Wpisy archiwalne w kategorii

woj. Dolnośląskie

Dystans całkowity:18165.54 km (w terenie 2351.78 km; 12.95%)
Czas w ruchu:856:14
Średnia prędkość:21.05 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:8631 m
Liczba aktywności:425
Średnio na aktywność:42.74 km i 2h 02m
Więcej statystyk

Setna setka

Niedziela, 1 marca 2009 · Komentarze(16)
Dziś padła łupem moja setna setka. :)
Od kiedy jeżdżę na rowerze udało mi się przejechać już sto razy dystans dzienny przekraczający 100 km.
Do mojego rowerowego celu zostało jeszcze... 900 takich dystansów.
Jak już dobiję do tysięcznej setki to mogę przestać jeździć na rowerze. :D

Trasa przejazdu wiodła po Wzgórzach Trzebnickich, a moją towarzyszką podróży i najlepszą przewodniczką była Asiczka. :)
W tym miejscu bardzo chciałem jej podziękować za tę dzisiejszą wspólną stówkę, za dedykację i przede wszystkim za to, że... mnie wyciągnęła na rower, bo ja dziś nie miałem zbytniej ochoty wychodzić spod ciepłej kołderki. :)

Do tej pory rzadko jeździłem po Wzgórzach Trzebnickich, a to dlatego że zawsze było mi bliżej do terenów leżących na południe od Wrocławia. Teraz jednak mam zamiar lepiej poznać trzebnickie wzgórki i pagórki, bo są to rewelacyjne tereny do jazdy.
Niech tylko zrobi się cieplej to postaramy się tam zjeździć wszystkie drogi i dróżki.

Dziś niestety pogoda nas nie rozpieszczała.
Jedyne co można poczytać za jej plus to brak opadów.
Poza tym było niestety bardzo chłodno, co mocno odczuwaliśmy właśnie na odkrytych terenach wzgórz.
Dość silnie wiejący wiatr też nie dodawał nam animuszu do jazdy.
Na szczęście udało nam się dojechać co celu, którym była Trzebnica, udało się przejechać wytyczoną po wioskach traskę.
Fajnie było też spotkać znajomych bikerów – taki miły akcent. :)

Ale najfajniej było jak na liczniku wybił setny kilometr i w tym momencie dojeżdżaliśmy do bloku Asiczulka. :D
Ciepła obiado-kolacja, prysznic, kąpiel, zimne piwko i błogi sen. :)


TRASA:
Wro/Kozanów -> Wro/Różanka -> Wro/Poświętne -> Wro/Polanowice...
Krzyżanowice -> Raków -> Cienin -> Pasikurowice -> Bukowina -> Bąków -> Łozina -> Skarszyn -> Boleścin -> Piersno -> Skotniki -> Tarnowiec -> Zawonia -> Pstrzejowice -> Sędzice -> Czachowo -> Trzebnica -> Głuchów Górny -> Skarszyn -> Godzieszowa -> Tokary -> Siedlec -> Pasikurowice -> Ramiszów...
Wro/Pawłowice -> Wro/Zakrzów -> Hala Stulecia -> Plac Dominikański -> Piłsudskiego -> Legnicka -> Wro/Kozanów

Mimo, że jest chłodno na trasie i tak chce się pić © Mlynarz


Podczas jazdy spotkaliśmy przyjaznego piecha :) © Mlynarz


Piecho chciał się z nami bawić :D © Mlynarz


Tak to jest, gdy się nie wyrabia na zakręcie - a mówiłem żeby zwolniła. ;) © Mlynarz


Wzgórza Trzebnickie podczas ostatnich podrygów zimy © Mlynarz


Późna zima na Wzgórzach Trzebnickich © Mlynarz


Pałac w Czachowie © Mlynarz


Aniołek przed wejście do Klasztoru w Trzebnicy © Mlynarz


Trzebnica - klasztorna ściana © Mlynarz


Papusiając czekoladę :) © Mlynarz


Pod rozpostartym drzewem © Mlynarz


I już we Wrocławiu... © Mlynarz

Z Filipem do Siechnic

Sobota, 28 lutego 2009 · Komentarze(15)
Zastanawiałem się, gdzie by tu dzisiaj pojeździć i w tym momencie zadzwonił Filip. Szybko się ustawiliśmy i po południu pojechaliśmy sobie z placu Jana Pawła II w stronę Opatowic.
Korzystając z rewelacyjnej pogody (od kilku tygodni takiej nie było we Wrocławiu) zrobiliśmy traskę do Siechnic, gdzie odwiedziliśmy nasz tamtejszy ulubiony sklepik. :D
Następnie przez Świętą Katarzynę i wioseczki dojechaliśmy na wrocławskie Wojszyce.

Jechało się całkiem przyjemnie, w końcu na Treku. :)
Świecące słońce sprawiało, że można było poczuć już nadchodzącą wiosnę – już niedługo.
Dobrze, że drogi są już suche, bo bałem się, że odwilż będzie dłużej trwała.
Oby jutro pogoda też dopisała.

TRASA:
Wro/Księże Małe -> Hubska -> Podwale -> pl.JP II -> Kazimierza Wielkiego -> Na Grobli -> Opatowice...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Smardzów -> Żerniki Wrocławskie -> Radomierzyce...
Wro/Wojszyce -> Gaj Księże Małe

Długo wyczekiwana piękna pogoda :) © Mlynarz


"Autostrada" do Siechnic © Mlynarz


Z Filipem - w drodze do Siechnic :D © Mlynarz


Łabędź przy śluzie "Cześka" © Mlynarz

Na Cmentarz Osobowicki

Piątek, 27 lutego 2009 · Komentarze(2)
Razem z Aniołkiem pojechaliśmy po obiedzie na Cmentarz Osobowicki odwiedzić Jarka.
Mimo złej pogody (co chwilę padał zimny deszcz i wiało) czas minął bardzo fajnie na przyjemnych pogaduchach. :)

Wciąż czekamy na wiosnę. :D

Lutowy wypad do Siechnic

Środa, 25 lutego 2009 · Komentarze(8)
Wreszcie, po bardzo długiej przerwie ruszyłem się, by choć trochę pokręcić na rowerze.
Wcześniej nie pozwalała mi na to za bardzo sesja egzaminacyjna, zła pogoda i co najgorsze choroba, która mnie dość mocno męczyła.
Po sesji nie ma już śladu. :)
Po chorobie prawie też. :D
Pogoda jednak nadal pozostawia wiele do życzenia.
Na szczęście najpóźniej za kilka tygodni powinna nadejść wreszcie wiosenna aura.
Tęsknię już za ciepłymi dniami i jazdą w krótkim rękawku.

Dzisiaj postanowiłem pojechać do Siechnic. Na odcinku z Mokrego Dworu do Trestna droga zamieniła się w błotny potok.
Poza tym doskwierał zimny wiatr. Podczas powrotu pojawiła się też lekka, ale jakże nieprzyjemna lodowata mżawka.

Mimo to fajnie było trochę się dotlenić.
Myślę też, że najwyższy czas zabrać się za wybudzanie ze snu zimowego. :D

A teraz pora na... Ligę Mistrzów. :)

Elektrociepłownia "Czechnica" - tak blisko Księża Małego, a Władzia nie chce palić w piecu :D © Mlynarz


Jeszcze przez jakiś czas jesteśmy skazani na takie warunki pogodowe © Mlynarz


Zimowe klimaty w okolicy Mokrego Dworu © Mlynarz


Droga do Trestna - blee... :D © Mlynarz

Na Gaj - rodzinnie i urodzinowo :)

Sobota, 7 lutego 2009 · Komentarze(12)
Wieczorem pojechałem do siostry na Gaj, by spotkać się z rodzinką.
Jechało się świetnie, bo zrobiło się we Wrocławiu ciepło (jeszcze o 18:00 było 9 stopni na termometrze). Poza tym miałem dobry humor, bo dziś udało mi się zdać kolejny egzamin w tej sesji. :)
Nie wspomnę już o tym, że wczoraj miałem urodzinki. :D
I ten wczorajszy dzień był dniem pełnym niespodzianek i serdeczności.
Rodzina, bliscy i przyjaciele sprawili, że wczoraj na prawdę mogłem poczuć, że to moje małe święto. ;)

Chciałem jeszcze raz wszystkim podziękować za to, że pamiętali, za wszystkie wspaniałe życzenia i niezwykłe niespodzianki! :)
Mój Aniołek też zaserwował mi taki prezent, że aż łezka się w oku zakręciła. ;)

Niespodziewany gość... sprawił, że przez kilkadziesiąt minut byłem w szoku. :D

To był, i wczoraj i dziś, cudny dzień. I niech tak będzie zawsze. :)

Dziękuję Wam! :)

Wypad na zakupy i pierwsze bieganie w 2009 roku

Czwartek, 5 lutego 2009 · Komentarze(8)
Dziś przed południem pojechałem zrobić małe zakupy na moim starym osiedlu.
Fajnie było znów odwiedzić Gaj, na którym mieszkałem 3 lata.

Najpierw zahaczyłem o bankomat, bo w portfelu pustki.
Potem Carrefour i kultowa Biedronka. :D
I nawrotka na Księże Małe.
Jakimś cudem dowiozłem do celu wszystkie zakupione jajka w całości. ;)

Około 16:00 zrobiłem sobie pierwszy w nowym roku trening biegowy.
Właściwie było to moje pierwsze bieganie od czasu, kiedy zaczęły się na dobre moje problemy z Achillesem.
Fajnie znów móc biegać. Póki co bardzo spokojnie.
Na dobry początek zrobiłem sobie lekką przebieżkę – około 3,5 km.
Czuć, że dawno nie biegałem. :D

Osiedle Gaj - czyli "stare śmiecie" :) © Mlynarz


Moja poprzednia "sypialnia" we Wrocławiu :) © Mlynarz


Śliczny Golden, którego spotkałem dziś na Gaju © Mlynarz


Mój nowy "pas startowy", na którym czasem potrenuję bieganie. Ci co byli na MNM znają to miejsce. :D © Mlynarz


Zachód był dziś taki sobie ale ważne, że był - wreszcie znów zobaczyłem słońce. :) © Mlynarz

Niezły kawał szkła...

Środa, 4 lutego 2009 · Komentarze(10)
...znalazłem dziś wbity w mojej oponie. :)
I to było przyczyną wczorajszego kapcia.

Dzięki pomocy Asiczulka udało mi się usunąć awarię. :D
A pomoc była znaczna, że choćby wymienię:
- użyczenie łatek (niektórzy zwą to "naklejkami")
- użyczenie kleju (trochę się nasztachałem) :D
- użyczenie tarki (niektórzy zwą to "gąbką") ;)
- użyczenie łyżek do opon (dwie sztuki)
- użyczenie pompki (ciężko się dymało)
- użyczenie powierzchni warsztatowej w pokoju (straszny bałagan zrobiłem... :( )
- wsparcie duchowe (bardzo potrzebne w tej czynności)
- reszta to moja tajemnica... ;P

Dzięki usunięciu awarii mogłem wrócić na Księże Małe z Kozanowa.
Nie powiem żebym się cieszył ale życie nie składa się z samych przyjemności, są też i obowiązki.
Wracało się fajnie i spokojnie - większość ścieżkami rowerowymi.
Zahaczyłem też o kompresor, by wbić odpowiednie ciśnienie w kółka. :)

Do Aniołka

Wtorek, 3 lutego 2009 · Komentarze(4)
Czyli z Księża Małego na Kozanów do mojego Asiczulka. :)

Całą drogę padało, na ulicach i chodnikach pełno wody i błota.
Mimo to jechało się bardzo przyjemnie. Znów można było poczuć wyższość roweru nad autami w poruszaniu się po mieście... Wszyscy stoją w korkach - ja jadę. :D

Na Kozanów dojechałem cały mokry i ubłocony, mimo to dostałem buziaczka. ;)

Szkoda tylko, że Diamentowy ma po tej jeździe kapciocha w tylnym kole. :D

NaCl ;)

Niedziela, 1 lutego 2009 · Komentarze(8)
Po sól do sklepu. :)
Zabrakło mi jej podczas gotowania ziemniaków, a obiadek miał być pyszny, bo przygotowany dla kogoś wyjątkowego.
Dlatego też pocisnąłem na Diamondzie poszukać jakiś otwarty sklep spożywczy na Księżu Małym – udało się.
Wczoraj w nocy spadł we Wrocławiu śnieg – jest sympatycznie. ;)

Sysunie :D © Mlynarz


Ulica Chorzowska zasypana śniegiem © Mlynarz


"Diamentowy" mimo śniegu jest spragniony jazdy © Mlynarz

Po zarwanej nocy na uczelnię...

Piątek, 30 stycznia 2009 · Komentarze(3)
Rano z trudem zwlokłem się z łóżka, bo całą noc spędziłem na pisaniu referatu.
Ledwo wstałem, a już siedziałem na rowerze i gnałem na uczelnię oddać pracę, nad którą ślęczałem przez ostatnie godziny.
Niestety na konsultacjach nie pojawił się profesor, któremu miałem zdać referat... :/
Byłem zły, bo chciałem mieć to już za sobą i dzięki temu uzyskać wolną niedzielę.

Trudno, nie udało się. Wszystko odbędzie się w normalnym toku.
Szukamy pozytywów... :D
- wstałem wcześniej niżbym wstał normalnie ;)
- teraz mam cały dzień do dyspozycji
- pisanie referatu mam już z głowy (chociaż raz nie zostawiłem czegoś na ostatnią chwilę, to nic że przypadkiem ;) )
- przejechałem się rankiem na rowerze
- dotleniłem się
- zrobiłem w drodze powrotnej super zakupy u Tadka :D
- pani z szatni sypnęła mi komplement :)
- poznałem jedną z najważniejszych osobistości mojego wydziału doktora habilitowanego profesora nadzwyczajnego Uniwersytetu Wrocławskiego... :)