Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2008

Dystans całkowity:1319.98 km (w terenie 122.00 km; 9.24%)
Czas w ruchu:59:20
Średnia prędkość:22.25 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:60.00 km i 2h 41m
Więcej statystyk

JAZDA MIĘDZY AUTAMI

W

Wtorek, 30 września 2008 · Komentarze(8)
JAZDA MIĘDZY AUTAMI

W południe pojechałem na miasto pobawić się w kuriera. ;)
Szczególnie wesoło było na Podwalu, Piłsudskiego ,Kazimierza Wielkiego, a już prawdziwa frajda to okolice Ronda Reagana.

Chciałem oddać aparat do naprawy – niestety firma na którą miałem namiar już nie istnieje.
Załatwiłem sprawę na poczcie i wróciłem na Księże.

Było bardzo przyjemnie – i to tyle przyjemności na ten dzień.

”You’ll never walk alone”

STÓWKA Z ASICĄ

Mieliśmy

Poniedziałek, 29 września 2008 · Komentarze(14)
STÓWKA Z ASICĄ

Mieliśmy dziś razem pojechać na Gromnik, który jest najwyższym szczytem Wzgórz Strzelińskich ale do tego celu nie dotarliśmy.
Nie zmartwiło nas to jednak zbytnio, bo wypad był bardzo fajny. :)

Początkowo mieliśmy super pogodę, słoneczko i osiemnaście stopni.
Wiatr kręcił z różnych stron ale mocno nie przeszkadzał.

Z Wrocławia udaliśmy się do Żórawiny i później różnymi wioseczkami jechaliśmy w stronę miejscowości Prusy skąd już zostałoby tylko 15 km do celu.
Niestety zrobiło się bardzo chłodno, chmury zasłoniły słońce, a my byliśmy lekko ubrani.
Trzeba pogodzić się z tym, że krótkie spodenki niedługo wrzucimy na całą zimę do szafy. :/

Udało nam się dojechać do Kondratowic, gdzie przy tamtejszym sklepiku spożywczym zrobiliśmy sobie długą przerwę na odpoczynek. :)
Wcinaliśmy smakołyki i tradycyjnie już, lodziki. :D
Poza tym miła pani w sklepie zrobiła Asicy kawkę...
Są jeszcze porządni ludzie na świecie.

Przy tej przerwie zapadła decyzja, że nie ma co jechać dalej w takim chłodzie, bo szkoda zdrowia. Odwrót i kierunek na Wrocław. :D

Jeszcze zanim opuściliśmy Kondratowice byliśmy świadkiem nieprzyjemnej sytuacji, która mogła skończyć się niezbyt wesoło...

Gdy siedzieliśmy przed sklepem podszedł do nas ostro wstawiony facet.
Pijaczek, jak pijaczek – pomyśleliśmy. Pewnie przesadził.
Coś tam zagadał, próbował być uprzejmy (strasznie spodobały mu się nogi Asicy :D )...
Po kilku chwilach jednak, z nowo zakupioną flaszką w dłoni wpakował się do auta i ku naszemu zdziwieniu odpalił je poczym ruszył w podróż do domu...
Ten człowiek ledwo trzymał się na nogach, miał problem z otwarciem drzwi w aucie, że o wrzucaniu biegów nie wspomnę...
Całe szczęście, że jego szalona jazda nie trwała dłużej niż 200 metrów...
Trafił na policję, która akurat była niedaleko.
Ucieszyło mnie to, bo zbyt często takim ludziom jazda po pijanemu uchodzi płazem...

My z Asicą na szczęście nie mieliśmy najmniejszych problemów z jazdą. ;)
Do Wrocławia wracaliśmy tą samą drogą i jechało nam się całkiem fajnie. :)
Tak się rozgadaliśmy po drodze, że nawet nie zauważyliśmy jak szybko uciekają kilometry.

Pożegnaliśmy się na skrzyżowaniu ulic Borowskiej z Armii Krajowej.
Asica pognała na Kozanów, a ja ruszyłem w miasto żeby pobawić się w kurierską jazdę. ;)
Szybko jednak śmignąłem na Księże, bo Achilles znów dał znać o sobie... :/

Dziś było tak jak jest zawsze z Jahoo – bardzo fajnie!
Dzięki! :)

TRASA:
Wro/Księże – Gaj – Wojszyce...
Wysoka -> Komorowice -> Szukalice -> Żórawina -> Żerniki Wielkie -> Bogunów -> Węgry -> Brzoza -> Brzezica -> Borów -> Piotrków Borowski -> Mańczyce -> Głowno -> Podgaj -> Karczyn -> Kondratowice -> powrót tą samą trasą
+ kilka km po Wrocławskich ulicach

”Na krawędzi snu”

POCZĄTKOWO POGODA BYŁA REWELACYJNA...


ALE NIE POGODA BYŁA DZIŚ NAJLEPSZA ;P

TAK JAK JUŻ DAWNO NIE

Niedziela, 28 września 2008 · Komentarze(10)
TAK JAK JUŻ DAWNO NIE BYŁO

Chwilka w rodzinnym domu...
I udało mi się wyciągnąć mamę na rower.
Przyjemna trasa, przy wreszcie pięknej pogodzie upłynęła przy dość ważnych rozmowach. :)
Ten wyjazd cieszy,


TRASA:
Jasień -> Jabłoniec -> Golin -> Zieleniec -> Jasionna -> Bronice -> Zieleniec -> Lisia Góra -> Jasień
”City of blinding lights”

HEJ, HEJ, HEJ, HEJ, WYPIJĘ

Piątek, 26 września 2008 · Komentarze(5)
HEJ, HEJ, HEJ, HEJ, WYPIJĘ JESZCZE!

Czyli mordercza jazda z zabrzańskiej Helenki na osiedle Kosmacza w Dąbrowie Górniczej...
Rano trzeba było wcześnie wstać.
Dziwnie wstaje się o siódmej, gdy człowiek kładzie się spać o piątej rano...

Na dworze było zimno, w żyłach gorąco...

W połowie trasy rozstaliśmy się z Hose, który odbił na Katowice, a my pognaliśmy dalej 94-ką na Dąbrowę Górniczą.
Gdy już dotarliśmy na miejsce, odetchnąłem z ulgą...
Jeszcze tylko lodzik, wtaszczyć się na górę z rowerem i... spanie! :)

Wieczorem razem z Asicą wracaliśmy już samochodem do Wrocławia.
Szkoda, że tak szybko.

Dziękujemy Monia za gościnę!
Jak zawsze było wspaniale!
Pierogi z mięskiem... wiśniówka... piwko... :)
Nawet BMG Ci wybaczam. :D
Teraz zapraszam do Wrocławia!

Dziękuję również za gościnę Anetce i Darkowi!
Było j/w. ;P
Zapraszam... j/w. :D


TRASA:
Zabrze Helenka -> Bytom -> Siemianowice Śląskie -> Czeladź -> Będzin -> Dąbrowa Górnicza

”City of blinding lights”

MOJE DWIE ULUBIONE ALGIDY! ;P

TRIP – MARZENIE

TRIP – MARZENIE

Razem z Kosmą i Asicą wybieramy się dziś na zabrzańską Helenkę, gdzie odwiedzamy rowerową rodzinkę Darka – dziś niestety w niepełnym składzie, bo była Anetka z Igorkiem i wspomniany Darek, a brakowała Wika, który pojechał do zachodnich sąsiadów rwać laski z Fun Clubu. ;)

W drodze na Helnkę towarzyszył nam przesympatyczny gość, którego miałem okazję wreszcie poznać – Hose. :)

Trasą nr 94 mi jechało się bardzo sentymentalnie. W Czeladzi niewiele brakowało bym na oczach stojącej za mną Straży Miejskiej przemknął przez czerwone światło, na szczęście w porę się obejrzałem za plecy. Nie wiem tylko dlaczego Asica mnie wyśmiała. ;P

Gdy dotarliśmy na Helenkę postanowiliśmy odwiedzić nasz tamtejszy ulubiony sklep, czyli Żabkę. Robimy potrzebne zakupy i w międzyczasie udaje nam się, wyperswadować Hose, że zdąży jutro na rano do pracy wyjeżdżając z Helenki. :D
Dzięki temu wiemy, że czeka nas przyjemny wieczór w komplecie.

Gdy zapadł już zmierzch, nastał wieczór, razem z Darkiem wyruszamy na nocną przejażdżkę ulicami Bytomia i Zabrza.
Bardzo spodobał mi się jej przebieg.
Darek pokazał nam kilka świetnych miejsc z klimatem.
Koksownie i huty oglądane nocą, to widoki jakie do tego dnia żyły jedynie w mojej wyobraźni. To widoki z dziecięcych książeczek, jakie kiedyś trzymałem na swojej półce z zabawkami... :D
Po prostu coś pięknego!
Z każdego kilometra trasy czerpałem wielką przyjemność, którą potęgowała również świadomość tego, że poruszam się śląskimi ulicami w towarzystwie niesamowitych ludzi.
Tego obrazu nie zamazał nawet fakt powracającego bólu w ścięgnie Achillesa, który stał się ostatnio mym utrapieniem...

Razem z Darkiem przemykamy przez kilka „dzielnic cudów”, podziwiamy kilka pięknych kościółków, przejeżdżamy obok stadionu legendarnego „Górnika”, na którym wspaniałe mecze rozgrywał Włodzimierz Lubański...

Było pięknie przed...
Było pięknie podczas...
Było pięknie po...

TRASA NA HELENKĘ:
D.G. - Będzin - Czeladź - Siemianowice Śląskie - Bytom - Zabrze Helenka

TRASA NOCNA:
Zabrze (Helenka, Rokitnica) Bytom (Miechowice, Karb, Bobrek) Zabrze (Biskupice, Centrum, Maciejów, Mikulczyce, Rokitnica, Helenka)

”City of blinding lights”

EKIPA PRZY MŁOCIE KUŹNICZYM


KOKSOWNIA – ZABRZE/BISKUPICE

ZAGŁĘBIOWSKIE KLIMATY

Troszkę

Środa, 24 września 2008 · Komentarze(4)
ZAGŁĘBIOWSKIE KLIMATY

Troszkę późno wstaliśmy. :)
Wszystko przez to, że Kosma próbowała poprzedniego wieczoru upoić nas piwem i swoją wiśniówką. :D

Pogoda była taka sobie, za to nasze samopoczucie rewelacyjne, dlatego podobnie jak wczoraj zrobiliśmy traskę na rowerach.
Dziś była o wiele dłuższa. :)

Monika pokazała nam dużo fajnych miejsc w Dąbrowie Górniczej.
Najpierw odwiedziliśmy Kazimierz Górniczy, gdzie w tamtejszym parku nieco się poobijaliśmy – bardzo sympatyczne miejsce.
Co ciekawe, znajduje się tam fajne mini-zoo. :)
Dla nas atrakcją były muflony wcinające jabłka. :D

Później odwiedziliśmy Balaton, który objechaliśmy dookoła.
Kolejnym ciekawym miejscem była strzelnica, na której jest kilka ekstremalnie szybkich zjazdów. Jeden z nich kiedyś pokonała Monika i jak mówi... „czujesz jak mózg napiera ci na tył czaszki, takie jest przyspieszenie!” :D
Dzisiaj nikt nie odważył się zjechać, bo było bardzo mokro i grząsko.
W sumie nie wiem, czy miałbym w ogóle odwagę tam pozjeżdżać, nawet gdyby było sucho... :)

Po wizycie na strzelnicy nadszedł czas na zaliczenie podjazdu na wzgórze gołonoskie, na którym usytuowany jest najstarszy kościółek Dąbrowy Górniczej. Podjazd krótki ale nawet niezły. :)
Koło kościółka robimy malutką przerwę na gadu-gadu. ;)

I wreszcie nadszedł czas na gwóźdź programu! :D
Kosma zabiera nas na objazd Pogorii III i IV!
Byłem tam już kilka razy i znów mi się podobało. :)
Asica też zachwycona, zwłaszcza żaglówkami. :)

Pojawia się deszcz i zimno...
Nam uśmiechy z twarzy jedna nie schodzą i po opuszczeniu Pogorii wpadamy do Parku Zielona, gdzie nieźle ubłociliśmy swe rowery.

Po kilku chwilach zabłociliśmy też Kosmatej mieszkanie, wyciągnęliśmy z lodówki piwka i rozpoczęliśmy kolejny świetny wieczór, w którym towarzyszyły nam dodatkowo dwie przesympatyczne osoby... :)

TRASA:
D.G. Mydlice - Staszic - Kazimierz Górniczy (park z mini-zoo) - Balaton - Kazimierz Górniczy - Staszic - Gołonóg - (strzelnica) - kościół w Gołonogu - Pogoria III - Pogoria IV - Park Zielona - Centrum D.G. – Mydlice

”City of blinding lights”

KAZIMIERZ GÓRNICZY


KOSMA


ASICZKA


ICH PRZYJACIEL... MUFLON


ALE DAJĄ! :D


ŚCIEŻKA PRZY POGORII IV

NIEWEEKEND U KOSMY

Dzień

Wtorek, 23 września 2008 · Komentarze(4)
NIEWEEKEND U KOSMY

Dzień zaczął się tak sobie, później było normalnie, a na koniec... wspaniale. :)

W południe spotkałem się jeszcze na wrocławskiej ziemi z Asicą. Pojechaliśmy do mnie na herbatkę, która mi nie smakowała, a później zapakowaliśmy nasze rowery w moją furę pościgową i pognaliśmy autostradą na Śląsk i Zagłębie!
Do Kosmy rzecz jasna. :D

Jak zawsze na początku spotkania radosne powitanie, uściski i lodziki... zakupione w Tesco wraz z innymi produktami. ;P
Tradycyjnie, jak to u Kosmy, również posiłek składający się z pierogów. :)

Po tym wszystkim, a było już nieco po dziewiętnastej, wychodzimy z wigwamu Kosmacza, by spotkać się z Darkiem, znanym na BS jako Dariusz79. :)

Wspólnie jedziemy na zamek w Będzinie, który w nocnej scenerii prezentuje się jeszcze piękniej niż za dnia! Jest to niezwykłe miejsce!
Tam spędzamy trochę czasu na miłych pogaduszkach.
Darek niestety musi nas opuścić, bo ma mało wolnego czasu.
Mimo to i tak się cieszymy, że mogliśmy go poznać, bo to sympatyczny i pozytywnie zakręcony chłopak. :)

Z Będzina udajemy się jeszcze na Pogorię no.3, gdzie Asica chciała zanurkować razem z Flecikiem. ;P
Szkoda, że zaczyna mżyć i jest bardzo chłodno. To jednak nie jest w stanie nam odebrać przyjemności z tego wieczornego wyjścia na rower.
Postanawiamy zakończyć je na wizycie w pizzeri, gdzie przy pysznym piwku wcinamy smakowitą pizzę! Była naprawdę olbrzymia! :)

Cały dzień i wieczór były świetne!
Szkoda tylko, że dziewczyny katowały mnie tym wstrętnym kanałem TV... :D

TRASA:
D.G./Mydlice -> Będzin – zamek -> Pogoria III ->D.G./Centrum -> D.G./Mydlice

”City of blinding lights”

NA ZAMKU W BĘDZIENIE


DAREK Z DZIEWCZYNAMI


PIZZA!!!

WIELKA PARADA ROWEROWA

Tego

Niedziela, 21 września 2008 · Komentarze(6)
WIELKA PARADA ROWEROWA

Tego pięknego deszczowego dnia... :D
Spotkało się na wrocławskim RYNKU wielu pasjonatów dwóch kółek...
Wśród tych wszystkich ludzi było i kilku wrocławskich Bikestatowiczów! :)
Była Asica, która po kuracji winem wróciła do zdrowia...
Była Agata, ukochana dziewczyna pewnego bikera...
Był WrocNam, najlepszy maratończyk jakiego znam...
Był Gal, ukochany chłopiec pewnej bikerki... ;)
A, i jeszcze ja byłem. ;P

Wszyscy spotkaliśmy się koło pomnika Fredry.
Gdy do niego dojeżdżałem czekała na mnie już spóźniona o 7 minut Asica. ;P
Ja spóźniłem się tylko 8. :D
Chwilę później dotarła Agata z Galem i Michał, znany wszystkim na BS, jako WrocNam. :)
Wesoła wymiana uprzejmości i miłe rozmówki spowodowały, że nawet nie zauważyliśmy opóźnienia w starcie całej imprezy. :)
A impreza ta, zwana Wielką Paradą Rowerową, była organizowana w ramach Europejskiego Dnia Bez Samochodu.

W końcu, o godznie 12:45 ruszył z wrocławskiego ryneczku peleton, którego liczebność szacowano na 350 osób.
Pięknie to wyglądało...
Kobiety i mężczyźni, malutkie dzieci i seniorzy rowerowej społeczności, turyści, kolarze, szosówki, górale, składaki, kurierzy, bmx-y...
Po prostu wszyscy wielbiciele jazdy na rowerze w każdym wydaniu!

Trasa przejazdu wiodła przez główne wrocławskie ulice, a więc Piłsudskiego, Piotra Skargi, Kazimierza Wielkiego czy Most Grunwaldzki...
Kierowcy chyba byli w szoku ale nie widziałem zbyt wielu incydentów i niemiłych zachowań.
Całą imprezę eskortowała Policja i było to robione w bardzo sprawny sposób.
Muszę przyznać, że mimo kiepskiej pogody pedałowało mi się przyjemnie. Pewnie dlatego, że towarzystwo miałem świetne.
Po raz kolejny sprawdza się teza, że dobre towarzystwo jest kluczem do udanej zabawy. :)
Jadąc z Agatą, Asicą, Michałem i Galem można było zapomnieć o zimnie, padającym deszczu i bolącym mnie ścięgnie Achillesa...

Po godzinnej jeździe wszyscy dotarliśmy na Wzgórze Partyzantów, gdzie dla rowerowej braci przygotowano poczęstunek i losowanie nagród, wśród których do wygrania był rower marki Felt...

Nam niestety nie udało się nic wygrać ale i tak byliśmy bardzo zadowoleni. :)
Bo nagrody nagrodami ale wcinanie „wodorostów” na plaży w środku Wrocławia... przy chłodnej jesiennej pogodzie (choć jeszcze niby lato :D) w miłym towarzystwie jest... bezcenne! :D

Dzięki Wam wszystkim za fajną imprezę!

A tak w ogóle...
To na tej imprezie dzień się nie skończył. :)
Wszyscy razem pognaliśmy w stronę Kozanowa rozjeżdżając się do domów.
Mi do domu nie chciało się jechać więc w bardzo kulturalny sposób wprosiłem się do Asicy ma deser, obiad, podwieczorek, kolację i oglądanie „Na dobre i na złe”. :D
To był dla mnie zaszczyt i wielka przyjemność! :)
Następnym razem zabiorę ze sobą poduszkę i materac. ;P

Z Kozanowa na Księże jechałem w strugach deszczu, a mimo to był to przyjemny powrót. :)
Załapałem fajny klimat. :D
Co chwilę przejeżdżała jakaś karetka na sygnale... co chwilę radiowóz... ciągle trąbiący na siebie kierowcy...
Dziwne, dziwne... Ci ludzie mają niedzielę, dzień wolny, a siedzą za kierownicami swoich aut i tracą nerwy...
Chyba nie o to w życiu chodzi.
Przecież nawet autem można jechać tak jak na rowerze – bez stresu...
Niestety większość kierowców tej tajemnicy nigdy nie posiądzie. :D

I tak dojeżdżam na Borek, ciągle słysząc klaksony, deszcz leje się z nieba, jest ciemno...
Nagle wielki huk, trzask, sypiące się szkło i 50 metrów ode mnie dwa auta wpadają na barierkę oddzielającą jezdnię od chodnika i przystanku tramwajowego...
Kilometr dalej, na skrzyżowaniu Borowskiej z Armii Krajowej... karetka leżąca na boku, rozbite auto i dziesiątki pulsujących niebieskich, czerwonych i pomarańczowych świateł...

Spieszcie się wszyscy dalej...
Szerokiej drogi. :D

To był znów dobry dzień! :)
Dzięki!

TRASA: (skopiowana od Michała :D)
Księże -> Lasek Rakowiecki -> Park Słowackiego -> Rynek...
Kazimierza Wielkiego - Krupnicza - Sądowa - Piłsudskiego - Kołłątaja - Skargi - Oławska - Most Grunwaldzki - Pl. Grunwaldzki - Piastowska - Sienkiewicza - Wyszyńskiego - Ostrów Tumski - Św. Jadwigi - Grodzka - Nowy Świat - Kazimierza Wielkiego - Skargi - Wzgórze Partyzantów...
Plac Orląt Lwowskich -> Legnicka -> Kozanów -> Klecińska -> Hallera -> AK -> Księże

”Who Will Find Me”

ASICA NA RYNKU


NA ZDJĘCIU: AGATA, GAL I WROCNAM – WROCŁAWSCY PRZEDSTAWICIELE BIKESTATS.PL!


Z MICHAŁEM – MOIM ULUBIONYM MARATOŃCZYKIEM :)


SZNUR ROWERZYSTÓW NA PIŁSUDSKIEGO


WIELKA PARADA NA RONDZIE REAGANA – W TLE AKADEMIKI: „KREDKA” i „OŁÓWEK” :)


SŁONECZNY PATROL?! ;P


WCINAMY PASZTECIKI, CIASTECZKA i PLACKI Z „WODOROSTÓW” ;)


SKRZYŻOWANIE BOROWSKIEJ Z ARMII KRAJOWEJ...


BRAWA DLA IDIOTY, KTÓRY STARANOWAŁ KARETKĘ...


MAM NADZIEJĘ, ŻE TAKIEGO WIDOKU JUŻ WIĘCEJ NIE DOŚWIADCZĘ


A TA KARETKA PĘDZIŁA BY RATOWAĆ INNYCH LUDZI, PEWNIE TAKICH JAK TEN CO JĄ WYELIMINOWAŁ...
I KOŁO SIĘ ZAMYKA...

PYRLANDIA

Znów udało się

Sobota, 20 września 2008 · Komentarze(10)
PYRLANDIA

Znów udało się zrobić bardzo długą wycieczkę. To bardzo mnie cieszy. :)
Korzystając z wolnej soboty i w miarę dobrej pogody postanowiliśmy razem z Krzychem pokonać dystans ponad 200 kilometrów... :)
Udało nam się to zrealizować z dużą przyjemnością. :)
To był pierwszy tak długi wypad Kristoffera. Od czterech miesięcy ma rower, a już zdąrzył pokonać na nim w jeden dzień 200 kilometrów! Mało tego, ta dwusetka była jego prezentem urodzinowym. :)
Akurat w sobotę obchodził urodziny i spędził je na siodełku. :D
Dzięki temu miałem przyjemne towarzystwo na całej trasie. :)

A teraz opowiadanie... :D
Pobudka rano, już o 6:30, bo o 7:50 mamy pociąg do Poznania, który wybraliśmy jako miejsce startu naszej dwusetki. :)
Szybkie śniadanie, jeszcze szybsza jazda na PKP i siedzimy w pociągu...
Ja niestety zapomniałem zabrać legitymację, przez to pożegnałem się z 14 złotymi... ;(

Podróż pociągiem minęła bardzo przyjemnie. Nawet pan konduktor pogadał trochę z nami i opowiedział nam o tym jak to kiedyś sam śmigał na kolarce. :D
Pan konduktor miał w młodości dwa rowery: „Orkan” i „Jaguara”.
Niestety, jak opowiadał, Orkan skończył swój żywot podczas zderzenia czołowego z autem ciężarowym, a Jaguar poległ pod kołami przyczepy ciągniętej przez traktor... :D
No cóż... może lepiej żeby niektórzy jeździli koleją a nie rowerem. ;)

W Poznaniu odwiedzamy Stary Rynek, również katedrę i to co nas najbardziej interesowało, czyli... stadion Lecha. :D
Mieliśmy szczęście, bo udało nam się obejrzeć cały obiekt, Muszę przyznać, że stadion w Poznaniu jak najbardziej nadaje się do tego by rozgrywać na nim mecze podczas EURO2012. Wystarczy tylko wykonać zadaszenie wszystkich trybun i będzie spełniał wszystkie wymogi.
Jak dla mnie to w niczym nie odbiega od stadionu w Klagenfurcie, gdzie Polska grała mecze z Chorwacją i Niemcami podczas ostatniego turnieju. Nie mamy się czego wstydzić.

Podczas jazdy poznańskimi ulicami czas nieubłaganie ucieka. Dlatego też decydujemy się już wyjeżdżać z tego miasta, w końcu przed nami kawał drogi do Wrocławia. :)
Zanim jednak zaczniemy pedałować na dobre to odwiedzamy Rogalin i tam podziwiamy Pałac Raczyńskich i jego okolice. Piękne miejsce.
Po kilkunastu kolejnych kilometrach lądujemy w Kórniku, tam również małe zwiedzanie okolic tamtejszego zamku.
Następnie fundujemy sobie dłuższą przerwę na ciepły posiłek i piwko, którym wznoszę toast za zdrowie dzisiejszego jubilata! :)

Po tej przerwie zaczyna się już ostrzejsze pedałowanie w stronę Rawicza – ten odcinek niesamowicie nam się dłużył...
Na szczęście jedzie się dobrze, bo ciągle mamy wiatr wiejący w plecy (cwaniaki z nas ;) ).
Pokonując ten odcinek zaliczamy liczne hopki. :)
Robimy też przerwę na Tigera w Gostyniu. :D
I wreszcie... przed godziną 19-tą jest Rawicz! :)

Dalej podróżujemy już w ciemnościach. Jedzie się wciąż wybornie.
Choć poruszamy się drogą krajową nr 5 to nie możemy narzekać na kierowców.
Niemal wszyscy wyprzedzają nas w bezpiecznej odległości używając przy tym kierunkowskazów. :)
Inna sprawa, że tego dnia na szczęście nie było sporego ruchu.
Mijamy Żmigród i wciąż jesteśmy coraz bliżej Wrocławia.
Zostaje nam tylko pokonać najcięższy podjazd na trasie, który jest koło Trzebnicy i potem już z górki na pazurki do Wrocławia. :D

Kilka kilometrów przed granicą miasta pojawiają się uśmiechy, bo pęka 200 km!
Granicę miasta, jako pierwszy przekracza Krzychu tym samym dopinając na ostatni guzik swój piękny prezent urodzinowy!

Mijamy most Osobowicki, docieramy do uniwersytetu i przejeżdżamy przez centrum...
Jeszcze tylko wizyta w McD, gdzie zakupujemy ulubiony zestaw Wiktora - cheeseburger + shake. ;)
Najedzeni i zadowoleni docieramy do chatki... :D

Jeszcze raz Krzychu:
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
- GRATULUJĘ!
- I DZIĘKUJĘ ZA TOWARZYSTWO! :)




TRASA:
Wro/Księże -> PKP...
...Poznań/PKP i zwiedzanie Poznania (Stare Miasto, Katedra, Stadion Lecha) – wyjazd ulicą Starołęcką...
Czapury -> Wiórek -> Sasinowo -> Rogalinek -> Rogalin -> Świątniki -> Mieczewo -> Czołowo -> Kórnik -> Czmoń -> Zbrudzewo -> Śrem -> Borgowo -> Drzonek -> Dolsk -> Księginki -> Małachowo -> Kunowo -> Gostyń -> Żychlewo -> Krobia -> Sarnówka -> Rawicz -> Przywsie -> Korzeńsko -> Borek -> Żmigródek -> Żmigród -> Borzęcin -> Sanie -> Prusice -> Małuszyn -> Trzebnica -> Będkowo -> Wysoki Kościół -> Wisznia Mała -> Ligota Piękna -> Kryniczno -> Psary -> WROCŁAW!!! :)

”Who Will Find Me”

POZNAŃSKI RATUSZ


STARY RYNEK W POZNANIU


KATEDRA POZNAŃSKA


STADION LECHA


JUBILAT NA MURAWIE KOLEJORZA :)


OPUSZCZAM STADION – ARENĘ EURO 2012 – NA ROWERZE... :D


JEDEN Z DĘBÓW ROGALIŃSKICH


PAŁAC RACZYŃSKICH W ROGALINIE


DACH PAŁACU WIDZIANY Z PRZODU


CHOĆ PRZEZ CHWILĘ MIELIŚMY DZIŚ SŁOŃCE I NIEBIESKIE NIEBO! :)


ZAMEK W KÓRNIKU


ZABUDOWANIA OBOK ZAMKU


WIDOK Z TRASY :)


OSTATNI ODPOCZYNEK NA TRASIE – OKOLICE TRZEBNICY


I WRESZCIE WROCLOVE! :)


A TERAZ ZAGADKA... :D
GDZIE JEST KRZYCHU?! ;)


EAST OR WEST, HOME IS

Środa, 17 września 2008 · Komentarze(13)
EAST OR WEST, HOME IS BEST! :)

Nie za bardzo miałem ochotę dziś na jazdę, bo odczuwałem jeszcze zimno po wczorajszym wypadzie.
Poza tym trochę jednak moje kolana odczuły podjazdy z poprzedniego dnia.

Jednak musiałem pojeździć! :D
Byłem umówiony na wspólne kręcenie z Asicą, a tylko głupiec zostałby w takiej sytuacji w domu. :D
I tak mimo tego parszywego chłodu, wiatru i takich tam innych pognałem na Grabiszynek, gdzie byliśmy umówieni.

Na szczęście po rozgrzaniu się jeździło już się fajnie. :)
Na początku Jahoo trochę mnie musiała holować, bo czułem się jak inwalida ale potem troszkę się rozruszałem. :D

Odwiedziliśmy fajne miejsca z dzielni Asicy. :)
Poza tym zajadaliśmy się pysznymi krówkami i żelkami-miśkami rozkraczonymi i zwartymi. ;P (Asica wyjadła prawie wszystkie zielone) :D

Na koniec śmignęliśmy na Kazimierza Wielkiego, gdzie pośród lejących się łez nastał czas pożegnania. ;)

Tak w ogóle to dostałem wspaniały prezent. :)
Dzięki! :)

p.s.
Było pięknie! :D

Chodnikowy latawiec

I WSZYSTKO JASNE! :D


JAK SCHOWAŁEM APARAT TO PRZEJECHAŁA ;P


MÓJ NOWY TALIZMAN :)