do Lubiąża dojechaliśmy pokonując sympatyczne wioseczki położne na południe od Odry. Szkoda tylko, że większość tamtejszych dróg jest w opłakanym stanie ale i to ma swój plus, bo pewnie dzięki temu jeździ tam niewiele aut. ;)
Na miejscu, w Lubiążu, nie zabawiamy zbyt długo, bo gdy tam dotarliśmy to zrobiło się ciemno. Posilamy się jednak owocami i lodzikami pod jednym ze sklepów spożywczych.

Powrót robimy północną stroną Odry, a więc gnamy w ciemnościach do Brzegu Dolnego - ten odcinek idzie nam łatwo, lekko i przyjemnie.
W Brzegu na chwilkę odpoczywamy na tamtejszym urokliwym ryneczku.
Następnie postanawiamy się z tej miejscowości przeprawić na drugi brzeg Odry, by mieć krótszy powrót do domu.
Niestety nie możemy skorzystać z tamtejszego promu, gdyż jest nieczynny. Na szczęście mamy do dyspozycji jeszcze przeprawę przez most kolejowy i z niej korzystamy.
Muszę przyznać, że pokonywanie nocą Odry, jadąc mostem kolejowym na rowerze, dostarcza wiele adrenaliny. :)
Fajnie było - Aniołek to zawsze wie, jak mnie zadowolić. ;)

Po tej przeprawie zostało nam niecałe 30 kilometrów, które pokonywało nam się przyjemnie.
Gdy już byliśmy na Kozanowie wpadliśmy na chwilkę do Żabki po chleb i takie, takie. ;)

Zanim wylądowaliśmy w domku spędziliśmy kilkadziesiąt minut na jednej z ławeczek.
To były cudowne minuty, tak jak nasz dzisiejszy wypad i cały dzień. :)

TRASA:
Wro/Kozanów -> Wro/Maślice -> Wro/Stabłowice...
Wilkszyn -> Pisarzowice -> Brzezina Średzka -> Gosławice -> Prężyce -> Lenartowice -> Księginice -> Gąsiorów -> Głoska -> Lubiatów -> Kobylniki -> Brodno -> Rzeczyca -> Chomiąża -> Malczyce -> Lubiąż -> Prawików -> Grodzanów -> Pogalewo Wielkie -> Pogalewo Małe - Pysząca -> Brzeg Dolny -> Głoska -> Gąsiorów -> Księginice -> Lenartowice -> Prężyce -> Gosławice -> Brzezina Średzka -> Pisarzowice -> Wilkszyn...
Wro/Stabłowice -> Wro/Maślice -> Wro/Kozanów

Początki były ciężkie © Mlynarz


Ale warto było powalczyć i wyjechać - Brzeg Dolny © Mlynarz


Żyć, nie umierać! :) © Mlynarz


Po przeprawie mostem kolejowym w Brzegu Dolnym © Mlynarz


Wielkie zakupy w Żabce ;) © Mlynarz

Maślice - wysypisko

Czwartek, 5 marca 2009 · Komentarze(11)
Straszny wicher dziś we Wrocławiu. ;)
Ale za to jak ciepło... termometry pokazywały dziś 14 stopni, słońce na niebie, więc trzeba było pokręcić z Aniołkiem przed pracą choć trochę.

Za cel naszej „wyprawy” obraliśmy nieczynne wysypisko śmieci na Maślicach. Swoją drogą bardzo fajne miejsce.
Do wysypiska mieliśmy z wiatrem w plecy i jechało się szybko, w drugą stronę było proporcjonalnie odwrotnie. :D
Jadąc mogliśmy też podziwiać po drodze teren, na którym wiosną 2011 będzie stał już wspaniały stadion. Póki co trwają roboty ziemne.

Dojeżdżając do wysypiska nie omieszkaliśmy się wjechać na jego szczyt.
Dziś mieliśmy szczęście, bo dzięki niezłej pogodzie była dobra widoczność.
Sympatycznie tam na górze jest. :)

Później wróciłem już sam na Księże Małe.
Jechałem przez Hallera, znów pod ten piekielny wiatr – nie mam na niego siły.

Wieczorem wróciłem na Kozanów – czyli znów się stęskniłem. ;)
Tutaj miałem niemiłe zaskoczenie, bo padało więc dojechałem cały mokry. No trudno.
Odebrałem Aniołka z pracy.
Niestety lekko nie ma, mój Asiczulek niemal stosując przymus bezpośredni zmusił mnie do przejechania jednej pętelki wokół Kozanowa. ;)

My © Mlynarz


Maślickie wysypisko - jak tu wjechać?! ;) © Mlynarz


Po zdobyciu szczytu © Mlynarz


Widok na Odrę z wysypiska na Maślicach © Mlynarz


Największa przyjemność - zjazd © Mlynarz

Zmęczony

Środa, 4 marca 2009 · Komentarze(4)
Zmęczony - to wiem. Tylko czym?!

Rano o ósmej z Kozanowa na Księże Małe. Było sucho ale tylko jeden stopień na plusie, do tego mocny wiatr w blachę - masakra. Jakoś się dowlokłem jadąc przez Hallera i AK.

Po południu z Księża Małego na Kozanów. Tym razem przez centrum, a więc przebiłem się Krakowską i Traugutta na Kazimierza Wielkiego a potem Legnicką i już byłem u mojego Aniołka.
Tym razem wiatr sprzyjał.
Po drodze mogłem podziwiać bezmyślność niektórych ludzi stojących w korkach...
No ale nic się nie zmienia... Oni stoją - ja jadę. ;)

Następnie razem z Asiczulkiem wybraliśmy się na krótko do Lasku Osobowickiego, na więcej niestety czas nie pozwalał.
Te wspólne kilometry były najprzyjemniejszymi tego dnia. :)

Po powrocie z lasku musiałem wracać na Księże. Jakoś się przemęczyłem jadąc chodnikami na Legnickiej i potem przez Kazimierza Wielkiego i Krakowską.
Wiatr dziś mnie sponiewierał.

...
Sponiewierał strasznie ale też przyczynił się do ustanowienia nowego rekordu czasowego na trasie Księże Małe -> Kozanów. :D
Siedząc wieczorem na mieszkaniu nie mogłem wytrzymać z tęsknoty i wsiadłem na Diamonda, by pognać do mojego Aniołka. ;)
Tak jak wcześniej wiatr mnie hamował, tak teraz pchał do przodu.
A że ruch na mieście po 22 jest już dość mały mogłem gnać ile sił w nogach.
Chociaż, że sił dziś nie miałem zbyt wiele udało mi się wykręcić rewelacyjny czas 25 minut. A więc avs wyszła ponad 30 km/h.

Ja tam jestem z tego zadowolony. :)
Przynajmniej ten dzień nie będzie mi się kojarzył jedynie z porannym wleczeniem się pod mroźny wiatr.

Od Aniołka, do Aniołka, z Aniołkiem... :)

Wtorek, 3 marca 2009 · Komentarze(3)
Czyli Kozanów -> Księże Małe -> Kozanów.

Rano z Kozanowa miastem na Księże - sam.
Jedna sytuacja podnosząca adrenalinę na maxa...
Na Krakowskiej jadąc za autem wjechałem w taką dziurę, że do tej pory zastanawiam się jak to się stało, że nie leżałem.
Swoją drogą nie rozumiem skąd się wzięły dziury w asfalcie, który został położony... 2 miesiące temu. To niestety nie cieszy.

Wieczorem razem z Aniołkiem na Kozanów.
Jechało się bardzo przyjemnie. Ruch jeszcze spory, a było po dwudziestej.
Jazda między autami dostarczyła nam sporo emocji.
Chyba nawet Asiczulkowi zaczyna się podobać lawirowanie wśród samochodów. ;)
Pogoda coraz fajniejsza.