Wpisy archiwalne w kategorii

woj. Dolnośląskie

Dystans całkowity:18165.54 km (w terenie 2351.78 km; 12.95%)
Czas w ruchu:856:14
Średnia prędkość:21.05 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:8631 m
Liczba aktywności:425
Średnio na aktywność:42.74 km i 2h 02m
Więcej statystyk

DO KAMILI

Po

Wtorek, 7 października 2008 · Komentarze(16)
DO KAMILI

Po południu wybrałem się na Ślężną do Kamili.
Było miło i pyszny obiadek też był... :D

Szkoda jedynie, że jak wyszedłem z domu to akurat zaczęło padać. :)

Wczoraj nie jeździłem, bo dałem odpocząć swojemu ścięgnu Achillesa, które po Odysei na nowo boli i puchnie. :/
Najbliższe dni nie będę jeździł zbyt wiele na rowerze, bo muszę w końcu to zaleczyć.
Oczywiście rehabilitacja będzie przebiegać pod okiem najlepszego fizjoteraputy na BIKEstats.pl. :)

PO APARAT

Po

Piątek, 3 października 2008 · Komentarze(6)
PO APARAT

Po śniadaniu pomknąłem z Księża na ulicę Kasprowicza, by odebrać z naprawy swój aparat, który padł w ostatnim dniu wyprawy na Bornholm.
Na szczęście udało się go naprawić i znów będę mógł nim trzaskać fotki. :)

Udało mi się dotrzeć na miejsce w 30 minut. :)
Wczoraj, na tą samą ulicę jechałem samochodem 55 minut. :D
A więc rower na dystansie 11,5 kilometra w mieście okazał się niemal dwa razy szybszy od auta. :D

Teraz czas przygotować się do wyjazdu na Odyseję Świętokrzyską. :)

”Na krawędzi snu”

LASEK RAKOWIECKI

Z CZARKIEM

Popołudniu

Środa, 1 października 2008 · Komentarze(10)
Z CZARKIEM

Popołudniu musiałem wyjść na rower, bo już nie mogłem wytrzymać w czterech ścianach...

Szybkim tempem do Czarka, łamiąc wszystkie zakazy...
Potem z Czarkiem do Lidla, by skorzystać z promocji, którą polecił mi Darek, łamiąc jeszcze więcej zakazów...
Posiadówa w Parku Wschodnim - bardzo owocna...
Na koniec odprowadziłem Czarka do domku i wróciłem do siebie.

”You’ll never walk alone”

JAZDA MIĘDZY AUTAMI

W

Wtorek, 30 września 2008 · Komentarze(8)
JAZDA MIĘDZY AUTAMI

W południe pojechałem na miasto pobawić się w kuriera. ;)
Szczególnie wesoło było na Podwalu, Piłsudskiego ,Kazimierza Wielkiego, a już prawdziwa frajda to okolice Ronda Reagana.

Chciałem oddać aparat do naprawy – niestety firma na którą miałem namiar już nie istnieje.
Załatwiłem sprawę na poczcie i wróciłem na Księże.

Było bardzo przyjemnie – i to tyle przyjemności na ten dzień.

”You’ll never walk alone”

STÓWKA Z ASICĄ

Mieliśmy

Poniedziałek, 29 września 2008 · Komentarze(14)
STÓWKA Z ASICĄ

Mieliśmy dziś razem pojechać na Gromnik, który jest najwyższym szczytem Wzgórz Strzelińskich ale do tego celu nie dotarliśmy.
Nie zmartwiło nas to jednak zbytnio, bo wypad był bardzo fajny. :)

Początkowo mieliśmy super pogodę, słoneczko i osiemnaście stopni.
Wiatr kręcił z różnych stron ale mocno nie przeszkadzał.

Z Wrocławia udaliśmy się do Żórawiny i później różnymi wioseczkami jechaliśmy w stronę miejscowości Prusy skąd już zostałoby tylko 15 km do celu.
Niestety zrobiło się bardzo chłodno, chmury zasłoniły słońce, a my byliśmy lekko ubrani.
Trzeba pogodzić się z tym, że krótkie spodenki niedługo wrzucimy na całą zimę do szafy. :/

Udało nam się dojechać do Kondratowic, gdzie przy tamtejszym sklepiku spożywczym zrobiliśmy sobie długą przerwę na odpoczynek. :)
Wcinaliśmy smakołyki i tradycyjnie już, lodziki. :D
Poza tym miła pani w sklepie zrobiła Asicy kawkę...
Są jeszcze porządni ludzie na świecie.

Przy tej przerwie zapadła decyzja, że nie ma co jechać dalej w takim chłodzie, bo szkoda zdrowia. Odwrót i kierunek na Wrocław. :D

Jeszcze zanim opuściliśmy Kondratowice byliśmy świadkiem nieprzyjemnej sytuacji, która mogła skończyć się niezbyt wesoło...

Gdy siedzieliśmy przed sklepem podszedł do nas ostro wstawiony facet.
Pijaczek, jak pijaczek – pomyśleliśmy. Pewnie przesadził.
Coś tam zagadał, próbował być uprzejmy (strasznie spodobały mu się nogi Asicy :D )...
Po kilku chwilach jednak, z nowo zakupioną flaszką w dłoni wpakował się do auta i ku naszemu zdziwieniu odpalił je poczym ruszył w podróż do domu...
Ten człowiek ledwo trzymał się na nogach, miał problem z otwarciem drzwi w aucie, że o wrzucaniu biegów nie wspomnę...
Całe szczęście, że jego szalona jazda nie trwała dłużej niż 200 metrów...
Trafił na policję, która akurat była niedaleko.
Ucieszyło mnie to, bo zbyt często takim ludziom jazda po pijanemu uchodzi płazem...

My z Asicą na szczęście nie mieliśmy najmniejszych problemów z jazdą. ;)
Do Wrocławia wracaliśmy tą samą drogą i jechało nam się całkiem fajnie. :)
Tak się rozgadaliśmy po drodze, że nawet nie zauważyliśmy jak szybko uciekają kilometry.

Pożegnaliśmy się na skrzyżowaniu ulic Borowskiej z Armii Krajowej.
Asica pognała na Kozanów, a ja ruszyłem w miasto żeby pobawić się w kurierską jazdę. ;)
Szybko jednak śmignąłem na Księże, bo Achilles znów dał znać o sobie... :/

Dziś było tak jak jest zawsze z Jahoo – bardzo fajnie!
Dzięki! :)

TRASA:
Wro/Księże – Gaj – Wojszyce...
Wysoka -> Komorowice -> Szukalice -> Żórawina -> Żerniki Wielkie -> Bogunów -> Węgry -> Brzoza -> Brzezica -> Borów -> Piotrków Borowski -> Mańczyce -> Głowno -> Podgaj -> Karczyn -> Kondratowice -> powrót tą samą trasą
+ kilka km po Wrocławskich ulicach

”Na krawędzi snu”

POCZĄTKOWO POGODA BYŁA REWELACYJNA...


ALE NIE POGODA BYŁA DZIŚ NAJLEPSZA ;P

NIEWEEKEND U KOSMY

Dzień

Wtorek, 23 września 2008 · Komentarze(4)
NIEWEEKEND U KOSMY

Dzień zaczął się tak sobie, później było normalnie, a na koniec... wspaniale. :)

W południe spotkałem się jeszcze na wrocławskiej ziemi z Asicą. Pojechaliśmy do mnie na herbatkę, która mi nie smakowała, a później zapakowaliśmy nasze rowery w moją furę pościgową i pognaliśmy autostradą na Śląsk i Zagłębie!
Do Kosmy rzecz jasna. :D

Jak zawsze na początku spotkania radosne powitanie, uściski i lodziki... zakupione w Tesco wraz z innymi produktami. ;P
Tradycyjnie, jak to u Kosmy, również posiłek składający się z pierogów. :)

Po tym wszystkim, a było już nieco po dziewiętnastej, wychodzimy z wigwamu Kosmacza, by spotkać się z Darkiem, znanym na BS jako Dariusz79. :)

Wspólnie jedziemy na zamek w Będzinie, który w nocnej scenerii prezentuje się jeszcze piękniej niż za dnia! Jest to niezwykłe miejsce!
Tam spędzamy trochę czasu na miłych pogaduszkach.
Darek niestety musi nas opuścić, bo ma mało wolnego czasu.
Mimo to i tak się cieszymy, że mogliśmy go poznać, bo to sympatyczny i pozytywnie zakręcony chłopak. :)

Z Będzina udajemy się jeszcze na Pogorię no.3, gdzie Asica chciała zanurkować razem z Flecikiem. ;P
Szkoda, że zaczyna mżyć i jest bardzo chłodno. To jednak nie jest w stanie nam odebrać przyjemności z tego wieczornego wyjścia na rower.
Postanawiamy zakończyć je na wizycie w pizzeri, gdzie przy pysznym piwku wcinamy smakowitą pizzę! Była naprawdę olbrzymia! :)

Cały dzień i wieczór były świetne!
Szkoda tylko, że dziewczyny katowały mnie tym wstrętnym kanałem TV... :D

TRASA:
D.G./Mydlice -> Będzin – zamek -> Pogoria III ->D.G./Centrum -> D.G./Mydlice

”City of blinding lights”

NA ZAMKU W BĘDZIENIE


DAREK Z DZIEWCZYNAMI


PIZZA!!!

WIELKA PARADA ROWEROWA

Tego

Niedziela, 21 września 2008 · Komentarze(6)
WIELKA PARADA ROWEROWA

Tego pięknego deszczowego dnia... :D
Spotkało się na wrocławskim RYNKU wielu pasjonatów dwóch kółek...
Wśród tych wszystkich ludzi było i kilku wrocławskich Bikestatowiczów! :)
Była Asica, która po kuracji winem wróciła do zdrowia...
Była Agata, ukochana dziewczyna pewnego bikera...
Był WrocNam, najlepszy maratończyk jakiego znam...
Był Gal, ukochany chłopiec pewnej bikerki... ;)
A, i jeszcze ja byłem. ;P

Wszyscy spotkaliśmy się koło pomnika Fredry.
Gdy do niego dojeżdżałem czekała na mnie już spóźniona o 7 minut Asica. ;P
Ja spóźniłem się tylko 8. :D
Chwilę później dotarła Agata z Galem i Michał, znany wszystkim na BS, jako WrocNam. :)
Wesoła wymiana uprzejmości i miłe rozmówki spowodowały, że nawet nie zauważyliśmy opóźnienia w starcie całej imprezy. :)
A impreza ta, zwana Wielką Paradą Rowerową, była organizowana w ramach Europejskiego Dnia Bez Samochodu.

W końcu, o godznie 12:45 ruszył z wrocławskiego ryneczku peleton, którego liczebność szacowano na 350 osób.
Pięknie to wyglądało...
Kobiety i mężczyźni, malutkie dzieci i seniorzy rowerowej społeczności, turyści, kolarze, szosówki, górale, składaki, kurierzy, bmx-y...
Po prostu wszyscy wielbiciele jazdy na rowerze w każdym wydaniu!

Trasa przejazdu wiodła przez główne wrocławskie ulice, a więc Piłsudskiego, Piotra Skargi, Kazimierza Wielkiego czy Most Grunwaldzki...
Kierowcy chyba byli w szoku ale nie widziałem zbyt wielu incydentów i niemiłych zachowań.
Całą imprezę eskortowała Policja i było to robione w bardzo sprawny sposób.
Muszę przyznać, że mimo kiepskiej pogody pedałowało mi się przyjemnie. Pewnie dlatego, że towarzystwo miałem świetne.
Po raz kolejny sprawdza się teza, że dobre towarzystwo jest kluczem do udanej zabawy. :)
Jadąc z Agatą, Asicą, Michałem i Galem można było zapomnieć o zimnie, padającym deszczu i bolącym mnie ścięgnie Achillesa...

Po godzinnej jeździe wszyscy dotarliśmy na Wzgórze Partyzantów, gdzie dla rowerowej braci przygotowano poczęstunek i losowanie nagród, wśród których do wygrania był rower marki Felt...

Nam niestety nie udało się nic wygrać ale i tak byliśmy bardzo zadowoleni. :)
Bo nagrody nagrodami ale wcinanie „wodorostów” na plaży w środku Wrocławia... przy chłodnej jesiennej pogodzie (choć jeszcze niby lato :D) w miłym towarzystwie jest... bezcenne! :D

Dzięki Wam wszystkim za fajną imprezę!

A tak w ogóle...
To na tej imprezie dzień się nie skończył. :)
Wszyscy razem pognaliśmy w stronę Kozanowa rozjeżdżając się do domów.
Mi do domu nie chciało się jechać więc w bardzo kulturalny sposób wprosiłem się do Asicy ma deser, obiad, podwieczorek, kolację i oglądanie „Na dobre i na złe”. :D
To był dla mnie zaszczyt i wielka przyjemność! :)
Następnym razem zabiorę ze sobą poduszkę i materac. ;P

Z Kozanowa na Księże jechałem w strugach deszczu, a mimo to był to przyjemny powrót. :)
Załapałem fajny klimat. :D
Co chwilę przejeżdżała jakaś karetka na sygnale... co chwilę radiowóz... ciągle trąbiący na siebie kierowcy...
Dziwne, dziwne... Ci ludzie mają niedzielę, dzień wolny, a siedzą za kierownicami swoich aut i tracą nerwy...
Chyba nie o to w życiu chodzi.
Przecież nawet autem można jechać tak jak na rowerze – bez stresu...
Niestety większość kierowców tej tajemnicy nigdy nie posiądzie. :D

I tak dojeżdżam na Borek, ciągle słysząc klaksony, deszcz leje się z nieba, jest ciemno...
Nagle wielki huk, trzask, sypiące się szkło i 50 metrów ode mnie dwa auta wpadają na barierkę oddzielającą jezdnię od chodnika i przystanku tramwajowego...
Kilometr dalej, na skrzyżowaniu Borowskiej z Armii Krajowej... karetka leżąca na boku, rozbite auto i dziesiątki pulsujących niebieskich, czerwonych i pomarańczowych świateł...

Spieszcie się wszyscy dalej...
Szerokiej drogi. :D

To był znów dobry dzień! :)
Dzięki!

TRASA: (skopiowana od Michała :D)
Księże -> Lasek Rakowiecki -> Park Słowackiego -> Rynek...
Kazimierza Wielkiego - Krupnicza - Sądowa - Piłsudskiego - Kołłątaja - Skargi - Oławska - Most Grunwaldzki - Pl. Grunwaldzki - Piastowska - Sienkiewicza - Wyszyńskiego - Ostrów Tumski - Św. Jadwigi - Grodzka - Nowy Świat - Kazimierza Wielkiego - Skargi - Wzgórze Partyzantów...
Plac Orląt Lwowskich -> Legnicka -> Kozanów -> Klecińska -> Hallera -> AK -> Księże

”Who Will Find Me”

ASICA NA RYNKU


NA ZDJĘCIU: AGATA, GAL I WROCNAM – WROCŁAWSCY PRZEDSTAWICIELE BIKESTATS.PL!


Z MICHAŁEM – MOIM ULUBIONYM MARATOŃCZYKIEM :)


SZNUR ROWERZYSTÓW NA PIŁSUDSKIEGO


WIELKA PARADA NA RONDZIE REAGANA – W TLE AKADEMIKI: „KREDKA” i „OŁÓWEK” :)


SŁONECZNY PATROL?! ;P


WCINAMY PASZTECIKI, CIASTECZKA i PLACKI Z „WODOROSTÓW” ;)


SKRZYŻOWANIE BOROWSKIEJ Z ARMII KRAJOWEJ...


BRAWA DLA IDIOTY, KTÓRY STARANOWAŁ KARETKĘ...


MAM NADZIEJĘ, ŻE TAKIEGO WIDOKU JUŻ WIĘCEJ NIE DOŚWIADCZĘ


A TA KARETKA PĘDZIŁA BY RATOWAĆ INNYCH LUDZI, PEWNIE TAKICH JAK TEN CO JĄ WYELIMINOWAŁ...
I KOŁO SIĘ ZAMYKA...

PYRLANDIA

Znów udało się

Sobota, 20 września 2008 · Komentarze(10)
PYRLANDIA

Znów udało się zrobić bardzo długą wycieczkę. To bardzo mnie cieszy. :)
Korzystając z wolnej soboty i w miarę dobrej pogody postanowiliśmy razem z Krzychem pokonać dystans ponad 200 kilometrów... :)
Udało nam się to zrealizować z dużą przyjemnością. :)
To był pierwszy tak długi wypad Kristoffera. Od czterech miesięcy ma rower, a już zdąrzył pokonać na nim w jeden dzień 200 kilometrów! Mało tego, ta dwusetka była jego prezentem urodzinowym. :)
Akurat w sobotę obchodził urodziny i spędził je na siodełku. :D
Dzięki temu miałem przyjemne towarzystwo na całej trasie. :)

A teraz opowiadanie... :D
Pobudka rano, już o 6:30, bo o 7:50 mamy pociąg do Poznania, który wybraliśmy jako miejsce startu naszej dwusetki. :)
Szybkie śniadanie, jeszcze szybsza jazda na PKP i siedzimy w pociągu...
Ja niestety zapomniałem zabrać legitymację, przez to pożegnałem się z 14 złotymi... ;(

Podróż pociągiem minęła bardzo przyjemnie. Nawet pan konduktor pogadał trochę z nami i opowiedział nam o tym jak to kiedyś sam śmigał na kolarce. :D
Pan konduktor miał w młodości dwa rowery: „Orkan” i „Jaguara”.
Niestety, jak opowiadał, Orkan skończył swój żywot podczas zderzenia czołowego z autem ciężarowym, a Jaguar poległ pod kołami przyczepy ciągniętej przez traktor... :D
No cóż... może lepiej żeby niektórzy jeździli koleją a nie rowerem. ;)

W Poznaniu odwiedzamy Stary Rynek, również katedrę i to co nas najbardziej interesowało, czyli... stadion Lecha. :D
Mieliśmy szczęście, bo udało nam się obejrzeć cały obiekt, Muszę przyznać, że stadion w Poznaniu jak najbardziej nadaje się do tego by rozgrywać na nim mecze podczas EURO2012. Wystarczy tylko wykonać zadaszenie wszystkich trybun i będzie spełniał wszystkie wymogi.
Jak dla mnie to w niczym nie odbiega od stadionu w Klagenfurcie, gdzie Polska grała mecze z Chorwacją i Niemcami podczas ostatniego turnieju. Nie mamy się czego wstydzić.

Podczas jazdy poznańskimi ulicami czas nieubłaganie ucieka. Dlatego też decydujemy się już wyjeżdżać z tego miasta, w końcu przed nami kawał drogi do Wrocławia. :)
Zanim jednak zaczniemy pedałować na dobre to odwiedzamy Rogalin i tam podziwiamy Pałac Raczyńskich i jego okolice. Piękne miejsce.
Po kilkunastu kolejnych kilometrach lądujemy w Kórniku, tam również małe zwiedzanie okolic tamtejszego zamku.
Następnie fundujemy sobie dłuższą przerwę na ciepły posiłek i piwko, którym wznoszę toast za zdrowie dzisiejszego jubilata! :)

Po tej przerwie zaczyna się już ostrzejsze pedałowanie w stronę Rawicza – ten odcinek niesamowicie nam się dłużył...
Na szczęście jedzie się dobrze, bo ciągle mamy wiatr wiejący w plecy (cwaniaki z nas ;) ).
Pokonując ten odcinek zaliczamy liczne hopki. :)
Robimy też przerwę na Tigera w Gostyniu. :D
I wreszcie... przed godziną 19-tą jest Rawicz! :)

Dalej podróżujemy już w ciemnościach. Jedzie się wciąż wybornie.
Choć poruszamy się drogą krajową nr 5 to nie możemy narzekać na kierowców.
Niemal wszyscy wyprzedzają nas w bezpiecznej odległości używając przy tym kierunkowskazów. :)
Inna sprawa, że tego dnia na szczęście nie było sporego ruchu.
Mijamy Żmigród i wciąż jesteśmy coraz bliżej Wrocławia.
Zostaje nam tylko pokonać najcięższy podjazd na trasie, który jest koło Trzebnicy i potem już z górki na pazurki do Wrocławia. :D

Kilka kilometrów przed granicą miasta pojawiają się uśmiechy, bo pęka 200 km!
Granicę miasta, jako pierwszy przekracza Krzychu tym samym dopinając na ostatni guzik swój piękny prezent urodzinowy!

Mijamy most Osobowicki, docieramy do uniwersytetu i przejeżdżamy przez centrum...
Jeszcze tylko wizyta w McD, gdzie zakupujemy ulubiony zestaw Wiktora - cheeseburger + shake. ;)
Najedzeni i zadowoleni docieramy do chatki... :D

Jeszcze raz Krzychu:
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
- GRATULUJĘ!
- I DZIĘKUJĘ ZA TOWARZYSTWO! :)




TRASA:
Wro/Księże -> PKP...
...Poznań/PKP i zwiedzanie Poznania (Stare Miasto, Katedra, Stadion Lecha) – wyjazd ulicą Starołęcką...
Czapury -> Wiórek -> Sasinowo -> Rogalinek -> Rogalin -> Świątniki -> Mieczewo -> Czołowo -> Kórnik -> Czmoń -> Zbrudzewo -> Śrem -> Borgowo -> Drzonek -> Dolsk -> Księginki -> Małachowo -> Kunowo -> Gostyń -> Żychlewo -> Krobia -> Sarnówka -> Rawicz -> Przywsie -> Korzeńsko -> Borek -> Żmigródek -> Żmigród -> Borzęcin -> Sanie -> Prusice -> Małuszyn -> Trzebnica -> Będkowo -> Wysoki Kościół -> Wisznia Mała -> Ligota Piękna -> Kryniczno -> Psary -> WROCŁAW!!! :)

”Who Will Find Me”

POZNAŃSKI RATUSZ


STARY RYNEK W POZNANIU


KATEDRA POZNAŃSKA


STADION LECHA


JUBILAT NA MURAWIE KOLEJORZA :)


OPUSZCZAM STADION – ARENĘ EURO 2012 – NA ROWERZE... :D


JEDEN Z DĘBÓW ROGALIŃSKICH


PAŁAC RACZYŃSKICH W ROGALINIE


DACH PAŁACU WIDZIANY Z PRZODU


CHOĆ PRZEZ CHWILĘ MIELIŚMY DZIŚ SŁOŃCE I NIEBIESKIE NIEBO! :)


ZAMEK W KÓRNIKU


ZABUDOWANIA OBOK ZAMKU


WIDOK Z TRASY :)


OSTATNI ODPOCZYNEK NA TRASIE – OKOLICE TRZEBNICY


I WRESZCIE WROCLOVE! :)


A TERAZ ZAGADKA... :D
GDZIE JEST KRZYCHU?! ;)


EAST OR WEST, HOME IS

Środa, 17 września 2008 · Komentarze(13)
EAST OR WEST, HOME IS BEST! :)

Nie za bardzo miałem ochotę dziś na jazdę, bo odczuwałem jeszcze zimno po wczorajszym wypadzie.
Poza tym trochę jednak moje kolana odczuły podjazdy z poprzedniego dnia.

Jednak musiałem pojeździć! :D
Byłem umówiony na wspólne kręcenie z Asicą, a tylko głupiec zostałby w takiej sytuacji w domu. :D
I tak mimo tego parszywego chłodu, wiatru i takich tam innych pognałem na Grabiszynek, gdzie byliśmy umówieni.

Na szczęście po rozgrzaniu się jeździło już się fajnie. :)
Na początku Jahoo trochę mnie musiała holować, bo czułem się jak inwalida ale potem troszkę się rozruszałem. :D

Odwiedziliśmy fajne miejsca z dzielni Asicy. :)
Poza tym zajadaliśmy się pysznymi krówkami i żelkami-miśkami rozkraczonymi i zwartymi. ;P (Asica wyjadła prawie wszystkie zielone) :D

Na koniec śmignęliśmy na Kazimierza Wielkiego, gdzie pośród lejących się łez nastał czas pożegnania. ;)

Tak w ogóle to dostałem wspaniały prezent. :)
Dzięki! :)

p.s.
Było pięknie! :D

Chodnikowy latawiec

I WSZYSTKO JASNE! :D


JAK SCHOWAŁEM APARAT TO PRZEJECHAŁA ;P


MÓJ NOWY TALIZMAN :)

TOUR THE MOUNTAINS

Dzisiaj

Wtorek, 16 września 2008 · Komentarze(26)
TOUR THE MOUNTAINS

Dzisiaj bardzo chciałem zrobić 200 km... :D
Traskę zaplanowałem już dzień wcześniej. Bardzo szybko ją stworzyłem, :)
Generalnie założenie było takie, by z Wrocławia dojechać na rowerze do Srebrnej Góry i zrobić pętelkę po tamtejszych górach, które są umiejscowione po zachodniej stronie Kotliny Kłodzkiej, a na koniec zapakować się w pociąg i wrócić do domu. :)

Wszystko poszło zgodnie z planem, co mnie bardzo cieszy. Mimo bardzo niesprzyjającej pogody (temp na trasie od 3 do 8 stopni, chmury, wiatr i na części trasy deszcz) dałem radę przejechać wcześniej wytyczoną trasę, której łączna suma przewyższeń wyniosła około 2700 metrów.

Ogólny przebieg trasy:
Wrocław – Strzelin – Ząbkowice Śląskie – Srebrna Góra – Nowa Ruda – Duszniki Zdrój – Zieleniec – Bystrzyca Kłodzka

Tym samym jeździłem dziś po górach Bardzkich, Sowich, Orlickich, Stołowych i Bystrzyckich. :D
Miałem również przyjemność pokonać przełęcze: Srebrną, Lisią, Polskie Wrota i legendarną Spaloną. :)

A wszystko to zaczęło się wczesnym rankiem...
Chciałem wyjechać o 5 rano lecz, co było łatwe do przewidzenia, nie udało się. :D
W końcu zacząłem kręcić pedałami na tym zimnym świecie o godzinie 6:20...Strasznie zaspany, pedałując wciąż myślałem jak fajnie leżało się nie tak dawno w łóżku...
Przez pierwsze 20 kilometrów miałem... olbrzymi kryzys. :D
Chciałem zawrócić i dać sobie spokój. :)
Na szczęście tak się nie stało.

W Strzelinie byłem około ósmej. Zrobiłem zakupy na trasę (banany, batoniki, picie) i ruszyłem dalej w stronę Henrykowa.
Od tamtego momentu jechało mi się bardzo dobrze – pewnie dlatego, że lubię okolice Wzgórz Strzelińskich.
W Henrykowie odwiedziłem opactwo cystersów, szybka fotka i skierowałem się na boczną drogę, którą dojechałem niemal do samych Ząbkowic Śląskich. Ten odcinek z Henrykowa był bardzo przyjemny – taka spokojna, wąska, dzika droga. :)

W końcu dotarłem do Ząbkowic, to oznaczało, że za parę kilometrów zacznie się górska przygoda. :)

Na pierwszy ogień poszła Srebrna Góra z Przełęczą Srebrną i twierdzą...
Wszyscy mi mówili wcześniej, że ten podjazd jest bardzo ciężki i... nie mylili się.
Może nie jest długi, bo ma jakieś 3 kilometry ale momentami jest solidnie stromy.
Ja dziś miałem dodatkowe utrudnienie, bo z przodu dysponowałem jedynie najwyższą zębatką... :D
Na szczęście wszystkie dzisiejsze podjazdy udało się pociągnąć z blatu.
Przełożenie 3-2 wymiatało w najcięższych momentach – tylko trochę łańcucha szkoda. :)

Po Srebrnej Górze nadszedł czas na jakieś 20 kilometrów lajtowej jazdy, bo niemal ciągle w dół...
Na tym odcinku przejechałem przez Nową Rudę i odwiedziłem sanktuarium w Wambierzycach.
Same Wambierzyce i ich okolice to niezwykle ciekawe miejsce, na którego zwiedzanie byłby potrzebny cały dzień. Ja jednak tego dnia nie miałem czasu, bo musiałem dojechać do Bystrzycy na 19-tą... o 19:14 odjeżdżał stamtąd ostatni pociąg do Wrocławia. :D

Po Wambierzycach nastał czas na wjazd w Góry Stołowe...
Na miły początek podjazd pod Lisią Przełęcz, bardzo fajny!
Długi i kręty, a po obu stronach drogi piękny las i formy skalne charakterystyczne dla tych gór.
Na samej przełęczy czekała na mnie osobliwa niespodzianka...
Otóż był na niej widok, który skądś znałem...
I po kilku chwilach skojarzyłem, że kiedyś jak miałem 6 latek, byłem w tym miejscu z rodzicami, jeden jedyny raz w życiu. :D
Widok który ujrzałem wiele razy oglądałem w domu na pamiątkowym zdjęciu z tamtej wycieczki...
Ale to taka sentymentalna dygresja. ;P
Wróćmy do jazdy.

Mknę dalej, w stronę Kudowy Zdroju, pokonując kilometry na drodze zwanej „Drogą Stu Zakrętów”.
Po kilku chwilach (zjazd był wspaniały) jestem w tym miasteczku uzdrowiskowym, a tam niesamowite tłumy ludzi...
Kilka chwil później miałem... tłumy TIRów na drodze :/
Niestety byłem zmuszony przez jakieś 10 kilometrów poruszać się drogą krajową, która akurat tam jest niezwykle ruchliwa.
Swoją przygodę z tym odcinkiem zakończyłem podjazdem na Przełęcz Polskie Wrota – tam odbiłem na Zieleniec i znów byłem na typowo górskiej drodze, a więc... serpentynki, cisza, spokój, praktycznie zero aut i las dookoła. :)

Sam podjazd pod przełęcz był całkiem ciężki ale po tym jak na nią dotarłem okazało się, że czeka mnie... kontynuacja wspinaczki. :D
Przez następne 5 kilometrów w stronę Zieleńca piąłem się do góry, by zaliczyć najwyższy punkt dnia (około 910 metrów) w okolicach Orlicy.
Na tamtym odcinku niestety załamała się pogoda (a myślałem, że gorzej być nie może hehe) – pojawiła się mgła, zaczęło mżyć i mocno spadła temperatura powietrza.

W takich warunkach dotarłem do Zieleńca, z którego jechałem w stronę Przełęczy Spalona.
Niemal ciągle zjeżdżałem, więc srogo zmarzłem.

O godzinie 18:35 zdobyłem ostatni podjazd dnia. :)
Byłem na Przełęczy Spalonej, o której często pisał nasz poczciwy Zielaczek. :)
Wiedziałem, że już bez problemu powinienem zdążyć na pociąg, bo do Bystrzycy został mi już tylko zjazd serpentynami.

Okazało się, że ten zjazd dał mi najbardziej w kość... :/
Było bardzo zimno, padał deszcz, wiał wiatr, a ja miałem na sobie spodnie... dżinsowe, do tego nie było na nich suchej nitki. Przez 11 kilometrów zjazdu chyba tylko cudem nie zamarzłem.
Na szczęście w pociągu działały grzejniczki i przeżyłem. ;)

Podsumowując, bo trochę się rozpisałem. :D
Wyjazd w 100% udany.
Mimo, że była nędzna pogoda i słaba widoczność to bardzo się cieszę z jazdy po górach, bo ona zawsze sprawia radość! :)

Doszła mi kolejna dwusetka, siódma w tym roku.
Tym samym stan „pojedynku” pomiędzy mną a Damianem zmienił się na: 9:7 dla Damiana. :)

Na sam koniec chciałem jeszcze podziękować Krzychowi za pożyczenie rękawiczek, bo bez nich na pewno nie byłoby takiej wycieczki w tym dniu. :)


TRASA:
WRO/Księże...
Radwanice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Łukaszowice -> Ozorzyce -> Turów -> Wojkowice -> Polakowice -> Stary Śleszów -> Nowojowice -> Michałowice -> Borek Strzeliński -> Świnobród -> Ludów Polski -> Strzelin -> Strzegów -> Szczodrowice -> Biały Kościół -> Kazanów -> Wadochowice -> Brukalice -> Henryków -> Czesławice -> szkowice -> Piotrowice Polskie -> Bobolice -> Ząbkowice Śląskie -> Stoszowice -> Budzów -> Srebrna Góra -> ^Przełęcz Srebrna^(586) -> ^Fort Donjon^(685) -> Nowa Wieś KłWolibórzodzka -> Wolibórz -> Nowa Ruda -> Zagórzyn -> Ścinawka Górna -> Ścinawka Średnia -> Ratno Dolne -> Wambierzyce -> Ratno Górne -> Radków -> Karłów -> ^Przełęcz Lisia^(790) -> Kudowa Zdrój -> Jeleniów -> Lewin Kłodzki -> ^Przełęcz Polskie Wrota^(660) -> ^Droga Orlicka, okolice Orlicy^(920) -> Zieleniec -> Lasówka -> Mostowice -> ^Przełęcz Spalona^(811) -> Spalona -> Nowa Bystrzyca -> Stara Bystrzyca -> Bystrzyca Kłodzka
+ z PKP Wrocław na Księże :)

”Beautiful Day”

OPACTWO CYSTERSÓW W HENRYKOWIE


”DZIKA” DRÓŻKA ZA HENRYKOWEM


WIDOK GÓR PODBA MI SIĘ NAWET W TAKĄ POGODĘ...


TWIERDZA NA SREBRNEJ GÓRZE


ZJAZD Z TWIERDZY


SANKTUARIUM W WAMBIERZYCACH


GÓRY STOŁOWE


TYPOWE SKAŁY W GÓRACH STOŁOWYCH


OBOK TAKICH WIDOKÓW PRZYJEMNIE SIĘ WJEŻDŻA


ZARAZ ZOSTANIE POKONANY KOLEJNY PODJAZD – TYM RAZEM LISIA PRZEŁĘCZ


DAWNO NIC DLA KOSMATKI NIE BYŁO Z TEMATYKI MOSTOWEJ ;P


DROGA ORLICKA – POGODA SIĘ ZAŁAMAŁA


ZJAZD ZE SPALONEJ, SZKODA ŻE CAŁY MOKRY


PRZEŁĘCZ SPALONA - OSTATNI PODJAZD DNIA ZDOBYTY


TAK WYGLĄDAŁ MNIEJ WIĘCEJ PROFIL MOJEJ DZISIEJSZEJ TRASY :)