Wpisy archiwalne w kategorii

Wrocław - miasto

Dystans całkowity:15720.46 km (w terenie 2025.78 km; 12.89%)
Czas w ruchu:734:44
Średnia prędkość:21.20 km/h
Maksymalna prędkość:61.34 km/h
Suma podjazdów:5575 m
Liczba aktywności:392
Średnio na aktywność:40.10 km i 1h 54m
Więcej statystyk

WIELKA PARADA ROWEROWA

Tego

Niedziela, 21 września 2008 · Komentarze(6)
WIELKA PARADA ROWEROWA

Tego pięknego deszczowego dnia... :D
Spotkało się na wrocławskim RYNKU wielu pasjonatów dwóch kółek...
Wśród tych wszystkich ludzi było i kilku wrocławskich Bikestatowiczów! :)
Była Asica, która po kuracji winem wróciła do zdrowia...
Była Agata, ukochana dziewczyna pewnego bikera...
Był WrocNam, najlepszy maratończyk jakiego znam...
Był Gal, ukochany chłopiec pewnej bikerki... ;)
A, i jeszcze ja byłem. ;P

Wszyscy spotkaliśmy się koło pomnika Fredry.
Gdy do niego dojeżdżałem czekała na mnie już spóźniona o 7 minut Asica. ;P
Ja spóźniłem się tylko 8. :D
Chwilę później dotarła Agata z Galem i Michał, znany wszystkim na BS, jako WrocNam. :)
Wesoła wymiana uprzejmości i miłe rozmówki spowodowały, że nawet nie zauważyliśmy opóźnienia w starcie całej imprezy. :)
A impreza ta, zwana Wielką Paradą Rowerową, była organizowana w ramach Europejskiego Dnia Bez Samochodu.

W końcu, o godznie 12:45 ruszył z wrocławskiego ryneczku peleton, którego liczebność szacowano na 350 osób.
Pięknie to wyglądało...
Kobiety i mężczyźni, malutkie dzieci i seniorzy rowerowej społeczności, turyści, kolarze, szosówki, górale, składaki, kurierzy, bmx-y...
Po prostu wszyscy wielbiciele jazdy na rowerze w każdym wydaniu!

Trasa przejazdu wiodła przez główne wrocławskie ulice, a więc Piłsudskiego, Piotra Skargi, Kazimierza Wielkiego czy Most Grunwaldzki...
Kierowcy chyba byli w szoku ale nie widziałem zbyt wielu incydentów i niemiłych zachowań.
Całą imprezę eskortowała Policja i było to robione w bardzo sprawny sposób.
Muszę przyznać, że mimo kiepskiej pogody pedałowało mi się przyjemnie. Pewnie dlatego, że towarzystwo miałem świetne.
Po raz kolejny sprawdza się teza, że dobre towarzystwo jest kluczem do udanej zabawy. :)
Jadąc z Agatą, Asicą, Michałem i Galem można było zapomnieć o zimnie, padającym deszczu i bolącym mnie ścięgnie Achillesa...

Po godzinnej jeździe wszyscy dotarliśmy na Wzgórze Partyzantów, gdzie dla rowerowej braci przygotowano poczęstunek i losowanie nagród, wśród których do wygrania był rower marki Felt...

Nam niestety nie udało się nic wygrać ale i tak byliśmy bardzo zadowoleni. :)
Bo nagrody nagrodami ale wcinanie „wodorostów” na plaży w środku Wrocławia... przy chłodnej jesiennej pogodzie (choć jeszcze niby lato :D) w miłym towarzystwie jest... bezcenne! :D

Dzięki Wam wszystkim za fajną imprezę!

A tak w ogóle...
To na tej imprezie dzień się nie skończył. :)
Wszyscy razem pognaliśmy w stronę Kozanowa rozjeżdżając się do domów.
Mi do domu nie chciało się jechać więc w bardzo kulturalny sposób wprosiłem się do Asicy ma deser, obiad, podwieczorek, kolację i oglądanie „Na dobre i na złe”. :D
To był dla mnie zaszczyt i wielka przyjemność! :)
Następnym razem zabiorę ze sobą poduszkę i materac. ;P

Z Kozanowa na Księże jechałem w strugach deszczu, a mimo to był to przyjemny powrót. :)
Załapałem fajny klimat. :D
Co chwilę przejeżdżała jakaś karetka na sygnale... co chwilę radiowóz... ciągle trąbiący na siebie kierowcy...
Dziwne, dziwne... Ci ludzie mają niedzielę, dzień wolny, a siedzą za kierownicami swoich aut i tracą nerwy...
Chyba nie o to w życiu chodzi.
Przecież nawet autem można jechać tak jak na rowerze – bez stresu...
Niestety większość kierowców tej tajemnicy nigdy nie posiądzie. :D

I tak dojeżdżam na Borek, ciągle słysząc klaksony, deszcz leje się z nieba, jest ciemno...
Nagle wielki huk, trzask, sypiące się szkło i 50 metrów ode mnie dwa auta wpadają na barierkę oddzielającą jezdnię od chodnika i przystanku tramwajowego...
Kilometr dalej, na skrzyżowaniu Borowskiej z Armii Krajowej... karetka leżąca na boku, rozbite auto i dziesiątki pulsujących niebieskich, czerwonych i pomarańczowych świateł...

Spieszcie się wszyscy dalej...
Szerokiej drogi. :D

To był znów dobry dzień! :)
Dzięki!

TRASA: (skopiowana od Michała :D)
Księże -> Lasek Rakowiecki -> Park Słowackiego -> Rynek...
Kazimierza Wielkiego - Krupnicza - Sądowa - Piłsudskiego - Kołłątaja - Skargi - Oławska - Most Grunwaldzki - Pl. Grunwaldzki - Piastowska - Sienkiewicza - Wyszyńskiego - Ostrów Tumski - Św. Jadwigi - Grodzka - Nowy Świat - Kazimierza Wielkiego - Skargi - Wzgórze Partyzantów...
Plac Orląt Lwowskich -> Legnicka -> Kozanów -> Klecińska -> Hallera -> AK -> Księże

”Who Will Find Me”

ASICA NA RYNKU


NA ZDJĘCIU: AGATA, GAL I WROCNAM – WROCŁAWSCY PRZEDSTAWICIELE BIKESTATS.PL!


Z MICHAŁEM – MOIM ULUBIONYM MARATOŃCZYKIEM :)


SZNUR ROWERZYSTÓW NA PIŁSUDSKIEGO


WIELKA PARADA NA RONDZIE REAGANA – W TLE AKADEMIKI: „KREDKA” i „OŁÓWEK” :)


SŁONECZNY PATROL?! ;P


WCINAMY PASZTECIKI, CIASTECZKA i PLACKI Z „WODOROSTÓW” ;)


SKRZYŻOWANIE BOROWSKIEJ Z ARMII KRAJOWEJ...


BRAWA DLA IDIOTY, KTÓRY STARANOWAŁ KARETKĘ...


MAM NADZIEJĘ, ŻE TAKIEGO WIDOKU JUŻ WIĘCEJ NIE DOŚWIADCZĘ


A TA KARETKA PĘDZIŁA BY RATOWAĆ INNYCH LUDZI, PEWNIE TAKICH JAK TEN CO JĄ WYELIMINOWAŁ...
I KOŁO SIĘ ZAMYKA...

PYRLANDIA

Znów udało się

Sobota, 20 września 2008 · Komentarze(10)
PYRLANDIA

Znów udało się zrobić bardzo długą wycieczkę. To bardzo mnie cieszy. :)
Korzystając z wolnej soboty i w miarę dobrej pogody postanowiliśmy razem z Krzychem pokonać dystans ponad 200 kilometrów... :)
Udało nam się to zrealizować z dużą przyjemnością. :)
To był pierwszy tak długi wypad Kristoffera. Od czterech miesięcy ma rower, a już zdąrzył pokonać na nim w jeden dzień 200 kilometrów! Mało tego, ta dwusetka była jego prezentem urodzinowym. :)
Akurat w sobotę obchodził urodziny i spędził je na siodełku. :D
Dzięki temu miałem przyjemne towarzystwo na całej trasie. :)

A teraz opowiadanie... :D
Pobudka rano, już o 6:30, bo o 7:50 mamy pociąg do Poznania, który wybraliśmy jako miejsce startu naszej dwusetki. :)
Szybkie śniadanie, jeszcze szybsza jazda na PKP i siedzimy w pociągu...
Ja niestety zapomniałem zabrać legitymację, przez to pożegnałem się z 14 złotymi... ;(

Podróż pociągiem minęła bardzo przyjemnie. Nawet pan konduktor pogadał trochę z nami i opowiedział nam o tym jak to kiedyś sam śmigał na kolarce. :D
Pan konduktor miał w młodości dwa rowery: „Orkan” i „Jaguara”.
Niestety, jak opowiadał, Orkan skończył swój żywot podczas zderzenia czołowego z autem ciężarowym, a Jaguar poległ pod kołami przyczepy ciągniętej przez traktor... :D
No cóż... może lepiej żeby niektórzy jeździli koleją a nie rowerem. ;)

W Poznaniu odwiedzamy Stary Rynek, również katedrę i to co nas najbardziej interesowało, czyli... stadion Lecha. :D
Mieliśmy szczęście, bo udało nam się obejrzeć cały obiekt, Muszę przyznać, że stadion w Poznaniu jak najbardziej nadaje się do tego by rozgrywać na nim mecze podczas EURO2012. Wystarczy tylko wykonać zadaszenie wszystkich trybun i będzie spełniał wszystkie wymogi.
Jak dla mnie to w niczym nie odbiega od stadionu w Klagenfurcie, gdzie Polska grała mecze z Chorwacją i Niemcami podczas ostatniego turnieju. Nie mamy się czego wstydzić.

Podczas jazdy poznańskimi ulicami czas nieubłaganie ucieka. Dlatego też decydujemy się już wyjeżdżać z tego miasta, w końcu przed nami kawał drogi do Wrocławia. :)
Zanim jednak zaczniemy pedałować na dobre to odwiedzamy Rogalin i tam podziwiamy Pałac Raczyńskich i jego okolice. Piękne miejsce.
Po kilkunastu kolejnych kilometrach lądujemy w Kórniku, tam również małe zwiedzanie okolic tamtejszego zamku.
Następnie fundujemy sobie dłuższą przerwę na ciepły posiłek i piwko, którym wznoszę toast za zdrowie dzisiejszego jubilata! :)

Po tej przerwie zaczyna się już ostrzejsze pedałowanie w stronę Rawicza – ten odcinek niesamowicie nam się dłużył...
Na szczęście jedzie się dobrze, bo ciągle mamy wiatr wiejący w plecy (cwaniaki z nas ;) ).
Pokonując ten odcinek zaliczamy liczne hopki. :)
Robimy też przerwę na Tigera w Gostyniu. :D
I wreszcie... przed godziną 19-tą jest Rawicz! :)

Dalej podróżujemy już w ciemnościach. Jedzie się wciąż wybornie.
Choć poruszamy się drogą krajową nr 5 to nie możemy narzekać na kierowców.
Niemal wszyscy wyprzedzają nas w bezpiecznej odległości używając przy tym kierunkowskazów. :)
Inna sprawa, że tego dnia na szczęście nie było sporego ruchu.
Mijamy Żmigród i wciąż jesteśmy coraz bliżej Wrocławia.
Zostaje nam tylko pokonać najcięższy podjazd na trasie, który jest koło Trzebnicy i potem już z górki na pazurki do Wrocławia. :D

Kilka kilometrów przed granicą miasta pojawiają się uśmiechy, bo pęka 200 km!
Granicę miasta, jako pierwszy przekracza Krzychu tym samym dopinając na ostatni guzik swój piękny prezent urodzinowy!

Mijamy most Osobowicki, docieramy do uniwersytetu i przejeżdżamy przez centrum...
Jeszcze tylko wizyta w McD, gdzie zakupujemy ulubiony zestaw Wiktora - cheeseburger + shake. ;)
Najedzeni i zadowoleni docieramy do chatki... :D

Jeszcze raz Krzychu:
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
- GRATULUJĘ!
- I DZIĘKUJĘ ZA TOWARZYSTWO! :)




TRASA:
Wro/Księże -> PKP...
...Poznań/PKP i zwiedzanie Poznania (Stare Miasto, Katedra, Stadion Lecha) – wyjazd ulicą Starołęcką...
Czapury -> Wiórek -> Sasinowo -> Rogalinek -> Rogalin -> Świątniki -> Mieczewo -> Czołowo -> Kórnik -> Czmoń -> Zbrudzewo -> Śrem -> Borgowo -> Drzonek -> Dolsk -> Księginki -> Małachowo -> Kunowo -> Gostyń -> Żychlewo -> Krobia -> Sarnówka -> Rawicz -> Przywsie -> Korzeńsko -> Borek -> Żmigródek -> Żmigród -> Borzęcin -> Sanie -> Prusice -> Małuszyn -> Trzebnica -> Będkowo -> Wysoki Kościół -> Wisznia Mała -> Ligota Piękna -> Kryniczno -> Psary -> WROCŁAW!!! :)

”Who Will Find Me”

POZNAŃSKI RATUSZ


STARY RYNEK W POZNANIU


KATEDRA POZNAŃSKA


STADION LECHA


JUBILAT NA MURAWIE KOLEJORZA :)


OPUSZCZAM STADION – ARENĘ EURO 2012 – NA ROWERZE... :D


JEDEN Z DĘBÓW ROGALIŃSKICH


PAŁAC RACZYŃSKICH W ROGALINIE


DACH PAŁACU WIDZIANY Z PRZODU


CHOĆ PRZEZ CHWILĘ MIELIŚMY DZIŚ SŁOŃCE I NIEBIESKIE NIEBO! :)


ZAMEK W KÓRNIKU


ZABUDOWANIA OBOK ZAMKU


WIDOK Z TRASY :)


OSTATNI ODPOCZYNEK NA TRASIE – OKOLICE TRZEBNICY


I WRESZCIE WROCLOVE! :)


A TERAZ ZAGADKA... :D
GDZIE JEST KRZYCHU?! ;)


EAST OR WEST, HOME IS

Środa, 17 września 2008 · Komentarze(13)
EAST OR WEST, HOME IS BEST! :)

Nie za bardzo miałem ochotę dziś na jazdę, bo odczuwałem jeszcze zimno po wczorajszym wypadzie.
Poza tym trochę jednak moje kolana odczuły podjazdy z poprzedniego dnia.

Jednak musiałem pojeździć! :D
Byłem umówiony na wspólne kręcenie z Asicą, a tylko głupiec zostałby w takiej sytuacji w domu. :D
I tak mimo tego parszywego chłodu, wiatru i takich tam innych pognałem na Grabiszynek, gdzie byliśmy umówieni.

Na szczęście po rozgrzaniu się jeździło już się fajnie. :)
Na początku Jahoo trochę mnie musiała holować, bo czułem się jak inwalida ale potem troszkę się rozruszałem. :D

Odwiedziliśmy fajne miejsca z dzielni Asicy. :)
Poza tym zajadaliśmy się pysznymi krówkami i żelkami-miśkami rozkraczonymi i zwartymi. ;P (Asica wyjadła prawie wszystkie zielone) :D

Na koniec śmignęliśmy na Kazimierza Wielkiego, gdzie pośród lejących się łez nastał czas pożegnania. ;)

Tak w ogóle to dostałem wspaniały prezent. :)
Dzięki! :)

p.s.
Było pięknie! :D

Chodnikowy latawiec

I WSZYSTKO JASNE! :D


JAK SCHOWAŁEM APARAT TO PRZEJECHAŁA ;P


MÓJ NOWY TALIZMAN :)

TOUR THE MOUNTAINS

Dzisiaj

Wtorek, 16 września 2008 · Komentarze(26)
TOUR THE MOUNTAINS

Dzisiaj bardzo chciałem zrobić 200 km... :D
Traskę zaplanowałem już dzień wcześniej. Bardzo szybko ją stworzyłem, :)
Generalnie założenie było takie, by z Wrocławia dojechać na rowerze do Srebrnej Góry i zrobić pętelkę po tamtejszych górach, które są umiejscowione po zachodniej stronie Kotliny Kłodzkiej, a na koniec zapakować się w pociąg i wrócić do domu. :)

Wszystko poszło zgodnie z planem, co mnie bardzo cieszy. Mimo bardzo niesprzyjającej pogody (temp na trasie od 3 do 8 stopni, chmury, wiatr i na części trasy deszcz) dałem radę przejechać wcześniej wytyczoną trasę, której łączna suma przewyższeń wyniosła około 2700 metrów.

Ogólny przebieg trasy:
Wrocław – Strzelin – Ząbkowice Śląskie – Srebrna Góra – Nowa Ruda – Duszniki Zdrój – Zieleniec – Bystrzyca Kłodzka

Tym samym jeździłem dziś po górach Bardzkich, Sowich, Orlickich, Stołowych i Bystrzyckich. :D
Miałem również przyjemność pokonać przełęcze: Srebrną, Lisią, Polskie Wrota i legendarną Spaloną. :)

A wszystko to zaczęło się wczesnym rankiem...
Chciałem wyjechać o 5 rano lecz, co było łatwe do przewidzenia, nie udało się. :D
W końcu zacząłem kręcić pedałami na tym zimnym świecie o godzinie 6:20...Strasznie zaspany, pedałując wciąż myślałem jak fajnie leżało się nie tak dawno w łóżku...
Przez pierwsze 20 kilometrów miałem... olbrzymi kryzys. :D
Chciałem zawrócić i dać sobie spokój. :)
Na szczęście tak się nie stało.

W Strzelinie byłem około ósmej. Zrobiłem zakupy na trasę (banany, batoniki, picie) i ruszyłem dalej w stronę Henrykowa.
Od tamtego momentu jechało mi się bardzo dobrze – pewnie dlatego, że lubię okolice Wzgórz Strzelińskich.
W Henrykowie odwiedziłem opactwo cystersów, szybka fotka i skierowałem się na boczną drogę, którą dojechałem niemal do samych Ząbkowic Śląskich. Ten odcinek z Henrykowa był bardzo przyjemny – taka spokojna, wąska, dzika droga. :)

W końcu dotarłem do Ząbkowic, to oznaczało, że za parę kilometrów zacznie się górska przygoda. :)

Na pierwszy ogień poszła Srebrna Góra z Przełęczą Srebrną i twierdzą...
Wszyscy mi mówili wcześniej, że ten podjazd jest bardzo ciężki i... nie mylili się.
Może nie jest długi, bo ma jakieś 3 kilometry ale momentami jest solidnie stromy.
Ja dziś miałem dodatkowe utrudnienie, bo z przodu dysponowałem jedynie najwyższą zębatką... :D
Na szczęście wszystkie dzisiejsze podjazdy udało się pociągnąć z blatu.
Przełożenie 3-2 wymiatało w najcięższych momentach – tylko trochę łańcucha szkoda. :)

Po Srebrnej Górze nadszedł czas na jakieś 20 kilometrów lajtowej jazdy, bo niemal ciągle w dół...
Na tym odcinku przejechałem przez Nową Rudę i odwiedziłem sanktuarium w Wambierzycach.
Same Wambierzyce i ich okolice to niezwykle ciekawe miejsce, na którego zwiedzanie byłby potrzebny cały dzień. Ja jednak tego dnia nie miałem czasu, bo musiałem dojechać do Bystrzycy na 19-tą... o 19:14 odjeżdżał stamtąd ostatni pociąg do Wrocławia. :D

Po Wambierzycach nastał czas na wjazd w Góry Stołowe...
Na miły początek podjazd pod Lisią Przełęcz, bardzo fajny!
Długi i kręty, a po obu stronach drogi piękny las i formy skalne charakterystyczne dla tych gór.
Na samej przełęczy czekała na mnie osobliwa niespodzianka...
Otóż był na niej widok, który skądś znałem...
I po kilku chwilach skojarzyłem, że kiedyś jak miałem 6 latek, byłem w tym miejscu z rodzicami, jeden jedyny raz w życiu. :D
Widok który ujrzałem wiele razy oglądałem w domu na pamiątkowym zdjęciu z tamtej wycieczki...
Ale to taka sentymentalna dygresja. ;P
Wróćmy do jazdy.

Mknę dalej, w stronę Kudowy Zdroju, pokonując kilometry na drodze zwanej „Drogą Stu Zakrętów”.
Po kilku chwilach (zjazd był wspaniały) jestem w tym miasteczku uzdrowiskowym, a tam niesamowite tłumy ludzi...
Kilka chwil później miałem... tłumy TIRów na drodze :/
Niestety byłem zmuszony przez jakieś 10 kilometrów poruszać się drogą krajową, która akurat tam jest niezwykle ruchliwa.
Swoją przygodę z tym odcinkiem zakończyłem podjazdem na Przełęcz Polskie Wrota – tam odbiłem na Zieleniec i znów byłem na typowo górskiej drodze, a więc... serpentynki, cisza, spokój, praktycznie zero aut i las dookoła. :)

Sam podjazd pod przełęcz był całkiem ciężki ale po tym jak na nią dotarłem okazało się, że czeka mnie... kontynuacja wspinaczki. :D
Przez następne 5 kilometrów w stronę Zieleńca piąłem się do góry, by zaliczyć najwyższy punkt dnia (około 910 metrów) w okolicach Orlicy.
Na tamtym odcinku niestety załamała się pogoda (a myślałem, że gorzej być nie może hehe) – pojawiła się mgła, zaczęło mżyć i mocno spadła temperatura powietrza.

W takich warunkach dotarłem do Zieleńca, z którego jechałem w stronę Przełęczy Spalona.
Niemal ciągle zjeżdżałem, więc srogo zmarzłem.

O godzinie 18:35 zdobyłem ostatni podjazd dnia. :)
Byłem na Przełęczy Spalonej, o której często pisał nasz poczciwy Zielaczek. :)
Wiedziałem, że już bez problemu powinienem zdążyć na pociąg, bo do Bystrzycy został mi już tylko zjazd serpentynami.

Okazało się, że ten zjazd dał mi najbardziej w kość... :/
Było bardzo zimno, padał deszcz, wiał wiatr, a ja miałem na sobie spodnie... dżinsowe, do tego nie było na nich suchej nitki. Przez 11 kilometrów zjazdu chyba tylko cudem nie zamarzłem.
Na szczęście w pociągu działały grzejniczki i przeżyłem. ;)

Podsumowując, bo trochę się rozpisałem. :D
Wyjazd w 100% udany.
Mimo, że była nędzna pogoda i słaba widoczność to bardzo się cieszę z jazdy po górach, bo ona zawsze sprawia radość! :)

Doszła mi kolejna dwusetka, siódma w tym roku.
Tym samym stan „pojedynku” pomiędzy mną a Damianem zmienił się na: 9:7 dla Damiana. :)

Na sam koniec chciałem jeszcze podziękować Krzychowi za pożyczenie rękawiczek, bo bez nich na pewno nie byłoby takiej wycieczki w tym dniu. :)


TRASA:
WRO/Księże...
Radwanice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Łukaszowice -> Ozorzyce -> Turów -> Wojkowice -> Polakowice -> Stary Śleszów -> Nowojowice -> Michałowice -> Borek Strzeliński -> Świnobród -> Ludów Polski -> Strzelin -> Strzegów -> Szczodrowice -> Biały Kościół -> Kazanów -> Wadochowice -> Brukalice -> Henryków -> Czesławice -> szkowice -> Piotrowice Polskie -> Bobolice -> Ząbkowice Śląskie -> Stoszowice -> Budzów -> Srebrna Góra -> ^Przełęcz Srebrna^(586) -> ^Fort Donjon^(685) -> Nowa Wieś KłWolibórzodzka -> Wolibórz -> Nowa Ruda -> Zagórzyn -> Ścinawka Górna -> Ścinawka Średnia -> Ratno Dolne -> Wambierzyce -> Ratno Górne -> Radków -> Karłów -> ^Przełęcz Lisia^(790) -> Kudowa Zdrój -> Jeleniów -> Lewin Kłodzki -> ^Przełęcz Polskie Wrota^(660) -> ^Droga Orlicka, okolice Orlicy^(920) -> Zieleniec -> Lasówka -> Mostowice -> ^Przełęcz Spalona^(811) -> Spalona -> Nowa Bystrzyca -> Stara Bystrzyca -> Bystrzyca Kłodzka
+ z PKP Wrocław na Księże :)

”Beautiful Day”

OPACTWO CYSTERSÓW W HENRYKOWIE


”DZIKA” DRÓŻKA ZA HENRYKOWEM


WIDOK GÓR PODBA MI SIĘ NAWET W TAKĄ POGODĘ...


TWIERDZA NA SREBRNEJ GÓRZE


ZJAZD Z TWIERDZY


SANKTUARIUM W WAMBIERZYCACH


GÓRY STOŁOWE


TYPOWE SKAŁY W GÓRACH STOŁOWYCH


OBOK TAKICH WIDOKÓW PRZYJEMNIE SIĘ WJEŻDŻA


ZARAZ ZOSTANIE POKONANY KOLEJNY PODJAZD – TYM RAZEM LISIA PRZEŁĘCZ


DAWNO NIC DLA KOSMATKI NIE BYŁO Z TEMATYKI MOSTOWEJ ;P


DROGA ORLICKA – POGODA SIĘ ZAŁAMAŁA


ZJAZD ZE SPALONEJ, SZKODA ŻE CAŁY MOKRY


PRZEŁĘCZ SPALONA - OSTATNI PODJAZD DNIA ZDOBYTY


TAK WYGLĄDAŁ MNIEJ WIĘCEJ PROFIL MOJEJ DZISIEJSZEJ TRASY :)

JAHOO!!! NIECH ŻYJE ROWER!!!

Poniedziałek, 15 września 2008 · Komentarze(10)
JAHOO!!! NIECH ŻYJE ROWER!!! :D

Dzisiaj ustawiłem się z Asicą w Ryneczku.
Mieliśmy spotkać się o 10:00, ale że obudziłem się o 9:59 to spotkaliśmy się o 11:00. :D
Na szczęście Asica vel Kiełborka vel Jahoo vel Ajuto to wspaniała kobieta, która potrafi wybaczać. ;P

Razem śmigaliśmy po mieście, bo Jahoo załatwiała różne sprawy (prowadzi rozległe interesy na mieście :D). ;)
Najpierw uderzyliśmy na Mosty Trzebnickie a później wałami wzdłuż Odry dojechaliśmy do Zoo, za którym przebiliśmy się Kładką Zwierzniecką na Niskie Łąki i po niedługim czasie znaleźliśmy się na Gaju.
Tam kupiłem Krzychowi zacisk do koła, który był mu potrzebny po naszej wczorajszej wycieczce do Bierutowa. :D
Również zjedliśmy sobie gyrosik na moim byłym osiedlu.

Po jedzonku dalej się szwędaliśmy, tym razem po Grabiszynku. Po załatwieniu wszystkich spraw chwilę sobie odpoczęliśmy w parku na Oporowie i na koniec wracaliśmy do centrum.
A wracało się wspaniale! :D
Całe miasto zakorkowane, a my ciągle jedziemy. :)
Rower to cudowny środek lokomocji!
Ale to chyba każdy tutaj wie. :)

Razem z Asicą śmialiśmy się, że tysiące ludzi stoi w korkach, denerwuje się, trąbi, spieszy, stresuje i rzuca mięsem wymachując przy tym rękoma, by jak najbardziej dopieprzyć innymu użytkownikowi drogi...
Do prawdy zabawne. :D
A zabawne dlatego, że każdy z nich mógłby sobie jechać z wielką przyjemnością obok tych wszystkich aut pedałując na rowerku. :)

Niestety nadszedł czas pożegnania. :D
Asica na miejsce pożegnania wybrała plac zabaw...
Hmm... pewnie chciała żebym się poczuł swojo. ;P

Zostało mi jeszcze wrócić na Księże...
Spod Heliosa do samej chaty, praktycznie siedmiokilometrowy korek. :D
Kazimierza Wielkiego – korek!
Traugutta – wielki korek!!
Krakowska – korkowa masakra!!! :D
A ja zajechałem w piętnaście minutek i do tego fajnie było. :)
Nie ma to jak adrenalinka, gdy się śmiga między autami stojącymi w korkach.

Do tego wszystkiego doszło jeszcze około 10 kilometrów, które zrobiłem podczas wieczornego wypadu na zakupy razem z Krzychem. :)

To był... znów piękny dzień! :D

”Who Will Find Me”

POD FREDRĄ


FLECIK ASICY I MÓJ DIAMENTOWY PRZYJACIEL – CHYBA SIĘ ZAPRZYJAŹNILI :D

SZARO, BURO I PONURO...
DO TEGO

Piątek, 12 września 2008 · Komentarze(9)
SZARO, BURO I PONURO...
DO TEGO CHŁODNO I WIETRZNIE...
ALE BYŁO BARDZO FAJNIE! :)


Jako, że wczoraj był dzień bez rowera to dziś miałem nieodpartą chęć trzaśnięcia stóweczki. :D
Nie zniechęcała mnie nawet pogoda. Mocno wiało i było bardzo chłodno, a chmury na niebie sprawiały, że cały dzień był ponury...
Ja jednak czułem się zupełnie inaczej. :)

Cel to były Smarchowice Śląskie, mała wioseczka z drewnianym kościółkiem położona już w województwie opolskim.
Tak po prostu ją wybrałem. :)
Palcem na mapie. :D
No i pojechałem. Trochę późno, bo po godzinie szesnastej, jednak byłem przygotowany na jazdę w ciemnościach. :)

Do Smarchowic jechałem przez jaz w Ratowicach i Jelcz-Laskowice, odwiedzając przy tym licznie wioseczki. Trochę uwagi poświęciłem niektórym kościółkom i to zaowocowało tym, że w dziś stworzyłem 5 nowych waypointów. Ciągle mam nadzieję, że ktoś zacznie się w to bawić na Dolnym Śląsku. :D
Dzisiejsze waypointy:
- Jaz w Ratowicach
- Piekary – wieża przeciwpożarowa
- Minkowice Oławskie – dawny kościół ewangelicki
- Tajemniczy rycerz z Przeczowa
- Smarchowice Śląskie – drewniany kościółek

Trasa była bardzo przyjemna, znalazło się też na niej troszkę terenu.
Wiatr choć się starał, nie mógł mi dziś odebrać przyjemności z jazdy. ;)

Po 60 kilometrze zapadały ciemności. Ja jednak nie od dziś lubię jeździć, gdy jest ciemno – taka jazda ma swój niepowtarzalny klimat.

W drodze powrotnej zatrzymałem się na chwilę w Oławie, by wreszcie się czegoś napić. :D
Przez 120 kilometrów wypiłem tylko małego Tymbarka. Muszę poszukać swój bidon w końcu. hehe

We Wrocławiu uderzyłem jeszcze do Sulimka, by załatwić pewną sprawę. ;)
Ostatnie kilometry obfitowały już w bardzo zimne powietrze, trochę żałowałem, że nie zabrałem czapki, bo by się przydała. :)

Podsumowując:
To był piękny dzień, świetna trasa i bardzo ciekawe, nowopoznane miejsca.

TRASA:
WRO/Księże...
Mokry Dwór -> Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Ratowice -> Łęg -> Jelcz-Laskowice -> Piekary -> Kopalina -> Minkowice Oławskie -> Miłocice -> Radzieszyn -> Przeczów -> Niwki -> Smarchowice Śląskie -> Barzyna -> Ligota Książęca -> Mikowice -> Biskupice Oławskie -> Janików -> Stary Górnik -> Oława -> Stanowice -> Marcinkowice -> Groblice -> Siechnice -> Radwanice...
WRO/Księże – Gaj – PKS – Gaj – Księże

”Who Will Find Me”

JAZ W RATOWICACH


MINKOWICE OŁAWSKIE – DAWNY KOŚCIÓŁ EWANGELICKI


FRONTOWA ŚCIANA TEGO KOŚCIOŁA


KOŚCIÓŁ W MINKOWICACH WIDZIANY OD PRZODU


TAKIE DROGI TEŻ DZIŚ POKONYWAŁEM :)


”MOROWY KRZYŻ” Z PRZECZOWA, 1696 ROKciekawostka


PAŁACYK W PRZECZOWIE


KOŚCIÓŁEK W SMARCHOWICACH


JEDEN Z WITRAŻY DREWNIANEGO KOŚCIÓŁKA


LIGOTA KSIĄŻĘCA – KOŚCIÓŁEK

UNIVERSITAS WRATISLAVIENSIS

Czyli

Środa, 10 września 2008 · Komentarze(16)
UNIVERSITAS WRATISLAVIENSIS

Czyli moja dzisiejsza wyprawa rowerowa na Uniwerek, by odebrać indeks od egzaminatora... :)
Odbiór miał być o 10:30 ale niestety został przełożony na 12:30, bo pan doktor nie zdążył wpisać ocen... :D
No cóż... dodatkowe dwie godziny stresu i życia w niepewności.
Pomyślałem, że umilę sobie czas spacerkiem, bo pogoda była świetna.
Miałem przy sobie aparat więc przy okazji porobiłem troszkę zdjęć. :)

Spacerowałem piechotą, bo rower zostawiłem na Uniwerku. Jakoś nieprzyjemnie się jeździ w dżinsach, gdy jest gorąco. ;)

Bruk szlifowałem na uliczkach starego miasta, byłem na Wyspie Słodowej i Ostrowie Tumskim, zahaczyłem o Most Grunwaldzki i później Parkiem Słowackiego dotarłem do Hali Targowej.
Jako że miałem trochę czasu to przeszedłem się jeszcze na Ryneczek. :)

Wreszcie wybiła godzina prawdy... 12:30... odbieram indeks i jest! Egzamin z prawa pracy już zaliczony! :D

Tego samego dnia przejechałem się jeszcze wieczorkiem do Trestna, by założyć tam Waypointa. :)
Mam zamiar założyć ich dużo w okolicach Wrocławia i samym mieście również, z nadzieją że inni wrocławianie przyłączą się do zabawy i uda się to u nas rozkręcić. :D
Skoro na Mazowszu się udało, to dlaczego nie na Dolnym Śląsku?! :)

Dzień zakończył się oglądaniem meczu Reprezentacji.
Wygraliśmy 2:0 z San Marino ale styl gry nie napawa optymizmem przed meczami z Czechami i Słowacją.
No nic, do nich został jeszcze miesiąc.
Oby znów odżył duch tej drużyny!

TRASA:
WRO/Księże -> Lasek Rakowiecki -> Park Słowackiego -> Uniwerek i powrót tą samą trasą...
+ wieczorem:
WRO/Księże -> Mokry Dwór -> Trestno i powrót tak samo. :)

”Who Will Find Me”

DRZWI UNIWERSYTETU SĄ BOGATO ZDOBIONE :D


KOŚCIÓŁ UNIWERSYTECKI


UNIWEREK


I ZNÓW... ;)


UNIWERSYTET WIDZIANY Z WYSPY SŁODOWEJ


OPUSZCZAM WYSPĘ SŁODOWĄ I SPACERUJĘ DALEJ ;)


WKRACZAM NA OSTRÓW TUMSKI...


...POPROSIĆ O BŁOGOSŁAWIEŃSTWA ;P


WIEŻE KATEDRY NIEMAL SIĘGAJĄ NIEBA


U STÓP KATEDRY – Z PODNIESIONĄ GŁOWĄ :D


KATEDRA WIDZIANA Z TYŁU


PODZIWIAMY MOST GRUNWALDZKI


BO TO POLSKA WŁAŚNIE... :/


BUDYNEK GŁÓWNY POCZTY POLSKIEJ. Z POZDROWIENIAMI DLA... :)


SPACEREK W HALI TARGOWEJ – HANDEL WRE :)


UROCZE KAMIENICZKI – JAŚ I MAŁGOSIA


POZA TYM W RYNKU JEST MASA INNYCH KAMIENIC :)


I DUŻO PRZESTRZENI... :)


JEST TEŻ SPIŻ Z PRZEPYSZNYM PIWEM MIODOWYM :D


WIEŻA RATUSZOWA


I RATUSZ :D


NA KONIEC, NIE PO RAZ PIERWSZY I NIE OSTATNI...
OSTRÓW TUMSKI! :)



ZAPOMNIAŁBYM DODAĆ ZACHODZIK SŁOŃCA Z WIECZORNEJ PRZEJAŻDŻKI :D

DO RATOWIC

Wieczorem,

Wtorek, 9 września 2008 · Komentarze(13)
DO RATOWIC

Wieczorem, bo przed osiemnastą, znów pojeździłem z Krzychem.
Tym razem postawiliśmy na nieco dłuższą niż ostatnio jazdę, a obraliśmy sobie za cel wycieczki jaz w Ratowicach.

Z Księża do Mokrego Dworu i później wertepami do Trestna skąd przez Blizanowice do Siechnic.
W Trestnie odwiedziliśmy tamtejszy kamień graniczny, a w Siechnicach wjechaliśmy sobie na wielką hałdę pohutniczą, która tam się znajduje.
Dziś było przejrzyste niebo więc wreszcie mogłem zobaczyć jak wygląda świat widziany z tej hałdy. :D
Wcześniej zawsze było pochmurno. :)

Z Siechnic ruszyliśmy do Kotowic i po chwili znaleźliśmy się przy jazie w Ratowiach, gdzie spędziliśmy kilkanaście minutek na pogaduszkach. ;)

Zaczęło się robić ciemno i chodno dlatego też wróciliśmy możliwie najkrótsza traską do domku, czyli przez Groblice, Siechnice i Radwanice – cały czas drogą krajową nr 94.
W Groblicach zatrzymaliśmy się pod sklepem spożywczym, by zjeść czekoladę i po „Grześku”, bo myśląc o kolacji dość mocno zgłodnieliśmy. :D
Zwłaszcza ja. Hehe

Było bardzo przyjemnie. :)

TRASA:
WRO/Księże...
Mokry Dwór -> Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Groblice -> Kotowice -> Ratowice-jaz -> Kotowice -> Groblice -> Siechnice -> Radwanice...
WRO/Księże

”Who Will Find Me”

KOŚCIÓŁEK W TRESTNIE


POCZĄTEK PODJAZDU NA HAŁDĘ W SIECHNICACH


WIDOK NA SIECHNICE Z HAŁDY


JAK FAJNIE, ŻE JEST POGODA! :D


JAZ W RATOWICACH


ROBI SIĘ PÓŹNO – CZAS WRACAĆ :)

NOCNA JAZDA WROCŁAWSKIMI ULICAMI

NOCNA JAZDA WROCŁAWSKIMI ULICAMI

Dopiero przed 22 postanowiłem pójść na rower.
Cały dzień miałem zajęty przeprowadzką, musiałem zabrać wszystkie swoje graty ze starego mieszkania, co nie było łatwe, zważywszy na to, że mieszkałem na dziesiątym piętrze. :D
Nic to, najważniejsze że starczyło jeszcze siły i zapału na nocne wojaże po pięknych, jak zawsze cudnie oświetlonych wrocławskich ulicach. :)

Jeździłem razem z Kristoferem, który dziś pałał energią. :D
Ma każdym podjeździku mi odchodził. Albo to magia SPD, albo Krzychu jest w formie. A może to jedno i drugie?! :)

W każdym razie było bardzo przyjemnie. Powietrze rześkie, bo chwilę przed naszym wyjazdem przestał padać deszczyk, a do tego całkiem miła temperatura powietrza (około 16 stopni).

Trasa prowadziła na Most Milenijny, a później do centrum, gdzie zrobiliśmy mały lans po ryneczku. ;)
Jak zwykle było tam gwarnie i wesoło.
Dalej przez Plac Dominikański i Krakowską na Księże.
I to tyle. :)
Fajnie było. :D

TRASA:
WRO/Księże -> Gaj -> Hallera -> Klecińska ->Most Milenijny -> Most Osobowicki -> Uniwersytet -> Rynek -> Plac Dominikański -> Krakowska -> Księże

”Who Will Find Me”

PIAST – DLA LUDZI OTWARTYCH :D
TAKĄ REKLAMĘ SPOTKALIŚMY DZIŚ W RYNECZKU



DLATEGO LUBIĘ JEŹDZIĆ NOCĄ... :)


WROCŁAWSKI RYNEK


FONTANNA NA RYNKU

PO EGZAMINIE

Rano

Niedziela, 7 września 2008 · Komentarze(12)
PO EGZAMINIE

Rano wcześniej wstałem i pojechałem na uniwerek, bo miałem egzamin.

Wracać musiałem autobusem, bo padł mi akumulator w aucie, a nie miałem gdzie go nawet pchnąć. :D

W południe razem z Krzychem i Łukaszem pojechaliśmy sobie do Siechnic przez Mokry Dwór. Było bardzo sympatycznie, pogoda, humory i wszystko co potrzebne do dobrej jazdy dopisywało. :)
Łukasz pokazał nam świetną miejscówkę, kładkę nad torami kolejowymi, która łączy Brochów i Księże.
Strasznie dużo tam składów kolejowych stało z przeróżnymi towarami.

Na rowerze pojeździliśmy jeszcze wieczorem ale już tylko z Krzychem.
Z Księża pod Uniwerek przez Lasek Rakowiecki i Park Słowackiego, bo trzeba było ściągnąć do domu jakoś autko. :)
Na szczęście udało się dorwać pomocnych ludzi i wróciliśmy już moją furą pościgową na naszą hacjendę po drodze zaopatrując się jeszcze w pokłady złotego trunku... :D

To był piękny dzień. Czuję, że egzamin zdam. :)

”Who Will Find Me”

TRASA:
WRO/Księże -> Mokry Dwór...
Trestno -> Blizanowice -> Siechnice -> Święta Katarzyna -> Iwiny...
WRO/Brochów -> Księże...
...Lasek Rakowiecki -> Park Słowackiego -> Uniwersytet

TYLE TOWARU... :D


Z ŁUKASZEM NA KŁADCE ;)